<< Wstecz |
Wybrano: R-3989 a, z 1907 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Zapewne Bóg był z nim
LEKCJA Z DRUGIEJ KSIĘGI
MOJŻESZOWEJ (2 Moj. 3:1-14)
"I rzekł Bóg: Oto będę z tobą" -
2Moj.3:12.
Boska opatrzność bez wątpienia miała
do czynienia z kształtowaniem charakteru Mojżesza nawet jeszcze przed jego
urodzeniem, a także z jego ćwiczeniem, przygotowując go do wielkiego dzieła,
jakie z czasem miał dokonać. Mimo to jednak rozeznajemy, że nie jest to wcale
Boską metodą zniewalać wolną wolę człowieka. Naturalne skłonności charakteru
były rozwinięte, lecz potrzebnym było, aby Mojżesz sam zadecydował jak takowe
miały być użyte. Głównym punktem niniejszej lekcji jest, że mimo wszelkich
przygotowań Mojżesza i mimo jego sposobności do wybawienia Izraela z Egiptu,
tajemnica jego powodzenia polegała na tym, że Bóg był z nim - Bóg był
oswobodzicielem Izraela; Mojżesz był tylko Jego sługą i przedstawicielem w tej
sprawie, jak to Bóg sam powiedział: "Jam jest Pan, Bóg twój, którym cię
wywiódł z ziemi egipskiej z domu niewoli. Nie będziesz miał innych bogów przede
mną".
WIELE LAT PRZYGOTOWYWANIA
Gdy zauważymy, że osiemdziesiąt lat
z życia Mojżesza było użyte na przygotowanie go do wielkiego dzieła Pańskiego,
to lepiej możemy zrozumieć fen fakt, że Bóg nigdy nie spieszy się -
"Wiadome są Panu wszystkie dzieła Jego od założenia świata". Bóg nie
ma potrzeby spieszenia się; On wie koniec na początku, a każdy zarys Jego planu
ma odpowiednio nakreślony czas. Przeszło 4000 lat upłynęło od stworzenia
człowieka zanim Jezus narodził się, a jednak Pismo Święte zapewnia nas, że w
słusznym czasie Bóg posłał Syna Swego, który się narodził z niewiasty
(Gal.4:4). Myśl ta powinna dać nam wielkie zaufanie, że Boski plan na pewno rozwinie
i wypełni się w słusznym czasie. Bóg nie jest jako człowiek, aby omylić się w
swoim sądzie; On wszystkie rzeczy sprawuje według upodobania woli Swej. W myśli
tej wszystkie prawdziwe dziatki Boże mogą znaleźć pokój i ufność; bez względu
czy sprawy zdają się rozwijać szybko czy powoli, każdy zarys wypełni się w
słusznym czasie. Chociaż tak wiele czasu było zużyte na przygotowania do
oswobodzenia Izraela, to jednak, gdy słuszna chwila nadeszła, w jednym poranku
cały naród rozpoczął wychodzić. Uczmy się coraz więcej tej lekcji, aby
oczekiwać na Pana, a następnie bądźmy gotowi działać szybko, gdy On wskaże, iż
naznaczona chwila nadeszła.
OSIEMDZIESIĄT LAT SZKOLENIA
Życie Mojżesza podzielone jest na
trzy części jednakowo długie. Pierwsze czterdzieści lat doprowadziły go do
dojrzałości męskiej i zaznajomiły go z wszelką umiejętnością Egipską. Drugie
czterdzieści lat rozpoczęły się dla Mojżesza wtedy, gdy on uciekł z Egiptu, po
zabiciu pewnego Egipcjanina i po zauważeniu, że bracia jego nie byli przygotowani
na wybawienie, ani nawet nie chcieli przyjąć jego pomocy jako ich przyjaciela i
brata. Ten drugi okres czterdziestoletni zakończył się wtedy, gdy Mojżesz z
polecenia Bożego powrócił do Izraelitów i szczęśliwie wyprowadził ich z Egiptu.
Wtedy rozpoczął się trzeci okres Jego życia, który zakończył się jego śmiercią
czterdzieści lat później, akurat przed wejściem Izraela do ziemi Chananejskiej.
Okres z życia Mojżeszowego pomiędzy jego czterdziestym a osiemdziesiątym
rokiem, spędzony był w służbie u jego teścia Jetra, zwanego również Ruelem, u
którego pasł owce. Możemy być pewni, że w tym długim okresie czasu ten pokorny
mąż, będący zawsze gotowym czynić cokolwiek ręce jego znalazły do czynienia,
miał wiele sposobności do uczenia się cierpliwości.
Bez wątpienia, że na podobieństwo
pasterza Dawida, Mojżesz rozmyślając o owcach i o swej pieczy nad nimi, uczył
się uznawać Boga jako wielkiego Pasterza Swych owiec i prawdopodobnie często
dziwił się dlaczego Bóg dawszy tak chwalebną obietnicę Abrahamowi pozostawiał
potomstwo Abrahamowe, jakoby trzodę Swoją, w prawie beznadziejnej niewoli.
Niezawodnie rozmyślał także o swym usiłowaniu dopomożenia temu ludowi i jak oni
okazali ducha tak przeciwnego, że niemożliwym było dla niego pomagać im tak
jakby chciał. Z pewnością, iż wiele razy myślał, czy nie korzystniej byłoby dla
niego postępować drogą wytkniętą Mu przez jego przybraną matkę, córkę
Faraonową, gdyby pozostał członkiem rodziny królewskiej i podzielał zaszczyty i
dostojeństwa tych, co gnębili jego lud. Bez wątpienia rozmyślał także o tym jak
zaciemnił sobie resztę swego życia i zepsuł wszelkie widoki na przyszłość,
swoją gotowością czynienia dobrze swym braciom i służenia im. Niewątpliwie
myślał też o ich niewdzięczności, o ich nie ocenieniu go i sprzeciwieniu się
jego przychylności, gdy mówili: "Któż cię postanowił rządcą lub sędzią nad
nami?"
Być może, iż w umyśle Mojżesza
sprawa ta zakończyła się wnioskiem, że spełnił swój obowiązek jak najlepiej
mógł, lecz wszystko to zawiodło i prawdopodobnym jest, że był mniej lub więcej
wątpiącym, co do swej przyszłości, tak jak cichy i pokornego ducha człowiek
byłby skłonny czuć się. W międzyczasie, kierowany Boską opatrznością, on
chodził tu i ówdzie ze swoją trzodą, aż do tego kraju gdzie później miał
wprowadzić lud Izraelski. W tych czterdziestu latach on musiał dobrze zapoznać
się z okolicą Synaj i z dolną Palestyną. Mało zdawał sobie sprawę jak ważnym
było to, co w taki sposób uczył się. Lekcją dla nas w tym jest, wierność ku
Bogu i wierność w pełnieniu obowiązków w miarę, jak je widzimy, pozostawiając
wyniki Panu. Inną lekcją jest, że obecne doświadczenia, próby i trudności mogą
ćwiczyć i przysposabiać nas do przyszłej użytecznej służby Panu i Jego ludowi,
chociaż na razie nie widzimy, aby tak rzecz się miała.
GOREJĄCY KRZAK
Tu rozpoczyna się niniejsza lekcja,
pokazująca Mojżesza w osiemdziesiątym roku życia, pasącego trzodę na stoku góry
Horeb zwanej także górą Synaj gdzie później dany był zakon. Mojżesz obejrzawszy
się zauważył w pobliżu gorejący krzak, przypuszczalnie krzak ciernia, które w
kraju tym wyrasta niekiedy do znacznej wysokości i grubości i znane jest jako
drzewo sytym, które to drzewo używane było przy budowie namiotu zgromadzenia.
Mojżesz przyglądając się temu płomieniowi zauważył, że krzak nie ulegał spaleniu.
Rozpoznawszy w tym nadzwyczajne jakieś zjawisko, podszedł bliżej aby lepiej
przypatrzeć się temu. Wtedy to Bóg przemówił do niego z pośród tego gorejącego
krza i Mojżesz od razu poznał, że to czego był świadkiem było cudem, przez
który Bóg chciał zainteresować jego uwagę w celu zakomunikowania mu pewnej
ważnej sprawy.
Bóg zazwyczaj umieszcza jakieś
symboliczne znaczenie w każdym cudzie, a to zaś cudowne zjawisko mogło trafnie
przedstawiać, że Izrael znajdował się w pośród ucisku, lecz jednak nie uległ
zniszczeniu. Później, w czasach Reformacji, kościół Szkocki użył ów gorejący
krzak za emblem na swej chorągwi, ponieważ przeszedł przez srogie utrapienia,
uciski i doświadczenia, a jednak nie uległ zniszczeniu A czyż ów gorejący krzak
nie jest dobrą ilustracją na doświadczenia Chrystusa i wszystkich Jego
członków? Czy nie są oni prawdziwie otoczeni ognistymi próbami i czy nie
wychodzą z nich nietknięci, nieuszkodzeni? Czy raczej nie są przez to
ubłogosławieni, rozwinięci, wzmocnieni i przysposobieni do dziedzictwa świętych
w światłości?
Dobrze mówi Pismo, że bojaźń, czyli
szacunek dla Pana, jest początkiem mądrości. Bardzo ganimy ów zanik szacunku
dla Boga, jaki ujawnia się w obecnym czasie i zachęcamy naszych czytelników,
aby rozwijali w sobie tę właściwą postawę umysłu, tak pomocną do odpowiedniego
przygotowania się do użytecznego życia, tak teraz jak i w przyszłości. Wolność
i niezależność, chociaż są ważne przymioty, chociaż powinny być cenione,
zachowywane i ochraniane, to jednak nie powinny prowadzić do zaniku pobożności.
Baczność pod tym względem jest tym bardziej potrzebna nam z dwóch powodów: (1)
Ponieważ na świecie ujawnia się coraz większy zanik pobożności, jako naturalny
wynik niewiary w Boga i we wszystko nadnaturalne; (2) Ponieważ przez poznanie
prawdy i zrozumienie, że obawy o wiecznych mękach są bezpodstawne, zachodzi
niebezpieczeństwo utraty właściwego szacunku dla Boga, a co jest i powinno być
nierozdzielną częścią miłości.
Prorok Dawid napisał: "Strzeż
nogi twej gdy idziesz do domu Bożego" - zauważ swoje stanowisko, zauważ
swoją drogę, swoje postępowanie. Czy domem Bożym jest wielka świątynia, jaka
była dawniej zbudowana pod Boską dyrekcją, czy też jest to mieszkanie Boże,
którym jest Kościół Chrystusowy w ciele, powinniśmy rozumieć, że uszanowanie
jest właściwe dla nas względem wszystkiego co jest święte i poświęcone.
Powinniśmy rozumieć, że ktokolwiek zaniedbuje wyrabiania w sobie odpowiedniego
uszanowania do tych rzeczy, ten czyni swoją ścieżkę śliską i niebezpieczną. Kto
ma mało uszanowania i jest niedbały, ten tym łatwiej może potknąć się, upaść, a
w końcu może być zupełnie odrzuconym. Jeżeli nawet Mojżesz,
"najpokorniejszy mąż na ziemi", potrzebował jako pierwszych
instrukcji od Boga, lekcji pokory, to czyż nie mamy przypuszczać, że podobne
lekcje potrzebne są i nam? Zapewne, że tak!
Czcijmy Boga w naszych sercach i w
naszym zewnętrznym zachowaniu się. Czy skłaniamy głowę naszą w podziękowaniu za
chleb powszedni, czy zginamy nasze kolano rano i wieczorem w uznawaniu Boskiej
opieki nad nami, czy też schodzimy się razem z członkami tej samej kosztownej
wiary, dopilnujmy tego aby odpowiednia cześć dla Boga znamionowała nasze
postępowanie, nasze słowa jak i wszelkie pobudki naszych serc. Zzujmy również
nasze obuwie, odłóżmy nasze codzienne sprawy życiowe, przez które jesteśmy w
styczności z światem i we wszystkich drogach naszych znajmy Go, a szczególnie
gdy słuchamy Jego głosu, przy badaniu Słowa, jako Jego lud.
"WIDZIAŁ UTRAPIENIE",
"SŁYSZAŁ WOŁANIE", "ZNAŁ BOLEŚCI ICH"
Powyższymi słowami Bóg w krótkości
poinformował Mojżesza, że On nie był obojętny na dobro Izraela. W słowach tych
Bóg dał mu poznać, że dopiero teraz nadeszła odpowiednia chwila do interwencji
w sprawie tego ludu. Ta myśl o Boskiej znajomości, sympatii, pieczy i oczekiwaniu
na słuszny czas, miała dać Mojżeszowi tym większe zaufanie w Boską zdolność do
dokonania wszystkiego według Swego zamysłu, gdy słuszny Jego czas nadejdzie.
Podobnie rzecz się ma z nami. Gdy spoglądamy wstecz na owe 1900 lat
ewangelicznej dyspensacji i widzimy jak Bóg dozwalał, aby Jego sprawa była
przezwyciężana siłami złego w ciemnych wiekach i aż dotąd, stajemy zdumieni i
gotowiśmy powiedzieć: "Czy Bóg wie o tym? Czy On nie dba wcale, że dozwala
aby imię Jego było zniesławiane, prawda Jego deptana, a wierny Jego lud aby
cierpiał?"
Bóg zapewnia nas, że On zna te
wszystkie rzeczy i że On jest nader czuły, więcej nawet aniżeli my i że On jest
zdolny i gotowy zesłać potrzebne wyzwolenie w odpowiednim czasie. Wielka ufność
wstępuje w nas, gdy patrząc wstecz rozpoznajemy jak duchowy Izrael zachowany
był przez te wszystkie stulecia; że pomimo ognistych utrapień i przeciwności
jakimi doświadczani byli wierni, oni nie zostali jednak strawieni. Jak to
pociesza i raduje nas teraz gdy słyszymy głos Pański zapowiadający że
wybawienie jest tuż przed nami i gdy posyła przez nas Swoje poselstwo miłości i
łaski tym, co mają uszy do słuchania i co chcą być wyzwoleni z mocy świata,
ciała i onego przeciwnika! O! tak, zajmujemy miejsce święte, słyszymy święty
głos, a oczy nasze są otworzone na cudowne rzeczy! Niechaj uwielbiony będzie
Bóg, a na Słowo Jego niechaj otworzone będą uszy nasze!
"ABYŚ WYWIÓDŁ LUD MÓJ"
Najprzód Bóg poinformował Mojżesza:
"Przetoż zstąpiłem abym go (Izraela) wybawił z ręki Egipskiej" itd.;
następnie dodał: "Przetoż teraz pójdź a poślę cię do Faraona, abyś wywiódł
lud Mój, syny Izraelskie z Egiptu". Należy zauważyć, iż Bóg jak
najwyraźniej określa Siebie jako Wybawiciela, przeto gdyby Mojżesz był skłonny
do chlubienia się swoją własną mocą i działalnością to Bóg z pewnością byłby go
nie użył, ale znalazłby do tego dzieła kogoś innego. Kiedykolwiek Bóg posyła
nas, w jakiej szczególnej misji, to możemy być pewni, że On wcale nie życzy
sobie abyśmy podejmowali to jako własną misję; nie powinniśmy również przywłaszczać
sobie zaszczytu za osiągnięte w tym powodzenie. Bogu tylko upodobywa się użyć
nas za narzędzia, chociaż możemy powiedzieć, że On mógłby całe te dzieło
łatwiej dokonać bez nas. Jest to zadziwiającym, że we wszystkich Swoich
działalnościach, tak w przeszłości jak i teraz, Bóg był gotów używać Swój
poświęcony lud. Mówiąc im z jednej strony, że są niegodni, z drugiej strony
zapewnia ich o Swej gotowości użycia ich niedoskonałości, kierowania i
nadzorowania nimi, co się tyczy ich służby Jemu i Jego sprawie.
Najważniejszą rzeczą dla nas, w
wiernym wykonywaniu podobnych zleceń, widocznie byłoby uszanowanie, czyli cześć
ku Bogu i jak największa skromność w pojmowaniu swych własnych talentów i
zdolności. Tak rzecz się miała z Mojżeszem "najpokorniejszym mężem na
ziemi". Nie próbując wcale opowiadać Bogu o swej ocenie tego faktu, że
został wybrany do podjęcia tak wielkiego dzieła, Mojżesz został zdumiony tą
myślą, że Bóg zamierzał użyć go za Swego posłańca i prędko zaczął wymawiać się,
że brak mu specjalnych do tego kwalifikacji. Z pewnością, że on czuł, co też i
wyraził, że byli inni lepiej uzdolnieni do tego dzieła aniżeli on. Czy jednak
to wyrozumienie o własnej niegodności nie było właśnie tym, co czyniło go
najodpowiedniejszym do Boskiej sprawy? Tak samo jest z nami. Możemy być pewni,
że gdy czujemy się mocnymi to w rzeczywistości jesteśmy słabymi, gdy zaś
czujemy się słabymi we własnej mocy, wtedy jesteśmy najlepiej przysposobieni,
aby być mocnymi w Panu i w sile mocy Jego i wtedy możemy być użyci jako Jego
narzędzia. Tak rzecz się miała z Apostołem Pawłem i rozumiemy, że podobnie
rzecz się musi mieć z wszystkimi, których Bóg użyje i uzna w jakimkolwiek
zakresie Jego służby.
Zaskoczony i zdumiony zrozumieniem
wielkiej odpowiedzialności wspomnianego dzieła, Mojżesz protestował i wymawiał
się przed Panem, że nie ma odpowiednich kwalifikacji, na co Bóg odpowiedział,
że to było prawdą, lecz dodał, że jego słabość będzie zasilona mocą Bożą -
"Oto będę z tobą". A jeżeli tak rzecz się miała to czyż misja ta mogła
nie udać się? To samo jest nie mniej prawdą i dziś: jeżeli Pan jest za nami i z
nami to któż może być przeciwko nam? Jak może dzieło jego doznać zawodu? Wielu
z ludu Bożego jest powoływanych z Babilonu, z jego zamieszania i ciemności, z
jego opresji i z niewoli fałszywych nauk itp., aby chwalić Boga w duchu i w
prawdzie, aby poświęcić swe serce i wszystko, co posiadają Jemu i Jego służbie.
Wszyscy członkowie ciała
Chrystusowego, czyli ciała pozafiguralnego Mojżesza, mają dozwolone, jako
przedstawiciele Pana, mieć udział w pracy ogłaszania o zbliżającym się upadku
Babilonu, o obecności wielkiego Króla i o zgromadzeniu do Niego wszystkich,
którzy uczynili z Nim przymierze przy ofierze. Odczuwając naszą niegodność tak
wielkiego zaszczytu i naszą niezdolność do tak poważnego dzieła, pamiętajmy
jednak, że Pan jest z nami i że ponieważ jest to Jego dzieło, ono będzie
postępować naprzód, dokona zamierzonego celu i ostatecznie wybierze wszystkich
prawdziwie Pańskich, bez względu czy my jesteśmy dostatecznie wierni czy też
nie. Bądźmy jednak wiernymi i w ten sposób podtrzymujmy naszą społeczność z
Onym wielkim pozafiguralnym Mojżeszem, a ostatecznie zostaniemy połączeni z Nim
w chwale Jego królestwa i w dziele błogosławienia i sądzenia świata w przyszłym
wieku. - Dz.Ap.3:23.
Bóg zapewnił Mojżesza nie tylko o
Swej obecności i mocy i o Swym współdziałaniu w tej misji, ale także iż misja
ta będzie miała powodzenie - że On wywiedzie lud Swój z ziemi Egipskiej i
przywiedzie ich do tej samej góry, do tego właśnie miejsca gdzie teraz
komunikował się z nim. Sprawa zaczęła przyjmować formę rzeczywistości w umyśle
Mojżesza; boć jeżeli Bóg mówi, że tak będzie, to słowo Jego będzie niezawodnie
wypełnione. Tak samo i dla nas, Pańskie zapewnienie, że cel przez Niego
zamierzony zostanie osiągnięty, jest nam zachętą, aby iść naprzód i wykonywać
nasz dział. Pan dokona Swego dzieła, a całym pytaniem jest czy my będziemy
mieli udział w tymże chwalebnym dziele, jako Jego członkowie i przedstawiciele.
"BĘDĘ KTÓRY BĘDĘ" - KTÓRY
JEST - JEHOWA
Jeżeli kiedykolwiek Mojżesz miał
zaufanie do swych braci, do ich gotowości uwierzenia w Boską obietnicę i
przyjęcia wybawienia z Egiptu, to zdaje się, że takowe stracił. Nawet, gdy Bóg
mówił mu o udaniu się misji, z jaką go posyłał, umysł Mojżesza zastanawiał się
nad tą próbą jaką podjął czterdzieści lat przedtem, więc rzekł: "Oto ja
pójdę do synów Izraelskich i rzekę im: Bóg ojców naszych posłał mię do was;
Jeźli mi rzeką: Które jest imię Jego? Cóż im powiem?" Lud Izraelski,
będący przez długi czas w społeczności z Egipcjanami, niezawodnie stracił wiele
ze swej wiary w jednego Boga ich ojców. Pogańscy ich sąsiedzi i panowie Egipscy
uznawali wiele bogów i mieli znaczne powodzenie, przeto jest zupełnie
prawdopodobnym, że w czasie tym Izraelici doszli do pewnego zakłopotania,
którego boga mają oni uznać za swego i jakie powinno być jego imię. Mojżeszowe
zapytanie zdaje się wskazywać, że rozmyślał on coś w taki sposób. Bóg w
odpowiedzi Swej określił Swoje imię Jehowa; albowiem słowa "Będę który
będę" (a raczej, według poprawnego tłumaczenia, "Jam jest, którym
jest") znaczą to samo co Jehowa - samo egzystujący, który zawsze
egzystował.
Wiedząc ze pytanie to wyrażało tylko
pewną część tego, o czym Mojżesz rozmyślał, Bóg następnie dowiódł Swemu słudze,
że imię Jego nie będzie tylko pustym brzmieniem w jego ustach, ale że On będzie
z nim i objawi moc, która uwydatni Jego wielkość, Jego dostojeństwo i Jego
zdolność do wybawienia Swego ludu. Korzystając z zwykłych rzeczy Bóg wspomniał
pasterską laskę, jaką Mojżesz miał w ręku i polecił mu rzucić takową na ziemię,
co gdy Mojżesz uczynił, laska zamieniła się natychmiast w węża. Wiara
Mojżeszowa była znowu poddana próbie; Bóg polecił mu ująć węża i ten zamienił
się z powrotem w laskę, jak było poprzednio. Zapewnienie, że on będzie mógł tym
jak i innymi znakami zademonstrować ludowi, że był posłanym przez Boga,
wzmocniło zaufanie Mojżesza ku Bogu i zrównoważyło jego brak ufności w samym
sobie. Podobnie powinno być z nami; nie powinniśmy ufać w sobie, ale jeżeli
idziemy mocni w Panu i w sile mocy Jego, ufni i uradowani, że On jest z nami,
to jesteśmy nie tylko bezpieczni sami, ale także znajdujemy się w odpowiednim
stanie gdzie Pan może nas używać coraz więcej w Jego służbie. "Kto się
uniża będzie wywyższony; a kto się wywyższa będzie poniżony", jest Boskim
sposobem postępowania.
Mojżesz oświadczył jeszcze, że Bóg
mógłby znaleźć kogoś zdolniejszego do opowiedzenia ludowi tej dobrej nowiny. On
rzekł: "Nie jestem ja mężem wymownym bom ciężkich ust i ciężkiego
języka", nie byłem nigdy oratorem, nie będę więc mógł argumentować z
Faraonem w tej sprawie. Znalazłszy się przed jego obliczem poczuje się tak
zawstydzony i nieudolny, że nawet jako Twój przedstawiciel obawiam się, że nie
będę w stanie przedstawić Twego poselstwa właściwie. W odpowiedzi na tę uwagę
Bóg zaznaczył, że da mu brata jego Aarona za usta. Tak wzmocniony i zachęcony,
ów najpokorniejszy mąż na ziemi, wyruszył ze swoją misją, aby spotkać się z
największym naówczas królem ziemskim Faraonem Menefta.
Niechaj tedy każdy z nas, drodzy
czytelnicy, wyciśnie na swoim sercu główną treść niniejszej lekcji, że jeżeli
Bóg będzie z nami i za nami to bez względu jak skromnymi i słabymi jesteśmy
sami, możemy być przez Niego wzmocnieni do zburzenia obronnych miejsc błędu i
do budowania Jego ludu w najświętszej wierze, oraz do uwalniania ich z niewoli
przesądów i błędów. Czyńmy tedy, w imieniu Pańskim, wszystko co ręce nasze
znajdą do czynienia, ale zawsze z tą myślą, że Panu służymy. Niechaj Jego
słowa: "Oto będę z tobą", będą nam siłą w każdym przedsięwzięciu
podejmowanym w Jego imieniu i w Jego sprawie.
Straż 1938
str. 70 - 73. W.T.
R-3989 a - 1907 r.