<< Wstecz |
Wybrano: R-926 c, z 1887 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Zaginione i zbawione
„Przyszedł
bowiem Syn Człowieczy, aby szukać i zbawić to, co zginęło” –
Łuk. 19:10.
Prawie
dwa tysiące lat temu Jezus, wtedy obecny, ogłosił, że taka była
Jego misja; ale jak dotąd nie pojawia się żaden widzialny dowód,
że to się wykonało. Jak wówczas, tak i teraz świat nadal zmierza
ku dołowi. Grzech i niedola ciągle triumfują i stulecie za
stuleciem zanurzają kolejne pokolenia w śmierci. Czy nie udało nam
się zrozumieć znaczenia słów Mistrza, czy może On nie był w
stanie zrealizować swego celu? A może Jego zamiar ma być
osiągnięty dopiero w przyszłości? Mając na uwadze te pytania,
zajmiemy się tym tematem.
Każdy
zna znaczenie słów zgubiony i zbawiony: Rzecz
zgubiona to taka, która kiedyś była w naszym posiadaniu, a rzecz
zbawiona to rzecz, którą posiadaliśmy i która albo została
uchroniona przez zgubieniem, albo odzyskana po zaginięciu. Jezus
powiedział, że przyszedł, aby zbawić to, co ludzie zgubili; z
tego wynika, że skoro On przyszedł, aby zbawić zgubioną
rzecz, ludzie nie potrafili jej odzyskać sami, czego wyraźnie
dowodzą liczne wersety i doświadczenie. Jeśli zatem uda nam się
określić, co człowiek utracił, będziemy wiedzieli, co Jezus
przyszedł zbawić. Człowiek nie mógł stracić tego, czego nigdy
nie miał.
Adam,
który jest przedstawicielem naszej rasy, miał doskonały ludzki
organizm i prawo do wiecznej kontynuacji życia na warunkach
posłuszeństwa Bogu. Miał przywilej cieszenia się wszelkimi
urokami życia w swoim domu w Edenie oraz społecznością i
błogosławieństwami Boga; krótko mówiąc, należały do niego
wszystkie przywileje tego wiecznego życia w stanie ludzkiej
doskonałości, które pozwalały mu się cieszyć i z nadzieją
spoglądać w przyszłość.
Wszystko
to Adam utracił przez grzech, tak dla siebie, jak i dla swojego
potomstwa. Dom, szczęście, społeczność z Bogiem, zdrowie i życie
samo w sobie – wszystko to było zgubione. W konsekwencji ludzkość
pogrążona jest w całkowitej zagładzie i ruinie, w śmierci i
umieraniu. Utraciwszy swe prawo do życia, popadła pod panowanie
śmierci, której kolejne stopnie nędzy, zepsucia, choroby i bólu
kończą się całkowitym wygaśnięciem egzystencji, od którego nie
może się ona sama uleczyć.
Zatem
Jezus przyszedł zbawić i przywrócić to, co zostało utracone;
przywrócić człowieka do jego pierwotnej (ludzkiej) doskonałości
i do społeczności z Bogiem, dać mu z powrotem jego odnowiony raj i
wszelkie miłe perspektywy przyszłych błogosławieństw, jakie
przynieść może nagromadzenie wieków oraz by siły doskonałego
człowieczeństwa usposabiały go do radości. Ktoś powie: Co? Czy
aż tyle wynika z tych słów naszego Pana? Tak; to jeden ze
sposobów, w jakie Pan zapowiedział restytucję wszystkich rzeczy.
Wszystko to zawiera się w słowie zbawić. Tylko pomyśl; czyż
słowa te mogłyby znaczyć mniej niż to? Oczywiście, że nie; a z
tego i z wielu innych wersetów uczymy się ufać żyjącemu Bogu,
który jest zbawicielem wszystkich ludzi, a szczególnie wierzących
(1 Tym. 4:10). Jest specjalne zbawienie dla niektórych, jak i ogólne
zbawienie dla wszystkich, jak wskazuje Paweł, ale nie nad tym
specjalnym zbawieniem teraz się zastanawiamy.
W
powyższym tekście Jezus mówi o ogólnym zbawieniu dla wszystkich –
zbawieniu, które było zaginione. Bóg bowiem „chce, aby
wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tym.
2:4). Gdy ludzie będą naprawdę zbawieni, najpierw zostanie im
przywrócona egzystencja, zależna od posłuszeństwa na próbie
mającej zapewnić jej kontynuację, a posłuszeństwo będzie łatwym
i obfitym owocem stałej szczęśliwości, gdy zło i pokusy będą
ostatecznie usunięte, a wielki zwodziciel i kusiciel będzie
związany i w końcu zniszczony oraz gdy prawo Boga będzie napisane
na ludzkich sercach – Jer. 31:33.
Ktoś
jednak mógłby zapytać: Czy nasz tekst wskazuje, kiedy Jezus zbawi
w ten sposób to, co zginęło? Jakkolwiek proste i niesprecyzowane
były pojęcia Żydów i pierwszych uczniów odnośnie obiecanego
zbawienia, uczyli się oni od proroków i z nauczania Jezusa, że
wykona się to, gdy przyjdzie Królestwo Boże. I gdy Jezus
stwierdził, że przyszedł, aby zbawić to, co zginęło, od razu
wysnuli wniosek, że Królestwo Boże powinno się natychmiast
okazać.
Ponieważ
wyciągnęli taki wniosek i żeby skorygować ich fałszywe
wyobrażenia, Jezus powiedział pewną przypowieść, która miała
znaczyć, że najpierw On sam musi odejść i otrzymać Królestwo, a
potem powrócić. „Przywołał więc dziesięciu sług swoich i dał
im dziesięć min, i rzekł do nich: Obracajcie nimi, aż powrócę”
(Łuk. 19:13, zob. R.V., Diaglott i tłum. Rotherhama).
W międzyczasie oni jako wierni słudzy mieli używać talentów
powierzonych im zgodnie z Jego wskazówkami i dla dobra Jego sprawy
oraz Jego przyszłego Królestwa, czekając cierpliwie na ich
wynagrodzenie podczas Jego przyjścia.
Ale
Jezus zasugerował, że w pewnym sensie przyszedł w owym czasie
zbawić to, co zginęło – „Syn Człowieczy przyszedł”. I pod
pewnym względem była to prawda, gdyż nabył ich On swoją własną
drogocenną krwią i choć jeszcze ich nie uwolnił z więzienia
śmierci, mogą się rzeczywiście uznawać za zbawionych, skoro okup
za nich został zapłacony; ich powstanie od umarłych zostało w tym
momencie zapewnione. Dokładnie tak, jak można by rzec o
ułaskawionym przestępcy, że jest wybawionym człowiekiem,
jakkolwiek on sam może jeszcze o tym ułaskawieniu nie wiedzieć ani
go jeszcze nie wypuszczono.
Chociaż
nikt nie jest teraz rzeczywiście wybawiony, to jednak Pismo Święte
mówi o wierzących jako o zbawionych obecnie przez nadzieję; czyli
że przez zaakceptowanie Boskich obietnic jako bezsprzecznie pewnych
mogą oni uznawać siebie jako już zupełnie zbawionych; nie
jako jedynie wzbudzonych ze śmierci, ale zbawionych od ostatnich
pozostałości śmierci i grzechu – jako uczynionych doskonałymi.
„W tej bowiem nadziei zbawieni jesteśmy; a nadzieja, którą się
ogląda, nie jest nadzieją, bo jakże może ktoś spodziewać się
tego, co widzi?” My nie widzimy jeszcze naszego zbawienia, tylko
wiarą. „A jeśli spodziewamy się tego, czego nie widzimy,
oczekujemy żarliwie, z cierpliwością” (Rzym. 8:24-25).
Nasza nadzieja i wiara byłyby nadaremna, gdyby zbawienie nie
oznaczało czegoś znacznie więcej niż to, czym cieszymy się
obecnie.
Stwierdzenia
apostoła, że Bóg „jest Zbawicielem wszystkich ludzi, zwłaszcza [teraz] wierzących” [1 Tym. 4:10] i że Bóg „chce, aby
wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy”, podobnie
jak wiele innych wersetów, udowadniają nam, że wszyscy ludzie mają
być przez Chrystusa zbawieni od zepsucia, nędzy i śmierci, jakie
przyszły na wszystkich przez nieposłuszeństwo Adama. A jednak
ukazują nam one dwie klasy zbawionych – całą ludzkość i
Kościół. Choć wszyscy są zbawieni, jednak jest jedna klasa
specjalnych zbawionych. Oznacza to, że na mocy specjalnego postanowienia niektórzy (wszyscy wierzący Wieku Ewangelii)
są uznawani za zbawionych w okresie ich ubiegania się o
nagrodę oferowaną w ciągu tego wieku. Jednak klasa ta nie będzie
zbawiona bardziej niż inna; zarówno Kościół, jak i świat
będą całkowicie wybawieni od grzechu Adamowego i od kary zań; i
cały świat uświadomi to sobie w stosownym czasie, w restytucji do
doskonałej ludzkiej natury, natomiast ci uznawani za zbawionych
teraz, jakby już otrzymali doskonałe ludzkie życie, mają
przywilej zrzec się tego nowego roszczenia i tytułu, składając to
Bogu jako ofiarę, świętą i godną przyjęcia, kiedy ofiarowana
jest w dopuszczonym czasie (Wieku Ewangelii). Będąc w ten sposób
ofiarowani z Chrystusem, otrzymają oni przywilej stania się wraz z
Nim uczestnikami nowej natury (2 Piotra 1:4). Oni dostaną chwałę,
cześć i nieśmiertelność – boską naturę; natomiast ogólnie
świat otrzyma chwałę, cześć i błogosławieństwa doskonałej
ludzkiej natury, która jest obrazem Boga (1 Mojż. 1:27). Poprzednia
klasa, Kościół, to specjalnie zbawieni, surowo wyćwiczeni i
wysoko podniesieni, żeby przez nich błogosławieństwa restytucji
mogły spłynąć na świat, gdy nadejdzie właściwy u Boga czas.
Widzimy
zatem, że chociaż pełne znaczenie słów naszego Pana nie zostało
przez wielu zrozumiane i choć wielu wierzy, że nie potrafi On
zbawić tego, co zginęło, jak obiecał, faktem jest, że jak dotąd
ów plan nie dotarł jeszcze do krótkowzrocznych śmiertelników na
tyle, by mogli go docenić i ogarnąć. Teraz widzimy, że pełne
zrealizowanie się tej ukrytej w owych kilku słowach prawdy wymagało
blisko trzech tysięcy lat. Podczas swojej pierwszej obecności Jezus
dał siebie na okup, by zbawić wszystkich (1 Tym. 2:6); od
tamtej pory w ciągu wieków rozwijał klasę, która w tym czasie
naśladowała Go w ofiarowaniu się i która ma dzielić z Nim pracę
zbawienia czy naprawienia wszystkich rzeczy; w ciągu nadchodzącego
tysiąca lat dzieło zbawienia ludzi zostanie rzeczywiście
ukończone. „Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy
pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej,
będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie Jego” –
Rzym. 5:10.
Ponieważ
w Boskim porządku ludzie mogą być zbawieni tylko poprzez
zapłacenie swej kary, co byłoby PODSTAWĄ pogodzenia się i
pojednania z Bogiem, w związku z tym, jako środek do celu, widzimy,
że misją Jezusa w pierwszym przyjściu było zbawić w
sensie odkupienia, zaś drugi adwent dokończy dzieła, przywracając
do doskonałości wszystkich zbawionych – wszystkich, za
których Chrystus umarł, i z łaski Bożej skosztował śmierci za
każdego człowieka – Hebr. 2:9.
W
tekście tym mieści się jeszcze inna szczególnie ważna myśl –
że Syn Człowieczy przyszedł, aby szukać tego, co zginęło.
Pytamy więc, czy jest jakiś dowód po stronie naszego Pana, że tak
poważnie szuka On tych zgubionych? Niektórzy pomyślą, że nie.
Wszyscy ludzie byli zgubieni, a z tego tekstu wynika, co z kolei Jan
12:47 wyraźnie podkreśla, że ma On zamiar zbawić wszystkich; a On
rzekł: „Jestem posłany tylko do owiec zaginionych z domu Izraela”
(Mat. 15:24). Nie szukał nikogo spośród zagubionych pogan i
polecił swoim uczniom, aby przez jakiś czas postępowali tak samo.
Ale Jezus szukał określonej klasy – cichych – którzy
oczekiwali obiecanego zbawienia; i miał zamiar rozpocząć od
Jeruzalem, by zbawić takich, którzy by uwierzyli, oraz złożyć
pierwszą ofertę „wysokiego powołania” tym z nasienia
Abrahamowego, którzy uwierzyli. I odtąd przez wieki wyszukuje i
zbawia (uznając za zbawionych) tę samą klasę (cichych) spośród
pogan i wierzącym składa tę samą ofertę boskiej natury –
niebiańskie powołanie.
Ale
teraz ma nadejść wielki czas szukania dla tych wszystkich milionów,
które są zupełnie zgubione w śmierci, żeby ludzie ci byli
znalezieni i zbawieni. A gdzie zostaną oni znalezieni? Wbrew
przeciwnym teoriom ludzkim Pismo Święte jasno naucza, że w śmierci
istota ludzka ulega rozkładowi, że niszczeje, jest wymazywana z
egzystencji i nigdzie nie można jej znaleźć. Mając ten fakt na
uwadze, moglibyśmy zapytać razem z prorokiem Ijobem: „Gdy
człowiek umiera, czy znowu ożyje?” [Ijoba 14:14]. Coś takiego
wydaje się ludziom całkiem niemożliwe, ale „dlaczego uważacie
za rzecz nie do wiary, że Bóg wzbudza umarłych?” (Dzieje Ap.
26:8). Ten, który potrafił stworzyć, może też odtworzyć tych
całkowicie zniszczonych. Przez proroka Izajasza Pan mówi o
restytucji jako o nowym stworzeniu: „Oto Ja stworzę nowe
niebo i nową ziemię” – nie fizyczną ziemię, bo ta trwa na
wieki (Kazn. 1:4) – lecz odtworzona ma być ludzkość. I Pan mówi:
„Będą się radować i weselić po wszystkie czasy z tego, co Ja
stworzę” (Izaj. 65:17-18). Tego, że przywrócone i odtworzone
istoty rozpoznają siebie i swoich bliźnich, których wcześniej
znali, bezsprzecznie dowodzą liczne wersety (Ezech. 16:61,63, 20:43,
36:31; Zach. 12:10; Psalm 22:28) oraz ilustrują te przykłady, w
których umarli zostali do pewnego stopnia wskrzeszeni, jak Łazarz i
inni.
Ijob
odpowiada bardzo jasno na nasze pytanie, gdy stwierdza: „Bo teraz w
prochu ziemi się położę, a gdy mnie będziesz szukał [poranek zmartwychwstania albo restytucji], NIE BĘDZIE MNIE”
(Ijoba 7:21) – będę zniszczony, wymazany z egzystencji. Niemniej
jednak, choć unicestwiony w ten sposób, mówi: „Wtedy będziesz
wołał, a ja ci odpowiem” (Ijoba 14:15). Podobnie jak Łazarz, na
zawołanie Jezusa miliony zmarłych z ziemi wydostaną się, by
istnieć. Dawid oznajmia tę samą prawdę, gdy powiada: „Ty znowu
człowieka w proch obracasz i [potem] mówisz: Wracajcie,
synowie ludzcy!”. A wraz z nim musimy powiedzieć: „Błogosław,
duszo moja, Panu; On ratuje od zguby życie twoje” (Psalm
90:3, 103:1,4). Och, żeby tak cały świat mógł już teraz
uświadomić sobie doniosłość znaczenia tych słów naszego Pana:
„Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby szukać i zbawić to, co zginęło”. Podczas pierwszego przyjścia wielką prawdą do
uzmysłowienia było to, iż plan Boży rozwinął się dotychczas
tak dalece, że obiecany Mesjasz rzeczywiście przyszedł, by zbawić
ludzi poprzez swoją ofiarę; ale jeszcze bardziej chwalebne jest
zdawać sobie obecnie sprawę z tego, że nasz Pan przychodzi po
raz drugi, aby zastosować zyski z tej ofiary, aby zażądać
i odnowić nabyte przez siebie posiadłości oraz rzeczywiście i
kompletnie zbawić to, co zginęło.
Jako
że stwierdziliśmy tym sposobem coś, co, jak wierzymy, jest nauką
biblijną odnośnie zbawienia ludzi, odpowiemy teraz bardziej
praktycznie na pytanie niektórych:
Co
muszę zrobić, żeby być zbawionym?
Być
może czytelnik już zauważył, że nie musi nic ROBIĆ.
Wszystko, co było konieczne dla uzyskania waszego zbawienia, zostało
wykonane dawno temu, zanim się urodziliście; w rezultacie
zapewnionego odkupienia wszyscy ludzie, czy wiedzą o tym albo czy w
to wierzą, czy też nie, mają być wzbudzeni do ponownego życia,
mają być zbawieni od Adamowego potępienia. Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni; i chociaż mogli Go nigdy wcześniej nie
poznać, On chce, by potem zostali przyprowadzeni do
znajomości prawdy – o miłości Boga ujawnionej w podarowaniu Jego
Syna jako naszej ceny okupowej.
Cóż,
zdaje się, że dla niektórych jest to dziwna odpowiedź. „Sądziłem,
że powiesz mi, abym się modlił albo wezwał kilkoro
chrześcijańskich przyjaciół, by modlili się za mną, żebym
spróbował sobie uświadomić, iż jestem największym z
grzeszników, że muszę paść na kolana na ławce karnej lub coś w
tym rodzaju, ale ty nawet mi nie powiedziałeś, żebym żałował
albo uwierzył. Po prostu powiedziałeś, że jestem zbawiony
i że nie musiałem i nie muszę nic robić, tylko przyjąć to z
wdzięcznością i miłością.”
Nie,
przyjacielu, nie mówimy, że jesteś zbawiony, ale że
będziesz zbawiony; i że nie musiałeś i nie możesz nic
zrobić, jeśli chodzi o sposoby, które sprawiły twoje zbawienie.
To jest dar Boży, w konsekwencji którego wszyscy będą zbawieni
albo przywróceni od Adamowego potępienia teraz albo w nadchodzącym
wieku; jednak nie jesteś w żadnym sensie zbawiony dopóty, dopóki
nie uwierzysz w Chrystusa, swojego odkupiciela. Jeśli wierzysz w tę
biblijną prawdę, wtedy przez tę wiarę możesz uważać się za zbawionego obecnie – zbawionego w nadziei; ale musisz poczekać na rzeczywiste zbawienie aż do odpowiedniego u Boga czasu (2 Tes.
3:5). Oczywiście wiara i zaufanie do Chrystusa jako odkupiciela
wskazuje na to, że sobie uświadamiasz potrzebę odkupiciela oraz
żałowania za grzechy i odwrócenia się od nich. Możesz być
jednym z największych grzeszników lub też możesz nie być aż tak
zły jak niektórzy inni; byłeś wszakże wystarczająco zły, by
zasłużyć na potępienie w świetle Boskiego prawa, bo ten, kto
zawinił w jednym, winien jest wszystkiego (Jak. 2:10). Ktoś
taki jest winowajcą wobec prawa i w związku z tym znajduje się pod
przekleństwem. Jeśli zawsze żyłeś na tyle moralnie i ostrożnie,
jak tylko potrafiłeś, nieznacznie odpadłeś od doskonałości z
powodu słabości natury, jaką odziedziczyłeś wskutek upadku Adama
(Rzym. 5:12). Ale nic, co uczyniłeś albo mogłeś uczynić, nie
mogłoby cię wybawić od śmierci, gdyż uwolnienie od niej dokonuje
się dzięki temu, co uczynił Chrystus.
Paweł
powiedział: „Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony”
[Dzieje Ap. 16:31]. To jest warunek niezbędny, by teraz otrzymać
uznawanie za zbawionego i będzie to również warunek, na
mocy którego świat będzie otrzymywać rzeczywiste zbawienie w
przyszłym wieku. Musimy zachować w umyśle, że wzbudzenie ludzi ze
śmierci jest jedynie początkiem ich zbawienia. W pełni będą oni
zbawieni dopiero po tym, jak okazując posłuch w następnym wieku,
osiągną doskonałość. Jakkolwiek moglibyśmy zaiste powiedzieć,
że ludzie są zbawieni, gdy tylko pierwsi będą wzbudzeni ze
śmierci, to jednak nie są „zbawieni na zawsze” [Hebr. 7:25],
dopóki nie zostaną doprowadzeni do pełnej doskonałości bytu. A
nikt nie będzie „zbawiony na zawsze”, kto nie uzna swego
uwolnienia od śmierci jako bezpośredniego rezultatu ofiary
Chrystusa. Zdając sobie z tego sprawę, ludzie muszą żałować za
minione grzechy i nawrócić się do Boga. W innym przypadku umrą
drugą śmiercią, od której nie ma ani wykupienia, ani uwolnienia.
Dobrze,
powie nasz pytający, wydaje się to być prawdziwe i biblijne, ale
jaką korzyść odnoszą ci, którzy są teraz uważani za
zbawionych? Czy nie mogliby również poczekać, nie martwiąc się o
nic i pozwalając, by Boży plan biegł swoim torem? O nie,
odpowiadamy, jest korzyść, i to wielka korzyść, jaką można
odnieść przez natychmiastową wiarę i posłuszeństwo, jak tylko
posiądziemy wystarczającą wiedzę, na której opiera się nasza
wiara i posłuszeństwo.
Specjalnym
przywilejem tych usprawiedliwionych z wiary (albo uważanych za
zbawionych) w ciągu Wieku Ewangelii jest ich prawo, by składać z
siebie ofiary przyjemne Bogu – być współofiarnikami z
Jezusem Chrystusem i przez to stać się wraz z Nim współdziedzicami wszystkich rzeczy. Przywilej ten, jak wierzymy, stał się możliwy
od dnia Pięćdziesiątnicy, a kończy się z Wiekiem Ewangelii*.
Ponieważ
ten szczególny przywilej nie został zaoferowany nikomu
przedtem ani od tamtej pory, a inny specjalny przywilej był
udzielony wierzącym przed tym wiekiem, nie widzimy powodu, dlaczego
podobny przywilej nie może być dany wierzącym po zakończeniu
Wieku Ewangelii. Ci usprawiedliwieni przez wiarę w minionych wiekach
nie będą potrzebowali prób ani ćwiczenia w następnym wieku, gdyż
ich sąd odbył się w przeszłości; w rezultacie w momencie
wzbudzenia powstaną do doskonałej ludzkiej egzystencji.
Wierzymy,
że podobne błogosławieństwo zachowane jest dla tych ze świata,
którzy obecnie żałują za grzechy, wierzą w Pana Jezusa Chrystusa
jako swego odkupiciela i prawowitego pana i całkowicie nawracają
się do Boga. Jak powyżej wielokrotnie wykazano, przekonujemy się,
że teraz żyjemy w Dniu Pańskim, na początku Wieku Tysiąclecia –
czasów restytucji. A ponieważ jest on wyznaczony w związku z
przywróceniem życia i wszystkich innych rzeczy, sądzimy, że jest
możliwe, iż tacy pozostaną nawet bez pójścia do grobu. Jest
bowiem równie łatwo – gdy nadejdzie słuszny Boży czas –
zachować ludzi od dalszego umierania, jak wzbudzić ich od śmierci.
Nie jest to możliwe w przypadku tych, którzy mają przejść zmianę
natury i stać się „nowymi stworzeniami”, i stosuje się tylko
do tych usprawiedliwionych, którzy nigdy nie ubiegali się o wysokie
powołanie. Dlatego możemy się spodziewać, że tacy powinni w
odpowiedzi na modlitwy być uzdrawiani od chorób itp., ale nie mogą
być oni doprowadzeni do pełnej doskonałości, zanim najpierw
święci nie zostaną uwielbieni; bowiem oni „nie osiągną celu
bez nas” (Hebr. 11:40).
Prawdopodobnie
bardzo nieliczni osiągną obecnie tę świadomość swojego
przywileju. Tendencją świata jest coraz większy sceptycyzm i
niewielu doceni ów przywilej; niemniej jednak my wierzymy, że jest
to przywilej kogokolwiek, kto ma wiarę, by rościć sobie do niego
prawo.
Zatem
odpowiadając na pytanie: Co muszę zrobić, aby być zbawionym?,
stwierdzamy: „Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz
zbawiony”. Twoje zbawienie może się zacząć już teraz i
postępować, aż zostaniesz przywrócony do doskonałości twojego
istnienia – zbawiony na zawsze. On (Chrystus) bowiem „może
zbawić na zawsze tych, którzy przez niego przystępują do Boga”
– Hebr. 7:25.
*
Może tu być właściwe przestrzec przed pewnym nieporozumieniem: ta
ofiara aż do stopnia POŚWIĘCENIA nie jest wszystkim; tacy
muszą jeszcze dokończyć ofiarowania, a ono nie będzie zupełne aż
do rzeczywistej śmierci.
Zion's Watch Tower,
kwiecień 1887, R-0926c
Straż 2/2018