<< Wstecz |
Wybrano: R-4614 a, z 1910 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Spłodzony z Boga – nie grzeszy
„Wszelki co się narodził (spłodzony jest) z Boga grzechu nie czyni, iż nasienie jego w nim zostaje i nie może
grzeszyć gdyż z Boga narodzony (spłodzony) jest”. - 1 Jana 3:9
Tak
jak w naturze ludzkiej jest ziemskie spłodzenie i narodzenie, podobnie Pismo
Święte informuje nas, że Bóg zamierzył w obecnym wieku ewangelii rozwinąć pewne
stworzenie nowej natury. O tych, co mają stać się członkami tego nowego
stworzenia powiedziane jest, że są najprzód spłodzeni z Ducha Świętego w czasie
ich poświęcenia, następnie rozwijają się, a ostatecznie mają być „narodzeni od
umarłych”, jako „członkowie ciała Chrystusowego”- uczestnicząc w „Jego
zmartwychwstaniu”, w pierwszym, czyli głównym zmartwychwstaniu.
Tą
spładzającą mocą, mówi Pismo Święte, jest Słowo prawdy. Właśnie przez to słowo
najpierw Bóg działa w nas i jeżeli odczuwamy to ciągnienie i damy się i damy
się nim kierować to zostaniemy powołani do społeczności z Chrystusem , przez
wiarę, uznając Go jako Tego, który przyjął na siebie nasze grzechy i jako
wielkiego Orędownika, który gotów jest przypisać nam część swojej zasługi i w
ten sposób usprawiedliwić nas od grzechu Adamowego i od niedoskonałości
cielesnych, których już więcej nie pochwalamy. Słowo Boże przekonało nas, że
wszelka niesprawiedliwość jest grzechem, a my doszedłszy do stanu, gdzie
pragniemy być w harmonii z Bogiem i ze sprawiedliwością, zostaliśmy
poinformowani przez Jego Słowo, że ci, którzy chcieliby w obecnym czasie
należeć do Niego w zupełności i chcieliby otrzymać wezwanie do członkostwa w
ciele Chrystusowym, do uczestnictwa z Panem w wydawaniu ziemskiego życia, mogą „stawić
swe ciała ofiarą żywą, świętą i przyjemną Bogu, to jest ich rozumną służbę”. –
Rzym. 12:1
Gdy
to czynimy, Pan nasz Jezus, jako Orędownik przypisuje nam Swoje zasługi i
jesteśmy przyjmowani przez Ojca, w tym „przyjemnym czasie Pańskim” – w wieku
Ewangelii, gry przeznaczona liczba wybranych jest powoływana. Ojcowskie
przyjęcie jest okazywane przez udzielenie Ducha Świętego i zostajemy „spłodzeni
(w tekście zostało niewłaściwie przetłumaczone „zrodzeni”) z Boga”. Ponieważ w
języku greckim na określenie spłodzenia i zrodzenia używane jest to samo słowo
(gennao), przeto kontekst powinien wskazywać, które z tych ma być użyte. W tym
wypadku powinno być słowo „spłodzenie”, ponieważ Słowo Boże w obecnym czasie
jest tylko z zarodku; ono nie ma nowego ciała, ale jedynie nowy umysł, nową
wolę, nowe usposobieniem które zostało zapoczątkowane duchem prawdy i przyjęte
przez Ojca jako spłodzenie do duchowej natury.
Wszystko
połączone z tym nowym stworzeniem jest czyste i bezgrzeszne; ono nie ma na
sobie żadnego Adamowego potępienia ani niedoskonałości ani nigdy ich nie miało.
Ono nie może przyzwolić na grzech, ponieważ jest z nim w dysharmonii. Pożądania
do grzechu jakie wciąż znajdują się w upadłych członkach ciała, nazywane są,
jak określa je Apostoł „działaniem grzechu w ciele”, czyli walką ciała. Ciało
uznane jest za umarłe, lecz w rzeczywistości nie jest umarłe- tylko „umiera
codziennie”. Nowe Stworzenie walcząc w taki sposób z ciałem i umartwiając ciało
czyni postęp w proporcji do energii i powodzenia w tym kierunku.
„NASIENIE
JEGO ZOSTAJE W NIM I NIE MOŻE GRZESZYĆ”
Gdyby
ta nowa wola, nowy umysł, uznane przez Boga jako nowe stworzenie, miało
kiedykolwiek świadomie i rozmyślnie przyzwolić na grzech i pobłażać grzechowi
to byłoby dowodem, że Ducha Pańskiego, czyli nowego umysły, tam już nie ma;
albowiem ta nowa wola, nowe usposobienie jest w obecnym czasie wszystkim co
przedstawia to nowe stworzenie. Nie ciało jest tym nowym stworzeniem, ani nie
jest nim owa szara materia zwana mózgiem, jest nim nowa wola, która kontroluje
mózgiem i stara się uregulować myśli i intencje serca, a także, o ile to
możliwe- wszelkie działalności codziennego życia. Nowa wola jest owym nowym
stworzeniem w najsilniejszym znaczeniu tego słowa. Jeżeli ta wola przestałaby
być w harmonii z Boską, zamarłaby jako nowa wola, a jest tylko starą wolą
ożywiona. To wskazywałoby, że nasienie prawdy, nasienie tej nowej mocy Bożej,
zamarło w danej osobie; albowiem dokąd „nasienie Jego w nim pozostaje on nie
może grzeszyć.” Ani nie może świadomie i rozmyślnie przyzwalać na grzech, ani
praktykować grzechu.
Nowa
wola może niekiedy być usidlona, ponieważ jest ona bardzo szczegółowo złączona
z ciałem, z ludzkim mózgiem, a przez to z wszystkimi sprawami życia. W takich
chwilach nowa wola może stać się niebezpieczna względem swoich zobowiązań i
swego właściwego postępowania i w taki sposób nowe stworzenie może być
zachwycone upadkiem, lecz ono nie może być nowym stworzeniem, a jednocześnie
mieć wolę czy intencje do czynienia czegokolwiek złego, przeciwnego sprawiedliwości
i woli Bożej.
„Jeźlibyśmy
rzekli, iż grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, a prawdy w nas nie masz” (1
Jana 1:8). Nasuwa się pytanie jak możemy tekst ten zharmonizować z poprzednim?
Apostoł nie mówi tu, że nasze ciało grzeszy, a my nie grzeszymy. Ani nie
rozumiemy, że myślą jego było „Jeźliby kto rzekł, że jego ciało nie grzeszy,
ten kłamie”, ale rozumiemy, że on mówi „Jeźlibyśmy (nowe stworzenia) rzekli, iż
grzechu nie mamy, prawdy w nas nie masz.” On mówi tu, że my, nowe stworzenia,
jesteśmy odpowiedzialni za grzech. Rozumiemy, iż rozwiązanie tej sprawy
znajduje się w różnicy jaka zachodzi pomiędzy wolą, czyli intencją nowego
stworzenia, a jego zdolnością. Nowe stworzenie nigdy nie grzeszy dobrowolnie,
nigdy nie ma intencji uczynienia czegokolwiek złego, lecz może być jedynie
usidlone grzesznymi skłonnościami upadłego ciała.
Ziemskie
to ciało uznane jest za umarłe i Bóg nie ma z nim nic do czynienia. Bóg nie
sądzi, ani nie ma żadnej styczności z rzeczami umarłymi; „jesteście umarli”, na
ile to się tyczy ciała. Stąd Bóg nie sądzi ciała, nie zwraca uwagi na to co
ciało czyni, czyli na to co ty, jako ludzka istota czynisz, ponieważ z Boskiego
punktu zapatrywania, ty już więcej nie istniejesz jako istota ludzka. Całe
twoje stanowisko z Bogiem jest jako nowe stworzenie, lecz Ty jesteś
odpowiedzialny za Twoje ciało, za Twoje ręce, nogi, język i za wszystko to, co
te członki czynią. Jako szafarz nad tymi członkami, Ty, jako nowe stworzenie
masz działać nimi jak najlepiej możesz i Ty jesteś odpowiedzialny za nie.
Zrobimy
ilustrację: jeżeli ktoś ma psa i wie, że to jest zły pies, że szczeka, gryzie i
niepokoi sąsiadów, obowiązkiem jego jest trzymać tego psa na łańcuchu, albo
założyć mu kaganiec. Gdyby ów pies zerwał się z łańcucha i kogoś pogryzł, nie pies
będzie zaskarżony do sądu bo nie on jest odpowiedzialny w tej sprawie, lecz
skarga będzie wytyczona przeciwko właścicielowi. On jest odpowiedzialny za to
co jego pies uczyni.
Podobnie
rzecz się ma przed sądem Bożym. My jako nowe stworzenia jesteśmy odpowiedzialni
za nasze ciała- za wszystko cokolwiek robią nasze ręce, nogi lub język. Przeto
gdy ciało grzeszy, nowe stworzenie ponosi winę za ten grzech- jakikolwiek on
jest- czy jest to wielki grzech czy mniejszy; a gdy mówimy, że „ciało grzeszy”
to wyrażamy to tylko w przyjętej formie , ponieważ wiemy, że w ciele nie ma
doskonałości, że nie ma takiego nowego stworzenia, któreby miało doskonałe
ciało i które mogłoby w pełni zachować Boski zakon.
„ODPUŚĆ
NAM NASZE WINY JAKO I MY ODPUSZCZAMY NASZYM WINOWAJCOM”
Widzimy
więc, że każde nowe stworzenie jest odpowiedzialne za nieudolności swego
śmiertelnego ciała. Nieudolności te są nazwane w Piśmie Świętym „winy” lub
„przewinienia”, a w Modlitwie Pańskiej mamy powiedziane, co z tymi winami mamy
czynić. Gdy modlimy się: „Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym
winowajcom”, to nie odnosimy się do grzechu Adamowego, którego Bóg nie
odpuszcza, lecz dokonał pojednania zasługą Chrystusową nam przypisaną. Gdy
mówimy o „winach”, odnosimy się do tych grzechów, które jako nowe stworzenia
popełniamy mimowolnie, przeciwko Boskiemu prawu, będąc usidleni lub zaskoczeni
naszymi słabościami lub otaczającymi nas warunkami, albo pokusami życia. Te
mogą niekiedy przemagać nowe stworzenie i chwilowo odwrócić je z jego drogi,
tak jak igła kompasu może chwile zobaczyć inny kierunek. Ta chwilowa zmiana
kierunku igły wcale nie oznaczałaby, że kompas jest zepsuty; podobnie z nami.
Nowy umysł, nowa wola jest w harmonii z Bogiem, a cokolwiek mogłoby ją odwrócić
w jakimkolwiek stopniu, byłoby tylko sprawą chwilową, a niekoniecznie
oznaczałoby naszą niedoskonałość jako nowych stworzeń. W sprawie kompasu, gdy
przeciwdziałający magnes zostałby odjęty, igła natychmiast zwróciłaby się w
kierunku północnym; tak samo z nami, gdy przemagające pokusy ustępują z drogi,
nasze serca, jako nowych stworzeń, natychmiast powracają do wierności Bogu.
Ilustracja ta, ma się rozumieć, nie jest zupełna, ponieważ kompas nie ma
inteligencji ani woli, ani mocy, żeby ulepszyć się lub sprzeciwić wpływom zewnętrznym.
Bóg
mógłby tak zarządzić, aby zasługa ofiary Chrystusowej przykrywała nie tylko
„wszystkie grzechy jakieśmy kiedyś popełniali w cierpliwości Bożej”, ale także
aby była zastosowana za wszystkie dalsze niedoskonałości ciała, aż do końca
naszego życia. Jednakowoż Bóg nie uczynił takiego zarządzenia i widocznie
wiedział, że będzie to dla nas korzystniejsze; także gdy zawinimy abyśmy mieli
to upokarzające doświadczenie nakłonić samych siebie do udawanie się do „tronu
łaski abyśmy dostąpili miłosierdzia i pomocy w każdym czasie potrzeby”.
Ktokolwiek, jako dziecko Boże, miał doświadczenie przystępowania do tronu
łaski, ten niezawodnie przechodził, do pewnego stopnia, to upokorzenie.
Jeżeli,
na przykład, nowe stworzenie zauważyło, że zostało schwytane tym samym upadkiem
drugi raz, to było tym więcej upokorzone, a każde takie dodatkowe upokorzenie,
powinno czynić to nowe stworzenie tym pilniejsze do nauczenia się tej lekcji –
aby więcej nie popełniało tych samych upadków i nie potrzebowało udawać się do
Pana o przebaczenie. Widzimy więc, że z tym zarządzeniem Pańskim jest pewne
błogosławieństwo- mianowicie to, iż trzyma nas w pokorze oraz pobudza nas do
ustawicznego udawania się do tronu łaski i uznawania tego faktu, że według
ciała jesteśmy niedoskonali. Patrząc ustawicznie na ten wzór przez Boga
wystawiony, poznajemy do jakiego stopnia jesteśmy wciąż jeszcze niedoskonali i
przez to jesteśmy pobudzani do większego czuwania nad sobą, abyśmy mogli
wzrastać jako nowe stworzenie. Zgodnie z tym, Apostoł pisząc do nowych stworzeń
oświadczył: „Gdyby kto zgrzeszył, mamy Orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa
Sprawiedliwego”.
Musimy
rozumieć, iż myślą Apostoła było, że gdy ktoś zgrzeszy z niedoskonałości ciała
i otaczających go pokus, lecz jako nowe stworzenie pragnie czynić wolę Bożą,
taki niechaj „przystąpi śmiało do tronu niebieskiej łaski”. Niechaj ma odwagę
przystąpić i niechaj uczyni to zaraz, niezwłocznie. Wiemy jednak, ze wielu
zwleka z tym, wstydzą się przystąpić do Ojca Niebieskiego i wyznać, że znowu
upadli, a w ten sposób powstrzymywani wstydem, ich dumą lub też zniechęceniem,
znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie, ponieważ im dłużej znajdują się w
oddaleniu od Boskiej łaski, tym poważniejszy jest ich stan, tym zimniejsze
staje się ich serce i tym liczniejsze będą ich plamy na ich „szacie
sprawiedliwości”.
„WIELKA
KOMPANIA MUSI OCZYŚCIĆ I WYBIELIĆ SWE SZATY”
Tak
więc Ci, co są najbardziej duchem pałający i najwięcej zgodni z Panem, są
bardzo ostrożni aby ani jedna zmaza nie plamiła ich szaty sprawiedliwości, lecz
gdy jaka zmaza pojawi się, oni prędko starają się zmyć ją krwią Chrystusową;
gdy zaś inni postępując inaczej, stają się coraz bardziej niedbałymi, aż ich
szata staje się bardzo splamioną, a chmura pomiędzy nimi a Bogiem staje się
coraz ciemniejsza, aż mogą zupełnie popaść w światowość, a ostatecznie ściągnąć
na się wtórą śmierć. Nawet w wypadku tych, których koniec nie będzie tak
fatalny, widzimy w biblijnym obrazie, że stan ich będzie pożałowania godny, oni
nie znajdą się w „maluczkim stadku”, ani nie będą uznani za godnych członkostwa
w królewskim kapłaństwie. Oni poniosą wiele chłost, a najwyższe stanowisko
jakie będą mogli otrzymać, to jako pozafiguralni Lewici, „wielka kompania” ,
słudzy królewskiego kapłaństwa.
Obraz
tego przytoczony jest w siódmym rozdziale Księgi Objawienia, gdzie wielka
kompania pokazana jest jako myjąca szaty swe i bieląca je w krwi Barankowej.
Nie byłoby potrzeby mycia całej szaty, gdyby cała szata nie była splamiona. Ci
co trzymają szaty swe niesplamione od świata, przez natychmiastowe zauważenie
każdej pojawiającej się plamy i przez prędkie udanie się do tronu łaski, aby
jako nowe stworzenia mogli „chodzić w szatach białych” – ci są przyjemnymi w
oczach Pańskich. Wszyscy powinniśmy starać się aby do tej klasy należeć.
„KIEDY
NOWE STWORZENIE PRZESTAJE ISTNIEĆ”
Mogłoby
tu nasunąć się pytanie, w jaki sposób Chrystus działa jako Orędownik za grzechy
nowego stworzenia i jak stosuje Swoją zasługę za takie grzechy? Odpowiadamy, iż
wszelkie grzechy, za które odpowiedzialne jest nowe stworzenie, są to ziemskie
słabości i doskonałości, a zasługa Chrystusowa jest właśnie ziemskiego rodzaju
zasługą. On nie ma nic do dania z rzeczy niebieskich. Ofiara, którą on dokonał
była ziemską ofiarą, zasługą która została przypisana tym co przystąpili do
Ojca przez Niego, jest więc tylko za ziemskie grzechy, a więc za mimowolne
grzechy, o ile to tyczy się nowego stworzenia.
Jeżeli
nowe stworzenie jest niewierne w tym znaczeniu, że przyzwala na grzech, to
przestaje ono istnieć- tam już nie ma nowego stworzenia. Jednakowoż nowe
stworzenie może być uśpione i w pewien sposób usidlone. Na przykład, niejeden
sługa może być w sercu wiernym swojemu panu, także nie chciałby pobłażać
złodziejom, gdyby się zakradli do domu. Gdyby ów sługa był niedbałym pod względem
zamykania drzwi okien i złodzieje zakradliby się z powodu tego niedbalstwa,
sługa ów w takiej mierze byłby niewiernym i winnym. Gdyby on jednak świadomie
pobłażał złodziejom, lub nawet sam by im drzwi otworzy, to nie byłby już więcej
sługą, nie byłby domownikiem, ale raczej nieprzyjacielem. On sam byłby
złodziejem.
Podobnie
rzecz się ma z nami; gdybyśmy jako nowe stworzenia pobłażali grzechowi, czynili
starania o ciało i upatrywali społeczności aby wejść w społeczność z rzeczami
grzesznymi, to w takim wypadku nie bylibyśmy już więcej nowym stworzeniem. Taki
byłby starym stworzeniem tylko maskującym się i dla takiego nie byłoby już
żadnej nadziei. On przeszedł już poza wszelkie nadzieje. Lecz gdyby on był
nieuważny i złodzieje (mówimy tu o grzesznych skłonnościach) podstępnie
weszliby z nim w rozmowę i podczas gdy jeden nakłonił go do otworzenia drzwi i
rozmawiania z nim, drugi zakradłby się innymi drzwiami, on byłby odpowiedzialny
tylko o tyle, że dał się opanować tym wpływom. Jemu nie wolno mieć cokolwiek do
czynienia z grzechem. Nie wolno mu mieć społeczności z grzesznymi rzeczami. Nie
powinien mieć do czynienia z niepożytecznymi uczynkami ciemności, nie powinien
być z nimi w zgodzie, w żadnym znaczeniu tego słowa, ale raczej powinien
odwrócić się od nich jak od wrogów. Nie wolno nam mieć żadnej społeczności ani
sympatii z tym co nasz Pan domu zabrania. Panem naszego domu jest Chrystus, a
Jego wola i Jego reguła ma być przestrzegana, nie tylko w literze zewnętrznej,
w oczywistej próbie utrzymania domu w bezpieczeństwie, ale aż do zupełnego
stopnia sprzeciwu i traktowania za nieprzyjaciół wszystkiego co nie jest w
zgodzie z Nim. Im silniej myśl tę utwierdzimy w naszych umysłach, tym większa
będzie siła naszej woli w sprzeciwianiu się grzechowi.
„DUSZO
MA, MIEJ SIĘ NA BACZNOŚCI!”
Z
Pisma Świętego, z własnego doświadczenia, jak i z doświadczeń innych wiemy, że
wszelki grzech przychodzący na nas jako na nowe stworzenie, przychodzi bardzo
podstępnie i zwykle w jakiś delikatny sposób. Zewnętrzny atak, coś jakby
rzucanie kamieniami, nigdy nie jest podejmowane. Przed takim atakiem, każdy z
nas prędko by zamknął drzwi; lecz są to te na pozór ogładzone i mile się
przedstawiające grzechy, które, gdy się zakradają, zdają się być cnotami.
Wróćmy się jeszcze do poprzedniej sytuacji z psem: wiadomo, że gdy zostaniemy
przez kogoś rozgniewani, gdy nam się zdaje, że pies mógłby uczynić pewną
przysługę swoimi zębami- że jest ktoś taki, kogo pies powinien ugryźć – wtedy
najprędzej narazimy się na niebezpieczeństwo. Nie prędko chcemy zrozumieć, że
pies nie ma nikogo gryźć, nie ma gryźć przyjaciół i nieprzyjaciół rodziny. On
ma być trzymany zawsze na łańcuchu. Zachodzi też kwestia ile ten pies ma
szczekać. Możesz łatwo domyślić się co by to oznaczało. Są to złe mowy. Jeżeli pies
za dużo szczeka, to niepokoi nie tylko rodzinę, ale i sąsiadów, przyjaciół, a
nawet i nieprzyjaciół. Nowe stworzenie nie powinno na to pozwolić. Jego język
ma mówić tylko to co jest dobre. Stanowczym przykazaniem jest: „Nie mówcie źle
o nikim” – nie tylko o żadnym człowieku w Kościele ale i o żadnym poza
Kościołem.
Ktoś
mógłby zapytać: jeżeli nasz Pan wstąpiwszy na wysokość „okazał się przed
oblicznością Bożą za nami” i zastosował całą Swoją zasługę, to co On ma teraz
do zastosowania za te nasze codzienne przewinienia, jakie nieświadomie i
mimowolnie popełniamy i co do których jesteśmy zachęcani aby z odwagą
przystępować do tronu łaski i pamiętać, że mamy Orędownika? Odpowiadamy, że
nasz Pan przy Swojej śmierci, poruczył w ręce Ojca całą zasługę Swego ziemskiego
życia, lecz on nie zastosował jej do żadnego szczególniejszego użytku czy celu.
Powiedział jedynie: „Ojcze, w ręce Twoje poruczam ducha Mego” – Moje wszystko
oddane jest Ojcu. Gdy wstąpił do nieba, wszystkie te prawa do ziemskiego życia
znajdowały się w rękach Ojca, mówiąc obrazowo, jakby pieniądze złożone w banku.
Lecz jedną rzeczą jest mieć pieniądze w banku, a zupełnie inną przypisać te
pieniądze komuś drugiemu. Nasz Pan złożył Swoją zasługę w niebieskim banku, że
tak powiemy i ona była tam dla Niego trzymana wtedy gdy On wstąpił na wysokość
aby ją zastosować.
Jakie
zastosowanie On uczynił? On nie zastosował całej Swej zasługi do jednej osoby
na to aby skoro ta osoba użyje daną zasługę On mógł ją znowu całą zastosować do
kogoś innego, nie; ale całą tę zasługę w każdym szczególe i w najobszerniejszym
znaczeniu pozostawił w rękach Bożych i całej tej zasługi nie zastosował na raz,
a tylko jakby wypożyczał ją częściami. Tak jak, mówiąc finansowo,
powiedzielibyśmy, że On wystawiał weksle na konto tego depozytu przypisując
część tej zasługi każdemu kto w Niego uwierzy, odwraca się od grzechu, czyni
poświęcenie takie jak On uczynił i stara się kroczyć Jego śladami aż do końca
pielgrzymki.
Tak
więc zasługa naszego Pana nie była tylko za tych wiernych, którzy żyli w czasie
gdy On umarł, ale i za nas obecnie żyjących oraz za wszystkich poświęconych i
posłusznych wierzących i dla ich dobra. Chociaż cała ta zasługa była złożona do
rąk Ojcowskich w tym celu i pozostawała tam jako poręczenie (gwarancja) dla całej
tej klasy, to jednak była ona używana, czyli osobiście zastosowana w miarę jak
każdy jej potrzebował. W owym czasie była tylko mała liczba uczni, około
pięćset braci i zasługa ta, a raczej przypisanie tej zasługi, (aby przykryć ich
grzech Adamowy i uczynić ich ofiarę przyjemną) zostało im przyznane
natychmiast, a jako wynik tego Duch Święty zstąpił na tych co znajdowali się w
postawie wyczekującej w dniu Pięćdziesiątnicy. Od tego czasu Pan zastosowywał
Swoją zasługę tym wszystkim, którzy przystępowali do Ojca przez Niego. Płynie
ona z tej samej fontanny łaski i nie jest stosowana do żadnych innych, tylko do
tych wspomnianych powyżej. Zasługa ta jest dostateczną nie tylko za wszystkie
grzechy, niedoskonałości i zmazy z przeszłości, lecz jest także dostateczną za
wszystkie słabości i uchybienia jakie mimowolnie popełniamy dokąd żyjemy w
ciele, ponieważ w całości ona nie była wydana nigdy, lecz pozostaje jako
ustawiczne źródło, z którego możemy czerpać codziennie.
Straż 12/1937, str. 179; W.T. R-4614a-1910r