<< Wstecz |
Wybrano: R-4959 a, z 1912 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Żenić się, czy nie?
Zostaliśmy
poproszeni o opublikowanie poniższego listu dotyczącego małżeństwa, w nadziei,
że może on być pomocny dla tych, którzy rozważają ten temat.
„DROGA
SIOSTRO! Ponieważ Twoje zachowanie w stosunku do mnie nie jest takie jak
wcześniej, lecz mijasz mnie i wydajesz się celowo unikać kontaktu ze mną,
zacząłem myśleć, że możesz mieć jakieś nieprzychylne uczucia wobec mnie ze
względu na decyzję, jaką podjąłem, albo z powodu czegoś, co być może
powiedziałem. Jeśli wyrządziłem Ci jakąkolwiek krzywdę, proszę Cię o
wybaczenie.
Mogę
współczuć razem z Tobą, ponieważ ja także toczę walkę z upadłym ciałem, dlatego
powiem Ci, co sądzę i jak się zapatruję na kwestię małżeństwa w tych ostatnich
chwilach czasu Żniwa, a także jak, dzięki łasce Pana, znajduję siłę.
Ta
sprawa powinna być przez nas rozpatrywana tylko z punktu widzenia nowego umysłu
i tak właśnie czyniąc, dochodzę do wniosku, że jest to największa pomoc w
powstrzymywaniu ciała, aby nie narzucało mi swojej woli według cielesnych
wzorców.
Najwięcej
uwagi w naszych umysłach powinniśmy też poświęcać nieustannej duchowej
trosce o siebie samych i o innych; pytam więc samego siebie: Jak mogę
pomóc siostrze duchowo poprzez związek ciała? W jaki sposób pomoże to tej
siostrze lub mnie samemu kierować nasze uczucia ku rzeczom, które są w górze? Czy tym, czego pragnę, jest społeczność z tą siostrą? Jeśli tak, to czy nie
mógłbym tego mieć bez małżeństwa? Jeśli nie zawsze osobiście, to czy nie
mógłbym tego osiągnąć za pomocą korespondencji i w ten sposób pomóc i zachęcić
siostrę duchowo, a tym samym rozwijać charakter?
Naszym
zadaniem jest krzyżować skłonności upadłego ciała, które są samolubnymi
pragnieniami; mamy podbijać ciało i nie poddawać mu się, ponieważ teraz
kroczymy w nowości żywota i znamy braci nie według ciała, ale według ducha –
„Nie masz mężczyzny ani kobiety, albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie
Chrystusie”. Niech nasza miłość będzie czystą, świętą, braterską miłością.
Uważam,
że wielką pomocą jest „Ślub Panu”, zwłaszcza fragment: „Wola Twoja niech się
wypełni w śmiertelnym ciele moim”. Jaka jest wola Pana? W jakim celu zostało
dane zróżnicowanie płci? Myślę, że po to, aby napełnić ziemię, aby ją zaludnić,
a kiedy cel ten będzie osiągnięty, podział na płeć zniknie.
Zdaję
sobie sprawę, że wśród aniołów nie ma zróżnicowania płci i że taki będzie
również przyszły stan ludzkości, pytam więc samego siebie, czy w tym momencie –
pod koniec naszej pielgrzymki – powinienem ulec, czy też będę bardziej podobał
się Panu, gdy rozwinę w sobie teraz charakter w zgodzie z naszym przyszłym
stanem, nie tylko kierując swoje uczucia ku rzeczom w górze i kształtując nowy
umysł, ale także przezwyciężając pragnienia mojego ciała.
Chociaż
te ziemskie ciała mają nam służyć, dopóki jesteśmy po tej stronie zasłony, nie
powinny one być przez nas używane jako narzędzia służące grzechowi i upadłym
skłonnościom.
Apostoł
powiedział, że nie popełniamy grzechu zawierając małżeństwo, jednak wówczas
musimy to pogodzić z obowiązkiem wykonywania woli Ojca oraz właściwym
spełnianiem swoich funkcji, lub zachować wstrzemięźliwość, ale to – jak
stwierdzają ci, którzy przeszli przez to doświadczenie – jest niemożliwe ze
względu na upadłe i zdegradowane ciało.
Najlepszym
wyjściem jest prosić o siłę i łaskę i zastosować się do rady, jaką dał nam św.
Paweł: „Każdy w tym powołaniu, w którym powołany jest, niech zostaje”. Czyniąc
tak, z pewnością otrzymamy błogosławieństwo, być może większe niż się
spodziewamy. To może zaskarbić nam koronę, podczas gdy nieprzestrzeganie tej
zasady może przeszkodzić nam w jej zdobyciu i w ten sposób staniemy się
członkami Wielkiego Grona.
Samotna
osoba, kiedy się poświęca, zgadza się oddawać dla Pana więcej czasu, niż może
to zrobić osoba, która posiada współmałżonka. Uświadomiwszy to sobie, czy
byłoby rzeczą właściwą dla mnie, gdybym zabrał z powrotem trochę tego czasu,
jaki poświęciłem dla Pana, i dał go komuś innemu? Czy gdybym tak zrobił,
podobałbym się w tym Panu?
Czy
znany jest mi jakiś przykład, kiedy brat lub siostra odnieśli duchową korzyść
ze związku? Zapewne wiem o kilku takich przypadkach, ale – jak powiedział św.
Paweł – „kto nie ma żony, stara się o rzeczy Pańskie, jakoby się podobał Panu;
ale kto się ożenił, stara się o rzeczy tego świata, jakoby się podobał żonie”.
Ta
myśl sama w sobie może nasuwać mi wniosek: Być może potrzebuję takich właśnie
doświadczeń, właśnie takich zmagań z ciałem, aby się udoskonalić. Na to
odpowiadam: Jeśli tak, pozostawię w rękach Pana to, czy mi je da, i nie będę
próbował Mu w tym pomóc, sam na siebie nakładając prześladowania. On bowiem
najlepiej wie, czego mi trzeba. Będę się więc starał, aby Mu się podobać,
pamiętając, że „posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara”.
Mamy
polecenie, aby prostować ścieżki dla swoich nóg, a podobnie jak cielesny
człowiek może biec tym szybciej, im mniejszy ciężar dźwiga, tak i człowiek
duchowy. Dlaczego miałbym na swoją własną ścieżkę rzucać dodatkowe kamienie i
przeszkody i w ten sposób sam sobie utrudniać bieg?
Spoglądając
na to z mojego osobistego punktu widzenia, pytam samego siebie: Czy ten związek
mógłby pociągnąć dwie osoby do pracy Pańskiej? Czy też odciągnąłby od niej
obydwoje, w tym sensie, że uniemożliwiłby siostrze lub mnie, lub obojgu,
zaangażowanie się w pracę Pańską obecnie lub w przyszłości?
Ponieważ
jestem obarczony zobowiązaniami wobec tych, którzy są ode mnie zależni, nie
pozwala mi to teraz podjąć działalności kolportażowej, pytam więc samego
siebie: Czy powinienem dokładać sobie jeszcze więcej zobowiązań i zniewalać też
siostrę, uniemożliwiając jej aktywną służbę, teraz lub w przyszłości, i
sprawiać, że będzie ona zużywać swój poświęcony czas w służbie dla mojego
ziemskiego ciała? „Drogoście kupieni; nie bądźcie niewolnikami ludzkimi.”
Gdyby
Pan uznał, że należy mi dać wolność decydowania, to patrząc pod tym kątem,
powinienem zadać sobie pytanie, czy mam wystarczająco dużo środków finansowych
dla dwojga albo czy jestem w stanie zarobić tyle, by starczyło bez pomocy
siostry, gdyby z jakiejś przyczyny nie mogła swoją pracą dokładać się do
utrzymania. A gdybym stał się niezdolny do pracy, czy ona nadal by pracowała?
Czy wspólnego dochodu wystarczy nam, by związać koniec z końcem, czy
musielibyśmy oboje opuścić pracę Pańską, a ja byłbym zmuszony zaangażować się w
coś innego, jak miało to miejsce w przypadku innych osób, a to spowodowałoby
utratę błogosławieństw i przywilejów nie tylko dla mnie, ale – za co byłbym
odpowiedzialny – również dla siostry?
Skąd
mam wiedzieć, czy oboje wytrwamy w tych ostatnich chwilach próby? Znam tylko
jeden przykład, w którym – kiedy jedna z osób pozostających w związku została
ogarnięta przez błąd, druga pozostała wierna Panu, a małżeństwo się rozpadło.
We wszystkich innych przypadkach, o ile wiem, obydwie osoby upadły. Dlatego nie
uważam za wskazane, aby podejmować ryzyko i wystawiać na szwank swoje
chrześcijańskie dobro lub dobro siostry. Jeśli istnieje cień możliwości, że
przez to nie uczyniłbym swojego „powołania i wybrania pewnym”, powiem sobie –
dzięki Pańskiej łasce i sile – „Nie rób tego”.
Wiemy,
że Szatan jest zawsze gotowy dostarczyć nam niezliczonych wymówek w tym
temacie, a jeśli ich szukamy, potrafi podać taką (nawet za pośrednictwem
jakiegoś brata lub siostry), którą będziemy w stanie zaakceptować.
Jeden
brat ma na tę kwestię taki pogląd, że poszukując rady w pewnych sprawach,
możemy ją otrzymać od tych, którzy nie są zdolni udzielać rad „maluczkiemu
stadku”, ponieważ przypuszczalnie są lub staną się członkami Wielkiego Grona.
Analizując
każdą myśl, słowo i czyn, dochodzę do wniosku, że nie powinno być w nas miejsca
na samolubne pragnienia, a jeśli nie dopuszczamy złych myśli do siebie, nie
mogą się one przerodzić w złe czyny.
Czas
jest taki krótki! Liczymy już nie lata, ale tygodnie i dni. Na konwencji w
Mountain Lake Park wspomnieliśmy, że zostało już tylko około 150 tygodni,
dopóki ostatni członek „maluczkiego stadka” nie przejdzie za wtórą zasłonę, a
część tego czasu już upłynęła.
Modlę
się do Pana, aby unieważnił te słowa, gdyby nie były one w pełni zgodne z nowym
umysłem lub z Jego wolą.
Módl
się za mną, droga siostro, abym stał się zwycięzcą, tak, więcej niż zwycięzcą.
Chrześcijańskie pozdrowienia od Twojego brata i współtowarzysza na wąskiej
ścieżce,
.........................”
Pomimo
dobrych argumentów, jakie zostały w tym liście przedstawione, nie możemy
zapominać o drugiej stronie tej kwestii, którą objaśnia Apostoł. Każdy ponosi
odpowiedzialność za swoją własną decyzję odnośnie tego, czy wstąpić w związek
małżeński, czy nie. Niektórzy wyobrażają sobie związek właśnie tak, jak to
zostało opisane powyżej, ale dla innych, równie sumiennie podchodzących do
tematu, może on wyglądać zupełnie inaczej. Niech każdy będzie w pełni
utwierdzony w swoim własnym rozumowaniu.
Jesteśmy
przekonani, że ci, którzy nie potrafią całkowicie rozstrzygnąć tej kwestii i
zająć zdecydowanego stanowiska, i przez to postanowili się nie wiązać, mogliby
równie dobrze stanąć po drugiej stronie i się ożenić. Nic bardziej nie szkodzi
duchowości niż niezdecydowanie, chwiejność, letniość. Nie lekceważcie swoich
ziemskich uczuć ani uczuć innych. Rozstrzygajcie problemy od razu i stanowczo,
tak jak będzie według was najlepiej dla chwały Pana – w największej harmonii z
Boską wolą. Działajcie zgodnie z tą decyzją i odsuwajcie od siebie wszystko, co
jest przeciwne, tak abyście mogli oddać Panu to, co macie najlepszego. Decyzja,
stanowczość, pomoże w rozwijaniu charakteru. Chwiejność podkopuje dobry
charakter.
JEMU
NALEŻY SIĘ CZEŚĆ
Wiem,
że jeśli jestem wybrany, by dzielić dziedzictwo z moim Panem,
Panować z Nim w chwale i otrzymać wielką nagrodę,
Jeśli pomimo wszystkich moich słabości zatrzyma On dla mnie koronę,
To wiem, że wybór ten z pewnością przyniesie chwałę Bożemu imieniu.
Gdybym był bardziej godny, a moje potknięcia mniej liczne,
To ludzie, oddając Bogu chwałę, chwaliliby również moje zalety.
Gdybym był bliski przegrania lub nigdy nie zgubił śladu,
To mówiąc o Jego dobroci, dostrzegliby także i moją.
Jednak mój byt ma zbyt wiele braków w myśli, słowie i czynie,
A to znaczy, że Jemu należy się cała chwała, w istocie, On zasługuje na
jej pełnię.
Gdy ludzie zobaczą, że taki słaby śmiertelnik został wywyższony do
nieśmiertelności,
Jakąż zrodzi to chwałę dla Tego, który upodobał sobie taką nicość!
Wiem, że gdy mój Zbawca powrócił do nieba
I otrzymał koronę chwały, było to dowodem miłości Jego Ojca,
Ale gdy pomyślę o zasłudze Chrystusa i Jego życiu bez grzechu i w łasce,
Nie dziwię się, że Bóg wybrał dla Niego takie miejsce.
Ze mną jest całkiem inaczej, nie mam nic, co by sprawiało,
Żebym był uczczony bardziej niż zwyczajna trzcina.
Naprawdę nie ma powodu, żeby dać mi odrobinę chwały,
Jemu należy się wszelka chwała za radości, które zdobiły moje dni.
Gdybyś znał wszystkie moje upadki, moje najpodlejsze wady,
I widział okazywaną mi ciągle przez Ojca pełną miłości cierpliwość,
Zdumiałbyś się bez miary na myśl, że On może uczynić albo że uczyni
Ze mnie sposobnego sługę dla dobra Jego ludu.
Ponieważ Jemu należy się taka chwała dlatego, że ja jestem taki,
Dlatego, że z takiego słabeusza uczynił mocarza,
To jakaż będzie Jego chwała, gdy mnie jeszcze bardziej wywyższy
I ukoronuje wraz ze swymi wybranymi na szczycie Syjonu?
To, że przez wszystkie te lata zmagań wciąż jestem niedoskonały,
Nie bardzo przemawia na moją korzyść ani nie napawa poczuciem szczęścia.
Jeśli okażę się godny, to tylko dzięki Jego łasce,
A w czci i chwale nie zasługuję na żadną cząstkę ni udział.
Nienawidzę moich win i upadków i walczę z nimi dzień po dniu,
Ale nie mogę uciec od samego siebie i od swoich słabości.
Pomimo to On mnie używa, wciąż okazując mi wiele łaski.
Zastępy niech głoszą chwałę Tego, który znalazł miejsce dla mnie biednego.
BENJAMIN H. BARTON
Straż 1/12, W.T. R-4959a-1912r