<< Wstecz |
Wybrano: R-4688 b, z 1910 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Obraz bestii
Mamy tutaj do czynienia dokładnie z
tym, czego się spodziewaliśmy i na co oczekujemy od 1881 roku, gdy ogłosiliśmy,
że Federacja Kościołów Protestanckich jest w Biblii przedstawiona jako istotny
element żniwa Wieku Ewangelii. Wskazywaliśmy wtedy, że próba zorganizowania się
protestantyzmu, która po raz pierwszy podjęta została w 1846 przez Sojusz
Ewangelicki [Evangelical Alliance], wkrótce powinna zostać uwieńczona
powodzeniem. Wykazywaliśmy, że taka protestancka federacja będzie w znaczącym
stopniu przypominała instytucje kościoła rzymsko-katolickiego, tak iż słusznie
zasługiwać będzie na miano „obrazu”, a również że taki „obraz” w
niezorganizowanej postaci istniał już w tedy w formie ortodoksji protestanckiej
współdziałającej z katolicyzmem. Sugerowaliśmy, że istotnym elementem, na który
oczekujemy, a który też ważny jest dla otrzymania mocy oraz podjęcia działania
przez ów protestancki „obraz”, będzie „duch”, który zostanie mu udzielony przez
protestancki system episkopalny. Aż do obecnego czasu denominacje protestanckie
wstrzymywały się z określaniem kogokolwiek czy czegokolwiek mianem herezji,
ograniczając się jedynie do doraźnych działań w ramach możliwości pojedynczego
kościoła. Istniało jednak silne dążenie do stworzenia jednolitego creda, które
wszyscy mogliby poprzeć, a które zdemaskowałoby tych, którzy pozostaną na
zewnątrz. Jednak nie było to proste do osiągnięcia, ponieważ zawsze podnoszony
był zarzut, że nie ma takiego autorytetu, który byłby w stanie określić, co
jest prawowierne, a co nie. Czy jest bowiem coś ponad własną opinię na temat
nauki biblijnej? Jeśli jednak nie ma takiego autorytetu, który wyrastałby ponad
inne, to należy go stworzyć. Do tej pory obawa przed odrzuceniem tak utworzonej
władzy wywierała na wszystkich świadomych tego problemu zbawienny wpływ. Gdyby
jednak znacząca liczba duchownych z innych denominacji zgodziła się na
przyjęcie ponownej ordynacji z rąk biskupów episkopalnych, to sprawa zaczęłaby
się przedstawiać inaczej. Prędko zakwestionowano by ważność innych wyświęceń. Autorytet
tej tak zwanej „ordynacji apostolskiej” mógłby się wydawać prawdziwą podstawą
upoważnienia, godności oraz władzy. Jeśli poddaliby się temu prominentni
duchowni z różnych denominacji, to inni, o pomniejszym znaczeniu, z pewnością
prędko popędziliby za nimi. Kościół episkopalny zaproponował coś takiego w
nieoficjalnej formie już lata temu, a jedynym zastrzeżeniem, jakie zgłoszono,
była obawa, że przyznano by w ten sposób, iż dawniejsi duchowni protestanccy
głosili Ewangelię jako ambasadorzy Boga bez Jego upoważnienia, aprobaty czy
wyświęcenia.
Straż, 3/2010 W.T.
R-4688 b– 1910 r.