<< Wstecz |
Wybrano: R-4618 a, z 1910 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Św. Piotr wołał: „Panie, ratuj mię!”
Mat. 14:22-36
Złoty
werset: „A ci, którzy byli w łodzi,
przystąpiwszy pokłonili mu się, mówiąc: prawdziwie jesteś Synem Bożym” -Mat.
14:33.
Biblia, w odróżnieniu od wszystkich
innych ksiąg religijnych, opowiadając o swoich bohaterach, przekazuje nagą
prawdę. Obecne rozważanie podkreśla zarówno siłę, jak i słabość naturalnych
predyspozycji św. Piotra. Rozpoznajemy tutaj charakter, który znamy już z
innych historii – szlachetny i odważny, ale zbyt skłonny do wysuwania się
naprzód i chełpliwy. Wydaje się, że żadna ze słabości biblijnych postaci nie
jest wygładzana czy usuwana z opisu. Był to ten sam św. Piotr, który po
usłyszeniu wypowiedzi Jezusa na temat Jego rychłej śmierci, obrał sobie za cel
strofowanie Mistrza, by Ten nie wypowiadał się w taki sposób. Zapewniał Go, że
z pewnością nie mówi prawdy i że uczniowie wiedzą to lepiej niż sam Mistrz,
który albo nie jest świadomy swojej przyszłości, albo też świadomie błędnie ją
przedstawia. Nic dziwnego, że Mistrz zganił go w tej sytuacji jak przeciwnika.
Później ten sam odważny człowiek
dobył miecza i w obronie Mistrza uderzył nim sługę arcykapłana. Przy tym
wszystkim zaledwie kilka godzin później wyparł się Go całkowicie i to pod
przysięgą i z zaklęciem. Mimo to Mistrz go miłował wraz z jego osobliwym
połączeniem słabości i siły, mając na uwadze jego szlachetne i wierne serca,
nawet wtedy, gdy chełpliwie oświadczał: „Choćby się wszyscy zgorszyli z ciebie,
ja się nigdy nie zgorszę” [Mat. 26:33]. Nasze czytanie ukazuje św. Piotra wraz
z innymi uczniami w łodzi rybackiej na wzburzonym morzu. Jezus odmówił udania
się z nimi łodzią, oddalając się na pewien czas na modlitwę. Łódź jeszcze się
nie oddaliła, gdy uczniowie ujrzeli Mistrza chodzącego po wodzie i zbliżającego
się do nich. Najpierw wszyscy się wystraszyli, następnie na Jego słowo ponownie
nabrali otuchy, a wreszcie św. Piotr poprosił Pana o zezwolenie na to, by mógł
do Niego przyjść po wodzie. Możemy być pewni, że otrzymawszy takie
przyzwolenie, Apostoł nie wątpił, iż będzie mógł bezpiecznie dotrzeć do Pana.
Ta sama moc, która wykonywała się w nim i w innych uczniach przy uzdrawianiu
chorych czy wypędzaniu demonów, musiała być przecież całkowicie zdolna do
utrzymania go na powierzchni wody tak, by nie zatonął.
„O MAŁOWIERNY”
Choć wiara św. Piotra była
silniejsza od wiary innych, a także silniejsza od wiary kogokolwiek z nas
obecnie, skoro spróbował chodzenia po wodzie, to jednak nie była ona jeszcze
wystarczająco silna. Gdy kątem oka zauważył, jak bardzo wzburzone jest morze,
zaczął słabnąć i tonąć. Mistrz jednak uchwycił go, mówiąc: „O małowierny!
przeczżeś wątpił?” [Mat. 14:31] Wiatr ustał i tutaj kończy się ta historia.
Wszyscy uczniowie złożyli Panu hołd, na nowo zdając sobie sprawę z tego, że był
Synem Bożym w mocy, któremu posłuszne są nawet wiatry i fale.
Nie naszą ręką podtrzymywane są
kroki
Nie na nasz głos uciszają się fale
Rozkaże wiatrom, a szeptem mówić będzie
O małowierny, dlaczego wątpisz?
Wszyscy są grzesznikami. „Nie masz
sprawiedliwego ani jednego” [Rzym. 3:10]. Niektórzy nie uświadamiają sobie
zakresu swych niedoskonałości. Tym niemniej bezpiecznie można twierdzić, iż
każdy człowiek będący przy zdrowych zmysłach przyzna, że jest niedoskonały i
dlatego też niegodny uznania przez wielkiego Stwórcę. Nikt nie może Mu zalecać
samego siebie jako godnego Jego łask i żywota wiecznego. To wtedy właśnie, gdy
poczucie niegodności znajduje sobie trwałe miejsce, gdy przenikliwa staje się
świadomość, że „zapłatą za grzech jest śmierć”, serce najchętniej uświadamia
sobie wartość życia wiecznego i woła do Pana o wybawienie z ciemności, z więzów
grzechu i od kary śmierci. Do takich osób Zbawca chętnie wyciąga pomocną rękę,
tak jak uczynił to w przypadku św. Piotra. Nie będzie On ich strofował za ich
grzechy, jeśli sami pokutują i zwracają się ku sprawiedliwości. Powie im
raczej: Czemu nie przyszedłeś wcześniej? Byłem gotów ci pomóc natychmiast jak
tylko zawołałeś.
ZAGROŻENIE
MĘKAMI NIE PRZYCZYNIŁO SIĘ DO NAWRÓCENIA ŚWIATA
Nasi ojcowie zwykli byli myśleć, że
trzeba malować przed umysłami grzeszników obrazy wiecznych męczarni zadawanych
przez diabły. Wydawało im się, że takie nauczanie skuteczniej odwróci ludzi od
grzechu i zwróci ich ku sprawiedliwości niż biblijny wyrok, który głosi, że
zapłatą za grzech jest śmierć – wieczne zniszczenie (2 Tes. 1:9). Przesadzili
jednak. Ich poselstwo i tak nie nawróciło świata. Dręczyło jedynie
świętobliwych, miłujących, pobożnych ludzi. Niektórzy twierdzili, że musi w tym
tkwić jakiś błąd, jako że jest to sprzeczne z całym ludzkim doświadczeniem,
które podpowiada, że życie nie może trwać w tak niewypowiedzianych męczarniach.
Obecnie jednak z pomocą współczesnych Biblii, świetnych tłumaczeń, przypisów
lud Boży przekonuje się coraz bardziej, że Słowo Boże jest prawdziwe i że nie
wolno go przekręcać – gdy mówi śmierć, to nie ukrywają się pod tym
jakieś męki.
Niektórzy nawet mówią nam, że w ich
zrozumieniu całkowite unicestwienie egzystencji, które wedle zarządzenia Bożego
spotka tych, którzy odmówią skorzystania ze wszystkich możliwości i propozycji
zbawienia, byłoby bardziej przerażające niż perspektywa życia w jakimkolwiek
stanie. Argumentują oni, że ów większy strach wynika z tego, że taka możliwość
brzmi niewątpliwie racjonalnie, a myślący człowiek może ją traktować i traktuje
bardziej serio, a zatem przywiązuje do niej większą wagę. To właśnie z owego
wiecznego unicestwienia zamierza Zbawiciel wyrwać każdego członka rasy
Adamowej, z owej kary śmierci – z grobu, ze wszelkich niedoskonałości umysłu i
ciała, które stanowią składowe części śmierci. Śmierć Jezus na Kalwarii
stanowiła wystarczającą wartość, by anulować grzechy pierwszego człowieka i
wszystkich innych, którzy wraz z nim dzielą karę śmierci. Bez śmierci Chrystusa
nie byłoby zmartwychwstania i przyszłego życia.
Jeszcze chwila, a wierni powstaną w
„pierwszym zmartwychwstaniu”, by stać się współdziedzicami Chrystusowymi. Potem
nastąpi podźwignięcie ludzkości, obejmujące również wzbudzenie ze snu śmierci
ludzi z całego świata. Pomoc naszego Pana okazana Piotrowi odpowiada owej wspanialszej
pomocy dla całego świata. Ilustruje ona także, w jaki sposób ci, którzy już
stali się dziećmi Bożymi, podlegaliby zagrożeniu ponownego popadnięcia w
grzech, gdyby nie wyciągnięta do nich pomocna ręka Pana.
Straż, 3/2010 W.T.
R-4618 a – 1910 r.