Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: R-4082 a,   z 1907 roku.
Zmień język na

Zwycięstwo Giedeona

Sędz. 7:13-23

"Choćby wojsko przeciwko mnie stanęło, nie ulęknie się serce moje." - Ps. 27:3.

Giedeon był jednym z wybranych przez Boga sędziów Izraelskich. On uwolnił Izraela z niewoli Madianitów, którzy najechali Palestynę i zabrali najżyźniejszą jej część, rabując kraj z wszystkiego. Wiadomo nam, że Bóg zawarł szczególne przymierze z narodem Izraelskim i na podstawie tego przymierza Bóg byłby obronił Izraela od wszelkich najeźćców, gdyby ten pozostał wiernym Jemu. Nie dziwi nas więc wcale, że znajdujemy opis wykazujący, iż naonczas Izraelici dali się pociągnąć do bałwochwalstwa, w jakim znajdowali się Kanaanici, zamieszkali w ich ziemi. Ojciec Giedeona był naczelnikiem swego plemienia i zamieszkałej przezeń dzielnicy. W pośród swego pola, na pewnym poświęconym pagórku, on zbudował posąg Baala. Pomimo takiego bałwochwalstwa w domu, Giedeon jednak widocznie miał pewną znajomość o prawdziwym Bogu i o licznych wybawieniach, jakie Bóg sprawiał ludowi Swemu w przeszłości; przeto w swej rozmowie z posłanym do niego Aniołem, Giedeon nie tylko, że okazał znajomość Boskiego postępowania z Izraelem w przeszłości, ale wyraził zdziwienie, że Bóg przestał opiekować się Swoim ludem. Zdaje się, iż on wcale nie pomyślał o tym, że ta niełaska Boża okazana w zwycięstwie Madianitów nad Izraelem była z powodu niewierności i bałwochwalstwa Izraelitów. Jest prawdopodobnym, że takie samo uczucie panowało pomiędzy całym narodem, że do pewnego stopnia uznawali Boga Jehowę, a jednocześnie czcili także Baala.

Boska łaska i opieka okazywana duchowemu Izraelowi jest w rzeczach duchowych, chroni go od duchowych nieprzyjaciół i zasila w duchowych trudnościach; a jednak jak mało jest tych w duchowym Izraelu, którzy znalazłszy się w duchowych trudnościach, zdają sobie sprawę z tego, że to może Boska opatrzność ma w tym coś do czynienia! Jak mało z nich docieka starannie, by poznać czy czasem pewne przeciwności, słabości, oziębłość, odchylanie się od Pana itp. nie zaszczepiły w ich sercu pewnego rodzaju bałwochwalstwa. Może nie bałwochwalstwa, które by Boga całkiem ignorowało, ale takiego, które myśląc przyjaźnie o Jego duchowych łaskach w przeszłości, dziwi się Jego obecnej niełasce, nie chcąc zrozumieć, iż niemożliwym jest służyć jednocześnie Bogu i mamonie, że nie można liczyć na Boską łaskę, bliską społeczność i opiekę, gdy w sercu swym hołduje się bogactwu, sławie, ludzkim instytucjom lub naukom, albo samemu sobie lub swej rodzinie.

Widocznie Bóg wiedział, że Izraelici byli w tym czasie gotowi do pokuty, że pod naciskiem różnych trudności, zadanych im przez ich nieprzyjaciół, zostali upokorzeni na tyle, że będą gotowi dopatrzyć się swych win i odwrócić się od bałwochwalstwa ku Bogu. Bóg chciał użyć pewne narzędzie do wykonania Swego zamysłu i zamiast użyć istotę wyższej rangi - Anioła - On użył, jak zwykle, człowieka, który nadawał się do takiej służby. Giedeon był naonczas prawdopodobnie w średnim wieku; albowiem miał już syna w wieku około piętnaście lat. Jak to opis podaje, Giedeon był przystojnym mężczyzną, urodnym i silnej budowy.

Prawdziwym jest przysłowie: "Ten jest pięknym, kto się pięknie prowadzi"; prawdą jest także, iż niektórzy piękni na wejrzeniu, życiem swoim nie dorównują tej zewnętrznej piękności; mimo to jednak pewnym jest, że dla tych, co umieją czytać charakter człowieka, jego budowa i twarz, jeśli nie jest zeszpecona jakim wypadkiem, odzwierciedla jego charakter i wychowanie. W osobach szlachetnych, mężnych, wspaniałomyślnych i rozumnych już z natury, czyli z urodzenia, przymioty te uwidoczniają się w ich kształcie i obliczu. Jednakowoż Bóg nie zawsze używa za Swych sług ludzi najzacniejszych i najpiękniejszych. Bardzo często bywa, że z taką godnością człowieka idzie w parze duch pychy i zarozumiałości, który taką osobę czyni nieodpowiednią do służby Bożej w obecnym czasie, kiedy to pokora i posłuszeństwo Bogu są najbardziej potrzebne. Apostoł zauważył to, więc też powiedział, że nie wiele mądrych, nie wiele zacnych, nie wiele uczonych wybrał Bóg, lecz słabych i bezecnych - ale bogatych w wierze; aby byli dziedzicami królestwa (1Kor.1:26). Jak łaskawym jest to zarządzenie, które otwiera drogę najwyższych łask Bożych dla najpokorniejszych, którzy, usłyszawszy głos Pański odpowiadają nań z pokorą i gorliwością. Niechaj tedy ci bezecni, którzy skosztowali jak dobrotliwym jest Pan, mają tę zupełną ufność, że pomimo ich wrodzonej bezecności, łaska Boża zdoła dokonać w nich takiej przemiany charakteru, że będą mogli stać się, przynajmniej w ich sercu, obrazem miłego Syna Bożego i tym sposobem przygotować się do zupełnej "przemiany" w pierwszym zmartwychwstaniu.

Jak mała armia Giedeona może być uważana za figurę, czyli ilustrację zwycięzców Wieku Ewangelii, czyli Kościół, Maluczkie Stadko, tak Giedeon sam może trafnie przedstawiać Wodza naszego zbawienia, którego wzoru mamy naśladować i którego charakter ma się odzwierciedlać we wszystkich Jego naśladowcach. O Giedeonie jest powiedziane, że na wejrzeniu tył jako syn królewski, to znaczy, że w swych kształtach, budowie, wyrazie twarzy itd. posiadał tak majestatyczną zacność i powagę, iż to czyniło go najzacniejszym z całego otoczenia. Podobnie Pan nasz Jezus Chrystus jest Synem Królewskim, więc i wszyscy, których On przyjmuje do Swej małej gromadki, mają stać się podobni Jemu, pod działaniem mocy Bożej, która sprawuje w nich "chcenie i skuteczne wykonanie Jego upodobania"; działając w nich przez poznanie prawdy - poznanie wielkich i kosztownych obietnic Boskiego Słowa. Bez względu, czym oni są z natury, Boskim zamysłem jest, że oni ewentualnie staną się takimi jak ich Pan i Wódz i ujrzą Go tak, jakim jest i staną się uczestnikami Jego chwały, czci i nieśmiertelności.

Po otrzymaniu Boskiego wezwania, aby stał się oswobodzicielem swego ludu, Giedeon został poddany próbie. Miał on pościnać drzewa stanowiące lasek poświęcony Baalowi, zburzyć posąg samego Baala i ofiarować ofiarę Panu na pewnej skale, a na spalenie tej ofiary miał użyć drzew z tego lasku i posąg Baala jako opał. Giedeon natychmiast zabrał się do wykonania tego polecenia Pańskiego. Nie czekał na pozwolenie swego ojca, a tym mniej ludu okolicznego, wiedząc niezawodnie, że tak jego ojciec jak i okoliczni mieszkańcy byliby bardzo oburzeni na taki czyn. Upewniwszy się, że polecenie to było od Boga, Giedeon natychmiast zabrał się do zburzenia lasku i posągu bałwochwalstwa i do złożenia ofiary Panu. Dzieła tego dokonał w nocy, wiedząc, że gdyby to chciał uczynić podczas dnia, lud okoliczny przeszkodziłby mu. Pobratyńcy Giedeona domagali się jego śmierci, apelując z tym do jego ojca, który widocznie był ich naczelnikiem; lecz mądrą decyzją jego ojca było, że jeżeli Baal sam nie mógł się obronić przed Giedeonem, to dla nich nie było warto sprawą Baala więcej się zajmować.

W taki to sposób Bóg ochronił tego, którego obrał za Swego sługę i wywiódł go tym więcej na publiczną widownię w oczach jego ludu, tak, że gdy później Giedeon wezwał ochotników z różnych części ziemi Izraelskiej, przeszło trzydzieści tysięcy mężów stawiło się pod jego sztandar. Lecz Bóg powiedział Giedeonowi, że było ich za dużo i że nie wszyscy byli takimi, jakimi być powinni. Z ludzkiego punktu zapatrywania, ta trzydzieści dwu tysięczna armia Izraelska nie miała żadnej szansy do pokonania sto trzydzieści i pięć tysięcznej armii nieprzyjacielskiej (Sędz.8:10); lecz z punktu zapatrywania wiary w Boga, który powołał ich do tej służby, zwycięstwo było pewne, choć nikt nie wiedział, w jaki sposób ono miało być osiągnięte.

Bóg miał na myśli bardzo chwalebne zwycięstwo, lecz ono miało być uskutecznione jedynie Jego potęgą. Chwała ludzkich narzędzi, którym dany miał być przywilej uczestniczenia w tym, nie miała wynikać z ich wprawy i siły w boju, ale z ich wiary w Boga i z gorliwego posłuszeństwa Jego rozporządzeniom, jako dowód ich silnej ufności Bogu. 

Następnie Bóg polecił Giedeonowi wypróbować swych ludzi. Ochotnicy jego mieli sposobność zobaczyć wielką armię nieprzyjacielską, składającą się z wyćwiczonych żołnierzy, przyzwyczajonych do prowadzenia wojny, gdy zaś oni przyzwyczajeni byli do życia spokojnego i rolnictwa. Przeto pierwszą próbą wiary było rozporządzenie, aby wszyscy bojaźliwi powrócili do domu. To zredukowało armię Giedeona do dziesięć tysięcy; jednakowoż wielu z tych zwolnionych, a może i wszyscy, mieli sposobność przyłączyć się do walki nieco później, gdy Madianici zostali wprowadzeni w zamieszanie i poczęli się cofać. Te dziesięć tysięcy odważnych mężów, którzy nie ulękli się w obliczu kilkakroć większej armii nieprzyjacielskiej, zapewne byli mężami pełnymi wiary w Boga i przynajmniej w pewnej mierze byli podobni Giedeonowi w ich odwadze i spoleganiu na Bogu; pomimo to jednak było ich jeszcze za dużo do uskutecznienia Boskiego celu. Następną próbą była próba gorliwości. Przywiedzeni do strumyka wszyscy, oprócz trzysta mężów, zatrzymali się i przyklękli, by napić się, co wymagało zluźnienia ich zbroi i odpięcia miecza. Pozostałych zaś trzystu nie zatrzymywali się w taki sposób, lecz w pośpiechu czerpali wodę ręką i pili z ręki. Ta gorliwość, rozbudzona silną wiarą w Boga, była właśnie tym elementem charakteru, za jakim Bóg szukał; więc z tych trzystu "szczególnych mężów", pełnych wiary i czynnej gorliwości, byli jedynymi, których Bóg zaszczycił przywilejem uczestniczenia w chwale wyzwolenia Izraela z możnej ręki ciemięzców.

Podobnie Bóg Jehowa zamierza dokonać zwycięstwa świata dla Chrystusa (Zach.14:3); a Chrystus, tak jak wówczas Giedeon, jest naznaczony od Boga, aby poprowadził "maluczkie Stadko" "powołanych, wybranych i wiernych" (Obj. 17:14) do zwycięstwa wielkich zastępów grzechu. Wybranie armii Giedeona było ilustracją i wskazywało jakimi metodami Bóg wybiera on "szczególny lud", który mieć będzie udział w chwale ostatecznego pokonania grzechu i jego wszystkich skażonych zastępów.

Od powoływanych przez Boga, wymaganą jest najprzód wiara w Niego, która prowadzi do usprawiedliwienia i uznania; następnie jest wezwanie do poświęcenia, z pełnym zrozumieniem wymagań i zrozumieniem mocy nieprzyjaciela; a Wódz nasz wymaga od przychodzących do Niego usprawiedliwionych, aby najprzód usiadłszy obliczyli koszt i upewnili się czy są gotowi poświęcić swoje wszystko i oddać się pod Jego kierownictwo. Znaczna większość, gdy pozna ile to ma kosztować, gdy zrozumie walkę, jaką naśladowcy Pana muszą staczać ze światem, ciałem i szatanem, skłonna jest powiedzieć: Wolimy nie rozpoczynać tej walki; jesteśmy lękliwi, bojaźliwi i nie mamy dosyć zaufania, w Giedeonie ani w jego Bogu. Boską wolą jest, aby tacy byli odłączeni od armii Pańskiej, choć może później otrzymają jeszcze pewien udział w walce ze złem.

Nie jest jeszcze dostatecznym mieć wiarę w Boga i w Wodza zbawienia naszego i poświęcić się Boskiej woli. Jeszcze jedna próba jest zastosowana do tych, co mają stanowić szczególniejszą klasę, tj. "maluczkie stadko". Jest to próba wody, która przedstawia prawdę. Bardzo ważnym pytaniem dla każdego poświęconego jest, w jaki sposób on poznawszy prawdę, przyjmuje ją i korzysta z niej. W figurze, którą tu rozbieramy, ci, których Bóg uznał za odpowiednich, by stanowili Giedeonową gromadkę, czerpali wodę swą dłonią, z której po trochu pili; coś na podobieństwo psa, który chłepce wodę językiem; ci drudzy zaś przyłożyli swe usta do wody i pili na podobieństwo konia. Ręka jest uzmysłowieniem energii, więc możemy rozumieć, że znaczeniem tego obrazu jest, iż największe uznanie u Boga zasługują tylko te osoby, które w rozróżnianiu i przyjmowaniu prawdy używają umysłowej energii. Tacy nie ugną się w kałuże ludzkiej służalczości, lecz zatrzymując swoją prostą postawę godną człowieka, będą przyjmować wodę prawdy i wznosić swą głowę ku górze, przyznając jej niebieskie pochodzenie, bez względu na źródło lub przewód, z jakiego ona wychodzi.

Gdy to przebieranie zostało dokonane, pozostali siedem tysięcy siedemset nie byli posłani do domów, lecz do Giedeonowego obozu, aby tam czekali na późniejszy udział w bitwie.

Ci, których Bóg miał użyć w szczególniejszy sposób, zostali zaopatrzeni w dziwne przybory: 1. trąby, 2. dzbany i 3. pochodnie w dzbanach, ukryte tym sposobem przed wzrokiem nieprzyjaciela. Tych trzystu zostało rozdzielonych na trzy oddziały i członkowie każdego oddziału rozproszyli się. Zbliżyli się do nieprzyjaciela i poniekąd otoczyli cały ich obóz. Gdy Giedeon zatrąbił, wszyscy, którzy usłyszeli jego trąbienie zaczęli również trąbić; gdy Giedeon rozbił swój dzban i podniósł palącą się pochodnię, drudzy uczynili to samo, trąbiąc w międzyczasie i wołając raz po raz: "Miecz Pański i Giedeonów!" Była to Pańska walka i wykonana według Pańskiego rozporządzenia. Madianici rozbudzeni ze swego snu mniemali, iż zostali otoczeni przez potężną armię, poczęli więc uciekać, zabijając się wzajemnie z powodu wielkiego przestraszenia i zamieszania. Giedeon, domyślając się którymi drogami armia Madiańska będzie się cofać pośpieszył w tym kierunku ze swymi dziesięcioma tysiącami i dokonał zupełnej porażki. Tak samo inni z ludu, usłyszawszy o tym, co się stało, pospieszyli za uciekającą armią Madiańską i rozbili ją zupełnie i wytracili znaczną jej część wraz z dowódcami.

Nasz Wódz i Pan udzielił także szczególnej instrukcji tym, których w szczególniejszy sposób użyje do walki z obecnym złem. Każdy z nich ma naśladować Wodza zbawienia naszego. Najprzód ma każdy zatrąbić w trąbę, co oznacza, iż ma ogłaszać prawdę, głosząc, że ten duchowy miecz prawdy jest mieczem Boga i Jego pomazanego Syna; następnie ma każdy rozbić swój dzban i pozwolić światłu świecić. Dzban przedstawia nasze gliniane naczynie, a stłuczenie dzbana, aby światło mogło świecić, przedstawia to, do czego zachęca Apostoł, gdy mówi: "Proszę was bracia, przez litości Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszą" (Rzym.12:1). Widzimy, w jaki sposób nasz Wódz rozbił Swoje ziemskie naczynie i jak wielkie światło z tego wytrysnęło. Naszą najprzedniejszą ambicją powinno być, aby naśladować Jego przykład, by iść Jego śladem, by wydawać nasze życie za braci, tak jak On wydał Swoje za nas. W międzyczasie mamy trwać w trąbieniu i w obwieszczaniu imienia Jehowy i naszego Wodza, oraz władać duchowym mieczem prawdy. Ostatecznym wynikiem będzie zwycięstwo; nieprzyjaciele Pana będą pokonani.

Oprócz małego stadka wielu innych będzie miało udział w wielkim dziele niszczenia złego, lecz tylko maluczkie stadko będzie uczestniczyć w szczególniejszym dziele jako specjalne narzędzie Boże. Teraz jeszcze jest czas zaciągnięcia się do szeregów tego Wodza; teraz jest sposobność przejścia wymaganych prób i okazania zupełności wiary i zaufania w Boga, że On jest zdolnym dać nam zwycięstwo. Teraz jest czas zrozumienia woli naszego Wodza i naśladowania Jego przykładu w wydawaniu swojego życia dla braci, by tym sposobem być świętą i przyjemną ofiarą Bogu i pełnić naszą rozumną służbę. Teraz jest czas ogłaszania i publicznego wyznawania naszej ufności w Tym, który nas powołał, obdarzył Swoim światłem i przyjął do Swego małego stadka; a niezadługo nadejdzie czas ucieczki nieprzyjaciela. Przeto bądźmy wiernymi w naszych próbach i sposobnościach, abyśmy mogli być uznani za godnych uczestniczenia w służbie i w chwale, jaka ma nastąpić.

Straż 1931 str. 166 - 168.   W.T. R-4082 a - 1907 r.

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016