<< Wstecz |
Wybrano: R-1821 a, z 1895 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Intrygi kleru wobec wolności
WCZESNE KOŚCIOŁY UWOLNIONE
[Kontynuacja artykułu z 1 maja 1895]
Nie tylko indywidualne osoby z wczesnego
Kościoła były wolne, ale każde zgromadzenie wolne było od kontroli
każdego innego zgromadzenia. Nawet apostołowie, choć z Boskiego
postanowienia byli upoważnieni, by kierować wszystkimi sprawami, nie
działali arbitralnie, lecz zawsze szanowali prawa i swobody
każdego zgromadzenia i każdego pojedynczego chrześcijanina. Strofowali,
udzielali napomnień i karcili, ale odbywało się to z wytrwałością
i cierpliwością, wskazując na błędy w nauce i praktyce, dokładnie tak,
jak mieli prawo robić najpokorniejsi z braterstwa.
Cały porządek wczesnego Kościoła oparty był na: (1) zaufaniu do Pana i do każdego innego z tych, którzy mieli Jego ducha; (2)
miłości do Pana i do wszystkich posiadających Jego ducha; (3)
posłuszeństwie Pańskiej woli, w jakikolwiek sposób wyrażonej. Uznawano
Pismo Święte za treść Pańskiego objawienia, ale nie zapominano, że Bóg
oświadczył, iż zapewni nauczycieli, pomocników itd. w Kościele w celu
budowania go w duchu i prawdzie. Wypatrywano więc, kogo mógł Bóg posłać
jako takich pomocników; członkowie byli jednak ostrzegani, żeby nie
przyjmować każdego ducha czy nauki, ale starać się sprawdzać poprzez
Słowo Boże, czy owe nauki lub nauczyciele są od Boga, czy są to może
fałszywi nauczyciele, którzy sami się przedstawiają jako słudzy
światłości. Zgodnie z tym nawet apostoł Paweł potwierdzał swoje
nauczanie, częstokroć powołując się na pisma Starego Testamentu.
Wiedząc o nadzwyczajnych zdolnościach
apostołów oraz zauważając, w jak wielkim stopniu Pan pokładał w nich
ufność oraz ich używał, wczesny Kościół chętnie uznawał osąd apostołów
co do tego, kto spośród braci, z natury i duchowo, najlepiej się
nadawał, by być starszym lub też odgrywać pośród nich kierowniczą rolę
i sprawować nadzór nad pracą. Apostoł pokazuje, że on osądzał stan
takich osób w taki sam sposób, jak i my oceniamy to teraz, a nie dzięki
jakiejś nadludzkiej intuicji (zob. Tyt. 1:6‑11).
Jest wszakże ewidentne, że apostoł nie
ustanowił „starszych” w żadnym Kościele wbrew woli zgromadzenia. To na
mocy woli Kościoła apostoł ich obierał; oni zaś mieli więcej zaufania do
jego doświadczenia, bezinteresownego sądu itp. niż do swego własnego.
To miłość i zaufanie były podstawą posłuszeństwa, a nie arbitralny
autorytet. Fakty te muszą wywierać wrażenie na tych wszystkich, którzy
czytają Nowy Testament otwartymi oczyma. Najdobitniejsza wypowiedź jest
jedynie doradą, jak czytamy: „Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym
i bądźcie im ulegli [następnie podana jest przyczyna tej dorady]; oni to
bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę” (Hebr. 13:17
NB).
Nawet jak apostoł powoływał albo posyłał
młodszych braci do duchowej służby, nie czynił tego arbitralnie,
z urzędu, lecz wyrażał życzenie, za którym mogli oni podążyć
w oparciu o swoje zaufanie do niego jako do wiernego i doświadczonego
sługi Prawdy (zob. 2 Kor. 8:17; 1 Tym. 1:3). Nie zawsze jednak
postępowano zgodnie z owym wezwaniem czy prośbą; ze strony apostoła nie
było przy tym żadnej obrony, jeśli bracia odczuwali czasem inaczej
i działali odmiennie od jego sugestii czy próśb (zob. 1 Kor. 16:12).
Przeciwnie, niektórzy spośród „starszych” zaczynali szukać własnej
chwały i mówili źle o apostołach, a mimo to nie byli wyklinani. Kościół
otrzymywał jedynie przestrogę, w jaki sposób mają tę sprawę osądzić
i inny bardziej odpowiedni brat był proponowany, lecz nie
wyznaczany (3 Jana 1:9‑12) – ze wskazaniem, iż każdemu zgromadzeniu
przyznaje się pełną wolność. Czasem jednak udzielana była przestroga, że
rozsądzający duchowo otrzymają Pańską radę poprzez Jego narzędzia
mówcze, apostołów (1 Jana 4:6; 1 Kor. 14:37‑38).
Zatem przy przedstawianiu braci zborom,
władza i autorytet są pomijane, gdyż wolność wszystkich jest uznawana
nawet przez apostołów, którzy piszą nie nakazując, lecz prosząc, nie
odgórnie, lecz podając przyczyny, dla których dane zalecenia powinny być
respektowane (zob. Filip. 2:29‑30; Filem. 1:12,17; Kol. 4:10; 3 Jana
2:29‑30). W tym wszystkim apostołowie nie czynili nic ponad to, co mieli
przywilej uczynić wszyscy bracia i siostry (Dzieje Ap. 18:27). Wszyscy,
którzy otrzymywali listy, byli zobowiązani podchodzić do nich w duchu
miłości i zaufania; stąd też prawdopodobnie list polecający od św. Pawła
sformułowany w tych samych słowach przez kogoś innego wywarłby większy
wpływ niż takowy od innych osób, po prostu dlatego, że zbory
bezgranicznie ufały jego osądom i trosce o ich sprawy.
Gdy terytorium było mniejsze, a środki
podróży mniej dostępne, listy, którymi posługiwano się w pierwotnym
Kościele, były bardziej specjalnej, a nie ogólnej natury i raczej je
posyłano do zborów, a nie przekazywano przez braci odwiedzających. Były
pisane, nie drukowane, i tylko do jednorazowego wglądu, a nie jak to
jest teraz, gdy listy polecające mają ważność przez rok.
Zasady finansowe we wczesnym Kościele, jakkolwiek nieuregulowane prawem,
były proste i pozostawiały pełną indywidualną swobodę, tak jak u nas.
Opłaty za wynajem, podatki kościelne itd. nie były znane jako środki
wykorzystywane dla sprawy Pańskiej. Starsi w każdym małym zgromadzeniu
nie usługiwali dla sprośnego zysku, lecz ochoczym umysłem (1 Piotra
5:2‑3). Na ile to umiemy osądzić, służyli w cotygodniowych zebraniach,
nie myśląc o wynagrodzeniu – prawdopodobnie kontynuując normalne
zajęcia, z których się utrzymywali. Podróżujący starsi, tacy jak Paweł,
Barnabasz, Sylas, Piotr, Tymoteusz itd., którzy poświęcali służbie cały
swój czas, czasem „pracowali własnymi rękami”, żeby zaspokoić swoje
potrzeby, ale czasem wspierani byli po części z dobrowolnych datków od
tych, którym uprzednio usługiwali Prawdą (zob. Filip. 4:10‑18).
Jednak wydaje się, że wszyscy oni usilnie się starali, by unikać
proszenia i brania od tych, których chcieli pozyskać dla Chrystusa (zob.
3 Jana 1:7‑8; 1 Kor. 9:12‑15; 2 Kor. 11:8‑9). Apostołowie pragnęli
wszakże, by ci, którzy udzielają, rozumieli, że Prawda wywarła na nich
taki wpływ, iżby mieli przyjemność z dawania na rzecz jej
rozpowszechniania, dlatego apostoł Paweł przyjmował datki na potrzeby
swoje i swoich współpracowników oraz to, co pod jego nadzór gotowe byłyofiarować
zbory, którym usługiwał. I choć czasem wskazywał na powinności
i przywileje ludu Pańskiego, to, o ile wiemy, nigdy nie prosił wprost
o pieniądze, z wyjątkiem biednych ze zboru w Jerozolimie –
prawdopodobnie w czasie suszy lub głodu.
Ogólnie rzecz biorąc, drodzy braterstwo,
możemy sobie pogratulować, że jako przedstawiciele Pana w tych dniach,
wobec każdej z tych kwestii my wszyscy stoimy, na ile to umiemy ocenić,
na takim samym stanowisku jak wczesny Kościół. Zasady, jakimi się
rządzimy, są identyczne z tymi, jakie panowały w pierwotnym Kościele,
a metody modyfikowane są tylko ze względu na zmieniające się warunki
i udogodnienia.
Każda jednostka i każde małe
zgromadzenie jest wolne, całkowicie wolne, z tym wyjątkiem, że
dobrowolnie kieruje się miłością, zaufaniem i posłuszeństwem wobec
naszego Pana oraz miłością do siebie nawzajem. My również patrzymy na
Pana, aby UMIESZCZAĆ każdego członka w Ciele tak, jak się Jemu podoba
(1 Kor. 12:26‑31); staramy się to czynić poprzez rozpoznawanie cech
wskazanych przez apostoła. My również uznajemy charakter i poświęcenie
jako zasadnicze kwalifikacje dla wierzącego (tego, kto wierzy
w Chrystusową ofiarę odkupienia), zanim może on „być zdolny do
nauczania” Prawdy. My również polecamy poprzez listy, których jednak nikt nie ma obowiązku uznawać. My również mamy ogólny fundusz wykorzystywany do głoszenia
Ewangelii znacznie taniej, niż gdybyśmy to robili indywidualnie, zaś
dzięki prowizji ci, którzy posługują się broszurkami, mogą mieć je za
darmo, bez względu na to, czy są w stanie za nie zapłacić, czy nie;
z prowizji biedni są wspierani regularnymi odwiedzinami i kazaniami
ZION’S WATCH TOWER; z tego również na cały świat wysyłany jest MILLENIAL
DAWN [pierwotna nazwa serii „Wykładów Pisma Świętego – przyp. tłum],
jako głosiciel teraźniejszej Prawdy, bezpłatnie dla biednych oraz po
niskiej cenie i w różnych językach dla tych, którzy go dalej
upowszechniają, mając w ten sposób udział w głoszeniu Ewangelii zgodnie
ze sprawdzonymi obecnie udogodnieniami. I my również, chociaż jest nam
przyjemnie widzieć dowody miłości dla Prawdy, obejmujące również nasz
portfel i konto bankowe, czujemy, że ani nie mamy władzy, ani
pragnienia, by żebrać w imieniu naszego Mistrza.
Stójmy mocno w wolności, którą nas
Chrystus wolnymi uczynił i pozwólmy, by miłość i tylko miłość stanowiła
siłę ograniczającą w naszych sercach i życiu; zaś we wszystkich sprawach
małej wagi zechciejmy powiedzieć tak, jak powiedział św. Paweł
w kwestii noszenia długich albo krótkich włosów: „A jeśli się komuś
wydaje, że może się upierać przy swoim, niech to robi, ale my takiego
zwyczaju [jako prawa] nie mamy ani też zbory Boże” (1 Kor. 11:16).
C. T. Russell w nowojorskim gabinecie około roku 1909
Straż 3/2015, W.T. R-1821 - 1985 r.