<< Wstecz |
Wybrano: R-1516 b, z 1893 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Badanie samego siebie
W
drugim liście do Kor. 13:5 św. Paweł napisał: „Doświadczajcie samych siebie
jeżeli jesteście w wierze, samych siebie doznawajcie. Czyli samych siebie nie
znacie, że Jezus Chrystus w was jest? Chyba żebyście byli odrzuceni”. Kontekst
wskazuje że Koryntianie oświadczyli iż Paweł nie wywiera na nich wielkiego
wpływu, że usługa jego była słaba i nieznaczna. Paweł w odpowiedzi oświadczył
aby zauważyli swój obecny stan i porównali go z przeszłym; aby zauważyli
zmianę, jaka zaszła w ich życiu, aby zwrócili uwagę na to co mają i w świetle
tego wszystkiego aby powiedzieli czy jego wpływ był im ku dobremu czy też nie;
czy usługa jest słaba i nieznaczna. Także w 1 Kor. 11:28, ten sam Apostoł
powiedział: „Niechże tedy człowiek samego siebie doświadczy”. W tym
oświadczeniu Apostoł napominał wiernych aby przygotowali się do godnego
obchodzenia Wieczerzy Pańskiej.
Niemożliwym
jest poznać dobrze samego siebie przez rozsądzanie tylko samego obecnego stanu.
Tylko po części poznajemy samych siebie gdy przypominamy sobie nasze życie
przeszłe. Każdego dnia postępowanie nasze zadziwia nas i często zauważamy że
uczyniliśmy coś takiego co nigdy nie myśleliśmy że uczynimy. Przypuszczamy że
Abraham w rzeczywistości nie wiedział jak silną była jego wiara aż został
wezwany by ofiarować Izaaka. Pod naciskiem tej próby mógł ocenić rzeczywistą
siłę swojej wiary. Z powodu słabej pamięci nie dość umiemy korzystać z
przeszłych pomyłek. W każdej naszej działalności zachodzi tyle szczegółów,
rozbudzających wiele powodów do różnych dalszych działalności, które mogą
różnić się w każdej sprawie, tak że niemożliwym dla nas jest rozsądzić naszego
własnego stanu. Filozofowie greccy mieli pomiędzy sobą ulubione motto (czyli
zdanie): „Poznaj samego siebie”, lecz przez to oni nie mieli na myśli uczyć iż
przez obserwowanie swych własnych postępków oni dochodzili do zrozumienia swego
charakteru i byli w stanie ocenić swą rzeczywistą wartość, ale raczej że każdy
powinien sam badać podstawę i fakty swej filozofii, a nie zadawalać się
przyjmowaniem jej z drugiej ręki. Zachodzi również i ta okoliczność, że
niektórzy wcale nie poprawiają się przez ścisłe badanie i rozsądzanie samych
siebie. Źli ludzie widzą tylko dobro w samym życiu, a na same zło mają różne
usprawiedliwienia; dobrzy natomiast widzą tylko zło w sobie i zasmucają swe
życie żalem i brzydzeniem się tego zła. Pewna bardzo zacna i świętobliwa
niewiasta, którą wszyscy wielce poważali, zaczęła skrupulatnie zastanawiać się
nad swoim własnym życiem, zaczęła badać, doświadczać i rozsądzać samą siebie, a
szczególnie pod względem wiary, czy ona prawdziwie wierzy czy też nie. Po kilku
miesiącach takiego rozsądzania samej siebie doszła do wniosku i do przekonania,
że ona wcale nie ma wiary, że jej życie jest pełne złych uczynków, że nie jest
zbawiona, ze jest bez nadziei i że żadnej nadziei dla niej nie ma. W tym stanie
ona żyje prawdopodobnie do tego czasu. Ma się rozumieć, że takie badanie i
potępienie samego siebie jest za surowe, a co najdziwniejsze, tylko ludzie z
natury dobrzy dają się takiej konkluzji, źli zaś nigdy.
Zachodzi
różnica pomiędzy badaniem serca a badaniem życia, czego niektórzy nie umieją
rozróżnić. Nasze serce (czyli wola) powinno być doskonałe; lecz życie nasze nie
może być doskonałe, bo skarb ten ( nową wolę, nowe serce) mamy w naczyniu
glinianym ( w niedoskonałym ciele). Przeto ten rozsądza swój stosunek z Bogiem
przez rozsądzanie doskonałości lub niedoskonałości swych myśli, słów i czynów,
musi potępić samego siebie, jeśli jest szczerym i jeżeli ma właściwe
zrozumienie doskonałości pod tym względem. Lecz ten co rozsądza swoje serce,
pobudki, wolę, swoje intencje, powinien zawsze być w stanie znaleźć, że te są
wierne Bogu, bez względu jak daleko życie jego nie dochodzi do tej nowej woli,
do nowego umysłu Chrystusowego, zapoczątkowanego w Nim ponad to wielkimi i
kosztownymi obietnicami Słowa Bożego.
Powinniśmy
zapytać samych siebie nie tylko czy miłujemy Boga, ale także czy miłość nasza
przybiera tę praktyczną formę dobrowolnej i ochoczej służby Bogu i czy na ile
nas stać staramy się Mu służyć. Słowo Jego wskazuje, że to jest rzeczywistą
próbą – nieco uda nam się dokonać, ale co my szczerze i gorliwie staramy się
uczynić.
Matka
nigdy nie pyta się, czy ona miłuje swe dzieci czy nie, lecz okazuje swoją
miłość swoim poświęcaniem się i służbą dla dzieci. Pracowity człowiek nigdy nie
staje by zastanawiać się czy on jest pracowity. Chrystus powiedział: „Kto
słucha słów Moich i czyni je, ten jest który Mię miłuje”.
Serca
nasze możemy poznawać tylko wtedy gdy Bóg, jako On wielki rafinator złota,
doświadcza nas; pod ręką Jego próby uczymy się poznawać samych siebie. Bóg
dokonuje tego badania aby zobaczyć i nam pokazać czy są jakie złe rzeczy w nas.
On docieka, próbuje i doświadcza naszych serc, a nie my sami. Chrześcijanin
tylko wtedy wzmaga się na obraz Boży, wzmacnia się w wierze i nadziei gdy uczy
się odwracać swe oczy od samego siebie na Chrystusa. Opowiadanym jest, że
pewien utalentowany artysta malarz stał razu pewnego przed arcydziełem
najgenialniejszego malarza tego wieku. Tego on nigdy nie spodziewał się
przewyższyć ani nawet mu dorównać. Jednakże ta znaczna wyższość nie przygnębiła
go ani zniechęciła. On zobaczył przed sobą urzeczywistnienie tych pojęć jakie
już dawno przesuwały się przed jego umysłem w jakiejś nieokreślonej formie; w
każdym szczególe i w każdej linii tego obrazu odczuwał niezmierną wyższość
ducha artystycznego. Tak stojąc zapatrzony w ów obraz, serce jego wezbrało
wzruszeniem, uczucia jego uniosły się, a odwróciwszy się rzekł z radosnym
wzruszonym: „I ja też jestem malarzem!” niechaj i wierny w zakłopotaniu swoim
spojrzy na Chrystusa, na to uosobienie Najwyższego i Najświętszego ze
wszystkich pojęć i niechaj patrzy aż serce jego odczuje Jego ducha i wdzięk, po
tym po tym może spojrzeć na świat i wierząc oświadczyć: „I ja też jestem
chrześcijaninem” – Wybrane.
Straż 05-06/1939, str. 66, 82; W.T. R-1516b-1893r