<< Wstecz |
Wybrano: R-1027 b, z 1888 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Teologia skamielin
Kawałek węgla mający na powierzchni delikatny ślad
kształtu paproci lub ryby jest ceniony przez geologów jako okaz roślinności lub
fauny z bardzo odległego okresu dnia stworzenia. Takie skamieliny są cenne jako
ogniwo łączące wymarłą przeszłość z żyjącą teraźniejszością, i nie nadają się
do niczego innego jak do spalenia.
W świecie teologii znajdujemy wiele takich reliktów
minionych wieków, skamieniałych w postaci liturgii, kred, wyznań wiary, itd., z
których wiele pochodzi z okresu karbonu wiedzy religijnej, „ciemnych wieków”, z
których, poza wartością jako zabytków reprezentujących mentalność i praktyki
systemów religijnych swoich czasów, nie ma żadnego pożytku, chyba że jako
paliwo.
„Bo cóż tak płonie żywo
Jak suche kredo, co niczego się nie uczy?”
Jest rzeczą znamienną, że w obecnym wieku postępu i
rozwoju, ludzie wykształceni i inteligentni dopasowują swoje myślenie i nauki
do tych teologicznych skamielin, które są tak pozbawione życia jak
skamieniałości, które znajdujemy odpowiednio sklasyfikowane i opisane w muzeum.
W
postępowym świetle nauk medycznych dzisiejszych czasów lekarz, który
posługiwałby się starymi metodami stosowania lekarstw, oparzania, puszczania
krwi i zamykałby swojego pacjenta w ciemnym, źle wentylowanym pokoju, zostałby
nazwany nie tylko starym dziwakiem, lecz głupcem, gdyż uczelnie medyczne wciąż
prowadzą eksperymenty i otwierają nowe tory wiedzy na temat przyczyn i sposobów
leczenia chorób. W wielkim kontraście do tego, teologia sekciarska nie nauczyła
się niczego, ani nie może się niczego nauczyć, dopóki umysły jej nauczycieli
będą kształtowane przez skamieniałe dogmaty ich poprzedników. Ktoś, kto
przyjmuje pozycję nauczyciela danej denominacji, nie jest wolnym człowiekiem.
Jest zobowiązany przyjmować jako prawdę, całą prawdę i tylko prawdę, zawiłości
doktryn przekazanych mu przez „ojców” jego denominacji. To, co stulecia temu
ludzie o umysłach prawdopodobnie zamglonych przesądami, ogłosili jako prawdę,
jest prawdą, do której nic nie można dodać, i od której nic nie można odjąć.
Bez względu na to, jakie światło mogły rzucić na natchnione Słowo zaawansowane badania,
bez względu na to, co mogła odkryć nauka, bez względu na to, jakie nowe prawdy
słudzy Boży mogli wywieść z tej skarbnicy, współczesny nauczyciel religijny
musi zamknąć oczy na światło i powstrzymać swoje uszy od słyszenia obcych,
nowych dźwięków i kłaniać się poddańczo naukom staroświeckich teologów, księży,
prałatów i pastorów, jak gdyby ich głos był głosem Bożym. Nie ma bałwochwalstwa
posiadającego bardziej uległych wyznawców niż ten kult zasobów i kamieni
teologii skamielin, nie ma bardziej uciskającej tyranii niż tyrania kreda.
Jak można to wyjaśnić? Bardzo łatwo. Denominacje
tworzą się wokół nauk jakiegoś człowieka lub grupy ludzi. Nauki te są
przyjmowane jako kwintesencja prawdy, kaznodzieje są szkoleni i wyświęcani do
ich nauczania, ustanawiane są uczelnie w celu ich utrwalania, a ich absolwenci,
zanim dostaną upoważnienie do głoszenia, muszą uznać system nauczanych praktyk
i doktryn oraz zgodzić się ich nauczać. Nie są oni wolnymi ludźmi. Nie mają
odwagi zwrócić się ani w prawo, ani w lewo pod groźbą utraty swojego stanowiska
i środków zarabiania na życie. Zamiast budować na fundamencie proroków i
apostołów, gdzie Jezus Chrystus jest głównym kamieniem węgielnym, budują na
ludzkim fundamencie, a przecież Bóg wystosował swoje napomnienie z wielkim
naciskiem: „Próżno mnie czczą, nauczając przykazań ludzkich”.
Przyjrzyjcie się niedawnemu procesowi profesorów z
Andover College jako ilustracji despotycznej władzy kreda. Nie chodziło o to,
czy ci ludzie nauczali prawdy. Jedyną kwestią rozważaną przez sędziów było to,
czy nauczali niezgodnie z wyznaniem wiary i przyjętymi tradycjami tej
denominacji. A w dziesiątkach przypadków sług stawianych przed trybunałami
kościelnymi, które można by zacytować, zawsze są oni sądzeni według tych samych
przestarzałych praw i wymaga się od nich wypowiadania przebrzmiałych
sekciarskich haseł.
Nic dziwnego, że wszędzie kościoły charakteryzuje
duchowa martwota, nadgorliwi Uzzowie wyciągają ręce, by podtrzymywać arkę
Pańską, natomiast inkwizycyjni duchowni zagaszają światło prawdy, gdy tylko
ukazują się jej pierwsze nikłe promienie, a następnie zmuszają tych, którzy
łakną i pragną sprawiedliwości i prawdy do przyjmowania martwych form i kred,
lub w przeciwnym razie do szukania zaspokojenia swoich pragnień gdzie indziej.
Dzięki niech będą Bogu, że Jego prawda nie została oddana w takie ręce, lecz
jest dostępna za darmo jako woda życia dla wszystkich, którzy udadzą się do źródła
i piją. Boska prawda nie znajduje się w martwych formach i wymyślonych
dogmatach, lecz jest wolnością i życiem w Chrystusie Jezusie. – Słowa Prawdy.
W.T. R-1027b-1888r