Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: F-12 ,   z 1904 roku.
Zmień język na

Wykład 9 - Sąd Nowego Stworzenia

Jahwe wielkim sędzią wszechświata – Wszelkie łaski i błogosławieństwa pochodzą od Jahwe przez Syna – Nowe Stworzenie przyszłymi towarzy­szami i współdziedzicami Chrystusa – „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi” – Sąd Ojca potępiający ludzkość został już wyrażony – Sąd podczas Wieku Tysiąclecia sądem miłosierdzia i pomocy – Ostate­czny sąd wykonawczy będzie sprawiedliwością bez miłosierdzia – Sąd Nowego Stworzenia w Wieku Ewangelii – Nowe Stworzenie sądzone według doskonałego zakonu miłości – Zwierzchność chwalebnej Głowy nad Ciałem – „Jakim sądem sądzicie, takim sądzeni będziecie” – Powinniśmy należycie rozsądzać samych siebie – „Ten, który mnie sądzi, Pan jest” – Kościół powinien rozsądzać niektóre sprawy – „Jeśliby zgrzeszył przeciwko tobie brat twój” – Przebaczaj siedemdziesiąt razy siedem – Występki przeciwko Kościołowi – Wszyscy musimy stanąć przed trybu­nałem Chrystusa. 

Wykazaliśmy już*, że cała ludzkość została przez Najwyższego Sędziego, Jahwe, osądzona jako niegodna życia wiecznego, kiedy jej praojciec Adam nie ostał się na próbie. „Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć [jako kara, wyrok], tak też na wszystkich ludzi śmierć przyszła, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” – Rzym. 5:12. Upadek Adama i wyrok śmierci były pewną pieczęcią tego samego wyroku dla wszystkich jego potomków. Jego upadek, jego zmaza i jego grzech w naturalny sposób przeniosły się na następne pokolenia, i to ze zwiększającą się mocą i szybkością. Jak zrozumieliśmy, wyrok taki był pod każdym względem sprawiedliwy, a zatem nieodwołalny. Wielki Sędzia wszechświata, stwierdziwszy sprawiedliwie, że człowiek nie jest godny życia wiecznego, nie mógł odwrócić własnego wyroku i nazwać zła dobrem, a niegodnych trwałego życia – godnymi. Przekonaliśmy się też, <str. 396> że był On dla nas pełen współczucia i w swym łaskawym planie, zarysowanym przed założeniem świata, zamierzył i zapewnił odkupienie całego rodzaju ludzkiego** po to, by pozwolić wszystkim jego członkom na jeszcze jedną próbę, czyli sąd. Zapewnił On też, że jego umiłowany Syn, którego dzieło odkupienia umożliwiło pojednanie, miał stać się pośrednikiem tego nowego porządku, mającego na celu błogosławienie i podźwignięcie ludzkości. Rozumiemy też, że okres owego sądzenia i podnoszenia posłusznych to Wiek Tysiąclecia, wyznaczony dla świata jako dzień sądu, dzień próby, który każdemu da możliwość nie tylko poznania Pana i osiągnięcia harmonii z Nim, lecz także okazania się, przez lojalność i posłuszeństwo, godnym życia wiecznego. Świadczą o tym słowa Apostoła: „Bóg postanowił dzień, w który będzie sądził wszystek świat w sprawiedliwości przez męża, którego na to naznaczył” – Dzieje Ap. 17:31†.

* Tom I, Wykład VII, ** Tom V, † Tom I, Wykład VIII

Nie ulega wątpliwości, że sam Jahwe jest Najwyższym Sędzią, a Jego prawo najwyższym wzorcem, według którego muszą być podejmowane wszystkie decyzje dotyczące wiecznego życia. Dlatego Apostoł, mając na myśli Ojca, mówi o przystąpieniu do „Boga, sędziego wszystkich” (Hebr. 12:23 24), wspominając w tym samym zdaniu Jezusa jako pośrednika. Następnie mówi znowu: „Pan sądzić będzie lud swój” i „Mnie pomsta, ja oddam, mówi Pan” (Rzym. 12:19; Hebr. 10:30). W tych cytatach pochodzących ze Starego Testamentu (Psalm 50:4; 5 Mojż. 32:35 36) słowo „Pan” to „Jahwe”. Apostoł mówi ponadto: „W dzień, gdy sądzić będzie Bóg skryte rzeczy ludzkie [‘świat’] (...) przez Jezusa Chrystusa” (Rzym. 2:16, 3:6). Jahwe był pierwotnym Prawodawcą i Sędzią, i na zawsze zachowa tę pozycję i relację względem całego swojego stworzenia. Chwały swojej nie odda innemu (Izaj. 42:8). Mówi On nam też w swoim Słowie, że jest Pasterzem swego ludu: „PAN jest pasterzem moim, niczego mi nie braknie” – Psalm 23:1 (NB). Nazywa siebie także <str. 397> Odkupicielem swego ludu: „Pozna wszelkie ciało, żem ja PAN, zbawiciel twój i odkupiciel twój” – Izaj. 49:26. Sam Jahwe, w pełnym tego słowa znaczeniu, jest centrum całego planu zbawienia, wraz ze wszystkimi jego aspektami. Każdy inny pogląd jest błędny.

Jednakże, tak jak Ojciec upodobał sobie, by wszystkie rzeczy stworzyć przez Syna (Jan 1:1), tak samo upodobał sobie, by we wszystkich rzeczach Pan Jezus był wywyższony jako Jego zaszczytne narzędzie. Biorąc to pod uwagę, widzimy, że wszystkie błogosławieństwa, cała władza i wszelkie łaski pochodzą od Ojca przez Syna, a Nowe Stworzenia, złączone z Synem, stają się w ten sposób sługami i współdziedzicami łaski Boga.

Ojciec Niebieski „odpoczywa od dzieł swoich” i korzysta z honorowego przedstawicielstwa swego Syna w sensie tak zupełnym, że nasz drogi Odkupiciel mógł powiedzieć: „Ojciec nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi” – Jan 5:22. Nasz Pan wypowiedział te słowa, zanim dokonał wyznaczonego Mu przez Ojca dzieła na Kalwarii. Mówił On jednak z punktu widzenia wykonanego dzieła, ponieważ, jak wiemy, Jego własna próba nadawania się do tej zaplanowanej przez Ojca misji zasadzała się na Jego wierności aż do śmierci. W ten sposób okazał się godnym urzędu wiernego i miłosiernego Najwyższego Kapłana, a ponadto swą własną krwią zagwarantował Nowe Przymierze dla ludzkości, otworzył nową drogę życia oraz posiadł „klucze piekła i śmierci”, czyli prawo do tego, by powiedzieć więźniom w wielkim więzieniu śmierci: „Powstańcie”, jak również prawo błogosławienia i podźwignięcia wszystkich, którzy posłusznie będą słuchać Jego głosu. Mówiąc ściśle, to w momencie zmartwychwstania naszego Pana Ojciec przekazał wszelki sąd Synowi, który oznajmił wtedy: „Dana mi jest wszelka moc [władza] na niebie i na ziemi” – Mat. 28:18. Po raz pierwszy skorzystał On z tej władzy nakazując apostołom jako swym przedstawicielom rozpoczęcie dzieła gromadzenia członków klasy Oblubienicy, Kościoła, Jego współczłonków Nowego Stworzenia. <str. 398>

Sąd Ojca względem ludzkości został już wyrażony i potępił wszystkich. Jakikolwiek dalszy sąd z Jego strony na mocy praw absolutnej sprawiedliwości nie pomógłby zbytnio żadnemu z członków potępionego rodzaju, ponieważ „wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bożej”. „Nie masz sprawiedliwego ani jednego”, a Boska norma nie uznaje niczego, co nie sięga absolutnej sprawiedliwości – doskonałości. Zatem według Boskiego rozrządzenia nasz Pan, Jezus, miał być Pośrednikiem, mediatorem, tym, kto miał uczynić zadość sprawiedliwości i reprezentować upadły rodzaj ludzki, oraz tym, którego sprawiedliwość Ojca postrzegałaby jako przedstawiciela człowieka i który byłby odpowiedzialny za rodzaj ludzki. Jezus będzie tym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi, dopóki nie dopełni zamierzonego dzieła przyprowadzenia każdej istoty do ponownej pełnej harmonii z Bogiem, do poznania Stwórcy i Jego sprawiedliwych praw oraz do pragnienia zupełnej z nimi zgodności. Co więcej, Jego „wszelki sąd” obejmie także etap wykonawczy, gdyż Pan na podstawie swych wniosków będzie nie tylko wynagradzał posłusznych, ale także „wytraci tych, co psują ziemię”. Wytraci rozmyślnych grzeszników, wytraci spomiędzy ludu wszystkich tych, którzy nie słuchają Jego głosu, Jego poleceń i pouczeń. Położy kres wszelkiemu grzechowi i nieposłuszeństwu, a wreszcie zniszczy i ostatniego przeciwnika – śmierć (1 Kor. 15:25 28; Obj. 11:18; 2 Tes. 2:8; Hebr. 2:14).

W ciągu Tysiąclecia sąd ten należeć będzie po części do zadań Pośrednika uwzględniającego ludzkie niedoskonałości, karzącego i nagradzającego w celu poprawy, po części zaś do Jego roli jako namiestnika Jahwe, Jego przedstawiciela, który przy końcu Tysiąclecia obdarzy nagrodą życia wiecznego tych, którzy okażą się godni, a niegodnych ukarze wiecznym zniszczeniem. Ten ostatni sąd wykonawczy oparty będzie na zasadzie sprawiedliwości bez miłosierdzia, bowiem możliwość właściwego skorzystania z niego i cel miłosierdzia spełnią się w Jego rządach w czasie Tysiąclecia, kiedy to pełna miłosierdzia pomoc zostanie zaoferowana przez Odkupiciela każdemu członkowi rodzaju ludzkiego. Ciało Chrystusowe, Kościół, będzie wraz z Nim dokonywało <str. 399> tych wszystkich zadań błogosławienia, sądzenia, rządzenia, poprawiania w czasie tysiącletniego okresu udzielania pełnej współczucia pomocy, a może też i uczestniczyło w ogłaszaniu i udzielaniu ostatecznych nagród czy też nakładaniu ostatecznych kar.

Zanim szczegółowo rozważymy sąd, czyli próbę Nowego Stworzenia w Wieku Ewangelii, przed Wiekiem Tysiąclecia, powinniśmy sobie jasno uświadomić, że wszystkie te procedury i sądy pochodzą od Ojca, choć dzieje się to za pośrednictwem Jego Syna i poprzez Kościół. Podobnie, czytając o zmartwychwstaniu, dowiadujemy się, że Bóg wzbudził z martwych naszego Pana, Jezusa, swoją własną mocą, a więc wzbudzi On także i nas. Stwierdzenie to jest w pełni zgodne ze słowami naszego Pana: „Ja go wzbudzę w on ostateczny dzień”, „Przyjdę zasię i wezmę was do siebie” oraz „Jam jest zmartwychwstanie i żywot” (1 Kor. 6:14; Jan 6:39, 14:3, 11:25).

Sąd, czyli próba Nowego Stworzenia, musi się odbyć w Wieku Ewangelii, przed zupełnym nastaniem Tysiąclecia, ponieważ to właśnie Nowe Stworzenie, Głowa i Ciało, ma sprawować dzieło tysiącletniego wieku. Pokrywa się to ze słowami naszego Pana, że my „nie przyjdziemy na sąd [krisis, nie będziemy podlegać sądowi ze światem, czyli próbie świata w Dniu Tysiąclecia], ale przeszliśmy [już] ze śmierci do żywota [przed światem]”, usprawiedliwieni z wiary i przez posłuszeństwo jako członkowie Jego Ciała (Jan 5:24). Zatem obecny czas, obecne życie, jest dla każdego z poświęconych jego dniem sądu, próby, sprawdzania, czy zaliczony będzie w poczet godnych życia zgodnie z warunkami swego powołania i poświęcenia. Potwierdza to Apostoł, mówiąc: „Czas jest, aby się sąd [krima, ostateczny wyrok] począł od domu Bożego” – 1 Piotra 4:17. Takie postawienie sprawy przez Apostoła ukazuje Nowemu Stworzeniu powagę Boskich wymagań, warunków otrzymania wiecznego życia. Bowiem ci, którzy zaniechali grzechu, a w sercach swych nastawili się na poznanie i czynienie woli Bożej, muszą przejść przez okres prób w celu sprawdzenia <str. 400> i udoskonalenia ich charakteru do stanu, jaki zechce przyjąć Pan.

Kto jest sędzią Nowego Stworzenia?
Według jakiego prawa czy wzorca jest ono sądzone?

Odpowiadamy, że jesteśmy sądzeni przez naszego Niebieskiego Ojca według doskonałego prawa miłości. Jesteśmy przez Niego usprawiedliwieni („Bóg jest, który usprawiedliwia”), Jemu też składaliśmy ślub naszego poświęcenia i przed Nim wszyscy – całe Nowe Stworzenie, Głowa i niższe członki – jesteśmy odpowiedzialni, gdyż jest On „Bogiem, sędzią wszystkich”. Nie zmienia to jednak ani nie zakłóca naszych dotychczasowych spostrzeżeń dotyczących Ojcowskiego sposobu postępowania wobec nas. Jeżeli pozwala On nam zbliżyć się do tronu niebiańskiej łaski, czyni to dlatego, że przyjął nas w Umiłowanym, w naszym Panu i Głowie, i tylko przykryci szatą Jego sprawiedliwości możemy przyjść do Ojca, czyli znaleźć u Niego łaskę. Niemniej jednak, cała moc i władza dana jest Synowi jako przedstawicielowi i reprezentantowi Ojca i dlatego widzimy, że chociaż zwracamy się bezpośrednio do Ojca, to udziela nam On posłuchania wyłącznie poprzez naszego Orędownika, podobnie jak na sali sądowej adwokat reprezentuje swojego klienta. W przeciwieństwie do tego, w Wieku Tysiąclecia świat nie będzie miał bezpośredniego przystępu czy bezpośredniego kontaktu z Ojcem poprzez Orędownika, ale będzie w bezpośrednim kontakcie z Chrystusem aż do końca tego wieku, kiedy ci, którzy osiągną doskonałość, zostaną przedstawieni Ojcu.

Nowe Stworzenia są spłodzone przez Ojca – są Jego dziećmi, nie dziećmi Chrystusa. Ojciec zaś ćwiczy każdego syna, którego przyjmuje. Zostaliśmy wyraźnie pouczeni, aby wznosić się w modlitwach do Ojcowskiego tronu łaski – drogą, którą otworzył dla nas Jezus, nasz Odkupiciel. Jego słowa są jak najbardziej prawdziwe: „Żaden nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” [Jan 14:6]. Związek Pana Jezusa z Kościołem odpowiada relacji głowa – ciało. Głowa rozeznaje, rozsądza i decyduje w sprawach całego Ciała. Wyznacza jego postępowanie, koryguje trudności, przynosi ulgę, służy ogólną pomocą i pociechą, wspiera <str. 401> i wzmacnia każdego członka, używając często innych członków Ciała jako swych sług i wykonawców. Skoro jednak każdy aspekt tej pracy wykonywany jest w imieniu Ojca i z Jego polecenia, oznacza to, że pochodzi od Ojca, przez Syna (1 Kor. 8:6).

Zgadza się to też ze słowami: „Ojcem nazywacie tego, który bez względu na osoby sądzi...” i „Ojciec mój jestci winiarzem. Każdą latorośl, która we mnie owocu nie przynosi, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza [przycina], aby obfitszy owoc przyniosła” (1 Piotra 1:17 BT; Jan 15:1 2). Niemniej jednak fakt, że orędownictwo naszej Głowy jest w pełni uznawane i że te ćwiczenia i zabiegi oczyszczające są dokonywane w nas i względem nas przez Niego jako przedstawiciela Ojca, widoczny jest w wypowiedzi tego samego Apostoła: „Strasznać rzecz jest wpaść w ręce Boga żywego” [Hebr. 10:31]. Płynie stąd nauka, że nie jesteśmy bezpośrednio w rękach żyjącego Boga ani bezpośrednio pod Jego nieugiętym prawem. Jesteśmy w Chrystusie Jezusie, przykryci Jego zasługą, przyjmowani poprzez Niego jako naszą Głowę i Mistrza, którego krew umożliwiła nam korzystanie z miłosiernych postanowień Przymierza Abrahamowego.

Nadzór chwalebnej Głowy nad Ciałem

Nie moglibyśmy wątpić w miłość i troskliwość naszej uwielbionej Głowy w stosunku do Kościoła (Ciała, Oblubienicy), nawet gdybyśmy nie mieli Jego wyraźnych wypowiedzi na ten temat. Jednak w swym ostatnim przesłaniu do wiernych sam dokładnie wskazuje, że to On jest tym, który siedzi przetapiając i oczyszczając pozaobrazowych Lewitów [Mal. 3:3], w tym Królewskie Kapłaństwo. Posłuchajmy słów adresowanych do siedmiu zborów Azji Mniejszej symbolizujących siedem okresów w doświadczeniach jednego Kościoła:

Pamiętajże tedy, skądeś wypadł, a pokutuj, (...) a jeśli nie chcesz, przyjdę przeciwko tobie rychło, a poruszę świecznik twój.” „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota.” „Ale mam nieco przeciwko tobie. (...) Pokutujże, a jeśli nie będziesz, przyjdę przeciwko tobie w rychle i będę walczył z nimi mieczem ust moich.” <str. 402> „Temu, co zwycięży, dam jeść z onej manny skrytej.” „Ale mam nieco przeciwko tobie, iż niewieście Jezabeli dopuszczasz (...). I dałem jej czas, aby pokutowała (...). Oto ja porzucę ją (...) w ucisk wielki (...), a dzieci jej pobiję na śmierć i poznają wszystkie zbory, żem ja jest ten, który się badam nerek i serc; i dam każdemu z was według uczynków waszych (...). A kto zwycięży i zachowa aż do końca uczynki moje, dam mu zwierzchność nad poganami.” „Nie znalazłem uczynków twoich zupełnych przed Bogiem. (...) Kto zwycięży, (...) nie wymażę imienia jego z ksiąg żywota.” „To mówi on (...), który ma klucz Dawidowy, który otwiera, a nikt nie zawiera, i zawiera, a nikt nie otwiera.” „Otoć dam niektórych z bóżnicy szatańskiej (...) będą się kłaniali przed nogami twymi i poznają, żem ja cię umiłował. Żeś zachował słowo cierpliwości mojej, ja też cię zachowam od godziny pokuszenia, która przyjdzie na wszystek świat.” „Kto zwycięży, uczynię go filarem w kościele Boga mojego.” „A tak, ponieważ jesteś letni, a ani zimny, ani gorący, wyrzucę cię z ust moich.” „Radzę ci, abyś kupił u mnie złota w ogniu doświadczonego, abyś był bogaty (...). Ja którychkolwiek miłuję, strofuję i karzę. Bądź tedy gorliwym, a pokutuj” (Obj. 2 i 3).

Przypominamy sobie także przypowieści naszego Pana o grzywnach i talentach, w których uczy On, że po swoim powrocie rozda wiernym nagrody: „Tym, którzy przez wytrwanie w uczynku dobrym szukają sławy i czci, i nieskazitelności, odda żywot wieczny” [Rzym. 2:7]. Innych zaś spotka gniew w dzień gniewu. Przypowieści te wyraźnie opisują rozdanie nagród sługom odpowiednio do stopnia ich wierności przez młodego „człowieka rodu zacnego” po tym, jak zostanie mu udzielona królewska władza. Następnie rozprawia się On ze swymi wrogami. Mimo to jednak Apostoł przypisuje to dzieło nagradzania, jak i karania, Ojcu. Kluczem do tego zagadnienia są słowa Pana: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” [Jan 10:30] – w każdej sprawie działamy jednomyślnie.

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni, albowiem jakim sądem sądzicie, takim sądzeni będziecie” – Mat. 7:1 2.

Kompetentnymi sędziami Kościoła są Ojciec i Syn, który jest przedstawicielem Ojca i <str. 403> któremu Ojciec powierzył wszelki sąd (Jan 5:22,27). Nowe Stworzenia nie mają kwalifikacji, by być wzajemnie dla siebie sędziami, z dwóch powodów. (1) Niewielu z nich w pełni pojmuje i docenia rządzące wszystkim Boskie prawo miłości. (2) Oczywiste jest również, że niewielu jest w stanie bezbłędnie ocenić swoje własne serce. Jedni są dla siebie zbyt surowi, inni – zbyt pobłażliwi, powinni więc ze skromnością odmówić sądzenia serca innej osoby, której pobudki mogą być zupełnie niezrozumiałe. Z powodu naszego braku kwalifikacji do sądzenia Pan zabronił jakiegokolwiek indywidualnego osądzania pośród swych naśladowców w obecnym czasie, choć zapewnia nas, że w Królestwie, gdy zdobędziemy odpowiednie kwalifikacje przez uczestnictwo w pierwszym zmartwychwstaniu, będzie to należało do naszych zadań. Pan ostrzega, że usiłując dzisiaj sądzić się wzajemnie, musimy się liczyć z tym, że kiedyś nie zostanie nam okazane więcej litości i pobłażliwości, niż my okazaliśmy innym (Mat. 7:2; Łuk. 6:38). Ta sama myśl przebija ze słów danej nam wzorcowej modlitwy: „I odpuść nam nasze winy [występki], jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” – Mat. 6:12.

Nie chodzi tu o przypadkowy osąd, jaki Pan miałby wydać w stosunku do nas bez uzasadnienia i miłosierdzia, jeśli będziemy tak postępowali wobec innych. Wręcz przeciwnie, obowiązuje tu właściwa zasada. Jesteśmy z natury „dziećmi gniewu”, „naczyniami gniewu na zginienie zgotowanymi” i chociaż Pan łaskawie oferuje nam błogosławieństwo, wyzwolenie od grzechów i słabości oraz uczynienie doskonałymi poprzez Odkupiciela, zrobi to jedynie pod warunkiem, że przyjmiemy i szczerze podporządkujemy się Jego prawu miłości. Bóg nie zamierza przyjąć do swojej rodziny tych, którzy się nie odrodzą – „dzieci gniewu”. Aby stać się odpowiednimi do zajęcia miejsca w domu Ojca, w którym jest wiele mieszkań [poziomów istnienia] (Jan 14:2), musimy przestać być dziećmi gniewu, a stać się dziećmi miłości, przemienionymi z chwały w chwałę przez ducha naszego Pana, ducha miłości. Ktokolwiek zatem nie chce rozwijać w sobie ducha miłości i trwa uparcie w bezlitosnym osądzaniu braci, dowodzi, że nie wzrasta w znajomości i w łasce, nie jest przemieniany z chwały w chwałę. Stan jego serca nie upodabnia się do stanu serca naszego Pana, nie jest on Jego prawdziwym naśladowcą, <str. 404> a więc nie należy mu się więcej łaskawości niż tyle, ile on sam stosuje, naśladując Pana. Stopień jego podobieństwa do Pana (pod względem miłości) będzie się manifestował w jego łaskawości, wspaniałomyślności myśli, słów i uczynków w stosunku do bliźnich.

Oby wszyscy spłodzeni z ducha, wszystkie Nowe Stworzenia zdawały sobie sprawę, że ów duch osądzania (potępiania), niestety tak powszechny (doprawdy, jest to niemal „grzech snadnie obstępujący” lud Pański), świadczy o braku ducha miłości, ducha Chrystusowego, którego całkowita nieobecność dowodziłaby, że „nie jesteśmy jego” (Rzym. 8:9). Jesteśmy przekonani, że im prędzej zdamy sobie z tego sprawę, tym prędzej nastąpi wielkie przemienienie „z chwały w chwałę”, tak istotne dla ostatecznego zakwalifikowania nas jako członków Nowego Stworzenia.

Jednak niewielu spośród ludu Pańskiego zdaje sobie sprawę z tego, w jakim stopniu osądzają oni innych oraz że gdyby taka surowość została zastosowana przez Pana wobec nich, z pewnością zamknęłaby im wstęp do Królestwa. Moglibyśmy się obawiać, że przy zastosowaniu liberalnej obietnicy Pana, iż będziemy sądzeni z taką samą łagodnością, jaką okazujemy sądząc innych, wystąpiłoby niebezpieczeństwo nadmiernego pobłażania i wspaniałomyślności oraz że zasada: „nie myśli nic złego” mogłaby się posunąć za daleko. Ale tak nie jest! Wszystkie siły naszej upadłej natury zdecydowanie skierowane są w przeciwną stronę. Ponad osiemnaście stuleci temu Pan uczynił tę łaskawą ofertę sądzenia nas tak łaskawie, jak my sądzimy innych, a mimo to jakże niewielu mogłoby się upominać dla siebie o obfitość miłosierdzia na warunkach tej obietnicy! Byłoby dla nas korzystne, gdybyśmy spróbowali zastanowić się nad swoją skłonnością do osądzania innych. Zróbmy to z modlitwą.

Upadły, cielesny umysł jest samolubny i proporcjonalnie do tego, na ile zabiega o siebie, jest przeciwko innym – skłonny do pochwalania lub usprawiedliwiania samego siebie, a jednocześnie do krytykowania i potępiania innych. Tkwi to w nas tak mocno, że stanowi bezwarunkowy nawyk, tak jak mruganie czy oddychanie. Nawyk ten wzmaga się wraz ze wzrostem wykształcenia. Umysł rozpoznaje wyższe ideały oraz wzorce i niezwłocznie zaczyna stosować je do oceny innych, u wszystkich znajdując oczywiście jakieś przewinienia. Lubuje się w szczegółowym wyliczaniu błędów i słabości innych, <str. 405> ignorując własne w tej samej czy innej dziedzinie. Czasem nawet z hipokryzją ujawnia ułomności innych po to, by ukryć swoje własne lub pokazać swoją pod tym względem wyższość. Taka jest owa złośliwa, niegodziwa skłonność starej upadłej natury. Nowy umysł, spłodzony z ducha Pańskiego, świętego ducha miłości pod przewodnictwem Słowa Pana, podlegając prawu miłości i Złotej Regule, natychmiast staje w sprzeczności względem dawnej samolubnej natury, a konflikt ten zwiększa się w miarę jak wzrastamy w łasce i znajomości. Na początku wszystkie Nowe Stworzenia są tylko „niemowlątkami w Chrystusie” i niejasno doceniają nowe prawo. Jeśli jednak nie nastąpi wzrost i należyte zrozumienie i stosowanie prawa miłości, wielka nagroda nie zostanie zdobyta.

Prawo miłości mówi: Haniebne jest ukazywanie światu słabości i ułomności braci i bliźnich; wstyd, że litość i współczucie nic nie zrobiły w celu powiedzenia czegoś w ich obronie, jeśli już zbyt późno było na rozciągnięcie nad nimi szaty miłosierdzia, by zupełnie ukryła ich błędy! Nasz szlachetny, kochający Mistrz, poproszony o potępienie grzesznika, powiedział przy pewnej okazji: „Kto z was jest bez grzechu, niech (...) pierwszy kamieniem rzuci” [Jan 8:7]. Osoba taka jak On, bez własnych ułomności, mogłaby być w pewnym sensie usprawiedliwiona, jeśli zajęłaby zakazane przez Pana stanowisko wymierzania sprawiedliwości, mszczenia się na złoczyńcach czy ich ujawniania. Okazuje się jednak, że nasz Mistrz, który nie znał grzechu, miał tyle miłości w swym sercu, że wolał raczej tolerować i przebaczyć niż karać, ujawniać czy udzielać nagany. Tak będzie również niewątpliwie w przypadku wszystkich spłodzonych z Jego ducha. Odpowiednio do wzrastania na Jego podobieństwo będą ostatnimi, którzy pragnęliby zemsty, ostatnimi do karania słowem lub w inny sposób, dopóki nie otrzymają takiego polecenia od wielkiego Sędziego. Dziś jednak poucza nas On: „Nie sądźcie przed czasem” i oświadcza: „Mnie pomsta”.

Apostoł dobrze określił ducha miłości, mówiąc: „Miłość jest długo cierpliwa, dobrotliwa jest” – względem przestępcy. „Miłość nie zazdrości” innym sukcesów, nie stara się umniejszyć ich <str. 406> uznania ani odbierać ich zasług. „Miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się”, a co za tym idzie, nigdy nie umniejsza chwały innych, by przez to sama bardziej zabłysnąć. „Nie czyni nic nieprzystojnego”, nieumiarkowanego – nie ma ekstrawaganckich czy samolubnych pragnień i unika ekstremalnych metod. Miłość „nie szuka swoich rzeczy”, nie zazdrości honorów, bogactwa czy sławy innych, lecz cieszy się, widząc, że są błogosławieni. Chętniej przyczyniłaby się do zwiększenia niż do umniejszenia tych błogosławieństw. Miłość „nie jest porywcza”, nie oddaje nawet zasłużonej odpłaty. Pamiętając o obecnym cierpieniu całej ludzkości z powodu upadku, okazuje raczej współczucie niż złość. Miłość „nie myśli nic złego”. Nie tylko nie doszukuje się i nie wyobraża sobie zła, ale do tego stopnia zakłada niewinność, że wszelkie „złe podejrzenia” są jej obce (por. 1 Tym. 6:4). Miłość „nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy [prawości]”, dlatego chętnie odkrywa i ujawnia szlachetne słowa i czyny, a nie ma upodobania w słowach lub czynach nieszlachetnych i wręcz unika ich rozpowszechniania. Miłość „wszystko okrywa”, jakby płaszczem współczucia, gdyż nic i nikt nie jest doskonały i nie może wytrzymać pełnej próby. Miłość jest domyślna i zawsze ma w pogotowiu płaszcz miłosierdzia. Miłość „wszystkiemu wierzy”, nie kwestionuje dobrych intencji, lecz je akceptuje. Miłość „wszystkiego się spodziewa”, możliwie najdłużej odsuwa od siebie myśl o całkowitej deprawacji. Miłość „wszystko cierpi”. Jej cierpliwość w stosunku do prawdziwie pokutujących nie ma granic. „Miłość nigdy nie ustaje.” Inne łaski i dary po spełnieniu swej roli mogą przeminąć, miłość jednak jest tak podstawowa, że osiągnięta – pozostaje z nami na całą wieczność. Miłość jest rzeczą zasadniczą (1 Kor. 13:4 13).

Mówienie niepochlebnej prawdy jest naruszeniem prawa miłości i Złotej Reguły. Co więc powiemy na jeszcze bardziej niechlubny, niemiły i karygodny, a jednak powszechny i w świecie, i pośród nominalnych, jak też prawdziwych chrześcijan nawyk rozgłaszania o innych niechlubnych wieści, o których nie wiemy nawet, czy są prawdziwe? Co za wstyd i hańba! Jak ktoś z ludu <str. 407> Pańskiego mógłby przeoczyć pouczenie Pańskie, „aby o nikim źle nie mówili” [Tyt. 3:2]? Jak ktoś, z wyjątkiem może niemowlęcia czy nowicjusza w prawie miłości, mógłby mylnie zrozumieć jego zasadę, by nie posiadając niezbitych dowodów z ust dwóch lub trzech świadków, a nawet i wtedy z oporami, nie wierzyć w coś złego na temat brata czy bliźniego, a już na pewno tego nie powtarzać, zniesławiając kogoś na podstawie podejrzeń czy plotek?!

Powinniśmy sami siebie rozsądzać

Bo gdybyśmy się sami rozsądzali, nie bylibyśmy sądzeni [karani, poprawiani przez Pana]” – 1 Kor. 11:31.

Złota Reguła powstrzymałaby z pewnością tę tendencję do plotkowania na temat innych i ich spraw. Jaki oszczerca chciałby, aby przeciwko niemu rzucać oszczerstwa? Jaki plotkarz chciałby, aby o jego sprawach, trudnościach i słabościach dyskutowano otwarcie lub prywatnie? „Świat” niewiele ma do powiedzenia poza plotką i skandalem, lecz Nowe Stworzenie powinno być nieme, dopóki miłość i plan Boży nie dostarczą mu wspaniałego tematu, o którym śpiewali aniołowie: „Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój, w ludziach dobre upodobanie”. Wówczas słowa ich ust i zamysły ich serc będą przyjemne Panu i przyniosą błogosławieństwo wszystkim, z którymi mieć będą styczność.

Mówiąc o języku Apostoł wykazuje, że ten niepozorny członek naszego ciała ma wielki zakres oddziaływania. Może wypowiadać dobre słowa, które nigdy nie zaginą, lecz będą nieść błogosławieństwo wszystkim żyjącym, a przez nich i tym jeszcze nie narodzonym. Może też, „pełen jadu śmiertelnego”, rozsiewać trujące ziarna sugestii, napełniając goryczą życie jednych, a rozbijając i rujnując życie innych. Apostoł mówi: „Przez niego błogosławimy [czcimy] Boga i Ojca i przez niego przeklinamy [ranimy] ludzi (...). Z jednychże ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Nie tak ma być, bracia moi! Izali zdrój z jednego źródła wypuszcza i słodką, i gorzką wodę?” – Jak. 3:8 11. <str. 408>

Z obfitości serca usta mówią”, a zatem jeśli plotkujemy na temat innych, wtrącając się w ich sprawy, dowodzimy, że wielka część naszego serca pozbawiona jest miłości i łaski Bożej. Myśl ta powinna nas przywieść do tronu łaski i do Słowa w celu napełnienia nas duchem obiecanym przez Pana wszystkim, którzy go łakną i pragną. Jeżeli – co jest gorsze od próżnego plotkarstwa i wścibstwa – znajdujemy przyjemność w słuchaniu czegoś złego czy mówieniu źle o innych, stan naszego serca jest tym gorszy. Przepełnia je gorycz, zazdrość, złośliwość, nienawiść i kłótnia. A takie cechy Apostoł nazywa „uczynkami ciała i diabła” (Gal. 5:19 21). Obyśmy ze zdumieniem przejrzeli na oczy i w pełni rozbudzili w tym zakresie Nowe Stworzenie, bo czyniąc te rzeczy, na pewno się potkniecie i nie będzie wam dane wejście do wiecznego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.

Przygotowanie do Królestwa prowadzi nas w zupełnie przeciwnym kierunku, o czym mówi apostoł Piotr: „Dodajcie do wiary waszej... cierpliwość... przyjaźń braterską... miłość. (...) To bowiem czyniąc, nie upadniecie nigdy. W ten sposób szeroko będzie wam otworzone wejście do wiecznego królestwa” – 2 Piotra 1:5 11 (BT). Apostoł Jakub bardzo jasno wyraża się na ten temat: „Ale jeśli macie gorzką zawiść i zajątrzenie w sercu waszym, nie chlubcież się ani kłamcie przeciwko prawdzie. Nie jestci ta mądrość z góry zstępująca, ale ziemska, bydlęca, diabelska” – Jak. 3:14 15. Ktokolwiek posiada takiego ducha goryczy i obmowy, posiada dokładną odwrotność ducha Chrystusowego, ducha świętego, ducha miłości. Niech lepiej nie okłamuje siebie i innych, niech się nie chlubi swą hańbą i nie przedstawia ciemności jako światłość, a ducha szatańskiego jako ducha Pomazańca.

Apostoł oznajmia następnie tajemnicę zamieszania i niepokoju, które ciągle dręczą lud Pański, i mówi, że zasadza się ona na tym nieczystym i tylko częściowo uświęconym stanie serca: „Gdzie jest zawiść i zajątrzenie, tam i rozterki [niepokój, wzburzenie], i wszelka zła sprawa” – Jak. 3:16. Jeżeli pozwolimy tym chwastom starej natury rosnąć, będą one nie tylko zatruwać, ale stopniowo <str. 409> także zabijać i wypierać wszystkie pełne słodyczy i piękna kwiaty i łaski ducha.

Właściwe rozsądzanie samych siebie

Apostoł Paweł opisuje nasz właściwy rozwój jako Nowych Stworzeń oraz właściwe rozsądzanie i krytyczną ocenę samych siebie słowami: „Te tedy obietnice mając, najmilsi! oczyszczajmy samych siebie od wszelakiej zmazy ciała i ducha, wykonując poświęcenie w bojaźni Bożej” – 2 Kor. 7:1. „Niechże tedy człowiek samego siebie doświadczy” – niech dostrzeże swe ułomności i zepsucie swej upadłej, cielesnej natury i dąży do oczyszczenia się, odrzucając uczynki „starego człowieka” i do odnowienia się, do przemieniania z chwały w chwałę, starając się coraz bardziej przypominać obraz drogiego Syna Bożego, który jest naszym wzorem oraz Odkupicielem i Panem. Apostoł Paweł nalega jednak, abyśmy oczyścili nie tylko swoje ciało, na ile to możliwe, ale także swojego ducha, swój umysł, aby nowy umysł, święte postanowienie, czyli wola, objęły pełną kontrolę, podbijając wszelaką myśl pod posłuszeństwo woli Bożej wyrażonej i przedstawionej w Chrystusie.

Próba oczyszczenia naszego ciała i okiełznania języka byłaby daremna, gdybyśmy zaniedbali serce, umysł i ducha, gdzie powstają myśli, które okazują się jedynie w zmazach ciała – poprzez słowa i uczynki. Tylko modlitwa i wytrwałość mogą doprowadzić do takiego oczyszczenia, które jest niezbędne, aby mieć udział w Królestwie, „wykonując poświęcenie w bojaźni Bożej”. Nie możemy mieć także nadziei na zupełne oczyszczenie ciała. Bóg oczekuje od nas jednak zupełnego oczyszczenia woli, serca, ducha (co sugeruje możliwie najpełniejsze oczyszczenie ciała i języka). Tym, w których widzi serce czyste i wierne Jemu, Jego duchowi i prawu miłości, da we właściwym czasie odpowiednie nowe ciało. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają” – Mat. 5:8.

Jakże stosowne są tu słowa Apostoła: „A Pan niech sprawuje serca wasze ku miłości Bożej” – 2 Tes. 3:5, miłości, która jest łagodna, cicha, cierpliwa, wytrwała, która nie szuka <str. 410> niczego ponad to, co jej własne, nie nadyma się, nie zazdrości, nie myśli ani nie mówi nic złego, lecz jest ufna, uprzejma i rozważna, zgodnie ze Złotą Regułą. Musimy ukierunkować nasze serca na tę miłość, gdyż jako Nowe Stworzenia postępujemy nową drogą, nie według ciała, lecz według ducha. Tylko Pan jest naszym kompetentnym przewodnikiem i kierownikiem, choć używa On różnych „członków” jako swych narzędzi mówczych. „I uszy twoje usłyszą słowo z tyłu [z przeszłości] do ciebie mówiącego: Tać jest droga, chodźcie po niej” – Izaj. 30:21.

I sam siebie nie sądzę, (...) ale ten, który mnie sądzi, Pan jest.”

Istnieje niewiele, bardzo niewiele Nowych Stworzeń, które mają skłonność do sądzenia samych siebie bez miłosierdzia. Tak jak należy, patrzą krytycznie na każdy swój upadek i słabość, pragnąc pozbyć się wszelkiej ułomności. Niewłaściwe jest jednak to, iż zapominają, że Pan nas zna i sądzi nie według ciała, lecz według ducha – intencji, woli, pragnień, wysiłków. Zbyt wielkie znaczenie przywiązują oni do słów faryzeuszy: „Dziękuję tobie, Boże! żem nie jest jako inni ludzie”, a za małe do natchnionych słów naszego Pana o podstawie, na jakiej On nas przyjmuje, i o zasłudze Jego drogocennej krwi oczyszczającej od wszelkiego grzechu. Zapominają w swym rozumowaniu, że gdyby byli doskonali lub mogli postępować doskonale, nie potrzebowaliby Zbawiciela, Orędownika. Zapominają, że „łaską jesteśmy zbawieni”, a nie z uczynków ciała.

Takie osoby powinny zastosować do siebie słowa Apostoła: „Aleć u mnie to jest najmniejsza, żebym był od was sądzony albo od sądu ludzkiego; lecz i sam siebie nie sądzę. Albowiem choć nic na się nie wiem [żebym był nie w porządku jako szafarz], wszakże nie przeto jestem usprawiedliwiony; ale ten, który mnie [i wszystkich] sądzi, Pan jest. A tak nie sądźcie przed czasem, ażby Pan przyszedł, który też oświeci, co skrytego jest w ciemności i objawi rady [intencje] serc” – 1 Kor. 4:3 5.

Nasze zaufanie pokładamy w Bogu, a nie w naszym słabym, upadłym <str. 411> ciele. Poznaliśmy łaskę i miłosierdzie Boże dla wszystkich, którzy Mu ufają i starają się postępować według ducha miłości, mimo swej niezdolności do pełnego spełnienia jej doskonałych wymagań. Mamy zatem nadzieję na osiągnięcie doskonałości nie ciała, lecz doskonałości ducha, intencji. Ufamy, że nasza wiara i zapał zostaną policzone (poprzez zasługę Odkupiciela) jako wyrównanie za istotne zmazy, których nienawidzimy i z którymi codziennie walczymy. Rozważając tę kwestię zadajemy sobie pytanie, czy Bóg kocha nas, którzy z natury byliśmy, jak inni, dziećmi gniewu. Czy jest On z nami, gotów nas wesprzeć i uznać wszystkie dobre pragnienia i usiłowania, choć kończą się one częściowym lub całkowitym niepowodzeniem? Tak, Pan odpowiada: „Sam Ojciec miłuje was” [Jan 16:27]. Apostoł dodaje, że skoro Bóg tak nas ukochał, kiedy jeszcze byliśmy grzesznikami, że dał swego jednorodzonego Syna dla naszego odkupienia, to „jakożby wszystkiego z nim nie darował nam” [wszystkiego, co jest potrzebne w naszym biegu po nagrodę wystawioną przed nami w Ewangelii]. Z pewnością, skoro kochał nas, kiedy byliśmy grzeszni, z tym większą jeszcze czułością kocha nas teraz, gdy przyjął nas do swej rodziny i widzi w naszych sercach szczere pragnienie czynienia Jego woli. Trwajmy więc w dobrej wierze i bez obaw przybliżajmy się do tronu niebiańskiej łaski, abyśmy łaskę znaleźli ku pomocy czasu przygodnego (Hebr. 4:16).

Z drugiej jednak strony, odnośnie tej kwestii konieczne jest słowo przestrogi. Wszyscy znamy przykłady, w których pokora, brak zaufania oraz strach i niedowierzanie łasce Bożej ustąpiły miejsca przeciwnemu stanowi niezbitej pewności siebie, zupełnej ślepocie względem własnych przewinień oraz faryzejskiej wdzięczności za to, że jest się lepszym od innych. Niestety, jest to najbardziej żałosny i chyba beznadziejny stan. Wiara jest konieczna, ale wiara w Boga, a nie w siebie. Odchylenie takie jest wynikiem zaniedbania prawa miłości i Złotej Reguły. Wypaczeniem miłości do Pana, do Jego cudownego planu i do braci w Nowym Stworzeniu, jak i współczującej miłości do świata ludzkości jest miłość własna, poczucie własnej ważności, honoru, chwały. Strzeżmy się tych manowców, które oddalają od Pana, od Jego ducha i Królestwa. Chociaż na taką pułapkę szczególnie narażeni są przywódcy, <str. 412> inni również mogą w nią wpaść. Niektórzy, pozbawieni jakichkolwiek predyspozycji na nauczyciela, nagle zaczynają niestety „pysznić się bezpodstawnie cielesnym usposobieniem swoim” [Kol. 2:18] – stają się dumni, nic niewiedzący, „ale szalejący około gadek i sporów o słowa, z których pochodzi zazdrość, swar, złorzeczenia, złe podejrzenia (...) odstąpże od takich. A jestci wielki zysk pobożność z przestawaniem na swoim” (1 Tym. 6:4 6; zob. też 1 Jana 3:9 10).

Kościół powinien rozsądzać pewne sprawy

Indywidualnie nie mamy prawa osądzania ani potępiania. Powinniśmy oczekiwać na czas jawnej manifestacji Pańskich decyzji dotyczących każdego członka Jego Ciała, Nowego Stworzenia. Jednak w niektórych przypadkach Kościół [zgromadzenie, ekklesia] ma obowiązek sądzenia. Apostoł Paweł podaje przykład wszeteczeństwa, publicznie wyznanego przez osobę, która dopuściła się niemoralności, i wiadomego całemu Kościołowi, i oświadcza, że utrzymując społeczność z takim oczywistym rozpustnikiem, Kościół popełnił błąd. Dlatego Paweł natychmiast użył swego apostolskiego autorytetu, by wyłączyć przestępcę ze społeczności z wierzącymi, symbolicznie oddając go Szatanowi na chłostę, mającą zniszczyć w nim cielesność, aby duch, nowy umysł, mógł być ostatecznie zbawiony w dzień Pański, w czasie rozliczenia przy końcu obecnego wieku (1 Kor. 5:5).

Tylko sam Pan lub jeden z Jego apostołów (tych szczególnych dwunastu, z których jako ostatni w miejsce Judasza wybrany został Paweł) mógł mieć upoważnienie, prawo postąpić w opisany powyżej sposób, podobnie jak wyłącznie apostoł mógł postąpić tak jak Piotr z Ananiaszem i Safirą (Dzieje Ap. 5:1 11). Apostoł Paweł wyjaśnia dalej swe stanowisko, mówiąc: „Pisałem wam w liście, abyście się nie mieszali z wszetecznikami; ale nie zgoła [zabraniając kontaktu] z wszetecznikami tego świata albo z łakomcami, albo z drapieżcami, albo z bałwochwalcami, bo inaczej musielibyście z tego świata wynijść”. Chodziło o to, by dać im do zrozumienia, że inną rzeczą jest prowadzenie interesów z nieuświęconymi, a zupełnie inną <str. 413> uznanie ich za współczłonków Nowego Stworzenia. Obniżenie standardów moralnych nie byłoby również przysługą dla przestępcy. Bardziej pomogłoby mu, gdyby dostrzegł, że jego nieczystość odseparowała go całkowicie od ludu Bożego. Gdyby był rzeczywiście spłodzony z ducha Bożego, tym prędzej i chętniej zdałby sobie sprawę ze swego prawdziwego położenia, przyjąłby tę lekcję i pokutował. Kościół praktykował źle pojęte miłosierdzie wobec przestępcy i przez to ryzykował ogólną demoralizację wśród swoich członków, a także zgubny wpływ na wierzących w innych zgromadzeniach, którzy mogliby dowiedzieć się o zwyczajach panujących w Koryncie.

Apostoł zarysowuje pokrótce obowiązek wiernych w takich przypadkach. Parafrazujemy jego słowa: Pisałem wam, że nie powinniście mieć społeczności z człowiekiem znanym jako „brat”, jeśliby był wszetecznikiem, łakomcą, bałwochwalcą, awanturnikiem, pijanicą albo zdziercą. Z takimi nie powinniście nawet jadać. Nie próbuję sądzić świata, ale nawołuję, żebyście wy, jako Kościół, osądzali tych, których uważacie za braci. Bóg będzie sądził obcych. Waszym obowiązkiem jest usuwać spośród siebie ludzi niegodziwych (1 Kor. 5).

Apostoł kontynuuje tę argumentację, krytykując fakt, iż w sporach pomiędzy braćmi przejawiała się skłonność do dociekania sprawiedliwości w światowych sądach, zamiast cierpliwego znoszenia zła, jeżeli było to możliwe, a jeżeli nie – przedstawienia sprawy Kościołowi, jako sądowi najwyższej instancji. Apostoł przekonuje, że skoro Bóg wybiera Kościół, aby był przyszłym sędzią świata, jego członkowie również obecnie muszą być nie mniej uczciwi i sprawiedliwi w osądzaniu niż świat. Nawet najmniej doceniany członek Kościoła powinien być w takich sprawach godny zaufania. Czy nie ma wśród was nikogo tak mądrego i prawego, żeby wszyscy mogli mu bez zastrzeżeń wierzyć i przed którego decyzją wszyscy skłoniliby czoła?

Czemuż raczej krzywdy nie cierpicie?” Dlaczego nie znosicie niesprawiedliwości, jeżeli uważacie decyzję za niesłuszną? Dlaczego nie godzicie się ze stratą, zamiast przedłużać spory lub udawać się do sądów publicznych z wzajemnymi oskarżeniami? Nie, mówi <str. 414> Apostoł, widzę, że nie tylko nie macie ochoty cierpieć niesprawiedliwości przez wzgląd na pokój i harmonię w Ciele Chrystusowym, ale co gorsza, są pośród was tacy, którzy z chęcią wyrządziliby zło lub krzywdę nawet braciom. Czy nie staracie się osiągnąć Królestwa jako Kościół Pański? „Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą. A takimi niektórzy z was byli; aleście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego” – 1 Kor. 6:1 11 (NB).

Ta lista przestępstw, które zagradzają drogę do Królestwa, ma być wyznacznikiem występków uniemożliwiających społeczność w Kościele. W każdym z tych przypadków obowiązują słowa: „Uprzątnijcie tego złośnika z pośrodku samych siebie” [1 Kor. 5:13], bez względu na to, kim on jest, jeśli dopuszcza się takich występków.

Jeśliby zgrzeszył przeciwko tobie brat twój”

Czy nie jest to jednak sprzeczne z przykazaniem naszego Pana: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”? Czy nie mamy najpierw osądzić grzesznika indywidualnie, a potem mówić lub plotkować o jego złych uczynkach, czyli „obmawiać”, po to by cały Kościół poznał i potępił tę osobę?

Przenigdy! Boskie rozporządzenie jest zupełnie spójne, o ile się je właściwie pojmuje. Jeżeli bracia A i B są poróżnieni, a brat A wierzy, że został pokrzywdzony przez brata B, nie wolno mu sądzić B w znaczeniu potępiania go. Może tylko powiedzieć: „Zaistniało między nami poróżnienie. Jestem pewny, że mam rację. Jednak B może być równie przekonany o swojej racji i sądzić, że nie stała mi się krzywda”. Brat A nie może na tej podstawie pozbawić społeczności brata B, ponieważ oznaczałoby to osądzenie – potępienie go. Brat A może sobie powiedzieć: „To i tak błaha sprawa. Jesteśmy braćmi, więc puszczę ją w niepamięć, wierząc, że B jako brat w Panu <str. 415> nie skrzywdziłby mnie naumyślnie. Może to moje, a nie jego zdanie jest błędne”.

Jeśli jednak brat A nie potrafi myśleć w ten sposób, to i tak nie wolno mu osądzać i uznać, że on ma rację, a brat B się myli. Musi udać się do B i wyjaśnić swój punkt widzenia oraz jeśli to możliwe, osiągnąć uprzejme braterskie porozumienie, np. idąc na pewne wzajemne ustępstwa. Jeżeli zaś nie będą w stanie się pogodzić, to może on poprosić dwóch lub trzech najmądrzejszych braci w Kościele, C i D (braci, o uczciwości których A i B są dogłębnie przekonani), aby poszli z nim do B w tej sprawie, nie żeby go potępić, gdyż nawet A nie może go osądzać ani potępiać, ale by zapoznać się ze sprawą w obecności A i B i udzielić im rady. Powinno to przynieść zadowalający wynik dla wszystkich, szczególnie, jeżeli posiadają ducha wzajemnej miłości i pragnienie prawego postępowania wobec siebie jako członkowie namaszczonego Ciała. Jeżeli nadal nie uda im się osiągnąć porozumienia, to i tak nie wolno im osądzać i potępiać, gdyż dwaj lub trzej bracia nie mają prawa do „sądzenia”, lecz jedynie Kościół.

Jeżeli A wziął ze sobą C i D, a oni stwierdzili, że to B miał rację, a nie A, powinno to zakończyć sprawę. W takiej sytuacji A nie może jej dalej rozstrzygać przed Kościołem. Świadczyłoby to bowiem o jego zadufaniu w sobie i porywczości przejawiającej się przeciąganiem sprawy. Nie upoważniają go do tego żadne wskazówki Pańskie (Mat. 18:15). Gdyby jednak czuł się w dalszym ciągu nieusatysfakcjonowany, nie znamy żadnych przeciwwskazań, aby wziął do B dwóch lub trzech innych zdolnych i nieuprzedzonych braci E, F, G w celu ponownego wysłuchania sprawy i udzielenia rady.

Jeśli poproszeni przez A bracia C i D zgodnie stwierdzili, że B krzywdził A i nie zamierzał tego zaprzestać oraz jeśli po jakimś czasie B odmówił lub zaniedbał naprawienia swego błędu, A miałby prawo przy udziale C i D zwołać zebranie Kościoła, któremu zarówno A, jak i B przedstawiliby swój punkt widzenia. Należy bowiem przypuszczać, że skoro B nadal uczęszcza do zboru, to uznaje jego radę i autorytet; można też zakładać, <str. 416> że B jest człowiekiem sumiennym. Przedstawiając sprawę zborowi należy pamiętać, że tylko usprawiedliwieni i uświęceni stanowią Kościół oraz że ich osąd ma być w imieniu Pana i Głowy i ma odzwierciedlać Jego osąd. Sprawa nie powinna powodować walki stronnictw w Kościele, lecz prowadzić do zachowania jedności w związce pokoju. A i B nie powinni oczywiście głosować. Nie powinien też tego czynić nikt, kto ma na względzie coś innego niż wyrażenie Pańskiego osądu w tej sprawie. Decyzja powinna być jednogłośna lub niemal jednogłośna, nawet gdyby to wymagało ostudzenia pewnych skrajnych odczuć. Niech sprawiedliwość będzie zawsze łagodzona miłosierdziem, „upatrując każdy samego siebie, abyś i ty nie był kuszony” (Gal. 6:1).

Decyzja Kościoła powinna być zaakceptowana przez wszystkich jako ostateczna. Ktokolwiek jej nie popiera lub nie chce się jej podporządkować w sprawach moralnych (a nie w sprawach sumienia), ma być dla innych „jako poganin i celnik” [Mat. 18:17] aż do czasu, gdy przestanie się opierać Kościołowi, a wtedy oczywiście należy mu przebaczyć i przyjąć go do pełnej jak poprzednio społeczności. Nie chodzi bowiem o to, by zupełnie odrzucić brata, ale by okazać niechęć do niewłaściwego postępowania i gotowość wsparcia w procesie poprawy. Traktowanie kogoś takiego „jako poganina i celnika” nie oznacza obmawiania czy zniesławiania go, nawet po tym, jak został odsunięty. Boży lud pod żadnym pozorem nie może obmawiać ani plotkować, o czym wyraźnie mówi przykazanie: „O nikim źle nie mówcie”. Nie mamy źle mówić ani krzywo patrzeć na celników i grzeszników, ani też odmawiać prowadzenia z nimi interesów. Mamy jednak odmówić im szczególnej społeczności i serdeczności, jaką okazujemy braciom w Nowym Stworzeniu posiadającym ducha świętego, jego miłość, radość i pokój.

Gdyby B nie posłuchał Kościoła i nie zaniechał złego zachowania wobec A, a następnie pokutował i został ponownie przyjęty do pełnej społeczności, powinno się pamiętać o jego krnąbrności w przypadku nominacji do usługi starszego. Aby być branym pod uwagę do tej usługi, B powinien okazać zdecydowaną <str. 417> poprawę. Nawet gdyby B był zupełnie szczery, to samo jego postępowanie świadczy o tym, że tam gdzie w grę wchodzi jego własny interes, zaniedbuje on kwestię prawości. Przecież odmowa usłuchania rady trzech braci i doprowadzenie do konieczności przedstawienia kwestii spornej do rozsądzenia Kościołowi stanowi niekorzystne świadectwo, nawet gdyby później był on posłuszny Kościołowi i zadośćuczynił A.

Przebaczaj siedemdziesiąt razy siedem

Załóżmy, że najpierw A udał się do B, aby porozmawiać na temat doznanej niesprawiedliwości, wskutek czego B uznał swoją winę i dążył do jej naprawienia na miarę swoich możliwości. Albo przypuśćmy, że B pokutował po drugiej wizycie A z C i D. Jaki powinien być wtedy stosunek A do B? Powinien mu przebaczyć, i to z głębi serca. Nie może nawet nakładać na niego żadnej kary, lecz musi pamiętać na słowa: „Mnie pomsta, a ja oddam, mówi Pan”. Jak często jednak można to powtarzać? Ile razy musimy przebaczać, jeśli będzie żałował? Jak długo mamy znosić jego słabości? „Siedem razy?” – zapytał Piotr. Pan odpowiada nam wszystkim tak samo: „Nie mówię ci aż do siedmiu kroć, ale aż do siedemdziesięciu siedmiu kroć”. Musimy wybaczać występki innych tak, jak chcielibyśmy, aby nasz Ojciec w niebie przebaczał nam nasze wykroczenia przeciw Boskiemu prawu. Kiedy rodzi się w nas pokusa, by wzgardzić bratem ze względu na jego słabość, pomyślmy o naszych własnych ułomnościach i pamiętajmy, że ten, kto nie okazuje miłosierdzia – nie znajdzie miłosierdzia (Jak. 2:13)*.

* zob. także Wykład VI „Karność w Kościele”

Występki przeciw Kościołowi

Rozważyliśmy poprawną procedurę rozsądzania wykroczeń przeciwko jednostce. Jednak w przypadku wszetecznika wspomnianego przez Apostoła oraz w innych możliwych sytuacjach wykroczenie może być skierowane nie przeciwko jednemu członkowi <str. 418> zboru [ekklesia], lecz przeciwko całości, przeciw sprawie, którą jednomyślnie reprezentujemy. Jaki powinien być wtedy sposób postępowania?

Procedura może być taka jak w przypadku indywidualnej szkody, o ile grzech nie był publicznie wiadomy. Jeśli jednak jest on powszechnie znany, obowiązkiem starszych jest wezwanie winowajcy przed Kościół celem rozsądzenia, bez uprzedniej wizyty w mniejszym gronie, ponieważ publiczny wymiar tej sprawy spowodował, że znalazła się ona poza sferą prywatnych uzgodnień. Podobnie też, gdyby rozpatrywany był przypadek obmówienia któregoś ze starszych lub jakiegokolwiek członka zgromadzenia, sprawa powinna być rozpatrzona przez Kościół, a nie prywatnie, gdyż obmówcy, nawet jeśli czynili to w dobrej wierze, zaniedbali Pańską zasadę („idź, strofuj go między tobą i onym samym”, a następnie „przybierz do siebie jeszcze jednego albo dwóch”), szerząc pogłoski i oszczerstwa i wykraczając w ten sposób poza możność osobistego rozstrzygnięcia oraz rozciągając tę kwestię na forum Kościoła.

W takich przypadkach pomówiony starszy powinien zwołać zebranie starszych jako przedstawicieli Kościoła, zaprzeczyć oszczerstwom i zażądać, by obmówcy odpowiedzieli przed Kościołem za szkalowanie i fałszywe świadectwo. Ich przewinienie wobec Kościoła polegało bowiem na tym, że (1) postąpili sprzecznie z zasadami wytyczonymi przez Głowę Kościoła oraz niezgodnie z przyzwoitością i moralnością, (2) obmawiali starszego wybranego przez Kościół, a zatem i cały Kościół, który go wybrał. Oszczercy powinni być potępieni i zganieni. Powinno się też od nich wymagać, aby uznali swój błąd. Potem jednak mają prawo wystąpić przeciwko starszemu, któremu mają coś do zarzucenia, według procedury, którą powinni byli zastosować na samym początku.

Musimy się wszyscy pokazać przed sądową stolicą Chrystusową” – 2 Kor. 5:10.

Powyższy werset odnosi się niewątpliwie do Kościoła, Nowego Stworzenia. Nie należy tego jednak mylić ze zgromadzeniem „wszystkich narodów” przed Synem Człowieczym, kiedy przyjdzie On w chwale ze wszystkimi świętymi posłańcami, <str. 419> opisanym w Mat. 25:31 46. Obiecał On, że kiedy Syn człowieczy „usiądzie na stolicy chwały swojej”, Jego wierny Kościół [ekklesia], Oblubienica, zasiądzie wraz z Nim na tym tronie chwały i będzie współuczestniczyć w tysiącletnim sądzie narodów obejmującym tych „wszystkich, którzy są w grobach swoich”.

Sąd Kościoła jest wyraźnie zobrazowany i opisany przez naszego Pana w Mat. 25:14 30 i Łuk. 19:12 26. Nastanie on przy końcu tego wieku jako pierwsze dzieło wtórej obecności Króla, zanim zajmie się On światem. Rozliczy się On najpierw ze swymi sługami, którym powierzył szafowanie różnymi bogactwami i wpływami, zdolnościami i możliwościami, jakich mieli wiernie używać z wytrwałością i oddaniem. Z tego muszą się rozliczyć; wierni muszą zostać nagrodzeni – otrzymają władzę nad dwoma, pięcioma lub dziesięcioma miastami, innymi słowy – „radościami Pana swego”. Nagrody, jakkolwiek wspaniałe i zaszczytne, będą się od siebie różnić chwałą i świetnością. „Albowiem gwiazda od gwiazdy różna jest w jasności.” Tak będzie i z tymi, którzy będą mieć udział w pierwszym zmartwychwstaniu do „chwały, czci i nieśmiertelności” (1 Kor. 15:41).

Wierność, miłość i gorliwość stanowić będą próbę. Ci, którzy posiadają talenty, lecz zakopują je w ziemi, w interesach, przyjemnościach lub w lenistwie, dowodzą braku miłości i wdzięczności, a zatem i tego, że są niegodni Królestwa i nie wejdą „do radości Pana swego” oraz nie będzie im dozwolone panowanie wraz z Nim i błogosławienie świata. <str. 420>

Wie Pan, jak”
– 2 Piotra 2:9 –

...ufać będę, a nie ulęknę się...” – Izaj. 12:2

 

Nad horyzont nadciągają burzowe chmury.

Raz po raz rozbrzmiewa głośny grzmot.

Blaski błyskawic są nagłe i straszne,

Jednak nie ma w twej piersi lęku i drżenia,

bo czyż Pismo nie mówi i nie pokazuje,

że Pan wie, jak, i zawsze swój lud wyratuje!?

 

Błysk mieczy widoczny w oddali,

Jęk słychać bólu i śmiertelnych ran;

Bitwa się wzmaga, rozlew krwi gwałtowny,

To jednak strachu w tobie nie obudzi,

bo czyż Pismo nie mówi i nie pokazuje,

że Pan wie, jak, i zawsze swój lud wyratuje!?

 

Przeciwnik chytrze naciera i przebiegle,

wielu doprawdy wpada w jego sidła;

Wiadome nam są jednak szatańskie zasadzki

i nie boimy się wcale jego podłych prób,

bo czyż Pismo nie mówi i nie pokazuje,

że Pan wie, jak, i zawsze swój lud wyratuje!?

 

Pan wie, jak, choć czasem gubimy ślad

i nie bardzo wiemy, jaką ścieżką iść,

lecz odkąd Mądrość Wieczna nas prowadzi,

Słowo, które wyrzekł, usuwa wszelki strach,

bo czyż Pismo nie mówi i nie pokazuje,

że Pan wie, jak, i zawsze swój lud wyratuje!?

 

Pan wie, jak – jest w słabościach naszych siłą,

słońca nadzieją zza burzowych chmur,

zapewnieniem pokoju pośród każdej bitwy,

drogą ucieczki przed lękiem i pokusą wszelką,

bo czyż Pismo nie mówi i nie pokazuje,

że Pan wie, jak, i zawsze swój lud wyratuje!? <str. 421>

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016