<< Wstecz |
Wybrano: R-5189 a, z 1913 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
„Jakoby zwodziciele, wszakże prawdziwi”
Mój proces przeciwko „The
Eagle” w sprawie o oszczercze zniesławienie został rozstrzygnięty na korzyść
tego czasopisma. Dwunastoosobowa ława przysięgłych orzekła, że „The Eagle” miał
prawo przeprowadzać przeciwko mnie swe okrutne ataki, nie zważając na zarzuty
sędziego, że zgodnie z prawem co najmniej karykatura zasługiwała na miano
oszczerczego, okrutnego paszkwilu. Moi prawnicy i przyjaciele nakłaniają mnie,
bym odwołał się od tego wyroku do sądu apelacyjnego.
Całkowicie zgadzam się z
sędzią Kelbym, który stwierdził: „Sprawa została przedstawiona sądowi uczciwie
i prosto”. Jego orzeczenia wydawały mi się sprawiedliwe. Wysoko oceniam
umiejętności i zaangażowanie moich obrońców, panów Sparksa i Rutherforda. Nie
skarżę się ani nie szemram przeciwko Bożej opatrzności, która dozwoliła na werdykt,
który uważam za bardzo niesprawiedliwy. W sposobie przedstawienia naszej sprawy
sądowi wzorowaliśmy się na przykładzie Mistrza, który zapytał, dlaczego był
bity niezgodnie z prawem (Jana 18:23). Podobnie też św. Paweł odwoływał się do
takiej sprawiedliwości, jaką zapewniało mu prawo (Dz. Ap. 25:10). I ja tak
postąpiłem, ale podobnie jak im, odmówiono mi ochrony prawnej. Nie uskarżam
się. Znalazłem się w dobrym towarzystwie.
Pamiętam też, że wolą
Bożą na czas Wieku Ewangelii jest między innymi to, by Jego wierni słudzy
znosili pohańbienia i straty. Taki los stał się udziałem Mistrza: „Gdy mu
złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem”. Gdy upodobało się Panu, by Go
zetrzeć [Iz. 53:10] i wystawić na pohańbienie, oświadczył: „Izali nie mam pić
kielicha tego, który mi dał Ojciec?” – „Nie moja wola, lecz twoja niech się
stanie” (1 Piotra 2:23 NB; Jana 18:11; Łuk. 22:42).
Tak też działo się z
apostołami, którzy pisali: „Jaki on jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie” –
„jakoby zwodziciele, wszakże prawdziwi; (...) jako ubodzy, wszakże wielu
ubogacający”; „piętna Pana Jezusowe noszę na ciele moim” – wskazujące na to, że
jestem Jego naśladowcą i sługą. Zgodnie z tym, co powiedział św. Paweł,
obserwujemy przez cały okres obecnego wieku wypełnianie się słów: „Wszyscy,
którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą”. Mistrz zaś
mówił: „Jeśli was świat nienawidzi [nie dziwujcie się – 1 Jana 3:13], wiedzcie,
żeć mię pierwej niżeli was miał w nienawiści. Byście byli z świata, świat, co
jest jego, miłowałby” (1 Jana 4:17; 2 Kor. 6:8-10; Gal. 6:17; 2 Tym. 3:12; Jana
15:18-19).
KRÓTKI PRZEGLĄD SPRAWY
Jestem zainteresowany
wszystkim, co wiąże się z postępem i wydaje się wskazywać na rozpoczęcie
wielkiego Tysiąclecia błogosławieństw dla ziemi pod rządami Mesjasza. Na łamach
„The Watch Tower” odnotowałem pojawienie się Bożego błogosławieństwa
stanowiącego wypełnienie przepowiedni: „pustynia (...) zakwitnie jako róża”
[Izaj. 35:1]; „ziemia także wyda urodzaj swój” [Psalm 67:7] itp. Pięć lat temu
zacytowaliśmy w „The Watch Tower” doniesienie na temat „cudownej pszenicy”.
Podaliśmy nazwisko i adres pana Stonera, farmera, który odkrył tę nową odmianę
pszenicy, oraz przytoczyliśmy opis jej nadzwyczajnych właściwości.
Opublikowaliśmy także raport eksperta rządowego, pana Millera, który dokładnie
zbadał tę roślinę i wydał oświadczenie odnośnie jej wyjątkowych zalet.
Niektórzy z naszych
czytelników nabyli nasiona od pana Stonera w cenie 1,25 dolara za funt i
potwierdzili ich niezwykłość. W 1910 roku jeden z przyjaciół naszego
Stowarzyszenia, który wyhodował trochę tej pszenicy, sprzedał ją jako ziarno
siewne po dolarze za funt i przekazał uzyskaną kwotę naszemu Stowarzyszeniu. W
1911 roku ten sam przyjaciel, pozyskawszy więcej ziarna, poprosił „The Watch
Tower”, by podzieliło się tym dobrodziejstwem ze swymi czytelnikami, pobierając
opłatę dolara za funt łącznie z przesyłką pocztową, a wpływy z tej sprzedaży
przeznaczyło na kontynuowanie swej działalności. Inny przyjaciel, który również
dysponował tym ziarnem, przekazał je w podobny sposób, a całkowita ilość
wynosiła 20 buszli [buszel pszenicy = 60 funtów].
Dla wygody naszych
czytelników zezwoliliśmy, by te nasiona pszenicy zostały spakowane w paczki o
wadze jednego funta i wysłane z biura „The Watch Tower”, podobnie jak rząd
Stanów Zjednoczonych postępuje z takimi nasionami w Waszyngtonie. Wykonaliśmy
tę operację na życzenie osób postronnych i w ich interesie, przypisując im w
naszej księgowości pozyskane w ten sposób kwoty w postaci proporcjonalnie
przeliczonych udziałów w naszym Stowarzyszeniu. Nie udzielaliśmy żadnych
własnych informacji na temat tej pszenicy. Powoływaliśmy się jedynie na raport
rządowego eksperta, hodowcy oraz naszych przyjaciół, którzy wypróbowali to
ziarno. Działaliśmy tylko jako pośrednictwo.
Niemniej jednak wszystko,
co powiedziano o tej pszenicy, zostało w trakcie wspomnianego procesu
całkowicie dowiedzione przez zainteresowanych i niezainteresowanych ekspertów,
a ich świadectwo nie było podważane. Wykazano też, że farmer Stoner i jego
biznesowy partner pan Knight nie sprzedawali swojej pszenicy taniej niż 1,25
dolara za funt aż do września 1911 r. Mieli też spisaną umowę między sobą, że
pszenica ta nie może być sprzedawana za żadną cenę aż do następnego roku –
1912. Niespodziewanie jednak we wrześniu 1911 zmienili swoje plany, uznając, że
zgromadzili wystarczającą ilość pszenicy, i obniżyli cenę do 5 dolarów za
buszel mniej więcej w tym akurat czasie, gdy pszenica „The Watch Tower” została
w całości sprzedana po dolarze za funt. I ten właśnie fakt, zdaniem adwokata
czasopisma „The Eagle”, stanowił dowód oszustwa ze strony „The Watch Tower” i
wystarczający powód oszczerczych ataków „The Eagle” przeciwko mnie.
Mój adwokat bezskutecznie
usiłował wykazać ławie przysięgłych złośliwość „The Eagle” – że jedynym
prawdziwym powodem ataków były przyczyny religijne, że gazeta stała się
rzecznikiem pewnych klerykalnych środowisk, wrogich mojej osobie, że usiłowano
unicestwić moje wpływy oraz w miarę możliwości pozbyć się mnie z Brooklynu. Na
sali sądowej zasiadło około dwudziestu pięciu moich przyjaciół, którzy przybyli
z daleka na swój własny koszt, by móc wypowiedzieć się w mojej obronie. Za
sprawą pewnych zawiłości prawnych w odniesieniu do materiału dowodowego nie
otrzymali oni możliwości wypowiedzenia się przed sądem po mojej stronie.
W zamian za to, prawo
udzieliło adwokatowi „The Eagle” przywileju wygłaszania przeciwko mnie
wszelkich fałszywych złośliwości – a to z powodu nauki Chrystusa, którą wyznaję
i głoszę. Pozwolono mu przedstawiać mnie, tak jak to uczynił „The Eagle” w swej
karykaturze, jako złodzieja i rabusia przebranego w kostium sługi Chrystusa.
Zezwolono mu na wyśmiewanie „cudownej pszenicy”, choć nie miałem z nią nigdy i
nic do czynienia, także z taką jej nazwą, nie mówiąc już o tym, że jej wyjątkowe
zalety zostały dowiedzione.
Pozwolono mu potępiać,
jako działalność przestępczą, to, że sprawuję urząd przewodniczącego
Towarzystwa Biblijnego i Traktatowego „Watch Tower”, i twierdzić, że utrzymuję
się na tym stanowisku w jakiś skorumpowany i bezprawny sposób oraz że w jakiś
niewytłumaczalny sposób wykorzystuję dochody Stowarzyszenia dla swoich własnych
korzyści. Tymczasem na sali znajdowało się grono osób, a w całym kraju są ich
tysiące, które byłyby szczęśliwe mogąc zeznać, że przekazują swe datki na rzecz
Stowarzyszenia z całkowitym zaufaniem do mojej uczciwości i kierowniczej roli w
zarządzaniu jego sprawami, i że gdyby przewodniczącym był ktoś inny, to datki
byłyby mniejsze lub nie byłoby ich wcale.
Przypuszczalnie ze
względu na to, że siedmiu członków ławy przysięgłych było katolikami, adwokat
„The Eagle” został zachęcony, by wspomnieć o siostrach miłosierdzia oraz ich
szlachetnej pracy w charakterze pielęgniarek szpitalnych, bez odniesienia się
do faktu, że owe pielęgniarki otrzymują wysokie pensje, a szpitale są w
znacznej mierze utrzymywane z państwowych podatków.
Towarzystwo Biblijne i
Traktatowe „Watch Tower” zostało wystawione na pośmiewisko, ponieważ nie
prowadzimy żadnej działalności szpitalnej ani też nie wyciągamy pieniędzy z
podatków, a także dlatego, że członkinie naszego Stowarzyszenia nie odwiedzają
wiejskich warsztatów pracy co tydzień lub co miesiąc, kiedy są wypłacane
wynagrodzenia, by zbierać datki na jego działalność. Nasze stowarzyszenie
zostało też wyśmiane, ponieważ nie posyła wozów, które objeżdżają miasto i
zbierają produkty spożywcze i zaopatrzenie na potrzeby prowadzenia swojej
działalności, dlatego że nie prowadzimy zbiórek pieniędzy, nawet w niedziele,
że nigdy nie nagabywaliśmy nikogo ani o centa, ani o dolara, że nigdy nie
organizujemy targów, wyprzedaży, „okazji” czy loterii. Nasze Stowarzyszenie
stało się przedmiotem pogardy i szyderstwa, ponieważ oferuje ubogim swoją
literaturę za darmo, podczas gdy inne podobne stowarzyszenia pobierają opłaty
za swoje publikacje zarówno od bogatych, jak i od biednych. „The Eagle” [ang. orzeł] w opinii swego adwokata został przedstawiony jako gołębica, rajski
ptak. Za jego obronę protestanci z ławy przysięgłych otrzymali nadzieję
wydostania się z miejsca wiecznych mąk przez „perłowe bramy” prosto do nieba,
gdzie zostaną powitani słowami „dobra robota”, gdyż wydali wyrok na korzyść
„The Eagle”. Ani ja, ani żaden z moich adwokatów nie moglibyśmy zgodnie z
sumieniem zaoferować takiej „zachęty”.
Nasz dom „Betel”, gdzie
zamieszkują niektórzy z pracowników Stowarzyszenia, również został wystawiony
na pośmiewisko – przyrównano go do haremu itp. To naprawdę bardzo głęboko
zraniło moje serce. Jestem w pełni gotów cierpieć, o ile będzie potrzeba, za
swoją wierność Panu i Jego Słowu. Sprawia mi to jednak wielki ból, gdy strzały,
wymierzone we mnie, nie wszystkie godzą tylko w moją osobę, że ponad sto
świętobliwych osób, szczerych mężczyzn, kobiet i dzieci, moich współpracowników
w pracy Pańskiej, musi w ten sposób niesprawiedliwie cierpieć. Mogę ich tylko
zachęcać, by stosowali do siebie słowa Apostoła: „Przetoż nie odrzucajcie
ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem cierpliwości wam potrzeba,
abyście wolę Bożą czyniąc, odnieśli obietnicę”. „Znosiliście wielki bój
utrapienia, lubo to, gdyście byli i urąganiem, i utrapieniem na podziw
wystawieni, lub też gdyście się stali uczestnikami tych, z którymi się tak
obchodzono” – Żyd. 10:35-36,32-33.
NIE JEST TO USKARŻANIE
SIĘ NA PRAWO
Nie mam nic do zarzucenia
prawodawstwu naszego kraju ani systemowi sądowniczemu. Nie występuję też
przeciwko owym konkretnym dwunastu osobom, które w mojej ocenie wydały
niesprawiedliwy wyrok. Oceniam nasze prawa jako najbardziej sprawiedliwe.
Często dziwię się, że niedoskonałym, upadłym ludziom udało się stworzyć tak wspaniałe
zapory dla grzechu i niesprawiedliwości. Trudno byłoby mi nawet wyobrazić
sobie, żeby niedoskonali ludzie mogli wymyślić jeszcze uczciwsze metody
rozpatrywania spornych spraw, niż ma to miejsce w naszym systemie sądowniczym.
Nie uważam też, żeby przeciętna ława sędziowska pragnęła wypaczać
sprawiedliwość. Błędy w praktykowaniu sprawiedliwości przypisuję raczej
niedoskonałości ludzkich umiejętności. Podejrzenie i złe domysły są chwastami,
które wydają się obficie plenić w każdym umyśle. Rodzą się one spontanicznie w
zdegenerowanym sercu. Istnieje tak wielka skłonność sądzenia innych według
samych siebie i tak bogata świadomość grzeszności pobudek, że przeciętny
człowiek w sposób naturalny przypisze drugiemu zło przy każdej okazji,
gdy tylko zostanie mu to zasugerowane.
Św. Paweł wyraża tę
zasadę w następujących słowach: „Cielesny człowiek nie pojmuje tych rzeczy,
które są Ducha Bożego; (...) i nie może ich poznać, przeto iż duchownie bywają
rozsądzone” – 1 Kor. 2:14. Nasze Stowarzyszenie i jego działalność, podobnie
jak dzieło naszego Pana i działalność apostołów, a także innych odrodzonych,
przewyższają tak bardzo sposób myślenia nieodrodzonych, że wydają im się być
„głupstwem” – hipokryzją, oszustwem i udawaniem. Jeśli Jezus, apostołowie i
wierni święci na przestrzeni osiemnastu stuleci należeli do takiej klasy ludzi,
to mam odwagę i nie wstydzę się także do niej należeć.
Tym bardziej jestem
ośmielony, że mam świadomość bliskości, a wręcz nawet świtania wielkiego dnia
błogosławieństw, wspaniałego tysiącletniego dnia Królestwa Mesjasza. Wkrótce
już Szatan, „książę ciemności”, zostanie związany na tysiąc lat, by nie zwodził
więcej narodów (Obj. 20:2-3,6). Nigdy już ciemność nie będzie mogła udawać
światłości, a światło nie będzie oczerniane, że jest ciemnością. Wszystkie
niewidzące oczy zostaną otwarte. Odetkane będą uszy głuchych. Zgodnie z
oświadczeniem proroka ten chwalebny okres będzie „pożądanym od wszystkich
narodów” (Agg. 2:8). Wtedy to już nie tylko Kościół ujrzy „oko w oko” i
zrozumie Bożą opatrzność obecnego czasu, ale cały świat zobaczy światłość owego
szczęśliwego czasu, o który modlimy się: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola
Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”.
Z poważaniem, ale bez
trwogi pozostający sługą Bożym
Charles T. Russell, Brooklyn, 20 stycznia 1913
Straż, 1/2013; W.T. R-5189a-1913r