<< Wstecz |
Wybrano: R-5389 a, z 1914 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Biada wam, faryzeusze!
- 15 LUTEGO [1914] – ŁUK. 11:37-54 -
„Nie błądźcie; Bóg się nie da z siebie naśmiewać” – Gal. 6:7.
Mamy
wszelkie powody, by uważać, że spomiędzy różnych sekt żydowskich za czasów
naszego Pana faryzeusze tworzyli najlepszą – byli oni najwierniejsi Bogu i Jego
Zakonowi. Saduceusze wyznawali brak wiary w przyszłe życie. Byli ludźmi
niewierzącymi i politykami. Esseńczycy tworzyli małą sektę, nie odnotowaną w
Biblii. Byli oni czymś w rodzaju dzisiejszych „wyższych krytyków” – cechowali
się słabą wiarą i popadali w zamieszanie, łącząc kulty pogańskie z judaizmem.
Faryzeusze byli czymś, co moglibyśmy nazwać ortodoksją ówczesnego żydostwa. Ich
nazwa oznacza „święty lud”. Zauważamy, że w przypadającym na dzisiaj fragmencie
Jezus nie raczył nawet wspomnieć innych sekt, które całkowicie odeszły od Boga.
Zwraca się w szczególny sposób do faryzeuszy, wykazując miejsca, w których
pomimo ich samozwańczej świętości wiele im brakowało, by mogli być miłymi Bogu.
Faryzeusz
zaprosił Jezusa na ucztę do swego domu. Zaproszenie zostało szybko przyjęte i
Jezus wszedł do domu, zasiadł za stołem razem z innymi bez odbycia wszelkich
ceremonialnych obmyć, które były zwyczajem u faryzeuszy. Nie powinniśmy z tego
wyciągać wniosku, że Jezus był niedbały. Chodzi raczej o to, że obmywanie rąk
przez faryzeuszy było obrzędem, który Jezus chciał celowo zignorować, by w ten
sposób uzyskać możliwość poddania krytyce ich nastawienia, które owa ceremonia
dobrze ilustrowała.
Gospodarz
uważał Jezusa za świętego człowieka, nie za celnika i grzesznika, spostrzegł
zatem ze zdumieniem, że nie wykonał On rutynowego obrzędu obmycia. To
spostrzeżenie dało Jezusowi możliwość wygłoszenia wykładu na ten temat. Zwrócił
uwagę na to, że spora część religii praktykowanej nawet przez najpobożniejszych
Żydów była jedynie ceremonią, formalizmem, a nie prawdziwą religijnością.
Zewnętrznie byli oni czyści, ale wewnętrznie ich serca były nieczyste – oddane
zdzierstwu, które stanowi duchową nieprawość. Pan starał się wykazać, że w
Bożych oczach najważniejszą sprawą jest serce, podczas gdy zewnętrzne
oczyszczenia odgrywają drugorzędną rolę. Najpierw trzeba zwrócić uwagę na
zawartość kubka, a dopiero potem na jego stronę zewnętrzną.
W
rzeczywistości ci, co osiągają harmonię serca z Panem i którzy zostali
oczyszczeni przez posłuszeństwo Jego posłannictwu i Jego duchowi, stali się
czyści w każdym najmniejszym szczególe – zarówno zewnętrznie, jak i
wewnętrznie. Z pewnością można też powiedzieć, że każdy, kto jest czysty w
sercu, będzie w miarę możliwości i stosownie do okoliczności starał się
zachować czystość osobistą, zarówno w mowie, jak i pod każdym innym względem.
Zasada działająca w jego sercu będzie wywierała wpływ na każde jego słowo, myśl
i uczynek – każdego dnia i każdej godziny.
Z
wypowiedzi naszego Pana, tak tutaj, jak i w innych miejscach, można odnieść
wrażenie, że najpoważniejszym niedociągnięciem faryzeuszy była chciwość. Jezus
nazywa ich, jak to zostało wyrażone po grecku, „kochającymi pieniądze” [Łuk.
16:14 gr. filargyros].
Przy pewnej okazji powiedział im też, że owa chciwość, zachłanność, umiłowanie
pieniędzy doprowadziły ich do nieuczciwego lekceważenia praw innych.
Stwierdził, że „pożerają domy wdów” [Mat. 23:14], przez co miał na myśli, że
osiągają zyski z odwiedzania wdów po to, by gromadzić dla siebie majątki.
Istotnie wydaje się, że wielu z faryzeuszów było dość bogatych.
Jezus
wskazywał, że wobec tak złego stanu serca Bóg nie może mieć w nich upodobania,
nawet jeśli tak dokładnie zachowują oni zewnętrzne przepisy żydowskiego prawa.
Zwracał uwagę na fakt, że w ich zewnętrznym przestrzeganiu dziesięciny
(oddawaniu dziesięciu procent od swych rocznych dochodów) byli bardzo dokładni
w oddzielaniu nawet najdrobniejszych ziaren, które hodowali, ale oszukiwali na
ilościach. Z ogromną pieczołowitością oddawali dziesięcinę, ale lekceważyli
ważniejsze zagadnienia Zakonu – zachowanie sprawiedliwości w postępowaniu i
okazywanie innym miłosierdzia. Mistrz nie sprzeciwiał się temu, że oddawali oni
od wszystkiego dziesięcinę, twierdził jednak, że czyniąc te rzeczy, które
powinni byli robić, nie mogą zaniedbywać ważniejszych spraw.
Innym
razem upominał ich, mówiąc, że przecedzają komara, a połykają wielbłąda [Mat.
23:24] – co jest oczywiście mową mocno przenośną, ukazującą niespójność ich
rozumowania oraz sposobu postępowania. Przecedzanie komara oznaczało ich
niezwykłą dokładność w unikaniu rzeczy duszonych. Połykanie wielbłąda to coś
dokładnie przeciwnego – odnosząc się z wielką uwagą do rzeczy mało istotnych,
całkowicie zaniedbali ważniejsze sprawy w Bożym prawie. Jezus oświadcza, że
powinni raczej praktykować dobroczynność zamiast chciwości i domagania się
swoich praw, a jeśli takie było ich nastawienie serca, to zewnętrzna czystość
miała mniejsze znaczenie.
Zarzucał
im, że wybierają pierwsze miejsca w synagogach oraz odbierają pozdrowienia na
placach. Ich chciwość przybierała formę pychy połączonej z nieuczciwością.
Pragnęli oni wyróżniać się w sprawach religijnych, starali się o popularność, a
wykształceni chcieli być tytułowani rabinami, czyli mistrzami. Jezus oznajmia
im, że są jak groby – z wierzchu czyste i pobielone, ale w środku pełne
śmierci, zepsucia, nieczystości i braku świętości. Byli ludźmi świętymi jedynie
w zakresie zewnętrznych form i ceremonii.
Nie do
nas należy sądzenie którejkolwiek z sekt chrześcijaństwa, czy też ich
wszystkich razem, oraz stosowanie do nich słów Mistrza. W odróżnieniu od Jezusa
nie umiemy czytać ludzkich serc ani też nie mamy upoważnienia, by uznawać kogoś
za obłudnika. Naszym przesłaniem od Pana jest: „Nie sądźcie [nie potępiajcie]
przed czasem” [1 Kor. 4:5]. Zgodnie z Jego oświadczeniem wszystko zostanie
objawione w czasie Jego drugiego przyjścia. Zostanie ukazany prawdziwy stan
każdego. Mówi On, że w tym czasie wielu będzie mówić: Panie, czyż nie
dokonywaliśmy wielu potężnych dzieł w Twoim imieniu? On jednak oświadczy im:
Nie rozpoznaję was. Byliście sprawcami nieprawości, czynicielami
niesprawiedliwości w moim imieniu.
Bez
sądzenia kogokolwiek możemy wszyscy się obawiać, że duża część chrześcijaństwa
naszych czasów dobrze została opisana przez apostoła Pawła. Mając na myśli
nasze czasy, pisze on: „Mają kształt pobożności, ale się skutku jej zaparli” [2
Tym. 3:5] – z pozoru chrześcijanie, lecz w rzeczywistości sceptycy – chciwcy,
zdziercy, niesprawiedliwi. Ludzie nie są dzisiaj zdolni do wydania prawidłowego
osądu w takich sprawach. Nieliczni, którzy zachowują wierność i gorliwość dla
Pana, są napiętnowani jako obłudnicy i zwodziciele. Tymczasem inni, nielojalni,
którzy są jedynie pobielanymi grobami, bywają wychwalani aż pod niebiosa jako
wyznaniowi idole, ponieważ są szczodrymi darczyńcami na rzecz ziemskich
organizacji.
Niektórzy
z faryzeuszy, szczególnie wykształceni, utalentowani i obeznani w naukach Prawa
i Proroków nazywani byli znawcami Zakonu, prawnikami, co odpowiadałoby
dzisiejszemu tytułowi teologa. Zwracając się do nich, Jezus gani ich mówiąc, że
wkładają na zwykłych ludzi ciężkie brzemiona, których sami nie chcą dźwigać.
Miał na myśli, że przedstawiali taką wykładnię Bożego prawa, która była
zniechęcająca dla ludu – wystawiali przed celnikami i grzesznikami standardy
szlachetności i doskonałości, do których sami nawet w myślach nie próbowali
dorastać. Prawdopodobnie chodziło o to, by wywrzeć wrażenie na zwykłych
ludziach, tak by jeszcze bardziej podziwiali kler za jego świętobliwość.
Budowali groby dawnym prorokom, zapominając, że to ich ojcowie, od których
przejęli tego samego ducha, byli tymi, którzy zabijali owych proroków –
prześladowali ich aż do śmierci.
BIADA!
BIADA! BIADA! BIADA! BIADA!
Chociaż
Jezus zapowiadał biady dla faryzeuszy, to jednak nie powinniśmy uważać, że
skazywał ich na wieczne męki bądź też sugerował, że taki charakter mogłyby mieć
biady, które miały na nich spaść. Biadą dla faryzeuszy było to, że mieli minąć
się z wielkim błogosławieństwem, jakie Bóg obiecał narodowi żydowskiemu, a
mianowicie – ich bliskim związkiem z Królestwem Mesjasza (1 Moj. 12:3).
Obietnica ta należała przede wszystkim do Izraela. Ponieważ jednak nie byli przygotowani
na jej przyjęcie, została im odebrana i oddana innemu Izraelowi. Gdyby wśród
nich znalazło się wystarczająco wielu „prawdziwych Izraelitów”, by skompletować
grono przewidzianych wybrańców, Oblubienicę Chrystusa, oferta Królestwa nie
zostałaby przekazana poganom.
Faryzeusze
byli spośród wszystkich Żydów w najbardziej uprzywilejowanej pozycji, by
otrzymać współdziedzictwo z Mesjaszem. Nie rozpoznali oni jednak tego, co
tracą, tak jak rozpoznał to Jezus. Jego wypowiedź o biadach należy zatem
postrzegać ze współczuciem i litością. Myśl ta pojawia się w kontekście, który
prowadzi do oświadczenia o wielkim czasie ucisku mającym przyjść na ich naród
po ukrzyżowaniu Jezusa i osiągającym swoją pełnię w r. 70 n.e., gdy ich miasto
i państwo miało zostać zupełnie zniszczone.
Zgodnie
z tym, co oświadcza tutaj Jezus, zamierzeniem Bożym względem narodu żydowskiego
był straszliwy ucisk jako kara za całą sprawiedliwą krew, która została
przelana i za którą nie odbyto żadnej pokuty. Owi faryzeusze mieli niewielkie
pojęcie o tym, że ich obłuda uniemożliwia im przygotowanie się do bycia
współdziedzicami razem z Mesjaszem, a ponadto przeszkodziła ogółowi ludu, który
był zależny od informacji przez nich przekazywanych. Jezus wspomina o tym w
następnym wersecie (Łuk. 11:52 NB), mówiąc: „Pochwyciliście klucz poznania;
sami nie weszliście, a tym, którzy chcieli wejść, zabroniliście”, gdyż
zwiedliście tych, co polegali na waszych orzeczeniach.
Osoby
studiujące Biblię są ogólnie przekonane, że wielki ucisk, który zakończył Wiek
Żydowski, stanowił zaawansowany obraz, wręcz proroctwo, znacznie szerzej
zakrojonego czasu ucisku, którym zakończy się Wiek Ewangelii i który sprowadzi
biady na wielu faryzeuszy naszych dni. Będzie to jednocześnie uciśnienie dla
wszystkich złoczyńców, gdyż obalone zostaną obecnie działające instytucje, co
przygotuje grunt pod ustanowienie sprawiedliwości – mesjańskiego Królestwa
chwały.
Straż 1/2014; W.T. R-5389a-1914r