<< Wstecz |
Wybrano: R-4846 a, z 1911 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Teoria ewolucji Darwina upada
Następujący, bardzo interesujący artykuł wyszedł z pod pióra
W. H. Tomsona, doktora medycyny, który przez lata współpracował z wieloma
nowojorskimi szpitalami. Według tego artykułu, spokrewnienie między rozmaitymi
gatunkami zwierzęcego organizmu, może być rozpoznane z o wiele większą
pewnością przez próby krwi, niż tylko przez zewnętrzny kształt. Ilustracja tego
doktora o słoniu, że zawsze rozwija się jako słoń, od najmniejszej na początku
kropeczki, aż do jego największego rozwoju, jest mocna i dobrze ilustruje
oddzielenie natury. Jego uwagi względem mikrobów, czyli zarodków chorobowych
stosują się także do tego przedmiotu. Te mikroby, znane przez tysiące lat a
reprodukujące swój gatunek ze zadziwiającą szybkością, a jednak bez zmiany, bez
ewolucji, bez jakiegokolwiek rozwoju, są zupełnie w przeciwieństwie teorii
ewolucyjnej. Poniżej są wyciągi z gazety NEW YORK TIMES.
POCZĄTEK GATUNKÓW.
„Gdyby Karol Darwin tylko dążył do
odkrycia początku różnych gatunków, to znalazłby on w świecie mikroskopijnym
najstarsze, trwałe i gatunkowe żyjące formy, jakie tylko istnieją na świecie.
Tak więc, my historycznie znaliśmy tuberkulozę (suchoty płucne), odkąd
Hipokrates określił je 2300 lat temu, a które są wyraźnie nadmienione w
egipskim papirusie Ebera, na 1700 lat przed Hipokratesem”.
„Następnie, ponieważ okres życia
mikroba rurecznego, składa się tylko z dwudziestu lub trzydziestu minut,
zamiast z 70-ciu lat, idzie zatem, że, licząc tylko sędziwe mikroby, które są
pół godziny stare, wypada nam 7,240,000 pokoleń, przez które ta mikroba
przeszła od swych przodków bez zmienienia się nawet i raz w swych złych
dążeniach”.
SŁOŃ NAJPIERW MIKROSKOPIJYM
„Zdawać nam mogłoby się to, że
według pierwotnego planu, wszystko życie, musi najpierw być mikroskopijnym,
lecz takie też ono istotnie jest. Słoń więc, kiedyś w swej indywidualnej
egzystencji jest zaledwie dostrzegalną, mikroskopijną kropeczką. My nie możemy
być wcale pewni, że rzeczywisty słoń nie jest o tyle mniejszym od tej
kropeczki, o ile ta kropeczka jest w odwrocie mniejszą od zupełnie wyrosłego
zwierzęcia. Wzrost lub ogrom nie ma jakiegoś koniecznego związku ze życiem,
jakkolwiek okropnym on by nie był.”
„To działające żyjątko, które
sprowadza wodowstręt, lub żółtą febrę, przemknie się z łatwością przez pory cedzidła
Berkfeldskiego, które to cedzidło, zatrzymuje większe ciałka znajdujące się w
jadzie ospy. Te ciałka wodowstrętu, lub żółtej febry są tak małe, że nie mogą
być widziane za pomocą nawet jakiegokolwiek mikroskopu zbudowanego dotychczas.
Profesor S. Flexner, wątpi, czy ludzkie oko jest utworzone tak, aby mogło je
zobaczyć, jakkolwiekby mu się nie dopomogło i potężnym mikroskopem. Te małe
działające żyjątka, są jednak niebezpieczniejsze dla człowieka, aniżeli lew lub
nosorożec, podczas gdy każde z nich dalej propaguje się według swego własnego
gatunku. Mikrob żółtej febry nie tyle jest podobny do mikroba wodowstrętu, ile
koń jest do ryby podobny".
„Z tej więc przyczyny, biolog, czyli
badacz życia, znajduje się w królestwie małości rozum przechodzącej. W tej
pojedynczej komórce, którą słoń musi począć swe fizyczne życie, znajduje się
ogromny zbiór koniecznych rzeczy".
"Przede wszystkim, każda jedna
z owych milionów komórek jego przyszłego ciała, musi się rozwinąć z tej
pierwszej komórki. One wszystkie są zbudowane na wzór słońskiej komórki, a nie
na jakikolwiek inny wzór. Każda komórka musi zawierać w swym zarodku parzystą,
a nigdy nieparzystej liczby małych ciałek; zwanych KROMOSIMIS, od których i
dziedziczność zależy, ponieważ ostatecznie, ta pierwsza komórka zawiera w sobie
coś takiego, co decyduje, że ona wyrośnie w słonia, a nie w żabę, według swego
dziedzicznego pochodzenia od słonia pierwszego".
"JAKO WYNIK TEGO, OWA ABSOLUTNA
NIEDORZECZNOŚĆ PRZYPUSZCZENIA O DOWOLNEM ROZRADZANIU SIĘ ŻYCIA, OKAZUJE SIĘ
WTEDY, GDY ZASTANOWIMY SIĘ NAD TYM, ŻE TO CO BADAMY NIE JEST ŻYJĄCĄ SUBSTANCJĄ,
LECZ TYM, CO MOŻE BYĆ KROPECZKĄ, A NASTĘPNIE ZWIERZEM I ZNOWU NA PRZEMIANĘ
KROPECZKĄ I ZWIERZEM W JAKIEJKOLWIEK ILOŚCI RAZY. Łatwiej byłoby wyobrazić
sobie, że zegar płodzi się dowolnie, a niżeli to, że dąb stał się żołędziem i
tedy dębem znowu, przemieniając się dalej tym sposobem przez wszystkie lata
swego geologicznego okresu"
"Reprodukcja czegoś z podobnego
czegoś, za pośrednictwem rozum przechodzących składanych serii zmian
połączonych, jest charakterystyką życia tylko. Ona nie ma nawet i jednego
podobieństwa w królestwie nieożywionym. Nie ma takiej rzeczy jak na przykład
dziedzicznego ognia, choć może się on rozszerzać, tak jak i nie ma dziedzicznej
góry lodowej, jakkolwiek ona może powiększać się przez nagromadzanie się śniegu
i lodu".
"Nieorganiczna chemia, czyli
ta, która ma do czynienia z nieżyjącymi substancjami, jest prostotą sama w
sobie, obok chemii początku życia organicznego. NA PRZYKŁAD, JEDEN ATOM
WODORODU, JEDEN atom CHLORYNY I JEDEN ATOM SODY. WYTWORZĄ MOLEKUŁ ZWYCZAJNEJ
SOLI. Te trzy odrębne atomy mogą się zejść razem przypadkiem - to jedyny Bóg
materialistów – gdzie bądź, gdzie tylko te atomy istnieją, dajmy na planecie
Saturnie. Lecz ażeby jakiekolwiek zwierzę, mające w sobie czerwoną krew, mogło
na tej ziemi żyć, ono musi mieć w swych krwawych komórkach tę określoną
substancję, którą nazywają GLOBULINĄ (ciałko czerwone znajdujące się w krążkach
krwi)".
DZIEDZICZNOŚĆ WE KRWI.
"Następnie, molekuł globuliny,
musi zawierać następującą liczbę różniących się atomów, w ich właściwych
proporcjach, mianowicie: wodorodu, 1130 atomów; węglika, 712 atomów;
saletorodu, 214 atomów: kwasorodu, 245 atomów; siarki, 2 atomy; żelaza, 1 atom;
czyli, 2304 atomy ze wszystkim. Co więcej: jeśliby ten jeden atom żelaza w swym
właściwym stosunku do reszty, został wypuszczony, dane zwierzę nie mogłoby
wchłaniać kwasorodu ani mogłoby wydawać ze siebie kwasu węglikowego; innymi
słowami, nie mogłoby dyszeć".
"PEWNEGO RAZU ZAPYTAŁEM SIĘ DOBRZE
ZNANEGO FIZJOLOGICZNEGO CHEMIKA, KTÓRY SAM POCHODZIŁ Z NIEMIECKIEGO RODU I BYŁ
WYKSZTAŁCONY W NIEMCZECH, JAKIM SPOSOBEM TE ATOMY MOGŁY SIĘ TAK ZEJŚĆ W
MOLEKUŁĘ GLOBULINY PRZYPADKIEM! Jego krótka odpowiedź brzmiała: ONE NIE ZESZŁY
SIĘ PRZYPADKIEM."
"Lecz zawikłanie globuliny jest
w cień zarzucone, przez te chemiczne substancje, które medyczne dociekanie
odkryło, w badaniu mechanizmu immunizowania przed zaraźliwymi chorobami. Tak
więc. niektóre poważne zaraźliwe choroby, jak ospa, żółta febra i tyfus, zwykle
atakują daną osobę tylko raz. Z tej przyczyny, o takiej osobie mówią, że jest
immunizowana przed tymi. Z innymi zarazami, jak z zapaleniem płuc, rzecz
aktualnie stosuje się przeciwnie temu, ponieważ pierwszy atak często zdaje się
przygotowywać drogę dla następnych ataków. Ze czterech dzieci jednocześnie
szkarlatyną zarażonych, jedno wkrótce ulega szkodliwemu rozwojowi tej choroby;
drugie staje się przez to bardzo chore lecz wyzdrowieje: trzecie jest tak lekko
przez tę chorobę dotknięte. że chce się nieustannie bawić, czwarte zaś unika
tej choroby w całości. Następnie, profesja medyczna życzy sobie wiedzieć, a to
nader właściwie, o sposobie tego rozmaicenia bierności chorób i imunizowania
przed nimi, ponieważ taka wiedza doprowadziłaby do niezmiernego zachowania
życia".
"Lecz to badanie jest obecnie
podobne do śledzenia nieznanego kraju, a do określenia takiego badania potrzeba
wynaleźć nowy język, którego nikt oprócz tych naukowych prowodyrów mógłby
zrozumieć, gdy oni mówiliby o antygenach, amboceptorach, komplementach,
enzymach, lysiniach, precypytacjach, sklejenikach, toksynach, anty-toksynach, i
anty-anty-toksynach, etc. Powyższe nie są wcale urojone imienia, ponieważ one
odnoszą się do przedmiotów, które, jak już pokazano, mają wielką praktyczną wagę
w zachowywaniu ludzi przed chorobą i śmiercią".
"NOWOCZESNA NAUKA TERAZ
PRZEKONUJE SIĘ, ŻE ZADANIE O POCZĄTKU ŻYCIA STAJE SIĘ CORAZ WIĘCEJ
NIEDOCIECZONEM. A TO W PROPORCJI DO POSTĘPU DOCIEKIWAŃ TEGO PRZEDMIOTU. Jeden
fakt tylko z pomiędzy wielu innych podobnej wagi, wystarcza dla wyjaśnienia
tego sprawy zdania, a takowym jest owa nieskończona mieszanina chemii jakiej
bądź żyjącej rzeczy, lub czegokolwiek co było wytworzone przez żywotne
pośrednictwo, gdy ta chemia jest porównana z chemią rzeczy z którymi życie nie
ma czego wspólnego."
„Tym sposobem, w precypytacjach
tylko, napotykamy jednego z tych biologicznych dziwów, za pomocą którego nauka
niedawno wyjawiła ten fakt, że KREW JEST NAJDZIEDZICZNIEJSZĄ RZECZĄ W NAS SIĘ
ZNAJDUJĄCA, ponieważ jej dziedziczne elementy przejeżdżają wszystko co wchodzi
w skład fizycznego zwierzęcego ciała, bez względu na to, czy to jest kształt
szkieletu, płuc, kanału pokarmowego, lub skóry. One nawet przejeżdżają zwyczaje
dawnych przodków, odnośnie owej wielkiej sprawy pokarmu - to główny stwórca
Darwina, który działa w naturze za pomocą kłótni, około tego jak ma się kogo
zjeść lub zachować się przed zjedzeniem przez innych".
"To odkrycie dziedziczności
krwi stało się w ten sposób: Niektóre z najgłębszych badań w historii medycznej,
były badania mechanizmu immunizacji lub przyczyny, dla której jeden atak
pewnych zaraźliwych chorób immunizuje daną osobę przed drugim atakiem. Przez te
badania, niektóre kosztowne antytoksyny zostały odkryte w immunizowanej krwawej
surowicy, co też i wzbudza nadzieję, że może jeszcze wynajdziemy antytoksyny
dla najgorszych form naszych śmiertelnych zaraz tak jak antywemon został
wynaleziony przeciw jadowi kobry, a inny przeciw jadowi grzechotnika. Lecz
każda z tych antytoksyn, jest właściwym lekarstwem wtem znaczeniu, że nie
sprawia jakiej protekcji jak tylko przed swą własną trucizną. To skłoniło
profesora Wassermana, z Wiednia, do badania tego, czy krew każdego gatunku
zwierząt nie zawiera pewnych ingredjencyj, które byłyby gatunkowe takiemu
zwierzęciu, to jest takich, które nie można by znaleźć w jakim innym
zwierzęciu; fakt ten, jeśliby został odkryty, mógłby być pożyteczny w sprawach
legalno - medycznych".
NATURY ZUPEŁNIE ODRĘBNE.
"Wyniki jego badań sprawiły
powyższe tak prawdopodobnym, że profesor G. H. F. Nuttall, z Uniwersytetu w
Cambridge. (Kembricz) zajął się tym przedmiotem i tak rozprzestrzenił jego
zastosowanie, że jedna tylko kropla krwi, od jakiegokolwiek zwierzęcia, teraz
wystarczy, nie tylko dla wykazania przez właściwe jej chemiczne oddziaływania,
od jakiego zwierzęcia takowa pochodzi, lecz także dla wykazania, jak blisko,
lub przeciwnie dane zwierzę jest przez krew z innymi zwierzętami spokrewnione.
"Rzecz ta poczyna się zatem tak
przedstawiać, jakoby cała klasyfikacja zoologii musiała być ponownie
uporządkowana, podług tych prób krwi. Tak więc, kropla krwi konia morskiego,
nie pokazuje jakiego bądź spokrewnienia z krwią wieloryba lub z krwią jakiego
bądź rodzaju pryskaczów, jako, Fok, samo-grzbietowych Delfinów, które, podobnie
jak koń morski, są mamaljami w morzu istniejącymi. Zamiast tego, krew konia
morskiego oddziaływa z krwią koni, osłów i zebr, tym sposobem udowodniając to,
że on jest pewnego rodzaju koniem, który dłużej nie skubie trawy, lecz udaje
się tam, gdzie może żyć wyłącznie na rybach. Podobnie wykazano, że hipopotam
jest zmodyfikowanym wieprzem".
"Tam gdzie istnieje
spokrewnienie, lecz jest oddalone, te oddziaływania są proporcjonalnie słabe, a
gdzie oddziaływanie wcale nie przytrafia się, tam nie zachodzi najmniejsze
spokrewnienie.
GEOLOGIA TYM SPOSOBEM WYKAZUJE, ŻE
PTAKI POCHODZĄ OD PŁAZU, A DZIWNYM DOSYĆ JEST TO, ŻE KREW PTAKA WYKAZUJE
ODRĘBNE, CHOĆ BARDZO SŁABE ODDZIAŁYWANIE Z KRWIĄ ŻMIJI, LECZ NIE WYKAZUJE
JAKIEGOKOLWIEK ODDZIAŁYWANIA Z KRWIĄ SKRZYDLANEGO NIETOPERZA LUB FRUWAJĄCEJ
WIEWIÓRKI, PONIEWAŻ TAKOWE SĄ MAMALJAMI."
"Fakty te są zupełnie
dostateczne dla wykazania, jak rozum przechodząco skomplikowane są problemy
życia. Dziwną rzeczą może się zda to, że nie możemy wiedzieć czym jest życie,
dopóki nie dowiemy się czym jest śmierć. Tak więc, kamień wcale nie umiera;
lecz kwiat, owad lub człowiek umiera, tylko dlatego, że raz żyli a nie dla
jakiejkolwiek innej przyczyny."
Strażnica 04/1914 str. 7-10 W.T. R-4846 a -1911 r.