<< Wstecz |
Wybrano: SM-262 , z 0 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Tajemnica prawdziwego pokoju
„Niechaj się nie trwoży serce
wasze” – Jana 14:1.
Świat pełen jest strwożonych serc, bo pełen jest niedoskonałości będącej
pośrednio czy bezpośrednio wynikiem grzechu i kary zań – śmierci, która przez
sześć tysięcy lat trapi nasz rodzaj ludzki, nadwyrężając nasze umysłowe,
moralne i fizyczne władze oraz sprowadzając zdeprawowanie, rozczarowanie,
smutek i boleść. Gdyby każdy z nas miał tylko swoje własne ciężary, to i tak
byłoby to ponad jego własne siły; a do tego każdy z nas styka się w życiu z
innymi ludźmi – w domu, w pracy, w towarzystwie, we wszystkich życiowych
sferach, i nasze własne słabości i wady powiększają się, a kłopoty pomnażają
poprzez styczność z osobowymi cechami innych, z ich kłopotami, wadami i
słabościami – umysłowymi, moralnymi i fizycznymi. Dobrze napisał Apostoł:
„Wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd”. Dobrze też
napisał prorok: „Człowiek narodzony z niewiasty dni krótkich jest i pełen
kłopotów” (Rzym. 8:22; Ijoba 14:1).
Nikt nie wie więcej o życiowych brzemionach niż współczujący lekarze,
prawnicy i duchowni. Wzdychające stworzenie w czasie swych specjalnych
dolegliwości i udręczenia fizycznego, umysłowego i moralnego zwraca się do
tych, którzy dzięki znajomości pewnych środków przynoszących doraźną fizyczną i
duchową ulgę otwierają szczelinę przepuszczającą odrobinę światła nadziei
pokrzepiającej uciśnioną duszę. Te trzy profesje są zatem uważane za
najzaszczytniejsze i najbardziej dobroczynne ze wszystkich znanych, a gdy
wsparte zostaną współczuciem i miłością, na pewno zdziałają wiele dobrego,
przyniosą wielką ulgę, zrodzą nową nadzieję. Ale niestety nie wszyscy lekarze,
nie wszyscy prawnicy i nie wszyscy duchowni są pobudzani miłością i
współczuciem! Nie osądzając ich indywidualnie, możemy niezawodnie przypuszczać,
że podobnie jak reszta rodzaju ludzkiego, także i ci ludzie, posiadając
najwyższe w świecie możliwości niesienia ulgi swym bliźnim, są ogólnie
uczestnikami samolubstwa, jakie rozwinęło się w ludzkich sercach w ramach
skutków grzechu i w wyniku jego częściowej destrukcji Boskiego podobieństwa, na
jakie człowiek został stworzony – doskonałego obrazu Boga w ciele – Boga
miłości, „Boga wszelkiej łaski” [1 Piotra 5:10].
„CUDOWNE SŁOWA ŻYWOTA”
Nasz tekst jest częścią poselstwa naszego Pana skierowanego do uczniów
tuż przed Jego ukrzyżowaniem. Będąc sam przygnębiony zmartwieniem i niezmiernie
zasmucony w oczekiwaniu haniebnej śmierci, jaką miał wkrótce ponieść, zwrócił
swe myśli i pocieszające słowa do swoich uczniów, którzy byli zakłopotani i
strapieni. Skrywając swój własny smutek, pocieszał ich On i przez to dał
przykład wszystkim swoim naśladowcom, którzy chodząc Jego śladami i na Nim się
wzorując, są już przez samo to dobrymi lekarzami w świecie, wykładowcami Bożego
prawa i głosicielami Boskiego zakonu miłości. Zaprawdę, bez względu na to, jak
wielce oceniamy cuda dokonane przez naszego Pana – leczenie chorych, wzbudzanie
umarłych, przywracanie ślepym wzroku i głuchym słuchu – tym, co przemawia do
nas jako najpiękniejsza manifestacja, jest Jego nauczanie, Jego doktryna.
Prawdę mówili niektórzy za Jego czasów: „Nigdy tak nie mówił człowiek jako ten
człowiek” (Jana 7:46), a na innym miejscu: „I wszyscy mu dawali świadectwo i
dziwowali się wdzięczności onych słów” (Łuk. 4:22) – „pięknych, cudownych słów
żywota”.
I tak też być musi z naśladowcami Jezusa. Nasz Pan mógłby przeznaczyć
cały swój czas i zużyć całą swoją energię na uzdrawianie chorych, na wzbudzanie
umarłych. Lecz to nie było Jego misją. W tych cudach dał On jedynie dowód mocy
Bożej spoczywającej w Nim i zawarł przedsmak błogosławieństw, jakie jeszcze
przyjdą na świat przy Jego wtórym przyjściu – czasów ochłody, jakie wtedy
przyjdą, „czasu naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez
usta wszystkich świętych swoich proroków od wieków” (Dz. Ap. 3:21). Przy
sadzawce Betesda tłumy czekały na uzdrowienie, ale nasz Pan uzdrowił tylko
jednego człowieka; nie dlatego, że nie posiadał współczucia, ale ponieważ
wystarczało to dla ukazania Jego zamierzenia. Odpowiedni czas na uleczenie
nieszczęść i trudności świata jeszcze nie przyszedł. Ci, których
zainteresowanie zostało obudzone przez fizyczne uzdrowienie, szybko zwrócili
swoją uwagę na gotowość Pana do uzdrowienia wszystkich skruszonego serca, do
dania im olejku wesela zamiast ducha ściśnionego i do obudzenia tych, co umarli
w przestępstwach i grzechach, do nowości żywota przez wiarę (Iz. 61:1‑3).
Podobnie też wszyscy naśladowcy Jezusa są jako Jego reprezentanci
upoważnieni do głoszenia poselstwa Wesołej Nowiny wszystkim tym, którzy mają
uszy ku słuchaniu, do obwieszczania im Boskiego planu – że tak jak grzech,
śmierć i nieposłuszeństwo przyszły przez jednego człowieka, tak odkupienie
zostało osiągnięte przez drugiego, przez „człowieka Chrystusa Jezusa, który dał
samego siebie na okup za wszystkich, co jest świadectwem czasów jego” (1 Tym.
2:5‑6). Są oni upoważnieni do wykonywania pracy dobrego lekarza
i do opatrywania zranionych serc. Jako prawnicy biegli w prawie Bożym, są
upoważnieni do wskazywania tym, którzy są skłonni do słuchania, że grzech,
czyli przestąpienie Boskiego prawa, sprowadził wszelkie nieszczęścia na rodzaj
ludzki, wywołujące lament niezliczonych tysięcy. Upoważnieni są oni także do
wskazywania, że Jezus, nasz Pan, dał samego siebie jako pełną cenę okupu,
czyniąc zadość wymaganiom pogwałconego prawa, i że tym sposobem możliwe jest
dla wszystkich, którzy odwracają się od grzechu i starają się powrócić do
harmonii z Bogiem i z Jego doskonałym przykazaniem miłości, żeby zbliżyć się do
Niego przez Chrystusa jako swego orędownika i uzmysłowić sobie, że nie są już
dłużej potępieni, lecz są oni darmo usprawiedliwieni od wszystkiego przez wiarę
w Odkupiciela i Orędownika.
Jako słudzy Ewangelii, Królewskie Kapłaństwo, upoważnieni są także do
wskazywania tym, co mają uszy ku słuchaniu, że pojednanie dokonane przez
naszego Pana Jezusa nie tylko zakrywa nasze grzechy z przeszłości, lecz zakrywa
również słabości i niedoskonałości czasu obecnego i przyszłego, w przypadku
wierzących, jeśli tylko są one nieumyślne, niepochwalane i zwalczane.
Upoważnieni są w imieniu Mistrza do zapewniania wszystkich takich, że „Ojciec
sam miłuje ich”, że „wszystkie rzeczy pomagają ku dobremu tym, którzy miłują
Boga, którzy według postanowienia Bożego powołani są” i że ostatecznie przez
uwielbionego Chrystusa: Głowę i Ciało, Oblubieńca i Oblubienicę, błogosławiona
sposobność do pojednania się z Bogiem na mocy warunków Nowego Przymierza ma być
rozciągnięta na „wszystkie narody ziemi” – włączając w to tych, którzy zeszli
do wielkiego więzienia śmierci bez pełnej i odpowiedniej znajomości Pana i Jego
planu, takiej, jaką na mocy gwarancji śmierci Chrystusa otrzymają wszyscy,
zanim będą mogli podlegać wtórej śmierci (Jana 16:27; Rzym. 8:28).
„ABYM ZAWIĄZAŁ RANY TYCH, KTÓRZY SĄ
SKRUSZONEGO SERCA”
Patrząc z tej perspektywy, Pańskie poświęcone Maluczkie Stadko, Królewskie
Kapłaństwo ma nawet w teraźniejszym czasie wspaniałe sposobności służenia
braciom i tym spośród świata, którzy mają uszy ku słuchaniu i pragną stać się
klasą „braci”. Nie jest prawdą, jakoby Bóg dał upoważnienie swoim ambasadorom,
by szli przez życie, krusząc serca swych bliźnich. Przeciwnie, polecił im
głosić, że ci członkowie Ciała Chrystusowego, którzy otrzymali namaszczenie
ducha świętego od Pana Jezusa, swojej Głowy, zostali upoważnieni do
zawiązywania ran tych, którzy są skruszonego serca, pocieszania wszystkich
płaczących na Syjonie, ogłaszania miłościwego roku Pańskiego.
Jeśli niektórzy skłonni są utrzymywać, że pocieszanie strapionych i
zawiązywanie ran tych, którzy są skruszonego serca, oznacza, że posłańcy Boga,
słudzy Prawdy mają przede wszystkim kruszyć serca, by powodować strapienia, to
my odpowiadamy: Nie! Nie tak jest napisane i nie powinniśmy nic dodawać do
Słowa Bożego. Wokół nas działają różne czynniki, które kruszą serca i zadają
rany. Powinniśmy przyjąć w takiej mierze ducha Pańskiego, żebyśmy, o ile to
możliwe, nie powodowali skruszenia serc, nikogo nie ranili, lecz przeciwnie –
czynili wszystko, co jest w naszej mocy, aby uzdrawiać tych, którzy znajdą się
w zasięgu naszych wpływów. Grzech kruszy serca tysięcy ludzi. Rozczarowanie odnośnie
siebie samych, odnośnie swych własnych ambicji, własnych starań, doznawanie
zawodu ze strony przyjaciół, w pracy, pod względem przyjemności – wszystko to
powoduje ranienie i kruszenie. Jest zatem tak dużo serc strapionych i
skruszonych, że lud Pański nie jest w stanie ich wszystkich uzdrowić, tak by
mógł odpocząć w poczuciu zadowolenia z pracy, jaką Mistrz dał nam do wykonania.
Dlatego zadanie kruszenia serc lepiej zostawić Przeciwnikowi i tym, którzy są w
zewnętrznych ciemnościach grzechu oraz w nieznajomości Pana i Jego ducha (Iz.
42:16).
Według naszego zrozumienia Pismo Święte uczy, że wielki czas ucisku jest
bardzo blisko – wielki ucisk, kończący historię tego świata, kiedy to podczas
bezprecedensowej anarchii wszystkie ludzkie nadzieje i ambicje całkowicie
zawiodą. Jak Pismo Święte oświadcza: „A będzie czas uciśnienia, jakiego nie
było, jako narody poczęły być”, „ani potem będzie” (Dan. 12:1; Mat. 24:21). Ten
wielki ucisk, jak wskazuje Pismo Święte, będzie rezultatem krańcowego
samolubstwa, które dojrzewa i wkrótce wyda nasienie. Świat zawsze był
samolubny, ale według Pisma Świętego i naszych własnych obserwacji ten duch
chciwości i samolubstwa rozprzestrzenia się coraz szerzej i odciska swe piętno
na niemalże każdym członku rodu ludzkiego. Ostatecznie stanie się prawdą to, co
opisuje Biblia, że „każdego człowieka ręka będzie przeciwko bliźniemu swemu”,
czego rezultat przedstawiają słowa: „Nawet wychodzącemu i wchodzącemu nie było
pokoju dla nieprzyjaciela” (Zach. 8:10).
Świat nieznający Boga i planu, jaki On przygotował dla błogosławienia
wszystkich narodów w czasie Tysiąclecia, odczuje czas ucisku najdotkliwiej.
Lecz Pismo Święte daje nam do zrozumienia, że ich smutki, niedole i skruszenie
serca wyjdą im ostatecznie na dobre, bo to powszechne przeoranie świata pługiem
ucisku i uciążliwości tego czasu, gdy rozwieją się wszystkie nadzieje,
ostatecznie okaże się dla nich korzyścią, odwracając ich uwagę od fałszywych
nadziei, jakich wielu z nich przez długi czas na próżno się trzymało, i
kierując do lepszej, prawdziwej nadziei, jaką przygotował Pan, a której
ośrodkiem jest Królestwo Chrystusowe, zaś jej gruntem – ofiara okupu złożona na
Kalwarii (1 Tym. 2:5‑6).
PRZYSZŁE DZIEŁO BŁOGOSŁAWIENIA
Jakże mądry jest Boski plan, by ci, którzy mają być złączeni z Panem
Jezusem w czasie Jego tysiącletniego królowania w dziele podnoszenia ludzkości
i pomagania jej w pokonywaniu trudności oraz różnego rodzaju zepsucia, mają być
tymi samymi, którzy nabierają w tym wprawy już teraz, opatrując rany
skruszonych serc stosunkowo niewielkiej garstki tych, którzy mają uszy ku
słuchaniu oraz pragną odpowiedzieć na łaskę Bożą w ciągu obecnego Wieku
Ewangelii. Ilustrację tego widzimy w innym stwierdzeniu Pisma Świętego,
mówiącym, że jesteśmy w szkole Chrystusowej, przygotowywani do tego, by być
użytecznymi w przyszłości. Możemy zauważyć, że tak jak lekarze i pielęgniarki
są szkoleni do swej przyszłej pracy, tak też ci, których Pan powołał do
chwalebnego Królewskiego Kapłaństwa przyszłości, by błogosławili ludzi,
otrzymują teraz praktyczne ćwiczenia w swych własnych sercach, we własnych
rodzinach, wśród własnych krewnych i wśród domowników wiary.
Cóż za myśl, że nasze przyszłe otrzymanie „dyplomu” i możliwości
uczestnictwa w dziele Królestwa zależne jest od tego, jak się teraz nauczymy
sztuki opatrywania skruszonych serc tych, z którymi mamy styczność! I nie tyle
ważne są praktyczne umiejętności, co miłość. Ten, kto wiele miłuje i kto teraz
widzi wokół siebie skruszone i strapione serca, będzie też skłonny „dobrze
czynić wszystkim, a najwięcej domownikom wiary”. Jeśli natomiast jego miłość i
współczucie nie zwracają się w stronę tych strapionych, jeśli jego największa
energia zostanie wykorzystana do zdobywania pieniędzy lub dla jakichkolwiek
innych samolubnych celów, to jak może w nim mieszkać miłość Boża? Przypomnijmy
sobie słowa Pisma Świętego: „Gdyż was doświadcza Pan, Bóg wasz, aby wiedział,
jeśli wy miłujecie Pana, Boga waszego, ze wszystkiego serca waszego”, czy też
nie (5 Moj. 13:3). Bo jak nam powiada Apostoł, ten, kto nie miłuje brata swego,
którego widzi, jakże może miłować Boga, którego nie widział (1 Jana 4:20).
Dlatego próbą dla nas wszystkich jest miłość – „Kto mieszka w miłości, w Bogu
mieszka”, a kto nie miłuje, nie jest spłodzony z Boga [1 Jana 4:7‑8,16].
Zwracamy przy tym uwagę, że mając współczujące usposobienie, niektórzy
opatrują skruszone serca w sposób niewłaściwy, a nawet szkodliwy. Powszechne
stało się przesłanie zwane Nową Myślą i Nową Teologią, że nie ma ekskluzywności
w Boskim planie – że cała ludzkość to dzieci Boże, że nasz Pan Jezus popełnił
wielki błąd, gdy wyraził się o niektórych: „Wyście z ojca diabła” (Jana 8:44).
Utartym frazesem stało się dla wielu „Ojcostwo Boga i braterstwo człowieka”. My
przestrzegamy jednak wszystkich, że taki pogląd nie ma uzasadnienia Pisma
Świętego, a ci, co go głoszą, zamiast leczyć, odciągają serca ludzi od dobrego
Lekarza i danego przez Boga balsamu: „Albowiem nie masz żadnego imienia pod
niebem, danego ludziom, przez które byśmy mogli być zbawieni” [Dz. Ap. 4:12],
oprócz imienia Jezus. Dlatego też nikt inny nie kwalifikuje się do głoszenia
prawdziwego pokoju ściśnionej duszy ani też do odpowiedniego opatrywania ran
skruszonych serc.
„UMIEĆ TYLKO JEZUSA CHRYSTUSA, I TO
UKRZYŻOWANEGO”
Nasz Pan przestrzegał nas przed tymi rozmaitymi teoriami zbawienia innym
sposobem niż ten, jaki zapewnił Bóg. Stwierdził, że On jest jedynymi drzwiami
do owczarni i że wszyscy, którzy próbują dostać się do niej w jakiś inny
sposób, są złodziejami i zbójcami – że nikt nie może przyjść do Ojca inaczej,
jak tylko przez Niego (Jana 14:6). Dlatego przestrzegamy przed każdą teorią,
która stara się przedstawić miłosierdzie i przywrócenie do Boskiej łaski w inny
sposób niż przez wiarę w ofiarę Chrystusa. Potępiamy też jako niebiblijne
wszystkie te nauki, bardzo się rozpowszechniające z powodu teorii ewolucji,
która przedstawia pogląd, że nie było pierworodnego grzechu ani pierwotnego
wyroku, i stąd nie potrzeba Odkupiciela, nie potrzeba podźwignięcia przez
restytucję, jaką obiecał i przygotował Bóg, a która według Jego zapewnienia
dokona się w Wieku Tysiąclecia, kiedy to Szatan będzie związany.
Proponujemy więc, jako Bożą gałązkę oliwną, jako posłannictwo pokoju,
zaproszenie do tego, by wszyscy powołani zechcieli przyjść do Ojca przez
Odkupiciela – przez zasługę Jego ofiary, a przychodząc, by mogli sobie
uzmysłowić, że ich grzechy są odpuszczone, że są oni przywróceni do Bożej
łaski, że miłościwy Pan interesuje się wszystkimi ich sprawami i jest chętny
oraz zdolny sprawić, żeby wszystkie rzeczy działały dla ich dobra, a także że
On obiecał, iż gdy będą wierni, to ostatecznie staną się uczestnikami ze swym
Panem w błogosławieństwach zmartwychwstania sprawiedliwych – w chwale, czci i
nieśmiertelności oraz że z czasem, w ciągu Tysiąclecia, wszyscy, co są teraz ślepi
i głusi, będą mogli zaznać Bożej łaski.
Innym błędem, przed którym powinniśmy przestrzec, jest przyjmowanie
Jezusa i nadziei w Nim wbrew temu, co przedstawia Pismo Święte. Niektórzy mówią
nam, że odrzucają myśl, jakoby Jezus umarł, aby być Odkupicielem człowieka, ale
że mimo to przyjmują Chrystusa jako swego Nauczyciela i Wzór. Na to
odpowiadamy, że nasz Nauczyciel i Mistrz uczył nas, że „przyszedł, (...) aby
dał duszę swą na okup za wielu” (Mat. 20:28) – za wszystkich. Jeśli Jego życie
nie było okupem czy odpowiadającą ceną, wówczas twierdząc tak, dopuścił się
fałszu, a ci, którzy wierzą, że popełnił takie fałszerstwo, nie mogą Go uważać
za odpowiedniego nauczyciela. Co więcej, jeśli przyszedł On na świat jedynie po
to, żeby być dla nas przykładem, a nie naszym Zbawicielem, naszym Odkupicielem,
wtedy Jego misja była fiaskiem, bo nikt od czasu Jego przyjścia nie był zdolny
do postępowania zgodnie z przykładem, jaki On wystawił. Postrzegać naszego Pana
jedynie jako przykład właściwego życia dla świata byłoby niedorzecznością, bo
nikt z upadłego rodu nie może dorównać doskonałemu standardowi, jaki nasz Pan
wystawił, poświęcając wszystkie swoje ludzkie prawa.
Pismo Święte przedstawia pogląd wręcz przeciwny – że cała ludzkość jest
niedoskonała z powodu upadku i podlega wyrokowi śmierci, że Jezus „z łaski
Bożej za wszystkich śmierci skosztował”, „dał samego siebie na okup za
wszystkich, co jest świadectwem czasów jego”. Biblia uczy, że ta ofiara za
grzech Adama, odpowiednia do zastosowania przez Jezusa za grzechy całego
świata, była konieczna dla zadośćuczynienia Boskiemu wyrokowi, zanim Boskie
przebaczenie i przywrócenie do wiecznego życia i łaski stanie się możliwe.
Pismo Święte stwierdza, że w przypadku większości rodzaju ludzkiego takie
przywrócenie dokona się w ciągu Wieku Tysiąclecia, zaś dla nielicznej
mniejszości, tylko dla tylu, „ilu ich Pan, Bóg nasz, powoła”, nasz Pan był nie
tylko Odkupicielem, ale i wzorem oraz że ci powołani do odłączenia się od
świata do kroczenia wąską drogą poświęcenia samych siebie mają wzorować się na
przykładzie Chrystusa, na ile to tylko możliwe, chociaż z góry wiadomo, że
nigdy nie będą w stanie sprostać Jego wymaganiom. Pismo Święte zapewnia nas, że
najlepsze wysiłki tej klasy, przykryte zasługą ofiary Chrystusowej, będą przyjęte
i policzone im, jakby były doskonałymi ofiarami oraz że tym sposobem będą oni
mogli mieć udział ze swym Odkupicielem w chwale, czci i nieśmiertelności Jego
Królestwa i stać się uczestnikami z Nim w wielkim dziele wylewania na świat
podczas Tysiąclecia błogosławieństwa Boskiego przebaczenia i łaski
zagwarantowanej przez ofiarę Chrystusa.
„NIECH SIĘ NIE TRWOŻY SERCE WASZE”
Na koniec przekonajmy się, jak werset ten stosuje się do apostołów i do
tych, co uwierzyli poprzez ich słowo. Ich serca nie powinny się trwożyć w
żadnych okolicznościach. Oni nie są już więcej ze świata, ponieważ odłączyli
się od świata poprzez przyjęcie Pana i przyjęcie ich przez Niego. Chociaż wciąż
jeszcze przechodzą próby, ogólne trudności świata, to mają teraz pocieszenie
Pisma Świętego, które pozwala znosić te trudności i traktować je jako „lekki
ucisk”, niegodny owej przyszłej obiecanej chwały, jaka się ma w nas objawić (2
Kor. 4:17; Rzym. 8:18). Doprawdy, nie jest to rzeczą nadzwyczajną u Pana
dozwalać, żeby próby i trudności przychodzące na Jego wiernych były nawet
znacznie sroższe aniżeli te, jakie spadają na większość świata (Żyd. 12:6‑11; Obj. 3:19).
Zaiste, jak stwierdza Apostoł, tak powinno być z nami wszystkimi, że
„wszakże ja na nic nie dbam” – żadne z tych życiowych doświadczeń nie wywołuje
trwożliwych myśli. Dlaczego? Apostoł mówi nam: „Albowiem miłość Boża rozlana
jest w sercach naszych” (Dz. Ap. 20:24; Rzym. 5:5). Bo nie tylko dowiedzieliśmy
się, że Bóg przebaczył nam nasze grzechy, że jest On naszym Ojcem i naszym najlepszym
przyjacielem, że jest miłosierny względem naszych niedoskonałości, że powołał
nas do chwały i społeczności z naszym Odkupicielem, ale też że te
błogosławieństwa mają stać się naszym udziałem przy wtórym przyjściu naszego
Pana w zmartwychwstaniu sprawiedliwych i przy ustanowieniu Królestwa. Ponadto
mamy teraz pokój, radość, błogosławioną nadzieję, jaką rodzą te łaskawe
obietnice. Świat nie może nam ich ani dać, ani zabrać.
Cóż więc dziwnego w tym, że serca tej klasy się nie trwożą. Ich Ojciec
wie, czego oni potrzebują. Dzień po dniu uczą się oni dokładniej niż
kiedykolwiek przedtem, że ten, który opiekuje się ptaszętami i zaspokaja ich
potrzeby, który pokrywa pola trawą, daleko bardziej interesuje się nimi i
bardziej się o nich troszczy, tak że, mówiąc obrazowo, nawet włos z ich głowy
nie spadnie bez Boskiego zezwolenia. „A nic wam nie zaszkodzi”, zapewnia Mistrz
(Łuk. 10:19 NB). Dlaczego więc mielibyśmy się niepokoić? Zaprawdę, niepokój
dowodziłby braku wiary, braku zaufania albo też nieświadomości w odniesieniu do
Boskich obietnic, Jego charakteru i postanowień.
Kazania Pastora Russella SM-262