<< Wstecz |
Wybrano: R-3864 b, z 1906 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Aby oczyścić synów Lewiego
"Któż będzie mógł znieść dzień przyjścia Jego? I kto się ostoi, gdy się On okaże? Bo On jest jako ogień roztapiający i jako mydło blacharzów; i będzie siedział roztapiając i wyczyszczając srebro i oczyści syny Lewiego i przepławi je, jako złoto i jako srebro i będą ofiarować Panu dar w sprawiedliwości." - Mal.3:2,3.
Błogosławieństwa doznaliśmy przez poznanie nauki Pisma Świętego odnośnie wielkiego ucisku, jaki ma przyjść na ludzkość, a szczególnie na nominalne Chrześcijaństwo. Pismo Święte wyraźnie mówi, że będzie czas uciśnienia, jakiego nie było odkąd narody poczęły być. Pan nasz przepowiedział, że przy zbliżaniu się tego ucisku, "ludzie drętwieć będą przed strachem i oczekiwaniem tych rzeczy, które przyjdą na wszystek świat" (Łuk.21:26). Możemy się radować, że ten dzień ucisku, przychodzący na świat, jako złodziej w nocy i jako sidło, nie przychodzi w taki sam sposób na nas, ale że wiarą możemy już widzieć niektóre jego szczegóły, oraz chwalebny wynik tegoż, to jest ustanowienie królestwa Bożego na ziemi. Obawiamy się jednak, że ten ucisk przychodzący na świat, którego mamy nadzieję, że jakimś sposobem będziemy "godni ujść", tak zapełnił umysłowy horyzont niektórych z ludu Bożego, że zasłonił przed ich wzrokiem inny ucisk, czyli próbę przeznaczoną dla Kościoła, którą musimy przejść, zanim dzień ucisku dla świata nadejdzie. O tej szczególniejszej próbie dla Kościoła, mówi nasz tekst.
KAPŁANI I LEWICI
Dom Lewiego, czyli pokolenie
kapłańskie, było figurą na dom wiary w Wieku Ewangelii. Jak kapłani stanowili
wyższy porządek, czyli wyższą klasę pomiędzy Lewitami, tak królewskie
kapłaństwo, poświęceni Bogu, święci Wieku Ewangelii, stanowią wyższą klasę
pomiędzy duchowymi Lewitami, czyli domownikami wiary. Przeto gdy Bóg przez
Proroka zapowiada próbę i oczyszczanie domu Lewiego, to zapowiedź ta obejmuje
wszystkich "domowników wiary", tak "maluczkie stadko" jak i
"wielkie grono". Zakończenie Wieku Ewangelii jest tym czasem, w
którym Pan miał dokonać przeglądu całego domu wiary, co też widzimy, że się
odbywa, że przegląd rozpoczął się od góry, od przedniejszych pomiędzy świętymi
i rozciąga się na każdego poświęconego. Dwie klasy, które mają być poddane
ognistej próbie Rafinatora są przedstawione przez złoto i srebro. Złoto
przedstawia tych, których wierność ku Bogu ujawnia się w ich miłości i gorliwym
wydawaniu swego życia dla Pana, dla prawdy i dla braci. Ci są tą złotą klasą,
która jako klasa Oblubienicy będzie współdziedziczką Króla królów i Pana panów
w Jego uniwersalnym państwie, ku błogosławieniu wszystkich rodzajów ziemi.
Drugą klasą, przedstawioną w naszym tekście jako srebro, będzie klasa mniej
droga w oczach Bożych, Wielkie Grono, o którym mówi Objawienie rozdz. 7,
nazwana także pannami, towarzyszkami, które wejdą za Oblubienicą na pałac
królewski - Ps.45:15,16.
Jeżeli słowa: "Kto się ostoi,
gdy się On okaże", budzą w sercu naszym pewną obawę, to z drugiej strony
bywamy pocieszeni, gdy wspomnimy, że choć przegląd będzie dokładny i surowy -
choć ogień próby wypali i w zupełności odłączy wszelki brud i tym sposobem
oczyści złoto i srebro - to jednak ten, który będzie tak przeglądał, próbował,
oczyszczał i rafinował, jest nasz Pan i Mistrz, który kupił nas krwią Swą
drogą, który zapewnił nas o Swej miłości i sympatii i obiecał, że nie dopuści,
abyśmy byli kuszeni nad możność naszą, ale z pokuszeniem da nam także możność
ucieczki i który zapewnił, że wszystkie rzeczy będą dopomagać ku dobremu tym,
co miłują Boga i według postanowienia Jego powołani są - 1Kor.10:13; Rzym.8:28.
PRÓBY NIESPODZIEWANE
Gdybyśmy najprzód wiedzieli, w jaki
sposób będziemy próbowani pod względem naszej wiary, miłości, przywiązania do
zasad i wierności ku Bogu, prawdzie i braciom, to przygotowalibyśmy się
odpowiednio na przyjęcie tych prób i tym sposobem próby doświadczające naszej
pokory, cierpliwości i miłości nie byłyby wcale ciężkie. Bóg jednak chce, aby
te przymioty były poddane surowej próbie, stąd potrzeba, aby doświadczenia
przychodziły ze strony najmniej spodziewanej. To czyni nasze próby
trudniejszymi i tym lepiej doświadcza istotnych uczuć naszego serca. Bóg chce
wykorzenić z nas wszelkiego rodzaju brud, jako to samowolę, osobistą ambicję,
pychę itp., a w to miejsce chce rozwinąć w nas wierność ku Niemu i ku zasadom
sprawiedliwości, przedstawionym w Jego charakterze.
Spoglądając na chrześcijaństwo
słyszymy prorocze oświadczenie: "Padnie po boku twym tysiąc, a dziesięć
tysięcy po prawej stronie twojej" - po stronie Ciała Chrystusowego,
Kościoła (Ps.91:7). Widzimy, że to padanie jest w całej pełni, a jest nim
odpadanie od wiary w Chrystusa jako Odkupiciela i wpadanie do Ewolucji, Wyższej
Krytyki, Okultyzmu, Spirytyzmu itp. Lecz teraz chcemy się rozejrzeć po tych, co
są bliżej nas, po członkach jednego ciała, aby zobaczyć, którzy z nich będą
mogli wytrzymać próbę obecnych dni - "Któż się ostać może?" -
zapytuje Apostoł (Obj.6:17). "Kto się ostoi, gdy się On okaże", jest
pytaniem Proroka w naszym tekście. Myślą tego zdaje się być, że pogląd i
doświadczenia będą tak ciężkie, że dosięgną i wypróbują wszystkich wierzących.
Ponieważ Strażnica (i jej redaktor
brat Russell - dop.tłum.) ma z łaski Bożej bliższy dogląd nad pracą żniwiarską,
a przez pielgrzymów, kolporterów i przez korespondencje mamy bliższy kontakt z
gromadką ludu Pańskiego, przeto możemy, może lepiej od drugich zauważyć jak
ogień Onego wielkiego Rafinatora już zaczyna palić i doświadczać złota i
srebra. O! jak przykro jest widzieć, że niektórzy nie stoją odpowiednio, w tej
godzinie próby! My miłujemy wszystkich drogich w Panu, którzy znajdują się w
piecu ognistej próby i jesteśmy pewni, że Pan, On wielki Rafinator, miłuje ich
jeszcze więcej. Jeśli ci mają bóle i smutki, jeśli spostrzegamy w niektórych
skłonności do uchylania się i niewierności, u innych pożądanie sławy lub
stanowiska, chęć wywyższania się i skłonność do panowania nad dziedzictwem
Pańskim - i jeśli z tego powodu jesteśmy zasmuceni i zawiedzeni na niektórych,
to czyż możemy przypuszczać, że On wielki Rafinator jest na taki stan rzeczy
obojętny? Z pewnością, że nie! Napisane jest o Nim, że umiłował Swoje, którzy
byli na świecie, aż do końca umiłował je; a z dalszego opisu widzimy, że On nie
spieszył się z odcięciem od Swej społeczności, samolubnego, ambitnego i
zdradzieckiego Judasza. Im więcej w charakterze naszym zbliżamy się do
podobieństwa Jezusowego, tym więcej będziemy sympatyzować z tymi, co zbaczają z
drogi, którzy, jeśli się nie nawrócą, będą ostatecznie odsunięci od członkostwa
w ciele jak to nasz Pan wskazał - chociaż będą mogli być zachowani jako przez
ogień, jako członkowie Wielkiego Grona - 1Kor.3:15.
NAPOMINANIE Z MIŁOŚCIĄ I CIERPLIWOŚCIĄ
Niemożliwym jest dla nas pisać do
wszystkich będących w niebezpieczeństwie, dla dwóch powodów: (1) Czas nam nie
pozwala; mamy inne pilne obowiązki do wykonania, (2) Ci, co nie słuchają Słowa
Bożego, którzy nie chcą słuchać Jezusa, Apostołów, Mojżesza i Proroków, nie
można się spodziewać, aby tacy chcieli nas usłuchać. Przeto najwłaściwszą dla
nas rzeczą do uczynienia zdaje się być, podać od czasu do czasu kilka słów
napomnienia i przestrogi, jak to czynimy niniejszym, aby te, choć może okażą
się dla niektórych wonnością śmierci na śmierć, to jednak mamy nadzieję, że dla
innych będą wonnością żywota ku żywotowi.
Dziwnym może się to zdaje - a jednak
jest to w zupełnej zgodzie z tym, co działo się w przeszłości - że te ogniste
próby, te przesiewania znajdują prawie zawsze najwięcej brudu pomiędzy wodzami
trzody. Być może, że jest to tylko z powodu, że są oni bardziej wydatni;
możliwe, że i wielu innych, którzy nie są tak wydatnymi, także upadną,
"podniosą szkodę", a będą zachowani "jakoby przez ogień".
Sam tylko Bóg może czytać serca i rozeznać myśli i zamiary, a Jego wola jest,
aby teraz każdy członek domu Lewiego, domu wiary, był oczyszczony i wypalony;
przeto te ogniste próby przychodzą według Boskiego zrządzenia, aby dokonały
dzieła, jakie On zamierzył.
Wierzymy, że szósty tom Wykładów
Pisma Świętego, podobnie jak inne tomy całej serii wyszedł w słusznym czasie i
zdaje się, że Pan używa go w pewnym znaczeniu jako kowalskiego miecha do
rozniecania oczyszczającego ognia w obecnym czasie. W tym tomie, podobnie jak w
innych, staraliśmy się przedstawić nie swoje własne myśli, ale nauki Słowa Bożego
i to, w niektórych wypadkach, wzbudziło ducha złości i sprzeciwu, w sercach
pewnych wodzów, gdzie raczej powinna okazać się miłość z czystego serca
płynąca, oraz ocenienie tak chwalebnej wolności Kościoła. Nie uczyniliśmy nic
więcej, jak tylko nasz obowiązek, gdyśmy zwrócili uwagę braci na fakt, że
wodzowie nie są panami trzody, tudzież, że wódz, przybierający postawę pana,
naraża na niebezpieczeństwo swoje własne stanowisko w Chrystusie, a ponadto
wstrzymuje postęp trzody w tej wolności, którą uwolnił nas Chrystus. A ci z
trzody Pańskiej, którzy współdziałają z takimi ambitnymi wodzami, szkodzą im
samym, oraz poddają się nieupoważnionej służebności, szkodliwej tak dla nich,
jak i dla wszystkich, z którymi się łączą w badaniu Słowa Bożego.
"BŁĄDZIĆ
JEST RZECZĄ LUDZKĄ, PRZEBACZAĆ, BOSKĄ"
Przysłowie mówi: "Błądzić jest
rzeczą ludzką", a my wiemy, że choć spłodzeni z Ducha, my ten skarb nowej
natury mamy w naczyniu glinianym, więc także łatwo możemy zbłądzić. Rozumiejąc
to, nie powinniśmy odnosić się hardo i szorstko do takich wodzów, którzy
skłonni są przywłaszczać sobie naczelnictwo w Kościele Bożym, bez upoważnienia
Kościoła; lub, którzy skłonni są gwałcić prawa drugich, gdy na urząd starszych
obrani zostali. Mimo to jednak, zgromadzenie, choć uprzejmie i łagodnie, ale
stanowczo, powinno dać do zrozumienia takim wodzom, że ono ma kontrolę nad
swymi sprawami i powinno dopilnować, aby wodzowie liczyli się z głosem
zgromadzenia, jako z głosem poświęconych. Taka postawa zgromadzenia będzie
korzystna dla wszystkich; ona będzie trzymać wodzów w pokorze, przypominając
im, że oni są tylko członkami Kościoła, który jest ciałem Chrystusowym; oraz że
opatrzność Boska powierzyła im dział służby w Kościele, ponieważ zgromadzenie
uważało, że taką jest wola Pana i raczyło im tę służbę powierzyć. To powstrzyma
wodzów od nadymania się pychą i od wyrażania się o zgromadzeniu, że "to
mój lud", "mój Zbór", "moja klasa", "moje
dzieło" itp. To pomoże im do zrozumienia, że to jest "Pański
lud", "Pański Zbór" i "Pańskie dzieło", tudzież, że
jest to łaska i zaszczytem być jego sługą, a nie żadnym rządcą i
"bosem".
Taki sposób postępowania jest
korzystnym także i dla zgromadzenia, bo uczy je oceniać swoją odpowiedzialność
przed Panem i przypomina jemu, że w naznaczeniu wodzów, czyli przedstawicieli
zgromadzenia ono powinno kierować się Duchem Bożym i dobrem sprawy Bożej. Jeśli
przewodniczący uczyni coś złego, winę w tym ponosi także większość
zgromadzenia, a zrozumienie tej odpowiedzialności przez członków zgromadzenia,
wzmocni ich charakter, rozszerzy ich zdolności umysłowe i, na ogół biorąc,
przygotuje ich lepiej do dalszego pełnienia służby Bożej tak w życiu
teraźniejszym jak i w przyszłości. Ucho nasze powinno się czuć urażone, gdy
słyszymy, że starszy przemawiając do zgromadzenia, odnosi się do tegoż, jako do
drugiej osoby, wyrażając się na przykład w taki sposób: "Wy tego czynić
nie powinniście". Starsi, czyli upoważnieni nauczyciele w Zborze, powinni
rozumieć, że oni, przemawiając do zgromadzenia, nie przemawiają do odrębnej od
siebie klasy, jak to rzecz się ma w kościele nominalnym, gdzie kler uważany
jest za jedną klasę, a laicy za inną. W Kościele Bożym różność taka nie
istnieje, przeto o wiele lepszą formą wyrażania się byłoby, gdyby
przewodniczący przemawiając do zgromadzenia, włączał także samego siebie do
swoich napomnień, wyrażając się na przykład tak: "My tego czynić nie
powinniśmy" lub tp.
MIŁOŚĆ JEST WYPEŁNIENIEM ZAKONU
Gdyby duch miłości był należycie
rozwinięty w sercach naszych, to nie byłoby potrzeby rozprawiać na ten temat, z
jakiegokolwiek punktu widzenia, lecz myśmy tylko częściowo rozwinięci w owocach
Ducha; i stąd te trudności i ta potrzeba wzajemnego dopomagania sobie, aby ta
nasza społeczność, jako współczłonków tego jednego ciała, mogła być, na ile to
możliwe, pomocną dla wszystkich. A gdy w sercu naszym budzi się uczucie krytyki
odnośnie przewodniczącego i jego sposobu postępowania, dobrze by było, abyśmy
najpierw pomyśleli sobie: Być może, iż gdybym ja był na miejscu
przewodniczącego, nie mógłbym uczynić nic lepszego w kierunku podbijania swego
ciała w niewolę - w kierunku postępowania pokornie z Panem i z braćmi, oraz w
kierunku przyświecania doskonałą miłością, która nie szuka swoich rzeczy, nie
jest porywcza do gniewu, nie nadyma się i nie myśli złego - 1Kor.13:5.
Gdy zdajemy sobie sprawę z tego, że
ambicja była przyczyną upadku szatana, przyczyną nieposłuszeństwa Ewy, oraz
najgłówniejszą przyczyną potknięcia się najzacniejszych sług Bożych w
przeszłości, to ważna lekcja z tego nie powinna nas pominąć, bez względu, jakie
jest nasze stanowisko. To powinno pobudzić nas do sympatii dla starszych z
powodu większych prób i pokus, na jakie są wystawieni; zaś samych starszych
powinno to pobudzić do większej czujności i ostrożności, aby czasem w
jakiejkolwiek mierze nie byli zachwyceni tą słabością, która zrujnowała tak
wielu w przeszłości i która widocznie jest okropną w oczach Bożych, bo mamy
napisane, że Bóg się pysznym sprzeciwia, a pokornym łaskę daje - Jak.4:6.
Inny jeszcze punkt, który nie
powinien być przeoczony, mianowicie: Jak wola przewodniczącego nie powinna być
uważana za wolę zgromadzenia, chyba że zgromadzenie takowe uznało, tak nie
należy przypuszczać, aby wola lub sąd jakiegokolwiek innego członka miała być
uznawana za wolę lub sąd całego zgromadzenia. Jeżeli więc, którykolwiek brat
sumiennie myśli, że przewodniczący zebrania, nie prowadzi się według
najlepszych i najbardziej biblijnych zasad, to z pewnością, że ma on prawo udać
się osobiście do brata przewodniczącego i w duchu miłości i grzeczności przedstawić
mu swoją opinię w danej sprawie; lecz to nie koniecznie znaczy, że
przewodniczący ma zastosować się do jego zdania. Przewodniczący miałby prawo
powiedzieć: "Twoje zdanie jest zdaniem jednostki, moje jest zdaniem
drugiej jednostki, a ja myślę, że moje zdanie jest tak dobre jak twoje" i
miałby on słuszne prawo trzymać się nadal swego zdania lub zmodyfikować je
nieco. Głos zgromadzenia jako całości powinien być obserwowany w każdej sprawie
i powinien być decydującym w Zborze, o ile poświęceni starają się zrozumieć
wolę Bożą, wyrażoną w Jego Słowie.
NIEBEZPIECZEŃSTWO Z DRUGIEJ STRONY
Nie powinien też nikt być skorym do
myślenia, że jego pogląd na sprawy jest zdrowszy i lepszy, aniżeli pogląd
przewodniczącego. Przeciwnie, sam fakt, że przewodniczący został obrany przez
zgromadzenie jako najodpowiedniejszy do nadzorowania sprawami tegoż, powinien
mieć swoją wagę. Przeto brat lub siostra, którzy myślą, że mają powód inaczej
sądzić o niektórych rzeczach, powinni dać sobie czas rozważyć sprawę dobrze,
starać się zobaczyć ją z punktu zapatrywania przewodniczącego, oraz co w takiej
sprawie mówi Pismo Święte. Jeśli po tym wszystkim, on lub ona są pewni swej
słuszności, to jeszcze nie mają prawa ani obowiązku niepokoić całego
zgromadzenia, przez prędkie i natrętne forsowanie swoich poglądów drugim. Jego
lub jej skromność powinna być okazana, jak to Apostoł powiedział:
"Skromność wasza niech będzie wiadoma wszystkim ludziom" (Filip.4:5).
On lub ona powinni uznać w przewodniczącym, cokolwiek jest godnym uznania, zaś
w rzeczach gdzie myślą, że należy się sprzeciwić, powinni to uczynić z jak
największą grzecznością, skromnością i bratnią miłością, a przede wszystkim w
cichości.
Jawne czyny publicznej służby stoją
otworem do publicznej krytyki; podobnie też jawne nauki i postępowanie
przewodniczącego Zboru, są otwarte do krytyki przez braci, lecz należy to
zawsze czynić w duchu miłości i sympatii, a nie dla sporu lub próżnej chwały.
Ktokolwiek krytykuje starszego z widoczną intencją wysadzenia go z zajmowanego
stanowiska, taki sam powinien być krytycznie obserwowany i wszyscy powinni
wiedzieć, że samolubny i wyniosły duch jest niebezpieczny i szkodliwy tak dla
tego, co go posiada, jak i dla całego zgromadzenia. Brat, który znajduje się w
odpowiednim stanie serca, aby być przewodniczącym w gronie pokornych
naśladowców Pana, powinien odznaczać się skromnością i pokorą w słowie, w
zachowaniu - we wszystkim. Inni zaś, nie powinni być gromieni lub jawnie
strofowani, lecz nie powinni też być zachęcani - nie powinni być stawiani na
wpływowe stanowisko w Zborze, bo to zaszkodziłoby im samym, oraz wszystkim
znajdującym się pod ich wpływem.
"CIERPLIWOŚĆ
NIECH MA DOSKONAŁY UCZYNEK"
Nie bądź zbyt skwapliwym w swych
staraniach o rzekome dobro Zboru. Upewnij się wpierw czy uczucia twoje względem
tego, co krytykujesz, są dobre, czyste i pełne miłości; upewnij się, czy nie
masz nic wspólnego z obmową; upewnij się, że starasz się tylko o taką wolność
Kościoła, jaką Pan zalecił, że starasz się tylko o dobro Zboru, co się tyczy
czasu, miejsca i rodzaju zebrań i przewodniczących; upewnij się także, czy
jesteś tak samo dbałym o wolność i przywileje drugich, jak o to, aby twoje
przywileje i zdania nie były gwałcone lub ignorowane.
Rzadko kiedy jest korzystnym mieć w
zgromadzeniu tylko jednego przewodniczącego, czyli starszego, przez szereg lat,
chyba, że inaczej być nie może lub zgromadzenie jest bardzo małe. Niektórzy, co
zaczęli tę służbę w Zborze z pokorą i z uczuciem i wyrażeniem swej niegodności
tego przywileju i niekompetentności do tej służby, gdy pozostawieni są na tym
stanowisku z roku na rok, mogą przez to dojść do gorzkich prób i doświadczeń,
ponieważ z czasem mogą wyrobić w sobie uczucie, że to stanowisko tylko im się
należy i że obranie na to kogo innego byłoby dla nich zniewagą. Takie uczucie o
swej wielkości jest, ma się rozumieć, złem. Jednakowoż w Piśmie Świętym mamy
przykłady takiego zboczenia ludzi pokornych. Na przykład o Mojżeszu czytamy, że
był to najpokorniejszy mąż na ziemi. Bez wątpienia, że to było powodem, iż
Mojżesza wybrał Bóg na wodza dla Swego narodu. Przez czterdzieści lat naród
Izraelski spoglądał ku niemu we wszystkich swoich niebezpieczeństwach i
potrzebach, przeto nie powinno nas wcale dziwić, że przy końcu tych
czterdziestu lat, pokorny ten mąż stał się za wyniosłym, aby dostąpić
przywileju wejścia do ziemi Chananejskiej. Mojżesz został pozbawiony tego
przywileju, ponieważ nie dosyć był pokornym - ponieważ, straciwszy pewną miarę
pierwotnej swej pokory, uderzył swą laską skałę na puszczy, mówiąc:
"Ludzie odporni, izali z tej skały możemy wam wywieść wodę" -
4Moj.20:10.
LEKCJA DLA WSZYSTKICH WODZÓW
Jeśli najpokorniejszy mąż na ziemi,
jeden z największych mężów świata, został w taki sposób przezwyciężony
okolicznościami, jakie towarzyszyły jego stanowisku pomiędzy ludem, to czyż
mamy się dziwić, że i pomiędzy duchowym Izraelem trafiają się tacy, którzy choć
rozpoczęli swą służbę w pokorze i uniżeniu, z czasem stają się także mniej lub
więcej zarozumiali i zaczynają mówić rzeczy, jakich mówić nie powinni, oraz
zaczynają mniemać o sobie, że tylko przez nich mogą drudzy otrzymać wodę
żywota. Kiedykolwiek wspomnimy na ten przykład Mojżesza, powinniśmy wszyscy, a
szczególnie wodzowie, powiedzieć sobie: "Duszo ma, miej się na baczności".
Tylko częste spoglądanie na Pana, oraz zrozumienie grożącego niebezpieczeństwa
i ustawiczna walka z nim, może utrzymać nas bezpiecznie przy boku naszego
Odkupiciela - przy boku Tego, który był cichy i pokornego serca - Onego
wielkiego Nauczyciela, "który podejmował takowe od grzeszników przeciwko
sobie sprzeciwianie" (Żyd.12:3) i z cichością wydawał Swe życie w pełnej
miłości służbie - nie szukając własnego dobra lub chwały, lecz uniżył się aż do
śmierci i to śmierci krzyżowej. Apostoł wskazując na to, napomina: "Uniżajcie
się tedy pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył czasu swego". Wywyższenie,
wpływ, stanowisko, władza i autorytet w Kościele teraz, sprowadza więcej prób i
ofiar, oraz więcej niebezpieczeństw. Im wyższe kto zajmuje stanowisko, tym
baczniejszym powinien być, bo inaczej potknie się i upadnie.
Niekiedy cierpliwość zgromadzenia
bywa wystawiona na poważną próbę, przez starszego, który pomimo niektórych
dobrych zalet i przymiotów, stara się kierować zgromadzeniem według swych
własnych pojęć, ignorując życzenia Zboru. Jeśli opozycja do starszego, czyli
przewodniczącego byłaby na zasadzie niemoralności, albo na podstawie fałszywych
nauk odnośnie fundamentalnych prawd wyłożonych w Słowie Bożym - na przykład
odnośnie okupu - zaradcze kroki powinny być podjęte natychmiast, ponieważ w
tych sprawach zgromadzenie jest odpowiedzialne przed Bogiem i przed ludźmi.
Rozprzężenie pod tym względem nie powinno być ścierpiane ani na chwile;
zgromadzenie powinno w takim wypadku postąpić stanowczo. Gdy jednak pod
względem doktryn, a przynajmniej odnośnie fundamentalnych prawd, przewodniczący
jest wierny Bogu i Jego Słowu, a ponadto, gdy jego prowadzenie się jest bez
zarzutu, a nieporozumienie polega tylko na jego nieustępliwości względem
rodzaju, czasu i miejscu zebrań według woli zgromadzenia, to dla zachowania
spokoju, najwłaściwszą rzeczą byłoby pozostawić takiego starszego aż termin
jego służby skończy się.
Przy następnych jednak wyborach,
zgromadzenie, bez mówienia czegokolwiek niemiłego, zobowiązane jest wobec Boga,
wobec samego siebie i wobec prawdy, nie obrać takiego na tak wysokie
stanowisko. To nie ma znaczyć, że taki brat powinien być pozbawiony wszelkiego
przodownictwa, ale że te szczególne zebrania, które on po swojemu chciał
prowadzić i rodzaj tych zebrań powinien być wyraźnie określony i obranie go
powinno być z odpowiednim zastrzeżeniem, aby na przyszłość nie było żadnych
nieporozumień. Zgromadzenie powinno się też obejrzeć za innymi, mającymi
niektóre kwalifikacje do służby, z tą nadzieją, że Pan, który całą sytuację ma
na oku, może przygotowuje innego na wypełnienie powstałej luki.
BĄDŹCIE UPRZEJMYMI
Jeżeliby takie uprzejme i grzeczne
napomnienie brata nie uleczyło go jeszcze z jego zarozumiałości i samowoli i
nie nauczyło go służyć Zborowi według pragnień tegoż, to byłoby rzeczą mądrą
pozbawić takiego wszelkiego przodownictwa na pewien czas. Nic jednak nie należy
czynić ze sporu lub dla próżnej chwały - niechaj żadne szorstkie słowa nie będą
wymawiane. Raczej, pamiętając na jego poprzednią służbę, należy takiego brata
odpowiednio cenić. Nie należy się wszakże obawiać, że bez ludzkiego przodownika
cała sprawa zostanie rozbita. Oceniając każdego brata i sługę w Panu,
odpowiednio do jego pracy i charakteru, powinniśmy jednak zawsze pamiętać, że
Pan Sam jest naszym Pasterzem, Biskupem i naszym Wodzem, a myśmy Jego owcami.
Jeżeli zgromadzenie czuje się zależnym od pewnej osoby (lub komitetu), co do
duchowego pokarmu, orzeźwienia i swego budowania się w wierze, to dowodzi, ze
jest w tym coś złego i im prędzej w wypadku takim, sprawy dojdą do kryzysu, tym
lepiej dla członków danego zgromadzenia. Ci, co już mają dobre zapoczątkowanie
w prawdzie mogą budować jedni drugich w najświętszej wierze, zachęcając się
wzajemnie przez różnego rodzaju Beriańskie badania Pisma Świętego i tym
sposobem mogą niekiedy czynić lepszy postęp aniżeli przez pozwalanie
przewodniczącemu, by ten panował nad dziedzictwem Bożym i rządził Zborem w
przeciwieństwie do życzenia większości.
Kładziemy nacisk na słowo większość,
ponieważ często się zdarza, iż mniejszość usiłuje rządzić. Myślą naszą jest, że
wszyscy powinni mieć tyle względu na odmienne upodobania współbraci i tyle
powinni posiadać sympatii i chęci do współdziałania, że większość powinna być
gotowa uczynić pewne ustępstwa na korzyść mniejszości - a nawet na korzyść
jednostek. Inaczej mówiąc, większość nie powinna być samolubną i myśleć, że
ponieważ większość stanowi autorytet, przeto należy zawsze stosować tę władzę,
ignorując braci, mających nieco odmienny pogląd. Spójnia serc znaczy, że każdy
i wszyscy będą ignorować niektóre ze swych osobistych pragnień i upodobań, w
sprawach, gdzie nie chodzi o zasady Słowa Bożego.
Umiłowani w Panu! nie potrzebujemy
was chyba zapewniać, że każde słowo powyższego artykułu było napisane w duchu
braterskiej miłości i z pragnieniem budowania ludu Pańskiego, a nie z
jakiegokolwiek osobistego rozjątrzenia lub innych złych pobudek. My pragniemy
jedynie waszego dobra. Będąc w styczności z całą rolą Pańską, wiemy, jakie
próby i przesiewania są w toku, więc wyciągamy naszą dłoń, nie w celu
szkodzenia, lecz dopomożenia drugim. Rozważcie te rzeczy i zauważcie także
dalsze nasze myśli w tym względzie podane w szóstym tomie Wykładów Pisma
Świętego.
Wracając się do naszego tekstu,
chcemy jeszcze powiedzieć, iż już sama myśl, że znajdujemy się w obecności
Onego wielkiego Rafinatora, że On ma nadzór nad ognistymi próbami, przez jakie
musi przejść cały dom Lewiego (dom wiary), powinna otrzeźwić i wzmocnić nas,
tudzież pobudzić do tym większej czujności. My pod Jego znajdujemy się dozorem.
Myślą tego jest, iż jesteśmy teraz poddawani ostatecznej próbie i ci, którzy
przez obecne doświadczenia zostaną oczyszczeni z pychy, ambicji i samolubstwa i
dowiodą, że są pokornego serca, zostaną przyjęci do królestwa. Tam, ci pokorni
zostaną wywyższeni do chwały, czci i nieśmiertelności. Czy chcemy czekać na to?
Czy nie zdobędziemy się na to, aby się teraz upokorzyć? Czyż nie jest to naszym
szczerym pragnieniem? Czy chcemy złączyć nasze serca i umysły w modlitwach i
staraniach, aby to dzieło uniżenia wzmagało się w naszych sercach, by tym
sposobem duch pokory mógł rozlewać się na całe zgromadzenie, od najniższego aż
do najprzedniejszego z jego sług?
"DAR W
SPRAWIEDLIWOŚCI"
Określenie naszego tekstu: "I
będą ofiarować Panu dar w sprawiedliwości", może być rozumiane dwojako i
obie myśli są właściwe. (1) Możemy rozumieć, że to oznacza dobre, właściwe i
przyjemne dary, czyli ofiary; albo (2) można też rozumieć, że jest tu mowa o ofiarach
składanych na zadośćuczynienie sprawiedliwości, w takim samym znaczeniu jak
ofiary Izraelskie w dniu Pojednania były ofiarami w sprawiedliwości, czyli na
dokonanie sprawiedliwości, albo na zgładzenie grzechów.
Obie myśli są prawdziwe: My stawiliśmy ciała nasze ofiarą żywą, a Bóg przyjął nas w Chrystusie, lecz z tym zastrzeżeniem, że zostaniemy przypodobani obrazowi Tego Syna miłego, że pod Jego kierownictwem, opieką i łaską wyrobimy w sobie charakter podobny do Chrystusowego. Jeżeli teraz nie osiągniemy tego, jeżeli pycha, ambicja lub jaka inna rzecz wstrzyma nas od rozwinięcia w sobie podobieństwa Pańskiego, ofiara nasza nie będzie przyjemną i udziału w najwyższej chwale nie otrzymamy. Z drugiej strony poznaliśmy także, iż Kościół dopełnia ucisków Chrystusowych; że jako ciało Chrystusowe, które Głowa wiedzie na ofiarę, byliśmy przedstawieni w figuralnych ofiarach dnia Pojednania, w koźle Pańskim. Ofiara dokonana przez naszego Pana, z której dostąpiliśmy cząstki i przez którą On usprawiedliwi świat, ostatecznie zapewni wieczną sprawiedliwość wszystkim, którzy przyjdą do harmonii z Nim. Wciąż jeszcze żyjemy w czasie, w którym możemy mieć udział w tej ofierze - tylko, gdy "z Nim cierpimy, z Nim też królować będziemy", a nie inaczej (2Tym.2:12; Rzym.8:17). Przeto usilnym pragnieniem naszym jest, abyśmy mogli być przyjemną ofiarą, przedstawioną w figurze i abyśmy tym sposobem mogli się stać członkami ciała Chrystusowego w chwale i w onym wielkim dziele błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi. Czy nie zauważyliśmy tedy, wyraźniej aniżeli kiedykolwiek przed tym, że sprawa, której się poświęciliśmy jest nader wielkiej wagi? i czy nie oddamy się z świeżą gorliwością Bogu, aby On przez Swoje Słowo i Opatrzność oczyścił nasze serca od wszelkich zmaz i napełnił nas duchem pokory i cichości?
Straż 1931 str. 52 - 58. W.T. R-3864 b - 1906 r.