Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: SM-156 ,   z 0 roku.
Zmień język na

Zwodnicza droga

Jest droga, co komuś zdaje się słuszna, a w końcu prowadzi do zguby” – Przyp. 16:25 BT.

Samolubstwo powinno być uważane za synonim grzechu. Nie chcemy przez to powiedzieć, że moglibyśmy żyć w obecnych warunkach, całkowicie zapominając o swoich własnych prawach; powinny być one brane pod uwagę, jednakże z zachowaniem właściwej równowagi w odniesieniu do praw innych ludzi, zgodnie z oświadczeniem: „Będziesz miłował bliźniego twego jak siebie samego”. Pierwotnie grzech był spowodowany niezgodnym z prawem duchem zachłanności matki Ewy – pragnieniem zdobycia wiedzy z wyprzedzeniem w stosunku do zamierzenia Stwórcy. Ten duch zachłanności doprowadził ją do nieposłuszeństwa. Przestępstwa ojca Adama przeciwko Bożemu prawu również wynikały z dbałości o samego siebie. Uważając, że przez nieposłuszeństwo jego żona znajdzie się pod wyrokiem śmierci, samolubnie powziął plan, że on także okaże nieposłuszeństwo, sądząc, iż wszystkie przyjemności życia umrą wraz z żoną. Był nieposłuszny, by umrzeć wraz z nią.

W ciągu sześciu tysięcy lat, jakie upłynęły między pierwszym nieposłuszeństwem człowieka a czasem obecnym, rozbudzały się i rozwijały samolubne skłonności ludzkiego umysłu, kosztem cech bardziej szlachetnych, bardziej wielkodusznych i bardziej subtelnych. Wypędzeni z ogrodu Eden, gdzie ich potrzeby zaspokajane były przez owoce z życiodajnych gajów, nasi pierwsi rodzice znaleźli się w nieprzygotowanej, nieodpowiedniej, „przeklętej” ziemi, która rodziła ciernie i osty, a zaspokojenie potrzeb i wygód życia wymagało znacznie więcej czasu i uwagi. Tym sposobem żyzne doliny napełniały się wartościowymi owocami, lecz włożony czas i ludzki wysiłek znacznie przewyższały ten z Edenu, gdzie obfitość owoców dostępna była na wyciągnięcie ręki (Ps. 107:10‑12).

Ta praca w pocie czoła była częścią przekleństwa, czyli karą nałożoną na rodzaj ludzki za nieposłuszeństwo w tym celu, aby mógł zostać wykonany Boski wyrok: „śmiercią umrzesz”, i aby człowiek zrozumiał różnicę pomiędzy swoim stanem w łasce u Boga a stanem bez Bożej łaski i przez to lepiej ocenił, jak bardzo ten drugi stan jest niepożądany. Należy przy tym zauważyć, że zarządzenie, aby człowiek zarabiał na chleb w pocie oblicza, było w gruncie rzeczy zamierzone przez Pana jako błogosławieństwo. Bez konieczności wysiłku obfitość bezczynności, jaka by panowała, byłaby zgubna dla rodzaju ludzkiego, który właśnie skosztował grzechu i został odłączony od łaski Bożej. Staczanie się ludzi byłoby niewątpliwie o wiele prędsze, gdyby panowała bezczynność. Pamiętamy, że to było po części problemem Sodomitów. „Dostatek chleba i beztroski spokój” w niej doprowadziły do różnych form degradacji (Ezech. 16:49 NB).

JAK ROZWINĘŁO SIĘ SAMOLUBSTWO?

Praca w celu zdobycia pokarmu i odzienia stawała się koniecznością, a godziny pracy były coraz droższe. Potem na niektórych ludzi przyszła pokusa, by uczynić swych bliźnich niewolnikami i korzystać z ich pracy, ponosząc minimalny koszt i tym sposobem nie tylko zyskać dla siebie wolny czas, ale też nagromadzić tyle bogactw, ile tylko się da. Doprowadziło to do rozlewu krwi celem zdobycia niewolników oraz wojen na rzecz wyzwolenia zniewolonych. Najwcześniejszą ilustracją ukazującą tę sprawę w Biblii jest uprowadzenie Lota i jego rodziny oraz Sodomitów przez armię z północy, a następnie uwolnienie ich przez Abrahama i jego uzbrojonych ludzi (1 Moj. 14:12‑16). Historia pełna jest takich właśnie incydentów. Tak naprawdę to dopiero w ostatnim czasie w krajach cywilizowanych zlikwidowano niewolnictwo. Innym przykładem niewolnictwa jest podbój jednego narodu przez drugi i wymuszenie płacenia daniny. W ten sposób zniewalany był cały naród, a ludzie stawali się lennikami drugich, będąc zobowiązani do oddawania pewnej części owocu swojej pracy za darmo, tylko dlatego, że sąsiedni naród był silniejszy lub lepiej uzbrojony.

Niewolnictwo w jego starej formie wciąż jeszcze istnieje w pewnych częściach świata. Gdzie indziej forma ta została zmieniona, chociaż zasada samolubstwa została w znacznej mierze zachowana. W Chinach i wśród Malajów z Indii istnieje pewna klasa służących, w rzeczywistości niewolników okoliczności i warunków, które ich otaczają, chociaż nie jest to dokładnie to samo co system pracy niewolniczej, jaki panował pięćdziesiąt lat temu w Stanach Zjednoczonych. Dokąd zawędrowała Biblia, tam wraz z nią przybył duch wolności, bo ona uczy – jak żadna inna religijna książka na świecie – że w obliczu Stwórcy wszyscy ludzie znajdują się na tym samym poziomie, wszyscy są grzesznikami, wszyscy zostali skazani na tę samą karę, wszyscy potrzebują tego samego zbawienia i osiągnięcia życia wiecznego na tej samej podstawie, a przynależność do klasy czy kasty nie odgrywa żadnej roli. Gdziekolwiek była czytana Biblia, wpajany był duch człowieczeństwa i odpowiednio zanikał duch niewolnictwa. Jednak chwiejność ludzkiego charakteru wynikająca z upadku oraz to, jak przekładał się on na stosunek pracy i czasu wolnego, powodowały degradację wyższych zalet umysłu, umożliwiając ich rozwijanie jedynie tym, którzy mogli zyskać nieco wolnego czasu. Podobne zależności funkcjonowały pomimo zmieniających się okoliczności.

Gdy stało się niemożliwe utrzymywanie bliźnich w niewolnictwie, stworzono pewne prawa finansowe, stopniowo je rozwijając i systematyzując aż do dzisiaj, gdy widzimy, jak samolubstwo panoszy się w stopniu wcześniej nieznanym, po to, by skumulować bogactwo będące wynikiem skumulowania nakładu pracy. System, w którym to samolubstwo działa w naszych czasach, zawiera pewne elementy sprawiedliwości, ma swoje dobre i złe strony. Jest to system płac. W systemie tym ci, którzy mają odpowiednio duży zasób zdolności umysłowych w połączeniu z samolubstwem, mogą się stać finansowymi królami i książętami tego świata. Działamy teraz według tak zwanego prawa podaży i popytu w odniesieniu do rozumu, umiejętności i operatywności, gdyż one, jak nigdy przedtem, stwarzają ogromne możliwości gromadzenia bogactw. Powszechnie wiadomo, że nagromadzone bogactwo naszych czasów jest o wiele większe od bogactwa jakiegokolwiek innego okresu. Jest pewna niemała grupa ludzi, którzy dysponują fortunami powyżej stu milionów dolarów. Bardzo wielka liczba ludzi jest w posiadaniu majątków przekraczających milion dolarów, a wiele tysięcy ma majątek wart sto i więcej tysięcy dolarów. Trudno jest ocenić, w jaki sposób majątki te przedstawiają się w stosunku do nakładu pracy. Ale nawet gdybyśmy przyjęli zarobek dwóch dolarów dziennie, to w przypadku człowieka, którego majątek wynosi milion dolarów, oznaczałoby to, że zgromadził zarobek z tysiąca pięciuset lat!

DZIEŃ PRZYGOTOWANIA

Czynnikiem wielkiego wzrostu bogactwa w naszych czasach jest silne przebudzenie, które zrodziło geniusz wynalazczy. Przypisuje się to nadzwyczaj szybkiemu obracaniu się kół ewolucji, doprowadzającemu nas do „wieku rozumu”. My jednak, podążając za przewodnictwem Biblii i staranniej obserwując fakty towarzyszące owym wynalazkom, nie zgadzamy się z tą myślą. Uważamy, że nie wszyscy wynalazcy naszych czasów są aż tak wybitni, a w stosunku do całej ludzkości jest ich niewielu. Znajdujemy dowody wielkiej inteligencji zarówno w przeszłości, jak i współcześnie. Szekspir, Newton, Sokrates, Platon, św. Paweł, król Salomon, król Dawid, Ijob, Mojżesz i budowniczowie piramidy, świetliście zapisali się na kartach historii i mają niewielu, jeśli w ogóle, równych sobie w naszych czasach. Biblijnym wyjaśnieniem wynalazczości naszej epoki jest nastanie „dnia jego przygotowania” (Nah. 2:4 BT) – przygotowania do Tysiąclecia.

Niektóre z rozwiązań będących dzisiaj w powszechnym użyciu wydają nam się tak proste, że nie możemy się nadziwić, dlaczego nie zostały one odkryte wcześniej. Jedynej rozsądnej odpowiedzi udziela Pismo Święte: Pan dopiero ostatnio podniósł zasłonę i zwrócił na te rzeczy naszą uwagę. Nie chcemy przez to powiedzieć, że każdy wynalazca jest natchniony od Pana, ale uważamy, że Pan trzymał sztukę druku w tajemnicy aż do właściwego czasu, aby wywrzeć taki wpływ, jaki ma ona obecnie na świecie, że Pan nie sprzyjał powszechnemu wykształceniu aż do tego „dnia jego przygotowania” i że aż do obecnego czasu zezwalał On światu, aby w wielu sprawach obierał swą własną drogę postępowania. Dzisiejsze przemieszczanie się z miejsca na miejsce sprzyja wymianie myśli i ludzi, dzięki czemu dokonuje się pomnażanie wiedzy i wynikający z tego wzrost wykształcenia, co zostało bardzo wyraźnie przedstawione w Piśmie Świętym jako znak albo dowód, że żyjemy w czasie kończenia się obecnej dyspensacji. Nowa dyspensacja jest blisko, rzec by można – we drzwiach. Na dowód tego zwracamy uwagę na oświadczenie proroka Daniela: „Bo to wiele ich przebieży, a rozmnoży się umiejętność. (...) mądrzy zrozumieją, (...) a będzie czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być” – Dan. 12:1,4,10.

WIEDZA – WOLNOŚĆ – UCISK

W mądrym celu Pan Bóg powstrzymał światło, umiejętność, wynalazki obecnego czasu, wiedząc wcześniej to, czego my teraz uczymy się z doświadczenia, a mianowicie, że skutkiem tego dla naszego rodzaju, zaprzedanego pod grzech, wypaczonego i wykrzywionego, aby służyć samolubstwu, byłby powszechny i znaczny wzrost samolubnych tendencji w świecie. Wynalazki naszego dnia, maszyny oszczędzające pracę itd. łącznie stwarzają olbrzymie możliwości dla gromadzenia bogactwa poprzez skumulowanie nakładu pracy. Jeśliby najbardziej dalekowzroczni z naszej rasy – najlepsze i najświatlejsze umysły – pomyśleli o nagłym i szerokim otwieraniu przed ludźmi tych wszystkich korzyści i wynikających stąd błogosławieństw naszego czasu, musieliby bardzo szybko porzucić te myśli, gdyż uświadomiliby sobie, że wszystko to musiałoby odbywać się na bazie samolubstwa, prowadząc do zdobywania jak największych wpływów i wykorzystywania ich w celu gromadzenia bogactw.

Prawdą jest, iż cały ten rozpęd przyszedł tak nagle, że całej ludzkości przyniosło to pewne korzyści, nawet dniówkowemu robotnikowi. Jeżeli jednak zyski dostają się do rąk małej grupy osób, a naturalny wzrost zaludnienia zwiększa liczbę robotników, to nietrudno jest przewidzieć, jaki byłby koniec obecnego systemu konkurencji w relacji podaży i popytu. Liczba zatrudnionych stale wzrasta, wzrasta również ilość maszyn oszczędzających pracę, podczas gdy popyt na pracę rośnie tylko do takiego stopnia, żeby przynosiło to korzyści tylko tym, którzy stali się posiadaczami światowego bogactwa.

Wielu to dostrzega. Bogacze się tego nie obawiają, gdyż czują się bezpieczni, mając nadzieję, że gdyby nastąpił kryzys, to oni będą tymi wspaniałomyślnymi. Ale tego rozwoju wypadków obawiają się liczne grupy ubogich, którzy mają niewielkie zaufanie do planu wielkoduszności i którzy wołają o socjalizm – publiczną własność środków wytwarzających bogactwo, spodziewając się, że wywoła to natychmiastową konkurencję i z czasem wszyscy osiągną bogactwo.

Nie bronimy socjalizmu, gdyż uważamy, że będzie on na wskroś niepraktyczny. Znając ludzką naturę, uważamy, że wszyscy, którzy obecnie mają bogactwa tego świata, trzymają je z taką wytrwałością i z takim samolubstwem, że raczej pozwolą, żeby cała społeczna struktura uległa zniszczeniu, aniżeli wypuszczą ze swych rąk specjalne przywileje i możliwości, z których obecnie korzystają. Chociaż socjaliści nie zdają sobie sprawy z tego, że tak będzie, to jednak ich doktryny doprowadzą do anarchii – czegoś najgorszego, na co mogą być narażone ludzkie interesy. Naszej opinii nie opieramy tylko na własnym rozumowaniu, lecz wyprowadziliśmy te wnioski na podstawie Słowa Bożego, które wyraźnie mówi, że koniec tego Wieku jest już blisko, a po nim nastąpi Złoty Wiek, Królestwo Tysiącletnie pod władzą Chrystusa i Jego uwielbionych świętych – Maluczkiego Stadka, od których będzie płynąć błogosławieństwo i podnoszenie każdego chętnego spośród wszystkich narodów ziemi.

Żyjemy w czasie prędkich zmian. Następnych kilka lat pokaże jeszcze większe skoncentrowanie światowego bogactwa i jego potęgę, a masy ludzkości coraz bardziej pragnąć będą socjalizmu – nieświadome faktu, że zakończy się on anarchią. Spodziewamy się – co zgadza się z naszym pojmowaniem Pisma Świętego – że ten wielki kryzys zawiśnie nad światem w ciągu następnych ośmiu lat; będzie to „czas ucisku”, jakiego nie było, odkąd powstały narody, ani jakiego już nigdy więcej nie będzie (Dan. 12:1; Mat. 24:21).

DROGA, KTÓRA WYDAJE SIĘ SŁUSZNA

Droga samolubstwa, która panowała przez sześć tysięcy lat, jest tą drogą, która wydaje się człowiekowi słuszna – zwykła droga, naturalna droga, uznana przez światowe standardy od stuleci – której przeciwstawiali się tylko nieliczni, niezbyt wysoko cenieni pośród ludzi: Jezus, apostołowie, prorocy i ci, którzy podążają ich drogą i za ich naukami. Wskazaliśmy tylko na jeden aspekt tej drogi, która wydaje się człowiekowi słuszna, tej samolubnej drogi, a mianowicie na aspekt pieniężny. Ale samolubstwo obejmuje każdą dziedzinę życia. Ono wpływa na stan społeczny i stwarza różnice klasowe. Oddziałuje na apetyty i namiętności. Szuka samolubnego zadowolenia w każdym kierunku. Samolubstwo – powtarzamy – przedstawia i reprezentuje grzech w każdej jego postaci. Jednak człowiekowi w jego zdeprawowanym stanie samolubstwo wydaje się rzeczą słuszną, gdyż się z nim urodził, tak – w samolubstwie poczęła go matka jego (Ps. 51:7; 1 Moj. 3:20).

Jedynie Pismo Święte ukazuje tę samolubną drogę jako drogę złą, wynikającą z niewyważenia ludzkiego umysłu, który pierwotnie był dobrze wyważony, na obraz i podobieństwo umysłu Bożego, według miary sprawiedliwości i miłości. Tylko w szkole Chrystusowej uczy się, żeby nie być samolubnym, tylko w owej szkole jest to niemal jedyną lekcją, której się naucza przykazanie za przykazaniem, przepisem za przepisem, nawet w odniesieniu do reguł sprawiedliwości i pobożności.

Wielki nauczyciel Jezus poucza nas odnośnie Zakonu Bożego, że miłość jest wypełnieniem Zakonu i że cały Zakon streszcza się w jednym słowie: miłość – miłość do Boga w najwyższym stopniu i miłość do współbliźnich jak do samych siebie. Ów Nauczyciel najwspanialej zilustrował tę lekcję swoim własnym życiem. Zgodnie z Boską wolą złożył On swą chwałę i godność jako istota duchowa. Stał się ciałem i mieszkał między ludźmi, urodzony będąc pod Zakonem jako Żyd. Pozostając nadal w harmonii z Boskim zarządzeniem, gdy osiągnął stan dojrzałości męskiej, złożył z samego siebie zupełną ofiarę, która miała przynieść korzyść Adamowi i jego potomstwu. Przez trzy i pół roku kładł swoje życie, pełniąc uczynki dobroci, a moc wychodziła z Niego ku uzdrowieniu wielu, aż ostatecznie zakończył swój bieg w hańbie jako ofiara za grzech złożona na korzyść naszego rodzaju.

Wszystkie lekcje, jakich nasz Pan udzielał, były związane z miłością i dobrze były zobrazowane w Jego własnym postępowaniu. Kupiwszy najpierw świat swoją drogocenną ofiarą, swoim życiem, zgodnie z Boskim planem, będzie wkrótce błogosławił ten świat przez otwieranie ich oczu, dawanie możliwości rozróżniania między dobrem a złem i pomaganie w wyjściu z grzechu, samolubstwa oraz nędznego stanu, aby powrócić do Bożego obrazu i podobieństwa, jakim człowiek cieszył się pierwotnie. Według Boskiego planu dzieło to zarezerwowane jest dla Wieku Tysiąclecia.

W okresie obecnym Odkupiciel nie pracuje dla świata ani nawet nie modli się za światem (Jan 17:9), ale będąc w harmonii z wolą Bożą, Jego działalność i modlitwy dotyczą Jego Kościoła – Maluczkiego Stadka, któremu Ojciec będzie miał przyjemność dać przygotowane przez Niego królestwo w łączności z Chrystusem, Odkupicielem. Są oni powołani, czyli zaproszeni, aby odłączyć się od świata i jego grzesznego i samolubnego ducha. W obecnym czasie pociągani są, czyli poszukiwani, tylko ci, co miłują sprawiedliwość i nienawidzą nieprawości. Olbrzymia większość rodzaju ludzkiego jest pozostawiona, by stać się przedmiotem działań Królestwa Tysiąclecia.

DROGA WĄSKA – DROGA SZEROKA

Temu Maluczkiemu Stadku wierzących, którzy odwracają się od grzechu, aby naśladować swego Mistrza i Odkupiciela, została ukazana nowa droga – „wąska droga”. Nie jest to droga, która zwykłemu człowiekowi, szerokim rzeszom mogłaby się wydawać pożądana czy słuszna. Ci powołani otrzymują szczególny dar otwarcia oczu wyrozumienia i zdolność rozpoznawania właściwej drogi Pańskiej, która pozostaje w kontraście do drogi uznawanej za słuszną przez upadłego człowieka. Otrzymują oni informację, że droga ta jest wąska, trudna itd., oraz doradę, by najpierw usiedli i obliczyli koszty, zanim podejmą decyzję, czy nią iść.

Lecz ci, którzy podejmują decyzję postępowania po tej drodze, otrzymują zapewnienie o łasce Mistrza i Jego stałej obecności z nimi, Jego pomocy we wszelkich sprawach życia. Dostają też gwarancję, że wszystko, co się im przydarzy, będzie współdziałać dla ich dobra, ponieważ miłują oni Boga i zostali powołani według Jego postanowienia (Rzym. 8:28). Mają oni zapewnienie, że chociaż w obecnym czasie naśladowanie Mistrza będzie sprowadzać dezaprobatę ze strony świata, przeciwności od Szatana, oczernianie ich dobrego imienia, to jednak przywilejem ich obecnego życia będzie niezmierne zadowolenie, poczucie szczęścia, ponieważ będą się cieszyć w sercu pokojem Bożym, który przewyższa wszelki rozum, oraz bardzo wielkimi i kosztownymi obietnicami darowanymi im odnośnie przyszłości. Te obietnice obejmują wizję bogactw duchowych, panowania i władzy we współdziedzictwie z Odkupicielem. Na podstawie tych bliskich więzi są oni często przedstawiani w przyszłej chwale, jako Oblubienica, Małżonka Barankowa – połączeni ślubem lub związkiem, o którym napisane jest, że ma zostać zawarty w czasie wtórego przyjścia Chrystusa.

Droga świata, która ogólnie wydaje się ludziom właściwa – droga samolubstwa, które stało się drugą naturą rodzaju ludzkiego – prowadzi, jak oświadcza nagłówkowy tekst, na śmierć [Przyp. 16:25 BG]. Wydaje się to zadziwiające! Oczywiście bardzo mała liczba ludzi rozumie ten fakt. Najwyraźniej wspomniana tu śmierć nie jest zwyczajną śmiercią, Adamową, wspólną dla całej ludzkości, świętego czy grzesznika, lecz jest to śmierć wtóra. Zbadajmy tę sprawę bardziej szczegółowo: W jaki sposób samolubstwo prowadzi na drogę śmierci? Odpowiadamy, że samolubstwo jest podstawą niemal każdego przestępstwa na wokandzie. Jeśli jest nim morderstwo, to samolubstwo, zachłanność jest motywem. Jeśli rabunek, fałszerstwo, kłamstwo lub oszustwo – samolubstwo było główną ich sprężyną. Byłaby to pożądliwość, wszeteczeństwo lub cudzołóstwo, to stoi za tym samolubstwo. Jest nim pycha, zarozumiałość lub naruszanie praw innych ludzi w jakimkolwiek sensie – zazwyczaj dzieje się to z powodu samolubstwa, które opanowało serce. Byłaby to obraza Stwórcy – to jest ona przeważnie wynikiem zbyt wysokiej samooceny, braku właściwej pokory i szacunku. Samolubstwo wprowadza człowieka na wszystkie te ścieżki, a każda z nich wiedzie w kierunku wtórej śmierci, natomiast wąska droga, na której znajdują się wierni, prowadzi w kierunku dokładnie przeciwnym – do życia wiecznego.

Jesteśmy zadowoleni, gdy widzimy w Piśmie Świętym, że tylko ci, którzy zostali spłodzeni z ducha świętego i pod jego kierownictwem doprowadzeni do jasnej oceny Prawdy, są w obecnym czasie rzeczywiście na próbie wiecznego życia lub wiecznej śmierci. Jesteśmy zadowoleni, że Bóg dał przez Chrystusa i Tysiącletnie Królestwo sposobność, żeby wszystkie niewidome oczy i głuche uszy zostały otworzone, aby wszyscy mogli dojść do gruntownej znajomości Boga i Jego sprawiedliwej woli, a zarazem, aby wszystkim chętnym została zapewniona pomoc potrzebna do osiągnięcia harmonii z nią. Cieszymy się tymi wszystkimi zarządzeniami, gdyż ewidentnie tych, którzy chodzą po szerokiej drodze samolubstwa, prowadzącej różnymi ścieżkami do wtórej śmierci, jest tak wielu, że gdyby w planie Bożym nie było dla nich odpowiedniego zarządzenia na przyszłość, to plan ten spotkałby się prawie z całkowitym niepowodzeniem.

Inteligentny i myślący człowiek nie będzie kwestionował tego, że jeśli Bóg jest miłością i wzorem bezinteresowności, jak to mamy pokazane w charakterze Jego Syna, to ów charakter jest tym, czego On pragnie i co uznaje, oraz co pobłogosławi życiem wiecznym, a to by oznaczało, że większość rodzaju ludzkiego – szerokie rzesze, dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć osób z każdego tysiąca – umierając, umrze bez Bożej łaski, nie nadając się do życia wiecznego i lepszych warunków, na jakich Bóg zamierza go udzielać. Co więcej, widzimy, iż nawet święci mają w ciele samolubną skłonność, tak że gdyby byli sądzeni według najściślejszej litery prawa Bożego, to również zostaliby uznani za nienadających się do życia wiecznego. Faktem jest, że zostali oni przykryci szatą sprawiedliwości Chrystusowej, przypisanej im dzięki wierze i posłuszeństwu, zależnie od ich możliwości, a to pozwala, że mogą być poczytani za współdziedziców świętych w światłości – policzeni jako ci, którzy przeszli ze śmierci do życia, do którego zostaną naprawdę przyjęci w „pierwszym zmartwychwstaniu”.

BEZINTERESOWNOŚĆ W NIEBIE

Jeżeli właściwie rozumiemy nauki Pisma Świętego, to ci, którzy godzą się na samolubstwo, całkowicie nie nadają się do stanu niebiańskiego. Nasi rzymskokatoliccy przyjaciele, zgadzając się z tym, twierdzą, że praktycznie wszyscy, nawet ich duchowni, idą do czyśćca, aby tam się oczyścić ze zmaz charakteru i osiągnąć stan godny życia wiecznego. Zgadzamy się z tą myślą, choć nie możemy przyjąć tego, że istnieje obecnie jakiś czyściec. Przyjmujemy naukę Pisma Świętego, które twierdzi, że „czyśćcem” są przyszłe warunki. Cały Wiek Tysiąclecia będzie tym okresem „czyśćca”, a Ziemia – jego miejscem. Nie możemy zgodzić się z rzymskokatolickim poglądem o czyśćcu, że jest on obsadzony załogą diabłów i składa się z pomieszczeń na tortury. Mamy bowiem zapewnienie Pisma Świętego, że w tym okresie Szatan będzie związany, wszelkie złe wpływy powstrzymane, a cały świat błogosławiony. Wtedy ludzie, jeżeli zechcą, będą podnoszeni ze swej degradacji, samolubstwa i grzechu do pełnej doskonałości, utraconej w ojcu Adamie. Jeżeli nie uda im się skorzystać z tych wspaniałych sposobności i przywilejów, zostaną uznani za niegodnych jakichkolwiek dalszych błogosławieństw i będą całkowicie zniszczeni we wtórej śmierci (Dz. Ap. 3:23; 2 Tes. 1:9; Obj. 20:11‑15).

SIANIE I ŻĘCIE

Jednym z punktów, który szczególnie pragniemy podkreślić przy tej okazji, jest to, że droga samolubstwa, która wydaje się człowiekowi słuszna, ale która prowadzi na ścieżki śmierci, i po której masy ludzkości spokojnie wędrują, jest złą drogą – szkodliwą w każdym tego słowa znaczeniu. Ktoś jednak może powiedzieć: Jeżeli istnieje jakiś czyściec, szkoła sposobności w Wieku Tysiąclecia, to dlaczego nie możemy teraz dogadzać sobie w samolubstwie, a swoją lekcję otrzymać w przyszłości? Odpowiadamy: Wszelkie nasienie kąkolu i nasienie chwastu, jakie siejemy w naszych sercach i charakterach w obecnym czasie, wyrządza nam bardzo dużo szkody, nie tylko teraz, ale także w odniesieniu do przyszłości. Kto sieje samolubstwu, samolubstwo też zbiera, a jego plon jest coraz większy, tak że przy końcu zabieganego życia większość ludzi znajduje się w stanie jeszcze większego samolubstwa niż na początku. Inaczej mówiąc, byli oni bliżej Boga w czasie swego niemowlęctwa aniżeli wtedy, gdy są w wieku starszym i leżą na łożu śmierci.

Czujemy, że nawet poświęceni spośród ludu Pańskiego niewłaściwie oceniają tę sytuację. Chociaż nominalnie odwrócili się od samolubstwa ku miłości, chociaż miłość starają się przejawiać coraz bardziej w myśli, słowie i czynie, to nie w pełni pojęli sytuację i dlatego czynią mniej energicznych wysiłków, niż mogliby czynić. Niechaj zatem wszyscy postanowią, że przy łasce Bożej złożą wszelki ciężar i wszelki przytłaczający grzech, i niech z cierpliwością biegną w wyścigu, który mamy wystawiony w Ewangelii – wyścigu po wąskiej drodze.

  Kazania Pastora Russella  SM-156

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016