<< Wstecz |
Wybrano: R-1083 , z 1888 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Część 2: Czy istnieje możliwość konfliktu w obowiązkach chrześcijanek?
Nasze
następne pytanie – o to, czy obowiązki chrześcijanek jako
znajdujących się na próbie członków Kościoła Chrystusowego
mogą kolidować z obowiązkami wynikającymi z różnych cielesnych
relacji, w jakich się znajdują jako żony, matki, córki, siostry,
sąsiadki czy przyjaciółki – jest niezwykle ważne. Zwróćmy
jednak najpierw uwagę na to, jakie są nasze obowiązki w pomazanym
ciele.
Podobnie
jak naszym braciom, powiedziano nam, że „[wszyscy] powołani
jesteśmy do jednej nadziei, która należy do naszego powołania”;
że jesteśmy „nowym stworzeniem w Chrystusie Jezusie” i że
wszyscy stanowimy „jedno w Jezusie Chrystusie”, że w Chrystusie
„nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie
masz mężczyzny ani kobiety” (Gal. 3:28). Prorok Izajasz (61:1,2;
2 Kor. 6:1) wskazuje, że wszyscy pomazani zostali pomazani do
głoszenia ewangelii – dobrej nowiny o odkupieniu i restytucji, jak
również o szczególnym wysokim powołaniu i przywileju Wieku
Ewangelii, każdemu, kto ma uszy ku słuchaniu.
Nasze
zadanie jest zatem jasne – i poruczono nam to samo co naszym
braciom. Jeśli będziemy je ignorować i szukać wymówek, z
pewnością okażemy się leniwymi sługami, dającymi dowód, że
nie jesteśmy godne wysokiego stanowiska, do jakiego zostałyśmy
powołane. Oto przed nami pole do zżęcia oraz praca żniwa; pola są
już dojrzałe, żniwo wielkie, a robotników stosunkowo mało, choć
wielu drogich świętych oddaje się tej działalności.
Praca
żniwa to nie wychowywanie naszej rodziny i troska o nią, ani też
nauczanie osób światowych, lecz wyszukiwanie świętych już
poświęconych Bogu, wykazujących cichego i pokornego ducha oraz
zapoznawanie ich w doskonalszy sposób z planem Bożym; tak aby
studiując jego ogólny zarys oraz szczegóły mogli odkryć
błogosławioną prawdę, że teraz właśnie nastał czas
podnoszenia głowy i radowania się, bo oto przybliża się ich
odkupienie; aby łatwiej przyjmując prawdę i mając udział w jej
duchu, mogli przygotować się na przyjęcie Króla w Jego piękności
i połączenie z Nim jako Jego chwalebna Oblubienica.
To
jest właśnie dzieło, w jakie powinien zaangażować się – w
miarę swoich możliwości – każdy poświęcony. Aby to uczynić,
jeśli mamy ducha Mistrza – to jest, jeśli ta praca leży nam na
sercu tak samo jak Jemu – będziemy skłonni poświęcić inne
zobowiązania, aby ją wykonać; będziemy tak naginać, obracać i
organizować nasze ziemskie sprawy, by jak najmniej ograniczały tę
nadrzędną i najważniejszą pracę. Owo staranie o zarządzanie
ziemskimi sprawami w taki właśnie sposób, jak również pełna
świadomość naszych talentów i używanie ich w sposób najbardziej
korzystny dla wielkiego dzieła żniwa, to część przywileju i
obowiązku każdego szafarza w Pańskiej służbie. Pan nazwał nas
swoimi szafarzami właśnie dlatego, że chciał, abyśmy to czynili.
Pragnie, abyśmy byli mądrymi i wiernymi sługami, którzy starają
się usilnie o to, by stanąć przed Bogiem jako wypróbowani
pracownicy – którzy dbają o swoje umiejętności, okoliczności i
możliwości, tak by poznawszy Jego wolę, móc ją wykonywać na
tyle, na ile pozwolą nasze zdolności.
Obowiązki
ziemskich i niebiańskich relacji jednak ze sobą nie kolidują.
Obowiązki nigdy ze sobą nie kolidują, choć czasem mogłoby się
tak wydawać, kiedy trudno nam jest określić, co rzeczywiście
należy do naszej służby. Pismo Święte jasno tłumaczy, że bez
względu na okoliczności, w jakich się znajdujemy w chwili
powołania do uczestnictwa w Oblubienicy Chrystusowej, umocnienie
naszego powołania i wyboru będzie możliwe. Właściwa, wąska
ścieżka zostanie jasno określona, choćby była bardzo wyboista.
Jeśli ktoś jest powołany będąc sługą, nie powinien ignorować
obowiązków i odpowiedzialności sługi czy też uważać się za
zbyt ważnego, by spełniać swoje zobowiązania. Czyń je z
godnością i wdziękiem, nie pełniąc służby dla oka, by
przypodobać się ludziom, lecz z całego serca, jako Panu – Efezj.
6:5-8.
Jeśli
zatem jesteś powołana, będąc matką, nie uważaj się za
zwolnioną z nałożonych już obowiązków ani nie wykazuj wobec
nich najmniejszego nawet niedbalstwa czy obojętności. Studiuj
Boskie metody, plany oraz nakazy i czyń, co w twojej mocy, by
stosować je w wychowywaniu dzieci, mając jeden cel –
przyniesienie chwały Bogu poprzez uczenie ich, by Go czciły,
wielbiły i służyły Mu.
Poza
własną rodziną rozszerzaj swoje wpływy na rzecz prawdy – na ile
pozwalają twoje talenty i możliwości – wśród sąsiadów,
przyjaciół i krewnych: słowem, uczynkiem i przykładem, listami i
materiałami drukowanymi, a także wychowując swoje dzieci w miłości
i służbie Bożej, by współpracowały z tobą w tym działaniu i
czekały z niecierpliwością na sprzyjający czas, gdy dorosną i
będą się mogły w to dzieło zaangażować z większą
skutecznością.
Mając
jednak na myśli wielkie dzieło żniwa oraz fakt, że czas na jego
dokonanie jest krótki (zob. 1 Kor. 7:29 i „Tower” z lutego 1887
r.), ziemskie troski i obowiązki, jakie jeszcze nie zostały
podjęte, powinny być uważane za utrudnienia w wielkiej pracy,
której poświęciliśmy już czas i talenty. Nie powinniśmy się
angażować w żadne sprawy o charakterze ziemskim, na skutek których
nasza użyteczność w tym wielkim, szczególnym dziele mogłaby być
utrudniona lub spowolniona.
Apostoł
powiada: „Niech każdy pozostanie w tym stanie, w jakim został
powołany” – czy jest to stan męża, żony, matki czy sługi.
Choć służymy naszym rodzinom bądź bliźnim z większą nawet
wiernością niż przedtem, pamiętamy, że „kto jako niewolnik
został powołany w Panu, ten jest wyzwoleńcem Pana; podobnie –
kto jako wolny został powołany, jest niewolnikiem Chrystusa”.
Wszelką służbę na każdym stanowisku należy wykonywać Panu – celem pragnień i wysiłków powinno być podobanie się właśnie
Jemu. Drogoście kupieni; nie bądźcie więc sługami ludzi –
pełniąc służbę dla oka, by przypodobać się ludziom, lecz z
całego serca – 1 Kor. 7:20-24.
Apostoł
wskazuje jednak (w. 21), że zachowanie dokładnie takiego samego
stanu, w jakim zostaliśmy powołani, nie jest zawsze konieczne.
Jeśli rodzaj danego kontraktu pozwala na zerwanie lub w jakimś
stopniu odstąpienie od niego, a byłoby to z korzyścią dla pracy
Pańskiej – powinno się to uczynić: „Jeśli możesz stać się
wolnym, raczej korzystaj z tego”. Kontrakt małżeński jest
szczególnie uświęcony i zawierany uroczyście na całe życie; nie
może być nigdy zerwany z powodu tego, że w innym rozwiązaniu
dostrzega się lepsze możliwości służenia: „Jesteś związany z
żoną [lub z mężem]? Nie szukaj rozłączenia” (w. 27). Mąż
chrześcijanin czy też żona chrześcijanka nie powinni jednak się
martwić, jeśli z powodu swej wierności wobec Pana zostaną
opuszczeni przez współmałżonka, który nie wyznaje
chrześcijaństwa: „Nakazuję (...), ażeby żona męża nie
opuszczała, a jeśliby opuściła [w razie konieczności], niech
pozostanie niezamężna albo niech się z mężem pojedna; niech też
mąż z żoną się nie rozwodzi. (...) Jeśli jakiś brat ma żonę
pogankę, a ta zgadza się na współżycie z nim, niech się z nią
nie rozwodzi; i żona, która ma męża poganina, a ten zgadza się
na współżycie z nią, niech się z nim nie rozwodzi. (...) A jeśli
poganin chce się rozwieść, niechże się rozwiedzie; w takich
przypadkach brat czy siostra nie są niewolniczo związani, gdyż do
pokoju powołał was Bóg” – 1 Kor. 7:10-15.
Jakże
prosty jest ten sposób wyjaśnienia, jak powinni postępować
znajdujący się już w związku, który niekiedy okazuje się jedną
z najbardziej szkodliwych przeszkód; tych zaś, którzy jeszcze
związani nie są, ostrzega się, by nie nosili nierównego jarzma z
niewierzącymi. Innymi słowy – mamy czynić co w naszej mocy, bez
względu na okoliczności, w jakich się znajdujemy w chwili
powołania, o ile tymi okolicznościami nie możemy kierować lub ich
zmieniać. Mamy również zapewnienie, że podstawą naszego
przyjęcia i uznania za godnych w ostatecznej ocenie przez Pana nie
będzie miara naszej rzeczywistej służby, lecz wierność w małych
i wielkich sposobnościach, jakie są nam dane.
Więzy
rodzicielskie również nie mogą być zerwane; nie można też
zaniedbywać wynikających z nich obowiązków, dopóki dzieci nie
osiągną dojrzałości. Nawet wtedy nie należy uważać
rodzicielskiego zainteresowania, doradzania itp. za zbędne. Pan
zatem chce, abyśmy te zobowiązania wypełniali – nie dla nich,
nie po to, by sprawić przyjemność im samym, ich przyjaciołom,
naszym przyjaciołom czy w ogóle światu – lecz dla Niego.
Stwierdzamy
więc, iż rzeczywiste obowiązki chrześcijanek w rozmaitych
relacjach, w jakich się znajdują, gdy są powołane, nie kolidują
z innymi obowiązkami wyższego dzieła. Bóg nie oczekuje od nikogo
niemożliwości, lecz spodziewa się wielkiej i starannej wierności
ze strony wszystkich, szczególnie zaś tych, którzy zostali
powołani do bycia współdziedzicami z Chrystusem.
MRS. C. T. R.
Zion's Watch Tower,
grudzień 1888, R-1083
Straż 2/2017