<< Wstecz |
Wybrano: R-1521 a, z 1893 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Dwunastu apostołów – ich powołanie, urząd oraz autorytet
„Jezus
odpowiedział im: Czy nie dwunastu was wybrałem?” – Jan 6:70 NB.
Uznając, że nasz Pan
Jezus został ustanowiony przez Boga i jest godny tego, by być głową
Kościoła stanowiącego Jego Ciało, zwróćmy uwagę, z jak głęboką
troską i mądrą przezornością uwzględnił On wszystkie potrzeby
owego Ciała, i to aż do końca Wieku Ewangelii – okresu próby
Kościoła.
Niezwłocznie po
okresie czterdziestu dni medytacji i wyjątkowych pokus na pustyni
nasz Pan rozpoczyna głoszenie ewangelii nadchodzącego Królestwa.
Następnie spośród tych, którzy słuchali Go chętnie i w
posłuszeństwie wiary, którzy także zostali Jego uczniami, dokonał
On wyboru dwunastu mężczyzn, aby byli apostołami nowej
dyspensacji. Odznaczali się oni pokornym sposobem życia. Czterech
było rybakami, jeden wywodził się spośród wzgardzonych celników.
Czym zajmowali się inni, nie zostało odnotowane.
Odnośnie owego wyboru
dwunastu dowiadujemy się, że choć odbywał się on w różnych
okolicznościach, Pan wzywał każdego z nich osobiście do
porzucenia wszystkiego i naśladowania Go, co też oni natychmiast
czynili (zob. Mat. 4:17-22; Mar. 1:16-20; Mar. 3:13-19; Łuk.
5:9-11). Przy pewnej szczególnej okazji naznaczył On także tych
dwunastu na ich urzędy apostolskie. Opisuje to Łukasz, podając, że
zanim to nastąpiło, Pan oddalił się na górę, by się modlić –
z pewnością prosił o radę Bożą w zakresie potrzeb i perspektyw
Kościoła. Modlitwa ta trwała całą noc, „a gdy nastał dzień,
przywołał uczniów swoich [po grecku mathetas] i
wybrał z nich dwunastu, których też nazwał apostołami” – Łuk. 6:12-13 NB. W ten sposób owych dwunastu zostało
naznaczonych jako szczególna i oddzielna klasa wśród uczniów
Pana. Werset Łuk. 6:17 ukazuje także wyraźną różnicę między
tymi dwunastoma a innymi uczniami.
Inni uczniowie, którzy
nie zostali w taki sposób obrani, również cieszyli się miłością
Pana i w pełni sympatyzowali z owym mianowaniem, uznając, że jest
ono w interesie całej pracy. Dokonując wyboru, Pan niewątpliwie
brał pod uwagę nie tylko gotowość serca ze strony wybranych
dwunastu, lecz także okoliczności oraz kwalifikacje tych ludzi do
podjęcia pionierskiego dzieła, jakie przed nimi stało. I tak na
przykład powołał synów Zebedeusza, ale nie ich ojca. Naśladowanie
nie polegało jedynie na mentalnym podążaniu za naukami, lecz
wymagało także porzucenia zawodu, domu, przyjaciół i ziemskich
planów oraz perspektyw. Trzeba było pójść za Nim i pod Jego
kierownictwem sprawować dzieło Pańskie.
Jest raczej mało
prawdopodobne, by nasz Pan do czasu uroczystego naznaczenia dwunastu
ujawniał wiele szczegółów związanych z ogromną wagą ich misji.
Nie byliby oni w stanie w tamtym momencie ich wszystkich pojąć.
Jednak ci drodzy bracia, wybrani na uniżonych drogach życia, aby
być specjalnymi ambasadorami Pana, docenili swój przywilej pomimo
faktu, że ich doraźną nagrodą miało być na razie ubóstwo i
prześladowanie, a przyszłej zapłaty nie mogli jeszcze wyraźnie
dostrzec.
Wybierając owych
dwunastu w tamtym czasie, nasz Pan miał na celu rozpoczęcie z nimi
procesu nauczania i ćwiczenia przygotowującego ich do przyszłych
zadań w roli apostołów. Misji tej nie podjęli bowiem w pełni od
razu, lecz dopiero w dniu Pięćdziesiątnicy. Po tym, jak zostali
wyznaczeni, znaleźli się pod pełnym kierownictwem Pana i w
znacznej mierze w Jego towarzystwie. Byli oni uważnymi studentami
Jego charakteru, ewangelii i metod.
Misja
apostołów
Misja apostołów była
w znacznym stopniu taka sama jak posłannictwo Pana oraz całego
Kościoła. Polegała ona na głoszeniu ewangelii Królestwa (por.
Izaj. 61:1-2; Łuk. 4:17-21; Mat. 10:5-8; Mar. 3:14-15; Łuk.
10:1-17). Oddawali się oni tej pracy zarówno wtedy, gdy Pan był
wśród nich obecny, jak i później. Nie mamy jednak informacji, czy
ich służba w tamtym czasie przyniosła bardziej znaczące rezultaty
niż działalność siedemdziesięciu, których Pan również
wyznaczył do usługi, choć nie apostolskiej (Łuk. 10:17).
Dodatkowo, oprócz powierzenia im owej ogólnej misji głoszenia
ewangelii Królestwa, nasz Pan stopniowo ukazywał swoim dwunastu, że
przygotowuje ich do szczególnego dzieła w przyszłości – że
mieli być Jego świadkami, którzy poniosą świadectwo o Nim
po Jego śmierci. Mieli być przy tym świadkami, na których ludzie
mogliby polegać ze względu na ich ciągłą obecność przy Mistrzu
od początku Jego służby, co gwarantowało dobitną znajomość
Jego nauki i zamierzenia (Jan 15:27; Łuk. 24:48). A ponadto owych
dwunastu zostało wybranych także po to, by stać się, z pomocą
Bożej opatrzności, założycielami oraz wyróżnionymi
nauczycielami Kościoła Wieku Ewangelii, gdy w słusznym czasie
mieli zostać przyobleczeni mocą z wysokości.
Innymi słowy, celem
naszego Pana przy wyborze, czyli naznaczeniu owych dwunastu było
takie ich wyszkolenie, udzielenie im takich uprawnień, takie
ugruntowanie ich świadectwa odnośnie Bożej prawdy, by mogli
następnie przekonać do prawdy tych wszystkich, którzy łakną i
pragną sprawiedliwości i spośród nich wybrać „lud imieniowi
swemu” [Dzieje Ap. 15:14], czyli Oblubienicę dla Chrystusa –
Kościół, którego członkowie mieli się stać „współdziedzicami
Chrystusa” [Rzym. 8:17 NB] w Jego Królestwie. Taki właśnie cel
owego wyboru jest sugerowany w treści modlitwy naszego Pana, którą
wygłosił na krótko przed swoim ukrzyżowaniem (zob. Jan
17:6-9,20-21): „Objawiłem imię twoje ludziom [apostołom], któreś
mi dał z świata; twoić byli i dałeś mi je, i zachowali słowa
twoje. A teraz poznali, iż wszystko, coś mi dał, od ciebie jest.
Albowiem słowa [nauki], któreś mi dał, dałem im; a oni je
przyjęli (...) Jać za nimi proszę, a nie za światem proszę, ale
za tymi, któreś mi dał; bo twoi są. (...) Nie tylko za tymi
[apostołami] proszę, lecz i za onymi [całym Kościołem Wieku
Ewangelii], którzy przez słowo ich uwierzą w mię; aby
wszyscy byli jedno [w sercu, zamierzeniach i miłości], jako
ty, Ojcze! we mnie, a ja w tobie; aby i oni w nas jedno byli”.
Następnie ukazuje On ostateczny cel owego wyboru, zarówno
apostołów, jak i całego Ciała Chrystusa, w słowach: „Aby świat [który Bóg tak umiłował, gdy jeszcze ludzie byli grzesznikami]
uwierzył, żeś ty mię posłał” – abym ich odkupił i
przywrócił [do doskonałości].
Ilość apostołów
odpowiadała liczbie synów Jakuba – przedstawicieli i założycieli
plemion Izraela, którzy w pewnym stadium symbolicznego znaczenia
wyobrażają cały Kościół Wieku Ewangelii, w innym zaś – cały
świat (zob. Cienie Przybytku). Zaś w Księdze Objawienia
owych dwunastu apostołów jest ukazanych jako dwanaście fundamentów
Nowego Jeruzalem, czyli Kościoła w chwale (Obj. 21:14; Efezj.
2:20-21). Ten sam fundament, który obecnie podtrzymuje Kościół,
będzie kiedyś stanowił oparcie dla całego świata. Gdyby jednak
te kamienie gruntowe zostały ustawione na piasku, budowla na nich
wzniesiona byłaby bardzo niestabilna i nie ostałaby się na
wieczność (Mat. 7:25-27). Nie zostały one jednak ułożone na
piasku, ale oparte na solidnej skale – na Chrystusie Jezusie (Mat.
16:16-18; 1 Piotra 2:4-8).
Dwunastu apostołów
zostało w komplecie wybranych we wczesnej fazie misji Pana, aby
mogli być Jego świadkami w tym sensie, że byli z Nim od samego
początku. Gdy zaś jeden z nich, Judasz, odpadł, okazując się
zdrajcą powierzonego mu zaufania, Pan wyznaczył na jego miejsce
Pawła, który stał się świadkiem Jego chwały po zmartwychwstaniu
i wniebowstąpieniu (Dzieje Ap. 26:13; 1 Kor. 15:8). I tak,
świadectwo jedenastu par oczu i uszu odnośnie Pańskiej misji,
śmierci i zmartwychwstania oraz dwunastej, świadczącej o Jego
chwalebnym wywyższeniu, stanowi mocny fundament wiary całego
Kościoła aż do końca obecnego wieku. Wybór Macieja, który miał
zająć miejsce Judasza, dokonany przez jedenastu (Dzieje Ap.
1:23-26), był zwykłą ludzką pomyłką – przekroczeniem
kompetencji z ich strony i włączaniem się w sprawy Pańskie bez
Jego upoważnienia. Stało się to przed Pięćdziesiątnicą i
zesłaniem ducha świętego. Jedenastu wybrało sobie dwóch i
poprosiło Pana, by dokonał między nimi wyboru, wskazując tego, na
którego wypadnie los. Oczywiście los musiał paść na jednego z
nich, lecz nie oznaczało to wskazania z woli Pana, który po prostu
zignorował ich wybór, by w stosownym czasie wskazać swojego
własnego wybrańca, którym był Paweł. W zesłanym później
Objawieniu opisanych zostało dwanaście fundamentów Nowej
Jerozolimy, a nie trzynaście. Maciej był prawdopodobnie
wspaniałym bratem, ale nie został apostołem.
Pytamy jednak, jakie
dowody przemawiają za tym, że owych dwunastu zwykłych ludzi
zostało wyznaczonych do objęcia ważnego urzędu apostołów
Kościoła? To prawda, że po zmartwychwstaniu i wywyższeniu naszego
Pana apostołowie byli wzmocnieniem i pociechą dla rozwijającego
się Kościoła. Ze względu na to, że byli stałymi towarzyszami i
uczniami Pana, a także naocznymi świadkami Jego cudownej mocy, gdy
tylko dowiedli swej lojalności i wierności względem Niego w
ponoszeniu Jego pohańbienia [Hebr. 13:13 NB], w sposób naturalny
stali się podporą wiary dla świętych swoich czasów, którzy
oparli się na ich nauczaniu, czerpali odwagę z ich przykładu i
mądrze brali pod uwagę ich dorady. Czy było jednak kiedykolwiek
przewidziane, by stali się oni czymś więcej niż owymi
pomocnikami? Czy było zamierzone, by zostali autorytatywnymi
nauczycielami, których słowa będą wyrażały Boże zamysły
znacznie dobitniej niż słowa innych świętych?
Odpowiadamy: owszem,
Pan wyraźnie wskazał, że życzył sobie, by Kościół w taki
właśnie sposób ich uznawał, a owa pomocna służba, którą im
powierzył, miała rozciągać się na całe Ciało Pomazańca.
Spójrzmy, jakie są tego dowody:
1) Jak już
zauważyliśmy, ludzie ci zostali w sposób szczególny powołani i
uroczyście naznaczeni jako klasa wyróżniona i oddzielona od innych
uczniów, że został im nadany szczególny tytuł apostołów, by
odróżnić ich od pozostałych.
2) Zwróciliśmy też
uwagę na to, że choć w czasie ziemskiej misji naszego Pana
działalność apostołów pod żadnym względem nie różniła się
od usługi siedemdziesięciu, ani też nie wydawała się w znaczącym
stopniu bardziej błogosławiona (Łuk. 9:6; Łuk. 10:17), to jednak
poddani oni byli bardziej bezpośredniemu i ciągłemu szkoleniu
przez Pana, a także zostali wybrani – wszyscy lub czasami
niektórzy z nich – by stać się świadkami każdego znaczącego
szczegółu i wydarzenia związanego z Jego postępowaniem w ramach
Jego trzyipółletniej misji. Byli świadkami Jego nauczania, Jego
osobistego charakteru oraz sposobu życia, Jego cudów i sensu Jego
nauczania oraz działalności w tamtych dniach. Byli jedynymi
zaproszonymi do udziału w ostatniej wieczerzy paschalnej, w czasie
której mieli otrzymać pouczenia odnośnie owej uroczystej chwili
oraz jej symbolicznego znaczenia, a także odnośnie zmiany sposobu
obchodzenia święta, które miało odtąd stać się upamiętnieniem
rzeczywistego Baranka Bożego, który gładzi grzech świata. Byli
oni świadkami Jego agonii w Getsemane oraz zdrady i aresztowania, a
zarazem uległego poddania się losowi, którego Pan był świadomy,
że Go czeka. Mogli także świadczyć o wszystkich okolicznościach
Jego ukrzyżowania, śmierci, złożenia do grobu, a także o
prawdziwości Jego zmartwychwstania.
3) Po
zmartwychwstaniu, jak wiemy, nasz Pan prędko podjął swoją
działalność w tym samym miejscu, w którym została ona przerwana
przez Jego śmierć. Było to dzieło dalszego przygotowywania
apostołów, Jego wybranych świadków, do poniesienia wiarygodnego
świadectwa przed cały Kościół. Stwierdzamy, że choć ukazywał
się wielu innym uczniom poza apostołami, a nawet pewnego razu
jednocześnie pięciuset osobom (1 Kor. 15:5-8), to jednak szczególną
wagę przykładał do tego, by fakt Jego zmartwychwstania stał się
jak najbardziej oczywisty dla apostołów. Widzimy, w jak troskliwy
sposób traktuje każdego z owej jedenastki, gdy posyła kobiety,
które najpierw pojawiły się u grobu, by obwieściły fakt Jego
zmartwychwstania każdemu z nich, ale szczególnie Piotrowi, by nie
uległ on zniechęceniu w wyniku wcześniejszej niewierności (Mar.
16:7). Umożliwia on zrozumienie dwóm w drodze do Emaus (Łuk.
24:27,32). Rozwiewa wątpliwości Tomasza namacalnymi dowodami. W
szczególny sposób utwierdza Piotra w jego poczuciu misji i
całkowicie przekonuje ich wszystkich, posyłając ich ponownie do
pracy (Jan 20:26-28; Jan 21:15-17; Dzieje Ap. 1:1-2; Łuk. 24:52).
4) Stwierdzamy także,
iż owych jedenastu zostało wybranych, by świadczyć o Pańskim
wniebowstąpieniu, a nie znajdujemy żadnej wzmianki o tym, by przy
tej okazji obecny był ktokolwiek inny (zob. Dzieje Ap. 1:1-13 ze
szczególnym uwzględnieniem wersetów 2, 4, 9, 11). Wyrażenie
„mężowie galilejscy” odnosi się w szczególności do
jedenastu, gdyż pochodzili oni wszyscy z Galilei (zob. też Łuk.
24:48-51 oraz Mat. 28:16-19).
W ten sposób
apostołowie stali się szczególnymi świadkami Pańskiego
zmartwychwstania, choć był On również widziany przez innych.
Dzięki temu Pan zapewnił nam kompetentnych świadków, by nasza
wiara mogła znaleźć w ich świadectwie jasno określoną podstawę.
Piotr powiada: „A myśmy świadkami wszystkiego tego, co czynił w
krainie Judzkiej i w Jeruzalemie, którego zabili, zawiesiwszy na
drzewie. Tego Bóg wzbudził dnia trzeciego i sprawił, żeby był
objawiony; Nie wszystkiemu ludowi, ale ŚWIADKOM PRZEDTEM
SPORZĄDZONYM OD BOGA, NAM, którzyśmy z nim jedli i pili po jego
zmartwychwstaniu. I rozkazał nam, abyśmy kazali ludowi” –
Dzieje Ap. 10:39-43 (zob. też Dzieje Ap. 13:31; 1 Kor. 15:3-8).
5) Zauważamy także,
że choć świadectwo apostołów było na początku ograniczone do
Żydów, to jednak Pan po swoim zmartwychwstaniu pouczył ich, iż
pokuta i odpuszczenie grzechów mają być głoszone między
wszystkimi narodami, począwszy od Jerozolimy. Następnie zaś dodał:
„A wy jesteście świadkami tego. (...) a wy zostańcie w
mieście Jeruzalemie, dokąd nie będziecie przyobleczeni mocą z
wysokości”. „Ale przyjmiecie moc Ducha Świętego, który
przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami i w Jeruzalemie, i we
wszystkiej Judzkiej ziemi, i w Samaryi, AŻ DO OSTATNIEGO KRAJU
ZIEMI” (Łuk. 24:48; Dzieje Ap. 1:8). Ponieważ „ostatnie kraje
ziemi”, na przykład Ameryka, nie były dostępne za życia
apostołów, a przez to usługa nie mogła być tam sprawowana, jest
oczywiste, że główna część owego świadectwa miała zostać
przekazana za pośrednictwem ich pism, i to już po ich
śmierci. W ten sposób wydają oni świadectwo dla nas, my zaś
uznajemy ową misję zleconą im przez Pana, a w szczególności
przygotowanie, jakie od Niego otrzymali, za najlepsze potwierdzenie
ich świadectwa oraz gwarancję jego rzetelności.
6) Posłuszni
poleceniu, by czekać na obiecaną moc, apostołowie i inni uczniowie
w liczbie około stu dwudziestu oczekiwali w Jerozolimie,
zgromadziwszy się w górnej sali, i trwali w modlitwie dzień po
dniu aż do Pięćdziesiątnicy, która przyniosła obiecane
błogosławieństwo – „moc z wysokości”, chrzest ducha
świętego (Dzieje Ap. 1:14). W tym błogosławieństwie, obiecanym
szczególnie dla apostołów, swój udział mieli najprawdopodobniej
wszyscy wierni: „I napełnieni są wszyscy Duchem Świętym, a
poczęli mówić innymi językami, jako im Duch on dawał wymawiać”.
Jednak z wersetu Dzieje Ap. 2:7 zdaje się wynikać, że to jedenastu
(w komplecie Galilejczycy) wygłaszało publiczne mowy. W tej
sytuacji z pewnością otrzymali jasne zrozumienie Boskiej prawdy, a
ich serca wypełniły się radością i chwałą, tak że z obfitości
serc wypowiadali wspaniałe słowa żywota, tak jak duch dawał im w
cudowny sposób wymawiać. Przemawiali w różnych językach,
reprezentowanych wśród obecnych tam ludzi. Skutkiem działania tej
mocy było nawrócenie trzech tysięcy dusz tamtego dnia. Chociaż
wszyscy wierni, którzy trwali wtedy w oczekiwaniu, mieli swój
udział w wyjątkowym wylaniu ducha i chociaż ten sam duch został
później wylany także na pogan (Dzieje Ap. 10:44-47) oraz
kontynuował działanie wśród wszystkich poświęconych i wiernych
od tamtego czasu, to jednak otrzymaliśmy zapewnienie, że obecnych
tam było owych jedenastu i że każdy z nich otrzymał wtedy dar
ducha, bez którego ich apostolstwo nie mogłoby zostać uznane (zob.
Dzieje Ap. 1:13-14; Dzieje Ap. 2:1).
7) Może się to
wydawać dziwne, że nasz Pan pozwolił na to, by Judasz znalazł się
między apostołami, podczas gdy Saul z Tarsu, szczerze myśląc, że
sprawuje Bożą służbę jako faryzeusz z faryzeuszy, pozostał w
nieświadomości prawdy nowej dyspensacji aż do chwili, gdy
wszystkie przywileje związane z obecnością Pana, możliwością
otrzymywania od Niego osobistych pouczeń itp., a nawet wylaniem
ducha w dniu Pięćdziesiątnicy, którego inni doznali, stały się
przeszłością. Jednak i to okazało się, jak mamy to przywilej
rozumieć dzisiaj, mistrzowskim posunięciem Jego mądrego sposobu
działania, gdyż Paweł stał się świadkiem Pańskiej chwały –
„jako narodzony przed właściwym czasem” – jako ten, który
narodził się z martwych przed słusznym czasem, przed tym czasem,
który był przewidziany na wywyższenie i uwielbienie Kościoła,
kiedy to jego członkowie staną się tacy jak On i ujrzą Go takim,
jakim jest (1 Kor. 15:8; 1 Jana 3:2). Zaś pod względem wizji i
objawień Pan uczynił dla Pawła jeszcze więcej, by uzupełnić w
nim to, czego mu brakowało, by mógł stać się dla nas
kompetentnym i wiarygodnym świadkiem (2 Kor. 12:1-4,7; Gal. 1:11-12;
Gal. 2:2).
Kiedy zaś sam Pan
zaświadcza przed nami (Dzieje Ap. 9:15): „Ten jest naczyniem
wybranym, aby nosił imię moje przed poganami i królami, i przed
synami Izraelskimi”, to Paweł otrzymuje w ten sposób zupełnie
wystarczające poręczenie, stawiające go co najmniej na równi z
innymi – staje się jednym z wybranych dwunastu. Oprócz tego
świadectwa Pana oraz szlachetnej gorliwości Pawła w niesieniu
poselstwa prawdy, oprócz manifestacji mocy ducha świętego, mamy
jeszcze świadectwo samego Pawła, który mówi sam o sobie:
„Oznajmuję wam, bracia! iż Ewangelia, która jest opowiadana ode
mnie, nie jest według człowieka. Albowiem ja anim jej wziął, anim
się jej nauczył od człowieka, ale przez objawienie Jezusa
Chrystusa” (Gal. 1:11-12). Następnie zaś dodaje: „Ten, który
był skuteczny przez Piotra w apostolstwie między obrzezanymi
[Żydami], skuteczny był i we mnie między poganami” – Gal. 2:8.
Paweł był apostołem
przede wszystkim dla pogan, pozostali zaś w szczególności dla
Żydów. Stąd też Paweł ma znacznie więcej do powiedzenia nam przez swe liczne listy. Jednak w swoim czasie jedenastu miało
bardziej wyróżnioną pozycję w Kościele niż on. Piotr, Jakub i
Jan byli uważani – jak mówi Paweł – za filary między nimi
(Gal. 2:9). Paweł był wiodącym pionierem, a jego działalność
między współczesnymi mu poganami nie była bynajmniej lekkim czy
zaszczytnym zadaniem według ludzkiej oceny. Wystawiała go ona na
wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwa, prześladowania i upokorzenia.
A nawet w Kościele jego gorliwość nie zawsze znajdowała pełne
zrozumienie i ocenę, skoro czasami musiał on przedstawiać dowody
swego apostolstwa i przypominać im, a tym samym dowodzić, że „w
niczym nie ustępował” innym pod względem autorytetu i władzy (1
Kor. 9:1; 2 Kor. 11:5).
Ale rozważmy dalej,
jaką rolę mieli odgrywać apostołowie w Kościele. Czy chodziło
jedynie o historyczne świadectwo, jakie mieli wydać o Panu i Jego
naukach i na jakim my mieliśmy polegać, czy też ich świadczenie
obejmowało coś więcej aniżeli tylko to?
Z pewnością mieli
oni nieść świadectwo przed wszystkich, których znali, i
wszystkich, których mieli poznać dzięki szczególnemu kierownictwu
ducha świętego. Tylko w ten sposób mogli się okazać wiernymi
sługami tego, co im zostało powierzone. „Tak niechaj o nas
człowiek rozumie jako (...) o szafarzach tajemnic Bożych” –
powiada Paweł (1 Kor. 4:1). Ta sama intencja została zawarta w
wypowiedzi Pana, gdy mówił: „Uczynię was rybakami ludzi” [Mat.
4:19 BT] albo „paś baranki moje”, „paś owce moje” [Jan
21:15-16 BT]. W innym miejscu Paweł mówi, że „tajemnica
[głębokie prawdy Ewangelii odnośnie niebiańskiego powołania
Kościoła – czyli Chrystusa jako Głowy i Ciała], (...) która
nie była znana synom ludzkim w dawnych pokoleniach, (...)
teraz została przez Ducha objawiona jego świętym
[usprawiedliwionym i poświęconym, a dzięki temu uznanym za
świętych] apostołom i prorokom”, a celem dla niego było, „aby
na światło wywiódł tajemny plan [aby wszyscy się
dowiedzieli, na jakich warunkach mogą mieć przywilej społeczności
owej tajemnicy], ukryty od wieków w Bogu” (Efezj. 3:3-11 NB). I
jeszcze gdzie indziej, po stwierdzeniu, że Kościół miał być
wybudowany na fundamencie apostołów i proroków, którego sam Jezus
Chrystus jest kamieniem węgielnym (Efezj. 2:20-22), apostoł pisze:
„Dlatego [to jest w celu budowania Kościoła] ja
Paweł jestem więźniem Chrystusa Jezusa za was pogan” (Efezj.
3:1).
Wynika stąd, że
apostołowie mieli nie tylko wydawać historyczne świadectwo o
Chrystusie, ale także zostali w sposób szczególny przygotowani i
upoważnieni przez wpływ ducha świętego, by rozpoznawać i
wykładać głębokie rzeczy Boże, co też czynili jako
wierni szafarze błogosławieństw im powierzonych dla dobra,
posilenia i zbudowania całego Kościoła. „Darmoście wzięli,
darmo dawajcie” [Mat. 10:8] – powiada Mistrz, a oni okazywali
pilne posłuszeństwo owemu nakazowi, przez nich zaś te same
błogosławieństwa dotarły i do nas, „aż po ostatnie krańce
ziemi”.
Pragnęlibyśmy jednak
z szacunkiem postąpić o krok dalej w naszym logicznym rozważaniu i
zapytać, czy apostołowie mają być w jakimkolwiek sensie uznawani
za panów Kościoła? Albo inaczej mówiąc, czy po odejściu
Pana i Głowy Kościoła którykolwiek z nich zajął miejsce głowy?
Czy też może razem utworzyli oni głowę, która zajęła Jego
miejsce i ujęła ster władzy? A może byli oni, lub też jeden z
nich – jak twierdzą rzymscy papieże uważający się za ich
następców – namiestnikami, czyli zastępcami Chrystusa dla
Kościoła jako Jego Ciała?
Przeciwko takim
hipotezom można przytoczyć jasne oświadczenie Pawła: „Jedno
jest ciało” i „jeden Pan” (Efezj. 4:4-5). A zatem
między różnymi członkami Ciała, niezależnie od stopnia
stosunkowo ważnej roli niektórych z nich, uznawany może być tylko
jeden Pan i Głowa. Tego samego w wyraźny sposób nauczał
nasz Pan, gdy zwracał się do mnóstwa uczniów: „Nauczeni w
Piśmie i Faryzeuszowie (...) miłują, (...) aby je nazywali ludzie:
Mistrzu, mistrzu! Ale wy nie nazywajcie się mistrzami; albowiem
jeden jest mistrz wasz, Chrystus; ale wy jesteście wszyscy braćmi”
(Mat. 23:1-2, 6-8). Innym razem znów, zwracając się do apostołów,
Jezus powiedział: „Wiecie, iż ci, którym się zda, że władzę
mają nad narody, panują nad nimi, a którzy z nich wielcy są, moc
przewodzą nad nimi. Lecz nie tak będzie między wami; ale
ktobykolwiek chciał być wielkim między wami, będzie sługą
waszym; (...) Bo i Syn człowieczy nie przyszedł, aby mu służono,
ale aby służył, i aby dał duszę swą na okup za wielu” (Mar.
10:42-45).
Nie mamy też żadnych
świadectw, jakoby pierwotna społeczność chrześcijańska
kiedykolwiek uważała apostołów za panów Kościoła, czy też, że
apostołowie w jakiejś sytuacji rościli sobie prawa do takiego
autorytetu i godności. Ich postępowanie było bardzo odległe od
papieskiej idei panowania. Dla przykładu, Piotr nigdy nie nazwał
się „księciem apostołów”, jak określają go papiści. Nie
używali też względem siebie żadnych tytułów, nie przyjmowali
żadnych hołdów ze strony Kościoła. Zwracali się do siebie
prosto, mówiąc do siebie po imieniu: Piotr, Jan, Paweł itp. albo
czasami brat Piotr, Jan czy Paweł. W podobny sposób pozdrawiany był
Kościół – jako bracia i siostry w Chrystusie (zob. Dzieje Ap.
9:17; Dzieje Ap. 21:20; Rzym. 16:23; 1 Kor. 7:15; 1 Kor. 8:11; 2 Kor.
8:18; 2 Tes. 3:6,15; Filem. 1:7,16). A jest nawet napisane, że i sam
Pan nie wstydził się ich wszystkich nazywać braćmi (Hebr. 2:11),
tak daleki był On od jakiejkolwiek formy dominującego nastawienia w
sprawowaniu swojego przywództwa i autorytetu.
To prawda, że byli w
Kościele „biskupi” (czyli tacy, którzy podobnie jak apostołowie
mieli ogólne kierownictwo i nadzór nad pracą wewnętrzną i
zewnętrzną), jak i „starsi” (bardziej dojrzali i zaawansowani w
znajomości prawdy itp., którzy obejmowali ogólny nadzór i
kierownictwo nad sprawami lokalnych zgromadzeń – Dzieje Ap. 14:23)
oraz „diakoni” (którzy byli w sposób szczególny przełożeni
nad ziemskimi sprawami w poszczególnych zgromadzeniach), a także
„ewangeliści” (czyli podróżujący głosiciele Słowa), jednak
nigdy nie posługiwali się oni tymi określeniami jako zaszczytnymi
tytułami. Warunki przydatności do tych służb w Kościele zostały
jasno określone w wersetach z 1 Tym. 3:1-13 oraz 2 Tym. 4:1-5.
Owi wiodący słudzy
we wczesnym Kościele nigdy też nie przywdziewali kapłańskich
szat, nie nosili krzyży, różańców itp., zabiegając o poważanie
i hołd ludu, ponieważ tak, jak nauczył ich Pan, największy
spośród nich miał być tym, który najwięcej służy. W ten
sposób, na przykład, gdy za sprawą prześladowań Kościół
został rozproszony i wygnany z Jerozolimy, jedenastu dzielnie trwało
na swoim stanowisku w gotowości, by uczynić cokolwiek będzie
konieczne, ponieważ w tym krytycznym czasie Kościół na całym
świecie oglądał się na nich w Jerozolimie, szukając zachęty i
pomocy. Gdyby więc uciekli, cały Kościół byłby przerażony i
ogarnięty paniką. W tym to czasie Jakub zginął od Herodowego
miecza. Piotr, który spodziewał się, że spotka go podobny los,
został wtrącony do więzienia i skuty łańcuchami między dwoma
żołnierzami (Dzieje Ap. 12:1-6). Paweł i Sylas byli biczowani i
osadzeni w więzieniu, gdzie ich nogi zostały zakute w dyby. Paweł
cierpiał wtedy „wielki bój utrapienia” [Hebr. 10:32] (Dzieje
Ap. 16:23-24; 2 Kor. 11:23-33). Czy wyglądali oni na panów? Czy
zachowywali się jak panowie? Sądzimy, że nie.
Piotr, upominając
starszych, bardzo wyraźnie powiedział: „Paście trzodę Bożą [nie mówi on: waszą trzodę, wasz lud, wasz kościół, jak wyraża
się dzisiaj wielu duchownych, lecz trzodę Bożą], (...) ani
jako panując nad dziedzictwem Pańskim, ale wzorami będąc
trzody” (1 Piotra 5:1-3) – wzorami pokory, wierności, gorliwości
i pobożności. Paweł zaś powiada: „Bo mam za to, iż Bóg nas
ostatnich Apostołów wystawił jakoby na śmierć skazanych;
albowiem staliśmy się dziwowiskiem światu, Aniołom i ludziom.
Myśmy głupi dla Chrystusa, (...) myśmy słabi (...) łakniemy i
pragniemy, i nadzy jesteśmy, i bywamy policzkowani, i tułamy się,
i pracujemy, robiąc własnymi rękami; gdy nas hańbią,
dobrorzeczemy, gdy nas prześladują, znosimy; gdy nam złorzeczą,
modlimy się za nich: staliśmy się jako śmieci tego świata i jako
omieciny u wszystkich, aż dotąd” (1 Kor. 4:9-13). Nie wyglądają
oni w tym wszystkim na panów. Zaś sprzeciwiając się pomysłom
niektórych braci, którzy zdawali się aspirować do panowania nad
dziedzictwem Bożym, Paweł wyraża się ironicznie: „Jużeście
nasyceni, jużeście ubogaceni, bez nas królujecie” (1 Kor.
4:8); dalej zaś wskazuje jedyną właściwą drogę, drogę pokory:
„Proszę was tedy, bądźcie naśladowcami moimi [pod tym
względem]” [1 Kor. 4:16]. A potem dodaje: „Tak niechaj o nas
człowiek rozumie jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych” (1 Kor. 4:1).
Ponownie ten sam
apostoł dodaje: „Ale jako nas Bóg sobie upodobał, żeby nam była
zwierzona Ewangelia, tak mówimy, nie jako ludziom się podobając,
ale Bogu, który sobie upodobywa serca nasze. Albowiem nigdyśmy nie
używali mowy pochlebnej, jako wiecie; aniśmy pod zasłoną czego
łakomstwu dogadzali; Bóg jest świadkiem; aniśmy szukali od ludzi
chwały, ani od was, ani od inszych, mogąc wam być ciężkimi, jako
Apostołowie Chrystusowi; aleśmy byli skromnymi między wami, jako
gdy mamka odchowuje dziatki swoje” – 1 Tes. 2:4-7.
Nigdzie też
apostołowie nie roszczą sobie praw do posiadania monopolu na
nauczanie czy też pracę pasterską w Kościele. Również Pan nigdy
nie sugerował, żeby to czynili. Paweł stwierdza: „I tenże
[Chrystus] dał niektóre Apostoły, a niektóre proroki, a drugie
ewangelisty, drugie też pasterze i nauczyciele; ku spojeniu
świętych, ku pracy usługiwania, ku budowaniu ciała Chrystusowego;
a iżbyśmy się wszyscy zeszli w jedność wiary i znajomości Syna
Bożego, w męża doskonałego, w miarę zupełnego wieku
Chrystusowego, abyśmy więcej nie byli dziećmi, chwiejącymi się i
unoszącymi się każdym wiatrem nauki, (...) ale szczerymi będąc w
miłości, rośnijmy w onego we wszystkim, który jest głową, to
jest w Chrystusa ” – Efezj. 4:11-15.
Bóg ustanowił tych
rozmaitych pomocników i obficie błogosławił ich działalność,
zarówno we wczesnym Kościele, jak i przez cały Wiek Ewangelii.
Jednocześnie jednak wyraźnie wskazał, że apostołowie mają
zajmować wybitną i wiodącą pozycję jako ci, którzy
zostali w sposób szczególny upoważnieni jako nasi słudzy w
zakresie spraw duchowych. Osobisty nadzór Pana oraz naznaczanie
rozmaitych nauczycieli i pomocników wszelakich rodzajów i stopni
jest wyraźnie zaznaczone w słowach apostoła Pawła: „A
niektórych Bóg postanowił [umieścił] we zborze, najprzód
Apostołów, potem proroków, po trzecie nauczycieli, potem
cudotwórców, potem dary uzdrawiania, pomocników, rządców,
rozmaitość języków”. Następnie zaś zapytuje: „Izali wszyscy
są Apostołami? Izali wszyscy prorokami? Izali wszyscy
nauczycielami? Izali wszyscy cudotwórcami?” (1 Kor. 12:28-29).
Nie, z pewnością nie. I jeśli jesteśmy prowadzeni przez Pana,
musimy uznać ten porządek Jego postanowienia – tych, których
„Bóg postanowił” w Kościele celem jego pouczenia i
zbudowania. Ciągle też musimy pamiętać, że wśród nich
pierwszymi są apostołowie, choć każdy członek Ciała może
opowiadać „niedościgłe bogactwa Chrystusowe” [Efezj. 3:8]
(Hebr. 5:12).
Uznanie wiodącej roli
apostołów nie oznacza, że mielibyśmy nie doceniać czy też
dyskredytować usługę innego rodzaju pomocy oraz pomocników,
których Pan zapewnia ku zbudowaniu Kościoła. I tak na przykład
świadectwa ewangelistów Marka, Łukasza czy Szczepana są dla nas
równie wiarygodne jak relacje apostołów, ponieważ oni „toż
[samo] mówili wszyscy” i „byli spojeni jednakim umysłem i
jednakim zdaniem” [1 Kor. 1:10]. I takim to właśnie wiernym
sługom, których Pan powołuje od czasu do czasu przez cały Wiek
Ewangelii, apostołowie powierzali swoje obowiązki, zanim zostali
powołani do odpocznienia (2 Tym. 4:1-6).
I tak, gdy szlachetny
apostoł pogan miał wkrótce zakończyć swój bieg, powierza swoją
działalność „starszym” Kościoła (tym wiernym, zaawansowanym
i aktywnym). Owo zlecenie dotyczy nie tylko żyjących w tamtym
czasie osób, ale także następnych pokoleń aż do naszych dni. Po
oświadczeniu, że jako sługa Pana i Kościoła w sposób wierny i
oddany pełnił on swoje wielkie dzieło, stwierdza: „Pilnujcież
tedy samych siebie i wszystkiej trzody, w której was Duch Święty postanowił biskupami, abyście paśli zbór Boży, którego
[Chrystus] nabył przez własną krew. Boć ja to wiem, że po
odejściu moim wnijdą między was wilcy okrutni, którzy trzodzie
folgować nie będą. A z was samych powstaną [ambitni] mężowie,
mówiący rzeczy przewrotne, aby za sobą pociągnęli uczniów.
(...) A teraz, bracia! poruczam was Bogu i słowu łaski jego, który
może pobudować i dać wam dziedzictwo między wszystkimi
poświęconymi. (...) Wszystkomci wam okazał, iż tak pracując,
musimy podejmować słabe, a pamiętać na słowa Pana Jezusowe, że
on rzekł: Szczęśliwsza jest rzecz dawać, niżeli brać” –
Dzieje Ap. 20:17,28-35.
Również Piotr
napomina „starszych” słowami: „Paście trzodę Bożą, która
jest między wami, doglądając jej nie poniewolnie, ale dobrowolnie;
nie dla sprośnego zysku, ale ochotnym umysłem; ani jako panując
nad dziedzictwem Pańskim, ale wzorami będąc trzody” – 1 Piotra
5:1-3.
Rozsądzając zaś
nauczycieli, co do których mamy powód wierzyć, że zostali
postanowieni w Kościele przez ducha świętego, jest naszym
obowiązkiem zawsze sprawdzać, czy ich nauki są takie same jak
nauczanie Pana i apostołów – Głowy Kościoła i tych, na których
Pan wyraźnie wskazał oraz ich w sposób szczególny upoważnił, by
pouczali nas o głębokich sprawach Boskiego planu, które nie miały
być głoszone za dni Jego osobistej obecności, lecz objawione
zostały później Jego świętym apostołom i prorokom (Jan 16:12;
Efezj. 3:5). Prawdy w taki sposób natchnione od Boga i pierwotnie
ogłoszone przez Pańskich wybranych przedstawicieli, apostołów,
nie mogły być unieważnione, choćby nawet oni sami odpadli.
(Jednak żaden z nich nie odpadł, jak wynika z Obj. 21:14.) Dobitnie
stwierdza to Paweł w Gal. 1:8-12.
Wczesny Kościół
słusznie szanował pobożność oraz wyższą duchową wiedzę i
mądrość apostołów, a uznając ich za szczególnie obranych przez
Pana ambasadorów, którymi w rzeczywistości byli, wierzący chętnie
siadali u ich nóg, aby od nich się uczyć; jednak nie z próżnymi
i bezkrytycznymi umysłami, ale z usposobieniem doświadczania duchów
i rozsądzania podawanych przez nich świadectw (1 Jana 4:1; 1 Tes.
5:21; Izaj. 8:20). Apostołowie zaś, nauczając wiernych, zalecali
taką postawę umysłu, która domagałaby się dowodów i podstaw
wysuwanych nadziei. Byli też gotowi takich dowodów i podstaw
dostarczyć – nie w ponętnych słowach i ludzkiej mądrości (przy
pomocy ludzkich teorii i filozofii), ale w okazaniu ducha i mocy,
aby wiara Kościoła nie budowała się na mądrości ludzkiej, ale
na mocy Bożej (1 Kor. 2:4-5). Apostołowie nigdy nie zabiegali o
ślepe i zabobonne poważanie dla samych siebie.
Czytamy, że Berianie
„byli zacniejsi nad one, co byli w Tesalonice, którzy przyjęli
słowo Boże ze wszystką ochotą, na każdy dzień rozsądzając
Pisma [by się przekonać], jeśliby się tak miało” (Dzieje Ap.
17:11). Ustawicznym staraniem apostołów było wykazywanie, że
ewangelia, którą głosili, była tą samą ewangelią, którą
mniej wyraźnie głosili starodawni prorocy, „którym objawione
jest, iż nie samym sobie, ale nam [Ciału Chrystusowemu] tym
usługiwali, co wam teraz zwiastowano przez tych [apostołów],
którzy wam kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba
zesłanego” (1 Piotra 1:10-12). To znaczy, że nauki apostołów
były dokładnie tą samą ewangelią żywota i nieśmiertelności,
którą sam Pan „na jaśnię wywiódł” [2 Tym. 1:10], a jej
szersze objaśnienie oraz wszystkie szczegóły odkryte przez nich
dla Kościoła pod przewodnictwem i kierunkiem ducha świętego –
bądź to przez specjalne objawienia, bądź przez inne bardziej
naturalne sposoby (bo jedno i drugie było zastosowane) – stanowiły
wypełnienie Pańskiej obietnicy danej apostołom, a przez nich i
całemu Kościołowi: „Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale
teraz znieść nie możecie. Lecz gdy przyjdzie on Duch prawdy,
wprowadzi was [apostołów najpierw, a następnie przez nich cały
Kościół] we wszelką prawdę; bo nie sam od siebie mówić będzie
[niezależnie ode mnie], ale cokolwiek usłyszy, mówić będzie [to
znaczy: on będzie moim posłańcem dla was], (...) on mię
uwielbi; bo z mego weźmie, a opowie wam. Wszystko, co ma
Ojciec, moje jest [nie ma żadnego konfliktu pomiędzy nami, Jego
plan jest moim planem, Jego droga jest moją drogą]; dlategom rzekł:
Że z mego weźmie, a wam opowie” – Jan 16:12-15.
Właściwym więc było
dla wiernych Berian badać Pisma w celu sprawdzenia, czy świadectwo
apostołów zgadzało się z Zakonem i z prorokami, a także
porównywać je z naukami Pana. Nasz Pan również zachęcał, aby
Jego świadectwo sprawdzane było w świetle Zakonu i proroków, gdy
powiedział: „Badajcież się Pism, (...) one są, które
świadectwo wydawają o mnie” (Jan 5:39). Całe świadectwo Boże
musi być harmonijne, bez względu na to, czy ogłaszane jest przez
Zakon, przez proroków, przez Pana czy przez apostołów. Łączna
harmonia jest dowodem Boskiego natchnienia. Stwierdzamy zaś – Bogu
niech będą za to dzięki – że owa harmonijność występuje,
dzięki czemu całe Pismo Święte, zarówno Stary, jak i Nowy
Testament, stanowi to, co sam Pan określa mianem „cytry [harfy]
Bożej” (Obj. 15:2). Różne świadectwa Zakonu i proroków są
strunami owej harfy, które gdy są dobrze nastrojone przez ducha
świętego mieszkającego w sercach naszych i poruszane palcami
oddanego poszukiwacza Boskich prawd, brzmią najcudniejszą melodią,
jaka kiedykolwiek dochodziła do uszu śmiertelnika. Dzięki niechaj
będą Bogu za tę przecudną melodię chwalebnej „pieśni Mojżesza
i Baranka”, której i my nauczyliśmy się ze świadectw świętych
apostołów i proroków, z których Jezus jest najgłówniejszym!
Chociaż świadectwo
Pana i apostołów musi harmonizować ze świadectwami Zakonu i
proroków, to jednak należałoby spodziewać się, że oprócz
poświadczania rzeczy starych, będą oni także świadczyć o
nowych; do takich bowiem oczekiwań dawali nam podstawę
prorocy (Mat. 13:35; Psalm 78:2; 5 Mojż. 18:15,18; Dan. 12:9).
Zgodnie z tym stwierdzamy, że nauki Pana i apostołów nie tylko
wyjaśniają prawdy ukryte w dawnych proroctwach, ale też podają i
objawiają nowe prawdy.
Dobrze będzie tu
zauważyć wyższe roszczenia owej wielkiej antychrystusowej
organizacji, czyli Kościoła rzymskiego, a mianowicie, że Piotr
jest opoką, na której zbudowany jest Kościół Chrystusowy i że
jemu oraz jego następcom, papieżom, powierzone zostały klucze
Królestwa Niebieskiego z władzą otwierania i zamykania,
dopuszczania i wyłączania według ich woli albo związania i
rozwiązania kogokolwiek lub czegokolwiek według własnego
upodobania.
Miejsce Pisma
Świętego, na którym doktryna ta została oparta, znajduje się w
Mat. 16:15-19. Na zapytanie Jezusa: „A wy za kogo mnie uważacie?”
Piotr odpowiedział: „Tyś jest Chrystus, on Syn Boga żywego”.
Wtedy Jezus odrzekł mu: „A Ja ci też powiadam, żeś ty jest
Piotr [petros – kamień]; a na tej opoce [petra –
skała, wielki kamień] zbuduję kościół mój”. Jednak w
harmonii z niektórymi oświadczeniami Starego Testamentu, takimi jak
Izaj. 8:14, należy rozumieć, że to Pan jest ową wielką skałą,
opoką, na której Kościół jest budowany, podczas gdy Piotr jest
jednym z żywych kamieni owej chwalebnej Świątyni Bożej, budowanej
na tej opoce, o której Piotr właśnie wyznał, że jest opoką
naszego zbawienia – Chrystusem. Sam Piotr w sposób oczywisty
wyznaje to pokrewieństwo wszystkich żywych kamieni, włączając w
to samego siebie, z wielką fundamentową skałą – opoką
Chrystusa Jezusa – mówiąc: „Do którego przystępując, do
kamienia żywego, acz od ludzi odrzuconego, ale od Boga wybranego i
kosztownego, i wy jako żywe [żyjące] kamienie
budujcie się w dom duchowny” (1 Piotra 2:4-5).
Jak pokazane to jest w
kilku przypowieściach naszego Pana, Kościół Chrystusowy jest
Królestwem Niebieskim (Mat. 13) w początkowym, przygotowawczym
stanie. Jego sposobności i przywileje miały być właśnie w tym
czasie otworzone tak dla Żydów, jak i pogan. W rzeczywistości Pan
sam otworzył drzwi do swego Kościoła; Piotr był jedynie wybranym
narzędziem do spełnienia tej pracy w imieniu Pańskim – otwarcia
Żydom drzwi sposobności w dniu Pięćdziesiątnicy (Dzieje Ap.
2:14,40) oraz otwarcia tych samych drzwi poganom za sprawą
ogłoszenia ewangelii Korneliuszowi i jego domownikom trzy i pół
roku później (Dzieje Ap. 10:33,46). Ta zaszczytna usługa była
użyciem owych symbolicznych „kluczy królestwa” (Mat. 16:19).
Lecz gdy drzwi sposobności raz zostały otwarte, to ani Piotr, ani
żaden inny człowiek nie może ich zamknąć. Pan Jezus oświadcza,
że tylko On ma „klucz Dawidowy” (Obj. 3:7), a drzwi do Jego
Królestwa nie będą zamknięte, dopóki ostatni z powołanych i
wiernych członków Kościoła nie wejdzie do chwały, czyli aż
zakończy się Wiek Ewangelii.
Kluczami, których
Piotr użył, były dyspensacyjne prawdy właściwe na tamten czas,
które za sprawą ducha świętego stały się najpierw jasne dla
umysłu samego Piotra.
Zdolność wiązania i
rozwiązywania na ziemi i w niebie dana była nie tylko Piotrowi, ale
także innym apostołom. Oznacza to w naszym przekonaniu, iż Boska
opatrzność tak kierowała słowami apostołów, gdy wykładali
prawdę Kościołowi, że wierni mogą mieć zupełne zaufanie do ich
nauk. Powinniśmy rozumieć, że cokolwiek oni związali, czyli
uznali za obowiązujące dla Kościoła, zostało uznane za takie w
niebie, a co oni rozwiązali, czy to w zakresie Zakonu Mojżeszowego,
czy w innych sprawach, to byli kierowani mocą z wysokości, by tego
dokonać, i jest to rozwiązane, czyli odłożone na bok, także i w
niebie.
Apostolskie
natchnienie
Zauważywszy, z jaką
ostrożnością Pan wybierał, umacniał i upoważniał apostołów
do służenia Kościołowi, zastanowimy się teraz, czy ich nauki w
warstwie słownej lub też pod jakimś innym względem były
natchnione. W naszym rozważaniu tego zagadnienia chcielibyśmy
zwrócić uwagę na następujące sprawy:
(1) Spostrzegamy, że
obiecany pocieszyciel, duch święty, chociaż miał ostatecznie
objąć swym zasięgiem cały Kościół przez usługę apostołów,
to jednak w szczególny sposób dany był im samym (Jan 16:13-15).
Obiecane to było owym jedenastu po spożyciu ostatniej wieczerzy,
gdy Judasz już odszedł (Jan 13:31); a gdy później na miejsce
Judasza wyznaczony został Paweł, obietnica ta stosowała się do
niego z nie mniejszą siłą i tak też została wypełniona.
Brzmiała ona: „Pocieszyciel on, Duch Święty, którego pośle
Ojciec w imieniu moim, onci was nauczy wszystkiego i przypomni wam
wszystko, comkolwiek wam powiedział”, „i przyszłe rzeczy wam
opowie” (Jan 14:26; Jan 16:13).
Dowiadujemy się z
tego, że natchnienie apostolskie miało mieć potrójny charakter,
składało się z: (a) wprowadzenia we wszelką prawdę co do Boskich
zamysłów i planu; (b) takiego odświeżenia ich pamięci, by
przypomnieli sobie wszystkie nauki, które Pan przekazywał im
osobiście, gdy z nimi był oraz (c) szczególnego, mającego
nastąpić objawienia rzeczy przyszłych – owych „wielu rzeczy”,
które Pan miał im jeszcze do powiedzenia, ale oni nie mogli ich
znieść, aż dopiero po Jego śmierci, zmartwychwstaniu i zesłaniu
ducha świętego (Jan 16:12).
(2) Rozpoczynając od
drugiego z tych trzech punktów – odświeżenia ich pamięci –
nie myślimy, aby znaczeniem tej obietnicy było podyktowanie im słów
w dokładnej frazeologii i porządku, w jakim rzeczy te były
mówione. Ani też pisma ich nie dają dowodów takiego podyktowania,
chociaż obietnica ta już sama z siebie gwarantuje dokładność ich
opisów. W każdej z czterech Ewangelii mamy historyczny opis
ziemskiego życia i działalności naszego Pana i w każdej
uwidacznia się osobowość pisarza. Każdy według własnego sposobu
i stylu opisał wydarzenia i szczegóły, które jemu zdawały się
najważniejsze; a pod Boskim nadzorem wszyscy razem dostarczają
opisu tak zupełnego, jaki był potrzebny do utwierdzenia w Kościele
wiary w (a) tożsamość Jezusa z Nazaretu z Mesjaszem przepowiadanym
przez proroków; (b) w wypełnienie wszelkich proroctw dotyczących
Mesjasza i (c) w różne fakty z Jego życia oraz w Boskie
natchnienie wszystkich Jego nauk. Gdyby natchnienie Ewangelistów
miało być dosłowne (czyli gdyby polegało na podyktowaniu słowo w
słowo), to nie byłoby potrzeba aż czterech osób do opisania tych
samych wydarzeń. Jest wszakże godnym uwagi, że chociaż każdy z
ewangelistów kierował się osobistą wolnością określeń i
wyboru tego, co uważał za najważniejsze i godne zapisania, Pan tak
nadzorował sprawami, że pomiędzy nimi wszystkimi nic ważnego nie
zostało pominięte. Wszystko, co było potrzebne, zostało wiernie
zapisane i jest w zupełności wiarygodne, czego dowodem jest zarówno
osobista uczciwość pisarzy, jak i owa obietnica, że duch święty
miał odświeżyć ich pamięć. W łączności z tym, godny uwagi
jest fakt, że opis apostoła Jana dopełnia opisy trzech innych –
Mateusza, Marka i Łukasza – i wymienia wiele ważnych kazań,
okoliczności i wydarzeń pominiętych przez trzech pierwszych.
Pokazuje to tabela [synopsa] zestawiająca opisy ewangeliczne,
zamieszczona w podręcznikach Bagstera lub Oxforda.
(3) Trzecie określenie
Pańskie odnośnie ducha świętego brzmiało: „Wprowadzi was we
wszelką prawdę” (Jan 16:13), czyli: nauczy was wszystkiego, co
tyczy się prawdy. Jest to obietnica tego, co właśnie w pismach
apostolskich spostrzegamy. Mimo że byli ludźmi prostymi i
niewykształconymi, ich biblijne wykładnie są bardzo znamienne.
Mogły one zawstydzić mądrość najmądrzejszych teologów, nie
tylko ówczesnych, ale i wszystkich późniejszych. Żadne błędne
krasomówstwo nie ostoi się przed ich logicznymi wnioskami
wyciąganymi z nauk Zakonu, proroków i Pana. Zauważyli to nawet
żydowscy przełożeni, starsi i nauczeni w Piśmie. Choć ich
zdaniem apostołowie byli ludźmi „nieuczonymi i prostakami”, to
jednak „poznali je, iż byli z Jezusem” – że nauczyli się
Jego doktryn i przyswoili sobie Jego ducha (Dzieje Ap. 4:5-6,13).
Stwierdzamy, że
znaczna część listów apostolskich, a szczególnie listów
apostoła Pawła, zawiera w sobie wiele logicznych argumentów
opartych na natchnionych pismach Starego Testamentu i na naukach
Pana. Również wszyscy inni, którzy stali się uczestnikami tego
samego ducha, przez stosowanie się do nauk apostolskich dochodzili
do takich samych prawdziwych konkluzji; tak że wiara nasza nie
opiera się na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej (1 Kor.
2:1,4-5). Jednak ani w ich naukach, ani w ich zapiskach historycznych
nie znajdujemy żadnych dowodów dyktowania słowo po słowie, jakby
apostołowie byli tylko mechanicznymi sekretarzami; spostrzegamy
raczej, że będąc napełnieni znajomością prawdy i jej duchem,
entuzjastycznie ogłaszali ową radosną nowinę, która płonie i
jaśnieje na każdej stronicy ich pism, rozpalając w sercach całego
ludu Bożego ten sam święty płomień.
(4) Ostatnim elementem
tej obietnicy było, że duch święty miał pouczyć apostołów (a
przez nich cały Kościół) o rzeczach przyszłych. Z tego wynika,
że mieli oni być prorokami, czyli wieszczami dla Kościoła.
Niektóre z tych przyszłych rzeczy były z całą pewnością
ukazane apostołom przez wyższe oświecenie ich umysłów, czyli
przez rozbudzenie ich władz umysłowych – ich zdrowego rozsądku –
w tłumaczeniu Zakonu, proroctw i nauk Pańskich.
Potrzeba jednak było
czegoś więcej niż to; dlatego też otrzymali specjalne wizje i
objawienia mocą ducha świętego, które pouczyły ich o
przyszłych rzeczach. Do takich możemy zaliczyć:
(a) Wizję przyszłej
chwały Królestwa z jego ziemską i niebieską fazą, jaka ukazana
została na Górze Przemienienia (Mat. 17:2-9). Zob. „Wykłady
Pisma Świętego”, tom I, Wykład XIV.
(b) Zachwycenie
wizyjne Pawła aż do trzeciego nieba, czyli do tysiącletniego
Królestwa (Efezj. 3:3-6; 2 Kor. 12:1-4), które wywarło tak cudowny
wpływ na jego życie i na jego pisma, pomimo że te rzeczy nie były
jeszcze wtedy na czasie i z tego powodu nie było mu dozwolone jasno
je opisać.
(c) Wizję Pawła
odnośnie prośby mieszkańców Macedonii i wezwanie, aby tam była
sprawowana jego usługa (Dzieje Ap. 16:9-10).
(d) Widzenie Piotra
ukazujące czyste i nieczyste stworzenia, które pouczyło go i
zachęciło do użycia kluczy Królestwa i otworzenia drzwi powołania
dla pogan, z których Korneliusz był pierwszym nawróconym (Dzieje
Ap. 10:1-48).
(e) Niezwykłe
objawienie dane Janowi na wyspie Patmos, składające się z serii
wizji obrazujących w języku symboli wszystkie znaczące szczegóły
historii chrześcijaństwa aż do zakończenia tego wieku. Mają one
w znacznym stopniu charakter starożytnych proroctw; bo chociaż Jan
widział i wiernie zapisał te wizje dla przyszłego pożytku
Kościoła, on sam nie mógł ich dobrze zrozumieć, ponieważ w jego
czasach pieczęci nie były jeszcze otworzone, a symboliczne prawdy w
nich ukryte nie były wówczas pokarmem na czas słuszny dla domu
wiary. Jednak obecnie, gdy nadszedł słuszny czas, zaszczyt
apostołów i wynikająca z niego ważność ich usługi dla Kościoła
są coraz bardziej doceniane przez wszystkich, którzy korzystają z
owego odświeżenia i wzmocnienia, podczas gdy inni pomocnicy i
słudzy używani są obecnie przez ducha w celu propagowania owych
prawd.
W taki to sposób
apostołowie zostali pouczeni przez Boga co do głębokości Bożych
i rzeczy do tamtej pory ukrytych. Gdy potrzebne okazywały się
nadnaturalne sposoby, były one stosowane, lecz gdy naturalne
wystarczały, apostołowie byli opatrznościowo kierowani, by
posługiwać się nimi w celu właściwego przedstawienia prawd,
które były przewidziane jako pokarm dla Kościoła i miały być
podawane także przez innych sług w całym Wieku Ewangelii. Nie
ulega też wątpliwości, że Słowo Boże podane lub wyjaśnione
przez dwunastu apostołów będzie podręcznikiem, z którego świat
czerpać będzie naukę również w Tysiącleciu.
Omylność
apostołów
Zwykle przytacza się
pięć okoliczności opisanych w Nowym Testamencie, które uznawane
są za sprzeczne z poglądem o apostolskiej nieomylności,
przedstawionym przez nas powyżej. Rozważymy je teraz kolejno.
1) Piotrowe zaparcie
się Pana przed Jego ukrzyżowaniem. Nie zaprzeczamy, że był to
poważny błąd, za który Piotr szczerze pokutował. Zdarzyło się
to jednak przed zesłaniem ducha świętego w dniu Pięćdziesiątnicy;
a ponadto nieomylność przypisywana apostołom tyczy się ich
publicznego nauczania, ich pism, a nie wszystkich uczynków
ich życia, które podlegały słabościom ich „glinianych naczyń”,
skalanych upadkiem, który dotknął wszystkie dzieci Adamowe, a
słabości te są wybaczalne dzięki zasłudze sprawiedliwości
Chrystusowej. Apostolski urząd służenia Panu i Kościołowi
jest czymś odrębnym od słabości cielesnych. Nie jest on udziałem
ludzi doskonałych, ale niedoskonałych. Nie czynił ich myśli i
czynów doskonałymi, lecz nadzorował ich myśli i postępowanie
tak, że nauki owych dwunastu były nieomylne. I tego rodzaju
nieomylność jest obecnie przypisywana papieżom – uważa się, że
gdy papież wypowiada się „ex cathedra”, czyli oficjalnie,
nadzorowany jest przez Boga, więc nie może się mylić. Wysuwa się
roszczenia podobne do apostolskich. Twierdzi się, że papieże
posiadają apostolski urząd i autorytet. Jednak wiele Pism
wszystkiemu temu zaprzecza. Wybranych było tylko dwunastu i to od
razu, a nie sukcesywnie jeden po drugim (Łuk. 6:13-16), i gdy jeden
odpadł, a inny zajął jego urząd (Dzieje Ap. 1:26), wciąż było
ich tylko dwunastu. Ostatnie zaś strony natchnionych pism dowodzą,
że tylko nauki owych dwunastu są gruntami wiary dla
Kościoła, czyli będą za takie uznane w Nowym Jeruzalem.
(2) Fakt, że przy
pewnej okazji Piotr zachował się nieszczerze w swoim postępowaniu
z Żydami i poganami, brany jest za dowód, że apostołowie byli
„tymże biedom jako i wy poddani”, a więc nie byli nieomylni w
postępowaniu. Zgadzamy się z tym poglądem i stwierdzamy, że sami
apostołowie to przyznali (Dzieje Ap. 14:15); powtarzamy jednak, że
te słabości ludzkie nie zaszkodziły ich pracy i użyteczności
jako apostołów – jako tych, którzy kazali ewangelię w mocy
ducha świętego, z nieba zesłanego (1 Piotra 1:12; Gal. 1:11-12) –
nie w ludzkiej mądrości, ale w mądrości z góry (1 Kor. 2:5-16).
I tę omyłkę Piotra Bóg natychmiast naprawił przez apostoła
Pawła, który grzecznie, lecz stanowczo stwierdził: „sprzeciwiłem
się mu w twarz; i był godzien nagany” (Gal. 2:11). Toteż
później, w dwóch listach Piotrowych, nie znajdujemy ani śladu
wahania odnośnie równości Żydów i pogan w Chrystusie, ani
najmniejszej bojaźni w wyznawaniu Pana.
(3) Pan Jezus
pozostawił apostołów w niepewności co do czasu swego wtórego
przyjścia i ustanowienia Królestwa. Powiedział im oraz wszystkim
tylko, aby czuwali, dzięki czemu będą mogli poznać, kiedy
nadejdzie słuszny czas, i nie pozostaną w ciemności co do tej
kwestii, w przeciwieństwie do całego świata. Daje się też
zauważyć, że pierwotnie apostołowie spodziewali się powrotu Pana
i Królestwa w pierwszym lub drugim stuleciu. Mimo to ten brak
znajomości nie przyniósł żadnej ujmy ich pismom, w których pod
Boskim kierownictwem ochronieni zostali od błędnych orzeczeń w tym
przedmiocie. Jeden z nich nawet napisał, że nie przyjdzie ów
dzień, aż wpierw nadejdzie wielkie odstępstwo i objawiony zostanie
człowiek grzechu, syn zatracenia – antychryst (2 Tes. 2:3).
(4) Św. Paweł
napisał: „Oto ja Paweł mówię wam, iż jeśli się obrzezywać
będziecie, Chrystus wam nic nie pomoże” (Gal. 5:2); jednak
Tymoteusza nakłonił do obrzezania (Dzieje Ap. 16:3). Jesteśmy więc
pytani: Czy to nie dowodzi, że nauczał błędnie i że postępował
wbrew temu, czego uczył? Odpowiadamy: Nie! Tymoteusz był Żydem,
ponieważ matka jego była Żydówką (Dzieje Ap. 16:1); a pomiędzy
Żydami obrzezanie było narodowym zwyczajem, którego praktykowanie
rozpoczęło się przed nadaniem im prawa Mojżeszowego i
trwało nadal także wtedy, gdy Pan zniósł Zakon, „przybiwszy go
do krzyża” (Kol. 2:14). Obrzezanie polecone było Abrahamowi i
jego potomstwu czterysta trzydzieści lat przed nadaniem Zakonu
Izraelowi przy górze Synaj. Piotr był apostołem wyznaczonym do
działania wśród obrzezanych (tj. Żydów), Paweł zaś raczej
wśród nieobrzezanych (czyli pogan) – Gal. 2:7-8.
Argument Pawła
zapisany w Liście do Galatów (Gal. 5:2) nie był adresowany do
Żydów. Pisał on to do pogan, których jedynym powodem rozmyślania
o obrzezce, czy nawet jej planowania, była działalność fałszywych
nauczycieli, którzy ich zwodzili, twierdząc, że oprócz przyjęcia
Chrystusa muszą także zachowywać Przymierze Zakonu. Tym sposobem
byli nakłaniani do pomijania nowego przymierza [łaski]. Toteż w
Gal. 5:2 Paweł wykazywał im, że ich obrzezywanie się (z
takiego powodu) byłoby „wypadnięciem” z nowego przymierza
[łaski – Gal. 5:4], wzgardzeniem całym dziełem Chrystusowym.
Ze słów Pawła w 1
Kor. 7:18-19 jasno wynika, że nie wyrażał on sprzeciwu względem
dalszego praktykowania narodowego zwyczaju obrzezki wśród Żydów.
Tego samego dowodzi jego postępowanie z Tymoteuszem. Nie znaczy to,
że dla Tymoteusza lub dla innych Żydów obrzezanie było konieczne,
ale nie było też czymś niewłaściwym. A ponieważ Tymoteusz był
do pewnego stopnia czynny również pomiędzy Żydami, korzystnym
było dla niego, aby Żydzi mu ufali. Gdy jednak sprawa dotyczyła
rodowitych Greków, Paweł stanowczo sprzeciwiał się błędnemu
wymaganiu obrzezki od Tytusa (Gal. 2:3).
(5) Opis pewnego
wydarzenia z życia Pawła, zanotowany w Dziejach Ap. 21:20-26,
komentowany jest przez niektórych jako przeciwny jego nauczaniu
prawdy. Twierdzi się, że z powodu niewłaściwego postępowania
Pawła, w tym wypadku dopuszczone zostało na niego cierpienie,
uwięzienie, a w końcu posłanie go do Rzymu. Pogląd ten nie jest
jednak oparty na faktach wynikających z Pisma Świętego. Zapis
wskazuje, że w całym tym doświadczeniu Paweł cieszył się
sympatią i uznaniem innych apostołów, a także towarzyszyła mu
łaska Pańska. Jego sposób postępowania zgodny był z doradą
innych apostołów. Zanim jeszcze dotarł do Jerozolimy, wygłaszane
były pewne przepowiednie (Dzieje Ap. 21:10-14), że czeka go
aresztowanie i więzienie. Wszystkie te przeciwności, które mężnie
znosił, były wynikiem jego przekonań i wiernego pełnienia
obowiązków. Czytamy, że w czasie tych trudności, „stanąwszy
przy nim Pan, rzekł: Bądź dobrego serca, Pawle! albowiem jakoś
o mnie świadczył w Jeruzalemie, tak musisz świadczyć i w
Rzymie”, a później Pan jeszcze raz okazał mu swoją łaskę, jak
czytamy: „Stanął przy mnie tej nocy Anioł Boga tego, któregom
ja jest i któremu służę, mówiąc: Nie bój się, Pawle! musisz
stawiony być przed cesarzem, a oto darował ci Bóg wszystkich,
którzy płyną z tobą” (Dzieje Ap. 23:11; Dzieje Ap. 27:23-24).
Wobec tych faktów jesteśmy zobowiązani rozumieć, że
doświadczenia Pawła były zgodne z całym jego odważnym i
szlachetnym postępowaniem – oceniając wysoko jego pracę i
świadectwa, których Bóg nie zganił, a raczej wyraził wobec nich
swoje uznanie.
Przystępując więc
do analizy wydarzeń opisanych w Dziejach Apostolskich (Dzieje Ap.
21:21-27), zauważymy w wersecie 21, że Paweł nie nauczał, aby
nawróceni z Żydów nie obrzezywali swoich synów, ani też
nie odrzucał Zakonu Mojżeszowego. Przeciwnie, poważał go,
wskazując na większą i wspanialszą rzeczywistość, którą Zakon
tak dobitnie przedstawiał. Nie tylko nie odrzucał ani nie
lekceważył Zakonu, ale wysławiał go, mówiąc, że Zakon jest
sprawiedliwy, święty i dobry; i że przez Zakon zwiększa się
poznanie ogromu grzechu. Zakon jest tak wspaniały, że
niedoskonały człowiek nie może go zachować doskonale i dlatego
Chrystus przez zachowanie Zakonu i zdobycie jego nagrody może teraz
pod nowym przymierzem [łaski] zaofiarować błogosławieństwo
żywota wiecznego tym, którzy chociaż nie są zdolni zachować
Zakonu, przyjmują wiarą, że zasługą swego doskonałego
posłuszeństwa i swej ofiary Jezus przykrywa ich niedoskonałości.
Niektóre rytuały
żydowskiej dyspensacji były symbolicznym wyobrażeniem duchowych
prawd należących do Wieku Ewangelii. Dotyczy to postów, święcenia
nowiów księżyca, sabatów i innych świąt. Apostołowie jasno
wykazali, że ewangelia Nowego Przymierza nie zalecała ani nie
zabraniała tych ceremonii (jedynymi zaleceniami o charakterze
symbolicznym są dla nas Wieczerza Pańska i chrzest, jako coś
nowego) – Kol. 2:16-17; Łuk. 22:19; Mat. 28:19.
Jednym z takich
żydowskich, symbolicznych obrzędów było to, co tu badamy i czemu
poddał się Paweł oraz owych czterech Żydów, a nazywane to było
„oczyszczeniem”. Jako Żydzi, mieli oni prawo, o ile chcieli, nie
tylko poświęcić się Bogu w Chrystusie, ale także poddać się
owemu symbolicznemu oczyszczeniu. I to właśnie uczynili –
a ci, co byli z Pawłem, mając na sobie dodatkowy ślub upokorzenia
się przed Panem i ludem, dali sobie ogolić głowy. Te symboliczne
ceremonie związane były z pewnymi kosztami, a opłaty, składające
się prawdopodobnie na „ofiarę” pieniężną – gdyż każdy
oddawał pewną kwotę – przeznaczane były na wydatki świątynne.
Paweł nigdy nie
nauczał Żydów, że byli wolni od Zakonu; przeciwnie,
wykazywał, że Zakon obowiązywał każdego Żyda, dopóki żyje.
Pouczał wszakże, iż gdy Żyd przyjmował Chrystusa i stawał się
„umarły w Nim”, wszelkie wymagania Zakonu i Przymierza
Zakonu dla niego się kończyły i był wolny w Chrystusie
(Rzym. 7:1-4). Lecz nawróconych z pogan, którzy nigdy nie
znajdowali się pod żydowskim Przymierzem Zakonu, Paweł pouczał,
że gdyby starali się zachowywać te ceremonie i obrzędy
żydowskiego Zakonu, znaczyłoby to, że pokładają ufność w owych
symbolach dla swego zbawienia, zamiast w zupełności polegać na
zasługach ofiary Chrystusowej. I z tym godzili się wszyscy
apostołowie (Dzieje Ap. 21:25; Dzieje Ap. 15:20,23-29).
Konkluzją naszą
jest, że Bóg używał dwunastu apostołów w sposób cudowny,
czyniąc ich bardzo sposobnymi sługami swej prawdy oraz sprawując
nad nimi nadzór w sposób ponadnaturalny odnośnie zagadnień, o
których pisali, tak że nie opuszczono nic z tych rzeczy, które
pożyteczne są dla człowieka Bożego – a w ich oryginalnych
słowach przejawia się większa troskliwość i mądrość, niż
nawet oni sami mogli pojąć. Dzięki niechaj będą Bogu za tak
pewne fundamenty dla naszej wiary!
Jak pewny fundament, o
święci Pańscy,
został położony w Jego wspaniałym
Słowie!
Cóż więcej może On powiedzieć
ponad to, co już
powiedział
wam, którzy szukacie ucieczki w Jezusie. [HoD 93]
Straż 4/2015, W.T. R-1521 - 1893 r.