<< Wstecz |
Wybrano: R-5061 b, z 1912 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Widoki z wieży strażniczej
SZYBKIE
NARASTANIE SPOŁECZNYCH NIEPOKOJÓW
Nasi
czytelnicy są zaznajomieni ze znaczeniem obecnych niepokojów społecznych lepiej
niż większość ludzi. Wielu z nich od ponad trzydziestu lat razem z nami rozważa
tę tematykę z punktu widzenia Boskiego planu wieków. Niepokoje, które Biblia
przepowiedziała na obecny czas Wieku Żniwa, stale narastają do punktu
kulminacyjnego. Wiele osób jest zapoznanych z naszymi oczekiwaniami odnośnie
października 1914 roku, a mianowicie, że około tego czasu ucisk osiągnie pełny
wymiar i zmiecie społeczną strukturę jak miotła zniszczenia.
Wskazując
na te zagadnienia wynikające ze Słowa Bożego, nasze czasopismo [The Watch
Tower] czyniło wszystko, co w jego mocy, by szerzyć pokój, zadowolenie,
wierność serca, właściwą ocenę naszych rozlicznych łask i błogosławieństw,
jakich ludzkość nigdy dotąd nie zaznała. Co więcej, The Watch Tower przez całe
te minione trzydzieści pięć lat wiernie starało się budować podstawy
prawdziwego pokoju między ludem Bożym – dokładną znajomość Boga, poprawne
zrozumienie Bożego Słowa i właściwą ocenę Boskich przymiotów.
Boskie
błogosławieństwo towarzyszyło nam w pewnej mierze. Tysiące chrześcijan zostało
przebudzonych, oświeconych i ponownie postawionych na mocnym fundamencie wiary
w Boga i w Biblię. Dziesiątki tysięcy tych, co nie osiągnęli stanu pełnego
poświęcenia swego serca Panu, mimo wszystko – co poświadczają listy od nich –
zajęło pozycję sprawiedliwości i prawdy, przeciwstawiając się grzechowi i
błędowi. Zarówno do nich samych, jak i przez nich do ich rodzin, przyjaciół i
sąsiadów dotarło świadectwo o „Bożej miłości, przewyższającej wszystkie inne
miłości”, które doprowadziło wielu ludzi do bliższego związku z Bogiem, do
większego szacunku dla Jego Słowa oraz do znacznego postępu wiary odnośnie
Boskiego planu wieków. Setki tysięcy osób przestało wierzyć w to, że Bóg mógłby
użyć swej mądrości i mocy w dziele stworzenia ludzi do tego, by następnie
miliardy z nich skazać na wieczne męki.
Chwalebny
charakter Boga lśni dzisiaj na świecie znacznie jaśniej niż kiedykolwiek
wcześniej. Światło to jest rozprzestrzeniane w około dwudziestu językach wśród
praktycznie wszystkich narodów. Nie udało nam się dokonać wielkich rzeczy na
tym świecie. Nie zdołaliśmy przekonać narodów, by odwróciły się od samolubstwa
i grzechu, a skierowały się do sprawiedliwości i miłości. Nie udało nam się
przekonać ludzi, żeby przekuli „miecze swe na lemiesze, a włócznie swe na
sierpy” (Iz. 2:4), ani też nie mamy podstaw, by oczekiwać, że tego rodzaju
sukces mógłby być skutkiem naszych wysiłków. Od samego początku ogłaszaliśmy,
że zgodnie z planem przedstawionym w Piśmie Świętym jedynie mądrzy zrozumieją i
że „wszyscy niezbożni nie zrozumieją” (Dan. 12:10) oraz że w ciągu obecnego
Wieku jedynie wybrani zostaną doprowadzeni do zupełnej harmonii z Bogiem.
Od
samego początku wykazywaliśmy, że świat pełen samolubstwa zrujnuje obecną
cywilizację i że zgodnie z tym, co podaje Biblia, Bóg wykorzysta ten czas
wielkiego ucisku – anarchii i zamieszania, by osiągnąć swój cel, a na ruinach
najwspanialszej cywilizacji w dziejach świata, zepsutej jednak przez
samolubstwo, w przewidzianym przez siebie czasie wzniesie Mesjańskie Królestwo,
które obiecał przed wiekami i które ostatecznie przyniesie przepowiedziane
błogosławieństwo dla Izraela oraz dla wszystkich narodów ziemi. Jeśli czuliśmy
się zobowiązani, by głosić te nieprzyjemne rzeczy, to byliśmy też szczęśliwi,
że mogliśmy równocześnie prorokować o rzeczach chwalebnych, o wiecznym
błogosławieństwie, o srebrnej obwódce na ciemnej chmurze.
Nieco
mniej niż dwa lata pozostały jeszcze do kulminacji ucisku, jakiej się
spodziewamy – o ile tylko dokładnie rozpoznaliśmy czas. Jeśli zaś nie byliśmy
całkowicie precyzyjni, to z pewnością nasz błąd nie będzie aż tak wielki, czego
świadkami niech będą nasi przeciwnicy.
Spójrzcie
na stan świata. Europa aż kipi od socjalizmu, w którego szeregach jest z
pewnością wiele osób kierujących się szlachetnymi pobudkami i odnoszących
wrażenie, że kierunek, jaki obrali, jest jedynym, który może doprowadzić do
bardziej sprawiedliwego podziału gwałtownie rosnącego bogactwa świata. Inni,
mniej szlachetni ludzie w obrębie ruchu socjalistycznego, najwyraźniej myślą
mniej o sprawiedliwości, o ogólnej poprawie stanu społeczeństwa czy o bardziej
równomiernym rozdzieleniu bogactw świata, a bardziej chodzi im o ich własne,
samolubne interesy. Jeszcze inni w owej rosnącej armii socjalizmu zdają się
jedynie uprawiać demagogię – nieświadomą paplaninę na tematy, o których
zupełnie nie mają pojęcia.
Pracownicy
najemni całego świata, działający pod hasłami syndykalizmu czy socjalizmu itp.,
uświadomili sobie ostatecznie, że postęp świata w rzeczywistości zależy od
górników, mechaników, maszynistów itp. Nie sprzeciwiają się oczywiście temu, że
potrzebna jest także praca umysłowa, skłonni są jednak mówić, a w jeszcze
większym stopniu myśleć, że pracownicy umysłowi oraz inwestorzy przywłaszczali
sobie lwią część obfitości ziemskiego urodzaju przez wystarczająco długi czas,
tak że teraz to robotnicy powinni otrzymać lwią część, nawet jeśli do jej
otrzymania potrzebne będzie użycie siły.
Rządy
europejskie są w rozsypce. Zastanawiają się i obawiają, co przyniesie kolejny
dzień czy rok, ale oczywiście mają nadzieję na to, co dobre. Ich podstawowym
pocieszeniem zdaje się być stwierdzenie, że wszystko będzie tak trwać, jak
trwało od założenia świata (2 Piotra 3:4) i że nie należy się spodziewać
żadnych radykalnych zmian w sprawach ludzkości. I rzeczywiście, choć robotnicy
czują swą siłę, to i kapitał zna swoją moc. Inwestorzy mówią, że jeśli
pracownicy spróbują zablokować koła rozwoju przemysłu, to robotnicy najemni
będą pierwszymi, którzy odczują głodowe spazmy, i będą szczęśliwi mogąc
osiągnąć kompromis. To właśnie owo zadufanie w sobie po obu stronach sprawia,
że sytuacja staje się niezmiernie poważna. Gdy rozpocznie się walka, obie
strony będą tak pewne swego, że żadna z nich nie będzie gotowa do ustępstw, a
skutki tego będą tym straszliwsze.
PRZYCZYNĄ
JEST WZROST WIEDZY
Choć
na pierwszy rzut oka może się to wydawać dziwne, jednak niekwestionowaną prawdą
jest, że utrapienia, jakie na nas spadają, wynikają ze wzrostu wiedzy wśród
mas. Gdy ludzie nie wiedzieli o swej sile, byli zadowoleni. Świadomość własnej
potęgi doprowadziła ich do niezadowolenia, a teraz prowadzi do anarchii. Gdyby
wiedza ta pojawiła się tysiąc lat wcześniej, to ucisk nastałby tysiąc lat temu.
Gdyby stało się to dwa tysiące lat temu, to razem z tym wystąpiłoby
niezadowolenie i nastałby ucisk. Odbywa się to jednak obecnie, ponieważ Boża
opatrzność stopniowo podnosi zasłonę niewiedzy, jako że zbliża się poranek
Nowej Epoki. Nie doświadczamy jeszcze wschodu Słońca Sprawiedliwości, ale
ogarnia nas już szary świt.
Świat
budzi się pod ręką Mistrza Mesjańskiego Królestwa, Tego, który zarządza
sprawami tego świata. Cywilizacja zrujnuje siebie samą przez swą ignorancję
oraz przez samolubne nadużycia w gromadzeniu bogactw, które Boska opatrzność
obficie zsyła dzisiaj na ludzkość za sprawą rozwoju wiedzy. Lekcja jest
oczywista – kara również. Wszystkie dobrodziejstwa, którymi się cieszymy,
miałyby pozytywne skutki i nie szkodziłyby nam, gdyby nie samolubstwo i
zatwardziałość serca, którym ulega ludzkość. Nie trzeba przy tym dodawać, że
samolubstwo i zatwardziałość są bardziej widoczne w krajach cywilizowanych niż
wśród mieszkańców Indii, Chin czy Japonii, choć wszyscy im ulegają i chociaż w
krajach cywilizowanych ludzie na rozmaite sposoby ukrywają swe samolubstwo.
Samolubstwo
nigdy nie okazuje wdzięczności. Nigdy nie powie: Dosyć! Nawet jego dary i
dobroczynne gesty są najczęściej przejawem egoizmu. Wszystko to jest skutkiem
pierworodnego grzechu. Nieposłuszeństwo względem Bożego Słowa sprowadziło
stopniowy sprzeciw wobec Boskiego ducha miłości, uprzejmości i miłosierdzia.
Czułość serca ustąpiła miejsca zatwardziałości. Walka, do jakiej dojdzie,
będzie z pewnością najcięższa wśród tych, którzy posiedli wielką wiedzę i
zaznali wielkiego dobrodziejstwa – czyli w Europie i w Ameryce. Choć bez
wątpienia niektóre przykre oddziaływania będą miały swoje skutki także na całym
świecie.
Dokładnie
w wyznaczonym czasie religie straciły swą siłę. Kościelnictwo zastąpiło
chrześcijaństwo, a zamiast ducha Pańskiego widać pozory pobożności. Do czego to
prowadzi? Nauczyciele i kaznodzieje świata utracili wiarę w Biblię. Stopniowo
duch niewiary i teoria ewolucji (twierdzenie, że człowiek rozwinął się z
niższych form życia, a nie został stworzony) upowszechniła się we wszystkich
uczelniach, seminariach, szkołach i podręcznikach. Obecnie ktoś, kto wierzy w
istnienie osobowego, inteligentnego, sprawiedliwego, mądrego, potężnego i
miłującego Boga, jest uznawany za prostaka.
Bogaci
ludzie wspierają uczelnie i szkoły, by uczyły niewiary i ewolucji. A teraz te
same osoby stoją osłupiałe i dziwią się, że ludzie, których wiara została
zrujnowana przez „wyższy krytycyzm” oraz nauki ewolucyjne, nie wierzą już ani w
Boże Słowo, ani w Boską opatrzność i są zdecydowani ująć sprawy we własne ręce.
Czy jest w tym coś dziwnego? Czyż nie jest to logiczny skutek, którego należało
się spodziewać? Czy nie zauważamy tutaj wypełnienia się słów proroka Izajasza:
„Zginie mądrość mądrych jego, a rozum roztropnych jego skryje się” (Iz. 29:14)?
Roztropni to bogaci, których szczodrości zawdzięczają swe istnienie owe
uczelnie wywierające tak destrukcyjny wpływ na umysły ludzi, przygotowując ich
do zniszczenia samych podstaw obecnej cywilizacji.
POLITYCY
ZAUWAŻAJĄ TE ZJAWISKA
Odbyły
się dwie wielkie polityczne konwencje, które wywarły ożywczy i oświecający
wpływ na umysły wielu osób. Kandydaci wypowiadali się ze stosunkowo dużą
swobodą. Ogólnie jednak stawia się uzasadniony zarzut, że w obydwu głównych
partiach toczy się wojna między frakcją „utrzymywania pata” (dążącą do tego, by
nie podejmować żadnych działań) oraz skrzydłem reformatorskim. To pierwsze
stronnictwo wydaje się mieć poparcie świata finansowego oraz środowisk
kościelnych – katolickich i protestanckich. Frakcja postępowa, do pewnego
stopnia zdająca sobie sprawę z prawdziwego stanu rzeczy w dzisiejszym świecie –
uświadamiając sobie, że kapitał musi pójść na pewne ustępstwa na rzecz świata
pracy, zmuszona jest poprawić warunki życia robotników, gdyż w przeciwnym razie
nieuchronnie wybuchnie rewolucja. Pan Roosevelt oraz pan Bryan są prominentnymi
przedstawicielami nurtu myśli postępowej w obu wielkich partiach. Reprezentują
oni miliony ludzi należących do klasy średniej i miliony sympatyków w
środowiskach religijnych oraz na całym świecie.
„Boston
Globe” przytacza słowa pana Roosevelta, który wypowiedział się następująco: „Z
niezachwianym sercem i z jasnym spojrzeniem stoimy na polu Armagieddonu i
walczymy po stronie Pana”. Następnie „Globe” cytuje to miejsce z Biblii, na
które powołuje się pan Roosevelt: „I zgromadził ich na miejscu, które po
hebrajsku nazywa się Armagedon. A siódmy wylał czaszę swoją w powietrze; i
rozległ się ze świątyni od tronu donośny głos mówiący: Stało się. I nastąpiły
błyskawice i donośne grzmoty, i wielkie trzęsienie ziemi, jakiego nie było,
odkąd człowiek istnieje na ziemi; tak potężne było to trzęsienie” (Obj.
16:16-18 NB).
Możemy
się tylko zastanawiać, czy pan Roosevelt w to wierzy i na ile docenia słowa, na
które się powołuje. Jednak podobna myśl pojawia się w umysłach wielu innych
ludzi, którzy przyznają się do niewielkiej znajomości Biblii i do wiary w nią.
„Cincinnati Post” na przykład, publikując komentarz na ten sam temat,
stwierdza:
„Nikt
też nie wie, co to wszystko oznacza na teraz, na przyszły tydzień czy dla
kolejnego pokolenia, które właśnie zaczęło raczkować.
O
tych zagadnieniach mówią między sobą doświadczeni dziennikarze, osoby od lat
uczestniczące w zgromadzeniach politycznych, ale nie publikują tego, o czym
rozmawiają, ani też nie ogłaszają tego, czego się obawiają.
Panuje
przeczucie, że historia tworzy się w sposób tak tajemniczy, że nikt z nas nie
jest w stanie zrozumieć jej dróg. Coś się rozwija w tak potężny sposób, że nikt
z nas nie umie tego pojąć. Podejmowane są liczne próby przepowiadania,
zgadywania, ale nikt nie może stwierdzić, że wie.
Czasami
zapomina się, że jest to konwencja republikańska i zauważa się jedynie dwie
potężne siły, które zmierzają do starcia. To ludzie wzbudzają owo poruszenie, a
nie tylko stronnicy polityczni. Jest to ten sam występujący od dołu duch
niepokoju oraz ten sam tajemniczy duch wzburzenia i przełomu, owa cudowna i
zarazem straszliwa moc, która rodzi się w wielu miejscach na całym świecie.”
Jeśli
jednak zauważy się, że władze finansowe stoją w opozycji do tego rozwoju, to
ci, którzy znają moc pieniądza, mogą słusznie się obawiać, że szanse na postęp
są niewielkie. Potęga pieniądza działająca przez banki i bankierów wywiera
wpływ na wszystkich dłużników. Tutaj czai się niebezpieczeństwo. Moc, która ma
możliwość kontrolować niemal wszystkie wpływowe osoby, może posunąć się w
korzystaniu ze swej władzy zbyt daleko i usiąść na zaworze bezpieczeństwa,
doprowadzając do eksplozji – do takiego właśnie wybuchu, który zapowiada Biblia
i którego należy się obawiać.
Jaka
powinna być postawa poświęconego ludu Bożego w tych czasach? Powinni oni pamiętać
na słowa Mistrza i nie być zaniepokojeni. Powiedział On: „A gdy się to zacznie
dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie
wasze” (Łuk. 21:28 NB). Nie oznacza to, że wolno nam odczuwać dumę, zachowywać
się chełpliwie czy choćby beztrosko, gdy tak poważnie zagrożone jest dobro
ludzkości. Oznacza to jednak, że możemy z cichą ufnością spoglądać na Pana.
Uświadamiając sobie Jego wszechmoc, mądrość i miłość, możemy ufać Mu w tych
sprawach, w których nie umiemy Go zrozumieć, i zachowywać spokój, wiedząc, że
wszystkie rzeczy pomagają ku dobremu, szczególnie w odniesieniu do Kościoła,
ale także pośrednio w odniesieniu do spraw całej ludzkości.
Poświęcony
lud Boży winien bardziej niż kiedykolwiek myśleć o tym, co w górze, a nie o
tym, co na ziemi (Kol. 3:2). Ponad wszystko powinniśmy poświęcać czas i
umiejętności na służbę Bogu, Prawdzie, naszym rodzinom i wszystkim ludziom, na
ile tylko mamy możliwość. Powinniśmy czynić dobro, uspokajać, zamiast wzbudzać
strach. Zamiast rozwodzić się nad szczegółami nadciągającego ucisku, winniśmy
raczej skupić się na tym, co nastąpi po ucisku, zachęcając ludzi do wiary we
wszechpotężnego Boga, który obiecał, że w nasieniu Abrahama „błogosławione będą
wszystkie narody ziemi” (Gal. 3:29).
Dysponujemy
dzisiaj wspaniałymi możliwościami. Świat się budzi i dopytuje o znaczenie tych
zdumiewających zjawisk zachodzących w naszych czasach. Ludzie inteligentni są
zakłopotani. Potrzebują dokładnie tego światła, które płynie z Boskiego planu,
a plan ten możemy im ukazać. Złota Reguła zobowiązuje nas do postępowania
względem nich tak, jak chcielibyśmy, aby postępowano z nami, jak gdybyśmy to my
byli w ciemności, a oni w światłości. Praca związana z poszerzaniem zgromadzeń
okazała się bardzo błogosławiona i dosięgła wielu osób. Działalność kolporterów
doprowadza, jak wierzymy, do gromadzenia wielu dojrzałych ziaren.
Ogólnie
wydaje się, że Pańskie błogosławieństwo ujawnia się w szczególny sposób przez
cały obecny rok. Niewątpliwie ci, którzy obecnie dowiadują się prawdy o czasie
Żniwa i innych sprawach, od dawna już byli dziećmi Bożymi, przygotowywanymi do
Królestwa pod Bożym opatrznościowym kierownictwem i zarządem oraz zgodnie z
zasadami Jego dyscypliny. Dla takich osób „teraźniejsza” Prawda okazuje się
szczególnym błogosławieństwem i wzmocnieniem, przyśpieszając dojrzewanie do
Królestwa. Obecne okoliczności stają się także sprawdzianem naszej miłości i
wierności względem Boga. „A kto żnie, bierze zapłatę i zbiera owoc do żywota
wiecznego” (Jan 4:36). Darmo wzięliśmy, darmo też udzielajmy innym chwalebnego
światła „teraźniejszej” Prawdy (Mat. 10:8).
LUDZIE
OMDLEWAĆ BĘDĄ Z TRWOGI
Panuje
ogólne przekonanie, że nadciąga coś niezwykłego i strasznego. Ludzie religijni
wszystkich wyznań są strapieni, podobnie jak politycy i finansiści. Ciągle
jeszcze napływają znaczne sumy pieniędzy, ale pochodzą one głównie od bogatych.
Ci zaś zaczynają być znużeni ustawicznym odgrywaniem roli „filarów” wszelkich
systemów. Frekwencja w kościołach spada, a ci, którzy jeszcze uczęszczają na
nabożeństwa, przyznają, że ich religijność jest jedynie zewnętrzną formą
pobożności, obyczajem i tradycją, a nie świadomą oceną przywilejów. Ludzie nie
wiedzą, w co wierzą. „Nowa myśl” proponowana ku pokrzepieniu ich serc brzmi:
Naszymi przodkami były małpy. Nie ma w tym stwierdzeniu niczego
pokrzepiającego. Ludzie szczerego serca głodują, ale łakną nie chleba i wody,
tylko słuchania Słowa Pańskiego (Am. 8:11). Formaliści są zniechęceni
spadającymi wskaźnikami. Wszyscy drżą, żeby im ktoś tylko nie zadał pytania
odnośnie rozmaitych kościelnych wyznań wiary. Wiadomo bowiem, że nikt
inteligentny nie podejmie się obrony choćby jednego z tekstów wyznań wiary
chrześcijaństwa.
Próbowano
różnych sposobów. Podejmowano liczne wysiłki, by wzbudzić powszechne zainteresowanie
sprawami religijnymi. Ogół jednak przestał interesować się systemami
kościelnymi. Ewolucja i „wyższy krytycyzm” podkopały wiarę. Ludzie mówią: „Sami
kaznodzieje nie wierzą w Biblię, czemu my mielibyśmy wierzyć?”.
I tak
podszyta strachem myśl przedostaje się codziennie do umysłów – że nadszedł czas
wielkiego ucisku dla chrześcijaństwa jako całości, czas sądu, a zatem w myśl
hasła: „W jedności siła” wszyscy chrześcijanie powinni zejść się razem, by się
wzajemnie wspierać. Słyszy się wołanie: „Federacja” („sprzysiężenie” – Iz.
8:12). Ten przepowiedziany przez Pismo Święte ruch zaczyna być wyraźnie
widoczny, o czym dyskutowano już dawno, gdy zwracaliśmy uwagę na te zagadnienia
trzydzieści pięć lat temu.
W
czasie, gdy to piszemy, odbywa się konferencja w Lambeth Palace w Londynie.
Główni przedstawiciele kościołów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych
zgromadzili się, by rozważyć, na ile mogą pozbyć się krat zwyczajów i przesądów
i uznać chrześcijan z wszystkich odłamów protestantyzmu za braci i członków
jednego Ciała Chrystusa – Kościoła. Niedługo ma się odbyć ogólne zgromadzenie w
Stanach Zjednoczonych, któremu zostaną przekazane wnioski z konferencji
Lambeth.
Owo
uczucie strachu, niepewności, potrzeby jedności jest odczuwalne tak
powszechnie, że bez wątpienia wielu chrześcijan różnych wyznań będzie
szczęśliwych, mogąc się połączyć, stowarzyszyć. Żywi się nadzieję, że w ten
sposób stworzy się solidne, religijne wsparcie dla rządu i że rząd odwzajemni
się swoim poparciem. Z pewnością nie dojdzie do takiej jedności kościoła i
państwa, jaka miała miejsce w dawnych czasach, jednak rozwinie się to do formy
porozumienia między kościołem i państwem, ponieważ państwo również odczuwa
potrzebę wsparcia. Skutkiem będzie pozorny tryumf kościelnictwa, wspaniały
rozbłysk sukcesu. Jednak jak wynika z naszego zrozumienia Biblii, powodzenie to
będzie krótkotrwałe, ponieważ zabraknie mu rzeczywistej podstawy
chrześcijańskiej wiary, a jego jedynym uzasadnieniem będzie potrzeba
federacyjnego istnienia.
Wszyscy,
którzy nie dołączą do owego rozbłysku pozornego powodzenia kościelnictwa,
zostaną uznani za wrogów sumienia. Zostaną dotknięci trudnymi doświadczeniami
przez krótki czas, dopóki Mistrz nie powie: „Wystarczy, wstąpcie wyżej”. „A kto
zwycięży, (...) dam mu zwierzchność nad poganami” (Obj. 2:26). „Kto zwycięży,
dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej” (Obj. 3:21). „Bądź wierny aż do
śmierci, a dam ci koronę żywota” (Obj. 2:10).
Straż 3/12; W.T. R-5061b-1912r.