<< Wstecz |
Wybrano: R-2090 a, z 1897 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Zachęcające listy
Zamieszczamy poniższe listy jako dowód, że nasz Pan od czasu do czasu
znajduje przyjemność w zesłaniu fizycznego uzdrowienia, prawdopodobnie jako
zapowiedź czasów restytucji (Dz. Ap. 3:19-21). Siostra-autorka listu nie
wspomina treści swojej modlitwy, ale uprzedzając ewentualne pytania na ten
temat, pragniemy odesłać czytelników do artykułów o modlitwie i leczeniu wiarą
zawartych w wydaniach czasopisma z okresu od 1 lipca do 1 września oraz
zasugerować, że będąc w jej sytuacji, najsilniejszą modlitwą, którą moglibyśmy
zanieść w zgodzie z naszym poświęceniem wszystkiego Panu, byłoby powiedzenie Mu
(1) o naszej bezgranicznej ufności w Jego zdolność uleczenia, jeśli uznałby to
za najlepsze; (2) o naszym pragnieniu, by wykonała się Jego wola, bez względu
na to, czy chciałby On, byśmy żyli lub umarli, chorowali lub też cieszyli się
zdrowiem; (3) o naszym szczerym pragnieniu służenia Mu i wykorzystania wszelkich
sił, zdrowia i zdolności, jakich zechciałby nam udzielić do tej służby – jako
powołanych z ciemności ku Jego cudownej światłości. (4) Na tym zakończylibyśmy
tę modlitwę, pokładając swą ufność w Bogu, zgodnie ze słowami pieśni:
„Zgodzę się na wszystko, co mnie spotka,
Gdyż prowadzi mnie mój Bóg.”
Indiana, USA.
Drodzy Przyjaciele!
Byłam w dolinie cienia śmierci, a mój powrót do życia i zdrowia wielu
uważa za bliski cudu. Przez trzydzieści lat cierpiałam na zapalenie stawów
kręgosłupa i rwę kulszową. Nie miałam żadnej nadziei na wyzdrowienie, poddając
się całkowicie woli Bożej. W styczniu 1994 roku upadłam na lód, przez co
doznałam wstrząsu rdzeniowego, pęknięcia stawu biodrowego i złamania dwóch
kości tułowia. Przez trzy miesiące nie mogłam nawet ruszyć palcem. Przyjaciele
kontaktowali mnie z trzema najlepszymi chirurgami, jakich mogli znaleźć i
wszyscy ci lekarze przyznali, że moje leczenie nie ma sensu, gdyż to
niemożliwe, bym wyzdrowiała. Wreszcie, kiedy wszyscy spodziewali się, że mogę
umrzeć w każdej chwili, moja dawna znajoma, Murzynka i chrześcijanka,
powiedziała mi takie słowa: „Nie byłaś jeszcze u Doktora Jezusa. On może cię
uzdrowić. Pomódl się ze mną i raduj się, bo zostaniemy wysłuchane.” Pomodliłyśmy
się więc i wkrótce zauważyłam poprawę. Dziś nie tylko jestem zdrowsza, ale potrafię
chodzić sprawniej niż w ciągu tamtych trzydziestu lat, a po moim dawnym
niedołęstwie nie ma śladu.
Kiedy leżałam bezradna, rozmyślałam o tym, jak mogłabym pomóc innym
odnaleźć światło. Często myślałam o tym, by poświęcić mój czas i siły Panu i
pracy na rzecz Jego Królestwa, i pragnę to czynić teraz, jeśli taka będzie Jego
wola. Myślałam o waszych traktatach, zwłaszcza o „Czy wiesz, że”. Zbyt długo to
odwlekałam – mam nadzieję, że Bóg wybaczy mi ten grzech. Mogę coś ofiarować na
rzecz „Dobrej Nadziei”, gdyż Bóg zesłał mi emeryturę. Czas się przybliżył, a
Królestwo jest we drzwiach. Obym okazała się godna działać na jego rzecz, i
wejść do jego chwały – o to modli się
Przyjaciółka i sługa w Panu,
E. S. L__________
----------
Poniższy list pochodzi od „Kwakierki” lub „Przyjaciółki”, która od dawna
podążała za Panem zgodnie z posiadanym światłem Prawdy, ale nie znała Go jako
Tego, który kupił nas za cenę ofiary z samego siebie. Dzięki Bogu odnalazła
jedyne „drzwi”, jedyną „drogę” do Boga i weszła jako prawdziwa owca do owczarni
prawdziwego Pasterza. Niestety! Wielu wspaniałych ludzi, zaślepionych przez
Przeciwnika, nie znajduje jedynej bramy do prawdziwej „wąskiej drogi”. Dziękujmy
Bogu, że zbliża się godzina, gdy wszystkim zaślepionym, którzy obecnie szukają
Pana, zostaną otwarte oczy zrozumienia i odnajdą tę „drogę”. (Por. Dz. Ap.
17:25-27, Izaj. 29:18; 42:16.) Ale co mamy powiedzieć, aby pocieszyć, zachęcić
tych, których oczy dostrzegły miłość Boga i Chrystusa ukazaną w „okupie za
wszystkich”, ale których miłość Chrystusowa nie skłoniła do odwzajemnienia tej
miłości ani do stania się Jego uczniami? O! Ich sytuacja jest o wiele
poważniejsza; nie znajdujemy w Słowie Bożym żadnej zachęty dla nich poza
sugestią „wielkiej chłosty”, co można interpretować jako nadzieję na
błogosławieństwo poprzez doświadczenia, jeśli zostaną one właściwie przyjęte.
List zawiera dobrą sugestię dla niektórych, w zakresie oceny stosowności
i konieczności całkowitego przyjęcia Pana wiarą oraz zawarcia z Nim zdecydowanego
przymierza na jedynych właściwych warunkach – pełnej, dobrowolnej,
nieograniczonej i radosnej rezygnacji z siebie samego, co prowadzi do pełnej
akceptacji.
Pensylwania
Drogi Przyjacielu!
Przede wszystkim pragnę Ci podziękować za list i modlitwę, która nie
pozostała bez odpowiedzi, oraz za Strażnicę, którą otrzymałam kilka dni temu.
Myślę, że moim błędem było traktowanie swojego prawa synostwa za sprawę
zbyt oczywistą; nie zdawałam sobie sprawy, że nieposłuszne dziecko nie jest
prawdziwym dzieckiem Bożym. Jezus wykupił mnie ze stanu nieposłuszeństwa,
płacąc najwyższą możliwą cenę, a ja cieszyłam się z odkupienia, z
udostępnionych w ten sposób błogosławieństw, nie okazując Mu w zamian właściwej
wdzięczności. Nie przypisywałam Mu należnej Mu wagi.
Stopniowo zrozumiałam, że wymaga się ode mnie stanowczego aktu wiary. Musiałam
oddać się w ręce Jezusa jako Zbawiciela bez wątpliwości i strachu, bez
zastrzeżeń, i zaufać Mu co do sprawiedliwości. Wzdragałam się na myśl o tak zupełnym
poddaniu się, ale kiedy Jezus pochylił się nade mną i poprosił, bym oddała mu
serce „raz na zawsze” i „teraz”, zrozumiałam, że nie ma ucieczki – już byłam niewolnikiem;
zrozumiałam, że bycie Jego „więźniem”, „sługą”, poddanym, niewolnikiem to
najsłodsza możliwość na świecie, tylko po to, by odtąd podążać za Nim i służyć
Mu, polegając tylko na Nim, w Bogu, że uczyni nas zdolnymi do tego.
Zatem „raz na zawsze” z „Wędrówką pielgrzyma” Johna Bunyana zrzuciłam
mój ciężar u stóp krzyża. Wróciłam teraz do mojej stosunkowo zaniedbanej Biblii
i oddałam się na zawsze mojemu zaniedbanemu Zbawcy. A jeśli być ochrzczonym w
Jezusa Chrystusa znaczy być ochrzczonym w Jego cierpienia i śmierć*, wybieram
to w miejsce obecnego zdrowia lub uniknięcia prób, chyba że otrzymam jasną
wskazówkę, że mam uczynić inaczej. Uważam, że odkupienie daje nam zdrowie
wystarczające do wszystkiego, czego oczekuje od nas Ojciec i nie będę prosić o
więcej.
Z wielką wdzięcznością, __________
*Patrz „Chrzest i jego znaczenie” omówiony w numerze z 15 czerwca 1893
roku.
[Warto to zapamiętać: zachowanie zdrowia i władz umysłowych należy oceniać
jako równie opatrznościowe, jak ich przywrócenie w chorobie; choć nie jest to powszechnie
doceniane. A utrapienia (cielesne lub finansowe) są czasem błogosławieństwami: W
Psalmach napisano: „Błądziłem, zanim przyszło utrapienie; teraz jednak strzegę
Twej mowy” (BT). Zaś inny werset Pisma Świętego mówi: „Synu mój, nie lekceważ
sobie karania Pańskiego, a nie trać serca, gdy od niego bywasz karany; albowiem
kogo Pan miłuje, tego karze, a smaga każdego, którego za syna przyjmuje”.
Wszyscy święci, „synowie” doznają karania – jedni w taki, drudzy w inny
sposób; niektórzy w sposób widoczny dla wszystkich, inni w taki, który
dostrzegają tylko oni sami; jedni uczą się lekcji wolniej, inni szybciej; ale
wszyscy potrzebują Boskiego kierownictwa i karcenia. Bez karania i
„przycinania” nie przyniosą owoców ducha w takiej obfitości, jakiej oczekuje
Mistrz; a jeśli nie przynoszą owocu, tylko obciążają Winorośl, zostaną „odcięci”.
– przyp. red.]
W.T. R-2090a-1897r