<< Wstecz |
Wybrano: R-5874 , z 1916 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
"Czemu mnie prześladujesz?"
-
2 kwietnia [1916] – Dzieje Ap. 9:1-31 -
Znamienny
przykład gorliwości bez wiedzy – Nagana z wysokości – Głęboka
skrucha Saula dowodem szczerej pokuty – Otwarcie jego oczu
zrozumienia – „Oścień dla ciała” św. Pawła – Wielki
apostoł pogan jako symboliczne wyobrażenie narodu izraelskiego.
„Wierna
jest ta mowa i wszelkiego przyjęcia godna, iż Chrystus Jezus
przyszedł na świat, aby grzeszników zbawił, z których jam jest
pierwszy” – 1 Tym. 1:15.
Jeśli
ktoś uważa, że przemiana Saula z wroga Chrystusa i Jego Kościoła
w przyjaciela i gorliwego sługę była doświadczeniem porównywalnym
z nawróceniem grzesznika, znajduje się w poważnym błędzie.
Rodzaj postępowania, jaki opisany jest w rozważanym fragmencie, nie
charakteryzuje grzesznika, nieprzyjaciela Bożego. Naszym zdaniem
pojęcie „nawrócenia” z ledwością może być zastosowane w
takim przypadku. Saul z Tarsu nie był ani złym człowiekiem, ani
obłudnym faryzeuszem; nie był też chytry na pieniądze ani
samolubny, a raczej widzimy w nim „prawdziwego Izraelitę”,
którego celem i dążeniem była służba Boża i którego motywacją
do prześladowania pierwotnego Kościoła była wierność Bogu.
Uważamy, że powyższe słowa są najbardziej odpowiednim opisem
sytuacji Saula, jako że harmonizują z jego osobistym świadectwem w
tej sprawie (Dzieje Ap. 26:9-11).
Jeśli
zatem Saul był szczerym i lojalnym członkiem faworyzowanego narodu
Izraela, całkowicie poświęconym Bogu i służącym Mu według
swych najlepszych możliwości i wiedzy, a jedynie przez pewien czas
zaślepioniało go uprzedzenie i niewłaściwe zrozumienie, to nie
możemy nadal uważać, że w jego przypadku należałoby mówić o
większym nawróceniu niż u pozostałych apostołów. Nasz Pan
wybrał swoich dwunastu na tej podstawie, że byli prawdziwymi
Izraelitami, następnie udzielił im pouczeń niezbędnych do
sprawowania Jego służby. To samo uczynił też dla Saula, tyle że
w bardziej uderzający sposób.
Słowo
„nawrócenie” oznacza zawrócenie i skierowanie się w przeciwną
stronę. Jednak Saul zmierzał już we właściwym kierunku, a
mianowicie z całego serca służył Bogu, tyle tylko, że jego
starania dotyczyły niewłaściwych spraw, choć we właściwym
obszarze. Pan jedynie otwarł jego oczy zrozumienia i pokazał mu, w
jaki sposób jego wysiłek może stać się użyteczny. Saul
potrzebował jedynie właściwego pouczenia. Dowodem na to, że tak
było, jest jego wierność i energia w późniejszej służbie
Pańskiej, które w równym stopniu cechowały jego wcześniejsze
działania skierowane nieświadomie w niewłaściwą stronę.
Świadome
czynienie zła
Saul
był jednym z tych Izraelitów, którzy żyli między poganami,
jednak okazjonalnie udawał się do Jerozolimy na niektóre święta
(5 Mojż. 16:16). Jego dom znajdował się w Tarsie, znaczącym
mieście tamtych czasów – mówi się, że pod względem poziomu
nauki wyprzedzały go jedynie Aleksandria i Ateny. Dla Saula było to
zatem korzystne, że zamieszkiwał w takim mieście, a dodatkowo
jeszcze jego rodzina była wpływowa, czego dowodzi fakt, że jej
członkowie byli nie tylko obywatelami Tarsu, ale także i Rzymu.
Poza wykształceniem, jakie zdobył w swoim mieście, uczestniczył
on dodatkowo w specjalnych kursach teologicznych w zakresie
żydowskiego prawa, które prowadzone były w Jerozolimie przez
Gamaliela, jednego z największych nauczycieli tamtych czasów.
Oznacza
to, że wykształcenie Saula, jak również ogólnie korzystne
okoliczności życia sprzyjały otwartości i subtelności jego
myślenia, w czym tylko nieliczni byli mu w stanie dorównać. Owe
warunki, w połączeniu ze szczerością jego serca oraz gorliwością
dla Boga – nawet jeśli z początku pozbawioną odpowiedniej wiedzy
– sprawiły, że dokładnie nadawał się do spełnienia roli, jaką
przewidział dla niego Pan, a mianowicie do roli „wybranego
narzędzia” [Dzieje Ap. 9:15 NB] w rękach Pana, by ponieść Jego
imię przed pogan, królów oraz synów Izraela.
Najwidoczniej
okoliczności związane z ukamienowaniem św. Szczepana pobudziły
Saula do wykazania jeszcze większej aktywności w tępieniu idei,
którą uważał za bardzo szkodliwą, za herezję. Nasze własne
doświadczenie potwierdza, że szczery, świadomy przeciwnik godny
jest większego szacunku niż chłodny, obojętny, rzekomy
przyjaciel. Przypominamy sobie słowa naszego Pana: „Obyś był
zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny,
wypluję cię z ust moich” (Obj. 3:15-16 NB). Szanujmy więc
wszystkich, którzy mają gorące serca i przejawiają gorliwość,
pamiętając, że mają oni większą szansę znaleźć upodobanie w
oczach Bożych i okazać się godnymi otrzymania Prawdy niż ci, co
są letni, obojętni.
Pod
zwierzchnictwem rzymskiej władzy żydowscy kapłani posiadali
stosunkowo szerokie uprawnienia. Sięgnęli też po władzę w
znacznej mierze podobną do tej, z której później korzystali
rzymscy papieże. Zwierzchnicy religijni mieli prawo nakładania
aresztu i więzienia za naruszanie ich zarządzeń i zaleceń. Zatem
Saul, stosując prawo z takim samym szacunkiem, jaki następnie
cechował wszystkie jego działania i nauczanie już jako
chrześcijanina, nie usiłował brać spraw związanych z
prześladowaniami chrześcijan w swoje ręce, lecz rozpatrywał je w
sposób uznawany wówczas za zgodny z prawem, działając w ramach
upoważnienia i autorytetu najwyższego trybunału religijnego.
Należy pamiętać, że prawie wszystkie prześladowania były
sankcjonowane przez jakieś ludzkie prawa i kierowały się własnym
pojmowaniem Bożych przepisów.
Uzgodnienie
trzech opisów
Opis
zamieszczony w aktualnie rozważanym fragmencie, odnoszący się do
otwarcia oczu zrozumienia Saula, pochodzi od św. Łukasza i został
mu przekazany niewątpliwie bezpośrednio przez samego apostoła
Pawła, z którym św. Łukasz przez pewien czas podróżował. Dwa
inne opisy pochodzą wprost od św. Pawła (zob. Dzieje Ap. 22:6-11
oraz Dzieje Ap. 26:12-20). Te trzy relacje są w zasadzie ze sobą
zgodne i ukazują jedynie drobne odchylenia, czego należałoby się
spodziewać, biorąc pod uwagę fakt, że były podane w różnych
okolicznościach i chodziło w nich o podkreślenie różnych
elementów.
Gdyby
te trzy zapisy były dosłownie identyczne, to mogłoby powstać
podejrzenie, że tekst został w sposób szczególny spreparowany i
wzajemnie uzgodniony. Jeśli się poprawnie rozumuje, to również
pozorne rozbieżności w opisie stanowią jedynie dodatkowy dowód
autentyczności każdego z nich. Główny opis zdarzeń jest jasny,
zwrócimy więc uwagę tylko na te elementy, które wydają się
pozostawać ze sobą w sprzeczności.
Wszystkie
trzy relacje stwierdzają, że Saul usłyszał głos, zobaczył
światło i upadł na ziemię. Jeden z opisów dodaje, że razem z
nim upadły również wszystkie towarzyszące mu osoby. Rozważany
fragment podaje ponadto, że „mężowie, którzy z nim byli w
drodze, stanęli, zdumiawszy się; głos tylko słysząc, ale nikogo
nie widząc”. Inny opis stwierdza: „Światłość wprawdzie
widzieli, ale głosu tego, który rozmawiał ze mną, nie słyszeli”.
Te dwie wypowiedzi mogą zostać zharmonizowane w następujący
sposób: Saul stanowił oczywiste centrum niezwykłego zjawiska –
„ogarnęła mię światłość wielka z nieba” [Dzieje Ap. 22:6].
Niewątpliwie jego towarzysze ogólnie widzieli pewną część tego
światła, nie wiedzieli jednak, jakie jest jego źródło. Nie
widzieli bowiem chwalebnej postaci naszego Pana Jezusa Chrystusa –
„nikogo nie widzieli”. Tymczasem Saulowi ukazała się pełna
chwały osoba naszego Pana Jezusa Chrystusa, jak sam później to
poświadcza (1 Kor. 15:8).
Chociaż
nikt poza Saulem nie został powalony na ziemię, inni, którzy stali
oniemiali i porażeni strachem, musieli zapewne po chwili pełni
szacunku uklęknąć wokół swego przywódcy. Pozostaje jeszcze
sprawa głosu. Saul i wszystkie towarzyszące mu osoby słyszeli
dźwięk „głosu”, lecz tylko Saul potrafił odróżnić słowa,
które były przeznaczone dla niego samego. Podobny przypadek opisany
jest w Ewangelii Jana (Jan 12:28-29). W jednym znaczeniu Saul i
wszyscy jego towarzysze słyszeli dźwięk, głos, jednak w innym
znaczeniu ów głos słyszał jedynie Saul. Podobnie wyrażamy to w
naszych codziennych rozmowach. Jeśli ktoś zwraca się do nas,
mówiąc zbyt cicho lub niewyraźnie, stwierdzamy, że nie
usłyszeliśmy. Mamy jednak na myśli, że słyszeliśmy głos, tylko
nie zrozumieliśmy, co zostało powiedziane.
Saul
uzyskuje zdolność duchowego widzenia
Uczucia
Saula w momencie udzielenia mu nagany przez Pana chwały za jego źle
ukierunkowaną gorliwość łatwiej jest sobie wyobrazić, niż je
opisać. Mimo to możemy tylko podziwiać natychmiastowość jego
decyzji w sprawie zaniechania sprzeciwu i określenia się po stronie
Tego, którego sprawę tak niedawno jeszcze przecież prześladował.
Możemy sobie wyobrazić, jak się modlił: Panie, naucz mnie! W swej
ślepocie i ignorancji walczyłem przeciwko Tobie, Jednorodzonemu u
Ojca, Mesjaszowi. Naprawdę sądziłem, że wyświadczam tym Bogu
przysługę. Popełniwszy ten wielki błąd, czuję się całkowicie
upokorzony. Nie potrafię już polegać ani na swej własnej
mądrości, ani na wiedzy tych, którym wcześniej ufałem –
kapłanów, nauczonych w Piśmie i faryzeuszy. Teraz, Panie,
przychodzę do Ciebie. Pokaż mi, w jaki sposób mógłbym naprawić
to wielkie zło, jakie w swej nieświadomości wyrządziłem. Wskaż
mi drogę, a ja z przyjemnością i natychmiast nią podążę,
okazując Ci posłuszeństwo.
Jak
wielkie wrażenie wywarła ta cała sytuacja na umyśle Saula, można
domyślić się na podstawie tego, że przez trzy dni nic nie jadł i
nie pił. Nie był w stanie jasno myśleć o swym zaślepionym
postępowaniu. Głęboka skrucha jest zawsze dobrym dowodem szczerego
nawrócenia się od zła. Bez wątpienia jego umysł był bardzo
zajęty. Posiadał przecież wysokie wykształcenie w zakresie Prawa
i Proroków. Był też zaznajomiony z tym, czego dowiedział się
odnośnie Nazarejczyka. Rozsądnym wydaje się przypuszczenie, że te
trzy dni spędził na modlitwie i refleksji. W tym czasie dokonał
też zapewne szczegółowego porównania świadectw Prawa i Proroków
z tym, co wiedział o Nazarejczyku oraz Jego nauczaniu. Sposób
rozumowania Saula został zniszczony, jednak otrzymał zdolność
duchowego postrzegania spraw. Dzięki temu ujrzał teraz wszystko w
nowym i wspaniałym świetle.
Ilustracja
Bożych metod
W
jednej z poprzednich lekcji [R-5849] imię Ananiasz zostało
skojarzone z niegodziwością i fałszem. Tutaj jednak spotykamy
innego Ananiasza o całkowicie odmiennym charakterze – prawdziwego
sługę Pańskiego. Jego wahanie w przyjęciu polecenia udania się
do Saula nie wydaje się być wywołane sprzeciwem czy brakiem
wierności, lecz raczej rozsądną ostrożnością. Słyszał on o
Saulu, a może nawet wiedział, że także jego gospodarz jest
nieprzyjacielem sprawy Jezusa. Dlatego chciał się upewnić, że
dobrze zrozumiał Pana. Ten zaś łaskawie wyjaśnił mu sprawę, tak
jak to zawsze czyni względem swych wiernych. W tej sytuacji Ananiasz
niezwłocznie wypełnił polecenie.
Tutaj
znów odnajdujemy ilustrację Bożych metod działania. Pan posyła z
niezwykle ważną sprawą osobę, która najwyraźniej była bardzo
skromnym członkiem Kościoła. Nie posłał św. Piotra, Jakuba,
Jana czy innych apostołów z Jerozolimy. Nie odbyło się to jako
bardzo uroczyste i demonstracyjne przyjęcie pokutującego wroga
krzyża w celu odniesienia publicznego triumfu. Pan posłużył się
jedynie gotowym i chętnym narzędziem, które znajdowało się w
pobliżu. Powinno to być dla nas lekcją, że Pan jest i zdolny, i
chętny, by użyć w swej służbie pokornych, którzy okazują
gotowość i chęć.
Łuski,
które spadły z oczu Saula [Dzieje Ap. 9:18], zdają się sugerować,
że pewna część jego wzroku pozostała uszkodzona przez wielką
światłość, a uzdrowienie mogło się dokonywać w sposób
naturalny. Choć więc czytamy, że odzyskał wzrok, to nie
dowiadujemy się, czy jego oczy stały się całkowicie zdrowe. W
rzeczywistości z dalszych opisów wydaje się oczywiste, że aż do
dnia śmierci Saul nie odzyskał pełnej zdolności widzenia, a jego
wzrok nigdy już nie był taki jak przedtem.
Niektórzy
domyślają się, a mają ku temu dobre podstawy, że to właśnie
trwałe kłopoty z oczami stanowiły u apostoła ów „bodziec
ciału”, o którym sam pisze (2 Kor. 12:7-10). Choć w mocy ducha
świętego udzielone mu zostały liczne dary ducha, a między nimi
dar uzdrawiania, i choć korzystał z niego w odniesieniu do wielu
ludzi (Dzieje Ap. 19:11-12), to jednak Pan nie ulżył jemu samemu w
jego osobistej słabości. Musiało to być największym ze
wszystkich doświadczeń. Jakże wielkie zdumienie wywoływał
zapewne fakt, że ten, który potrafił uzdrawiać innych, nie może
uzdrowić samego siebie, że ten, który posiadał moc błogosławienia
innych na tej drodze, nie ma Bożej mocy dla własnego
błogosławieństwa.
Na
prośbę św. Pawła nasz Pan odpowiedział: „Dosyć masz na łasce
mojej; albowiem moc moja wykonywa się w słabości”. Szlachetny
apostoł wykrzykuje zaś: „Raczej się tedy więcej chlubić będę
z krewkości moich, aby we mnie mieszkała moc Chrystusowa” [2 Kor.
12:9]. Od tamtej chwili nigdy już nie domagał się usunięcia owego
„bodźca”.
Kilka
wydarzeń z życia św. Pawła potwierdza tę konkluzję. (1) Chociaż
był wykształconym człowiekiem, rzadko kiedy sam pisał swoje
listy, zaś na końcu jednego z nich, i to zaliczającego się do
tych najkrótszych, napisał: „Widzicie, jakim długi list wam
napisał ręką moją” (Gal. 6:11). Użyte w tym miejscu
greckie słowa dawałyby nawet podstawę do uznania, że autor
usprawiedliwia się z powodu pisania bardzo dużymi literami, takimi,
jakimi posługiwałaby się osoba niedowidząca. (2) Stojąc przed
trybunałem głównego dowódcy, św. Paweł oświadcza, że nie
rozpoznał Ananiasza, najwyższego kapłana. Gdyby miał dobry wzrok,
mógłby z pewnością domyślić się, że ma przed sobą
arcykapłana, który wyróżniał się okazałymi szatami (Dzieje Ap.
23:5). (3) Pisząc do Galatów, stwierdza (Gal. 4:15), że gdy po raz
pierwszy go spotkali, ich miłość i współczucie dla niego były
tak wielkie, że gdyby to było możliwe, daliby sobie dobrowolnie
wyłupić oczy i oddaliby je dla niego. Stwierdzenie to nie miałoby
sensu, gdyby oczy apostoła nie miały jakiejś wady.
Po
kilku dniach, w ciągu których Saul odzyskał siły po poście i po
wyczerpujących psychicznie przeżyciach – były to jednocześnie
dni jedności i społeczności z tymi, których wcześniej zamierzał
prześladować i których obecnie w swym odrodzonym umyśle uznawał
za drogich braci – natychmiast zaczął głosić, że Chrystus jest
Synem Bożym, wykorzystując do tego możliwości publicznych
wystąpień, jakie zapewniała żydowska synagoga. Opis
ewangelicznego oświecenia Saula ukazuje niezwykłą szlachetność
jego charakteru, który wzbudza szacunek u wszystkich ludzi w każdym
czasie.
Św.
Paweł jako postać symboliczna
Jesteśmy
skłonni uznać, że apostoł Paweł jest w pewnym sensie obrazem,
podobieństwem lub symbolicznym wyobrażeniem całego swego narodu,
Izraela, ukazującym otwarcie ich oczu zrozumienia, które niebawem
ma już nastąpić. Wśród Żydów wielu jest takich, którzy wydają
się prawdziwymi Izraelitami, a jedynie zostali zaślepieni, jak
opisuje to zarówno prorok, jak i apostoł (Rzym. 11:7-12). Naród
ten, którego zaślepienie nastąpiło w piątym tysiącletnim dniu i
który pozostał w zaślepieniu przez cały szósty tysiącletni
dzień, miał skorzystać z łaski otwarcia ich oczu w trzecim dniu,
dniu Tysiąclecia – „Ożywi nas po dwóch dniach, a dnia
trzeciego wzbudzi nas” (Oz. 6:1-3).
W
ciągu całego tego czasu Izrael również pozostawał bez duchowego
pokarmu i napoju. Naród ten również ma spełniać rolę wybranego
narzędzia w ręce Pana, współpracując z Jego ziemskimi
przedstawicielami w niesieniu poselstwa, które będzie stanowiło
błogosławieństwo dla pogan – wszystkich narodów ziemi. Bliscy
jesteśmy czasu otwarcia oczu Izraelitów. Gdy w pełni już nastanie
ten czas, Pan pośle jakiegoś Ananiasza, którego dotyk sprowadzi
Bożą łaskę i przywróci im wzrok. Imię Ananiasz oznacza „Jah
jest łaskawy”.
The Watch Tower, 15
marca 1916, R-5874
Straż 1/2016