<< Wstecz |
Wybrano: R-5095 b, z 1912 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
„Jam jest, nie bójcie się!”
- Mar. 6:45-56 – 6 października
[1912] -
„Wnet
rzekł do nich Jezus, mówiąc: Ufajcie! Jam ci to jest; nie bójcie się” –
Mat. 14:27.
Dzisiejsze
studium ukazuje nam, jak bardzo ludzie zainteresowani są wszystkim, co mogłoby
ulżyć im w chorobach i dolegliwościach, które sprawiają, że nasza rasa stała
się, jak to określa św. Paweł, „wzdychającym stworzeniem”. Wszędzie, gdzie
udawał się Jezus, nieustannie gromadziły się tłumy. Jedni przychodzili po to,
by słuchać, inni z ciekawości, a jeszcze inni dlatego, że z kazań, które
głosił, płynęła pociecha, ulga i nadzieja. Nie należał On do tych, którzy cały
czas gromili za nieprzestrzeganie Zakonu. Wręcz przeciwnie, ustawicznie
okazywał swym słuchaczom współczucie z powodu ich słabości i pomagał im się z
nich wydostać, zachęcając: „Idź i odtąd już nie grzesz” [Jana 8:11].
Po
nakarmieniu pięciu tysięcy Jezus nakazał uczniom, by Go zostawili i wrócili na
drugi brzeg jeziora. Rozpuścił zgromadzenie i udał się w góry na samotną
modlitwę. Godne zauważenia jest to, że niemal wszystkie zanotowane modlitwy
wielkiego Nauczyciela są proste i krótkie. Gdy miał pragnienie odbycia długiej
modlitwy, udawał się do Ojca w samotności i nikt Mu nie towarzyszył. Długie
modlitwy są często nużące dla ciała i na ile umiemy to stwierdzić, składają się
zwykle z bezcelowych powtórzeń albo usiłuje się w nich pouczać Pana i udzielać
Mu porad w sprawach, które rozumie On znacznie lepiej niż którekolwiek z Jego
dzieci.
CHODZENIE
PO MORZU
Tymczasem
uczniowie w swej łodzi rybackiej zmagali się z przeciwnymi wiatrami i bardzo
się męczyli wiosłowaniem. W nocy ujrzeli coś, co wydało im się zjawą, czyli
duchowym wyobrażeniem ludzkiej postaci idącej po wodzie, która najwidoczniej
zamierzała minąć ich łódź. Krzyknęli, gdyż wszyscy ją ujrzeli i byli
zatrwożeni. Wtedy usłyszeli głos mówiący: „Jam jest, nie bójcie się”. Jezus
wszedł do łodzi, a wiatr ustał, wywołując ich zdumienie, ponieważ już
zapomnieli o lekcji, jakiej Pan udzielił im poprzedniego popołudnia, gdy
nakarmił pięć tysięcy osób pięcioma bochenkami chleba i dwoma rybami.
Oprócz
tego, że w omawianym zdarzeniu zauważamy kolejny przejaw Bożej mocy działającej
przez Odkupiciela, możemy też wyciągnąć z niego pewną głębszą, duchową lekcję.
Bez wątpienia, po wniebowstąpieniu Mistrza uczniowie poczuli się bardzo samotni
wśród sprzeciwiających się im ludzi. Czynienie postępu wydawało im się rzeczą
trudną, a wszystkie ich doświadczenia miały burzliwy charakter. Z pewnością to,
co wcześniej przeżyli, pomogło im i w tej sytuacji, gdy przypominali sobie, jak
Mistrz potrafił przyjść do nich po wzburzonym morzu, a Jego przybycie niosło
pokój i ukojenie.
W ten
sposób serca ich mogły zostać usposobione do spoglądania na Tego, który ich
zapewniał: „Nie porzucę cię, ani cię opuszczę” [Żyd. 13:5] albo „A oto Jam jest
z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” [Mat. 28:20]. Owa cenna
lekcja nadal zachowuje swoją aktualność dla wszystkich, którzy naprawdę należą
do ludu Pańskiego, którzy uczynili z Panem przymierze przez ofiarę, którzy
złożyli swoje ciała jako żywą ofiarę przez zasługę Jezusa. On przebywa z nimi
ustawicznie, by uświęcać nawet ich najgłębszą rozpacz.
PANIE!
RATUJ NAS, GINIEMY [Mat. 8:25]
Św.
Mateusz podaje dodatkowe szczegóły tej historii, które nie zostały zapisane przez
św. Marka. Opowiada on, że gdy Piotr dowiedział się, iż to Jezus chodzi po
morzu, poprosił Pana, by pozwolił mu przyjść do siebie po wodzie. Pan się
zgodził, a św. Piotr wykazał się wielką odwagą podejmując taką próbę. Gdyby
jego wiara nie ustała, z pewnością byłby podtrzymywany, lecz Pańska reguła dla
Jego ludu brzmi: „Według wiary waszej niechaj się wam stanie” [Mat. 9:29]. Nie
zamierzamy zachęcać nikogo, ani też samych siebie, do łatwowierności, jednak
musimy pamiętać, że wiara oparta na prawdziwym fundamencie jest bardzo
cenna przed obliczem Bożym.
W
przypadku św. Piotra było to całkiem właściwe, że spróbował podejść do Pana,
gdyż uzyskał na to Jego zezwolenie. Łatwowiernością z jego strony byłoby, gdyby
uznał, że sam z siebie, także bez Pańskiego zezwolenia czy zaproszenia, zdolny
jest chodzić po wodzie. Gdy jednak ujrzał kłębiące się fale, jego wiara się
zachwiała i zaczął tonąć. Wtedy zawołał: „Panie, ratuj mię!”. Jakże podobnie
dzieje się wśród ludu Bożego. Tak jak św. Piotr, pragnęlibyśmy dokonać czegoś
cudownego, by dowieść naszej wiary w Pana. Jednak często, tak samo jak św.
Piotr, całkowicie byśmy upadli, gdyby Pan nie przyszedł nam z pomocą. Mimo to,
skoro Pan nie uczynił św. Piotrowi żadnego zarzutu z powodu podjęcia tej próby,
jesteśmy zobowiązani podziwiać poziom jego wiary i odwagi, jakie w tej sytuacji
okazał.
ŚW.
PIOTR ZDOLNY DO PRZYJMOWANIA POUCZEŃ
Wiele
mówi się o gwałtowności św. Piotra i o kłopotach, które mu często towarzyszyły.
Ten krytycyzm jest z pewnością do pewnego stopnia uzasadniony. Powinniśmy
jednak pamiętać, że Mistrz bardzo go miłował, po części za jego gorliwość i
energiczność, które w wielu sytuacjach sprowadzały na niego kłopoty. Jedno
wszakże powinno się zawsze wspomnieć na jego korzyść – że choć był najstarszym
z apostołów, to cechowała go największa pokora i zdolność do przyjmowania
pouczeń. Ze swych błędów uczynił on sobie lustro i w ten sposób, lepiej
poznając samego siebie, chronił się przed wieloma niebezpieczeństwami
wynikającymi z posiadanego temperamentu. Dlatego Pismo Święte ukazuje go jako
najszlachetniejszego z apostołów. Mądrość sposobu postępowania św. Piotra
zilustrowana została w krótkim wierszu opublikowanym przez New York Sun.
TRZECH
WYKRYWACZY WAD
Wiersz
ten mówi o trzech poszukiwaczy usterek, z których każdy otrzymał kryształ,
mogąc uczynić z nim to, co mu się podobało. I jaki był tego rezultat?
Głupiec z kryształu soczewkę stworzył
I patrząc przez nią złośliwym swym okiem,
Najmniejszą wadę odkrytą już mnożył,
Chełpiąc się jej widokiem.
Sprawiedliwy z kryształu zrobił coś innego
- Szybę czystą, bez skazy – rzecz prosta.
By mimo chłodnych deszczów i skwaru letniego
Kształt tego, co widział, bez zmiany pozostał.
Mędrzec dość długo odpowiedzi szukał,
Nad przeznaczeniem daru się głowił -
Bo wybrać, co najlepsze – to prawdziwa sztuka!
W końcu z kryształu... zwierciadło zrobił.
Wielki
Nauczyciel i Uzdrowiciel musiał być wystawiony na ustawiczny wysiłek, gdyż
zużywał swoją energię cały czas w dwóch różnych obszarach działania. Czytamy,
że przy uzdrawianiu chorych wychodziła z Niego energia, że tracił żywotne siły,
a mimo to uzdrawiał wszystkich. Całe Jego publiczne nauczanie kosztowało Go
zapewne również wiele energii, zwłaszcza że zwracał się przeważnie do wielkich
tłumów. W ten sposób częściowo wypełniało się to, o czym mówił prorok: „Zaiste
on niemocy nasze wziął na się, a boleści nasze własne nosił” [Iz. 53:4].
Mimo
to zauważamy, że zawsze był On gotowy, zawsze czujny, by pełnić sprawy swego
Ojca, by dbać o dobro i pouczenie wszystkich, którzy zdawali się być dziećmi
Bożymi albo choćby mieli szansę, by się nimi stać.
Gdy
łódź przybiła rano do brzegu, lud Go rozpoznał i zaraz zbiegły się tłumy z
całej okolicy. Ludzie znosili chorych na noszach wszędzie tam, gdzie tylko było
wiadomo, że Jezus może się pojawić. Gdy przybywał do wiosek, miasteczek i
miast, układano chorych na otwartych placach i błagano Go, by mogli oni dotknąć
choćby rąbka Jego szat, „a ci, którzy się go dotknęli, zostali uzdrowieni”
[Mar. 6:56 NB].
Uzdrowienia,
których nasz Pan dokonywał w trakcie swej służby, miały charakter fizyczny. Jak
się już przekonaliśmy, nikt poza Nim samym nie otrzymał jeszcze wtedy ducha
świętego w jego spładzającej mocy. Czyż jednak nie usłyszeliśmy Jego słów: „A
oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” [Mat. 28:20]?
Czyż poświęcony lud Boży przez całe minione osiemnaście stuleci nie doświadczał
również tego samego błogosławieństwa – błogosławieństwa duchowego, gdy Jezus
przechodził ich drogą, gdy udało im się Go poznać, gdy wiarą sięgali, by dotknąć
rąbka Jego szaty, uświadamiając sobie, że jest On Synem Najwyższego,
Odkupicielem świata, Głową Kościoła, będącego Jego Ciałem, a wkrótce stanie się
Królem Chwały, królującym dla błogosławienia wszystkim narodom ziemi?
Straż 3/12; W.T. R-5095b-1912r.