Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: R-4268 a,   z 1908 roku.
Zmień język na

Miłosierdzie i dobrotliwość

LEKCJA Z DRUGIEJ KSIĘGI SAMUELOWEJ ROZDZIAŁ 9.

Złote teksty: — „Bądźcie jedni ku drugim dobrotliwi, miłosierni, odpuszczając sobie wzajemnie. Ja miłuję tych, którzy Mię miłują; a którzy Mię szukają rano, znajdują Mię” — Efez. 4:32; Przyp. 8:17.

Pismo Święte dozwala nam wniknąć w charakter Dawida, pokazując nam jego przymioty, które czyniły go „mężem według serca Bożego” (1 Sam. 13:14). Zapominając krzywdy, jakie wyrządzał jemu król Saul, gdy w ostatnich kilku latach swego panowania godził na jego życie, Dawid, przez wzgląd na okazaną jemu przyjaźń przez Jonatana, syna Saula, zamierzał odwdzięczyć się pewnym dobrodziejstwem rodzinie Jonatana. Przez pewien czas, zajęty sprawami królestwa, król Dawid widocznie zapomniał dowiadywać się specjalnie o rodzinie Saula, lecz po pewnym czasie przytrafiło się coś takiego, co żywo uprzytomniło mu jego zobowiązania wobec Jonatana. Prawdopodobnie dopiero w połowie jego panowania, umysł Dawida został rozbudzony, co do jego odpowiedzialności wobec tych, co go otaczali, włączając i rodzinę jego zmarłego przyjaciela.

Syba, który kiedyś był jednym z głównych sług przy królu Saulu, został wezwany przed Dawida i zapytany względem pozostałych członków rodziny Saula. Syba odpowiedział, że znajdował się jeszcze przy życiu syn Jonatana, który w czasie śmierci Saula i Jonatana liczył zaledwie pięć lat i był kulawy, ponieważ na wiadomość o porażce, jego pielęgniarka upuściła go i noga jego została uszkodzona.

Król Dawid poinformował Sybę, że pragnął wyświadczyć pewne dobrodziejstwo potomkowi Saula i polecił mu przywieść do jego pałacu syna Jonatana, Mefiboseta. Zastosowano się do rozkazu królewskiego, chociaż może z pewną obawą i wątpliwością, co do istotnych intencji Dawida. Zwyczajem w owym czasie było, że gdy królestwo objął nowy król, wszyscy członkowie poprzedniej rodziny królewskiej byli wybici, aby żaden nie mógł rościć pretensji do korony. Spodziewano się niezawodnie, że i Dawid postąpi według tego zwyczaju i z tego powodu miejsce przebywania syna Jonatana trzymane było w tajemnicy, tak, że król Dawid o nim nie wiedział.

Syba miał znaczne posiadłości rodzinne, więc uznał za właściwe zastosować się do zlecenia królewskiego, choćby to miało oznaczać śmierć dla dziedzica Saula. Mefiboset zaś, będąc kulawym i wiedząc, że król zna już miejsce jego przebywania, nie mógł postąpić inaczej, jak stawić się na pałac królewski. Jego obawa, że słowa królewskie mogły być zdradliwe, że obiecana przez niego hojność nie może być prawdziwa, niezawodnie rozbudziła w nim strach i drżenie. Gdy więc okazał się przed obliczem króla, upadł do stóp jego, mówiąc: „Oto sługa twój!”

Nie bój się” — rzekł do niego Dawid — „bo zapewne uczynię z tobą miłosierdzie dla Jonatana, ojca twego i przywrócę ci wszystką rolę Saula, dziadka twego, a ty będziesz jadł chleb u stołu mego zawżdy”.

Pomiędzy ludźmi w krajach wschodnich, wspólne jedzenie potraw oznacza bliższą przyjaźń i wierność; a ustawiczne jedzenie przy jednym stole oznacza członkostwo rodzinne. Nie należy nam rozumieć tej sprawy, jako coś małoznaczne; ponieważ Dawid miał dwie żony, których dzieci miały słuszną podstawę do nadziei odziedziczenia władzy królewskiej, dlatego wprowadzenie obcego człowieka do rodziny, było szkodliwym dla ich rodzinnego dobra, szczególnie, gdy ten obcy, według zwyczajów ówczesnych, miał już prawo do tronu, nawet większe od samego króla Dawida.

Postępowanie to pokazuje, że król Dawid nie odczuwał żadnej bojaźni w tym względzie. Miał on zupełne zaufanie, że królestwo nie będzie odjęte od jego potomstwa. Widzimy w tym również, że i wszyscy członkowie jego rodziny mieli zaufanie do Dawida i poważali jego rozsądzanie spraw rodzinnych, jako głowy domu. Nie powinniśmy jednak wnosić, że ten autorytet głowy domu, Dawid używał ostro i arbitralnie, ale raczej z miłującą grzecznością, wspaniałomyślnością i ku ogólnemu dobru całej rodziny. Ten, który umiał być tak dobrotliwym wobec syna swego zmarłego przyjaciela, zapewne był nie mniej dobrym i wspaniałomyślnym wobec członków własnej rodziny.

LEKCJE DLA IZRAELITÓW DUCHOWYCH

Nawet najbardziej zaawansowani z pomiędzy poświęconych Panu mogą wyciągnąć pewne korzystne lekcje z wydarzeń niniejszego rozważania.

1. Przyjaciel w potrzebie jest prawdziwym przyjacielem. Jonatan był przyjacielem Dawida, gdy ten znajdował się w potrzebie. Zatem Jonatan udowodnił zacność swego charakteru, swoją wierność zasadom sprawiedliwości, a także wierności Bogu, nawet w okolicznościach, gdy Bóg odjął władzę królewską od jego ojca i od niego, aby ją dać Dawidowi. Podobnie przyjaźń Dawida okazana została biednemu, kulawemu człowiekowi, który żył w ukryciu i w bojaźni, że w razie rozpoznania, groziło mu niebezpieczeństwo utraty życia.

2. Szukanie przez Dawida za sposobnościami, aby czynić dobrze przypomina nam, że i nasze usposobienie powinno być podobne; że nie powinniśmy tylko czekać aż okoliczności zmuszą nas do zauważenia utrapień drugich i nakłonią do pospieszenia im z pomocą. Dobrze mówi Pismo: „Oko dobrotliwe, toć będzie ubłogosławione, bo udziela chleba swego ubogiemu” ; a także: „Panu pożycza, kto ma litość nad ubogim, a On mu za dobrodziejstwo jego odda” (Przyp. 22:9; Przyp. 19:17).

Szczodrobliwość jest zaletą Boską i kto jest szczodrobliwy, jest w takim stopniu pobożny, czyli postępuje po Bożemu. Apostoł mówi, że Bóg spojrzał na ziemię i widział „wzdychających więźniów” (Iz. 61:1) — ludzkość, w jej stanie grzechu, zdegradowaną i zamierającą. Zauważył, że nie było dla ludzi żadnego sposobu pomocy; że polegali jedynie na Nim i że tylko ramię Jego mogłoby ich zbawić. To ramię (Pan nasz Jezus Chrystus) zostało objawione (Iz. 52:10), ku podniesieniu ludzkości ze stanu śmierci i doprowadzeniu jej do społeczności z Bogiem. Nasz Pan powiedział: „Bądźcie dobrotliwymi, abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebiesiech, bo On to czyni dobrym i złym” (Mat. 5:44-48).

Zgodnie z tym, nasza szczodrobliwość i gotowość do wspomagania, nie powinna ograniczać się tylko do tych, którzy nas miłują. Ona ma iść dalej; ma obejmować nawet nieprzyjaciół. „Jeźli łaknie nieprzyjaciel twój, nakarm go; jeśli pragnie, napój go” (Rzym. 12:20). To czyniąc będziemy dziećmi Ojca, który jest w niebiesiech; objawiać będziemy, że posiadamy usposobienie — „umysł Chrystusowy” (1 Kor. 2:16) — Tego, który to czynił, który umarł za nas, gdyśmy jeszcze byli nieprzyjaciółmi.

Nie zalecamy wszakże jednakowej miłości i wspaniałomyślności wobec wszystkich. Bóg miłuje szczególnie tych, którzy są w społeczności z Nim — i tak powinno być z nami; lecz nasza miłość, sympatia i gotowość wspomagania, nie powinna ograniczać się tylko do takich; ponieważ powiedziane mamy: „Jeśli miłujecie tych, którzy, was miłują i jeśli dobrze czynicie tym, którzy wam dobrze czynią, jakąż łaskę macie? Albowiem toż i grzesznicy czynią” (Łuk. 6:32-33). Bóg zaleca Swoją miłość ku nam za wzór, a miłość ta okazana była w tym, że Syn Jego, „Chrystus umarł za niepobożnych” (Rzym. 5:6-8).

3. W postępowaniu Dawida, przejawia się sprawiedliwość i szczodrobliwość. Nie łakomił się na posiadłości Saula; nie użył swej władzy, aby je przywłaszczyć sobie; raczej załatwił tę sprawę tak, że wszelkie dochody z posiadłości Saula miały przechodzić na jego wnuka, który jednocześnie miał ustawicznie korzystać z hojności stołu królewskiego. Zapewne, mało ludzi byłoby tak sprawiedliwymi i wspaniałomyślnymi w podobnych okolicznościach. Wypadek ten nadaje charakterowi Dawida świeży połysk i dopomaga nam zrozumieć, dlaczego on był miłowanym przez Boga. On nie zadawalał się tylko pragnieniami, aby czynić dobrze, dobrymi chęciami itp., on szedł dalej i szukał okazji do czynienia dobrze. Wprowadzał swoje piękne myśli i hojne motywy w praktykę i przez to jakoby wyciskał głębokie ślady na piaskach czasu — ślady, które wskazywały właściwą drogę milionom osób, które od onego czasu badały te święte zapiski.

NASZ PIERWSZY ZŁOTY TEKST

Chociaż Pismo Święte w wielu miejscach wyraża myśl, że wierni Pańscy powinni być dobrotliwymi, tak wobec obcych, jak i wobec swoich, to jednak wszędzie wyrażana jest ta myśl ogólna, że szczególnie powinni być zainteresowani jedni w drugich, jak to i Apostoł Paweł pisze: „Bądźcie jedni ku drugim dobrotliwi, miłosierni, odpuszczając sobie wzajemnie, jako wam Bóg w Chrystusie odpuścił” (Efez. 4:32). O, tak! dobrotliwość jest jednym z elementów miłości, jak wykazuje Apostoł, a czułość serca (miłosierdzie) musi charakteryzować tych, co mają mieć udział z Panem w Jego Królestwie. Zatwardziałość serca i srogość są znamionami degradacji — utratą Boskiego wyobrażenia. Chłód i zatwardziałość tego świata pogrąża wielu w żałobę, nawet więcej aniżeli w ich okolicznościach jest to potrzebnym. Apostoł oświadcza, że „wszystko stworzenie wzdycha i boleje” (Rzym. 8: 22), oczekując za Królem Chwały, który dokona restytucji — „naprawienia wszystkich rzeczy”. Przeto częścią misji każdego członka Ciała Chrystusowego powinno być, aby trudności spotykane na tym świecie uśmierzać, w miarę możności. I każdy może coś uczynić w tym kierunku, choćby tylko wypowiadaniem pocieszających słów. Zapewne radować się możemy z nadchodzącego Królestwa naszego Pana, z „czasów naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych Swoich proroków od wieków” (Dz. Ap. 3:20-21).

ODPUSZCZAJĄC SOBIE WZAJEMNIE

Czyż Pan nie polecił Swoim wiernym, aby byli „doskonałymi, jako Ojciec wasz, który jest w niebiesiech doskonały jest?” (Mat. 5:48). A jeżeli tak, to, co takiego wierni mają odpuszczać, jedni drugim? Tu właśnie zachodzi pewna trudność! W sercach swoich oni mają dążyć do doskonałości; lecz jak to dokonać, tego nie znajdują. To też Apostoł powiedział: „We wielu upadamy wszyscy”, przeto: „Nie masz sprawiedliwego ani jednego” (Jak. 3:2; Rzym. 3:10). Więcej nawet: wybrani Pańscy nie są według ciała najprzedniejszymi, najzacniejszymi, najlepszymi. „Nie wiele mądrych według ciała, nie wiele możnych, nie wiele zacnego rodu” — mówi Apostoł (1 Kor. 1:26).

Chociaż w argumencie Apostoła kryje się myśl, że niektórzy możni, niektórzy bogaci i niektórzy zacni mogą znajdować się pomiędzy wybranymi, to jednak z naciskiem oświadcza, że Bóg wybiera przeważnie takich, którzy u świata uznawani są za niemądrych, słabych i wzgardzonych; „owszem te rzeczy, których niemasz, aby te, które są, zniszczył” (1 Kor. 1:27-29). Czy jest to dziwnym? A jednak taką jest zwykła metoda Boska! On pomija samousprawiedliwiających się, dumnych, zarozumiałych — i mówi, że tylko ten, „kto się poniża, wywyższony będzie, a kto się wywyższa, będzie poniżony” (Mat. 23:12; Łuk. 14:11; Łuk. 18:14).

Zatem fakt, że Bóg darzy łaską tylko uniżonych sprawia, że tacy, co przyjmują jego poselstwo we właściwym duchu pokory, składają się przeważnie z osób mniej zacnych i mniej poważanych u świata. I tylko pokorni, nauczani w szkole Chrystusowej, są gotowi i chętni przyjąć za braci tych wzgardzonych, lecz oceniających Boskie zasady i którzy z tego powodu mogą być przyjętymi. Miłować mniej zacnych znaczy, że musimy obserwować ich z Boskiego punktu zapatrywania i miłować ich, tak jak Bóg miłuje — nie z powodu ich mniej zacnych i niskich przymiotów, ale pomimo takowych; z powodu ich serdecznych pragnień ku Bogu i ku sprawiedliwości.

W miarę jak uczymy się miłować i oceniać tych, co zasady te uznają i według nich starają się postępować, stajemy po stronie Boga i obserwujemy sprawy z Boskiego punktu zapatrywania, litując się nad słabymi i zbaczającymi z drogi, starając się w miarę możności, dopomóc im, jeżeli dają dowody, że miłują sprawiedliwość, nienawidzą nieprawość i starają się wspinać do tych ideałów.

Im więcej walk tacy muszą staczać, tym większą darzeni są miłością i sympatią od Boga, jak i od tych, co są Jego. Bóg obiecał przykryć ich wady i podobne muszą być uczucia tych, co są po Jego stronie. Apostoł mówi w naszym tekście (Efez. 4:32), że mamy odpuszczać jedni drugim; a na innym miejscu uczy, że w Ciele Chrystusowym „niepoczciwe członki obfitszą poczciwość mają” (1 Kor. 12:21-27). To znaczy, że wobec słabszych, podejmować mamy więcej starań i zabiegów ku ich naprawie i wzmocnieniu. Zgodnie z tym czytamy doradę Apostoła, że, za przykładem Pana, mamy wydawać życie za braci — „A tak powinniśmy znosić, my, którzyśmy mocni, mdłości słabych a nie podobać się samym sobie” (Rzym. 15:1).

Za często wierni Pańscy zapominają o tym napomnieniu i z tego powodu gotowi są wydawać swe życie raczej dla własnych korzyści i wygód; albo też wydają swe życie, swój czas, i swoją energię na społeczność z braćmi podobnymi im pod względem ogłady, nauki, usposobienia itp. Czy takie podobanie się samym sobie a ignorowanie tych członków w Ciele, którzy najwięcej pomocy potrzebują — nie jest pewnego rodzaju samolubstwem a więc bezecnością?

DRUGI ZŁOTY TEKST

Drugi nasz tekst, użyty na wstępie niniejszej lekcji, też ma tu dobre zastosowanie. Bóg mówi: „Ja miłuję tych, którzy Mię miłują; a którzy Mię szukają rano, znajdują Mię”. Powiedziane to jest o mądrości, lecz Bóg Sam jest uosobieniem prawdziwej mądrości i z tego wynika, że mówcą jest Bóg. Dla tych, którzy usłyszeli o Boskiej łasce, mądrością jest także Chrystus. Apostoł oświadcza (1 Kor. 1:30), że Chrystus Jezus „stał się mądrością od Boga” — tym wszystkim, którzy Go odpowiednio wiarą przyjęli.

Chociaż powołanie ewangeliczne nie było posłane dzieciom, ani nauki Pana i Apostołów nie były stosowane do umysłów dziecięcych; (oni nie nauczali dzieci, ani ustanawiali niedzielnych szkół dla nich), to jednak ograniczenia zakonu, które wstrzymały Pana i Apostołów od stania się sługami prawdy nie prędzej aż po osiągnięciu trzydziestego roku ich życia, nie obowiązują nas. Dlatego „kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha” (Mat. 13:9) — bez względu jak starym lub młodym jest.

Zachęcamy drogie braterstwo wszędzie, aby dzieciom swym dawali najlepsze instrukcje religijne, a także, aby dawali im jak najlepszy przykład w codziennym życiu. Każdy dom powinien być niedzielną szkolą, choć byłoby w nim tylko jedno dziecko. W każdą niedzielę powinna być choćby jedna godzina spokojnej, świętej społeczności i duchowego nabożeństwa, przy udziale rodziców i dzieci. Pięknie jest widzieć wpływ odpowiedniego życia domowego w niektórych rodzinach — przejawiający się w radości, miłości, w zamiłowaniu do prawdy. Oby wszyscy uczynili postanowienia w tym względzie i przy Boskiej łasce, wypełniali takowe!

Z dzieciństwem łączy się pewna piękność — niewinność, ufność, wiara — i umysł dziecięcy jest bardzo sposobny do prawdy i do jej ducha, a także do poświęcenia. Jak wielkim byłoby błogosławieństwem gdyby dziatki nasze, zaraz od niemowlęctwa, były pouczane o miłości Boga, jako dawcy wszelkiego dobra; o stosowaniu się do Jego woli i poświęceniu Jemu wszystkiego, co posiadamy! Dzieci tak pouczane, często stają się nauczycielami dla swoich rodziców, objawiając prawdziwego ducha przywiązania i poświęcenia.

Tu i ówdzie, przy okazji naszych wizyt pielgrzymich, spotykamy taką młodzież wcześnie poświęconą Panu i wyuczoną zgodnie z Jego wolą. U niektórych duch poświęcenia jest rozwinięty do takiego stopnia, że grosze lub centy im udzielone, zamiast tracić na słodycze, są składane, jako poświęcone Panu i od czasu do czasu bywają posyłane na gazetki lub inne druki, aby dopomagać ludziom do zrozumienia Pisma Świętego i Boskiej miłości. Nie pożądamy centów tych miłych dziatek, ale ich dobra, tego wielkiego błogosławieństwa duchowego, które zapewne spływa na nich i będzie im towarzyszyć w dalszych dniach ich życia, ku ich pociesze. Ich młode, miłe serca, tak wcześnie oddane Bogu, zapewne dostąpią błogosławieństwa i protekcji, przed niejednym złem tego świata.

Wielu z tych maluczkich, których wczesna młodość rozpoczęła się w takim poświęceniu i zaparciu samych siebie, nawet zanim jeszcze mogli dobrze pojmować sprawę przymierza z Bogiem, dochodzili do dojrzałości prędko i znamiennie, tak, że w dwunastym lub trzynastym roku ich życia sami prosili o sposobność symbolizowania swego poświęcenia i dawali liczne dowody zrozumienia fundamentalnych prawd ewangelicznych i rzeczywistej oceny ich ofiary złożonej Panu.

Modlitwą naszego Pana było: „Nie za światem proszę, ale za tymi, któreś Mi dał, bo Twoi są” (Jana 17:9). Podobnie i nasze modlitwy nie potrzebują być za ludnością tego świata; ponieważ dla ich błogosławienia ustanowione zostanie tysiącletnie Królestwo Chrystusowe z jego chwalebnymi sposobnościami; lecz modły nasze mogą wznosić się za tych, którzy poświęcili się Jemu, za naszych braci w Chrystusie, a to włączy, tak młodych poświęconych, jak i starców. W ogólnym znaczeniu, w modlitwy nasze możemy też włączyć tych, których Boska opatrzność poruczyła pod naszą opiekę i instrukcje. Możemy prosić, aby Boska opatrzność czuwała nad ich dobrem najwyższym; a dla siebie prosić możemy o mądrość i łaskę, abyśmy umieli przedstawić im Boskie poselstwo w jak najlepszy sposób, nie tylko słowami, ale i przykładem w codziennym postępowaniu z naszymi dziećmi i z wszystkimi.

Straż 01/1960 str. 117-120    W.T. R-4268 a -1908 r.

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016