<< Wstecz |
Wybrano: R-4083 a, z 1907 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
„A przeto każdy z nas sam za się odda rachunek Bogu”
RZYM. 14:12-23
„A tak już nie sądźmy jedni
drugich, ale raczej to rozsądzajcie, abyście nie kładli obrażenia, ani dawali
zgorszenia bratu” - Rzym. 14:13.
Znowu Międzynarodowy Komitet Szkółek niedzielnych żąda od chrześcijan w
ogólności by rozważyli zło wynikające z niewstrzemięźliwości - ważność
wstrzemięźliwości we wszystkich rzeczach ze strony tych, którzy uważają się za
pobożnych. Takie lekcje zdają się być tym bardziej ważne, gdy spostrzegamy, że
nasz tryb życia, ustawiczne zapędzanie za czymś, pośpiech, zużywanie się
nerwowej energii ludzi w ogólności, zdaje się być powodem nerwowych i
umysłowych zamieszań i powiększeniem się listy umysłowo-chorych. Z pewnością,
że żaden roszczący być czułego serca i mający zdrowy rozsądek, nie przyczyniłby
się w żadnym znaczeniu tego słowa, lub zachęcał do niewstrzemięźliwości, nader
świadomi będąc, iż ona może stać się źródłem zbrodni, nieprawości,
niemoralności itd. Z przyjemnością spostrzegamy rozszerzanie się ruchu aby
zaprowadzić prohibicję; nie dlatego, że takie powstrzymywania są najwyższymi
ideałami wolności, lecz - widząc konieczność takiego hamulca - ci, którzy
miłują wolność są chętni podzielać te ograniczenia dla dobra swoich
współobywateli, dla których zupełna wolność jest szkodliwa. Możliwie, iż
klimatyczne odmiany lub finansowe i socjalne zmiany są, przyczyną tego faktu,
że za czasów Pana i Apostołów była mniejsza tendencja do pijaństwa aniżeli jest
obecnie, i prawdopodobnie dlatego Pismo Św. mniej mówi o tym, co jest jednym z
najgłówniejszych powodów zła w naszych czasach.
Lecz żaden stopień zainteresowania w kwestii wstrzemięźliwości nie
powinien pozwolić nam dopatrzyć się w Słowie Bożym czegoś, co nie było
zamierzonym przez natchnionych pisarzy - chociaż z właściwością możemy
wyciągnąć pewne wnioski i konkluzje. Najpierw musimy przyjąć daną lekcję tak
jak ją znajdujemy. Ona jest częścią dyskusji Apostoła o wolności i zakonie,
zwyczaju i sumienia, tyczących się zagadnień, które były ważne w czasie pisania
tego listu.
Żydzi byli przyzwyczajeni do zachowania swojego zakonu z wielką
dokładnością, co też było właściwym. Przeto było to dla nich bardzo dziwną
lekcją, którą mieli się nauczyć, że już więcej nie byli pod zakonem, mających
nadzieję żywota wiecznego przez zachowanie tegoż, lecz byli pod łaską, mającymi
nadzieję życia wiecznego przez przebaczenie ich grzechów, przez zasługę ofiary
Chrystusowej. Żydzi w Rzymie, na przykład, przechodzili trudności i
doświadczenia przez długi czas w swoim staraniu by zakon zachować -
przestrzeganie Sabatu, unikanie rzeczy dławionych lub ofiarowane bałwanom. Gdy
ci przyjęli Chrystusa mieli wielką trudność w zrozumieniu, że Przymierze
Zakonu, pod którym oni starali się podobać Bogu, zakończyło się i że muszą
szukać nowych zasad i wskazówek do kierowania się w nabożeństwach, służbie i
samokontroli. Naturalnie, niektóre umysły pojęły tą sytuację prędzej niż inne.
Niektórzy przyjęli Chrystusa, lecz poczuwali się być pod poprzednią niewolą
żydowskich rytuałów; inni mieli szersze pojęcie, bowiem uwierzyli, iż Chrystus
stał się dla nich uwolnieniem z pod Prawa Zakonu i że prawo, które On ustanowił
w istocie posiadało ducha dziesięciu przykazań i żydowskiego rytuału, lecz nie
ich literę, i że dla tych, którzy przyjęli Jezusa, wypełnieniem zakonu jest
najwyższa miłość do Boga, miłość do braci i miłość do bliźnich - prawo
wiele-obejmujące i wiele różniącym się od zakonu przykazań danego domowi sług.
To „Nowe Przykazanie”, czyli nowe prawo miłości, pozostawiało jednostce
wiele więcej wolności i roztropności aniżeli przykazania Zakonu dane przy górze
Synaj i napisane na kamiennych tablicach. W tych ostatnich nie było żadnego
ustępstwa, lecz w tym pierwszym odpowiedzialność za decyzję spoczywa głównie na
danej osobie i jej sumieniu. Więc niektórzy, szeroko o tym rezonując,
powiedzieli sobie, „Ponieważ żydowskie Prawo Zakonu zakończyło się i jego
ograniczenia nie są już więcej obowiązujące tak, aby miały być sprzeczne z
prawem miłości i duchem zdrowego zmysłu: wolno mi, przeto spożywać takie
pokarmy, jakie mogą być dla mnie pomocne, i zakaz wzbraniający mnie od pewnych
pokarmów mnie nie obowiązuje.” Z czasem, gdy umysł rozszerzał się i rósł,
zrozumiano, że bałwany wcale nie były bogami, przeto zwyczaj ofiarowania mięsa
bałwanom zanim ono zostało sprzedane dla spożycia w rzeczywistości mięso to nie
było szkodliwym, więc mogło być jedzone bez żadnej obrazy dla Boga, jeżeli On
był uznany i podziękowano Mu za ten pokarm.
MIEĆ WZGLĄD NA SŁABSZYCH BRACI.
Rozważając to zagadnienie Apostoł nie pozostawia miejsca na wątpliwość
co do jego pojęcia o właściwości lub niewłaściwości w tej kwestii. On zgadzał
się z tymi więcej oświeconymi, że bałwan nie był niczym innym jak tylko
kawałkiem ludzkiego rzemiosła, przeto złożenie przed nim mięsa w ofierze nic
nie znaczyło. Przeto Apostoł czuł się wolnym jeść takie mięso, gdy to było dla
niego dogodnym, chociaż wolałby mieć takie, które nie było ofiarowane. Lecz,
podczas gdy popierał stanowisko więcej inteligentnych, on sympatyzował z mniej
inteligentnymi, wiedząc, iż dla wielu z nich potrzeba będzie dłuższego czasu do
pokonania swoich naturalnych uprzedzeń i dać swoim sumieniom właściwą i pewną
podstawę w tym przedmiocie. Innymi słowy, wszyscy Żydzi potrzebowaliby
pouczenia w tym zakresie, i niektórzy pojęliby prędzej niż drudzy, lecz ci
pierwsi powinni być sympatycznymi z tymi ostatnimi, powolniejszymi,
ociągającymi się lub niedbałymi.
PRZED SĄDOWĄ STOLICĄ CHRYSTUSOWĄ.
Nasza lekcja rozpoczyna się wpośród tej dyskusji oświadczeniem, „Więc każdy z nas zda sprawę za siebie przed
Bogiem.” Przez te słowa Apostoł stara się wyrazić myśl, że słabsi nasi
współbliźni mogą myśleć o nas, lecz mieć bracia nie mają sądzić i strofować
drugich, ani też silniejsi bracia sądzić i strofować słabszych. Wszyscy mają
pamiętać, że Sędzią jest Bóg, i że każdy potrzebuje rozsądzać samego siebie
raczej niż sądzić swego brata - upewnić się czy on sam ma sumienie bez
obrażenia przed Bogiem i przed ludźmi. Każdy w ten sposób czyniący może być
pewnym Boskiego uznania. Ta sama myśl podana jest w poprzednim wierszu, „Gdyż wszyscy staniemy przed stolicą
Chrystusową” (Rzym. 14:10). Każdy członek kościoła jest na próbie, i nasz
Pan Jezus jako przedstawiciel Ojca sądzi i bada różnych członków Jego ciała,
nie w celu odcięcia ich, lecz przeciwnie, dla dopomożenia, zachęcenia,
pouczenia i przygotowania do królestwa. Tak jak my obecnie znajdujemy się przed
sądową stolicą Chrystusową, tak podczas wieku Tysiąclecia cały świat ludzkości
stanie przed sądową stolicą i będą rozdzieleni na dwie klasy, owce i kozły.
Podczas tego sądu świata, zwycięzcy z wieku Ewangelii, bracia, małżonka, będą z
Panem na Jego tronie, tak jak On obiecał, „Kto
zwycięży, dam mu siedzieć na stolicy Mojej”; i znowu, „A kto zwycięży - dam mu zwierzchność nad poganami”; i znowu, „Azaż nie wiecie, iż święci będą sądzili
świat?” - wspólnie z Swoim Panem. (Obj. 3:21; Obj. 2:26; 1 Kor. 6:2).
Lecz nie tylko obecnie znajdujemy się przed sądową stolicą Chrystusową,
i dzień po dniu zdajemy w pewnej mierze rachunek względem naszej wierności,
lojalności itd., lecz ewentualnie przy końcu tego wieku decyzje będą wydane
przez Niego jak to zobrazował w przypowieści o człowieku zacnego rodu. Po jego
powrocie z dalekiej krainy, gdzie otrzymał zupełną władzę i autorytet, on odda
każdemu członkowi w swoim kościele według tego, jakimi były jego uczynki -
według wierności w używaniu swoich talentów, przywi1ejów, sposobności - według
jego wierności i posłuszeństwa „Nowemu Przykazaniu” danemu wszystkim, że oni
mają miłować jedni drugich tak jak on ich umiłował. Wtedy praca każdego człowieka
będzie objawiona, jakkolwiek źle zrozumiana w obecnym czasie. Ci, którzy byli
wysoko cenieni, będą objawieni jako mniej cenieni przez Pana, natomiast
niektórzy mało poważani będą wysoce zaszczyceni w królestwie. Przeto, nie mamy
mierzyć siebie we wszystkim według tego, co specjalne poważanie do Pana i Jego
sądu o nas. Więc Apostoł doradza: A tak nie sądźmy (potępiajmy) jedni drugich,
lecz raczej rozsądzajmy samych siebie, aby w naszym postępowaniu względem braci
nie było nic takiego, co w żadnym znaczeniu tego słowa byłoby przeciwne temu
nowemu prawu miłości naszego Mistrza. Pilnie zważając na to prawo, i stosując
go do samych siebie, będzie powstrzymywało nas od zachowania się w sposób,
któryby mógł przyczynić się do potknięcia brata; zaś taka miłość dla braci,
która skłoniłaby nas do wyrzeczenia się naszej własnej wolności, gdzie byłoby
koniecznym, z pewnością jest przyjemnym w oczach Pana i naszego Niebieskiego
Ojca, i zapewni nam miejsce i większy zaszczyt, aniżeli inaczej otrzymalibyśmy.
„ZA KTÓREGO CHRYSTUS UMARŁ”
Następnie Apostoł zapewnia słuchaczy o swoim własnym przekonaniu, że z
Boskiego punktu widzenia, dla nowych stworzeń w Chrystusie, nie ma żadnego
pokarmu prawnie nieczystego lub zabronionego. Jednak miłość dla braci powinna
skłonić nas do wyrzeczenia się, do pewnego stopnia, naszej własnej wolności i
upodobań, ażeby przez używanie tejże wolności, nie byliśmy czasem powodem
potknięcia się tych, za których Chrystus umarł. Jego rozumowaniem jest, że
jeżeli mamy miłość Chrystusową to będziemy wahali się czynić coś takiego, co
raniłoby, szkodziło lub gwałciło sumienie, jakiego z członków ciała. Jeżeli
Chrystus tak ich umiłował, że złożył swe życie by ich zbawić, powinniśmy tak
ich miłować, aby być chętnymi współdziałać dla dopomożenia im i nie czynić nic
takiego, co mogłoby ich potknąć lub stać się przeszkodą. Apostoł w dalszym
ciągu dowodzi, że stanąwszy po stronie Pana i sprawiedliwości, powinniśmy być
bardzo ostrożni, aby nasze postępowanie było zgodne z tym a to będzie
oznaczało, że nie mamy czynić nic takiego, co drugim mogłoby przedstawiać się
jako niesprawiedliwe. „Niechże tedy dobro wasze bluźnione nie będzie,” (Rzym.
14:16) raczej okazujmy dobrotliwość i to w sposób taki któryby miał uznanie
wszystkich, którzy mają poważanie dla rzeczy religijnych. Zastosowanie tej
zasady obecnie zdawałoby się być, że my, którzy posiadamy jaśniejsze pojęcie co
do znaczenia Sabatu, na przykład, winniśmy sami tak zachować się w obserwowaniu
niedzieli aby nie przynieść ujmy Bogu lub Jego Słowu. Właściwy czas i okazja
mogą nastręczyć się dla objaśnienia naszego pojęcia tyczące Sabatu, lecz w
międzyczasie z poważaniem zachowujmy niedzielę, nie jako pod niewolą prawa,
lecz jako wielki przywilej i sposobność społeczności w duchowych rzeczach,
lepszej aniżeli my sami moglibyśmy wymyślić. Ta sama zasada będzie
zastosowywaną w innych sprawach albo z zewnętrznych objawów, w których
poważanie dla Boga i rzeczy świętych mogą mieć pewne znaczenie w naszym
wywieraniu wpływu na drugich. Poszanowanie dla wszystkich rzeczy dobrych jest
właściwe dla wszystkich, którzy miłują Boga i Jego sprawiedliwość. Wzrastanie w
znajomości uczyni nas coraz więcej poważającymi, nie tylko w sercu, lecz
również w zewnętrznych objawach.
„Albowiem Królestwo Boże nie jest
Pokarm ani Napój, ale Sprawiedliwości Pokój i Radość w Duchu Świętym”
(Rzym. 14:17)
To oświadczenie Apostoła było bardzo mylnie zrozumiane i tłumaczone
przez niektórych, jako nauczające, że królestwo Boże nie jest rzeczywistym
królestwem, które ma nastąpić, z Jezusem jako Królem, z kościołem jako
współdziedzicami z Nim w tym królestwie, a cały świat ludzkości jako poddani,
nad którymi Jezus z kościołem będzie panował, błogosławił im i podnosił z
upadku podczas wieku Tysiąclecia. To wyrażenie Apostoła jest używane do
zaprzeczenia tej myśli, wnosząc, że gdy słowa Królestwo Boże są użyte w Piśmie
Św., one nie oznaczają rzeczywistego królestwa, lecz rząd sprawiedliwości,
radości, pokoju, w sercach wierzących. Jest to opaczne tłumaczenie słów
Apostoła. Jego argument może być sparafrazowany mniej więcej w ten sposób:
Powstrzymajcie się, drodzy bracia, używania waszej wolności w Chrystusie,
gdziekolwiek zauważycie, że ona mogłaby być naruszeniem sumienia drugiego, lub
była jakąkolwiek przeszkodą. Chociaż, drodzy bracia, jako będący zaliczeni w
poczet członków Chrystusowego prospektywnego królestwa, macie tą wolność
jedzenia i picia według waszego wyboru, lecz raczej rozważcie, iż
błogosławieństwa, jakimi cieszymy się w obecnym czasie, jako członkowie tego
przyszłego królestwa, są pokój i radość serca, usprawiedliwienie w Chrystusie i
posiadanie Jego świętego Ducha. To są błogosławieństwa obecnego czasu, a nie li
tylko wolność tyczącej się pokarmu. Więc ochotnie możemy wyrzec się tych
wolności, gdyby one miały stać się przeszkodą dla drugich a tak czyniąc
będziemy wzrastali w miłości, radości i pokoju Duch Świętego. Rzeczywiście,
kościół jest królestwem Bożym w stanie zarodku - w tym znaczeniu, iż każdy
członek jest tu przygotowywany i pouczany do obowiązków i przywilejów tego
królestwa, będąc specjalnie kształtowany i próbowany czy nadaje się do udziału
w tymże królestwie. Lecz wszystko to podkreśla fakt wyrażony w modlitwie
Pańskiej, że królestwo Boże ma przyjść, i, gdy przyjdzie, sprawi w świecie taki
stan rzeczy, w którym ewentualnie wola Boża będzie pełniona na ziemi jak jest
pełniona w niebie.
Prowadząc dalej tę myśl, Apostoł zachęca (Rzym. 14:18,19) do takiej
służby, do samozaparcia się dla sprawy Chrystusowej, że to jest miłym Bogu i
także będzie miało uznanie dobrze myślących ludzi i przeto wszyscy naśladowcy
Pana powinni starać się o to „co należy
do pokoju” (Rzym. 14:19) i do takich rzeczy i warunków przez które oni mogą
być wzmocnieniem, uświęceniem i wzajemnym zbudowaniem. Co za cenna lekcja tu
się znajduje! O, gdyby wszyscy z drogiego ludu Pana mogli być objęci tym duchem
napomnienia Apostoła i mogli pojąć jak przyjemnym jest to w oczach Bożych, że
Jego lud naśladuje przykład swojego Odkupiciela w gotowości wyrzekaniu się
swoich przywilejów dla dobra drugich. Gdy takim duchem będzie powodowane grono
naśladowców Pańskich, niezawodnie to byłoby wielkim błogosławieństwem i
zbudowaniem jedni drugim, wielkim wzmocnieniem charakteru i pomocą jeden
drugiemu; nie byłoby napuszonej wyniosłości i pogardy dla tych, którzy nie mogą
widzieć i ocenić każdy szczegół Boskiego planu.
„Naśladujmy tego, co należy do
pokoju.” (Rzym. 14:19) O, jak błogosławionym jest zgromadzenie ludu Pana,
które ma sporą liczbę takich naśladowców Chrystusa, zwłaszcza, jeżeli są między
naczelnymi! Ich miłość, pokój i jedność ducha pomogłyby im by być uprzejmymi i
szczodrobliwymi ku drugim, udzielając pomocy - nie przez ignorowanie zasad
prawdy, nie przez „schowanie światła pod
korzec”, lecz przedstawiając prawdę w tak uprzejmy i łagodny sposób, że
wszyscy, którzy miłują prawdę oceniliby ją i byliby przez nią wzmocnieni. Jak
silnym jest argument Apostoła, „Dla
pokarmu nie psuj sprawy Bożej” (Rzym. 14:20) - nie narażaj dobro kościoła
lub jednostki w nim, jedynie dla zachowania czegoś bezpodstawnego. Podobnie
Apostoł napominał Tymoteusza, „Bądźcie
między sobą jednomyślni, wysoko o sobie nie rozumiejąc, ale się do niskich
nakłaniając” (Rzym. 12:16), uniż się do najsłabszego i najpokorniejszego z
prawdziwych naśladowców Pana; zstąp do ich poziomu w mowie i zachowaniu byś
mógł lepiej dopomóc tym, którzy potrzebują podnoszącego i oświecającego wpływu
ducha Prawdy.
Straż 05/1970 str. 67-70 W.T. R-4083 a -1907 r.