<< Wstecz |
Wybrano: R-4183 b, z 1908 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Miłujesz mię więcej niżeli ci?
Dość długi czas, bo prawie trzy tygodnie upłynęło między ostatnim
ukazaniem się Pana ósmego dnia po zmartwychwstaniu (a to był już trzeci raz,
gdy się ukazał uczniom, a szósty w ogólności). Możemy być pewni, że nasz Pan w
ciągu tego czasu był ze swoimi uczniami, a choć dla nich nie widzialny, to
jednak czuwał nad nimi i starał się o ich dobro. Wciągu tego czasu nadzwyczajne
wzruszenie z powodu zmartwychwstania Jezusa i pięciorakie ukazanie się w ośmiu
dniach powoli się uspokoiło. Upływał tydzień, za tygodniem a oni wyczekiwali
ponownego ukazania się Pana i postanowili zająć się inną pracą. Piotr jako
starszy w latach i z natury przodownik, był pierwszym, co podał myśl, co czynić
w ich położeniu. Co do mnie - mówi - "pójdę łowić ryby". Powrócę do mego
zajęcia; a co wy macie zamiar uczynić? - odzywa się Piotr do Jana i Jakuba,
jako do wspólników prowadzonego przedtem rzemiosła - oni będąc tego samego
zdania zaraz odpowiadają mu: "I my pójdziemy z tobą". Powrócili więc
do swoich łodzi i sieci, które pozostawili gdy ich Pan powołał, by stali się
Jego uczniami trzy lata temu, gdy im zapowiedział, że zamiast ryb, będą ludzi
łowić. Możemy sobie wyobrazić zawód tych ludzi; a jednak, gdy sobie wspomnieli
na błogosławieństwa otrzymane w ciągu tych trzech lat, podczas których byli z
Jezusem, to zapewne, iż byli radzi pomimo żalu; że przebywali przez ten czas ze
swoim Mistrzem, że otrzymali wiele radości współdziałając z Nim, lecz żal im
było, że wszystkie ich nadzieje spełzły; że w oczach przyjaciół i znajomych
teraz uważani są za głupców, że dali się zwieść; musieli smucić się i z tego,
że wracać do poprzedniego zajęcia, które nie było tak zaszczytne, jak być
uczniami Mesjasza nie było dla nich rzeczą przyjemną. Pierwsza noc poświęcona
na łowienie ryb wielce ich zawiodła; pracowali noc całą i nic nie ułowili.
"STANĄŁ JEZUS NA BRZEGU".
O brzasku wracali do brzegu zniechęceni, gdy zwrócił ich uwagę głos od
brzegu i zapytanie: "Dziatki, a macie, co do jedzenia?".
Odpowiedzieli mu: "Nie". Wtedy przychodzień rzekł do nich: "Zarzućcie
sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie". Zarzucili więc - i nie mogli
jej wyciągnąć dla mnóstwa ryb.
Jan, którego miłował Jezus był pierwszym, który zrozumiał, iż to był
cud, i że przychodniem nie jest kto inny jak Pan i tę myśl wyraził do Piotra.
Piotr, człowiek czynu bez wątpienia, że jeszcze ciążyło mu na sercu zaparcie
się Mistrza wskoczył natychmiast do wody i popłynął do brzegu, zapewne przejęty
bojaźnią, gdy stanął na lądzie, a zaczekawszy chwilę pomógł wyciągnąć sieć na
brzeg pełną wielkich ryb. Gdy drudzy uczniowie przypłynęli do brzegu i
załatwili się z rybami zauważyli, że przychodzień już miał rozniecone ognisko i
rybę nałożoną i chleb, mówiąc do zmęczonych uczniów: "Pójdźcie
śniadajcie". Co też uczynili. Prawdopodobnie, że spożywali przygotowany
posiłek z zadowoleniem i pewnie coś rozmawiali podczas śniadania, choć nie mamy
podane o tym, z wyjątkiem tego, że żaden z uczniów nie ośmielił się Go spytać:
Ktoś Ty jest?, bo wiedzieli, że Pan jest. Nie mamy żadnej wzmianki, ażeby tym razem
Jezus ukazał się w ciele, podobnym do tego, w którym okazał się poprzednio, to
jest z przebitym bokiem i śladami od gwoździ w rękach i stopach, to wskazuje,
że przybrał na siebie jeszcze inną postać niż poprzednie dając tym sposobem
poznać, że nie tyl-
ko On powstał od umarłych, ale i to, że został zmieniony, że teraz już
nie jest więcej człowiekiem, ale duchem, który może przyjść i odejść jak wiatr,
a nikt nie może powiedzieć skąd przyszedł lub, dokąd poszedł; Jezus mógł okazać
się w postaci, jaką uważał za odpowiednią do okoliczności.
"SZYMONIE, CZY MIŁUJESZ MNIE WIĘCEJ NIŻ CI?".
Biedny Piotr zapewne pragnął, jakiej przyjaznej chwili, w którą by mógł
poprawić swój błąd zaparcia się swego Mistrza. Jezus spojrzał na niego i
przemówił, lecz już nie nazywa go Piotrem, lecz Szymonem mówiąc: "Czy
miłujesz mnie więcej niż ci?". Więcej od innych uczniów? Teraz Piotr miał
sposobność przypomnieć sobie ono chełpliwe oświadczenie swojej ku Jezusowi
miłości tej samej nocy, w którą się Go trzy razy zaparł, gdy powiedział:
"Choćby się wszyscy zgorszyli z Ciebie, ja się nigdy nie zgorszę".
Piotr odpowiedział bez robienia porównania siebie do innych: "Tak, Panie,
Ty wiesz, że Cię kocham". Nasz Pan użył w swym pytaniu wyrazy agapao, zaś
Piotr użył innego słowa tj. fileo, co znaczy osobiste, gorące uczucie. Na to
oświadczenie Jezus odpowiedział: "Paś baranki moje". W tym było
znaczenie częściowe przywrócenia Piotra do pracy Pańskiej. Trzy lata temu, gdy
przemawiał do ludu na brzegu morza znajdując się w łodzi Piotrowej, a następnie
uczynił cud, że mieli tak wielki połów ryb, że sieć się rwała. Po tym cudzie
Jezus rzekł do Piotra: "Odtąd już ludzi łowić będziesz". Tym razem
Pan Jezus uczynił podobny cud a choć było 153 wielkich ryb jednak sieć się nie
rwała, tym razem Pan chciał ponownie utwierdzić w umysłach apostołów, że są
powołani, aby już nie ryby, ale łowili ludzi w tym okresie ewangelicznym
począwszy od Zielonych Świąt, gdy zostali obdarzeni mocą z góry.
Chociaż Jezus nie strofował Piotra wprost, to jednak dał mu poznać
ważność jego błędu, gdy się zaparł swego Mistrza a przez to stracił prawo do
swojego stanowiska jako apostoł. To nowe polecenie, ażeby pasł baranki,
wskazuje jakoby nie był zupełnym pasterzem między owcami. Lecz Pan Jezus
powtórzył swoje pytanie w tej samej formie, a Piotr również odpowiedział te
same słowa. Wtedy Pan dał mu polecenie: "Paś owieczki Moje", miej o
owieczkach staranie. Te dwa polecenia miały znaczyć, że Piotr otrzymał władzę
doglądania trzody, ale nie dawało mu władzy pasterskiej. Jak Piotr zaparł się
Mistrza trzy razy, tak Jezus postawił mu to samo pytanie po raz trzeci
zmieniając tym razem wyraz agapao, na fileo: "Szymonie Jonaszowy Kochasz
Mnie?". Piotr odpowiedział z zapałem: "Panie! Ty wszystko wiesz, Ty
widzisz, że Cię kocham". Po tym trzecim wyznaniu Pan Jezus przywrócił go
zupełnie do władzy pasterskiej mówiąc: "Paś owce Moje". To polecenie
dawało mu władzę nie tylko paść baranki, doglądać owieczki, ale i paść owce.
Radujemy się z powrotu Piotra na swoje stanowisko, jak również uwielbiamy
naszego Pana za Jego obejście się z Piotrem i za sposób, jaki użył przy
strofowaniu i za Jego dobroć, że nie strofował go surowo. Wyciągnijmy z tego
przykładu potrzebną dla siebie naukę! Czy jest jeszcze, co innego, co
moglibyśmy się nauczyć z tego przykładu i słów Pana? Czy nie byłoby dobrze, aby
każdy wejrzał w swoje serce i zobaczył, czy posiada tą gorąca i głęboką miłość
dla Pana lub, czy to, co posiada jest tylko ogólną miłością i uwielbieniem?
Musimy się starać o wyrabianie w sobie osobistej społeczności z Mistrzem, która
mogłaby nas uczynić zdolnymi do dania potwierdzającej odpowiedzi i żebyśmy
mogli Go zapewnić, iż miłujemy Go więcej niż nasze domy lub rolę, łodzie, lub
sieci, rodziców lub dzieci, męża, lub żonę a nawet samych siebie. Nasz niebiański
Oblubieniec jest godzien wszelakiej miłości; a jeżeli nie czujemy ku Niemu tego
rodzaju miłości, to znaczy, że nie posiadamy kwalifikacji do Królestwa, nie
jesteśmy odpowiednimi na członków klasy Oblubienicy, małżonki Barankowej. Jak
więc możemy wiedzieć lub wypróbować nasze serca, by się przekonać, w jakim
stopniu posiadamy miłość dla naszego Pana? Zapewne, że nasz Pan wypróbuje nas
przez dozwolenie, aby na nas przyszły różne próby, doświadczenia przeciwności
itp. trudności. Jak nasz Pan w ciągu tych trzech tygodni nie dał się widzieć
uczniom swoim, a jednak był blisko nich i gotów do udzielenia potrzebnej pomocy
i nauki, tak i my możemy być pewni, że On czuwa nad naszym dobrem, by udzielić
nam potrzebną naukę, instrukcję i kierownictwo; a chociaż niekiedy zdaje się
jakoby odwrócił od nas swoje oblicze i opatrzność Jego nam nie sprzyjała, to
jest zamierzone dla naszego dobra i wzmocnienia, aby nas przygotować do
przyswojenia sobie i nauczenia się ważnych rzeczy, które mają nas przygotować
na przyszłe stanowisko w Królestwie. Przeto radujemy się nawet w cierpieniach i
przykrych doświadczeniach będąc przekonani, że one są przeznaczone dla naszego
dobra. W takich więc próbach i doświadczeniach zapytajmy samych siebie: Jak
udowodnię, mojemu Panu, że ja miłuję Go nade wszystko?
To, co nasz Pan powiedział do Piotra, gdy uczynił wyznanie swojej ku
Niemu miłości, że może paść Jego owieczki, doglądać i karmić Jego owce, może
się stosować do każdego naśladowcy Chrystusa. To jednak nie znaczy by zajmować
stanowisko apostołów względem trzody Pańskiej, lecz że każdy z nas może mieć
sposobność pomagania, doglądania i karmienia niektórych z trzody Bożej,
szczególnie ci, których opatrzność postanowiła w zgromadzeniu za starszych, jak
to apostoł Paweł wyraził się do starszych z Efezu mówiąc: "Pilnujcie
siebie i całej trzody, nad którą Duch Święty postanowił was biskupami, byście
kierowali Kościołem Bożym, który On nabył ceną krwi swojej" (Dz.
Ap.20:28). Jest właściwym, ażeby każdy starał się o rzeczy doczesne, potrzebne
do utrzymania życia; jest także potrzebne i właściwe, aby każdy pasterz zwracał
pilną uwagę na swoje własne duchowe odżywianie i karmienie się; lecz polecenie
Mistrza, co się tyczy karmienia Jego trzody powinno leżeć na sercu każdego
powołanego w tym względzie pasterza i aby umiał ocenić jak wielki przywilej
spotkał go, gdy mu powierzono pasterstwo, żeby mógł zasilać i doglądać
naśladowców Jezusa w Jego imieniu i na ile to możliwe w Jego duchu samoofiary
kładąc swe życie za owce, w Jego służbie jak to On czynił. Ktokolwiek nie dba i
nie stara się o owce powierzone jego pieczy, taki wcale nie powinien być uznany
za starszego, za przewodnika, zaś taki starszy, który daje dowody swego
poświęcenia i gorliwości dla sprawy wielkiego Pasterza i Jego trzody, a nie dla
samolubnych lub światowych celów, taki powinien być ceniony i szanowany.
Najpierwsza kwalifikacja, jaka jest potrzebna na starszego w zgromadzeniu jest
miłość dla Pana. Zdolność wymowy lub wielka gorliwość mogą być przeszkodą i
okazać się szkodliwymi dla zgromadzenia, jeżeli miłość dla Wielkiego Pasterza
nie będzie główną przyczyną działalności. A wielu znamy takich, co posiadają tę
miłość dla Pana i wiedzą o jej wielkości? Pan nasz przez apostoła Jana mówi
nam, że jeżeli nie miłujemy braci, których widzimy, a mówimy, że miłujemy Boga,
którego nie widzimy, wtedy zwodzimy samych siebie. Zatem miłość dla Pana
objawia się w miłości ku braciom i tacy jedynie, co objawiają miłość bratnią,
sympatie, dobroć, cierpliwość, łagodność dla powierzonej im trzody powinni być
uważani za prawdziwych pasterzy lub godnych starszeństwa. Zaś ambitnych
szukających własnych korzyści, zgromadzenie powinno się strzec i wcale nie
zachęcać, ani zaszczycać względami.
"PANIE! A TEN CO?".
Po skończonym pytaniu nasz Pan przepowiedział Piotrowi, że gdy dożyje
starości, będzie pozbawiony wolności. "Gdy się zestarzejesz wyciągniesz
ręce swoje, a inny cię opasze i powiedzie, dokąd nie zechcesz. To zaś
powiedział, dając znać, jaką śmiercią miał Boga uwielbić". To nie było wesołą
nowiną dla Piotra, ale znaczyło dalsze doświadczenie jego wierności. Apostoł
jednak nie zniechęcił się tą wiadomością, lecz pozostał wiernym, aż do śmierci.
Proroctwo Jezusa dowiodło Piotrowi i innym apostołom, że w dziele, do którego
zostali ponownie wezwani, nie mogli się spodziewać królewskich honorów lub
chwały, lecz według pierwotnego oświadczenia Mistrza, że sługa nie jest nad
pana swego, a jeżeli Pana ludzie tak źle traktowali, to słudzy jego nie mogą
spodziewać się nic lepszego. Ci wszyscy wybrani z odwagą i męstwem przyjęli
wszystkie doświadczenia, jakie na nich przyszły! Tu jest także i dla nas nauka
w tym względzie, to jest, że wierność ku Panu sprowadza na nas różnego rodzaju
przykre doświadczenia w takim razie nie powinniśmy radzić się własnej woli lub
przeprowadzać własne zamiary, lecz starać się dopatrywać kierownictwa
Opatrzności Bożej w naszych sprawach i przyjąć je wiedząc, że Pan jest zdolny
sprawić, że wszystkie rzeczy mogą obrócić się na nasze dobro jako dla nowego
stworzenia. Apostoł Jan mówi, że słowa naszego Pana miały znaczyć, że Piotr
miał umrzeć śmiercią męczeńską, a na koniec Jezus powiedział: "Pójdź za
Mną". Miej ze Mnie przykład i naśladuj.
Piotr widocznie czuł, że rozmowa, głównie obracała się, około jego osoby
i starał się zwrócić cokolwiek w stronę Jana, o którym był przekonany, że jest
ulubionym uczniem Mistrza i rzekł: "Panie! a ten co?". Jaką masz dla
niego przepowiednię, jaki będzie jego los? Jezus dał krótką na to odpowiedź, co
miało znaczyć: Pilnuj siebie, będziesz miał dosyć do czynienia ze sobą -
chociaż te słowa były wypowiedziane w delikatnej formie: "Gdybym zechciał,
aby on tak pozostał, aż przyjdę",
"CO TOBIE DO TEGO? - TY PÓJDŹ ZA MNĄ".
Jest to bardzo trudne zadanie do nauczenia się dla uczniów Jezusa, a
jednak bardzo ważne. Gdybyśmy zauważyli, którego z naszych współuczni, że on
nie przechodzi takich doświadczeń i ćwiczeń jak my i dziwili się, dlaczego Pan
dopuszcza tylko na nas takie trudy, przykrości lub ciężary i wtedy pozwolili
sobie na wypowiadanie sądu względem Boskiej opatrzności i mądrości, w takim
razie to mogłoby sprowadzić na nas zgubny skutek, bo podkopałoby nasz pokój i
wiarę i przeszkodziłoby do nauczenia się wielu potrzebnych rzeczy, które by
przysposobiły nas do Królestwa. Gdyby podobne niezadowolenie z Boskiej
opatrzności lub rozporządzenia przyszło nam na myśl, to zaraz powinniśmy
odpowiedzieć słowami naszego Pana do Piotra: "Co tobie do tego? - Ty pójdź
za Mną". Nie jesteśmy dość kompetentni, aby sądzić rzeczy lub regulować
sprawy albo, dlaczego to jest tak, a nie inaczej, to nie jest właściwe, ani
potrzebne dla naszego Mistrza tłumaczyć swoje plany i zamiary. O wiele jest
lepiej nauczyć się wiary, posłuszeństwa i ufności. Z dwóch, każdy posiada inne
przymioty wrodzone i odmienne usposobienie, przeto każdy potrzebuje inne
ćwiczenie od Pana. Mamy ufność w Jego miłość i mądrość, przeto okażmy to i
bądźmy przekonani, że gdy się nasze próby i doświadczenia wzmagają, odpowiednio
do tego będą i błogosławieństwa, a jak Pan powiedział do Pawła tak powiedziałby
do każdego z nas: "Dosyć masz na łasce Mojej, albowiem moc Moja objawia
się w słabości" (2Kor.12:9). Przeto z apostołem powiedzmy: Jeżeli łaska
Pańska jest odpowiednią do naszych prób i doświadczeń, przyjmiemy zatem z
radością wszelkie doświadczenia jakie Pan raczy na nas zsyłać, abyśmy mogli
pozyskać u Niego więcej łaski! Każda owca powinna znać swego Pasterza i
postępować za Nim czyniąc proste ścieżki nogami swoimi na ile to możliwe, a
resztę pozostawiając Pasterzowi, to jest ogólny dogląd trzody i zaopatrywanie
jej potrzeb, zwracając baczną uwagę, w miarę jak Pan przez różnych braci daje
sposobność do pomagania w sprawowaniu dzieła Pańskiego w Jego imieniu, by
radzić i pomagać trzodzie Bożej.
"ABY ON TAK POZOSTAŁ, AŻ PRZYJDĘ".
Nasz Pan wyraźnie wskazał Piotrowi, że on nie miał pozostać do powrotu
Pana, że umrze, a teraz Pan Jezus nie mówi, że Jan zostanie aż do Jego wtórego
przyjścia, lecz powiedział: "Gdybym zechciał", gdyby taki był mój
zamiar, ażeby Jan tak pozostał, aż Ja przyjdę czy to przeszkadzałoby tobie w
postępowaniu i naśladowaniu Mnie? Lecz wśród braci rozeszła się wieść, że
apostoł Jan nie miał umrzeć może z tego powodu, że on przeżył wszystkich
apostołów. Jan jednak nie rozumiał, aby słowa Pana miały znaczyć, że nie miał
umrzeć, bo łącznie z tym, on sam zaznacza: "Wszelako Jezus nie powiedział
do niego: Nie umrzesz, lecz: Gdybym zechciał, aby on tak pozostał, aż przyjdę,
co tobie do tego".
W wyrażeniu, że Jan miał pozostać aż do wtórego przyjścia Pana jest
pewna myśl, a mianowicie w tym, że w księdze Objawienia Jan występuje jako
przedstawiciel całego Kościoła. Rzeczy, jakie się wydarzyły Janowi są podobne
do tych, przez które przechodził lub jeszcze będzie przechodził Kościół. Te
rzeczy anioł pokazywał Janowi, a w rzeczywistości były udziałem klasy Jana. Jan
upadł do nóg anioła, który mu te rzeczy pokazywał, aby mu oddać pokłon, lecz
miał powiedziane, żeby tego nie czynił. W tym jest nauka dla całego Kościoła,
że jego członkowie nie mają czcić posłanników Bożych, którzy im przynieśli
Słowo Boże prawdy i łaski. Klasa Jana jest, przeto dotąd na świecie i ufamy, że
należymy do tej klasy, która pozostała, aż do wtórej obecności Pana.
"A OTO JA JESTEM Z WAMI PO WSZYSTKIE DNI".
Zapewnienie naszego Pana, że on będzie, ze swoimi naśladowcami aż do
skończenia wieku było pocieszającą dla nich wiadomością. Jezus nie zapowiedział
jak długo ten wiek ma trwać, ani nie wspomniał o próbach, doświadczeniach i
różnych trudnościach, jakie będą miały miejsce w czasie między Jego wstąpieniem
do nieba a wtórym przyjściem, by dokonać żniwo, uwielbić Kościół Swój i
rozpocząć panowanie. Brak znajomości tych rzeczy jest dla nas wielkim
dobrodziejstwem; lecz mamy dane zapewnienie, że "mądrzy zrozumieją";
również apostoł Paweł nas zapewnia mówiąc: "Lecz wy bracia nie jesteście w
ciemności, aby was on dzień jako złodziej zachwycił" (1Tes.5:4), lecz
"jako potrzask, padnie on na wszystkich, co mieszkają na powierzchni całej
ziemi" (Łuk.21:35). Nasz Pan daje poznać, że przy wtórym Jego przyjściu On
tak zakołacze, że pobudzi wiernych do oczyszczenia i uporządkowania swych
kaganków (lamp), aby mogli poznać obecność Oblubieńca i przygotować się do
wejścia z Nim na gody weselne. Pan nie zamierzył, aby to kołatanie mógł
usłyszeć świat, lecz zamierzył jedynie dla klasy dziewic tak mądrych jak i
głupich.
Pan Jezus nie miał zamiaru byśmy z tych Jego słów (wyżej zacytowanych)
mieli zrozumieć, że On osobiście miał być na świecie podczas całego wieku, lecz
raczej powinniśmy wyrozumieć, że zgodnie z innymi tekstami Pisma Świętego, Duch
Święty, to jest moc Boża zesłana podczas Zielonych Świątek reprezentowała tak
Ojca, jak i Syna, duch obydwóch był tą siłą oświecającą i nauczającą, która prowadziła,
kierowała i doglądała wszystkich spraw, jakie były i są potrzebne dla Kościoła.
Jak wielce powinniśmy się cieszyć, że mamy ten wielki przywilej żyć podczas
obecności Chrystusa i posiadać Jego szczególną opiekę nad naszym dobrem i w
podobny sposób, gdy On był obecny ze swoimi uczniami w ciągu czterdziestu dni
po swoim zmartwychwstaniu. Lecz nie możemy się spodziewać żadnego jawnego
objawienia lub materializowania by udowodnić swoją obecność; wówczas takie
widzialne pojawienie się było właściwe i potrzebne. Widzieliśmy, że aby
przekonać apostołów, o zmartwychwstaniu Mistrza, i że On nie jest więcej
człowiekiem a duchem, tego rodzaju ukazywanie się Pana było koniecznie
potrzebne. Te rzeczy dla nas jako nauka, nie są więcej potrzebne, ponieważ dobrze
wiemy, że On jest Duchem, a według czasu jest obecny w tym czasie, doglądając
dzieła żniwa. Zaiste, że mamy powód mieć się na baczności przeciw objawom
przeciwnika, wiedząc z Pisma Świętego, że złe duchy będą miały władzę
materializowania się i że to będzie ich sidło, którym starać się będą usidlić
niektórych; możliwe, że będą chcieli ukazać osobę Pana lub Jego świętych, jak i
ziemskich przyjaciół. Nie próbujmy postępować widzeniem, lecz kontentujmy się,
postępując wiarą jak nasz Pan sobie życzy. Obietnica dla nas jest, że ujrzymy
Go tak, jak On jest - nie jak był - ponieważ mamy być przemienieni, abyśmy byli
Mu podobni.
Strażnica 1924 str. 134 - 137. W.T. R-4183 b – 1908 r.