<< Wstecz |
Wybrano: R-5891 , z 1916 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Chromy w Listrze
-
21 maja [1916] – Dzieje Ap. 14:8-20 -
Historia
się powtarza – Św. Paweł i Barnaba prześladowani –
Zniesławieni i źle traktowani przez rzekomych religijnych
przywódców – Znaczący cud – Za szczerość odpłacono im
kamieniami – Powrót do rodzinnych stron – Odwiedzanie miast,
gdzie byli prześladowani – Cierpienia niezbędne dla rozwoju
świętych.
„Zmęczonemu
daje siłę, a bezsilnemu moc w obfitości” – Izaj. 40:29 NB.
Wychodząc
z Antiochii Pizydyjskiej, św. Paweł i Barnaba udali się do
Ikonium, oddalonego o około 100 mil. Również tam wiernie głosili
Słowo i również tam powstał sprzeciw oraz groziło im
prześladowanie. Zapis podaje: „Kiedy jednak wszczął się rozruch
wśród pogan i Żydów wraz z ich przełożonymi i chciano ich
znieważyć i kamienować, dowiedziawszy się o tym, uszli do miast
likaońskich, Listry i Derbe, i okolicy” [Dzieje Ap. 14:5-6 NB].
Nie pozwolili, by strach powstrzymał ich przed odważnym głoszeniem
ewangelii, nie obawiali się też gróźb, ale uciekli, gdy
prześladowania przybrały formę realnego zagrożenia. Czyniąc tak,
postępowali według Pańskich wskazówek. Nie powiedział On:
Obawiajcie się prześladowań, nie głoście swego poselstwa i
schowajcie swoją lampę pod korcem; raczej odwrotnie. Nie powiedział
też: Obawiajcie się, uciekajcie, kiedy nie ma zagrożenia. Wręcz
przeciwnie, powiedział: „A gdy was prześladować będą w jednym
mieście, uciekajcie do drugiego” [Mat. 10:23 NB].
Dotarłszy
do Listry, na nowo poczęli głosić ewangelię tak odważnie, jakby
nie było wcześniejszych przeciwności. Pomiędzy słuchaczami
znajdował się chromy, przypuszczalnie Żyd lub prozelita, który
przejawiał wielkie zainteresowanie słowami apostoła. Wyczuwając,
że mężczyzna ten miał wiarę, św. Paweł przerwał swoje kazanie
i odezwał się do niego donośnym głosem: „Stań prosto na nogi
twoje”. Była to rzecz, której człowiek ten nigdy wcześniej nie
uczynił, ale miał niezbędną wiarę i usłuchał rozkazu apostoła.
W ten sposób nastąpił cud, który wyraźnie poruszył całe
zgromadzenie. Jego wpływ na ludzi był porażający i zaczęli
krzyczeć w swoim własnym dialekcie: „Bogowie w ludzkiej postaci
zstąpili do nas”.
Listra
była uważana za scenę mitologicznych wydarzeń. Podanie ludowe
głosiło, że Jowisz i Merkury, dwaj mitologiczni bogowie, przybyli
kiedyś do Listry w ludzkiej postaci i wszędzie odmawiano im
kwatery, aż wstąpili do skromnej chatki ubogiego człowieka, który
przyjął ich na miarę swoich możliwości. Bogowi odpłacili mu
się, zmieniając jego chatę w cudowną świątynię, a pozostałych
mieszkańców ukarali powodzią. To podanie ludowe było bardzo stare
i upamiętniono je posągiem Jowisza, który jako bóg chroniący
miasto stał u jego bram.
Z
łatwością można zauważyć, że stosunkowo niewykształceni i
przesądni ludzie musieli dojść do wniosku, iż wizyta św. Pawła
i Barnaby była powtórną wizytą Jowisza i Merkurego, o której
mówił ludowy przekaz. Św. Pawła nazwali Merkurym, ponieważ w ich
podaniu to Merkury był oratorem, mówcą; Barnabę zaś nazwali
Jowiszem. Kapłan Jowisza natychmiast przygotował przed posągiem
swego bóstwa przy bramie miasta woły do złożenia na ofiarę ku
czci domniemanych bogów, którzy byli obecni między nimi jako
ludzie w postaci Barnaby i św. Pawła.
Szlachetność
misjonarzy
Misjonarze
prawdopodobnie spokojnie rozmawiali z tymi, którzy byli bardziej
zainteresowani, kiedy usłyszeli o zgiełku w mieście i ofiarach,
które zamierzano złożyć. Nawet przez chwilę nie zastanawiali się
nad tym, by wykorzystać przesądność ludu i stać się w ich
oczach kimś znamienitym. Nie próbowali też wykorzystać tego
wydarzenia na służbę prawdzie, poprzez stwierdzenie, że Bóg jest
Jowiszem, nasz Pan Jezus Merkurym, oni zaś reprezentują Ojca i
Syna.
Wręcz
przeciwnie, z całą szczerością i prostotą usilnie prosili lud,
by powstrzymał się od tego, oraz tłumaczyli, że są tylko
niedoskonałymi ludźmi jak cały tłum – „takimi jak i wy” –
że ich misja polega na czymś zupełnie innym, niż przypuszczają
mieszkańcy Listry, że Jowisz i Merkury są jedynie wytworami ich
wyobraźni, niewiedzy i przesądów. Wbiegli pomiędzy przejęty
tłum, gdy ten przygotowywał się do złożenia ofiary, i z wielkim
trudem, przekonując o swojej nicości, powstrzymali lud od złożenia
ofiary na ich cześć. Byli szlachetnymi ludźmi, a ich wierność
Panu i prawdzie potwierdziła słuszność wysłania ich w
misjonarską podróż.
Z
wydarzenia tego możemy wyciągnąć lekcję pomocną dla wszystkich
spośród Pańskiego ludu, którzy są w jakimkolwiek stopniu Jego
ambasadorami, przedstawicielami, nauczycielami prawdy. Prawda sama w
sobie, szczególnie w świetle naszych dni, jest tak wspaniała i
cudowna oraz tak naturalnie przenosi swój blask na tych, którzy ją
reprezentują, że sprawia, iż ludzie dziwią się i pytają jak
dawniej: „Skądże temu ta mądrość i ta moc?” (Mat. 13:54). W
niektórych przypadkach może to prowadzić do nadmiernego poważania,
do przypisywania niezasłużonej czci oraz do czołobitności, która
nie powinna być okazywana ambasadorom Pańskim i którą ci powinni
natychmiast i stanowczo odrzucić, tak samo jak św. Paweł i Barnaba
odrzucili honory, jakie chciała im oddać ludność w Listrze.
Z
ziemskiego punktu widzenia można by to jednak uznać za niemądre
posunięcie. Tych, którzy przyjmują więcej pochlebstw i
zaszczytów, niż się im należy, w takim postępowaniu będzie
wspomagać w pewnym stopniu Przeciwnik i prędko odkryją, że
światowy duch lubi wielbić światowych bohaterów. Jedynym
roztropnym kierunkiem dla Pańskich sług jest zatem naśladowanie
misjonarzy, o których mówi nasza dzisiejsza lekcja – odrzucenie
podobnych rzeczy, wyznanie, że jest się ludźmi tak samo jak i inni
oraz trzymanie się Bożego Słowa, chowanie się za nim i całkowite
pomijanie własnego „ja”.
Takie
postępowanie będzie korzystne nie tylko ze względu na znalezienie
i rozwój prawdziwych dzieci Bożych, które On teraz wybiera ze
świata, ale będzie też korzystne dla Pańskich ambasadorów!
Ponieważ w ten sposób będą wzrastać w łasce Pana Jezusa i na
podobieństwo Jego charakteru, w którym pokora była wyróżniającą
się cechą. W ten sposób będą najlepiej mieszkać w miłości
Bożej.
Prawdziwi
żołnierze krzyża
Zwracając
uwagę mieszkańców Listry, że ich wierzenia są fałszywe, apostoł
dobrze zdawał sobie sprawę, że nie przysporzy im to uznania w
oczach słuchaczy, ponieważ w ludzkiej naturze nie leży docenianie
tego, kto nam mówi, że jesteśmy nierozsądni. By osiągnąć swój
cel, a jednocześnie zyskać ich uznanie, musiałby powiedzieć im
kłamstwo – że są bardzo mądrzy, że właściwie postępują
itd. Dlatego w swoich usiłowaniach, by być szczerym i by służyć
prawdzie, zaryzykował tym, że poczują się zawiedzeni i
niezadowoleni. Bez wątpienia, jako Boży rzecznik, nie unikał
wygłoszenia całego Bożego poselstwa, bez względu na to, jakie
mogły być skutki.
Są
to dobre lekcje dla wszystkich spośród Pańskiego ludu. Bycie
żołnierzem krzyża, wiernym prawdzie pomiędzy tymi, którzy mają
podobną cenną wiarę i są równie posłuszni, jest stosunkowo
łatwe. Jednak wielkiej odwagi wymaga odrzucenie niewłaściwych
ludzkich zaszczytów, kiedy z góry wiemy, że taki sprzeciw pozbawi
nas nie tylko uznania i przyjaźni, ale sprawi, że w oczach ludzi
staniemy się niegodziwi i zmienią się oni w naszych wrogów.
Prawdziwi żołnierze krzyża wciąż przechodzą przez tę samą
próbę i wymaga ona ugruntowania – ugruntowujących doświadczeń
w Pańskiej służbie, by znieść to wszystko i wyjść z nich z
radością.
Niemowlęta
w Chrystusie, słabe, niewypróbowane, te, które nie przeszły przez
próby i doświadczenia oraz nie rozwinęły swego charakteru, nie są
ugruntowane i nie mogłyby znieść takich doświadczeń. Dlatego
apostoł doradza Kościołowi, że właściwe wywyższenie na
stanowisko sługi w Kościele nie powinno obejmować dopiero co
nawróconego, aby nie popadł w pychę i w ten sposób nie zaszkodził
sobie i innym (1 Tym. 3:6). Potrzeba czasu i zaprawy, żeby zarówno
przyjąć i docenić cześć i zaszczyty we właściwy sposób, jak
również, by odrzucić te, które są niewłaściwe.
Św.
Paweł wykazał swym słuchaczom, że w przeszłości Bóg dozwalał
wszystkim narodom kroczyć ich własnymi ścieżkami i angażował
się w sprawy tylko jednego narodu – Izraela. Wszystkim innym
narodom dozwolono postępować według własnego uznania, jedynie z
takim wyjątkiem, gdyby chciały sprzeciwić się jakiemuś
elementowi Boskiego planu. Dlatego też prorok wyjaśnia to
Izraelowi: „Tylkom was samych poznał ze wszystkich rodzajów
ziemi” (Amos 3:2). Wspomnienie przez apostoła „przeszłych
wieków” (w. 16) sugeruje zmianę dyspensacji, co nastąpiło z
powodu śmierci naszego Pana Jezusa, odcięcia Izraela od specjalnej
łaski oraz otworzenia ewangelicznego powołania dla wszystkich,
którzy mają uszy ku słuchaniu – „Żydowi najprzód, potem i
Greczynowi” [Rzym. 1:16].
Teraz
Bóg wysyłał poselstwo z pouczeniem dla wszystkich narodów, aby
odwróciły się od swego bałwochwalstwa i uznały jedynego żyjącego
i prawdziwego Boga oraz Jego Syna, wywyższonego Odkupiciela świata,
którego Ojciec przeznaczył, by został jego władcą we właściwym
czasie, by zniszczył grzech i śmierć oraz błogosławił swoim
panowaniem sprawiedliwości wszystkim narodom ziemi. Apostoł zwrócił
uwagę także na to, że chociaż Bóg pozostawił narody bez pouczeń
Przymierza Zakonu i proroków, to jednak dał im pewne oznaki swej
troski, zaspokajając ich potrzeby – sprawiając, by słońce
świeciło i by deszcz padał zarówno na sprawiedliwych, jak i
niesprawiedliwych, na złych i dobrych.
Ukamienowani
za głoszenie prawdy
Nagła
zmiana nastroju wśród publiczności, spowodowana prostymi słowami
apostoła dotyczącymi prawdy, sprawiła, że mieszkańcy Listry
spojrzeli na misjonarzy z bardzo odmiennej perspektywy i teraz
uznali, że są to zwykli ludzie, tak jak i oni. Możemy
przypuszczać, że czuli się upokorzeni tym, że ich przesądy
doprowadziły ich do oddawania czci ludziom, którzy odrzucili ją
oraz przyznali, że są jej niegodni.
Gdy
tłum był w takim nastroju, przybyli pewni Żydzi z Antiochii i z
Ikonium i zaczęli sugerować mieszkańcom Listry, że misjonarze są
oszustami wykorzystującymi ludzką łatwowierność, którzy
„wszystek świat wzruszyli”, zadając pytania dotyczące teologii
i mieszając ludziom w głowach [Dzieje Ap. 17:6]. Tłum był gotowy
zwrócić się więc w całkiem przeciwnym kierunku, a także skłonny
uwierzyć, z jakiegoś powodu, że jeśli tych dwóch mężczyzn to
nie Jowisz i Merkury, są oni zatem symulantami i oszustami, którzy
zwiedli lud i powinni zostać zabici. Dlatego św. Paweł został
ukamienowany, wywleczony poza miasto i pozostawiony na śmierć.
Jakże
omylny jest upadły ludzki umysł w swym stanie uprzedzenia i
nieświadomości! Jakże łatwo kapłan Jowisza nakłonił ciemny lud
do uznania owych mężów za bogów i z jaką łatwością
poprowadził ich w zupełnie odwrotną stronę, równie niewłaściwą!
I mimo że największy ze wszystkich apostołów i jeden z
najznamienitszych mówców i logików, jakich świat kiedykolwiek
znał, był pośrodku nich, jakże stosunkowo niewielu udało mu się
nakłonić do obrania właściwego kierunku – ku prawdzie i
sprawiedliwości, w posłuszeństwie Bogu!
Pod
wieloma względami świat jest taki sam dzisiaj, jaki był wówczas,
mimo że cywilizacja i ogólna wiedza uczyniły wiele, by podnieść
go z żałosnego prymitywizmu, który prowadzi do wielbienia bóstw,
chociaż islam, konfucjanizm, klerykalizm oraz pewien rodzaj
chrześcijaństwa nałożyły nań warstwę powagi, rozsądku i
zdrowego rozumu. Niemniej pod tą warstwą masy są wciąż w bardzo
niezadowalającym stanie. Wciąż mają skłonność do bycia
zwodzonymi, skłonność do cenienia tych, którzy są wyniośli i
udają, że są wielcy, skłonność do czczenia tego, co żąda
raczej czci niż tego, co jest jej warte, skłonność do
niezrozumienia Boga i Jego planu oraz do patrzenia na Niego raczej z
diabelskiego punktu widzenia niż doceniania długości, szerokości,
wysokości i głębokości miłości Bożej.
Niezwykłe
doświadczenie
Ale
Bóg nie zakończył jeszcze misji apostoła Pawła. Nie został on
ukamienowany z powodu obojętności Boga ani dlatego, że Wszechmocny
nie miał mocy, by ochronić swego sługę. Wręcz przeciwnie,
całkiem prawdopodobne, że Pan dawał apostołowi jakąś wspaniałą
lekcję, wartościową zarówno dla niego samego, jak i dla Kościoła,
któremu służy on nawet dzisiaj za pomocą swoich doświadczeń.
Całkiem prawdopodobne, że apostoł, będąc kamienowany,
przypomniał sobie na nowo śmierć św. Szczepana, na którą
wyraził zgodę. Całkiem możliwe także, że w wyniku tego zdał
sobie na nowo sprawę, iż jest niegodny, by być tak znamienitym
przedstawicielem Pana i Jego prawdy.
Gdyby
po historii ze składaniem ofiar nie nastąpiło jakieś
doświadczenie, to kto wie, może apostoł poczułby się nieco
dumny, ponieważ byłoby to naturalne dla człowieka, który
dobrowolnie odrzucił okazywaną mu cześć. Może byłby skłonny
chwalić się siłą swojego charakteru, ale to doświadczenie
sprawiło, że obrał zupełnie inny kierunek, o czym sam później
napisał (Rzym. 5:3-5). Wszyscy wierni Pańscy mogą nauczyć się
tutaj pewnej lekcji – nauczyć się ufać Pańskiej opatrzności we
wszystkich swych sprawach, nie tylko w tych, które wydają się
pomyślne, ale także w tych, które pozornie zdają się oznaczać
stratę czy nawet katastrofę. O św. Pawle Pan powiedział: „Ja
sam bowiem pokażę mu, ile musi wycierpieć dla imienia mego”
(Dzieje Ap. 9:15-16). Z tej lekcji możemy wyciągnąć wniosek, że
kiedy Pańskim sługom dozwala się cierpieć w Jego imieniu – nie
za czynienie zła, nie za gniew, złośliwość, nienawiść,
niesnaski, obmowę itd., ale dla Jego sprawy – to jest to dowodem
Pańskiej łaski, w zgodzie z ich ofiarą, podobnie jak figuralna
ofiara Abla została przyjęta za pomocą ognia.
Gdy
uczniowie obstąpili leżącego św. Pawła, sądząc, że umarł,
apostoł podniósł się i powrócił do miasta.
W
stronę domu
Ich
całe publiczne głoszenie w Listrze zakończyło się i następnego
dnia misjonarze udali się do Derby, oddalonej o 35 mil. Wskazuje to,
że Pan dokonał wspaniałego cudu wobec św. Pawła, ponieważ był
on w stanie kontynuować podróż już następnego dnia po tym, jak
został okrutnie potraktowany – ukamienowany, zdawało się, na
śmierć. Pan niekiedy dokonuje wspaniałych dzieł dla swego ludu,
tak jak w tym przypadku. W innych przypadkach pozostawia ich ogólnym
kolejom losu jak pozostałych ludzi.
Nie
podano szczegółów dotyczących służby dla prawdy w Derbie.
Możemy przypuszczać, że obyło się bez jakichś szczególnych
incydentów. Doszedłszy tak daleko, misjonarze zdecydowali się
powrócić tą samą drogą, zamiast iść prosto i wracać do domu
najkrótszą trasą – przez Tars, rodzinne miasto św. Pawła.
Najwidoczniej taka decyzja spowodowana była tym, że zdawali sobie
sprawę, iż maleńka grupka wierzących w Listrze, Ikonium i
Antiochii Pizydyjskiej będzie już potrzebowała nieco wzmocnienia i
ugruntowania w prawdzie, że z powodu silnych sprzeciwów w tych
miejscowościach będzie prawdopodobnie nieco sporów i problemów
oraz że pojawią się pytania, na które nowo nawróceni nie będą
w stanie odpowiedzieć.
To
była już praca pastorska i nic nie wskazuje, żeby w podróży
powrotnej misjonarze usiłowali wykonywać dalszą pracę
misjonarską. Nie spodziewali się nawrócić wszystkich ludzi w tych
miastach. Rozumieli plan Boży zbyt dobrze, by mieć oczekiwania,
które zdają się żywić współcześni misjonarze. Bardzo dobrze
wiedzieli, że misją ewangelii nie było nawrócenie całego świata,
ale wybranie ze świata specjalnego ludu dla imienia Jego (Dzieje Ap.
15:14). Głosili prawdę tym ludziom i mieli ufność, że Pan jest z
nimi oraz że tylko tacy, którzy mają uszy ku słuchaniu, zostaną
poruszeni, czy to przez misjonarzy, czy przez tych, którzy już
zostali nawróceni.
Dlatego
zadowolili się pracą na rzecz budowania „malutkiego stadka”,
zachęcając je, by pewnym uczyniło swoje powołanie i aby mieć
miejsce w tysiącletnim Królestwie, co w słusznym Bożym czasie, w
przyszłym wieku, zostanie użyte przez Pana do błogosławienia
świata, jego nawrócenia i podniesienia.
Bez
wątpienia bracia w różnych miejscach byli zaskoczeni, że chociaż
ewangelia pochodzi od Boga, jej słudzy narażeni są na działanie
złych mocy. To mogło znacząco wstrząsnąć ich zaufaniem,
ponieważ cieleśnie można by się spodziewać, że Bóg będzie
chronił swoich sług. Św. Paweł wyjaśnił tę kwestię wiernym,
stwierdzając, że doświadczenia są konieczne dla rozwoju świętych,
dla próby ich wiary, dla sprawdzenia i przygotowania tych, którzy
będą współdziedzicami z Chrystusem w Królestwie, oraz że po
dozwoleniu zła, które służy oddzieleniu „malutkiego stadka”
od świata oraz wypolerowaniu i oczyszczeniu ich do Królestwa,
przyjdzie czas, kiedy Szatan zostanie związany i kiedy sprawiedliwi
nie będą już prześladowani, ale będą panować jako
współdziedzice ze swym Panem i Głową w Jego Królestwie.
The Watch Tower, 1
maja 1916, R-5891
Straż 2/2016