Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: SM-719 ,   z 0 roku.
Zmień język na

Jezus orędownikiem tylko dla wierzących

Dziatki moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli, a jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, sprawiedliwego, a on jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata” – 1 Jana 2:12.

W przeszłości nie byliśmy dość uważni w naszym badaniu Słowa. Nie zauważywszy wcale, że zbawienie wybranego Kościoła to sprawa zupełnie odmienna i różna od zbawienia świata, stosowaliśmy różne wersety Pisma Świętego traktujące o grzechu i jego odpuszczeniu w sposób luźny, który nie pozwolił nam zyskać jasnego pojęcia na ten temat. Na przykład, wraz ze stopniowym otwieraniem się oczu naszego zrozumienia dostrzegamy w naszym tekście oświadczenie, że ofiara naszego Pana jest ubłaganiem, zadośćuczynieniem za nasze grzechy, grzechy Kościoła, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata. Zauważamy, że w tekście tym Pan czyni wyraźną różnicę między Kościołem a światem, między naszym zbawieniem a zbawieniem świata.

To prawda, że był czas, gdy tej różnicy nie było, bowiem wszyscy byliśmy „dziećmi gniewu, jako i drudzy” jeszcze nimi są, ale my, którzyśmy usłyszeli głos Niebieskiego Ojca opowiadający pokój przez Jezusa Chrystusa, my, którzyśmy przyjęli to poselstwo, którzyśmy zostali pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, nie jesteśmy już dłużej ze świata, ale z Boskiego punktu widzenia stanowimy oddzielną i odmienną klasę, niewielką mniejszość, „maluczkie stadko”. Pismo Święte mówi nam, że jesteśmy powołani, wybrani, odłączeni od świata. Oto słowa naszego Mistrza: „Nie jesteście ze świata, ale jam was wybrał ze świata”. „Nie wyście mnie obrali, ale Jam was obrał i postanowił.”

NASZ ORĘDOWNIK, POŚREDNIK ŚWIATA

Innym razem mamy nadzieję zająć się zagadnieniem Chrystusa jako pośrednika i wtedy wam wykazać, że w ciągu Wieku Tysiąclecia Chrystus będzie występował i działał jako pośrednik między Bogiem a człowiekiem, że tak jak już położył On fundament pod wielkie dzieło pojednania świata z Ojcem poprzez ofiarowanie samego siebie, tak w ciągu Wieku Tysiąclecia ma dokończyć to dzieło pojednania świata z Ojcem, tych wszystkich ludzi ze świata, ilu tylko zechce w przychylnych warunkach radośnie przyjść do znajomości Boskiego charakteru i planu oraz do posłuszeństwa Boskim wymaganiom. Pismo Święte dosyć wyraźnie mówi o naszym Panu Jezusie, że już jest pośrednikiem, ponieważ już został uczczony przez Ojca i wskazany jako ten, który spełni wielkie dzieło pośredniczenia – jako ten, który ma królować, aż położy wszystkich swoich nieprzyjaciół pod swoje nogi, tak iż każde kolano się przed Nim skłoni, a każdy język wyznawać i chwalić będzie Boga Ojca (1 Kor. 15:25; Filip. 2:911). Czas na spełnienie tego dzieła – czas na zastosowanie Jego mocy jako pośrednika i podporządkowanie sobie wszystkiego – należy jednak jeszcze do przyszłości.

I właśnie tu chcemy podkreślić, że nasz Pan Jezus nie jest pośrednikiem Kościoła wobec Ojca, ale jest orędownikiem Kościoła. Jest zdecydowana różnica między tymi dwoma pojęciami. „Pośrednik” – pojęcie to oznacza, że istnieje nieprzyjaźń między dwiema głównymi stronami, wymagająca interwencji strony trzeciej, a tak nie jest z Kościołem. My nie jesteśmy buntownikami. Nie poróżniliśmy się z Bogiem, lecz teraz przez wiarę w krew jesteśmy dziećmi Bożymi, a nasz Odkupiciel zapewnia nas, że „sam Ojciec miłuje was” (Jan 16:27). Zanim jeszcze przyszedł czas w planie Bożym, kiedy to ustanowione zostanie Królestwo, a buntownicy ujarzmieni – my z radością usłuchaliśmy głosu Ojca opowiadającego pokój przez Jezusa Chrystusa i przyszliśmy do Niego. Na pewno zatem nie potrzeba pośrednika pomiędzy Ojcem, który miłuje swoje dzieci, a dziećmi, które miłują swego Ojca. Jednakże podstawą naszego przyjęcia przez Ojca było nasze szczere wyrzeczenie się grzechu i nasze przyjęcie ofiary Jezusa jako przykrycia dla naszych słabości i potępienia z przeszłości, a nasze przyjęcie u Ojca w Chrystusie było uwarunkowane tym, że odtąd będziemy kroczyć Jego śladami – nie według ciała, ale według ducha, jak to ukazano w doskonałym zakonie wolności, zakonie miłości do Boga i do człowieka.

Ktoś może zapytać: Jeżeli jesteśmy dziećmi Bożymi i sam Ojciec nas miłuje oraz przyjął nas w Chrystusie przez zasługę Jego krwi pojednania, to dlaczego mielibyśmy potrzebować orędownika u Ojca? Odpowiadamy, że Ojcowskie wymaganie, by nasze serca były doskonałe w miłości ku Niemu i ku wszystkim, przewyższa nasze zdolności – nie jest ponad naszymi pragnieniami, naszymi staraniami, naszymi chęciami, ale jest ponad naszą możliwością osiągnięcia, z tego powodu, że mamy skarb nowego zmysłu w ziemskich naczyniach – w niedoskonałych ciałach, zrodzonych w grzechu, ukształtowanych w nieprawości, skąd też Apostoł mówi: „Nie to, co byśmy chcieli, czynimy” – Gal. 5:17. To stanowi o potrzebie orędownika u Ojca; inaczej utracilibyśmy nasz stan udzielony nam już przez wiarę.

„ODPUŚĆ NAM NASZE WINY”

To doprowadza nas do zagadnienia odpuszczania grzechów. Niektórzy skłonni są mówić: Jeżeli grzechy nasze były raz odpuszczone, to po co mamy powtarzać tę sprawę u tronu łaski? Dlaczego mamy uznawać się za grzeszników, skoro Słowo Boże zapewnia nas, że nasze grzechy i słabości zakryte są przed Jego oblicznością i że jesteśmy usprawiedliwieni darmo z łaski Jego od wszystkich naszych grzechów? Rozumowanie takie jest w pewnej mierze trafne, ale pod innymi z kolei względami niepoprawne. O ile chodzi o grzech pierworodny – nasz udział w potępieniu Adamowym, jakie przeszło na wszystkich ludzi – to Pismo Święte nas zapewnia, że uszliśmy spod potępienia, jakie ciąży nad światem (Rzym. 8:1-4).

Jeżeli zatem w jakimkolwiek stopniu wierzymy świadectwu Słowa Bożego, że grzechy nasze są zakryte, że uszliśmy spod tego potępienia, to niewłaściwe by było dla nas uciekanie się do modlitwy Pańskiej po odpuszczenie naszej części w grzechu pierworodnym. Wszystko to już przeszło i minęło i właściwe stanowisko wiary w Boskie zapewnienie zabrania nam powtarzać żądania tego rodzaju. Niemniej jednak zawsze będzie rzeczą właściwą dla nas uznawać dobroć Pańską w odpuszczeniu nam naszej cząstki w grzechu pierworodnym i dziękować Mu za wydostanie naszych stóp z tego strasznego dołu (grobu śmierci) oraz z błota grzechu i jego potępienia, za postawienie naszych stóp na Opoce, Jezusie Chrystusie, i za włożenie w nasze usta nowej pieśni wesela, dziękczynienia i chwały, która jest naszym przywilejem i naszą radością, odkąd przeszliśmy z potępienia do usprawiedliwienia, ze stanu dzieci gniewu do współdziedzictwa z Jezusem, naszym Panem.

Jest więcej grzechów niż nasz grzech pierworodny. W modlitwie Pańskiej nazwane są one winami i należy je rozważać, należy je wspominać u tronu łaski codziennie. Jako Nowe Stworzenia weszliśmy w przymierze z Bogiem – że będziemy kroczyli śladami Jezusa po wąskiej drodze, według zakonu miłości. I wszyscy ustawicznie się przekonujemy, że bez względu na to, jak szczere i wierne byłyby nasze serca względem zasad sprawiedliwości i miłości, nie osiągamy doskonałej miary z powodu naszych słabości, ułomności i niedoskonałości ciała. Te winy przeciwko zakonowi miłości powinny być wspominane przed tronem łaski. Do nich to nawiązuje Apostoł w naszym nagłówkowym wersecie. W powyższym kontekście daje nam on wskazówki, jak mamy utrzymywać społeczność z Ojcem i z Jego Synem, Jezusem Chrystusem, aby pomimo naszych niedoskonałości, oddzielających nas ponownie od Ojca i od Syna, wesele nasze mogło być pełne, a nasza społeczność kompletna. Mówi nam on, że jako Nowe Stworzenia powinniśmy kroczyć w światłości według nowej natury, według prawdy, według sprawiedliwości; nie mamy chodzić w grzechach ciemności, według upadłej ludzkiej natury.

Ale odkąd posiadamy skarb nowego zmysłu w ułomnym ziemskim naczyniu, odkąd ustawicznie nosić musimy naszą nieskazitelną szatę Chrystusowej sprawiedliwości i tak stykać się ze światem – Apostoł daje nam do zrozumienia, że niemożliwe by było zachować ją bez plamy lub zmarszczki. Wszakże nasza szata musi być bez skazy i bez zmarszczki, jeśli na końcu Wieku mamy być przyjęci jako członkowie niebiańskiej Oblubienicy na uczcie weselnej. Jak się zatem mamy zachować? Jakie ma być nasze postępowanie wobec tych najwidoczniej sprzecznych warunków? Apostoł tłumaczy, że krew Chrystusa nie tylko zadośćuczyniła wymaganiom z przeszłości, zaspokajając je i usuwając potępienie, które ciążyło na nas jako na członkach potomstwa Adamowego, ale też że ta sama zasługa tej samej ofiary Chrystusowej może być użyta do oczyszczenia każdej plamy, każdej niedoskonałości, każdej ułomności. Stwierdza on: „Krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, [stale] oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” – 1 Jana 1:7. W ten i tylko w ten sposób dzieci Pańskie mogą w obecnym czasie trwać w społeczności z Ojcem i z Synem i być przygotowywanymi na chwalebną przemianę w „pierwszym zmartwychwstaniu”.

JEŚLIBYŚMY SAMI SIEBIE ZWODZILI

Apostoł, przewidując, że niektórzy będą utrzymywać, iż osiągnęli doskonałość i że ich codzienne życie jest doskonałe, daje słowo przestrogi, mówiąc: „Jeślibyśmy rzekli, iż grzechu nie mamy [że wolni jesteśmy od jakiegokolwiek pogwałcenia doskonałego zakonu miłości względem Boga i człowieka], sami siebie zwodzimy, a prawdy w nas nie masz”. Czynimy Boga kłamcą i dajemy do zrozumienia, że Jego Słowo w nas nie mieszka – że niewłaściwie badaliśmy czy rozumieliśmy Jego Słowo. Nie ma groźniejszego stanu, w jaki może popaść lud Pański, jak wyobrażanie sobie, że jest się doskonałym według ciała. To pokazuje, że tacy ludzie są ślepi na swoje własne słabości. Możemy być pewni, że ich sąsiedzi i przyjaciele czy krewni mogą wskazać wady w nich, a tym bardziej może je zauważyć Ojciec Niebieski, jak stwierdza w swoim Słowie, że niedostatecznie Go wielbią, że mają braki w zakresie pełni chwały doskonałości, jakiej wymaga doskonały zakon miłości (1 Jana 1:810).

Podczas gdy wiara w Pana i znajomość Jego Słowa wykazują nam jasno, że jesteśmy oczyszczeni z naszych starych grzechów, że z Boskiego punktu widzenia są one wszystkie, w przypadku domowników wiary, zakryte przez szatę przypisanej sprawiedliwości Chrystusowej, to stwierdzamy, że wręcz przeciwnie – codziennie wyłaniają się nasze niedoskonałości, mimo naszych najusilniejszych starań, by postępować możliwie według wskazań Boskiego Zakonu; widzimy, że nie możemy czynić tych rzeczy, które chcielibyśmy czynić.

Co więcej, w miarę jak z roku na rok wzrastamy w łasce, w znajomości i w miłości, widzimy sami siebie coraz lepiej. Najlepsi z Pańskiego ludu, czyniąc ustawiczny postęp na chrześcijańskiej drodze, dostrzegą po latach więcej własnych słabości, niż ich widzieli na początku swojego chrześcijańskiego doświadczenia. Z każdym dniem widzą bowiem wyraźniej niż przedtem długość, szerokość, wysokość i głębokość Bożego charakteru i Bożego Zakonu; a w miarę, jak się wpatrują w doskonały zakon wolności, widzą z dnia na dzień coraz wyraźniej, jak w lustrze, swoje własne naturalne niedoskonałości i braki. I zupełnie by się zniechęcili, gdyby sobie nie zdawali sprawy ze znaczenia słów Apostoła w naszym kontekście, gdy mówi on: „Jeślibyśmy wyznali grzechy nasze, wiernyć jest Bóg i sprawiedliwy, aby nam odpuścił grzechy i oczyścił nas od wszelkiej nieprawości”.

Apostoł, jak widzimy, nie odnosi się tu ponownie do kwestii grzechu na śmierć i nie mówi o pozyskaniu nowej szaty sprawiedliwości Chrystusowej. Wszystko to zostało uczynione w przeszłości. Szata jest już nasza i nigdy jej nie należy zdejmować, jeśli mamy wytrwać w Bożej łasce. Ale szata nasza musi być bez skazy i stąd łaskawe rozporządzenie Ojca przez Syna, że krew Chrystusa po naszym zgłoszeniu się może być użyta do oczyszczenia nas ze wszystkich grzechów, nawet i najdrobniejszych. W ten sposób Pan zadbał o to, żebyśmy mogli utrzymać nasze szaty nieskalane od świata, korzystając z udzielonego nam przywileju, że z odwagą przystępujemy do tronu niebiańskiej łaski, aby móc otrzymać miłosierdzie (odnośnie naszych uchybień czy win) i znaleźć łaskę ku pomocy czasu przygodnego (Żyd. 4:16).

Jeśli się to właściwie rozumie, nic tu nie sugeruje jakiegoś zaniedbania ze strony tych, którzy utrzymują swoje szaty nieskalanymi od świata. Napełnieni duchem Ojca i Syna, umiłowaniem sprawiedliwości, powinni oni, jak podpowiada Apostoł, mieć „w nienawiści i szatę, która by była od ciała pokalana” (Judy 1:23) i ustawicznie, ze wzrastającą uporczywością i starannością zabiegać o to, by unikać takich wad i konieczności wyznawania win. Lecz choć ta potrzeba staje się coraz bardziej zbędna w miarę, jak się stajemy silniejsi w Panu i w sile Jego mocy, to jednak jest niezbędna, dopóki Nowe Stworzenie musi działać poprzez ziemskie naczynie. Nie powinniśmy się czuć zniechęceni w naszych najlepszych dążeniach do sprawiedliwości, ale jeszcze bardziej gorliwie oczekiwać i z nadzieją wyglądać wspaniałej przemiany zmartwychwstania, w której otrzymać mamy chwalebne ciała duchowe, jakie nasz Pan obiecał wiernym – doskonałe pod każdym względem. Odtąd nie będziemy znali grzechu i nie będziemy potrzebowali nadal wyznawać naszych win, bo nastanie to co doskonałe, a nowy zmysł, Nowe Stworzenie, będzie odtąd zdolne doskonale wyrażać swoje wzniosłe i chwalebne upodobania do posłuszeństwa sprawiedliwości.

OBMYWAJĄ SZATY SWOJE

Pan zwraca naszą uwagę na fakt, że w ciągu obecnego Wieku Ewangelii będą dwie klasy zbawionych, a jeszcze inna klasa będzie zbawiona podczas Wieku Tysiąclecia. Wszyscy zbawieni w ciągu obecnego Wieku to wierzący w Pana Jezusa Chrystusa, przez wiarę „usprawiedliwieni będąc krwią jego” (Rzym. 5:9). Lecz klasy zbawione w ciągu obecnego Wieku Ewangelii czynią coś więcej oprócz tego, że wierzą, więcej niż to, że okazują skruchę, więcej niż to, że starają się żyć sprawiedliwie. Obie klasy zawierają z Panem przymierze, że będą iść śladami Jezusa. Obie klasy otrzymują białe szaty usprawiedliwienia w rezultacie takowej wiary i poświęcenia. O jednej z tych klas już się wypowiedzieliśmy – o klasie, która stara się codziennie, w każdej godzinie żyć na miarę swego poświęcenia i która utrzymuje swoje szaty niepokalane od świata, „bez skazy czy zmarszczki”, czy czegoś podobnego. Ta klasa nazywana jest w Piśmie Świętym „maluczkim stadkiem”.

Druga klasa zwana jest Wielkim Ludem. Odnośnie tej drugiej klasy warto odnotować stwierdzenie: „Cić są, którzy przyszli z ucisku wielkiego i omyli szaty swoje, i wybielili je we krwi Barankowej” – Obj. 7:14. Klasa ta, nie zachowawszy swych szat w nieskazitelności, zaniedbawszy przychodzenia do Pana w modlitwie po każdym odkryciu winy, skalała niestety swoje szaty przez styczność ze światem. Zmartwieni byli pierwszą plamą i drugą, i następną, aż stopniowo stali się niedbałymi i coraz mniej zważali na absolutną nieskazitelność szaty. Z tego powodu nie będą poczytani za godnych wysokiego zaszczytu, jaki Pan zamierzył dać „maluczkiemu stadku”. Zanim ich udziałem stanie się jakakolwiek cześć czy jakieś miejsce w wiecznym królestwie, potrzeba będzie, ażeby przeszli przez ogniste doświadczenia, ćwiczenia dla swojej poprawy, dla swojego oczyszczenia. W niektórych częściach Pisma Świętego o próbie tej jest powiedziane jako o „ogniu, który na was przychodzi ku doświadczeniu” (1 Piotra 4:12). Jest tu mowa przede wszystkim o wielkim ucisku przy końcu obecnego Wieku, przez który wszyscy, oprócz Maluczkiego Stadka, prawdopodobnie będą musieli przejść (Łuk. 21:36).

W tym czasie ucisku odbędzie się powszechne oczyszczanie, powszechne nawracanie się do Pana ze strony tychże poświęconych i przyjmowanie ich przez Pana; czytamy bowiem, że gdy wyjdą oni z wielkiego ucisku, zostaną im wręczone gałązki palmowe i zostaną dopuszczeni do służby Panu w Jego świątyni przed Jego tronem. Zauważmy jednak, że Maluczkie Stadko, które utrzymuje swoje szaty nieskalane poprzez codzienne, nieustanne odwoływanie się do drogocennej krwi, która ich oczyszcza, dostąpi wyższego zaszczytu i zamiast pozostawać przed tronem, zasiadać będzie na nim jako Oblubienica, „małżonka Barankowa”. Zamiast trzymać w rękach gałązki palmowe, reprezentujące zwycięstwo, mają oni korony, które przedstawiają zwycięstwo na wyższym, wspanialszym poziomie, znamionując ich jako „zupełnych zwycięzców” dzięki Temu, który ich umiłował i kupił swoją drogocenną krwią (Rzym. 8:37).

Innymi słowy, wspomniany tu Wielki Lud jest oczyszczany przez uciski w celu wyrzeczenia się grzechów i omycia szaty oraz osiągnięcia duchowej natury i będzie on stanowić grono pełnych czci sług Pana w ciągu tysiącletniego królowania, podczas gdy członkowie Maluczkiego Stadka będą współdziedzicami ze swym Panem w tym Królestwie. Obie te klasy zostały nam ukazane w Psalmie 45. Maluczkie Stadko jest Oblubienicą, całą we wspaniałej szacie z delikatnym haftem i złoceniami, reprezentującej ozdobienie owocami ducha i złoto boskiej natury, podczas gdy Wielki Lud ukazany jest jako większa grupa – „panny za nią, towarzyszki jej”, zdążające przed oblicze króla.

Maluczkie Stadko w tym symbolicznym obrazie z Objawienia przedstawione jest w liczbie 144 000, po 12 000 z każdego pokolenia Izraela. Naturalny Izrael, jak już poprzednio widzieliśmy, był ludem obrazowym. Rzeczywisty Izrael Boży to Izrael duchowy. Obietnice i sposobności zostały jednak najpierw skierowane do naturalnego Izraela i tylu z każdego pokolenia, ilu miało odpowiednie usposobienie serca i przyjęło Mistrza, uzyskało możność stania się członkami domu synów (Jana 1:12). Reszta tego narodu została odsunięta od uczestnictwa w głównym błogosławieństwie, by potem mieć sposobność osiągnięcia w Wieku Tysiąclecia błogosławieństwa niższego rzędu. Ich odrzucenie pozostawiło wolne miejsca w naznaczonych liczbach z dwunastu pokoleń i w celu zapełnienia tych miejsc Pan zapraszał w ciągu obecnego Wieku Ewangelii tych, którzy mają uszy ku słuchaniu Prawdy oraz szczere pragnienie jej przyjęcia. Wielu więcej zostanie powołanych niż wybranych na to miejsce. Świat jako ogół nie jest powoływany, lecz jedynie ci, którzy mają uszy ku słuchaniu. Wielkiemu Ludowi, choć był powołany, nie udało się zareagować z pełnym uznaniem, tak by uzyskać członkostwo w tej klasie duchowego Izraela, Maluczkiego Stadka. Tym niemniej, jak się już przekonaliśmy, przejdą oni przez wiele utrapień i ćwiczeń ze strony Pana i osiągną wysoką pozycję, choć o wiele niższą od tej, jaką zajmować będą sami wybrani.

„MAMY ORĘDOWNIKA”

Świat nie ma orędownika u Ojca, ale my mamy. Poświęceni domownicy wiary reprezentowani są w samym niebie przez Tego, który odkupił cały świat. Po tym, jak nasz Pan dopełnił swojej ofiary na Kalwarii, wzbudzony został dnia trzeciego z martwych, spędził czterdzieści dni z uczniami, utwierdzając ich i przygotowując do dzieła, jakie ich czekało, wstąpił potem na wysokość, by tam okazać się przed obliczem Bożym za nami, by jak głosi nasz dzisiejszy tekst – być naszym orędownikiem (Żyd. 9:24). Jest to szczególna postać. Orędownik, adwokat staje, aby udzielać odpowiedzi za swojego klienta, a nie za innych; i tak, chociaż nasz Pan złożył cenę okupu za grzechy całego świata, czyli – jak stwierdza nasz tekst – jest ubłaganiem za grzechy całego świata, niemniej jednak nie wstawił się On za całym światem. Świat Go nie przyjął jako swojego orędownika. Tylko wierzący są z Nim w takiej relacji i w związku z tym tylko za nimi On się wstawia, tylko za takich złożył zadośćuczynienie. Tylko oni zostali zatem przywiedzeni do związku przymierza z Ojcem, jak zaznacza Pismo Święte.

Ten sam Jezus, na podstawie tej samej ofiary za grzech, dopełnionej na Kalwarii, przejmie w następnym Wieku sprawę świata – nie jako orędownik, nie jako wstawiający się przed Ojcem za nimi i usprawiedliwiający ich przez wiarę, lecz jako pośrednik między Bogiem a człowiekiem. Bóg obstaje przy swej własnej sprawiedliwości. Natomiast ludzkość, świat zajmuje zasadniczo mniej lub bardziej zbuntowane stanowisko, miłuje grzech, jest ślepy wobec swoich własnych, rzeczywistych interesów. Pośrednik podejmie dzieło na jego korzyść, aby doprowadzić do pojednania pomiędzy Bogiem a tymi buntownikami i ocalić ich przez otwarcie oczu ich wyrozumienia, przez udzielenie im cennych lekcji i doświadczeń związanych z błogosławieństwami sprawiedliwości i nieopłacalnością grzechu, a przez to przywieść możliwie jak najwięcej z nich z powrotem do społeczności z Ojcem i przywrócić ich umysłowo, moralnie i fizycznie do oryginalnego podobieństwa Bożego. Z końcem Wieku Tysiąclecia Pośrednik będzie gotów przedstawić doskonałych członków rodzaju ludzkiego Ojcu, bez wad i nienagannych; ci wszyscy, którzy odrzucą Jego usługę pojednania, zostaną odcięci we wtórej śmierci. Odtąd nie będzie więcej smutku, boleści, wzdychania, płaczu i umierania, bo wszystkie poprzednie rzeczy przeminą. Pośrednik zakończy wtedy swoje wzniosłe dzieło zgładzenia grzechu i wprowadzenia wiecznej sprawiedliwości.

Jakże cenna jest myśl, że chociaż świat jest umysłowo, moralnie i fizycznie zatruty grzechem i zaślepiony względem tego, co dla niego najlepsze, to przyjdzie czas, gdy wszyscy ludzie będą pobłogosławieni otwarciem oczu wyrozumienia i wszelką pomocą potrzebną do uzdrowienia! Jakże słodko brzmią słowa Pana w naszych uszach: „Oczy wasze błogosławione, że widzą, i uszy wasze, że słyszą” – Mat. 13:l6. Możemy dziękować Bogu, że światło znajomości Jego dobroci zabłysło w naszych sercach i że nie potrzebujemy już dłużej czekać na pojednanie nas przez Pośrednika, ale że już teraz, bezzwłocznie możemy się zwrócić do Pana, skoro tylko usłyszeliśmy o Jego łasce w Chrystusie. I jakże wspaniałe jest Jego postanowienie pod każdym względem – że nas przyjmuje w skład swojej rodziny, spładza nas z ducha do nowej natury, abyśmy się mogli stać dziedzicami Bożymi i współdziedzicami z Jego Synem w chwalebnym Królestwie, które ma błogosławić świat – „wszystkie narody ziemi”.

Kazania Pastora Russella  SM-719

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016