<< Wstecz |
Wybrano: SM-251 , z 0 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Królowa w złotej szacie
„Słuchajże córko, a obacz, i
nakłoń ucha twego, a zapomnij narodu twego, i domu ojca twojego. A zakocha się
król w piękności twojej, albowiem on jest Panem twoim; przetoż kłaniaj się
przed nim” – Ps. 45:11‑12.
Piękny obraz z naszego tekstu i jego kontekst odnoszą się do wybieranego
w Wieku Ewangelii Kościoła, przedstawionego tutaj jako oblubienica, małżonka, a
ostatecznie jako żona wielkiego Króla, Emmanuela. Pismo Święte obfituje w takie
spojrzenie na Kościół. Zauważmy na przykład słowa Apostoła do Kościoła za jego
dni: „Bom was przygotował, abym was stawił czystą panną jednemu mężowi
Chrystusowi” – 2 Kor. 11:2. Zwróćmy też uwagę na słowa Jana Chrzciciela: „Kto
ma oblubienicę, ten jest oblubieniec, a przyjaciel oblubieńca, który stoi, a
słucha go, weseli się weselem dla głosu oblubieńcowego; przetoż to wesele moje
wypełnione jest” – Jana 3:29. Mówiący te słowa nie identyfikuje siebie samego z
klasą Oblubienicy, i słusznie, bo jak nasz Pan zaznacza, Jan Chrzciciel był
ostatnim z proroków; należał on do Domu Sług i był wiernym jego członkiem, ale
nie wszedł pod ewangeliczny przywilej błogosławieństwa Pięćdziesiątnicy, jakie
spłynęło po dokonaniu odkupienia przez naszego Pana. To o nim nasz Pan
stwierdza: „Większego proroka z tych, którzy się z niewiast rodzą, nie masz nad
Jana Chrzciciela żadnego; lecz kto najmniejszy jest w królestwie Bożym, większy
jest niżeli on” – Łuk. 7:28. Innymi słowy, nasz Pan zapewnia nas, że najniższe
stanowisko w klasie Kościoła, klasie Oblubienicy, wybieranej podczas tego
Wieku, jest wyższym zaszczytem w stosunku do stanowisk przewidzianych dla tych,
którzy należą do najszlachetniejszych z poprzednich dyspensacji.
Niezauważenie Boskiej metody dyspensacyjnego postępowania z patriarchami
w narodzie żydowskim i z Kościołem Wieku Ewangelii przeszkodziło wielu spośród
ludu Pańskiego w czynieniu zadowalającego postępu przy studiowaniu Słowa; czas,
by się wszyscy przebudzili odnośnie tego faktu i zrozumieli, że różne szczegóły
Boskiego planu należą do różnych dyspensacji albo epok i że wszystko to działa
razem dla wspaniałego wypełnienia się Boskiego, chwalebnego zamiaru, o którym
Apostoł pisze: „Aby w rozrządzeniu zupełności czasów w jedno zgromadził
wszystkie rzeczy w Chrystusie, i te, które są na niebiesiech, i te, które są na
ziemi” – Efez. 1:10. To wielkie dzieło nie jest jeszcze ukończone. Anielskie
zastępy naprawdę okazują uznanie i posłuszeństwo względem uwielbionego Syna
Bożego. Maluczkie Stadko naśladowców Pana Jezusa spośród ludu także Go wielbi i
uznaje jako Króla królów i Pana panów, jednak wielkie masy ludzi, żyjących i
umarłych, nigdy nie słyszały o Jego imieniu ani też nie wiedzą o łasce Bożej w
Nim.
Lecz według Słowa Pańskiego wszyscy oni muszą usłyszeć i dowiedzieć się
oraz otrzymać sposobność zbawienia przez Chrystusa – „we właściwym czasie”. Tym
właściwym czasem jest nadchodzący Wiek albo nowa epoka zwana Tysiącleciem,
wielki tysiącletni dzień, który Bóg przeznaczył na próbę albo na sąd świata,
jak czytamy: „Przeto iż postanowił dzień, w który będzie sądził wszystek świat
w sprawiedliwości” – Dz. Ap. 17:31. Lecz przed tym naznaczonym dniem powołuje
On ze świata specjalną klasę tych, którzy mają słuch wiary i oczy wiary, aby
tym sposobem wybrać Oblubienicę Chrystusa jako współdziedziców w tym Królestwie
i Jego współpracowników w tym chwalebnym dziele błogosławienia wszystkich narodów
ziemi oraz w udzielaniu im wszystkim próby i sądu – znajomości Prawdy i
sposobności okazania swojej gotowości do jej usłuchania.
SZATY OBLUBIENICY
W wersecie 14 czytamy: „Szaty jej bramowane są złotem”. Obrazuje to ją
jako Oblubienicę, gdy już pomyślnie przejdzie przez wszystkie próby, trudności
i doświadczenia i zostanie przyjęta jako naprawdę wybrana, aby na zawsze
połączyć się ze swym Panem oraz dzielić Jego chwałę. W symbolice biblijnej
złoto jest używane do przedstawiania Boskiej natury. Stąd obraz ten, jako
całość, poucza nas, że kiedy Król królów stawi swą Oblubienicę przed obliczem
Ojca Niebieskiego przy zakończeniu tego Wieku, po tym, jak zostanie uwielbiona
w „pierwszym zmartwychwstaniu”, będzie ona posiadać boską naturę – „chwałę,
cześć i nieśmiertelność” (Rzym. 2:7 NB).
Taki będzie rezultat, jak zapewnia nas apostoł Piotr. Mówiąc o obietnicy
Słowa Bożego dla tej klasy Oblubienicy, stwierdza on, że od Boga „bardzo
wielkie i kosztowne obietnice nam są darowane, abyście się przez nie stali uczestnikami
Boskiego przyrodzenia” – 2 Piotra 1:4. Owej boskiej natury albo bramowania
złotem nie otrzymujemy w obecnym życiu; nasza nieśmiertelność jest nadzieją, a
nie aktualną rzeczywistością. Apostoł stwierdza, że „szukamy chwały, czci i
nieśmiertelności”. Jak trudno jest nam uchwycić tę myśl, że wielki Stwórca,
pragnąc, by wybrane Maluczkie Stadko zostało połączone z Jego Synem w wielkim
dziele Wieku Tysiąclecia – w błogosławieniu wszystkich narodów ziemi – nie
zaprosił świętych aniołów, lecz zamiast tego skierował zaproszenie do upadłej
ludzkości, do takich jej członków, którzy mają ucho ku słuchaniu i serce
skłonne odpowiedzieć na powołanie Wieku Ewangelii – postępować wąską drogą
śladami naszego Odkupiciela!
Nie ma zatem nic dziwnego w oświadczeniu Apostoła, że choć mamy Boskie
zapewnienie, iż jesteśmy synami Bożymi i choć oznacza to, że mamy być Bożymi
dziedzicami, to jednak jeszcze się nie objawiło, kim będziemy, jak wielkimi
będziemy. Jest to zbyt cudowne dla nas do pojęcia, nawet zbyt cudowne do opisania
w Biblii. Stąd też mamy tylko jedną informację – że kiedy nasz Pan Jezus ukaże
się w swoim wtórym przyjściu w mocy i wielkiej chwale, wtedy zmiana w
„pierwszym zmartwychwstaniu” uczyni Jego wierne Maluczkie Stadko podobnym Jemu
samemu, żeby oglądali Go takiego, jakim jest – nie jakim był – oraz dzielili
Jego chwałę; bo ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego – chociaż
wszelkie ciało będzie oglądać zbawienie Boże, będzie odczuwać błogosławieństwo
wypływające z tego tysiącletniego Królestwa, otrzymując Boskie łaski, jakie
wówczas zostaną wylane na wszelkie ciało hojną ręką i z błogosławionym skutkiem
(1 Kor. 15:50; Iz. 40:5).
Kontekst podaje jeszcze więcej odnośnie tego odzienia. W wersecie 15
czytamy: „W odzieniu haftowanym przywiodą ją do króla”. Słowo „przywiodą”
słusznie można odnosić do obecnego życia. Przez cały Wiek Ewangelii, od
Pięćdziesiątnicy do dziś, Pan używał różnych narzędzi, aby powoływać ze świata
tych szczególnych ludzi, oraz przez rozmaite instrumenty prowadził ich z łaski w
łaskę, ze znajomości w znajomość i przemieniał ich z chwały w chwałę, aby
przygotować ich na ostateczne przyjęcie, w „pierwszym zmartwychwstaniu”,
złotych szat – chwały, czci i nieśmiertelności.
W pełni zgadza się to ze wszystkim, co przedstawia Pismo Święte, że
wszyscy przyjęci przez Pana w ciągu obecnego Wieku Ewangelii otrzymają czyste,
białe szaty weselne, „a bisior są usprawiedliwienia świętych” (Obj. 19:8). Ta
szata figuralnie przedstawia usprawiedliwienie, przykrycie naszych wad, i jest
weselną szatą, stanowi bowiem podstawę naszego ostatecznego przyjęcia przez
Pana przy końcu tego Wieku, gdy nastąpi wesele Barankowe. Ci zaślubieni
otrzymują ostrzeżenie, że ich obchodzenie się ze swoją szatą zadecyduje, czy
ostatecznie będą oni klasą Oblubienicy, czy też nie: (1) muszą oni zachować swe
szaty niepokalane od świata (Jak. 1:27) oraz (2) wyszywać je pięknym haftem.
Muszą starannie dążyć do tego, by utrwalić i utwierdzić na swoich szatach
chwalebny wzór nakreślony dla nich przez Słowo i przykład ich Oblubieńca oraz
Jego mówczych narzędzi, apostołów.
USUWANIE PLAM I ZMARSZCZEK
Jeśli ktokolwiek z tych „powołanych świętych” po przyjęciu tego
zaproszenia i otrzymaniu szaty spodziewał się, że błahą sprawą jest zachowanie
szaty bez plam albo zmarszczek lub „czegoś w tym rodzaju” [Efez. 5:27], ten
szybko stwierdził, jak błędnie myślał. Każdy z tej klasy przekonał się, że
potrzebna jest wielka roztropność i wielka ostrożność, żeby żyć w świecie
zdominowanym przez grzech i – jako Nowe Stworzenie – funkcjonować w ciele,
którego niedoskonałości stale wychodzą na jaw wraz ze wzrastaniem w łasce i w
znajomości. Wielki Apostoł potwierdza tę niemożność posiadania doskonałości w
obecnych warunkach, z wyjątkiem naszych serc, naszych intencji, naszej woli –
te mogą być doskonałe, powinny być doskonałe, muszą być doskonałe, zupełnie
lojalne względem Boga i sprawiedliwości. Stwierdza on: „Gdy chcę czynić dobrze,
trzyma się mnie złe” i znów: „Abyście nie czynili tego, co chcecie” [Rzym.
7:21; Gal. 5:17 NB].
Pismo Święte oświadcza: „Nie masz sprawiedliwego ani jednego” – Rzym.
3:10. Gdy myśl o naszej własnej niedoskonałości i grzech obfitujący w całym
naszym otoczeniu czynią nas bojaźliwymi, przekonując o niemożności ustrzeżenia
naszych szat przed splamieniem i pognieceniem, to co wtedy? O tak, mamy
powiedziane, jak się możemy ich pozbyć; Biblia nam mówi, że zasługa ofiary
naszego Pana nie tylko gładzi nasze dawne grzechy i przykrywa nas Jego szatą
sprawiedliwości, ale też że wszelkie kolejne niedoskonałości, wynikające z
grzechu pierworodnego, ze słabości i nieświadomości, mogą być nam wszystkie
przebaczone i nie pozostaną jako plamy na naszych szatach. Apostoł mówi: „Krew
Jezusa Chrystusa (...) oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” – 1 Jana 1:7. Myśl
tego tekstu nie odnosi się do pierwotnego usprawiedliwienia, które
otrzymaliśmy, gdy dostaliśmy szatę, lecz do naszego oczyszczania po tym, jak
staliśmy się Pańscy i mamy szatę. Użyte tutaj słowo „oczyszcza” odnosi się nie
do czegoś, co już przeszło, lecz do tego, co teraz jest do naszej dyspozycji,
co teraz zachodzi – do oczyszczania albo przebaczania, o co cały lud Pański
potrzebuje się modlić i co musi przyjąć, tak jak jest w modlitwie Pańskiej: „I
odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” [Mat. 6:12].
I tak ci, co w ciągu tego Wieku, od Pięćdziesiątnicy aż dotąd, zostali
powołani, przyjęci i przyobleczeni w weselną szatę, mają obowiązek starać się o
zachowanie szat bez plam i częstokroć ze łzami udawać się po oczyszczenie, gdy
ukaże się plama. Ich sumienie odnośnie tej kwestii jest tak wyczulone, że ich
sąsiedzi i przyjaciele ze świata i nominalnego chrześcijaństwa uważają ich za
ludzi dziwnych i osobliwych. Są oni bardziej zaniepokojeni, widząc choćby jedną
plamę na swej szacie niż wielu z tych, których szaty są brudne. Lecz skutek
tego jest dla nich błogosławiony, bo to rozwija w nich coraz więcej miłości dla
sprawiedliwości oraz coraz większą gorliwość i siłę do zwyciężania. Czynią oni
postęp, mimo iż może on im się wydawać bardzo powolny; stają się jakby oszańcowani,
wzmocnieni i budują swój charakter, rozwijając miłość do wszystkiego, co
sprawiedliwe, czyste, przyjemne i chwalebne (Filip. 4:8). Mówimy tutaj jedynie
o klasie powołanych, którzy będą ostatecznie przyjęci jako Oblubienica. Nie
odnosimy się do wszystkich, którzy uczynili poświęcenie i zostali przyjęci
przez Pana, lecz nie udało im się być ludźmi tak osobliwymi w sprawie plam i
zmarszczek na swych szatach. Im poświęcimy późniejsze rozważania.
„ALBOWIEM TO CZYNIĄC...”
Gdy apostoł Piotr mówił: „Albowiem to czyniąc, nigdy się nie potkniecie.
Tak bowiem hojnie wam dane będzie wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i
Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” – 2 Piotra 1:10‑11, odnosił się
do tych samych spraw, które są ukazane w ozdabianiu, haftowaniu weselnej szaty.
Wszystkim poślubionym pokazany jest wzór na szacie. Wszyscy oni zostali
poinformowani o potrzebie sprawowania swego własnego zbawienia i współpracy z
Panem w czynieniu pewnym swego powołania i wybrania na chwalebne stanowiska, do
objęcia których zostali zaproszeni. Są też powiadomieni o tym, że przez wiele
ucisków mają wejść do Królestwa (Dz. Ap. 14:22). Uciski te są owym starannym,
pięknym „haftowaniem” z naszego tekstu.
Nie wszystkie jednak uciski, jakie mogą przyjść na ludzkość, są częścią
tego haftu. O niektórych z nich Apostoł mówi w takich słowach: „A żaden z was
niech nie cierpi jako (...) złoczyńca albo jako w cudzy urząd się wtrącający” –
1 Piotra 4:15. Chodzi o to, że takie cierpienia nie są związane z haftowaniem,
jakie mamy wykonywać, lecz rezultatem braku zaangażowania w tę pracę i
przeznaczaniem nadmiaru czasu na wikłanie się w grzech lub w inne sprawy i
przedsięwzięcia. Takie uciski nie przydają nic do naszego haftu na szacie,
chyba że mogłyby nas one pobudzić do zrozumienia naszego niedbalstwa w zakresie
ważnej pracy, jaka musi być wykonywana przy naszym własnym charakterze, abyśmy
mogli nadawać się do dzielenia z naszym Panem Jego Królestwa, będąc godni
przyjęcia jako członkowie klasy wybranych, Oblubienicy, Kościoła w chwale.
Korzystne doświadczenia, jakie przychodzą na nas w rezultacie naszej
wierności ku Panu, Prawdzie i braciom, stanowią części owego haftowania.
Pomagają nam one utrwalić w naszych sercach i charakterach zasady
sprawiedliwości i Bożej miłości. Jak żmudną wydaje nam się niekiedy ta praca!
Przy końcu każdego dnia jesteśmy zdziwieni, jak mało osiągnęliśmy; tygodnie i
miesiące upływają na podobnych doświadczeniach. Kiedy przy końcu roku zwrócimy
szczególną uwagę na nasze szaty, to zauważymy, jak stosukowo niewiele
osiągnęliśmy w porównaniu do roku poprzedniego. Lecz jak Pan patrzy na tę
sprawę? Czy On spodziewa się, że ty, ja i wszyscy Jego naśladowcy będą w stanie
w każdym szczególe realizować chwalebny wzór, który jest zarysowany na naszych
szatach? Czy zażąda od nas jako warunku naszego przyjęcia za Jego Oblubienicę,
że nie będzie nam brakować żadnego szczegółu lub fragmentu? Ależ nie! Taki
pogląd wprowadzałby nas w błąd i zarazem zniechęcałby do dalszego wysiłku. Cały
wydźwięk Pisma Świętego jest temu przeciwny. Na przykład w podobieństwie o
talentach nasz Pan ukazuje, że niektórzy posiadają mniej zdolności, a niektórzy
więcej oraz zwraca uwagę, że Jego uznanie będzie proporcjonalne do tego, na ile
się staramy wykonywać Jego wolę. Ten, który lojalnie wykorzystał dwa talenty, usłyszał
te same słowa uznania jak ten, który miał pięć talentów i nimi szafował: „To
dobrze, sługo dobry i wierny! (...) wnijdź do radości pana twego” – Mat. 25:21.
Tak też jest z szatą: Jeżeli Pan, który zna nasze starania, widzi
wytrwałość i właściwe intencje, to liczy je nam On, jakby były doskonałe. Nie
zostaniemy poślubieni w tych szatach. W nich jesteśmy jedynie prowadzeni do
małżeństwa. Coraz bardziej powinny więc one odzwierciedlać naszą miłość,
gorliwość i cierpliwą wytrwałość. Gdy Mistrz będzie kontrolować naszą pracę, to
czy nie będzie oczekiwać, że rzeczy ostatnie będą lepsze niż pierwsze, nawet
jeśli żadna z nich nie będzie doskonała? Czyż nie będzie to podstawą Jego
uznania dla naszych starań, dzięki którym zechce nam On udzielić nowej, złotej szaty?
Niektórzy z nas być może pamiętają, że gdy byliśmy dziećmi w szkole, to
pisaliśmy w zeszytach do ćwiczeń, w których u góry każdej strony znajdowały się
idealne, odciśnięte wzory do przepisania. Niestety! Czyż nie pamiętamy, że
niejednokrotnie tylko kilka pierwszych linii było najlepszymi na stronie i że
niedbałość i obojętność w odniesieniu do wzoru oraz brak poczucia obowiązku
ujawniały się coraz bardziej, w miarę jak posuwaliśmy się w dół stronicy?
Pamiętamy, że kopiowaliśmy samych siebie zamiast patrzeć na odciśnięty u góry
wzór. Tak też jest z haftowaniem naszych szat. Gdy stajemy się nieuważni i
niedbali, obojętni, obciążeni troskami tego żywota, zwodniczością bogactw i
sprawami tego świata – nasze szaty to pokażą. Mało haftu zostanie wyszyte i będzie
on złej jakości. Pokażą się plamy, a my zaniechamy ich usuwania. Wkrótce nasze
szaty nie będą się zupełnie nadawać do skontrolowania ich przez Pana ani do
zawarcia w nich małżeństwa. Już czas, drodzy przyjaciele, abyśmy się
przebudzili i pełnili powinności tej godziny, byśmy zdali sobie sprawę, że
Oblubieniec jest blisko, tuż we drzwiach, że ostatnie z mądrych panien wkrótce
wejdą na wesele i drzwi zostaną zamknięte oraz że najwyborniejsze
błogosławieństwa wszechczasów wkrótce będą osiągnięte albo utracone,
przynajmniej jeśli chodzi o nas (Mat. 25:1‑13; Efez. 5:15‑17).
MIŁOŚĆ WYPEŁNIA ZAKON
Nie popełnijmy błędu odnośnie tego, czym jest to wyszywanie, to
haftowanie. Nie jest to wiedza, choć jest ona bardzo potrzebna do właściwej
pracy. Nie obrazuje ono naturalnych talentów, chociaż mogą one być w związku z
tą pracą wykorzystane. Nie są to tylko mozolne czynności, choć i te mogą być
bardzo właściwe, a nawet konieczne, gdy warunki są sprzyjające. Tym haftem jest
miłość, bo „wypełnieniem zakonu jest miłość” (Rzym. 13:10). Oto nowe
przykazanie, dane przez naszego Pana: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się
społecznie miłowali” – Jana 13:34. Miłość do Pana i miłość do Jego Prawdy są
postawione na równi, gdy Pan mówi: „ja” i „moje słowo”. Jedno, naturalnie, pojawia
się najpierw – musimy być wierni naszemu Panu i Jego Słowu za wszelką cenę.
Potem przychodzi miłość do braci, albowiem oni są Jego, ponieważ mają Jego
ducha i ponieważ starają się iść w Jego ślady: „Kto nie miłuje brata swego,
którego widział, Boga, którego nie widział, jakoż może miłować?” – 1 Jana 4:20.
To jest silny argument Apostoła. Miłość musi być trwała i rozciągać się
na sąsiadów, przyjaciół, owszem – nawet na wrogów, aby ci, którzy będą posiadać
pełen wzór na swych szatach, mieli w swoich charakterach prawdziwą, wierną i
niezachwianą miłość do nich wszystkich. A jeśli przypadkiem nieprzyjacielem
byłby brat, wówczas próba miłości będzie najsroższa ze wszystkich. Lecz Pan
wymaga, aby takie właściwości owego haftu zostały wypracowane. Kto nie miłuje
także swych nieprzyjaciół, nie nadaje się do Królestwa – nawet jeśli mógłby
nadawać się do czegoś innego. Miłujcie ich jak braci, bądźcie miłosierni,
współczujący, wielkoduszni, pomocni, ofiarni, czyńcie innym tak, jak byście
chcieli, żeby wam czyniono. Niech Złota Reguła stanowi miarę waszych myśli,
słów i uczynków – określa długość ściegu w tym wyszywaniu oraz upewnia was, że
jest to piękny haft.
Z naszego tekstu dowiadujemy się, że gdy klasa Oblubienicy będzie
Królową i zostanie przedstawiona Ojcu, panny, jej towarzyszki, będą szły za
nią. Kim są owe panny? Są one przedstawione w przypowieści jako głupie panny.
One były tak samo prawdziwymi pannami jak te mądre, tak samo prawdziwie
usprawiedliwionymi oraz prawdziwie poświęconymi Panu. One także otrzymały
weselne szaty, które także posiadały odciśnięty wzór do wyhaftowania. Lecz
zaniedbały swoją pracę. Były obarczone staraniem o to życie i ułudą bogactw.
Pierwsza plama na ich szacie zmartwiła je, ale stopniowo przyzwyczaiły się do
tego, że jest ona poplamiona i coraz mniej myślały o tej sprawie. Przyznały
sobie wolność nie tylko w kwestii swego poświęcenia i posiadania szat, lecz
także ich zeszpecenia przez plamy i zmarszczki, których nie pochwalały, ale też
zaniechały myśli o ich usunięciu jako o zadaniu zbyt pracochłonnym (Mar. 4:19).
To, co powinny one były uczynić, to udać się do Oblubieńca po środek
czyszczący – drogocenną krew – by On zmazał te plamy i zmazy, udzielając takiej
chłosty, jaką Jego mądrość by uważała za najlepszą dla uleczenia niedbałości,
opieszałości – i błagać, by już dłużej nie należały do klasy głupich panien,
ale do mądrych – mądrych dla Boga, mądrych na zrozumienie faktu, że wielkie
błogosławieństwo, zaoferowane obecnie wybranym, jest wartością przewyższającą
każdą cenę. Lecz im więcej plam i zmarszczek pojawia się na szacie, tym
bardziej noszący ją staje się niedbały. Zauważając, że większość, nawet z
poświęconych, ma plamy i zmarszczki, ktoś mógłby mniemać, że nie jest gorszy
niż inni i nawet nie tak zły jak wielu. Jakże bylibyśmy radzi budząc niektórych
z nich do uzmysłowienia sobie ich faktycznego stanu i potrzeby natychmiastowego
działania ze zdwojoną energią, nie tylko w kwestii zadbania o oczyszczenie
szaty, lecz także w pracy haftowania jej owocami i łaskami ducha, którą tak
poważnie zlekceważyli (2 Kor. 10:14).
Naszym ojczystym domem jest świat, jak oświadcza Apostoł: „Byliśmy z
przyrodzenia dziećmi gniewu, jako i drudzy” – Efez. 2:3. Przyjąwszy zaproszenie
naszego Pana, aby się stać Jego Oblubienicą, przyłączyliśmy się do nowej
rodziny, do nowego domu. Jesteśmy namawiani, aby docenić nasz ślub poprzez
zapomnienie domu i rodziny, do których poprzednio należeliśmy, i którym
dochowywaliśmy wierności. Zgadza się to z napomnieniem Apostoła: „Zapominając o
tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną”; i dalej: „Bo nie, co chcę,
to czynię, ale czego nienawidzę, to czynię” – rzeczy wysoko cenione między
ludźmi postrzegam teraz jako niegodne w oczach tych, którzy powołani są, aby
być dziedzicami Boga, współdziedzicami z Jezusem Chrystusem, naszym Panem
(Filip. 3:13‑14 NB; Rzym. 7:15).
„ZAPOMNIJ DOMU OJCA TWEGO”
Drodzy przyjaciele, oto wyjaśnienie całej kwestii: Nasz Pan oświadcza,
że my i cały świat jesteśmy albo za Nim i za Jego sprawą, albo przeciwko. Nie
ma miejsca na neutralność. Stąd też, opuszczając dom ojca, świat i nasz własny
lud oraz stając się członkami Nowego Stworzenia, czyli Kościołem, Ciałem
Chrystusowym spłodzonym z ducha świętego, powinniśmy zrozumieć, że zmiana jest
radykalna i już więcej nie szukać dla siebie towarzystwa i radości u światowych
źródeł, lecz tylko pośród tych, którzy wraz z nami są poświęceni Panu i
oczekują Jego powrotu, a także poślubienia Go oraz członkostwa w klasie
wybranych, w Oblubienicy. Im bardziej staramy się mieszać światowe sprawy, cele
i perspektywy z naszym wysokim powołaniem, tym bardziej okazywać się będzie, że
należymy do głupich panien; nie da się bowiem służyć i Bogu, i mamonie. To
naturalnie nie oznacza, że mamy być nieuprzejmi wobec przyjaciół, sąsiadów czy
rodziny. Święci Pańscy są zachęcani do tego, by czynić dobrze wszystkim
ludziom, gdy nadarzy się sposobność, lecz najwięcej „domownikom wiary”. I to z
nimi oraz z ich sprawami muszą się oni szczególnie identyfikować, jeśli mają
się okazać zwycięzcami i być przyjęci przez swego Pana i Króla jako Jego
współdziedzice i Oblubienica oraz przedstawieni jako tacy Ojcu Niebieskiemu
(Gal. 6:10; 2 Jana 1:8).
Kazania Pastora Russella SM-251