<< Wstecz |
Wybrano: R-5875 , z 1916 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Eneasz i Dorka
-
9 kwietnia [1916] – Dzieje Ap. 9:32-43 -
Kaznodziejska
marszruta św. Piotra – Odwiedzanie świętych – Pojęcie w
znacznym stopniu błędnie rozumiane – Uzdrowienie paralityka z
Liddy – Św. Piotr zaproszony do Joppy – Dorka obudzona ze snu
śmierci – Piękny charakter – Przyjaciel ubogich – Cel tych
dwóch cudów.
„We
wszystkim samego siebie wystawiając za wzór dobrych uczynków” – Tyt. 2:7.
Prześladowcy
nigdy nie pragną prześladowań dla samych siebie. Ci, którzy mają
zmysł Chrystusowy, nigdy nie będą prześladowcami. Wyczuwają oni,
że ich obowiązkiem jest nieudzielanie poparcia czemuś, co uznają
za zło. Będą nawet czuli się zobowiązani, by ujawniać zło,
wykazywać sprzeczności, a w niektórych przypadkach nawet wymieniać
aktywnych przedstawicieli błędnego nauczania i złych uczynków.
Tak czynili apostołowie w swych pismach. Gdyby miało jednak dojść
do prześladowań, to lud Boży nie może w nich mieć żadnego
aktywnego udziału. Na przeszkodzie stał bowiem będzie duch
miłości, zmysł Chrystusowy, który prowadzi do tego, by traktować
innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. Jest to „złota
reguła”, nasz „doskonały zakon wolności” [Jak. 1:25].
Prześladowanie,
które rozproszyło uczniów po całej Judei i którego jednym z
przywódców był Saul z Tarsu, uspokoiło się na krótko po tym,
jak został on chrześcijaninem, po czym nastąpił okres
wytchnienia, odzyskiwania sił oraz wzmocnienia. Zmiana postępowania
Saula nie miała, zdaje się, żadnego z tym związku. Przyczynił
się do tego raczej jakiś konflikt między władcami żydowskimi a
rzymskimi.
Około
roku 38 n.e. cesarz Kaligula, który niewiele wcześniej objął swój
urząd, wydał edykt nakazujący umieszczanie i czczenie jego posągów
we wszystkich częściach imperium. Gdy Żydzi dowiedzieli się, że
zamierza on postawić posągi również w Jerozolimie, a nawet w
samej świątyni, byli bezgranicznie oburzeni i zakłopotani.
Zgromadził się wtedy wielki tłum ludzi młodych i starych, którzy
zamierzali skłonić lokalnego zarządcę do interweniowania w ich
sprawie, by nie dopuścić do takiego zbezczeszczenia świętego
przybytku, świętego miasta oraz świętej ziemi. Chociaż zarządca
podjął wszelkie wysiłki, by cesarz zmienił swój edykt, to
uzyskał tylko tyle, że nietknięta miała pozostać świątynia.
Jednak poza jej bramami wzniesione zostały liczne ołtarze na cześć
cesarza. Dotarła również wieść, że wszystkie synagogi w
Aleksandrii zostały zamienione w świątynie cesarza. Taki stan
rzeczy trwał aż do 24 stycznia 41 r. n.e., kiedy to cesarz Kaligula
został zamordowany.
Okres
duchowego wzrostu
Jest
rzeczą naturalną, że takie zewnętrzne prześladowanie i mieszanie
się do spraw religijnych i wolności Żydów spowodowały
zaniechanie prześladowania chrześcijan, jakiego się dopuszczali,
co zapewniło okres spokoju wspomniany w rozważanym fragmencie.
Można w nim przeczytać, że zbory się budowały [Dzieje Ap. 9:31].
Dowiadujemy się zatem, że dla owych małych grupek ludu Bożego w
Palestynie był to czas pokoju i wzmocnienia. Kościół może
odnosić zbudowanie czy wzmocnienie w dwóch znaczeniach – pod
względem liczebnym oraz ilości owoców i łask ducha świętego.
Najwidoczniej ów początkujący Kościół był wzmacniany na obydwa
te sposoby, gdyż zgodnie z oświadczeniem Biblii wierzący chodzili
w bojaźni Pańskiej i otrzymywali pociechę ducha świętego.
Pismo
Święte stwierdza: „Początek mądrości jest bojaźń Pańska”
(Psalm 111:10). Nie chodzi przy tym o samolubny strach, obawę, że
Pan będzie wiecznie torturował lub w jakiś inny sposób
niesprawiedliwie traktował swe stworzenia, lecz o szacunek dla Pana
polegający na uznaniu Jego wspaniałości i dobroci. Mowa jest o
bojaźni, by nie uczynić niczego, co mogłoby wywołać Jego
niezadowolenie, co oddzieliłoby kogoś od Jego miłości i łaski.
Ten właściwy rodzaj bojaźni, stanowiący początek mądrości,
nigdy nie zostanie utracony, dopóki zachowywana bywa mądrość.
Szacunek
dla Boga nie był jedyną łaską rozwijaną przez pierwotny Kościół.
Dodana do niego została pociecha ducha świętego. Duch święty to
natchnienie, zmysł, usposobienie Boga. Pierwsze pokolenie Kościoła
rozwijało takie nastawienie w swych sercach i sposobie postępowania
– w sposobie życia. Słowo pociecha oznacza jedność,
scementowanie. Tak więc myślą całej tej wypowiedzi jest to, że
zbory nie tylko powiększały się liczebnie i budowały razem w
święty Kościół Boży, lecz także jako pojedyncze „żywe
kamienie” były cementowane, czyli łączone wzajemnie, przez ducha
świętego.
Znaczenie
słowa „święty”
Z
dalszego opisu [Dzieje Ap. 9:32] dowiadujemy się, że choć
Jerozolima była dla apostołów centralnym ośrodkiem ich
działalności, to jednak obchodzili oni całą Judeę, spotykając
się z ludem Pańskim rozproszonym za sprawą wcześniejszych
prześladowań i tworzącym w różnych miejscach niewielkie
zgromadzenia. W czasie jednej ze swoich podróży Piotr przybywa do
Liddy [obecnie Lod – przyp. tłum.], głównego miasta równiny
Saron (Szaron), położonego około 20 km na południowy wschód od
Joppy [obecnie Jaffa – przyp. tłum.]. Jego szczególnym zamiarem,
jak się dowiadujemy, było odwiedzenie świętych.
Słowo
„święci” oznacza świętobliwych, odłączonych, uświęconych
wierzących w Chrystusa. Obecnie wiele osób mocno się sprzeciwia
takiemu zastosowaniu tego słowa. Ma to, jak wierzymy, dwie
przyczyny. Po pierwsze, znaczna większość ludzi przyznających się
do chrześcijaństwa dobrze wie, że nie są święci, nie są
uświęceni, nie żyją tak blisko z Panem, jak by mogli, nie
oddzielają się, nawet w swym sercu, od świata, ciała i diabła.
Takie osoby mają zrozumiałe powody, by nie lubić słowa „święci”.
Zdają sobie bowiem sprawę z tego, że nie obejmowałoby ono ani ich
samych, ani większości spośród ich przyjaciół oraz
namaszczonych działaczy chrześcijańskich.
Drugim
powodem, dla którego powszechne użycie słowa „święci”
wywołuje sprzeciw, jest fakt, że w „ciemnych wiekach” kościoły
rzymskie i greckie miały zwyczaj kanonizowania, czyli prawnego
wyznaczania jako obiektu kultu, pewnych osób, odnośnie których
często po wielu wiekach nie pamiętano już niczego szczególnie
kompromitującego, a za to wspominano to, co było godne szacunku,
poważania i pochwały. W ten sposób słowo „święci” zostało
oddzielone od żyjących chrześcijan. A w rzeczywistości tak też i
było, że jedynie niewielu chrześcijan okazywało taką wierność,
która zasługiwałaby na miano świętości.
Jeszcze
jednym powodem, dla którego niektórzy nie lubią określenia
„święci”, jest to, że uważa się je raczej za chełpliwe,
jeśli nie wręcz obłudne. Utraciwszy pojęcie na temat nauki o
usprawiedliwieniu w jej właściwym zastosowaniu, przyzwyczaili się
oni do myślenia o wszystkich chrześcijanach jako o „nędznych
grzesznikach” i do modlenia się za nimi przy użyciu takich
właśnie słów, pomijając fakt, że są przecież tacy, w których
„sprawiedliwość zakonu była wypełniona”, ponieważ „nie
według ciała chodzą, ale według Ducha”, a zasługa Chrystusa
przykrywa wszystkie ich niezamierzone niedociągnięcia (Rzym. 8:4).
Lud
Pański powinien jednak o tym pamiętać, by z przyjemnością
korzystać ze wszelkich nazw i sposobów, które zostały
autoryzowane przez praktykę apostolską. W związku z tym również
używanie określenia „święty” jest dla nas jak najbardziej
właściwe. Niemal wszystkie listy Nowego Testamentu są adresowane
do świętych. Ci zaś wyznawcy chrześcijaństwa, którzy nie są w
stanie w odpowiedni sposób odnieść tego określenia do siebie, nie
powinni również stosować do siebie niezwykle wspaniałych i
kosztownych obietnic zawartych w tych listach, jako że wszystkie
obietnice kierowane do świętych są przewidziane dla uświęconych
w Chrystusie Jezusie. Niech więc każdy ma to na uwadze, że słowo
„święty” nie oznacza wyłącznie rzeczywistej doskonałości,
jak to miało miejsce w przypadku naszego Pana, lecz także świętość
przypisaną dzięki Niemu. Oraz że apostołowie, którzy byli święci
i którzy zaliczali samych siebie do szerszej grupy świętych
Bożych, mówili o sobie: „Myśmyć ludzie, tymże biedom jako i wy
poddani” (Dzieje Ap. 14:15).
Określenie
„święci”, jeśli zostanie zatem właściwie zastosowane do
Kościoła, odnosi się do tych, którzy choć byli „z natury
dziećmi gniewu jak inni” [Efezj. 2:3], zostali jednak wyrwani ze
stanu potępienia, obmyci, oczyszczeni i doprowadzeni do zgody z
Bogiem dzięki przebaczeniu ich grzechów oraz przykryciu słabości
i zmaz. Ci zaś, którzy zostali „uświęceni w Jezusie Chrystusie”
[1 Kor. 1:2] poprzez dokonanie zupełnego poświęcenia się, by
prowadzić życie nie tyle doskonałe, ponieważ to jest niemożliwe
w tym ciele, lecz prawie doskonałe, na ile jest to dla nich
osiągalne, dzięki łasce Pańskiej stają się przez cały czas
„święci, przyjemni Bogu” przez zasługę Chrystusa Jezusa.
Nigdy nie wstydźmy się owej nazwy „święci”, jeśli wywołuje
ona w naszych umysłach skojarzenie z uświęceniem, świętobliwością,
oddzieleniem od świata, ponieważ takie myśli powinny jej zawsze
towarzyszyć. Pomoże nam to żyć jeszcze lepiej i w oddzieleniu od
świata, jak sugerował Mistrz (Jan 17:16).
Uzdrowienie
sparaliżowanego Eneasza stanowiło znamienny przejaw mocy Pańskiej,
podobnie jak uzdrowienie przy Pięknej Bramie świątyni (Dzieje Ap.
3:1-11). I tym razem, jak zawsze, Piotr zadbał o to, by nikt nie
pomyślał, że chodzi tu o jego własną moc. Dobitnie zapewnił, że
to Jezus Mesjasz, który został ukrzyżowany przez władze, dokonał
tego uzdrowienia, co dowodzi, że nie jest martwy, lecz zgodnie ze
świadectwem apostolskim, powstał z martwych.
Sława
owego cudu szybko rozeszła się między ludźmi i spowodowała, jak
się dowiadujemy, że do Pana i do Kościoła zostało
przyciągniętych wielu zainteresowanych. W taki sposób Pan tworzył
Kościół i przyciągał do niego tych, którzy mieli prawidłowe
nastawienie serca, za pomocą cudów, podobnie jak obecnie używa
innych metod. Owe cuda, jak dotąd wskazywaliśmy, nie mogły trwać
dłużej, niż żyli sami apostołowie, ponieważ cudowne dary ducha
były udzielane przez nałożenie rąk apostołów, a dwunastu nie
miało następców, poza św. Pawłem, który zajął miejsce
Judasza. Niebiańskie Jeruzalem ma dwanaście fundamentów, nie
więcej, a na nich zostały napisane imiona dwunastu apostołów, i
żadnej innej osoby (Obj. 21:14).
Inny
znamienity cud
Wśród
świętych z Joppy była pewna kobieta, prawdopodobnie majętna i
wykształcona. Jeśli jej imię odpowiadało wyglądowi, to musiała
być bardzo urodziwa, ponieważ Tabitha po aramejsku i Dorkas po
grecku oznacza: pełna gracji, piękna. Jednak kobieta ta znana była
z wdzięku i piękna całkowicie innej natury niż tylko zewnętrzna
uroda, jeśli takową się cieszyła. Jej pięknem była skromność,
cichość, pełnia miłości oraz gotowość niesienia pomocy. Z całą
pewnością była ona w swych okolicach promienną i błyszczącą
gwiazdą, przynoszącą swemu Panu chlubę. Czyniła, co mogła.
Służyła Panu, Jego braciom i wszystkim, którzy potrzebowali
pomocy. Na miarę możliwości, jakie jej zostały udzielone,
pomagała biednym, a szczególnie wdowom, które z natury rzeczy
często należały do klasy ludzi bardzo doświadczonych, zwłaszcza
jeśli nie były zamożne.
Grecki
tekst wskazuje, że Dorka miała zwyczaj wspomagania biednych szytymi
przez siebie ubraniami. Niewątpliwie wspierała ich też słowem
pociechy i usłużnością, służąc im również słowem prawdy.
Nic dziwnego więc, że w tych okolicznościach jej śmierć wywołała
wielki smutek, szczególnie wśród odbiorców jej dobroczynności
oraz licznych przyjaciół, których mogła sobie pozyskać tego
rodzaju postać – piękna i podobna do Chrystusa.
Najwidoczniej
Dorka zachorowała i zmarła nagle, dokładnie w tym czasie, gdy do
świętych w Joppie dotarła wieść, że św. Piotr, będąc w
Liddzie, uzdrowił Eneasza. Natychmiast posłali oni po apostoła,
prawdopodobnie nie z tą myślą, że mógłby on dokonać tak
wielkiego cudu, by przywrócić Dorkę do życia, lecz raczej licząc
na pocieszenie, jakiego mógł im udzielić św. Piotr w chwili
utraty tak wysoce poważanej członkini ich niewielkiej społeczności.
Za tamtych czasów nie istniały telegrafy ani telefony, nie było
też poczty. W związku z tym niektórzy bracia musieli udać się
jako posłańcy do apostoła i poprosić go o natychmiastowe
przybycie.
Św.
Piotr niezwłocznie udał się z nimi do Joppy. Gdy wszedł do
żałobnego pomieszczenia, ujrzał poruszającą scenę. Biedne wdowy
i inne osoby lamentowały po utracie przyjaciółki i pokazywały
szaty, które dla nich wykonała. Wyrażało to z pewnością wielkie
uznanie dla użyteczności jej życia. Żaden milioner nie pozostawił
po sobie pomnika, który przetrwałby tak długo i który
odzwierciedlałby tak wielką zacność charakteru, jak w przypadku
owej skromnej kobiety. I nawet najpokorniejsi i najbiedniejsi z nas
mogą do pewnego stopnia naśladować jej przykład i pozostawić po
sobie, gdy umierają, takie pomniki miłości oraz świadectwa
szacunku.
Mówi
się, że gdyby ktoś, szczególnie spośród ludzi wzywających
imienia Chrystusa, umarł i nie pozostawił nikogo, kto szczerze,
prawdziwie go opłakuje i za nim tęskni, to świadczyłoby, że
przeżył życie w sposób samolubny albo nie został zrozumiany. My,
którzy spodziewamy się może już niedługo zakończyć naszą
pielgrzymkę, powinniśmy zwracać na to uwagę, by nasze życie było
dzień po dniu spędzane w taki właśnie sposób, ażeby ktoś
poczuł się szczęśliwszy, a nasz zgon został przynajmniej przez
niektórych uznany za stratę.
Wyprowadzenie
Dorki z bram śmierci było najznamienitszym cudem dokonanym przez
św. Piotra. Podobnie jak inne niezwykłe dokonania, opisane w
rozważanym fragmencie, był on zamierzony w tamtym czasie
szczególnie po to, by utwierdzić Kościół. Nie powinniśmy
oczekiwać, że Pańskim zamiarem miałoby być, żeby cały Jego lud
w ciągu Wieku Ewangelii był w ten sposób wyrywany ze śmierci czy
też podnoszony z łoża boleści albo żeby wszyscy dysponowali taką
mocą, jaką posługiwał się apostoł. Istnieje takie posługiwanie
zła – katastrof, chorób, śmierci itp. – które niejednokrotnie
okazuje się w rzeczywistości wartościowe dla ludu Pańskiego, gdyż
wpaja mu różne lekcje i rozwija rozmaite owoce ducha – łagodność,
uprzejmość, cierpliwość, wytrwałość, braterską życzliwość
i miłość.
The Watch Tower, 15
marca 1916, R-5875
Straż 1/2016