Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: R-5061 b,   z 1912 roku.
Zmień język na

Widoki z wieży strażniczej

SZYBKIE NARASTANIE SPOŁECZNYCH NIEPOKOJÓW

Nasi czytelnicy są zaznajomieni ze znaczeniem obecnych niepokojów społecznych lepiej niż większość ludzi. Wielu z nich od ponad trzydziestu lat razem z nami rozważa tę tematykę z punktu widzenia Boskiego planu wieków. Niepokoje, które Biblia przepowiedziała na obecny czas Wieku Żniwa, stale narastają do punktu kulminacyjnego. Wiele osób jest zapoznanych z naszymi oczekiwaniami odnośnie października 1914 roku, a mianowicie, że około tego czasu ucisk osiągnie pełny wymiar i zmiecie społeczną strukturę jak miotła zniszczenia.

Wskazując na te zagadnienia wynikające ze Słowa Bożego, nasze czasopismo [The Watch Tower] czyniło wszystko, co w jego mocy, by szerzyć pokój, zadowolenie, wierność serca, właściwą ocenę naszych rozlicznych łask i błogosławieństw, jakich ludzkość nigdy dotąd nie zaznała. Co więcej, The Watch Tower przez całe te minione trzydzieści pięć lat wiernie starało się budować podstawy prawdziwego pokoju między ludem Bożym – dokładną znajomość Boga, poprawne zrozumienie Bożego Słowa i właściwą ocenę Boskich przymiotów.

Boskie błogosławieństwo towarzyszyło nam w pewnej mierze. Tysiące chrześcijan zostało przebudzonych, oświeconych i ponownie postawionych na mocnym fundamencie wiary w Boga i w Biblię. Dziesiątki tysięcy tych, co nie osiągnęli stanu pełnego poświęcenia swego serca Panu, mimo wszystko – co poświadczają listy od nich – zajęło pozycję sprawiedliwości i prawdy, przeciwstawiając się grzechowi i błędowi. Zarówno do nich samych, jak i przez nich do ich rodzin, przyjaciół i sąsiadów dotarło świadectwo o „Bożej miłości, przewyższającej wszystkie inne miłości”, które doprowadziło wielu ludzi do bliższego związku z Bogiem, do większego szacunku dla Jego Słowa oraz do znacznego postępu wiary odnośnie Boskiego planu wieków. Setki tysięcy osób przestało wierzyć w to, że Bóg mógłby użyć swej mądrości i mocy w dziele stworzenia ludzi do tego, by następnie miliardy z nich skazać na wieczne męki.

Chwalebny charakter Boga lśni dzisiaj na świecie znacznie jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej. Światło to jest rozprzestrzeniane w około dwudziestu językach wśród praktycznie wszystkich narodów. Nie udało nam się dokonać wielkich rzeczy na tym świecie. Nie zdołaliśmy przekonać narodów, by odwróciły się od samolubstwa i grzechu, a skierowały się do sprawiedliwości i miłości. Nie udało nam się przekonać ludzi, żeby przekuli „miecze swe na lemiesze, a włócznie swe na sierpy” (Iz. 2:4), ani też nie mamy podstaw, by oczekiwać, że tego rodzaju sukces mógłby być skutkiem naszych wysiłków. Od samego początku ogłaszaliśmy, że zgodnie z planem przedstawionym w Piśmie Świętym jedynie mądrzy zrozumieją i że „wszyscy niezbożni nie zrozumieją” (Dan. 12:10) oraz że w ciągu obecnego Wieku jedynie wybrani zostaną doprowadzeni do zupełnej harmonii z Bogiem.

Od samego początku wykazywaliśmy, że świat pełen samolubstwa zrujnuje obecną cywilizację i że zgodnie z tym, co podaje Biblia, Bóg wykorzysta ten czas wielkiego ucisku – anarchii i zamieszania, by osiągnąć swój cel, a na ruinach najwspanialszej cywilizacji w dziejach świata, zepsutej jednak przez samolubstwo, w przewidzianym przez siebie czasie wzniesie Mesjańskie Królestwo, które obiecał przed wiekami i które ostatecznie przyniesie przepowiedziane błogosławieństwo dla Izraela oraz dla wszystkich narodów ziemi. Jeśli czuliśmy się zobowiązani, by głosić te nieprzyjemne rzeczy, to byliśmy też szczęśliwi, że mogliśmy równocześnie prorokować o rzeczach chwalebnych, o wiecznym błogosławieństwie, o srebrnej obwódce na ciemnej chmurze.

Nieco mniej niż dwa lata pozostały jeszcze do kulminacji ucisku, jakiej się spodziewamy – o ile tylko dokładnie rozpoznaliśmy czas. Jeśli zaś nie byliśmy całkowicie precyzyjni, to z pewnością nasz błąd nie będzie aż tak wielki, czego świadkami niech będą nasi przeciwnicy.

Spójrzcie na stan świata. Europa aż kipi od socjalizmu, w którego szeregach jest z pewnością wiele osób kierujących się szlachetnymi pobudkami i odnoszących wrażenie, że kierunek, jaki obrali, jest jedynym, który może doprowadzić do bardziej sprawiedliwego podziału gwałtownie rosnącego bogactwa świata. Inni, mniej szlachetni ludzie w obrębie ruchu socjalistycznego, najwyraźniej myślą mniej o sprawiedliwości, o ogólnej poprawie stanu społeczeństwa czy o bardziej równomiernym rozdzieleniu bogactw świata, a bardziej chodzi im o ich własne, samolubne interesy. Jeszcze inni w owej rosnącej armii socjalizmu zdają się jedynie uprawiać demagogię – nieświadomą paplaninę na tematy, o których zupełnie nie mają pojęcia.

Pracownicy najemni całego świata, działający pod hasłami syndykalizmu czy socjalizmu itp., uświadomili sobie ostatecznie, że postęp świata w rzeczywistości zależy od górników, mechaników, maszynistów itp. Nie sprzeciwiają się oczywiście temu, że potrzebna jest także praca umysłowa, skłonni są jednak mówić, a w jeszcze większym stopniu myśleć, że pracownicy umysłowi oraz inwestorzy przywłaszczali sobie lwią część obfitości ziemskiego urodzaju przez wystarczająco długi czas, tak że teraz to robotnicy powinni otrzymać lwią część, nawet jeśli do jej otrzymania potrzebne będzie użycie siły.

Rządy europejskie są w rozsypce. Zastanawiają się i obawiają, co przyniesie kolejny dzień czy rok, ale oczywiście mają nadzieję na to, co dobre. Ich podstawowym pocieszeniem zdaje się być stwierdzenie, że wszystko będzie tak trwać, jak trwało od założenia świata (2 Piotra 3:4) i że nie należy się spodziewać żadnych radykalnych zmian w sprawach ludzkości. I rzeczywiście, choć robotnicy czują swą siłę, to i kapitał zna swoją moc. Inwestorzy mówią, że jeśli pracownicy spróbują zablokować koła rozwoju przemysłu, to robotnicy najemni będą pierwszymi, którzy odczują głodowe spazmy, i będą szczęśliwi mogąc osiągnąć kompromis. To właśnie owo zadufanie w sobie po obu stronach sprawia, że sytuacja staje się niezmiernie poważna. Gdy rozpocznie się walka, obie strony będą tak pewne swego, że żadna z nich nie będzie gotowa do ustępstw, a skutki tego będą tym straszliwsze.

PRZYCZYNĄ JEST WZROST WIEDZY

Choć na pierwszy rzut oka może się to wydawać dziwne, jednak niekwestionowaną prawdą jest, że utrapienia, jakie na nas spadają, wynikają ze wzrostu wiedzy wśród mas. Gdy ludzie nie wiedzieli o swej sile, byli zadowoleni. Świadomość własnej potęgi doprowadziła ich do niezadowolenia, a teraz prowadzi do anarchii. Gdyby wiedza ta pojawiła się tysiąc lat wcześniej, to ucisk nastałby tysiąc lat temu. Gdyby stało się to dwa tysiące lat temu, to razem z tym wystąpiłoby niezadowolenie i nastałby ucisk. Odbywa się to jednak obecnie, ponieważ Boża opatrzność stopniowo podnosi zasłonę niewiedzy, jako że zbliża się poranek Nowej Epoki. Nie doświadczamy jeszcze wschodu Słońca Sprawiedliwości, ale ogarnia nas już szary świt.

Świat budzi się pod ręką Mistrza Mesjańskiego Królestwa, Tego, który zarządza sprawami tego świata. Cywilizacja zrujnuje siebie samą przez swą ignorancję oraz przez samolubne nadużycia w gromadzeniu bogactw, które Boska opatrzność obficie zsyła dzisiaj na ludzkość za sprawą rozwoju wiedzy. Lekcja jest oczywista – kara również. Wszystkie dobrodziejstwa, którymi się cieszymy, miałyby pozytywne skutki i nie szkodziłyby nam, gdyby nie samolubstwo i zatwardziałość serca, którym ulega ludzkość. Nie trzeba przy tym dodawać, że samolubstwo i zatwardziałość są bardziej widoczne w krajach cywilizowanych niż wśród mieszkańców Indii, Chin czy Japonii, choć wszyscy im ulegają i chociaż w krajach cywilizowanych ludzie na rozmaite sposoby ukrywają swe samolubstwo.

Samolubstwo nigdy nie okazuje wdzięczności. Nigdy nie powie: Dosyć! Nawet jego dary i dobroczynne gesty są najczęściej przejawem egoizmu. Wszystko to jest skutkiem pierworodnego grzechu. Nieposłuszeństwo względem Bożego Słowa sprowadziło stopniowy sprzeciw wobec Boskiego ducha miłości, uprzejmości i miłosierdzia. Czułość serca ustąpiła miejsca zatwardziałości. Walka, do jakiej dojdzie, będzie z pewnością najcięższa wśród tych, którzy posiedli wielką wiedzę i zaznali wielkiego dobrodziejstwa – czyli w Europie i w Ameryce. Choć bez wątpienia niektóre przykre oddziaływania będą miały swoje skutki także na całym świecie.

Dokładnie w wyznaczonym czasie religie straciły swą siłę. Kościelnictwo zastąpiło chrześcijaństwo, a zamiast ducha Pańskiego widać pozory pobożności. Do czego to prowadzi? Nauczyciele i kaznodzieje świata utracili wiarę w Biblię. Stopniowo duch niewiary i teoria ewolucji (twierdzenie, że człowiek rozwinął się z niższych form życia, a nie został stworzony) upowszechniła się we wszystkich uczelniach, seminariach, szkołach i podręcznikach. Obecnie ktoś, kto wierzy w istnienie osobowego, inteligentnego, sprawiedliwego, mądrego, potężnego i miłującego Boga, jest uznawany za prostaka.

Bogaci ludzie wspierają uczelnie i szkoły, by uczyły niewiary i ewolucji. A teraz te same osoby stoją osłupiałe i dziwią się, że ludzie, których wiara została zrujnowana przez „wyższy krytycyzm” oraz nauki ewolucyjne, nie wierzą już ani w Boże Słowo, ani w Boską opatrzność i są zdecydowani ująć sprawy we własne ręce. Czy jest w tym coś dziwnego? Czyż nie jest to logiczny skutek, którego należało się spodziewać? Czy nie zauważamy tutaj wypełnienia się słów proroka Izajasza: „Zginie mądrość mądrych jego, a rozum roztropnych jego skryje się” (Iz. 29:14)? Roztropni to bogaci, których szczodrości zawdzięczają swe istnienie owe uczelnie wywierające tak destrukcyjny wpływ na umysły ludzi, przygotowując ich do zniszczenia samych podstaw obecnej cywilizacji.

POLITYCY ZAUWAŻAJĄ TE ZJAWISKA

Odbyły się dwie wielkie polityczne konwencje, które wywarły ożywczy i oświecający wpływ na umysły wielu osób. Kandydaci wypowiadali się ze stosunkowo dużą swobodą. Ogólnie jednak stawia się uzasadniony zarzut, że w obydwu głównych partiach toczy się wojna między frakcją „utrzymywania pata” (dążącą do tego, by nie podejmować żadnych działań) oraz skrzydłem reformatorskim. To pierwsze stronnictwo wydaje się mieć poparcie świata finansowego oraz środowisk kościelnych – katolickich i protestanckich. Frakcja postępowa, do pewnego stopnia zdająca sobie sprawę z prawdziwego stanu rzeczy w dzisiejszym świecie – uświadamiając sobie, że kapitał musi pójść na pewne ustępstwa na rzecz świata pracy, zmuszona jest poprawić warunki życia robotników, gdyż w przeciwnym razie nieuchronnie wybuchnie rewolucja. Pan Roosevelt oraz pan Bryan są prominentnymi przedstawicielami nurtu myśli postępowej w obu wielkich partiach. Reprezentują oni miliony ludzi należących do klasy średniej i miliony sympatyków w środowiskach religijnych oraz na całym świecie.

„Boston Globe” przytacza słowa pana Roosevelta, który wypowiedział się następująco: „Z niezachwianym sercem i z jasnym spojrzeniem stoimy na polu Armagieddonu i walczymy po stronie Pana”. Następnie „Globe” cytuje to miejsce z Biblii, na które powołuje się pan Roosevelt: „I zgromadził ich na miejscu, które po hebrajsku nazywa się Armagedon. A siódmy wylał czaszę swoją w powietrze; i rozległ się ze świątyni od tronu donośny głos mówiący: Stało się. I nastąpiły błyskawice i donośne grzmoty, i wielkie trzęsienie ziemi, jakiego nie było, odkąd człowiek istnieje na ziemi; tak potężne było to trzęsienie” (Obj. 16:16-18 NB).

Możemy się tylko zastanawiać, czy pan Roosevelt w to wierzy i na ile docenia słowa, na które się powołuje. Jednak podobna myśl pojawia się w umysłach wielu innych ludzi, którzy przyznają się do niewielkiej znajomości Biblii i do wiary w nią. „Cincinnati Post” na przykład, publikując komentarz na ten sam temat, stwierdza:

„Nikt też nie wie, co to wszystko oznacza na teraz, na przyszły tydzień czy dla kolejnego pokolenia, które właśnie zaczęło raczkować.

O tych zagadnieniach mówią między sobą doświadczeni dziennikarze, osoby od lat uczestniczące w zgromadzeniach politycznych, ale nie publikują tego, o czym rozmawiają, ani też nie ogłaszają tego, czego się obawiają.

Panuje przeczucie, że historia tworzy się w sposób tak tajemniczy, że nikt z nas nie jest w stanie zrozumieć jej dróg. Coś się rozwija w tak potężny sposób, że nikt z nas nie umie tego pojąć. Podejmowane są liczne próby przepowiadania, zgadywania, ale nikt nie może stwierdzić, że wie.

Czasami zapomina się, że jest to konwencja republikańska i zauważa się jedynie dwie potężne siły, które zmierzają do starcia. To ludzie wzbudzają owo poruszenie, a nie tylko stronnicy polityczni. Jest to ten sam występujący od dołu duch niepokoju oraz ten sam tajemniczy duch wzburzenia i przełomu, owa cudowna i zarazem straszliwa moc, która rodzi się w wielu miejscach na całym świecie.”

Jeśli jednak zauważy się, że władze finansowe stoją w opozycji do tego rozwoju, to ci, którzy znają moc pieniądza, mogą słusznie się obawiać, że szanse na postęp są niewielkie. Potęga pieniądza działająca przez banki i bankierów wywiera wpływ na wszystkich dłużników. Tutaj czai się niebezpieczeństwo. Moc, która ma możliwość kontrolować niemal wszystkie wpływowe osoby, może posunąć się w korzystaniu ze swej władzy zbyt daleko i usiąść na zaworze bezpieczeństwa, doprowadzając do eksplozji – do takiego właśnie wybuchu, który zapowiada Biblia i którego należy się obawiać.

Jaka powinna być postawa poświęconego ludu Bożego w tych czasach? Powinni oni pamiętać na słowa Mistrza i nie być zaniepokojeni. Powiedział On: „A gdy się to zacznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie wasze” (Łuk. 21:28 NB). Nie oznacza to, że wolno nam odczuwać dumę, zachowywać się chełpliwie czy choćby beztrosko, gdy tak poważnie zagrożone jest dobro ludzkości. Oznacza to jednak, że możemy z cichą ufnością spoglądać na Pana. Uświadamiając sobie Jego wszechmoc, mądrość i miłość, możemy ufać Mu w tych sprawach, w których nie umiemy Go zrozumieć, i zachowywać spokój, wiedząc, że wszystkie rzeczy pomagają ku dobremu, szczególnie w odniesieniu do Kościoła, ale także pośrednio w odniesieniu do spraw całej ludzkości.

Poświęcony lud Boży winien bardziej niż kiedykolwiek myśleć o tym, co w górze, a nie o tym, co na ziemi (Kol. 3:2). Ponad wszystko powinniśmy poświęcać czas i umiejętności na służbę Bogu, Prawdzie, naszym rodzinom i wszystkim ludziom, na ile tylko mamy możliwość. Powinniśmy czynić dobro, uspokajać, zamiast wzbudzać strach. Zamiast rozwodzić się nad szczegółami nadciągającego ucisku, winniśmy raczej skupić się na tym, co nastąpi po ucisku, zachęcając ludzi do wiary we wszechpotężnego Boga, który obiecał, że w nasieniu Abrahama „błogosławione będą wszystkie narody ziemi” (Gal. 3:29).

Dysponujemy dzisiaj wspaniałymi możliwościami. Świat się budzi i dopytuje o znaczenie tych zdumiewających zjawisk zachodzących w naszych czasach. Ludzie inteligentni są zakłopotani. Potrzebują dokładnie tego światła, które płynie z Boskiego planu, a plan ten możemy im ukazać. Złota Reguła zobowiązuje nas do postępowania względem nich tak, jak chcielibyśmy, aby postępowano z nami, jak gdybyśmy to my byli w ciemności, a oni w światłości. Praca związana z poszerzaniem zgromadzeń okazała się bardzo błogosławiona i dosięgła wielu osób. Działalność kolporterów doprowadza, jak wierzymy, do gromadzenia wielu dojrzałych ziaren.

Ogólnie wydaje się, że Pańskie błogosławieństwo ujawnia się w szczególny sposób przez cały obecny rok. Niewątpliwie ci, którzy obecnie dowiadują się prawdy o czasie Żniwa i innych sprawach, od dawna już byli dziećmi Bożymi, przygotowywanymi do Królestwa pod Bożym opatrznościowym kierownictwem i zarządem oraz zgodnie z zasadami Jego dyscypliny. Dla takich osób „teraźniejsza” Prawda okazuje się szczególnym błogosławieństwem i wzmocnieniem, przyśpieszając dojrzewanie do Królestwa. Obecne okoliczności stają się także sprawdzianem naszej miłości i wierności względem Boga. „A kto żnie, bierze zapłatę i zbiera owoc do żywota wiecznego” (Jan 4:36). Darmo wzięliśmy, darmo też udzielajmy innym chwalebnego światła „teraźniejszej” Prawdy (Mat. 10:8).

LUDZIE OMDLEWAĆ BĘDĄ Z TRWOGI

Panuje ogólne przekonanie, że nadciąga coś niezwykłego i strasznego. Ludzie religijni wszystkich wyznań są strapieni, podobnie jak politycy i finansiści. Ciągle jeszcze napływają znaczne sumy pieniędzy, ale pochodzą one głównie od bogatych. Ci zaś zaczynają być znużeni ustawicznym odgrywaniem roli „filarów” wszelkich systemów. Frekwencja w kościołach spada, a ci, którzy jeszcze uczęszczają na nabożeństwa, przyznają, że ich religijność jest jedynie zewnętrzną formą pobożności, obyczajem i tradycją, a nie świadomą oceną przywilejów. Ludzie nie wiedzą, w co wierzą. „Nowa myśl” proponowana ku pokrzepieniu ich serc brzmi: Naszymi przodkami były małpy. Nie ma w tym stwierdzeniu niczego pokrzepiającego. Ludzie szczerego serca głodują, ale łakną nie chleba i wody, tylko słuchania Słowa Pańskiego (Am. 8:11). Formaliści są zniechęceni spadającymi wskaźnikami. Wszyscy drżą, żeby im ktoś tylko nie zadał pytania odnośnie rozmaitych kościelnych wyznań wiary. Wiadomo bowiem, że nikt inteligentny nie podejmie się obrony choćby jednego z tekstów wyznań wiary chrześcijaństwa.

Próbowano różnych sposobów. Podejmowano liczne wysiłki, by wzbudzić powszechne zainteresowanie sprawami religijnymi. Ogół jednak przestał interesować się systemami kościelnymi. Ewolucja i „wyższy krytycyzm” podkopały wiarę. Ludzie mówią: „Sami kaznodzieje nie wierzą w Biblię, czemu my mielibyśmy wierzyć?”.

I tak podszyta strachem myśl przedostaje się codziennie do umysłów – że nadszedł czas wielkiego ucisku dla chrześcijaństwa jako całości, czas sądu, a zatem w myśl hasła: „W jedności siła” wszyscy chrześcijanie powinni zejść się razem, by się wzajemnie wspierać. Słyszy się wołanie: „Federacja” („sprzysiężenie” – Iz. 8:12). Ten przepowiedziany przez Pismo Święte ruch zaczyna być wyraźnie widoczny, o czym dyskutowano już dawno, gdy zwracaliśmy uwagę na te zagadnienia trzydzieści pięć lat temu.

W czasie, gdy to piszemy, odbywa się konferencja w Lambeth Palace w Londynie. Główni przedstawiciele kościołów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych zgromadzili się, by rozważyć, na ile mogą pozbyć się krat zwyczajów i przesądów i uznać chrześcijan z wszystkich odłamów protestantyzmu za braci i członków jednego Ciała Chrystusa – Kościoła. Niedługo ma się odbyć ogólne zgromadzenie w Stanach Zjednoczonych, któremu zostaną przekazane wnioski z konferencji Lambeth.

Owo uczucie strachu, niepewności, potrzeby jedności jest odczuwalne tak powszechnie, że bez wątpienia wielu chrześcijan różnych wyznań będzie szczęśliwych, mogąc się połączyć, stowarzyszyć. Żywi się nadzieję, że w ten sposób stworzy się solidne, religijne wsparcie dla rządu i że rząd odwzajemni się swoim poparciem. Z pewnością nie dojdzie do takiej jedności kościoła i państwa, jaka miała miejsce w dawnych czasach, jednak rozwinie się to do formy porozumienia między kościołem i państwem, ponieważ państwo również odczuwa potrzebę wsparcia. Skutkiem będzie pozorny tryumf kościelnictwa, wspaniały rozbłysk sukcesu. Jednak jak wynika z naszego zrozumienia Biblii, powodzenie to będzie krótkotrwałe, ponieważ zabraknie mu rzeczywistej podstawy chrześcijańskiej wiary, a jego jedynym uzasadnieniem będzie potrzeba federacyjnego istnienia.

Wszyscy, którzy nie dołączą do owego rozbłysku pozornego powodzenia kościelnictwa, zostaną uznani za wrogów sumienia. Zostaną dotknięci trudnymi doświadczeniami przez krótki czas, dopóki Mistrz nie powie: „Wystarczy, wstąpcie wyżej”. „A kto zwycięży, (...) dam mu zwierzchność nad poganami” (Obj. 2:26). „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej” (Obj. 3:21). „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota” (Obj. 2:10).

Straż 3/12;    W.T. R-5061b-1912r.

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016