<< Wstecz |
Wybrano: R-3733 b, z 1906 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Szczęśliwość niebiańska wyższa od ziemskiej
LEKCJA Z EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA (Mat. 5:1-16)
Złoty tekst: "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni
Boga oglądają" - w. 8.
Szczęście jest to radosne uczucie,
jakie ludzie odczuwają od czasu do czasu, lecz szczęśliwość niebiańska jest to
trwała radość i przyjemność wewnętrzna, która jest wynikiem charakteru
nastrojonego w harmonii z Boskim. Ludzie tego świata mogą chwilami być
szczęśliwymi, a w innych chwilach zniechęconymi, zmartwionymi, zakłopotanymi,
lecz ci, co są naśladowcami Pana i którzy jako uczniowie w szkole Chrystusowej
są uczeni przez Niego, posiadają w swych sercach pewien pokój, który przewyższa
wszelkie wyrozumienie i ten przynosi im ulgę i odpocznienie nawet w
najprzeciwniejszych warunkach zewnętrznych. Lekcja, którą mamy przed sobą, opisuje
nam, jakie warunki serca są potrzebne do osiągnięcia tego pokoju Bożego. W
miarę, jak umysłem dochodzić będziemy do prawdziwego pojęcia tej sprawy i
następnie będziemy się starać, aby ideał ten osiągnąć, w takiej mierze wzmagać
się będzie szczęśliwość niebiańska, nazwana w naszej lekcji
"błogosławieństwem", która zagości w naszych sercach, aby tam rządzić
i trzymać nas w miłości Bożej.
Nasz Pan i Jego uczniowie znajdowali
się na wzniesionym stoku góry, a rzesze ludu przychodziły, aby słuchać
poselstwa Onego Wielkiego Nauczyciela względem tak długo oczekiwanego
Królestwa, o którym On oświadczył, że "przybliżyło się". Jego cuda
potwierdzały Jego Boski autorytet, jako Nauczyciela, co tym bardziej pociągało
ludzi do Tego, "który mówił tak, jak żaden z ludzi nie mówił" (Jan
7:46). Widząc zebrane rzesze, Jezus wstąpił na górę, na miejsce nieco
podwyższone, gdzie mógł być przez wszystkich lepiej widziany i słyszany. Według
ówczesnego zwyczaju usiadł, gdy zaczął swoją mowę i słuchacze także usiedli.
"wczesne obyczaje sprzyjały temu - luźne szaty, łatwe do zdjęcia sandały i
ludzie zwykli byli siadać na ziemi z podwiniętymi pod siebie nogami, na modę
krawców.
Nauka kierowana była głównie do
tych, co byli najbliżej Pana, czyli do uczniów, gdy zaś rzesze z
zainteresowaniem czekały na takie części przemówienia, które by ich specjalnie
oświeciły. Niezawodnie dziwnym zdawało się dla słuchaczy, dlaczego Pan nie
mówił im więcej o samym królestwie, kiedy i w jaki sposób będzie ustanowione
itd.. Pan jednak wiedział, że On musiał najpierw cierpieć i ponieść śmierć na
odkupienia świata, zanim to królestwo mogłoby przyjść oraz wola Boża mogła być
czyniona na ziemi tak, jak jest w niebie. Wiedział także, że najpierwszym
dziełem przygotowawczym ku ustanowieniu tego królestwa będzie wybranie klasy
Kościoła, czyli tych, którzy mają stanowić Jego Oblubienicę i współdziedziców w
tymże królestwie. Przeto kazania Jego były tek kierowane, aby podzieliły
słuchaczy na dwie klasy. Niektórzy mieli doznać zawodu, ponieważ zainteresowali
się więcej chwałą i dostojeństwami, jakich spodziewali się dostąpić w tym
królestwie, aniżeli stanem serca niezbędnym do odziedziczenia tego królestwa.
Tacy niezawodnie poszli swoją drogą, mówiąc, że Jezus może być wielkim
Nauczycielem dla takich, co lubią tego rodzaju filozofię, lecz dla nich była to
sucha, niezadowalająca potrawa. Inni, chociaż też zawiedzeni co do charakteru
nauki, znaleźli jednak w niej coś, co zadowalało ich pragnienie lepiej aniżeli
cokolwiek innego - znaleźli w niej przymioty pożywne, pocieszające i budujące.
To samo jest prawdą i dziś: niektórzy słuchają poselstwa o onej wielkiej
radości i interesują się tylko częściami, które stosują się do restytucji.
Radzi są słyszeć, że w Boskim planie nie ma żadnych mąk, ale raczej, że przyjdą
czasy ochłody dla całego świata, czasy naprawienia wszystkich rzeczy,
przepowiedziane przez usta wszystkich proroków od wieków (Dzieje Ap. 3:19-21).
Lecz oprócz tego, wszelkie dyskusje o poświęceniu się Panu i o warunkach
uczniostwa, wszelkie opisy cech i warunków, które by ich przygotowały do
królestwa, są dla takich nużące i niesmaczne. W taki to sposób Prawda zawsze
dzieliła i dzieli.
UBODZY W DUCHU
Poselstwo Tego wielkiego Nauczyciela
różniło się od wszystkich innych i wywierało szczególniejszy wpływ na pokornych
i uniżonych. Gdyby inni mówili: Błogosławieni bogaci i uczeni, przedniejsi i
rządcy, On wielki Nauczyciel przedstawiał sprawę na odwrót mówiąc:
"Błogosławieni ubodzy w duchu" - błogosławieni ci, co nie są zarozumiali,
co nie myślą o sobie za wysoko, co rozumieją swoją małość i niedoskonałość.
Zdumiewające, jak tacy są błogosławieni? Przecież świat mało myśli o takich,
którzy niewiele myślą o sobie. Przecież tacy mają mniej powodzenia na świecie.
Tak, to prawda, ale według słów Mistrza ich błogosławieństwo polega na tym, że
ich jest Królestwo Niebieskie, czyli że są tacy, z których wybrana będzie klasa
królestwa. Wyniosłość i ufność w samym sobie mogą zdobyć dla nie- których
wysokie i zaszczytne miejsca w życiu doczesnym, lecz u Pana cechy te nie mają
poważania, przeto ci, co są takiego ducha, będą tym mniej sposobni do prób i
warunków, jakie Bóg wysuwa w wybieraniu dziedziców królestwa i współdziedziców
z Chrystusem. Zaiste, jest to pewną łaską i błogosławieństwem czuć się małym w
swej własnej ocenie. To ochroni człowieka od wielu fałszywych kroków, jakie
łatwo podejmuje egoista. Ci, co starają się naśladować rady Wielkiego
Nauczyciela, którzy już z natury są ubogimi w duchu, pokornymi, skromnymi we
własnej ocenie, mają znaczne korzyści ponad tych, co są innymi pod tym
względem. Ci zaś, co z natury nie są pokornymi, powinni posłuchać instrukcji
Mistrza i uniżyć się pod mocną ręką Bożą, aby mogli być wywyższeni w czasie
słusznym (1 Piotra 5:6). Naśladowcy Pana powinni ustawicznie uczyć się pokory i
najbardziej wystrzegać się pychy, zarozumiałości itp.. Powinni wiedzieć, że Bóg
pysznym się sprzeciwia, a łaską swoją darzy pokornych, ubogich w duchu i to do
takiego stopnia, że tylko pokorni będą mieć dział z Panem w królestwie (1
Piotra 5:5; Jak. 4:6).
SMĘTNI BŁOGOSŁAWIENI I POCIESZENI
Znowu zdaje się być dziwnym i
przeciwnym od zwykłego zdania, gdy się czyta: "Błogosławieni, którzy się
smęcą". Ogólnym mniemaniem jest, że ci, co się smęcą są najbardziej godni
politowania. Jaka zasada mieści się poza tym zapewnieniem Pana, że ze smutkiem
złączone jest jakieś błogosławieństwo? Musimy zaznaczyć, że nie można sobie
wyobrazić, aby smutek panował w niebie - musimy wnosić, że tam jest radość i
szczęśliwość niebiańska. Przeto błogosławieństwo smutku musi w jakiś sposób
łączyć się z naszym obecnym, niedoskonałym, grzesznym stanem i otoczeniem. Na
świecie znajduje się grzech i śmierć, zapłata za grzech, wypłacona jest całej
ludzkiej rodzinie, wnosząc do każdego domu mniejsze lub większe zawody, smutki
i utrapienia. Gdzie takowe są właściwie zrozumiane, tam na pewno jest smutek.
Świat jest chorym i umierającym, dwadzieścia tysięcy milionów jest już
umarłych, a szesnaście set milionów stopniowo zamiera w smutku, cierpieniu i
rozczarowaniu - radować się z tego mógłby tylko chory na umyśle. Ci, co mogą
weselić się w takich warunkach, dają dowody bardzo złego stanu serca i umysłu i
potrzeba im będzie bardzo surowych ćwiczeń, jakie właśnie będą zastosowane do
większości ludzi w Tysiącleciu, aby doprowadzić ich do właściwego rozsądku.
Natomiast ci, którzy smucą się, ponieważ rozumieją swoje niedoskonałości, swój
upadły stan i którzy do pewnego stopnia zasmuceni są z sympatii z biednym,
wzdychającym stworzeniem, ci znajdują się w lepszym i zdrowszym stanie umysłu,
oni będą więcej godnymi do przyjęcia niebieskiego poselstwa, głoszącego o
chwalebnym błogosławieństwie, jakie ma spłynąć przez odkupienie w Jezusie
Chrystusie i przez Jego królestwo, które jako wchodzące słońce sprawiedliwości
sprowadzi zdrowie, życie i szczęście wszystkim rodzajom ziemi. Błogosławieni są
ci, którzy teraz smucą się ponieważ oni znajdują się w stanie korzystniejszym
do usłyszenia głosu Tego, który mówi z nieba, ogłaszając pokój przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa. Oni będą pocieszeni. Na pocieszenie to nie będą
musieli czekać aż do onego czasu, gdy nowa dyspensacja Chrystusowego Królestwa
zostanie w zupełności ustanowiona, sprowadzając błogosławieństwa restytucji,
nie, ich pociecha rozpocznie się zaraz, albowiem ich smutek czyni ich umysły
gotowymi do przyjęcia Boskiej łaski. Przeto takim Bóg podaje do wiadomości
niektóre bogactwa swej łaski i dobrotliwości w Chrystusie Jezusie. Tacy mają
więc najlepszą sposobność osiągnięcia pokoju Bożego, który przewyższa wszelkie
wyrozumienie, a który spływa przez ducha św. w czasie obecnym, a także spłynie
w wieku przyszłym.
Smutek może być złączony z grzechem,
niedoskonałością. Jest właściwym, abyśmy zrozumieli nasz stan upadły i smucili
się z tego, lecz smutek ten może być wnet uleczony przez poznanie onej wielkiej
ofiary okupowej i przez przyjęcie zasługi tejże. Jest jeszcze inny smutek,
który wypływa nie z powodu grzechu, ale ze współczucia. Nasz Pan, który był
odłączony od grzeszników, posiadał tego ducha smutku. Ten to smutek wynikający
ze współczucia doprowadził Go do łez przy grobie Łazarza i z powodu tegoż to
smutku On został nazwany "mężem boleści i świadomym niemocy" (Izaj.
53:3).
W naszym niedoskonałym, upadłym
stanie, nawet gdy serca nasze zostały już poświęcone i napełnione Jego duchem,
nie jest nam możliwym tak głęboko sympatyzować z drugimi jak nasz Pan, lecz
mamy jednak rozwijać w sobie ducha sympatii, który jest częścią ducha miłości i
im więcej wzrastamy w łasce i w podobieństwie charakteru Syna Bożego, tym
więcej będziemy się smucić z niedoli drugich. Z drugiej jednak strony, im
więcej będziemy napełnieni duchem św., tym większy będzie nasz pokój i większa
nasza radość w Panu, ponieważ dozwolonym nam będzie dostrzegać coraz więcej
rozwijanie się wielkiego planu zbawienia, w którym ci wszyscy, co płaczą w
Syonie, będą pocieszeni. Zatem najbardziej zaawansowanymi chrześcijanami,
mającymi najgłębszą i najświętszą radość, są ci, którzy jednocześnie posiadają
najgłębszą sympatię wobec smutku i boleści. Któż nie zauważył tego, że jak nasz
Pan i Nauczyciel jest wzorem doskonałości, tak ci, co najbliżej Go naśladują,
są zwykle takimi, co przeszli wielkie doświadczenia w twardej szkole smutku i
boleści, w których sercach i charakterach wyryły się głęboko lekcje i cechy
duchowe. Obietnica pociechy nie zawiera w sobie myśli o ulżeniu, ale raczej o
wzmocnieniu i dodaniu siły. Innymi słowy, Pan nie mówi, iż zabierze od nas ów
zacny przymiot sympatii, który zdobyliśmy w szkole doświadczenia, ale
wszystkim, co stanowią Jego prawdziwych naśladowców, On mówi, że będą
pocieszeni, czyli że będą zasilani o tyle, iż to więcej niż zrównoważy ich
ducha smutku i przygnębienia. Zasilenie to Pan daje przez obietnice Słowa
Bożego, przez chwalebne nadzieje wystawione przed nami, a także przez żywe listy,
czyli przez współczłonków domu wiary. Zauważmy, jak apostoł myśl tę wywodzi w 2
Liście do Koryntian 1:4, gdzie kilka razy powtarza myśli o pocieszeniu jedni
drugich tąż pociechą, którą sami pocieszeni bywamy od Pana. O jak wielki
przywilej mamy. Nie tylko, że bywamy pocieszeni od Pana przez Jego Słowo, ale
jesteśmy też używani jako przewód pociechy, czyli zasiłku dla drugich w tym
okresie smutku, gdy to wszyscy mają w sobie mniejsze lub większe słabości i
ułomności, sprawiające smutek im samym i drugim. Błogosławieni są ci, co
doznawszy pocieszenia, sami zostaną przez Pana użyci do pocieszenia innych
członków Jego Ciała.
BŁOGOSŁAWIENI CISI
Ubodzy w duchu, czyli pokorni, nie
rozumiejący o sobie za wysoko, są także cichymi, łagodnymi. Dykcjonarz Century
określa cichość jako samokontrolę i łagodność, powolność do gniewu, cierpliwość
wobec krzywdy lub udręczenia. Webster określa cichość jako oddanie się pod
Boską wolę, cierpliwość i łagodność z pobudek moralnych i religijnych. Gdy
obserwujemy to, co dzieje się wokoło nas na świecie, i spostrzegamy, że co do
rzeczy ziemskich cichym wcale nie powodzi się lepiej niż innym, to słowa
naszego Pana zdawałyby się nam dziwne i nieprawdziwe, gdybyśmy nie rozumieli,
że On odnosił się do błogosławieństw poza doczesnym życiem. Zaiste milionerzy
ziemscy, którzy są właścicielami znacznej części ziemi i jej bogactw, dolin i
stoków, bardzo rzadko mogą być zaliczeni do cichych. Toteż spostrzegamy, że Pan
nie powiedział: Błogosławieni cisi, albowiem oni obejmują w dziedzictwie
ziemię, ale "oni odziedziczą (w przyszłości) ziemię".
Kiedy Panie? Odpowiedź: gdy
Królestwo Boże nastanie i wola Jego będzie czyniona w niebie i na ziemi - wtedy
cisi odziedziczą ziemię. Jeżeli więc spostrzegamy, że rubaszni, niesprawiedliwi
i wyniośli zagarniają obfitości ziemi w obecnym czasie, gdy widzimy, że z
powodu naszej cichości bywamy raczej spychani na miejsca podrzędne, to
wspomnijmy na słowa naszego Pana, że jest w tym szczególniejsze
błogosławieństwo i zamiast zniechęcać się, raczej rozwijamy w sobie ten
przymiot cichości coraz więcej i nie próbujmy go zamieniać na ducha arogancji i
wyniosłości, aby zdobyć ziemską sławę, wielkie imię i bogactwa. Starajmy się
raczej z ukontentowaniem rozwijać w sobie tego ducha, o jakim Pan zapewnia, że
go uzna i czekajmy na on czas, gdy tacy odziedziczą ziemię. Sprawdzamy, że
dziedzictwo to będzie w tym celu, aby dać ziemię rodzinie ludzkiej na warunkach
postanowionych w Tysiącleciu. Wtedy cisi z klasy restytucji odziedziczą ziemię,
oni będą przodującymi wszędzie, a ewentualnie wszyscy, którzy nie zechcą być
cichymi, będą wytraceni spomiędzy ludzi. Cisi naśladowcy Pana nawet w pewnej
mierze dostępują wypełnienia tej obietnicy, jak to oświadczył apostoł:
"Wszystkie rzeczy są wasze (...) boście wy Chrystusowi, a Chrystus
Boży" (1 Kor. 3:21-23). Tacy więcej rozkoszują się rzeczami na ziemi
niżeli inni, gdy inni zagarniają, ci rozkoszują się, jak to apostoł oświadczył:
"Bóg nam wszystkiego obficie ku używaniu daje" (1 Tym. 6:17). Wolni
od ducha zachłanności, możemy iść ulicą i bez łakomstwa obserwować obfitość
rzeczy znajdujących się w oknach wystawowych, nie dbając wcale o to, aby te
różne dzieła sztuki i piękna znajdowały się pod naszą szczególną pieczą i
kontrolą. Możemy napawać nimi nasze oczy bez troszczenia się o nie, podczas gdy
wszystkie nasze talenty poświęcone są Panu i Jego służbie i gdy mamy do
czynienia ważniejsze rzeczy aniżeli troszczenie się o ziemskie świecidełka
zwane dziełami sztuki.
BŁOGOSŁAWIENI ŁAKNĄCY I PRAGNĄCY
Nasz Pan porusza tu dwa najsilniejsze
wpływy znane pomiędzy ludźmi. Do czego nie zostalibyśmy pobudzeni przez głód i
pragnienie? Podobnie w niektórych osobach znajduje się serdeczny głód i
pragnienie tego, co jest sprawiedliwe i prawdziwe. Jest widocznym, że większość
ludzi nie posiada tego łaknienia duszy, cielesne pokarmy i cielesne napoje są
ich specjalną atrakcją. Lecz nie wszyscy są takimi i szczególniejsze
błogosławieństwo jest dla tych, co posiadają ten głód duchowy, o jakim nasz Pan
mówił, "oni będą nasyceni", będą zadowoleni, w obietnicy tej nie ma
nic o cudownym nasyceniu, czyli zadowoleniu; myślą łączącą się z tą ilustracją
raczej zaś jest łaknąć i pragnąć. Oni będą wykorzystywać swój czas, znajomość i
sposobność na szukanie chleba żywota wiecznego, który nasyca i wody żywota, która
prawdziwie orzeźwia oraz że błogosławieństwo będzie w proporcji do tego, jak te
rzeczy są szukane, są też znajdowane i używane. Pan gwarantuje błogosławieństwo
tym wszystkim, którzy znajdują się w odpowiedniej postawie umysłu do szukania i
używania duchowych orzeźwień, jakie On przysposabia. Sprawiedliwość tu
wspomniana stosuje się do słuszności w każdej sprawie, czyli do prawdy. Bóg
jest Oną wielką zasadą sprawiedliwości i On przekazuje ją przez swoje Słowo,
przez wielkie i kosztowne obietnice dostarczone nam przez Jezusa i Jego
apostołów. Większość ludzi tego świata, troskliwa o pokarm, który ginie, mało
dba o Prawdę i mało jej otrzymuje, ci nieliczni zaś, którzy łakną i pragną,
bywają nią nasyceni, orzeźwieni i poświęceni i w taki sposób są oni przygotowani
w słowie, uczynku i w myśli do jeszcze większych błogosławieństw w czasie
słusznym - do uczestniczenia z Odkupicielem w królestwie i w Jego dziele
błogosławienia i podnoszenia ludzkości.
BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI
Miłosierdzie jest spokrewnione z miłością
i w proporcji, jak w czyimś sercu miłość została zatarta upadkiem, będzie tam
brak miłosierdzia. Naturalnie nie zawsze możemy sądzić z pozorów zewnętrznych,
ponieważ są pewne zewnętrzne formy i wyrażenia rzekomo świadczące o miłości,
której jednak nie ma w sercu. Podobnie może być niekiedy okazywane
miłosierdzie, które jednak nie jest rozbudowane duchem prawdziwego
miłosierdzia. Niekiedy może to być dostrzegane przez uznawanie tej zasady,
chociaż wcale się z nią nie zgadza. Prawdziwy chrześcijanin, znajdujący się w
szkole Chrystusowej, uczy się nie tylko o swoich niedoskonałościach i o
potrzebie Boskiego miłosierdzia dla siebie, lecz dostąpiwszy tegoż miłosierdzia
i wstąpiwszy do szkoły Chrystusowej, staje się to najważniejszą dla niego
lekcją, aby podobnym miłosierdziem darzyć innych. Sw. Jakub mówi, że
,,miłosierdzie chlubi się przeciwko sądowi" - przeciwko wykonaniu
sprawiedliwości (Jak. 2:13). Dziwnym to się zdaje, że ci, co najwięcej
miłosierdzia potrzebują dla siebie, zwykle najmniej mają miłosierdzia wobec
słabości drugich.
Natomiast ci, co najwięcej wzrastają
w duchu Pańskim, wzrastają też proporcjonalnie w usposobieniu miłosierdzia i
przebaczenia. Niektórzy z poświęconych mają w tym względzie więcej do
przezwyciężenia niż inni i z tego powodu mogą okazywać mniej rozwoju w
proporcji do ich zabiegów, lecz ta myśl powinna być zawsze w umyśle wszystkich,
że jest to bardzo niestosownym, aby ci, co sami potrzebują Boskiego
miłosierdzia dla siebie, byli aż zanadto ścisłymi w swoich wymaganiach sprawiedliwości
względem innych, nie chcąc okazać im miłosierdzia. Nie tylko to, ale na sprawę
tę Pan Jezus położył największy nacisk, gdy powiedział: "Jeżeli z serca
nie odpuścicie drugim upadków ich i Ojciec wasz Niebieski nie odpuści wam
upadków waszych". W ten sposób Pan uczy nas, że nasze miłosierdzie musi
być więcej niż formalne, więcej niż powierzchowne przebaczenie i pojednanie -
ono musi być z serca, szczere. Przeto w miarę, jak każdy z nas rozumie potrzebę
Boskiego miłosierdzia przez Jezusa, w takiej samej mierze bądźmy nader
miłosierni wobec drugich - szczególnie wobec wszystkich, którzy w jakimkolwiek
znaczeniu lub stopniu okazują pragnienie ku sprawiedliwości.
BŁOGOSŁAWIENI CZYSTEGO SERCA
Słowo "czyste" jest w
zupełności zrozumiałe - znaczy ono: bez fałszerstwa, szczerze, bez plam. Żaden
człowiek rodu ludzkiego nie znajduje się w takim stanie natury, czyli z
urodzenia. Przeciwnie, Pismo Św. mówi, że serce cielesnego człowieka jest nader
zdradliwe i przewrotne (Jer. 17:9). Słowo "serce", tak w tym tekście,
jak i w ogólnej rozmowie, uważane jest nie jako nazwa jednego z organów
cielesnego systemu, ale jako określenie umysłu, woli i intencji osoby. Tak jak
pierwotnie stworzonym człowiek był wyobrażeniem Bożym, był więc czystego serca,
szczerym, uczciwym, prawdziwym, o doskonałych intencjach, lecz z powodu
nieposłuszeństwa grzech i samolubstwo rozwinęły się w ludzkim sercu i woli, a
owe pierwotne wyobrażenie Boże zostało tam w znacznej mierze zatarte. Toteż o
tych, co stają się ludem Bożym, powiedziane jest, że mają nowe serca, nową
wolę, nowe ambicje i nowe pragnienie. Gdzie odwrócenie się od grzechu do
sprawiedliwości jest zupełne, tam prawdziwie może być powiedziane: "stare
rzeczy przeminęły, oto się wszystkie nowymi stały" (2 Kor. 5:17).
Na dokonanie tak radykalnej zmiany
woli i intencji potrzeba potężnego wpływu. Może to być bojaźń lub też może być
miłość, lecz Pismo Św. zapewnia, że wyniki bojaźni są niedoskonałe i że tylko
miłość jest w stanie wytworzyć trwały, doskonały i przyjemny stan. Bojaźń może
mieć coś do czynienia z rozpoczęciem owej przemiany serca, lecz ona nie może
doprowadzić tego dzieła do uzupełnienia, ponieważ jak to Biblia oświadcza:
"Bojaźń ma udręczenie" i pokój Boży nie może rządzić w sercu, które
poddane jest takiemu utrapieniu. (1 Jana 4:18). Stąd Pismo Św. wystawia przed
nami nawrócenie serca, które wynika ze znajomości i miłości Boga.
"Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca twego"; mamy
także zapewnienie, że "miłość doskonała precz wyrzuca bojaźń" (Mar.
12:30; 1 Jana 4:18).
Słowa naszego Pana wskazują, że
istnieją różne stopnie nieczystości serca, i tak też to znajdujemy. Znajdują
się tacy, których serca są prawdziwie czarne, diabelskie, u innych są one
szare, jakoby pstre. Lecz Pan wyszczególnia tylko jeden rodzaj serca, które
byłoby przyjemne Ojcu, a jest nim czyste serce. Wszyscyśmy świadkami, że trudno
byłoby poświadczyć czystość serca, intencji, motywów i pragnień u wielu naszych
przyjaciół i sąsiadów w chrześcijaństwie oraz że o ile to nam wiadomo, w
świecie pogańskim jest takich jeszcze mniej. A jednak myślą naszego tekstu
jest, że tylko ci, co osiągną czystość serca, mogą mieć nadzieję oglądać Boga i
otrzymać dowód Jego miłości.
Ażeby jednak ktoś nie został
zniechęcony mniemaniem, że czystość serca oznacza zupełną doskonałość w myśli,
w słowie i w uczynku, spieszymy, aby myśl taką sprostować i wykazać, że
intencja nie zawsze jest poparta słowami lub czynem. Mieć wolę sprawiedliwą i
doskonałą, być czystym w sercu, jest możliwym, a nawet koniecznym u tych, co chcą
mieć Boskie uzanie, lecz aby dokonać wszystkiego, co serce pragnie, jest
niekiedy ponad możliwość najgorliwszych naśladowców Pana. Nowa wola, nowe serce
musi działać i mówić przez to stare ciało, którego uczucia są zawsze przeciwne
i muszą być zwalczane. Toteż dokąd znajdujemy się w ciele, dokąd zmuszeni
jesteśmy rozumować i działać przez ten niedoskonały przewód, jakim jest nasze
ciało, dotąd potrzeba nam zasługi Chrystusowej, aby ustawicznie przykrywała
zmazy tegoż ciała, aby w ten sposób nowa wola, nowe serce, a nie ciało, mogło
być sądzone przez Pana i próbowane co do godności lub nie-godności wieczystego
żywota i błogosławieństw, jakie obiecał. Jak błogą jest więc ta myśl, że możemy
osiągnąć czystość intencji, miłości itd. do całej ludzkości, jak i do Pana, i
że w ten sposób Bóg przyjmie nas w Onym Umiłowanym, nie poczytując nam
mimowolnych słabości i zmaz, które spostrzegamy sami, a inni spostrzegają je
może jeszcze więcej. Jak błogą jest ta myśl, że tacy oglądają Boga, że mają
najjaśniejszy pogląd o Boskim charakterze i planie już teraz, a ujrzą Go po
przemianie w zmartwychwstaniu, gdy przebudzą się przypodobani swemu
Odkupicielowi.
BŁOGOSŁAWIENI POKÓJ CZYNIĄCY
Nigdy nie było takich czasów, w
których to oświadczenie naszego Pana zasługiwałoby na większą uwagę, jak
obecnie. Żyjemy w czasach, gdy zazdrość i spory przejawiają się na każdym kroku
w polityce, w interesach, w domach i w rodzinach, w nominalnych kościołach i
pomiędzy poświęconymi członkami prawdziwego Kościoła. Skłonność do sporów jest
niezawodnie nieco stowarzyszona z trudnymi czasami, w jakich żyjemy, lecz z
tego powodu ci, co są prawdziwymi członkami Ciała Chrystusowego, muszą tym
więcej pamiętać na napomnienia Pisma Św.: "Pokoju naśladujcie ze
wszystkimi" oraz "Pokój też zachowajcie między sobą" (Żyd.
12:14; 1 Tes. 5:13). Niektórzy z najlepszych ludzi na świecie posiadają silną
potrzebę wojowniczości, muszą więc tym więcej miłością to kontrolować, tak aby
nauczyli się zwalczać tylko te rzeczy, które są złe i szkodliwe, aby mogli myśleć
życzliwie, uprzejmie i dobrotliwie o wszystkich, co zajmują odmienny pogląd na
rzeczy, oraz gdy broniąc zawsze silnie zasady, aby mogli zauważyć, że w ich
argumentach, sporach itd. rzadko kiedy rozchodzi się o zasadę.
Każdy z poświęconych powinien
codziennie uczyć się rozwijać w sobie owoce i łaski ducha św., pomiędzy którymi
przedniejszymi są: cierpliwość, wytrwałość, braterska uprzejmość i miłość. Gdy
te rzeczy będą w nas mieszkać obficie, to stawać się będziemy coraz
przyjemniejszymi Panu i sposobnymi pomagać drugim w tym samym kierunku, to jest
aby mogli być czynicielami pokoju, jeżeli wpierw w sercu będą miłośnikami
pokoju.
W większości rodzaju ludzkiego zdaje
się być wojownicza żyłka, która nie tylko, że czyni swego właściciela
niezgodnym i spornym, zirytowanym i irytującym dla drugich, lecz w dodatku wada
ta potrafi rozbudzać niepokój w drugich, podczas, gdy najpierwszą zasadą
przyzwoitości - pilnowanie swego interesu - jest i byłoby o wiele
korzystniejsze ku pokojowi. W miarę jak wierni coraz bardziej zrozumiewają
samolubstwo i swarliwość, jakie cały świat odziedziczył przez grzech i
degredację, gdy poznają, że takowe są przeciwne Pańskiemu duchowi cichości,
łagodności, cierpliwości i miłości, to powinni usilnie starać się, aby nie
tylko rozwijać pokój w swych sercach i życiu, ale także aby byli czynicielami
pokoju pomiędzy ludźmi.
"Błogosławieni pokój czyniący,
albowiem oni synami Bożymi nazwani będą." Zaiste miłośnicy i promotorzy
pokoju okazują, że w tym szczególe przynajmniej są posiadaczami ducha św. -
ducha Bożego. Starajmy się, abyśmy nie tylko zasługiwali na to miano
"synów Bożych" teraz, pomiędzy ludźmi, którzy widząc nasze dobre
uczynki i spokojne usposobienie chwaliliby Ojca naszego, który jest w niebie,
ale przez ustawiczne pielęgnowanie tego przymiotu miłości pod kierunkiem
wielkiego Odkupiciela starajmy zasłużyć sobie na zaszczyt stania się Synami
Bożymi na wyższym poziomie w królestwie.
BŁOGOSŁAWIENI PRZEŚLADOWANI
Nie wszyscy prześladowani są
błogosławieni, a tylko prześladowani dla sprawiedliwości. Wielu jest takich, co
sprowadzają na siebie prześladowania dla swej nieumiejętności lub z powodu
wtrącania się w cudze sprawy. Stosujmy się do napomnienia apostoła w tym
względzie i unikajmy prześladowań i cierpień za czynienie złego jakiegokolwiek
rodzaju, ale niech to będzie tak, jako napisano: "Jeśli kto cierpi jako
chrześcijanin, niech się nie wstydzi, owszem niech chwali Boga w tej
mierze" (1 Piotra 4:16). Dobrze też będzie, gdy w tej sprawie, jak i we
wszystkich innych, zachowamy ducha zdrowego umysłu. Są na przykład tacy, co
wyobrażają sobie, że są prześladowani, gdy w rzeczywistości traktowani są
dobrze, lecz są ofiarami swej własnej chorobliwej imaginacji. Wierni Pańscy
powinni być tak napełnieni duchem wdzięczności i oceny, że nie powinni być w
niebezpieczeństwie błądzenia w tej sprawie. Powinni tak szczodrobliwie myśleć o
motywach i intencjach swych przyjaciół i sąsiadów, że nie powinni być w
niebezpieczeństwie zrozumienia ich mylnie i mniemania, że są prześladowani
przez tych, którzy w rzeczywistości życzą im jak najlepiej. Tak jak miłość
doskonała precz wyrzuca bojaźń, podobnie odrzuca ona też i to błędne wrażenie
złych działań lub intencji ku nam. Serce życzliwe, pełne miłości dla drugich
woli raczej przypuszczać, że uchybienia są mimowolnymi przeoczeniami lub też
jakie inne dobre usprawiedliwienie czyni na postępowanie przyjaciół, a wrażeniu
prześladowania poddaje się dopiero wtedy, gdy intencja tegoż jest nieomylnie
objawiona. Nawet wtedy powinno się myśleć pobłażliwie o prześladowcy,
rozumiejąc jego udział w upadku i powinno się być gotowym modlić się za tymi,
co złorzeczą nam i prześladują nas. Błogosławieni ci, co w taki sposób trzymają
się sprawiedliwości i ducha miłości wobec swych nieprzyjaciół i prześladowców i
którzy przez to mogą być pewni, że prześladowani są dla swej wierności dla
Prawdy i sprawiedliwości, a nie za jakieś osobiste niedokładności i dziwactwa.
Błogosławieni są tacy, albowiem ich jest Królestwo Niebieskie. Bóg szuka
takich, którzy byliby tak wierni zasadom sprawiedliwości, że będą ich
przestrzegać wobec swych nieprzyjaciół, choćby mieli być przez nich za to
prześladowani. Jeżeli takich jest Królestwo Niebieskie, to z pewnością jest ich
tylko Małe Stadko. Starajmy się więc jak najusilniej, aby być w tym Małym
Stadku - żeby uczynić nasze powołanie i wybranie pewnym.
LŻENI DLA CHRYSTUSA
Wierni Pańscy nie mają lżyć lub
złorzeczyć jedni drugim ani komukolwiek pod żadnym warunkiem, ale mają
pamiętać, że są uczniami i naśladowcami Tego, któremu gdy złorzeczono, nie
odzłorzeczył. Jakiekolwiek zło mogą inni o nas mówić lub nam zarzucać, my
musimy pozostać wiernymi naszemu Nauczycielowi i nie oddawać złem za złe,
obelgą za obelgę lub oskarżeniem za oskarżenie; przeciwnie nie mamy mówić źle o
kimkolwiek i z upodobaniem mamy zauważyć i wspominać jakiekolwiek dobre
przymioty nawet w naszych nieprzyjaciołach.
Nasz Pan każe nam się spodziewać, że
ci, co będą Mu wierni, będą też uczestniczyć w Jego doświadczeniach w tym, że
inni będą mówić o nich źle. Mając to na pamięci nie powinniśmy się dziwić, gdy
różne fałszywe zarzuty i fałszywe posądzenia są czynione względem Jego
prawdziwych naśladowców i to w proporcji do ich gorliwości jako Jego sług i
naśladowców. Orzeczenie: "Mówić będą wszystko złe" jest dobrze zrozumiane,
gdy zaś dla mnie jest godne zauważenia. To nie znaczy, że ci, co biją pięścią,
bronią czy językiem lub którzy wypuszczają strzały gorzkich słów, będą mówić:
My to czynimy tobie dla Chrystusa i ponieważ ty jesteś Jego uczniem. Jeszcze
nigdy nie słyszeliśmy, aby ktoś był prześladowany w taki sposób, przeto Pan nie
mógł mieć coś podobnego-na myśli. To, co On niezawodnie miał na myśli to, że
Jego naśladowcy, podobnie jak On zacni, umiarkowani, posiadający ducha zdrowego
zmysłu, wierni szczerzy, cnotliwi itd. byliby z natury rzeczy wysoko cenieni
pomiędzy nauczonymi w Piśmie i faryzeuszami nominalnie dobrymi, gdyby nie ich
wierność Panu i Jego Słowu. Z powodu wierności dla Prawdy przeciwnej popularnym
błędom, z powodu wierności Pańskiemu Słowu oni są niepopularni i na
podobieństwo ich Mistrza są znienawidzeni przez tych przedniejszych w
kościelnictwie. Warunki te sprowadzają podwójną próbę.
1) One
próbują popleczników kościelnictwa pod względem złotej reguły i gdy ci mówią
wszystko złe, powodowani złością, nienawiścią i zazdrością, to wydają sąd sami
o sobie, potępiają samych siebie według Złotej Reguły, ponieważ dobrze wiedzą,
że oni nie chcieliby, aby drudzy tak mówili o nich.
2) Jest to
także próbą dla wiernych; czy będą gotowi znosić te prześladowania i przeciwności
ochotnie, jako część ich kosztu należenia do Pańskich uczniów. Jeżeli pod
naciskiem oni ugną się i za złorzeczenia zaczną odzłorzeczać, lżyć, szkalować,
to okażą się niegodni działu w królestwie. Z drugiej zaś strony, gdy przyjmują
tę lekcję i doświadczenia cierpliwie i wytrwale, to takowe rozwiną w nich coraz
wyraźniejsze podobieństwo charakteru ich Odkupiciela, przygotowując ich coraz
więcej do chwalebnego działu w królestwie. Z drugiej zaś strony, gdy przyjmują
tę lekcję i doświadczenia cierpliwie i wy trwale, to takowe rozwijają w nich
coraz wy- raźniejsze podobieństwo charakteru ich Odkupiciela, przygotowując ich
coraz więcej do chwalebnego działu w królestwie. Zapewnieniem naszego Pana
jest, że ci, co w taki sposób są próbowani i w próbie tej ostoją się, otrzymają
większą nagrodę w niebiesiech. Pan przypomina także, iż podobne prześladowania
od rzekomego ludu Bożego spadły na wszystkich świętych proroków, jacy żyli w
przeszłości.
SÓL ZIEMI
Orzeczenie: "Wy jesteście sól
ziemi" oraz "światłość świata" może być z całą słusznością
zastosowane do tych naśladowców Pana, którzy słuchają Jego nauk i rozwijają te
błogosławione stany, które On opisał poprzednio. Wszyscy tacy błogosławieni, w
proporcji, jak dochodzą do takich warunków, są prawdziwie solą ziemi i
światłością świata. Jak sól jest użyteczna w zapobieganiu rozkładowi, tak wpływ
tych, chociaż jest ich mało na świecie, jest zachowawczy, chroniący od
zepsucia. Patrząc wstecz na dzieje historii, spostrzegamy, że pewien dobry
wpływ rozchodził się z Przymierza Zakonu, jakie Bóg zawarł z Izraelem.
Gdy Żydzi mniej lub więcej rozeszli
się pomiędzy wszystkie narody ziemi, roznosili ze sobą jaśniejsze pojęcie o
Boskich zasadach, jakie były przedstawione w Zakonie, a gdziekolwiek te
dochodziły, wywierały wpływ zachowawczy i naprawiający pomiędzy ludźmi. Był to
jednak Jezus i Jego wyższe prawo miłości pokazane w Jego życiu, Jego apostołów
i naśladowców, co stało się prawdziwą solą ziemi w okresie takim, gdzie bez
soli nie wiadomo, co by nastąpiło. Jak światło lampy oświeca nie tylko to
miejsce, na którym znajduje się owa lampa, ale promienie światła rozchodzą się
na wszystkie strony, tak samo rozchodzi się wpływ z każdego prawdziwego
chrześcijanina. Dotyka nie tylko jego samego i jego domu, lecz do pewnego stopnia
rozszerza się też w danej okolicy. Podobnie rzecz się ma z solą. Bryła soli nie
tylko konserwuje to miejsce, którego dotyka, lecz wpływ tej soli rozchodzi się
na pewną przestrzeń w około i jest to wpływ konserwujący.
Przy pierwszym przyjściu naszego
Pana świat znajdował się w stanie takim, że prawdopodobnie przyspieszyłby swoją
degenerację i zgniliznę, lecz zapoczątkowanie Ciała Chrystusowego i korzystny
wpływ rozchodzący się z każdego członka tegoż Ciała przyczyniły się wielce do
powstrzymania demoralizujących skłonności onego czasu; światło, które świeciło
z Jezusa będącego światłością świata, a także z Jego naśladowców, wywierało
niewątpliwie wpływ dodatni na ówczesny ośrodek cywilizowanego świata. Wpływ ten
jest dotąd widoczny w tzw. chrześcijaństwie. A nawet teraz, gdy prawdziwie
poświęconych wierzących w Wielkiego Odkupiciela jest stanowczo mało, jednak
ogólny wpływ, czyli skłonność z nauk Zbawiciela rozchodzi się po całym
chrześcijaństwie. Bez tego korupcja i zupełny upadek niezawodnie nastąpiły już dawno.
Mimo to spostrzegamy, że wpływy korupcyjne są czynne we wszystkich kierunkach,
a im większy nasz horyzont i ogólniejsza nasza informacja, tym bardziej fakt
ten jest dostrzegany. Spodziewamy się, że niezadługo zwycięzcy członkowie Ciała
Chrystusowego będą przemienieni i uwielbieni, a gdy Ciało będzie uzupełnione po
drugiej stronie zasłony, nie będzie już żadnych członków z tej strony. Światła
odejdą, a ciemność zapanuje większa, niżeli była kiedykolwiek; sól zostanie
odjęta, a korupcja nastąpi szybko i wynikiem tego będzie czas uciśnienia,
jakiego nie było, odkąd narody poczęły być. W międzyczasie mamy dozwolić
światłom naszym świecić i w ten sposób uwielbiać naszego Ojca, bez względu, czy
ludzie chcą nas słuchać, czy nie; mamy wywierać nasz słony czyli zachowawczy
wpływ - wpływ sprawiedliwości i prawdy, chociaż wiemy, że nie jest to Boskim
zamysłem oświecić świat przez Kościół w jego obecnym poniżonym stanie. Sprawa
ta doświadczy nas i wypróbuje, czy będziemy godni, aby stać się członkami
uwielbionego Ciała Chrystusowego, które wkrótce zaświeci jako słońce w chwale
Ojca i oświeci cały świat w sposób taki, z jakim nasze małe lampy obecnie nie
mogą się wcale równać.
W.T. R- 3733 b – 1906 r.