<< Wstecz |
Wybrano: SM-719 , z 0 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Jezus orędownikiem tylko dla wierzących
„Dziatki moje, to wam piszę,
abyście nie grzeszyli, a jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa
Chrystusa, sprawiedliwego, a on jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko
za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata” – 1 Jana 2:1‑2.
W przeszłości nie byliśmy dość uważni w naszym badaniu Słowa. Nie
zauważywszy wcale, że zbawienie wybranego Kościoła to sprawa zupełnie odmienna
i różna od zbawienia świata, stosowaliśmy różne wersety Pisma Świętego
traktujące o grzechu i jego odpuszczeniu w sposób luźny, który nie pozwolił nam
zyskać jasnego pojęcia na ten temat. Na przykład, wraz ze stopniowym
otwieraniem się oczu naszego zrozumienia dostrzegamy w naszym tekście
oświadczenie, że ofiara naszego Pana jest ubłaganiem, zadośćuczynieniem za
nasze grzechy, grzechy Kościoła, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego
świata. Zauważamy, że w tekście tym Pan czyni wyraźną różnicę między Kościołem
a światem, między naszym zbawieniem a zbawieniem świata.
To prawda, że był czas, gdy tej różnicy nie było, bowiem wszyscy byliśmy
„dziećmi gniewu, jako i drudzy” jeszcze nimi są, ale my, którzyśmy usłyszeli
głos Niebieskiego Ojca opowiadający pokój przez Jezusa Chrystusa, my, którzyśmy
przyjęli to poselstwo, którzyśmy zostali pojednani z Bogiem przez śmierć Jego
Syna, nie jesteśmy już dłużej ze świata, ale z Boskiego punktu widzenia
stanowimy oddzielną i odmienną klasę, niewielką mniejszość, „maluczkie stadko”.
Pismo Święte mówi nam, że jesteśmy powołani, wybrani, odłączeni od świata. Oto
słowa naszego Mistrza: „Nie jesteście ze świata, ale jam was wybrał ze świata”.
„Nie wyście mnie obrali, ale Jam was obrał i postanowił.”
NASZ ORĘDOWNIK, POŚREDNIK ŚWIATA
Innym razem mamy nadzieję zająć się zagadnieniem Chrystusa jako
pośrednika i wtedy wam wykazać, że w ciągu Wieku Tysiąclecia Chrystus będzie
występował i działał jako pośrednik między Bogiem a człowiekiem, że tak jak już
położył On fundament pod wielkie dzieło pojednania świata z Ojcem poprzez
ofiarowanie samego siebie, tak w ciągu Wieku Tysiąclecia ma dokończyć to dzieło
pojednania świata z Ojcem, tych wszystkich ludzi ze świata, ilu tylko zechce w
przychylnych warunkach radośnie przyjść do znajomości Boskiego charakteru i
planu oraz do posłuszeństwa Boskim wymaganiom. Pismo Święte dosyć wyraźnie mówi
o naszym Panu Jezusie, że już jest pośrednikiem, ponieważ już został uczczony
przez Ojca i wskazany jako ten, który spełni wielkie dzieło pośredniczenia –
jako ten, który ma królować, aż położy wszystkich swoich nieprzyjaciół pod
swoje nogi, tak iż każde kolano się przed Nim skłoni, a każdy język wyznawać i
chwalić będzie Boga Ojca (1 Kor. 15:25; Filip. 2:9‑11). Czas na spełnienie tego dzieła – czas na zastosowanie Jego mocy
jako pośrednika i podporządkowanie sobie wszystkiego – należy jednak jeszcze do
przyszłości.
I właśnie tu chcemy podkreślić, że nasz Pan Jezus nie jest pośrednikiem
Kościoła wobec Ojca, ale jest orędownikiem Kościoła. Jest zdecydowana różnica
między tymi dwoma pojęciami. „Pośrednik” – pojęcie to oznacza, że istnieje
nieprzyjaźń między dwiema głównymi stronami, wymagająca interwencji strony
trzeciej, a tak nie jest z Kościołem. My nie jesteśmy buntownikami. Nie
poróżniliśmy się z Bogiem, lecz teraz przez wiarę w krew jesteśmy dziećmi
Bożymi, a nasz Odkupiciel zapewnia nas, że „sam Ojciec miłuje was” (Jan 16:27).
Zanim jeszcze przyszedł czas w planie Bożym, kiedy to ustanowione zostanie
Królestwo, a buntownicy ujarzmieni – my z radością usłuchaliśmy głosu Ojca
opowiadającego pokój przez Jezusa Chrystusa i przyszliśmy do Niego. Na pewno
zatem nie potrzeba pośrednika pomiędzy Ojcem, który miłuje swoje dzieci, a
dziećmi, które miłują swego Ojca. Jednakże podstawą naszego przyjęcia przez
Ojca było nasze szczere wyrzeczenie się grzechu i nasze przyjęcie ofiary Jezusa
jako przykrycia dla naszych słabości i potępienia z przeszłości, a nasze
przyjęcie u Ojca w Chrystusie było uwarunkowane tym, że odtąd będziemy kroczyć
Jego śladami – nie według ciała, ale według ducha, jak to ukazano w doskonałym
zakonie wolności, zakonie miłości do Boga i do człowieka.
Ktoś może zapytać: Jeżeli jesteśmy dziećmi Bożymi i sam Ojciec nas
miłuje oraz przyjął nas w Chrystusie przez zasługę Jego krwi pojednania, to
dlaczego mielibyśmy potrzebować orędownika u Ojca? Odpowiadamy, że Ojcowskie
wymaganie, by nasze serca były doskonałe w miłości ku Niemu i ku wszystkim,
przewyższa nasze zdolności – nie jest ponad naszymi pragnieniami, naszymi
staraniami, naszymi chęciami, ale jest ponad naszą możliwością osiągnięcia, z
tego powodu, że mamy skarb nowego zmysłu w ziemskich naczyniach – w niedoskonałych
ciałach, zrodzonych w grzechu, ukształtowanych w nieprawości, skąd też Apostoł
mówi: „Nie to, co byśmy chcieli, czynimy” – Gal. 5:17. To stanowi o potrzebie
orędownika u Ojca; inaczej utracilibyśmy nasz stan udzielony nam już przez
wiarę.
„ODPUŚĆ NAM NASZE WINY”
To doprowadza nas do zagadnienia odpuszczania grzechów. Niektórzy
skłonni są mówić: Jeżeli grzechy nasze były raz odpuszczone, to po co mamy
powtarzać tę sprawę u tronu łaski? Dlaczego mamy uznawać się za grzeszników,
skoro Słowo Boże zapewnia nas, że nasze grzechy i słabości zakryte są przed
Jego oblicznością i że jesteśmy usprawiedliwieni darmo z łaski Jego od
wszystkich naszych grzechów? Rozumowanie takie jest w pewnej mierze trafne, ale
pod innymi z kolei względami niepoprawne. O ile chodzi o grzech pierworodny –
nasz udział w potępieniu Adamowym, jakie przeszło na wszystkich ludzi – to
Pismo Święte nas zapewnia, że uszliśmy spod potępienia, jakie ciąży nad światem
(Rzym. 8:1-4).
Jeżeli zatem w jakimkolwiek stopniu wierzymy świadectwu Słowa Bożego, że
grzechy nasze są zakryte, że uszliśmy spod tego potępienia, to niewłaściwe by
było dla nas uciekanie się do modlitwy Pańskiej po odpuszczenie naszej części w
grzechu pierworodnym. Wszystko to już przeszło i minęło i właściwe stanowisko wiary
w Boskie zapewnienie zabrania nam powtarzać żądania tego rodzaju. Niemniej
jednak zawsze będzie rzeczą właściwą dla nas uznawać dobroć Pańską w
odpuszczeniu nam naszej cząstki w grzechu pierworodnym i dziękować Mu za
wydostanie naszych stóp z tego strasznego dołu (grobu śmierci) oraz z błota
grzechu i jego potępienia, za postawienie naszych stóp na Opoce, Jezusie
Chrystusie, i za włożenie w nasze usta nowej pieśni wesela, dziękczynienia i
chwały, która jest naszym przywilejem i naszą radością, odkąd przeszliśmy z
potępienia do usprawiedliwienia, ze stanu dzieci gniewu do współdziedzictwa z
Jezusem, naszym Panem.
Jest więcej grzechów niż nasz grzech pierworodny. W modlitwie Pańskiej
nazwane są one winami i należy je rozważać, należy je wspominać u tronu łaski
codziennie. Jako Nowe Stworzenia weszliśmy w przymierze z Bogiem – że będziemy
kroczyli śladami Jezusa po wąskiej drodze, według zakonu miłości. I wszyscy
ustawicznie się przekonujemy, że bez względu na to, jak szczere i wierne byłyby
nasze serca względem zasad sprawiedliwości i miłości, nie osiągamy doskonałej
miary z powodu naszych słabości, ułomności i niedoskonałości ciała. Te winy
przeciwko zakonowi miłości powinny być wspominane przed tronem łaski. Do nich
to nawiązuje Apostoł w naszym nagłówkowym wersecie. W powyższym kontekście daje
nam on wskazówki, jak mamy utrzymywać społeczność z Ojcem i z Jego Synem,
Jezusem Chrystusem, aby pomimo naszych niedoskonałości, oddzielających nas
ponownie od Ojca i od Syna, wesele nasze mogło być pełne, a nasza społeczność
kompletna. Mówi nam on, że jako Nowe Stworzenia powinniśmy kroczyć w światłości
według nowej natury, według prawdy, według sprawiedliwości; nie mamy chodzić w
grzechach ciemności, według upadłej ludzkiej natury.
Ale odkąd posiadamy skarb nowego zmysłu w ułomnym ziemskim naczyniu,
odkąd ustawicznie nosić musimy naszą nieskazitelną szatę Chrystusowej
sprawiedliwości i tak stykać się ze światem – Apostoł daje nam do zrozumienia,
że niemożliwe by było zachować ją bez plamy lub zmarszczki. Wszakże nasza szata
musi być bez skazy i bez zmarszczki, jeśli na końcu Wieku mamy być przyjęci
jako członkowie niebiańskiej Oblubienicy na uczcie weselnej. Jak się zatem mamy
zachować? Jakie ma być nasze postępowanie wobec tych najwidoczniej sprzecznych
warunków? Apostoł tłumaczy, że krew Chrystusa nie tylko zadośćuczyniła
wymaganiom z przeszłości, zaspokajając je i usuwając potępienie, które ciążyło
na nas jako na członkach potomstwa Adamowego, ale też że ta sama zasługa tej
samej ofiary Chrystusowej może być użyta do oczyszczenia każdej plamy, każdej
niedoskonałości, każdej ułomności. Stwierdza on: „Krew Jezusa Chrystusa, Syna
jego, [stale] oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” – 1 Jana 1:7. W ten i tylko
w ten sposób dzieci Pańskie mogą w obecnym czasie trwać w społeczności z Ojcem
i z Synem i być przygotowywanymi na chwalebną przemianę w „pierwszym
zmartwychwstaniu”.
JEŚLIBYŚMY SAMI SIEBIE ZWODZILI
Apostoł, przewidując, że niektórzy będą utrzymywać, iż osiągnęli
doskonałość i że ich codzienne życie jest doskonałe, daje słowo przestrogi,
mówiąc: „Jeślibyśmy rzekli, iż grzechu nie mamy [że wolni jesteśmy od
jakiegokolwiek pogwałcenia doskonałego zakonu miłości względem Boga i
człowieka], sami siebie zwodzimy, a prawdy w nas nie masz”. Czynimy Boga kłamcą
i dajemy do zrozumienia, że Jego Słowo w nas nie mieszka – że niewłaściwie
badaliśmy czy rozumieliśmy Jego Słowo. Nie ma groźniejszego stanu, w jaki może
popaść lud Pański, jak wyobrażanie sobie, że jest się doskonałym według ciała.
To pokazuje, że tacy ludzie są ślepi na swoje własne słabości. Możemy być
pewni, że ich sąsiedzi i przyjaciele czy krewni mogą wskazać wady w nich, a tym
bardziej może je zauważyć Ojciec Niebieski, jak stwierdza w swoim Słowie, że
niedostatecznie Go wielbią, że mają braki w zakresie pełni chwały doskonałości,
jakiej wymaga doskonały zakon miłości (1 Jana 1:8‑10).
Podczas gdy wiara w Pana i znajomość Jego Słowa wykazują nam jasno, że
jesteśmy oczyszczeni z naszych starych grzechów, że z Boskiego punktu widzenia
są one wszystkie, w przypadku domowników wiary, zakryte przez szatę przypisanej
sprawiedliwości Chrystusowej, to stwierdzamy, że wręcz przeciwnie – codziennie
wyłaniają się nasze niedoskonałości, mimo naszych najusilniejszych starań, by
postępować możliwie według wskazań Boskiego Zakonu; widzimy, że nie możemy
czynić tych rzeczy, które chcielibyśmy czynić.
Co więcej, w miarę jak z roku na rok wzrastamy w łasce, w znajomości i w
miłości, widzimy sami siebie coraz lepiej. Najlepsi z Pańskiego ludu, czyniąc
ustawiczny postęp na chrześcijańskiej drodze, dostrzegą po latach więcej
własnych słabości, niż ich widzieli na początku swojego chrześcijańskiego
doświadczenia. Z każdym dniem widzą bowiem wyraźniej niż przedtem długość,
szerokość, wysokość i głębokość Bożego charakteru i Bożego Zakonu; a w miarę,
jak się wpatrują w doskonały zakon wolności, widzą z dnia na dzień coraz
wyraźniej, jak w lustrze, swoje własne naturalne niedoskonałości i braki. I
zupełnie by się zniechęcili, gdyby sobie nie zdawali sprawy ze znaczenia słów
Apostoła w naszym kontekście, gdy mówi on: „Jeślibyśmy wyznali grzechy nasze,
wiernyć jest Bóg i sprawiedliwy, aby nam odpuścił grzechy i oczyścił nas od
wszelkiej nieprawości”.
Apostoł, jak widzimy, nie odnosi się tu ponownie do kwestii grzechu na
śmierć i nie mówi o pozyskaniu nowej szaty sprawiedliwości Chrystusowej.
Wszystko to zostało uczynione w przeszłości. Szata jest już nasza i nigdy jej
nie należy zdejmować, jeśli mamy wytrwać w Bożej łasce. Ale szata nasza musi
być bez skazy i stąd łaskawe rozporządzenie Ojca przez Syna, że krew Chrystusa
po naszym zgłoszeniu się może być użyta do oczyszczenia nas ze wszystkich
grzechów, nawet i najdrobniejszych. W ten sposób Pan zadbał o to, żebyśmy mogli
utrzymać nasze szaty nieskalane od świata, korzystając z udzielonego nam przywileju,
że z odwagą przystępujemy do tronu niebiańskiej łaski, aby móc otrzymać
miłosierdzie (odnośnie naszych uchybień czy win) i znaleźć łaskę ku pomocy
czasu przygodnego (Żyd. 4:16).
Jeśli się to właściwie rozumie, nic tu nie sugeruje jakiegoś zaniedbania
ze strony tych, którzy utrzymują swoje szaty nieskalanymi od świata. Napełnieni
duchem Ojca i Syna, umiłowaniem sprawiedliwości, powinni oni, jak podpowiada
Apostoł, mieć „w nienawiści i szatę, która by była od ciała pokalana” (Judy
1:23) i ustawicznie, ze wzrastającą uporczywością i starannością zabiegać o to,
by unikać takich wad i konieczności wyznawania win. Lecz choć ta potrzeba staje
się coraz bardziej zbędna w miarę, jak się stajemy silniejsi w Panu i w sile
Jego mocy, to jednak jest niezbędna, dopóki Nowe Stworzenie musi działać
poprzez ziemskie naczynie. Nie powinniśmy się czuć zniechęceni w naszych
najlepszych dążeniach do sprawiedliwości, ale jeszcze bardziej gorliwie
oczekiwać i z nadzieją wyglądać wspaniałej przemiany zmartwychwstania, w której
otrzymać mamy chwalebne ciała duchowe, jakie nasz Pan obiecał wiernym –
doskonałe pod każdym względem. Odtąd nie będziemy znali grzechu i nie będziemy
potrzebowali nadal wyznawać naszych win, bo nastanie to co doskonałe, a nowy
zmysł, Nowe Stworzenie, będzie odtąd zdolne doskonale wyrażać swoje wzniosłe i
chwalebne upodobania do posłuszeństwa sprawiedliwości.
OBMYWAJĄ SZATY SWOJE
Pan zwraca naszą uwagę na fakt, że w ciągu obecnego Wieku Ewangelii będą
dwie klasy zbawionych, a jeszcze inna klasa będzie zbawiona podczas Wieku
Tysiąclecia. Wszyscy zbawieni w ciągu obecnego Wieku to wierzący w Pana Jezusa
Chrystusa, przez wiarę „usprawiedliwieni będąc krwią jego” (Rzym. 5:9). Lecz
klasy zbawione w ciągu obecnego Wieku Ewangelii czynią coś więcej oprócz tego,
że wierzą, więcej niż to, że okazują skruchę, więcej niż to, że starają się żyć
sprawiedliwie. Obie klasy zawierają z Panem przymierze, że będą iść śladami
Jezusa. Obie klasy otrzymują białe szaty usprawiedliwienia w rezultacie takowej
wiary i poświęcenia. O jednej z tych klas już się wypowiedzieliśmy – o klasie,
która stara się codziennie, w każdej godzinie żyć na miarę swego poświęcenia i
która utrzymuje swoje szaty niepokalane od świata, „bez skazy czy zmarszczki”,
czy czegoś podobnego. Ta klasa nazywana jest w Piśmie Świętym „maluczkim
stadkiem”.
Druga klasa zwana jest Wielkim Ludem. Odnośnie tej drugiej klasy warto
odnotować stwierdzenie: „Cić są, którzy przyszli z ucisku wielkiego i omyli
szaty swoje, i wybielili je we krwi Barankowej” – Obj. 7:14. Klasa ta, nie
zachowawszy swych szat w nieskazitelności, zaniedbawszy przychodzenia do Pana w
modlitwie po każdym odkryciu winy, skalała niestety swoje szaty przez styczność
ze światem. Zmartwieni byli pierwszą plamą i drugą, i następną, aż stopniowo
stali się niedbałymi i coraz mniej zważali na absolutną nieskazitelność szaty.
Z tego powodu nie będą poczytani za godnych wysokiego zaszczytu, jaki Pan
zamierzył dać „maluczkiemu stadku”. Zanim ich udziałem stanie się jakakolwiek
cześć czy jakieś miejsce w wiecznym królestwie, potrzeba będzie, ażeby przeszli
przez ogniste doświadczenia, ćwiczenia dla swojej poprawy, dla swojego
oczyszczenia. W niektórych częściach Pisma Świętego o próbie tej jest
powiedziane jako o „ogniu, który na was przychodzi ku doświadczeniu” (1 Piotra
4:12). Jest tu mowa przede wszystkim o wielkim ucisku przy końcu obecnego
Wieku, przez który wszyscy, oprócz Maluczkiego Stadka, prawdopodobnie będą
musieli przejść (Łuk. 21:36).
W tym czasie ucisku odbędzie się powszechne oczyszczanie, powszechne
nawracanie się do Pana ze strony tychże poświęconych i przyjmowanie ich przez
Pana; czytamy bowiem, że gdy wyjdą oni z wielkiego ucisku, zostaną im wręczone
gałązki palmowe i zostaną dopuszczeni do służby Panu w Jego świątyni przed Jego
tronem. Zauważmy jednak, że Maluczkie Stadko, które utrzymuje swoje szaty
nieskalane poprzez codzienne, nieustanne odwoływanie się do drogocennej krwi,
która ich oczyszcza, dostąpi wyższego zaszczytu i zamiast pozostawać przed
tronem, zasiadać będzie na nim jako Oblubienica, „małżonka Barankowa”. Zamiast
trzymać w rękach gałązki palmowe, reprezentujące zwycięstwo, mają oni korony,
które przedstawiają zwycięstwo na wyższym, wspanialszym poziomie, znamionując
ich jako „zupełnych zwycięzców” dzięki Temu, który ich umiłował i kupił swoją
drogocenną krwią (Rzym. 8:37).
Innymi słowy, wspomniany tu Wielki Lud jest oczyszczany przez uciski w
celu wyrzeczenia się grzechów i omycia szaty oraz osiągnięcia duchowej natury i
będzie on stanowić grono pełnych czci sług Pana w ciągu tysiącletniego
królowania, podczas gdy członkowie Maluczkiego Stadka będą współdziedzicami ze
swym Panem w tym Królestwie. Obie te klasy zostały nam ukazane w Psalmie 45.
Maluczkie Stadko jest Oblubienicą, całą we wspaniałej szacie z delikatnym
haftem i złoceniami, reprezentującej ozdobienie owocami ducha i złoto boskiej
natury, podczas gdy Wielki Lud ukazany jest jako większa grupa – „panny za nią,
towarzyszki jej”, zdążające przed oblicze króla.
Maluczkie Stadko w tym symbolicznym obrazie z Objawienia przedstawione
jest w liczbie 144 000, po 12 000 z każdego pokolenia Izraela. Naturalny
Izrael, jak już poprzednio widzieliśmy, był ludem obrazowym. Rzeczywisty Izrael
Boży to Izrael duchowy. Obietnice i sposobności zostały jednak najpierw
skierowane do naturalnego Izraela i tylu z każdego pokolenia, ilu miało
odpowiednie usposobienie serca i przyjęło Mistrza, uzyskało możność stania się
członkami domu synów (Jana 1:12). Reszta tego narodu została odsunięta od
uczestnictwa w głównym błogosławieństwie, by potem mieć sposobność osiągnięcia
w Wieku Tysiąclecia błogosławieństwa niższego rzędu. Ich odrzucenie pozostawiło
wolne miejsca w naznaczonych liczbach z dwunastu pokoleń i w celu zapełnienia
tych miejsc Pan zapraszał w ciągu obecnego Wieku Ewangelii tych, którzy mają
uszy ku słuchaniu Prawdy oraz szczere pragnienie jej przyjęcia. Wielu więcej
zostanie powołanych niż wybranych na to miejsce. Świat jako ogół nie jest
powoływany, lecz jedynie ci, którzy mają uszy ku słuchaniu. Wielkiemu Ludowi,
choć był powołany, nie udało się zareagować z pełnym uznaniem, tak by uzyskać
członkostwo w tej klasie duchowego Izraela, Maluczkiego Stadka. Tym niemniej,
jak się już przekonaliśmy, przejdą oni przez wiele utrapień i ćwiczeń ze strony
Pana i osiągną wysoką pozycję, choć o wiele niższą od tej, jaką zajmować będą
sami wybrani.
„MAMY ORĘDOWNIKA”
Świat nie ma orędownika u Ojca, ale my mamy. Poświęceni domownicy wiary
reprezentowani są w samym niebie przez Tego, który odkupił cały świat. Po tym,
jak nasz Pan dopełnił swojej ofiary na Kalwarii, wzbudzony został dnia
trzeciego z martwych, spędził czterdzieści dni z uczniami, utwierdzając ich i
przygotowując do dzieła, jakie ich czekało, wstąpił potem na wysokość, by tam
okazać się przed obliczem Bożym za nami, by jak głosi nasz dzisiejszy tekst –
być naszym orędownikiem (Żyd. 9:24). Jest to szczególna postać. Orędownik,
adwokat staje, aby udzielać odpowiedzi za swojego klienta, a nie za innych; i
tak, chociaż nasz Pan złożył cenę okupu za grzechy całego świata, czyli – jak
stwierdza nasz tekst – jest ubłaganiem za grzechy całego świata, niemniej
jednak nie wstawił się On za całym światem. Świat Go nie przyjął jako swojego
orędownika. Tylko wierzący są z Nim w takiej relacji i w związku z tym tylko za
nimi On się wstawia, tylko za takich złożył zadośćuczynienie. Tylko oni zostali
zatem przywiedzeni do związku przymierza z Ojcem, jak zaznacza Pismo Święte.
Ten sam Jezus, na podstawie tej samej ofiary za grzech, dopełnionej na
Kalwarii, przejmie w następnym Wieku sprawę świata – nie jako orędownik, nie
jako wstawiający się przed Ojcem za nimi i usprawiedliwiający ich przez wiarę,
lecz jako pośrednik między Bogiem a człowiekiem. Bóg obstaje przy swej własnej
sprawiedliwości. Natomiast ludzkość, świat zajmuje zasadniczo mniej lub
bardziej zbuntowane stanowisko, miłuje grzech, jest ślepy wobec swoich
własnych, rzeczywistych interesów. Pośrednik podejmie dzieło na jego korzyść,
aby doprowadzić do pojednania pomiędzy Bogiem a tymi buntownikami i ocalić ich
przez otwarcie oczu ich wyrozumienia, przez udzielenie im cennych lekcji i
doświadczeń związanych z błogosławieństwami sprawiedliwości i nieopłacalnością
grzechu, a przez to przywieść możliwie jak najwięcej z nich z powrotem do
społeczności z Ojcem i przywrócić ich umysłowo, moralnie i fizycznie do oryginalnego
podobieństwa Bożego. Z końcem Wieku Tysiąclecia Pośrednik będzie gotów
przedstawić doskonałych członków rodzaju ludzkiego Ojcu, bez wad i
nienagannych; ci wszyscy, którzy odrzucą Jego usługę pojednania, zostaną
odcięci we wtórej śmierci. Odtąd nie będzie więcej smutku, boleści, wzdychania,
płaczu i umierania, bo wszystkie poprzednie rzeczy przeminą. Pośrednik zakończy
wtedy swoje wzniosłe dzieło zgładzenia grzechu i wprowadzenia wiecznej
sprawiedliwości.
Jakże cenna jest myśl, że chociaż świat jest umysłowo, moralnie i
fizycznie zatruty grzechem i zaślepiony względem tego, co dla niego najlepsze,
to przyjdzie czas, gdy wszyscy ludzie będą pobłogosławieni otwarciem oczu
wyrozumienia i wszelką pomocą potrzebną do uzdrowienia! Jakże słodko brzmią słowa
Pana w naszych uszach: „Oczy wasze błogosławione, że widzą, i uszy wasze, że
słyszą” – Mat. 13:l6. Możemy dziękować Bogu, że światło znajomości Jego dobroci
zabłysło w naszych sercach i że nie potrzebujemy już dłużej czekać na
pojednanie nas przez Pośrednika, ale że już teraz, bezzwłocznie możemy się
zwrócić do Pana, skoro tylko usłyszeliśmy o Jego łasce w Chrystusie. I jakże
wspaniałe jest Jego postanowienie pod każdym względem – że nas przyjmuje w
skład swojej rodziny, spładza nas z ducha do nowej natury, abyśmy się mogli
stać dziedzicami Bożymi i współdziedzicami z Jego Synem w chwalebnym
Królestwie, które ma błogosławić świat – „wszystkie narody ziemi”.
Kazania Pastora Russella SM-719