<< Wstecz |
Wybrano: R-5109 b, z 1912 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Nasze konwencje w Europie (Fragment)
Różne
przystanki, jakie mieliśmy w Europie, nie były ogłaszane jako konwencje, ale
mimo to mniej lub bardziej miały taki charakter, ponieważ uczestniczyli w nich
przyjaciele z okolicznych miejscowości. Chociaż nasza główna uwaga była
skierowana na zebrania dla publiczności, bardzo docenialiśmy okazje
przemawiania do tych, którzy już są zainteresowani. W jednym i drugim przypadku
staraliśmy się przedstawić praktyczne lekcje i ukazać ich związek z Pismem
Świętym.
Chcieliśmy
szczególnie położyć nacisk na konieczność rozwoju charakteru ze strony
wszystkich, którzy pragną mieć udział w Królestwie Chrystusa. Podkreślaliśmy,
jak mało jest czasu na tak wielką pracę, pod warunkiem, że nasze zrozumienie
Bożych czasów i pór jest właściwe. Swobodnie przyznawaliśmy, tak jak to zawsze
zwykliśmy robić, że przez wiarę chodzimy, a nie przez widzenie. Ale
wskazywaliśmy, że dowody zdają się w coraz większym stopniu potwierdzać nasze
oczekiwania. Równocześnie sugerowaliśmy, że gdyby nasze oczekiwania odnośnie
października 1914 roku się nie ziściły – i minęłyby lata od tego czasu – ta
zwłoka nie unieważniłaby wielkiego Bożego planu ani tym samym naszej wiary.
Nasz ślub poświęcenia wymaga wierności „aż do śmierci” – kiedykolwiek by śmierć
przyszła.
Po
opuszczeniu Londynu dotarliśmy najpierw do Denain we Francji. Odbyły się tam
dwa nabożeństwa dla zainteresowanych, w których uczestniczyło około stu osób.
Bracia, w większości górnicy z kopalni węgla, przejawiali głębokie i
inteligentne zainteresowanie Prawdą. Spędziliśmy błogosławione chwile, ciesząc
się z nimi.
Następnie
zatrzymaliśmy się w Paryżu, gdzie wielką przyjemność sprawiło nam spotkanie i
przemawianie do braterstwa, ale zebranie dla publiczności nie odbyło się. Nasi
przyjaciele mieli na uwadze [pałac] Trocadero jako jedyne odpowiednie na ten
cel miejsce. Obiekt był wstępnie obiecany, jednak potem cofnięto pozwolenie.
Znajduje się on pod kontrolą rządu i regulacje dotyczące jego użytkowania
zabraniają wykorzystywania go dla celów religijnych.
Potem
udaliśmy się do Genewy, głównego miasta Szwajcarii, miasta Kalwina. Przed
południem zwiedziliśmy katedrę Kalwina i wypróbowaliśmy twarde drewniane
krzesło, na którym siadał kiedyś uczony reformator. Jego twardość przypomniała
nam o surowej doktrynie, mówiącej, że ci, którzy nie są wybrani, zostali
przeznaczeni na wieczne tortury.
Zobaczyliśmy
pomnik wzniesiony Serwetowi przez wolnomyślicieli. Przedstawia on Serweta w
więzieniu, odzianego w łachmany, który na próżno apeluje o zmianę ubrania i
mówi: „Zjadają mnie wszy”. To właśnie krótko po tym apelu Serwet był
przypiekany żywcem na stosie przez cztery godziny – płonące drwa umieszczono na
tyle daleko, by się nie zaczadził ani nie udusił, ale by w cierpieniach umierał
najstraszniejszą śmiercią, jaką można sobie wyobrazić. Jego zbrodnią była
nieumiejętność policzenia, że „trzy razy jeden równa się jeden”. Był zbyt
uczciwy, aby wyznać to, w co nie mógł wierzyć.
Odwiedziliśmy
miasto, w którym stracono Serweta, i ujrzeliśmy tam nowy pomnik, jaki postawili
mu zwolennicy Kalwina, chcąc częściowo zadośćuczynić za błąd ich przywódcy.
Napis głosi, że ubolewają oni nad tym błędem i odcinają się od zbrodni, która
przyniosła ujmę Bogu i człowiekowi. My dziękujemy Bogu, że świat rozwija się w
duchu prawdy, mimo że czyni to wolniej jeśli chodzi o jej literę.
Nasze
zebranie dla publiczności w auli Victoria Hall miało dużą frekwencję (około
1500 osób), pomimo iż – jak nam oznajmiono – było już po sezonie. (Katedra
Kalwina zgromadziła w tym samym czasie tylko około 300 osób.) Skupienie było
znakomite. Mamy nadzieję, że zobaczymy efekty w przyszłości. Od tej pory w
Genewie będzie się znajdowało biuro Towarzystwa dla obszaru Francji i
Szwajcarii.
Kolejnym
punktem naszej podróży była Miluza w Alzacji. Chociaż padało bez przerwy,
olbrzymia sala zapełniła się, a setki osób musiały zawrócić. Publiczność była
wyjątkowo inteligentna i słuchała z największą uwagą. Pewne owoce już się
pojawiły. Ufamy, że będzie ich więcej.
Bazylea
to następny etap naszej podróży. Tu także mieliśmy najlepszą aulę, wiele osób
stało, a setki odeszły spod drzwi.
Identyczna
relacja pasuje do miejscowości, które odwiedziliśmy później, takich jak:
Zurych, Sankt Gallen, Monachium, Reichenbach i Drezno. Zarówno przed
spotkaniami, jak i po, okazywano wielkie zainteresowanie. Bracia, po
zorganizowaniu kolejnych zebrań, zapewniają nas, że ludzie zostali dotknięci
przebudzeniem myśli, jak nigdy przedtem przez religię.
POETYCKIE
POWITANIE W DREŹNIE
Wszędzie
witano nas, szeroko manifestując chrześcijańską miłość. W Dreźnie zostało to
ujęte w poetycką formę i tak uczuciowo wyrażone, że wycisnęło łzy z oczu tych,
którzy rozumieli niemiecki. Później dostaliśmy kopię tego tekstu w języku
niemieckim, a także angielskie tłumaczenie, które zamieszczamy poniżej:
[Dedykowane
na pełną miłości pamiątkę naszemu drogiemu Bratu Russellowi z okazji jego
wizyty w Dreźnie 17 sierpnia 1912 r. od Zboru w Dreźnie.]
Wytrwale,
dziecię Boże, idź,
choć stromo szlak się pnie,
I ufaj Bogu, On wciąż dziś
o ciebie troszczy się.
Ucisku noc nadciąga już
i chmury gęste wkrąg,
Ty za Barankiem w ślady krocz;
niedługo zalśni dzień!
Wytchnienie,
dziecię Boże, w Nim,
On ramię pewne ma,
Więc tak jak dziecko ufaj w Tym,
co Ojcem Twym być chciał.
A chociaż długa jeszcze noc,
niepokój odrzuć precz
I uwierz w Jego Słowa moc,
że rano zalśni dzień!
On
kazał, dziecię Boże, ci
z poselstwem iść w ten świat.
Czy czujesz, jak przy Tobie tuż
Bóg w swej miłości trwa?
Południe, północ, zachód, wschód
niech słyszą jasną wieść:
Królestwo idzie! Resztkę więc
światłości dzieci zbierz.
Do
celu, Boże dziecię, dąż,
jak gwiazda drogą spiesz.
Gdy w niebo ślesz modlitwę swą,
i na nas wspomnieć chciej.
My też, ufając w Jego moc,
biegniemy z tobą hen,
I nie przeszkodzi nocny strach
- przejdziemy, gdzie lśni dzień.
W
Berlinie zebranie dla zainteresowanych (podobnie jak w Dreźnie) zgromadziło
pokaźną liczbę drogich przyjaciół z okolicznych terenów, dwie osoby z Rosji.
Aula przeznaczona na publiczne spotkania pomieściła 2000 ludzi, ale szacuje
się, że 5000 zawróciło spod drzwi. Akustyka sali nie była najlepsza, jednak
zostało wydane potężne świadectwo dla Prawdy. Niektórzy spośród słuchaczy
okazywali wielkie zainteresowanie.
Potem
przyszła kolej na Elberfeld. Mieliśmy wynajęty ratusz. Wszystkie miejsca były zajęte,
około 200 osób stało, a tłumy trzeba było odprawić. Publiczność tutaj była
jedną z najlepszych, jeśli możemy oceniać na podstawie ich inteligentnego
wyrazu twarzy i dużego skupienia. Region Barmen-Elberfeld należy do najbardziej
religijnych w Niemczech. A wiemy, nawiasem mówiąc, że „wyższa krytyka” i teoria
ewolucji poczyniły wielkie spustoszenie w wierze chrześcijańskiej w Niemczech.
Dowiedzieliśmy się z kilku źródeł, że nawet jedna osoba na dziesięć nie wierzy
w Biblię jako Boskie objawienie, a nasi informatorzy byli zdania, że brak nawet
wiary w osobowego, inteligentnego Stwórcę. Jeśli w rzeczywistości jest w
połowie tak źle, to jest to straszne – „Nadziei nie mający i bez Boga na
świecie”. (...)
Straż 4/12; W.T. R-5109b-1912r.