Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: F-7 ,   z 1904 roku.
Zmień język na

Wykład 4 - Nowe Stworzenie przeznaczone

Powszechny pogląd na wybranie – Pogląd poprawny – Niewybrani nie są pokrzywdzeni – Różnica pomiędzy „wybranymi” i „prawdziwie wybranymi” – „Jest grzech na śmierć” – „Strasznać rzecz jest wpaść w ręce Boga żywego” – Wielkie Grono – Szaty ich wybielone krwią Baranka – Wybrany Winny Krzew i jego latorośle – Różne rodzaje wybrania w przeszłości – Żadne z nich nie było wieczne – Obrazy ukazane w Jakubie i Ezawie – „Jakubam umiłował” – „Alem Ezawa miał w nienawiści” – Faraon – „Na tom cię samo wzbudził” – Bóg nigdy nie przymusza naszej woli – Faraon nie stanowi wyjątku od tej reguły – „Bóg zatwardził serce faraona” – Izrael wybranym narodem – „Czemże tedy zacniejszy Żyd? Wielce z każdej miary” – Wybrane Nowe Stworzenie – Wielkie znaczenie łaski – Porównanie do gwardii królewskiej – Przeznaczeni, by być „przypodobani obrazowi Syna jego” – „Którzy według postanowienia jego powołani są” – Kwalifikacje i charakterystyczne cechy powołanych – „Jeśli Bóg za nami” – Parafraza argumentacji Apostoła – Czynienie naszego powołania i wybrania mocnym – Trasa biegu – „Bieżę do kresu” – „Wiedząc od Boga wybranie wasze”. 

Doktryna o wyborze w jej ogólnym ujęciu jest niezwykle odpychająca, pełna stronniczości i nierówności; jest to jednak wynik niezrozumienia przesłania Słowa Bożego na ten temat. Wybór, o którym uczy Pismo Święte i który tu postaramy się przedstawić, musi przez wszystkich zostać uznany za jedną z największych doktryn Biblii – ugruntowaną nie tylko na łasce, ale też na sprawiedliwości, równości – i to zupełnie bezstronnej. Krótko mówiąc, błędne zrozumienie wyboru zakłada, że Bóg, skazawszy całą ludzkość na wieczne męki, wybrał z rasy ludzkiej w celu zbawienia jedynie „maluczkie stadko” – zezwalając, by ogromna większość pozostałej ludzkości poszła na niewyobrażalne męki, na które ich Bóg przeznaczył zanim jeszcze zostali stworzeni. Wyznanie Westminsterskie, które najlepiej przedstawia ten istniejący jeszcze fałszywy pogląd, wyraźnie <str. 164> twierdzi, że nie należy uważać tego wybranego „maluczkiego stadka” za zbawione z powodu ich zasługi bycia godnymi, ale tylko i wyłącznie dzięki wszechwładnej woli Boga.

Właściwe zrozumienie wyboru, które, jak wykażemy, Biblia zawsze popiera, jest wręcz odwrotne. A mianowicie, śmierć (a nie wieczne życie w torturach) była karą dla ludzkości i dotknęła wszystkich ludzi z powodu nieposłuszeństwa jednego człowieka. Łaska Boża zamanifestowana w odkupieniu, jakie jest w Chrystusie Jezusie, odkupiła cały świat przez Jego ofiarę, która była „ubłaganiem [zadośćuczynieniem] za grzechy nasze [Kościoła]; a nie tylko za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata” – 1 Jana 2:2. Pan Bóg obrał taki plan, że Jego jednorodzony Syn miał mieć przywilej odkupienia ludzkości kosztem swego własnego życia i że w nagrodę powinien zostać wielce wywyższony do boskiej natury*, a ostatecznie „błogosławić wszystkie narody ziemi” poprzez obudzenie ich ze snu śmierci, przyprowadzenie ich do znajomości Prawdy, pomagając chętnym i posłusznym dojść do pełni doskonałości ludzkiego życia oraz do błogosławieństw i warunków lepszych niż w Edenie.

* zob. Tom V, wykład V

Bóg obrał taki plan, że pewna liczba „świętych”, podlegająca Jednorodzonemu, będzie stanowić Jego współdziedziców w chwale, czci i nieśmiertelności Nowego Stworzenia oraz będzie mieć udział w dziele błogosławienia ludzkości przez restytucję człowieka. Obecny Wiek Ewangelii nie ma na celu takiego błogosławienia i odnowy świata, lecz jedynie powołanie ze świata „maluczkiego stadka”, by stanowiło „prawdziwie wybranych” Bożych, którzy by stanęli na próbie i przechodzili doświadczenia wiary, miłości i posłuszeństwa, i przez to „powołanie i wybranie swe mocnym czynili” (2 Piotra 1:10). Ale ten sposób powołania i wybrania owego „maluczkiego stadka” nie zuboża ani nie krzywdzi niewybranych, którzy w żaden sposób nie są potępieni, dlatego że nie zostali powołani, że ich pominięto. Podobnie jak ogromna większość ludzi naszego kraju nie jest skrzywdzona ani potępiona, gdy przy wyborach <str. 165> na stanowiska rządowe nie znalazła się wśród wybranych. Tak jak celem ziemskich wyborów jest wyszukanie odpowiednich ludzi na dane stanowiska, by byli błogosławieństwem dla narodu, tworząc mądre prawa i dobrze rządząc, tak błogosławieństwo, które przygotowuje Bóg, nie krzywdzi niewybranych, ale ma na celu sprowadzić błogosławieństwo na nich wszystkich przez to, że wybrani stanowić będą królewskich sędziów, królów oraz kapłanów Wieku Tysiąclecia i pod ich zarządem błogosławione będą wszystkie narody ziemi.

Pismo Święte zawiera wiele wzmianek o „wybranych” i „prawdziwie wybranych”7. To ostatnie określenie nasuwa wniosek, że słowo „wybrani” można rozumieć jako odnoszące się do wszystkich tych, którzy przychodzą do pewnego rodzaju bliskości z Bogiem, w którym mają nadzieję czy też perspektywę nieśmiertelności jako członkowie uwielbionego Kościoła – choć nadal istnieje możliwość ich odpadnięcia, a przez to – zaprzestania ich przynależności do klasy wybranych. Innymi słowy, wszyscy z klasy poświęconych przyjmujących Boże „wysokie powołanie” do Nowego Stworzenia są policzeni za wybranych, gdy ich imiona są zapisane w księdze żywota Baranka i gdy jest im przypisana korona, ale niewierność może doprowadzić do wymazania tych imion i dania ich koron innym (Obj. 3:5,11), a więc do zaprzestania ich przynależności do wybranego Kościoła. Określenie „prawdziwie wybrani” oznaczałoby natomiast tych, którzy ostatecznie osiągną błogosławieństwa, do jakich Bóg powołał wiernych w Wieku Ewangelii – czyli tych, którzy „powołanie i wybranie swe mocnym uczynili” przez wierność Jego warunkom i wymaganiom aż do śmierci.

7 na podstawie angielskiego określenia w Mat. 24:24 – przyp. tłum.

Pismo Święte zwraca naszą uwagę na dwie klasy tych, którzy nie czynią swego powołania i wybrania mocnym. Jedna z nich – mamy powody sądzić, że nieliczna – nie tylko utraci nagrodę wybranych, ale w dodatku straci samo życie – we „wtórej śmierci”. Mówi o nich apostoł Jan, który omawiając klasę Kościoła stwierdza: „Jest grzech nie na śmierć”, „jestci grzech na śmierć; nie za tym, mówię, aby się kto modlił” – 1 Jana 5:16. Bezużyteczne będzie modlenie się lub <str. 166> żywienie nadziei względem tych, którzy popełniają grzech na śmierć. Grzech ten opisany jest w Piśmie Świętym jako grzech przeciwko świętemu duchowi Boga – nie w sposób niezamierzony lub nieświadomy, lecz jako rezultat uporczywego i samowolnego trwania w tym, co przynajmniej na początku było wyraźnie uznane za zło, co przez świadome trwanie w nim staje się w efekcie poważnym oszustwem, a Pan oddaje wtedy owych rozmyślnych czynicieli właśnie temu błędowi, który woleli zamiast prawdy (2 Tes. 2:10 12).

Apostołowie Piotr i Juda wspominają o tej klasie, używając prawie identycznych sformułowań (zob. Judy 11 16; 2 Piotra 2:10 22). Wszyscy oni mieli kiedyś miejsce pomiędzy wybranymi w Kościele. (Nikt z nich nie jest w świecie, który obecnie nie jest na próbie ani sądzie i którego próba ostatecznie będzie miała miejsce w tysiącletnim Królestwie.) Zamiast podążać za duchem i śladami Pana drogą ofiary, chodzą oni „według pożądliwości [żądz] swoich (...) a ich usta mówią bardzo harde słowa; pochlebiając osobom dla swego pożytku”; są pochlebcami, bo szukając własnych korzyści, daleko odeszli od swego przymierza poświęcenia się aż do śmierci (Judy 16). Piotr jeszcze dobitniej opisuje tę klasę. Mówi o nich, że „uszli plugastw świata przez poznanie Pana i zbawiciela, Jezusa Chrystusa, a znowu się zaś nimi uwikławszy, zwyciężeni bywają”, jak „pies wrócił się do zwracania swego, a świnia umyta do walania się w błocie”. Przyrównuje ich do Balaama zarzucającego drogi sprawiedliwości dla ziemskich korzyści. Słowa jego nasuwają wniosek, że klasa ta wywodzić się będzie przede wszystkim spomiędzy nauczycieli Kościoła – głównie tych z końca obecnego wieku, i że częścią ich złego postępowania będzie „bluźnienie przeciwko przełożeństwom” – przeciwko tym, których Bóg uhonorował i „ułożył w ciele” (2 Piotra 2:1,10).

W Liście do Hebrajczyków mamy dwa opisy klas, które odpadną – przestaną być wybrane. W pierwszym (Hebr. 6:4 9) Apostoł zdaje się wskazywać na tych, którzy po skosztowaniu niebiańskiego daru i mocy przyszłego wieku, po wzięciu z ducha świętego i po tym, jak zostali <str. 167> przyjęci na członków klasy wybranych, popadają w grzech – nie z powodu własnych i nieuniknionych słabości ciała i nie przez pokusy Przeciwnika, ale przez dobrowolne i świadome porzucenie sprawiedliwości. Apostoł stwierdza z przekonaniem, że niemożliwe jest, aby odnowili się oni ku pokucie. Otrzymawszy już swoją część korzyści płynących z wielkiej ofiary okupu i obrawszy pogardzenie łaską Bożą, zużyli w ten sposób i zmarnowali przypadającą im część pojednania i dlatego nic więcej dla nich nie pozostaje. A ponieważ zajęli takie stanowisko dobrowolnie, wszelkie apele sprawiedliwości nie będą już na nich miały wpływu.

W innym rozdziale (Hebr. 10:26,27,31) Apostoł opisuje najwidoczniej odmienną klasę – nie popada ona w grzeszny, niegodziwy sposób życia, ale odpada od wiary, która ją usprawiedliwiła i która jest niezbędna dla utrzymania usprawiedliwionego związku z Bogiem. W obu przypadkach będzie można zauważyć, że to dobrowolność stanowi o powadze zła: „Albowiem jeślibyśmy dobrowolnie grzeszyli po wzięciu znajomości prawdy [po otrzymaniu łaski Bożej w Chrystusie w zakresie mądrości, usprawiedliwienia i uświęcenia], nie zostawałaby już ofiara za grzechy”. Ofiara, jaką Chrystus złożył za wszystkich, była ofiarą za grzech pierworodny, grzech Adamowy i jego dziedziczne słabości w nas, dzieciach Adama. Nasz Pan nie zapłacił ceny okupowej za dobrowolne grzechy z naszej strony i dlatego, jeżeli grzeszymy dobrowolnie, nie pozostaje żadna część pierwotnej zasługi, jaka mogłaby być zastosowana za nasze dobrowolne występki. Powinniśmy czuć się zobowiązani do zapłacenia kary za nasze dobrowolne grzechy. A jeśli grzechy zostały popełnione w sposób w pełni zamierzony i dobrowolnie, bez przeciwwagi słabości czy pokusy, i jeśli zostały popełnione po otrzymaniu jasnego zrozumienia naszego stanu i naszego związku z Panem – to byłby to grzech na śmierć – „wtórą śmierć”, i niczego nie można by więcej oczekiwać z nadzieją – pozostawałoby tylko niejakie straszliwe oczekiwanie sądu, wyroku i ognistego gniewu, który pożreć ma przeciwników Boga – wszystkich świadomie sprzeciwiających się Jemu, Jego sprawiedliwości, Jego planowi zapewnienia tej sprawiedliwości <str. 168> przez okup, który jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.

W wersecie 29. Apostoł zdaje się sugerować, że ma tutaj na myśli tych, którzy po zrozumieniu dzieła pojednania Chrystusa jako naszego Odkupiciela lekceważą to dzieło, mając Jego drogocenną krew, na której osadza się Nowe Przymierze, za pospolitą, a czyniąc tak, znieważają ducha łaski – łaski Bożej, która zapewniła to pojednanie i społeczność z naszym Odkupicielem w Jego ofierze i nagrodzie. Ci, którzy pogardzili Mojżeszem, i Zakonem, którego był on pośrednikiem, umierali bez miłosierdzia, choć wyrok śmierci nad nimi nie miał być wieczny. Ale ci, którzy pogardzają pozaobrazowym Mojżeszem i przez to pogardzają przywilejem społeczności we krwi Chrystusowej, pogardzają tym samym Bogiem, który zrządził to wszystko dla ich dobra. Będą oni uznani za godnych sroższej kary niż ta, jaka przyszła na gwałcicieli Przymierza Zakonu. Będzie ona sroższa, bo będzie to kara śmierci, z której nie będzie odkupienia ani zmartwychwstania, ani wyjścia – kara „wtórej śmierci”. Nic więc dziwnego, że Apostoł ostrzega nas tu, że powinniśmy być ostrożni, aby nie odrzucić korzyści Bożej łaski: zapewnia nas, że wypadnięcie spod ochraniającej troski naszego Orędownika Jezusa, którego naznaczył Bóg, oznaczałoby wpadnięcie nie gdzie indziej, jak tylko w ręce Ojca – wielkiego Sędziego, który nie może tolerować grzechu, akceptować wymówek, którego obfite, ale jedyne zapewnienie miłosierdzia dla grzeszników dokonuje się przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, naszym Panu.

Wielkie Grono

Jak już wspomnieliśmy, obok tych, którzy odpadając z pozycji wybranych idą na „wtórą śmierć”, jest jeszcze mowa o innej klasie, która nie czyni swego powołania i wybrania pewnym, ale która nie idzie na wtórą śmierć, ponieważ nie zgrzeszyła dobrowolnie ani wielką niemoralnością, ani też poprzez zaparcie się zasługi drogocennej krwi. O tej klasie wspomnieliśmy już wcześniej jako o „wielkim gronie”, o tych, którzy wyjdą z ucisku wielkiego i omyją szaty swoje, i wybielą je we krwi Barankowej. <str. 169> Ale choć uzyskają duchową naturę oraz wielkie błogosławieństwo i udział w weselnej uczcie Baranka jako goście, niemniej jednak utracą oni wielką nagrodę, która ma przypaść tylko prawdziwie wybranym – wiernym zwycięzcom, tym, którzy szczerze i z radością kroczyć będą śladami Jezusa (Obj. 7). Wielkiemu Gronu nie udaje się utrzymać swego miejsca pomiędzy wybranymi, nie stają się „prawdziwie wybranymi”, ponieważ nie mają wystarczającej gorliwości względem Pana, Prawdy i braci – ponieważ są częściowo „obciążeni pieczołowaniem o ten żywot”. Jednak ponieważ ich serca są wierne Odkupicielowi i utrzymują oni swą wiarę w drogocenną krew oraz trwają w niej i nie zapierają się jej, Pan Jezus, nasz Orędownik, Wódz naszego zbawienia, który prowadzi prawdziwie wybranych do chwały przez kolejne stopnie dobrowolnej ofiary, poprowadzi i ich do duchowego błogosławieństwa – do doskonałości na niższym poziomie duchowego istnienia – ponieważ ufali Mu i nie zaparli się Jego imienia ani Jego dzieła.

Nasz Pan mówi o wybranym Kościele, o Nowym Stworzeniu, w swej przypowieści o winorośli. Mówi, że On jest Winnym Krzewem, a Jego wierni poświęceni naśladowcy, którzy podążają Jego śladami, są latoroślami. Zapewnia nas, że bycie latoroślami nie chroni od doświadczeń i trudności. Wręcz przeciwnie, Ojciec, wielki Ogrodnik, dopilnuje, by nasza wiara, cierpliwość i oddanie zostały doświadczone, by oczyszczały nas i sprawiały, że nasze uczucia będą mniej przywiązane do ziemskich rzeczy, nadziei i ambicji, przynosząc bogatszy owoc ducha: cichość, cierpliwość, łagodność, wytrwałość, braterską uprzejmość i miłość; by one były w nas i coraz bardziej obfitowały, abyśmy dostąpili hojnego wejścia do wiecznego Królestwa naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa jako członkowie Nowego Stworzenia (2 Piotra 1:11).

Pan jednak ostrzega nas, że otrzymanie miejsca pomiędzy prawdziwymi latoroślami prawdziwego Krzewu Winnego nie jest wystarczające; że musi w nas być duch Winnego Krzewu – pragnienie przynoszenia owoców Winnego Krzewu musi być w naszych sercach – że Ogrodnik pozwoli nam pozostać jako latoroślom przez odpowiedni <str. 170> okres czasu, aby mógł się przekonać, czy znajdzie oznaki przynoszenia przez nas właściwych owoców, zanim potępiłby nas jako niezdatnych, i że na nowej gałązce nie będzie On szukał dojrzałych kiści ani nawet zielonych winogron. Będzie raczej szukał najpierw małych oznak zawiązków owocu, następnie oczekiwał ich zakwitnięcia; potem będzie oczekiwał zielonych owoców, a jeszcze później ich obfitej dojrzałości. Ogrodnik jest niezwykle cierpliwy, gdy chodzi o rozwijanie się tego owocu Krzewu Winnego, „który szczepiła prawica Ojca” (Psalm 80:16). Lecz jeśli po upływie odpowiedniego okresu nie znajdzie On owoców, odetnie tę latorośl jako „odrost”, który pochłania jedynie moc i pokarm Winnego Krzewu w celu własnego wzrostu, a nie w celu wydania pożądanego owocu. Tak oto Pan wskazuje nam jasno, że musimy uczynić nasze powołanie i wybranie pewnym poprzez wydawanie owoców świętobliwości, których końcem, czy też nagrodą, jest życie wieczne.

Różne rodzaje wybrania w przeszłości

Zastanówmy się nad innymi rodzajami wybrania, na jakie zwraca uwagę Pismo Święte, aby poszerzyć i pogłębić swoją wiedzę na ten temat, zanim rozważymy szczególny jego aspekt, który interesuje nas najbardziej, czyli ten, który dotyczy Nowego Stworzenia. Musimy jasno odróżnić te rodzaje wybrania, które poprzedzały pierwsze przyjście naszego Pana, od wybrania Nowego Stworzenia z Nim jako Jego Głową, Wodzem i Przewodnikiem. O klasie tej jest powiedziane: „Jesteście powołani w jednej nadziei powołania waszego”, lecz wybrania, które miały przedtem miejsce, odbywały się dla różnych celów i dla osiągnięcia różnych zamierzeń Bożych. Abraham był wybrany, aby stać się obrazem na Jahwe, jego żona Sara – jako symboliczne wyobrażenie Przymierza Abrahamowego, poprzez które miał przyjść Mesjasz. Służebnica Hagar została wybrana, by przedstawiać Przymierze Zakonu, zaś na obraz cielesnych Izraelitów – jej syn Ismael, który choć narodził się najpierw, nie miał być współdziedzicem z Izaakiem, synem obietnicy. Izaak był wybrany, aby symbolizować Chrystusa, a jego żona <str. 171> Rebeka – Kościół, Oblubienicę, Małżonkę Barankową; Eliezer natomiast został wybrany, by stać się obrazem ducha świętego, którego misją miało być zaproszenie Kościoła, udzielenie mu pomocy i ostateczne przyprowadzenie go wraz z pannami, towarzyszkami, do Izaaka.

Te wybrania nie wiązały się w żaden sposób z wieczną przyszłością dla którejkolwiek z tych jednostek. Ale skoro zostali wybrani jako postacie obrazowe i użyci przez Pana, otrzymali też prawdopodobnie jakieś szczególne wynagradzające błogosławieństwa za życia. Na ile zaangażowali się w ducha planu Bożego, na tyle mogli odczuwać zadowolenie i radość, które w pełni wynagradzały im wszystkie ofiary i próby spowodowane ich wybraniem i służbą jako symbolicznych wyobrażeń. Rozważając ten właśnie temat wybrania i starając się wykazać, że cielesnemu Izraelowi nie została wyrządzona żadna krzywda poprzez to, iż Bóg zwrócił się do pogan, by z nich skompletować wybrane Nowe Stworzenie, Apostoł zwraca uwagę na fakt, że Wszechmocny ma wiele łask do rozdania i wyłącznie Jego sprawą jest, komu ich udzieli. Pokazuje on, że Bóg dał cielesnemu, naturalnemu Izraelowi jako narodowi pewne łaski i przywileje, a niektórym z jego przodków – łaski i przywileje indywidualne, używając ich w obrazowym celu, oraz że otrzymali oni odpowiednie błogosławieństwo; mówi też, że Pan w żadnym sensie tego słowa nie jest zobowiązany do ciągłego udzielania im swych szczególnych łask i do ignorowania innych, nie mniej tego godnych. Przeciwnie, byłoby zupełnie właściwe, gdyby Pan zaprzestał swych łask wobec tych, którzy z nich nie korzystają i skierował je do innych (List do Rzymian, rozdziały 9, 10 i 11).

Co więcej, Apostoł chce, żebyśmy zrozumieli, że Pan przewidział efekt udzielenia swych łask cielesnemu Izraelowi – że po skorzystaniu z Jego błogosławieństw nie osiągną pożądanego stanu (z wyjątkiem małych „ostatków” – Rzym. 9:27 32), by przyjąć największe ze wszystkich błogosławieństwo, które miał do udzielenia – „nagrodę wysokiego powołania”, czyli stanie się Nowym Stworzeniem. W celu zilustrowania tego zwraca on uwagę na dwóch synów Izaaka i wykazuje, że Bóg dla zobrazowania warunków, <str. 172> jakie zgodnie z Jego zamierzeniem zapanują setki lat później, dokonał arbitralnego wyboru między dwoma synami Rebeki – Jakubem i Ezawem. Pan uczynił z tych braci bliźniaków postacie obrazowe: jeden z nich reprezentuje Jego wiernych, Nowe Stworzenie, drugi przedstawia cielesny Izrael, który wolał rzeczy należące do tego żywota i sprzedał swe niebiańskie przywileje za miskę soczewicy – ziemskie dobra. W przypadku Jakuba i Ezawa wybranie Jakuba, by przedstawiał zwycięzców, było z pewnością dla niego błogosławieństwem, chociaż wiele go to kosztowało; natomiast wybranie Ezawa na zobrazowanie klasy skupionej na sprawach cielesnych, która przedkłada ziemskie rzeczy nad niebiańskie, nie było dla niego czymś niekorzystnym. Nie znaczyło to, że miał pójść na wieczne męki albo że miał cierpieć w obecnym życiu dlatego, że został do takiej roli wybrany. Wręcz przeciwnie, był on błogosławiony – tak jak światowi ludzie obecnie cieszą się błogosławieństwami, które Pan łaskawie powstrzymuje przed wybranymi Nowymi Stworzeniami, gdyż są one mniej korzystne z punktu widzenia ich dobra duchowego. Podobnie powstrzymał pewne ziemskie błogosławieństwa przed Jakubem, aby ten, przeżywając różne rozczarowania, mógł być obrazem na tę klasę. Niemniej jednak Jakub doświadczył radości i błogosławieństw, którymi nie cieszył się Ezaw ani których nie mógł on docenić – podobnie Nowe Stworzenie obecnie, pośród prób i rozczarowań teraźniejszego czasu doświadcza pokoju, radości i błogosławieństw, których cielesny człowiek nie pojmuje.

Stwierdzenie: „Jakubam umiłował, alem Ezawa miał w nienawiści” – Rzym. 9:13 jest dla wielu „twardą mową”, ponieważ określenie w nienawiści zdaje się zawierać w sobie antagonizm nie poparty – według ludzkiego rozeznania – niczym takim, co w uczynkach Ezawa byłoby gorsze od postępowania innych ludzi, tym bardziej, że określenie to dotyczyło go od urodzenia, zanim uczynił „co dobrego albo złego”. Słowo „nienawidzić” znaczyło najwyraźniej mniej miłować, jak np. w 5 Mojż. 21:15 17. Myśl tu zawarta mówi, że Jakub otrzymał szczególną łaskę od Pana i że Ezaw miał jej mniej; i jak pokazuje Apostoł, ci dwaj bracia byli obrazami – na Izrael cielesny i duchowy. Łaska Boga dla cielesnego Izraela, przedstawionego w Ezawie, była mniejsza niż Jego łaska dla Izraela duchowego, <str. 173> narodzonego później i przedstawionego w Jakubie. Myśl ta wprowadza harmonię i spójność.

Na tom cię samo wzbudził”

Na dowód, że Pan od początku posługiwał się swą władzą i zwie­rzch­nością w sprawach ludzkości, całkowicie uznając swe pełne do tego prawo, Apostoł przytacza przykład faraona, który był królem Egiptu w czasie wyzwolenia Izraela. Cytuje sposób, w jaki wyraził się Pan przez Mojżesza: „A zaiste, dlategom cię zachował, abym okazał na tobie moc moją, i żeby opowiadane było imię moje po wszystkiej ziemi” – 2 Mojż. 9:16. „A tak nad kim chce, zmiłowywa się, a kogo chce, zatwardza” – Rzym. 9:17 18.

Jakiś czas temu rząd francuski odłączył kilku więźniów skazanych sądownie na śmierć i przekazał ich w ręce naukowców w celu przeprowadzenia na nich eksperymentów i sprawdzenia, w jakim stopniu strach wpływa na człowieka. Jeden z więźniów został umieszczony w celi, o której mu powiedziano, że poprzedniego wieczora więzień zmarł w niej na ospę i że prawdopodobnie on też się zarazi i umrze przed ranem. Przepowiednia się sprawdziła, chociaż nigdy żaden więzień chory na ospę nie przebywał w tej celi. Innemu więźniowi zawiązano oczy, a jego ręką przebito cienką przegrodę. Powiedziano mu, że teraz wykrwawi się na śmierć, aby dla celów naukowych sprawdzić, po jakim czasie nastąpi śmierć na skutek krwawienia z małej rany tętnicy ręki. Doznał on jedynie drobnych zadrapań i stracił kilka kropel krwi, ale tak wszystko urządzono, że czuł wodę o temperaturze krwi spływającą po ramieniu do palców i słyszał krople uderzające o naczynie. Zmarł w przeciągu kilku godzin. Takie potraktowanie posłusznych prawu obywateli przez nikogo nie zostałoby zaakceptowane, ale nikt nie mógłby zasadnie znaleźć czegoś złego w takim postępowaniu wobec ludzi, którzy według prawa stracili już swe prawo do życia. I tak też jest ze sposobem postępowania Pana wobec ludzkości; gdyby człowiek pozostał posłuszny Bogu, <str. 174> byłby wolny od potępienia śmierci; trwając w posłuszeństwie, posiadałby pewne prawa pod Boskim Zakonem, których nie ma obecnie. Jako rasa, wszyscy zostaliśmy uznani za winnych grzechu i wszyscy zostaliśmy skazani na śmierć (Rzym. 5:12), ale Panu upodobało się na różne sposoby okazać swą moc i mądrość w odniesieniu do różnych skazańców – zgodnie z obranymi przez siebie metodami. Zauważyliśmy to już w odniesieniu do Amalekitów, Hetyjczyków i Kananejczyków, których Izrael miał przykazane zniszczyć, przy czym Izrael przedstawia wiernych Pańskich w przyszłości, a jego nieprzyjaciele – dobrowolnie grzeszących i wrogów sprawiedliwości przyszłego wieku. Zauważyliśmy tę samą zasadę ukazaną w zniszczeniu Sodomy i Jerycha, w zgładzeniu tysięcy Izraelitów zarazami, w porażeniu Uzzy, który po prostu wyciągnął swą rękę, by podtrzymać arkę, co stanowiło pogwałcenie jej świętości i nakazu Pańskiego.

W zgodzie z powyższymi przykładami pozostaje sposób, w jaki Pan użył faraona i różnorakich plag w stosunku do Egipcjan, włączając w to zabicie pierworodnych spośród ludzi i bydła, jak i ostateczne pokonanie wojsk egipskich w Morzu Czerwonym. Jako część ludzkości, Egipcjanie znajdowali się bowiem pod wyrokiem śmierci i bez najmniejszej niesprawiedliwości mogli być zgodnie z tym potraktowani – by rozgłosić szeroko godność Boga i obwieszczać Jego moc okazaną w wyswobodzeniu Jego symbolicznego ludu, Izraela. Podobnie, z drugiej strony, Bóg okazał obfitą łaskę niektórym z tych skazańców – Abrahamowi, Mojżeszowi i innym – czyniąc przez nich obrazy dobrych rzeczy, jakie zamierzył w pełni i w rzeczywistości osiągnąć w niedalekiej przyszłości – i to nie w sensie uwolnienia Abrahama, Mojżesza, faraona i innych od ich podlegania wyrokowi śmierci, ale pozostawiając to dzieło do wypełnienia przez odkupienie, które jest w naszym Panu, Jezusie Chrystusie.

Widząc jasno fakt, że Bóg użył swego suwerennego autorytetu wobec skazanego stworzenia i że postanowił, by jedni przeszli przez takie, a drudzy przez inne doświadczenie oraz że wszystkie te rzeczy były <str. 175> jedynie lekcją poglądową na ten temat, przygotowującą, jak wskazuje Apostoł, do wielkiego wyboru Nowego Stworzenia w czasie tego Wieku Ewangelii, musimy zrozumieć, że w żadnym razie w swych decyzjach Bóg nie zniewolił ani nie pogwałcił ludzkiej woli. Mamy pewność, że jakiekolwiek pogwałcenie ludzkiej woli byłoby niezgodne z zamierzeniami Bożymi. Wybierając Abrahama, Izaaka, Jakuba, Mojżesza i innych na symbole i obrazy, Bóg wybierał ludzi, których umysły były ogólnie w zgodzie z Jego planami i objawieniami, jednak nie użył żadnej siły, by powstrzymać ich, gdyby zechcieli postąpić inaczej. Podobnie też w wyborze takich osób jak: Ismael, Ezaw, Kananejczycy, Sodomici i Egipcjanie – dla zilustrowania strony przeciwnej i przeciwnych zasad – Pan znów użył ludzi w oparciu o ich naturalne skłonności. To, co staramy się podkreślić, to fakt, że Bóg nie pogwałcił woli Abrahama, Izaaka, Jakuba, Mojżesza itd., nie pogwałcił też woli tych, którzy czynili zło i reprezentowali sobą pewne złe zasady. Pan postępował z poszczególnymi klasami odpowiednio do ich własnych skłonności.

Nie należy rozumieć słów Pana o „wzbudzeniu” faraona jako oznaczających, że Bóg dał faraonowi zły charakter – że „wzbudził” go w sensie zmuszenia go do stania się złym człowiekiem. Mamy rozumieć, że stosownie do zwyczajów tego narodu Bóg tak zrządził, iż spomiędzy wielu następców tronu w Egipcie, poprzez śmierć niektórych członków królewskiej rodziny ubiegających się o władzę, ten właśnie faraon miał zasiąść na tronie, gdyż posiadał tak uparty charakter, że jego walka przeciw Bogu i Izraelowi stanowiła słuszną przyczynę dla użycia plag, które Bóg zamierzył nie tylko jako znak swej łaski dla Izraela i swej wierności obietnicom uczynionym Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, ale też i dlatego, że owe plagi egipskie miały za cel w pewnym stopniu zobrazować te plagi, którymi zakończy się obecny Wiek Ewangelii – pierwsze trzy i „siedem plag ostatecznych” (Obj. 15:1).

Lecz szczególną cechą ilustracji zawartej w postaci faraona <str. 176> jest stwierdzenie wprowadzające wielu w zamieszanie, że „zatwardził Pan serce faraonowe i nie wypuścił synów izraelskich”. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być sprzeczne z tym, co właśnie powiedzieliśmy, a mianowicie, że Bóg nie ingeruje w ludzką wolę. Sądzimy jednak, że ta rozbieżność może zostać wytłumaczona, gdy przypomnimy sobie, w jaki sposób Pan zatwardził serce faraona – jaki czyn ze strony Pana spowodował upór faraona. Otóż to dobroć Boża zatwardziła faraona – gotowość Boża do wysłuchania jego modlitwy o odjęcie plag i do przyjęcia Jego obietnicy wypuszczenia Izraela – czyli Boże miłosierdzie. Gdyby Bóg kontynuował pierwszą plagę, czyli karanie, dopóki Izrael nie zostałby wypuszczony, ta jedna plaga byłaby wystarczająca do osiągnięcia wyzwolenia. Ale gdy Pan ulżył ludowi i ziemi, odejmując pierwszą plagę, faraon doszedł do wniosku, że już przeminęła i że być może już nic innego nie nadejdzie. I tak krok po kroku miłosierdzie Boże prowadziło go do coraz większej wrogości. Rozumując w ten sposób, zauważamy, że wolna wola faraona nie została naruszona, a Pan w żaden sposób nie „współdziałał” ze złem. „Dzieło jego jest doskonałe” – nawet jeśli dobroć Boża, która powinna przywodzić ludzi do pokuty, czasem z powodu obecnych niedoskonałych warunków wywiera na nich odwrotny wpływ.

Wybranie narodu izraelskiego

Wszyscy chrześcijanie zaznajomieni z Biblią chętnie przyznają, że Bóg wybrał Izrael spośród wszystkich narodów świata, by był Jego ludem i by przedstawiał Izrael duchowy. Stwierdzenie proroka Amosa (Amos 3:2) dokładnie o tym mówi: „Tylkom was samych poznał ze wszystkich rodzajów ziemi”. Przez usta Izajasza (Izaj. 45:4) Pan przemawia do Cyrusa, króla Medów, który miał zezwolić na powrót Izraela z niewoli: „Dla sługi mego Jakuba i dla Izraela, wybranego mego, nazwałem cię imieniem twoim”. To, że możemy widzieć w tym stwierdzeniu pewne symboliczne odniesienie do Chrystusa i do wyzwolenia nominalnego <str. 177> duchowego Izraela z mistycznego Babilonu, nie stoi w sprzeczności z faktem, że symboliczny Izrael nazwany jest tu „wybranym”. W swej jasnej i przekonywającej argumentacji odnośnie przejścia łaski Bożej z cielesnego Izraela na Izrael duchowy (Rzym. 9:11) Apostoł wyraźnie wykazuje, że Boża łaska udzielona została Izraelowi cielesnemu na pewien czas jako figuralnie wybranemu ludowi Bożemu. Jednak Pan przewidział i przepowiedział ich usunięcie z pozycji narodu szczególnie obdarzonego łaską oraz wprowadzenie innego, duchowego Izraela na miejsce reprezentowane przez Jakuba.

Apostoł pokazuje, w jaki sposób Izrael, jako naród wybrany przez Boga, obdarzony Jego łaską na pewien okres, miał dlatego „pożytek wielki z każdej miary” w porównaniu z otaczającymi go narodami świata; argumentuje, że do nich odnosiły się obietnice, że oni byli gałęziami drzewa oliwnego i że Pan Bóg odłamał od swej łaski tylko te z naturalnych gałęzi, które nie były w zgodzie z korzeniem obietnicy i z pochodzeniem przedstawionym w Abrahamie, Izaaku i Jakubie. Zaznacza on, że „czego Izrael szuka, tego nie dostąpił, ale wybrani [godni – Jan 1:12 13] dostąpili, a inni zatwardzeni są”. Podczas gdy cały naród został początkowo wybrany, aby otrzymywać najlepsze Boskie błogosławieństwa, to jednak tylko wierni mieli właściwy stan serca, by stać się duchowymi Izraelitami, gdy nadszedł czas nastania tej łaski. Takimi byli „prawdziwie wybrani” z tego narodu, którym przy zakończeniu tamtego wieku dane było przejść do wyższej dyspensacji – przejść z domu sług do domu synów (Hebr. 3:5 6; Jan 1:12). Apostoł mówi, że my, którzyśmy z urodzenia byli poganami, „obcymi, oddalonymi i przychodniami” względem przymierzy i obietnic uczynionych obrazowemu Izraelowi, teraz dzięki łasce Bożej rozwinęliśmy wiarę i posłuszeństwo podobne do Abrahamowego i mamy być uznani za Oblubienicę Chrystusową, prawdziwe nasienie Abrahama, zajmując miejsce odłamanych gałęzi w pierwotnym planie Bożym i w odnoszących się do nich obietnicach. Ale choć te odłamane gałęzie były traktowane jako nieprzyjaciele w czasie obecnego Wieku Ewangelii, to jednak „według <str. 178> wybrania są miłymi dla ojców. Albowiem darów swoich i wezwania Bóg nie żałuje” (Rzym. 11:28 29).

Tak oto dowiadujemy się, że pewne cechy pierwotnego wyboru pozostają przy cielesnym Izraelu pomimo ich odrzucenia jako narodu od głównej łaski w Boskim planie – odrzucenia od stania się wybranym duchowym Izraelem. Skoro obietnice dane Abrahamowi, Izaakowi, Jakubowi i prorokom mają się względem nich spełnić, a oni staną się „książętami”, czyli przedstawicielami duchowego Królestwa na całej ziemi przez Wiek Tysiąclecia, to bez wątpienia okaże się to wielką korzyścią dla wielu spośród cielesnego Izraela, którzy obecnie znajdują się w stanie odłączenia i ciemności. Będą oni mogli przyjść, i przyjdą, z większą gotowością niż reszta świata do harmonii ze swymi wodzami z przeszłości. W ten sposób na początku Tysiąclecia Izrael jako naród ponownie zajmie najbardziej zaszczytne miejsce pomiędzy narodami. „Zamknął je Bóg wszystkie w niedowiarstwo, aby się nad wszystkimi zmiłował” – Rzym. 11:32.

Wybrane Nowe Stworzenie

Dochodzimy teraz do najważniejszego elementu naszego tematu, wyposażeni w pewien zasób wiedzy odnośnie wyborów w przeszłości oraz w zrozumienie, że wiele z nich było obrazami lub cieniami tego wielkiego dzieła Bożego – wyboru Nowego Stworzenia. Zauważyliśmy już wcześniej, że ten wybór nie oznacza, iż niewybranych spotka krzywda; lecz wręcz przeciwnie, oznacza błogosławienie niewybranym we właściwym czasie. Można tu dodać, że ani sprawiedliwość, ani miłość nie mogły przeszkodzić nadaniu szczególnej łaski tym, a nie innym, nawet jeśli obdarzeni łaską nie mieli się stać środkiem błogosławienia mniej uprzywilejowanych albo nieobdarzonych łaską. Na tym polega znaczenie słowa łaska: jest to czynienie czegoś, co nie jest wyraźnym wymogiem sprawiedliwości. Słowo „łaska” jest wielokrotnie używane w całym Piśmie Świętym w odniesieniu <str. 179> do tej wybranej klasy Wieku Ewangelii. „Łaską zbawieni jesteście” – ten i podobne wersety dają nam do zrozumienia, że Wszechmocny nie był zobowiązany do uwolnienia kogokolwiek z rasy Adama spod wyroku śmierci ani też do dania komukolwiek możliwości życia wiecznego przez odkupienie; tym bardziej Bóg nie musiał nikomu umożliwiać „wysokiego powołania” do członkostwa w Nowym Stworzeniu. Wszystko to jest z łaski Bożej – „łaska za łaską” – i jeśli ktoś jasno nie zrozumie tej kwestii, to nigdy nie będzie mógł właściwie ocenić tego, co obecnie się odbywa.

Apostoł Piotr zapewnia nas, że jako klasa zostaliśmy „wybrani według przejrzenia Boga Ojca”. Ale nie kończy na tym stwierdzeniu i dodaje: „przez poświęcenie Ducha, ku posłuszeństwu i pokropieniu krwi Jezusa Chrystusa” – 1 Piotra 1:2. Oznacza to, że Bóg przewidział Nowe Stworzenie jako klasę – wcześniej wiedział, że Jego zamiarem będzie usprawiedliwienie ich przez wiarę przez krew Chrystusa – przewidział, że znajdzie się wystarczająca liczba posłusznych, by znaleźć się w tej klasie i zostać uświęconymi przez Prawdę. Żaden werset nie nasuwa wniosku, że Bóg przewidział, które jednostki wejdą do tej klasy wybranych, z wyjątkiem Głowy Kościoła. Mamy powiedziane, że Bóg przewidział Jezusa jako swego wybranego. Nie należy rozumieć, że ograniczamy zdolność Pana do określenia, które jednostki znajdą się w tej klasie wybranych, lecz jedynie, że bez względu na Jego moc w tej dziedzinie, nie oznajmił On, że zamierza jej użyć. Postanowił, że Chrystus miał się stać Odkupicielem świata i że nagrodą za to miało być wyniesienie Go do godności pierwszego członka – Głowy, Pana, Wodza Nowego Stworzenia. Postanowił On także, że pewna określona liczba członków zostanie wybrana spomiędzy ludzi, by stać się Jego współdziedzicami w Królestwie – współuczestnikami z Nim w Nowym Stworzeniu. Mamy wszelakie powody, by sądzić, że określoną i ustaloną liczbą jest kilkukrotnie wymieniana w Objawieniu (Obj. 7:4, 14:1) liczba 144 tysiące – „ci kupieni są z ludzi”.

Obrane zamierzenie lub postanowienie poczynione przed założeniem <str. 180> świata, że będzie wybrana taka grupa, może w swym sposobie zostać porównane do powołania pewnego oddziału żołnierzy w Armii Brytyjskiej, znanego pod nazwą „Gwardii Królewskiej” i składającego się z mężczyzn dobrze zbudowanych i szczególnie rozwiniętych fizycznie. Różne wymagane cechy, takie jak wzrost, waga itp., jak i ustalona liczba żołnierzy stanowiących ten oddział, zostały uprzednio określone, zanim jego obecni członkowie się narodzili. Tak jak dekret królewski zarządził o tych wymogach fizycznych i o liczbie żołnierzy w oddziale, podobnie też królewski dekret Stwórcy ustalił i ograniczył liczbę tych, którzy mają stanowić Nowe Stworzenie Boga, a także określił dokładnie nie ich wygląd zewnętrzny, ale ich cechy moralne i stan serca. Tak jak nie było konieczne wyznaczenie imion tych, którzy mieli być Gwardią Królewską, nie jest też konieczne, by nasz Stwórca wśród podanych przez Niego parametrów i ograniczeń wyznaczył imiona jednostek, które przyjmie jako Nowe Stworzenia w Chrystusie.

Szczególnie zwraca nam na to uwagę wyjątek z Pisma Świętego, który jest ogólnie znany i cytowany jedynie we fragmencie: „które on przejrzał, te też przenaznaczył”. Lud Pański nie powinien zadowolić się cząstkowym cytowaniem wersetów Słowa Bożego, z pominięciem ich najbliższego kontekstu. Kiedy przeczytamy ten werset w całości, problem staje się jasny w naszych umysłach: „Które on przejrzał, te też przenaznaczył, aby byli przypodobani obrazowi Syna jego [to znaczy, żeby być odbiciem jego Syna], żeby on był pierworodnym między wieloma braćmi” – Rzym. 8:29.

Takie przeznaczenie różni się istotnie od rozumianego powszechnie przez tych, którzy w przeszłości bronili doktryny wyboru. Zgodnie z ich koncepcją i nauczaniem tekst ten powinien brzmieć: Które on przejrzał, te też przenaznaczył, by uniknęli wiecznych mąk i doświadczyli wiecznych błogosławieństw w chwale. Jakże różni się ten pogląd od logicznego i właściwego tekstu Pisma Świętego! Bóg postanowił, <str. 181> że Jego Jednorodzony ma stać się Głową Nowego Stworzenia i na długo przedtem, zanim kogokolwiek z nas powołał, ustalił, że nikt nie może się stać członkiem Nowego Stworzenia, jeśli nie stanie się odbiciem Jego Syna. Jakże piękna, jakże logiczna jest biblijna doktryna o wybraniu! Któż mógłby zakwestionować Mądrość, Sprawiedliwość czy Miłość w takim wyborze, którego wymaganym kryterium jest podobieństwo charakteru do Jezusa, a celem wielkie dzieło zaplanowane przez Boga – bycie współdziedzicami z Chrystusem w błogosławieniu wszystkich narodów ziemi?

Którzy według postanowienia Bożego powołani są” – Rzym. 8:28 30 –

By rozważyć to zagadnienie, najlepiej zrobimy idąc za słowami i rozumowaniem Apostoła. W poprzedzających wersetach (22 i 23) czytamy, w jakim celu Bóg powołuje Nowe Stworzenie – otóż powołuje je, by otrzymało ono wielkie błogosławieństwo, ale także po to, by udzielać błogosławieństw innym, mianowicie wzdychającemu stworzeniu, które wespół boleje, oczekując objawienia owych wybranych synów Bożych, Nowego Stworzenia (wersety 21,22). Następnie Apostoł przechodzi do wykazania, że wszystkie rzeczy pomagają ku dobremu tej klasie, którą Bóg powołuje do Nowego Stworzenia; taki bowiem sens mają obecne rozczarowania, próby, utrapienia i przeszkody ze strony świata, ciała i Przeciwnika – doświadczenia te mają na celu wyrobienie w nas spokojnych owoców sprawiedliwości oraz przygotowanie nas do „przeogromnej obfitości wiekuistej chwały” (NB), do której zostaliśmy powołani i o którą słusznie się ubiegamy. Apostoł śledzi wraz z nami opatrzność, jaką otacza Pan powołanych, którym wszystkie rzeczy pomagają ku dobremu. Nie możemy myśleć o naszym powołaniu inaczej jak tylko w powiązaniu z naszym Starszym Bratem i jako Jemu podlegający. Nikt nie mógł Go poprzedzić, gdyż tylko uważnie postępując Jego śladami możemy mieć nadzieję udziału w Jego chwale. Przeznaczenie Boże, że wszyscy ci bracia Chrystusa muszą być dokładnym odbiciem swego Starszego Brata, jeśli chcą mieć udział w Nowym Stworzeniu, pozostawiłoby nas bez nadziei jako członków <str. 182> rodzaju ludzkiego ubiegających się o tę chwałę, gdyby Pan w innym miejscu nie pokazał nam bardzo wyraźnie, że zatroszczył się o nas przez danie odkupienia, które jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Stąd wiemy, że słabości ciała, które dziedziczymy i których nie możemy w pełni mieć pod kontrolą, są wszystkie przykryte zasługą ofiary Odkupiciela. W ten sposób Pan może zwolnić nas od wymogu stania się zupełnym odbiciem Jego Syna w ciele i może przyjąć nas zgodnie ze swym przeznaczeniem, jeśli okażemy się takim odbiciem w sercu, w intencjach i woli. Stwierdzając nasze chęci na podstawie takiej kontroli naszego ciała, do jakiej tylko jesteśmy zdolni, nasz Pan, Jezus, przez swą „wystarczającą łaskę” przykrywa nasze nieumyślne zmazy.

Kontynuując charakterystykę tej klasy powołanych, w ten sposób przeznaczonej, Apostoł mówi: „A które przenaznaczył, te też powołał; a które powołał, te też usprawiedliwił; a które usprawiedliwił, te też uwielbił”. Fragment ten jest z reguły źle rozumiany, ponieważ czytelnicy ogólnie mają wrażenie, że Apostoł śledzi tutaj zwykłe doświadczenie chrześcijan, tak jak prześledziliśmy je w poprzednim rozdziale, gdzie zastanawialiśmy się nad tym, jak Chrystus stał się nam mądrością, usprawiedliwieniem, uświęceniem i wyzwoleniem. Lecz tutaj Apostoł patrzy z przeciwnego punktu widzenia i zaczyna z innej strony. Patrzy on tu na Kościół jako ostatecznie skompletowanych wybranych Bożych pod Chrystusem, jego Głową, czyli Kościół „prawdziwie wybranych” w chwale. Analizuje wstecz rozwój Kościoła, Nowego Stworzenia. Pokazuje, że nikt nie osiągnie wspaniałego stanowiska chwalebnych wybranych Bożych z wyjątkiem powołanych [przyjętych] doń przez łaskę Bożą, a ci muszą być najpierw usprawiedliwieni, ponieważ Bóg powołuje i zaprasza tylko wierzących, by biegli w zawody o tę wielką nagrodę. Ci usprawiedliwieni, zanim zostaną usprawiedliwieni, muszą najpierw zostać zaszczyceni [nie „uwielbieni” wg powszechnego przekładu] – zaszczyceni przez Boga poprzez to, że dał im poznać siebie i swego drogiego Syna – Drogę, Prawdę i Życie.

Jest to większy zaszczyt, niż wielu mogłoby przypuszczać – usłyszenie o łasce Bożej w obecnym czasie. Ponieważ zbawienie jest darem Bożym, który ma być szeroko otwarty przed światem w czasie <str. 183> Wieku Tysiąclecia, szczególnym zaszczytem jest posiadanie wiedzy o tej łasce Pańskiej i o możliwości pojednania z Nim w obecnym czasie, zanim przyjdzie to dla świata. Bowiem gdy dostępujemy tego zaszczytu i otrzymujemy zrozumienie niezbędne dla naszego usprawiedliwienia z wiary, to ostatnie staje się drugim etapem, jak już zauważyliśmy, który prowadzi do uświęcenia w harmonii z powołaniem, a ono z kolei prowadzi poprzez wierność do „przyszłej chwały, która się ma objawić w nas”, czyniąc nas członkami „prawdziwie wybranego” Nowego Stworzenia.

Jeśli Bóg za nami”

Idąc dalej w ślad za rozważaniami Apostoła nad tym wybraniem, sparafrazujemy jego słowa: Czyż nie widzimy, bracia, że Bóg ma wielki i wspaniały plan i że go wypełnia? Czyż nie widzimy, że po postanowieniu, iż nastąpi wybranie pewnej klasy do współdziałania w tym planie, udziela On nam łaski przez wyjawienie nam zasad i warunków – usprawiedliwiając i powołując nas niebieskim powołaniem? To znaczy, że Bóg jest z nami – że pragnie, byśmy należeli do tej wybranej klasy, że poczynił wszelkie niezbędne kroki, byśmy mogli osiągnąć w niej miejsce. Czy czujemy czasem, że choć Pan jest z nami, to Szatan, grzech i nasze własne odziedziczone słabości są przeciwko nam, starając się nas usidlić i spowodować upadek? Pomyślmy, że gdy Wszechmocny Bóg jest po naszej stronie, to żadne z tych przeciwieństw nie powinno powodować w nas lęku ani niepokoju, bo On jest w stanie przeprowadzić nas przez nie wszystkie. Spójrzmy wstecz i zobaczmy Jego łaskę dla nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami, jak zapewnił odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie. Pomyślmy, że skoro uczynił to wszystko dla nas jako grzeszników, to może uczynić dla nas o wiele więcej teraz, gdy staliśmy się Jego dziećmi – teraz, gdy usłyszeliśmy Jego głos, gdy przyjęliśmy Jego Syna, gdy ufamy w Nim i zostaliśmy usprawiedliwieni Jego zasługą – teraz, gdy usłyszeliśmy powołanie do boskiej natury i poświęciliśmy się, kładąc nasze mizerne „wszystko” na ołtarzu – z pewnością teraz Bóg będzie miał dla nas więcej łask i uczyni dla nas więcej, choć nie możemy sobie wyobrazić, jak może uczynić dla nas więcej od tego, co przedstawione jest w <str. 184> darze Jego Syna. Możemy być pewni, że Ten, który się nie zmienia, kocha nas nadal, jest ciągle z nami i użyje swej mocy, by sprawić, że wszystkie rzeczy będą się działy ku naszemu najwyższemu duchowemu dobru i ostatecznemu osiągnięciu miejsca w Nowym Stworzeniu, jeśli pozostaniemy w Nim, w wierze, miłości i posłuszeństwie serca – jakkolwiek słabe i niedoskonałe nie byłyby nasze najlepsze wysiłki w panowaniu nad ciałem. Bądźmy pewni, że dając nam swego Syna i otwierając nam przez to drogę uczestnictwa w powołaniu do Nowego Stworzenia, Pan w Chrystusie zabezpieczył każdą naszą potrzebę, jaka mogłaby się pojawić. W Nim darował nam wszystkie rzeczy.

Czy ktokolwiek sugeruje, że może Zakon potępi nas wbrew Bogu? Przypomnijmy sobie, że to Bóg potępił nas na podstawie swego Zakonu i że jest to ten sam Bóg, który jako wielki Sędzia potępił nas, teraz zaś ogłosił nasze usprawiedliwienie – który ogłosił nas „usprawiedliwionymi darmo od wszystkiego, od czego zakon nie mógł nas usprawiedliwić” – przez swą łaskę, przez Chrystusa Jezusa, naszego Pana. W obliczu tego faktu, „któż będzie oskarżał wybranych Bożych” – których On tak uprzywilejował? Kto potępiłby nas za nieumyślne słabości i ułomności? Odpowiedzielibyśmy w ten sposób: Chrystus, który umarł, owszem zmartwychwstał i został wyniesiony na wysokości jako nasz przedstawiciel i który przypisał nam wystarczalność swej zasługi, przykrywając wszystkie nasze zmazy (Rzym. 8:34).

Czy jeszcze ktoś nalega, że coś może na nas wpłynąć i nas odłączyć od miłości Bożej czy od Chrystusa oraz Jego miłości i miłosierdzia? I że w ten sposób będziemy pozostawieni samym sobie, że zostanie zrujnowana nasza wiara i przyszłość, jakie dotyczą Nowego Stworzenia? Odpowiadamy, że przeciwnie, Chrystus ma dla nas wielką miłość, inaczej nie odkupiłby nas. We wszystkim, co czynił, przejawiał swą miłość i nie powinniśmy dopuścić, by cokolwiek oddzieliło nas od tej miłości. Gdy przyjdą na nas utrapienia, powinniśmy pozwolić, by dodatkowo zbliżały nas do Pana jako jedynego, który może nam przyjść z pomocą. Gdyby miał przyjść na nas ucisk, prześladowania, głód, nędza czy niebezpieczeństwo – czy ze strachu przed nimi mielibyśmy przestać miłować Pana, zaprzeć się Jego imienia <str. 185> i Jego sprawy oraz zaprzestać postępowania Jego śladem, wybierając w zamian łatwiejszą drogę życia? O nie, to właśnie te doświadczenia mają uczynić nas zwycięzcami. Jak moglibyśmy zostać nazwani zwycięzcami, gdyby nie było nic do pokonania, gdyby cała droga była gładka i bez przeszkód? Staliśmy się odbiorcami Bożego miłosierdzia i błogosławieństwa, i teraz Pan doświadcza nas, na ile jesteśmy godni, by pozostać w Jego miłości i łasce. Jego wolą jest, byśmy w nich trwali; On uczynił wszystko, by nam w tym pomóc, a jednak nie zmusi do tego naszej woli. Jestem przekonany, mam pewność, że zdecydowanie nie pozwolimy, aby cokolwiek oddzieliło nas od miłości Bożej objawionej w Chrystusie – ani strach przed śmiercią, ani miłość życia; żadne ze stworzeń Bożych nie zabierze ani nie odsunie od nas Bożej łaski – ani aniołowie, ani zwierzchności, ani władze istniejące obecnie lub mające dopiero powstać. We wszystkich tych rzeczach jesteśmy więcej niż tylko zwycięzcami – jesteśmy przyjęci za synów Bożych na boskim poziomie, przez Tego, który nas umiłował.

Abyście powołanie i wybranie wasze mocne czynili”  – 2 Piotra 1:10 11 –

Przetoż, bracia! raczej się starajcie, abyście powołanie i wybranie wasze mocne czynili; albowiem to czyniąc, nigdy się nie potkniecie [czyniąc rzeczy wcześniej wymienione, czyli dokładając pilności, przydając do wiary cnoty i umiejętności, powściągliwości, cierpliwości, pobożności, braterskiej miłości, łaski, albowiem gdy to będzie przy nas, a obficie będzie, nie próżnymi ani niepożytecznymi będziemy]. Tak bowiem hojnie wam dane będzie wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.”

W omawianym wybraniu najważniejsze kroki należą do Boga: (1) Uprzednie postanowienie, że powstanie takie Nowe Stworzenie; (2) Zaproszenie niektórych do rozwinięcia niezbędnych cech charakteru; (3) Takie ułożenie spraw, by zaproszeni mogli osiągnąć zadowalający stan, zgodny z powołaniem.

Z drugiej strony, muszą zostać podjęte ważne kroki przez tych, którzy stają się wybranymi: (1) To do wybranych, dla których zostały uczynione wszystkie te przygotowania, należy przyjęcie powołania – uczynienie pełnego poświęcenia. (2) <str. 186> Muszą być tak przepojeni duchem swego powołania i tak doceniać otrzymywane błogosławieństwa, że z gorliwością podporządkują się towarzyszącym warunkom i ograniczeniom.

Zauważyliśmy już, że te warunki i ograniczenia to, ogólnie rzecz biorąc, podobieństwo w sercu do drogiego Syna Bożego. Ale analizując dokładniej to podobieństwo, zauważamy, że według tego, co pisze apostoł Piotr, oznacza ono, iż powinniśmy mieć owoce ducha świętobliwości. Bóg jest święty i wybrani mają mieć Jego ducha, Jego usposobienie umiłowania sprawiedliwości i przeciwstawiania się nieprawości. W powyższym wersecie Apostoł ukazuje różne elementy świętego ducha Bożego i wskazuje na fakt, że nie osiągamy podobieństwa do Jego doskonałości (doskonałości miłości) na początku naszej drogi, ale raczej, że jest to znakiem czy też normą wskazującą, że jesteśmy przy końcu drogi. Miłość w swym szerokim znaczeniu zawiera wszystkie te cechy charakteru, bo w rzeczywistości są one jej częściami składowymi. Cichość, łagodność, braterska uprzejmość i pobożność – to cechy miłości.

Ktoś zasugerował, że te owoce ducha Bożego można zdefiniować w następujący sposób, a my szczerze się z tym zgadzamy:

(1) Radość – Miłość ciesząca się.

(2) Pokój – Miłość odpoczywająca.

(3) Długa cierpliwość – Miłość wytrwała.

(4) Łagodność – Miłość w społeczności.

(5) Dobroć – Miłość czynna.

(6) Wiara – Miłość na polu bitwy życia.

(7) Cichość – Miłość pogodzona.

(8) Wstrzemięźliwość (umiarkowanie) – Miłość w ćwiczeniu.

Kiedy rozpoczynaliśmy bieg, zdecydowani nań, gdyż Bóg usprawiedliwił nas swą łaską i zaprosił do ubiegania się o nagrodę „wysokiego powołania” Nowego Stworzenia, najpierw powiedzieliśmy: Odłożymy ciężary i obciążenia ze strony ziemskich ambicji, poświęcając naszą wolę Panu i decydując się, że to jedno będziemy czynić, a mianowicie, że będziemy starać się osiągnąć – i z pomocą Pańską osiągniemy – błogosławieństwa, do których On nas powołał. Równocześnie zdecydowaliśmy, że oddalimy od siebie <str. 187> jak najdalej grzechy, które łatwo nas usidlają – każdego rodzaju – bez względu na to, czy są one takie same jak grzechy innych biegnących, czy też nie, oraz że będziemy biec wiernie w tym wyścigu o wielką nagrodę.

Stanięcie do biegu odpowiada naszemu poświęceniu. To był start. Poświęciliśmy się naszemu Panu, abyśmy mogli znaleźć się pod kontrolą Jego ducha miłości, ale zdaliśmy sobie sprawę, że z powodu upadku bardzo nam brakuje takich cech charakteru, które mógłby przyjąć nasz Ojciec. Biegniemy jednak i dążymy do osiągnięcia tego podobieństwa do charakteru Jego Syna – co jest Jego wolą względem nas i warunkiem naszej z Nim społeczności. Pod tym względem różnimy się od naszego Pana, gdyż On, będąc doskonały, nie mógł osiągać kolejnych stopni w rozwoju miłości. Był od początku napełniony duchem – był u celu już na początku; Jego próba miała dowieść, czy wytrwa wiernie w tym punkcie doskonałej miłości do Boga, Jego ludu i do nieprzyjaciół. My jednakże musimy biec i usiłować, by osiągnąć ten cel.

Moglibyśmy podzielić trasę tego wyścigu na cztery ćwierci, cztery etapy, i powiedzieć, że w pierwszym z nich uznajemy miłość jako wymóg Boży i staramy się ją posiąść, choć możemy ją pojąć jedynie z punktu widzenia obowiązku. Czujemy do Boga miłość z obowiązku, gdyż jako nasz Stwórca ma On prawo wymagać naszego posłuszeństwa, naszej miłości i oddania; czujemy do naszego Pana, Jezusa, miłość z obowiązku, ponieważ On umiłował nas i według sprawiedliwości my też powinniśmy odwzajemniać tę miłość; mamy wreszcie miłość z obowiązku względem naszych bliźnich, bo wiemy, że taka jest wola Boża.

Druga ćwierć biegu posuwa nas nieco dalej i przybliża trochę bardziej do „mety” w tym znaczeniu, że rzeczy, które z początku czyniliśmy w poczuciu obowiązku miłości, stopniowo zaczęliśmy rozważać i doceniać, a nie jedynie traktować jako obowiązek. Od tego momentu zrozumieliśmy, iż rzeczy, które Bóg nam nakazuje czynić jako poprawne i obowiązkowe, są dobrymi rzeczami; że najszlachetniejsze zasady, które tylko możemy pojąć, są równoznaczne ze Sprawiedliwością, Miłością i Mądrością, które Pan nakazuje i stawia przed nami i które od tego czasu zaczęliśmy doceniać. Zaczęliśmy kochać Boga nie <str. 188> tylko dlatego, że taki był nasz obowiązek wobec naszego Stworzyciela, ale dodatkowo i szczególnie dlatego, że ujrzeliśmy w Nim te najwspanialsze pierwiastki charakteru, które są nam zalecane – uosobienie wszelkiej łaski i dobroci. Ci, którzy osiągnęli ten cel drugiej ćwierci, miłują Pana nie tylko dlatego, że On pierwszy nas umiłował i dlatego, że naszym obowiązkiem jest kochać Go w zamian za Jego miłość, ale dlatego, że teraz oczy naszego zrozumienia zostały otwarte na tyle szeroko, by umożliwić nam dostrzeżenie nieco z chwalebnego majestatu Jego charakteru, nieco z długości, szerokości, wysokości i głębokości Sprawiedliwości, Mądrości, Miłości i Mocy naszego Stwórcy.

Trzecią ćwierć tego biegu nazwiemy „miłością do braci”. Już na początku uznawaliśmy obowiązek miłości do braci, tak jak do Ojca, ale w mniejszym stopniu, gdyż bracia mniej dla nas uczynili; i uznawaliśmy ich głównie dlatego, że taka jest wola Ojca. Ale gdy poznaliśmy zasady sprawiedliwości i doceniliśmy naszego Ojca oraz zobaczyliśmy, że sam Ojciec nas miłuje pomimo naszych nieumyślnych zmaz, serca nasze zaczęły się poszerzać i pogłębiać ku braciom; coraz częściej byliśmy w stanie pomijać ich niezamierzone niedoskonałości, zmazy i błędy, gdy widzieliśmy w nich dowody pragnień serca, by postępować śladami Jezusa i w zgodzie z zasadami Boskiego charakteru. Miłość do braci stała się wyraźną częścią naszych doświadczeń. Niestety! Najwidoczniej wielu z drogiego ludu Pańskiego nie osiągnęło jeszcze mety tego trzeciego etapu biegu o nagrodę „wysokiego powołania”. Istnieje wielka potrzeba rozwijania braterskiej uprzejmości, wytrwałości i cierpliwości jako zasad, które wpaja nam Pismo Święte – i które z konieczności wystawione są na próby i doświadczenia bardziej w naszym stosunku do braci niż w naszej relacji do Ojca i naszego Pana. Widzimy doskonałość Ojca i Syna, i nie ma w nich niedoskonałości. Możemy zdać sobie sprawę z ich wspaniałomyślności wobec nas i naszych braków wobec nich, ale gdy patrzymy na braci, dostrzegamy w jednym taką słabość, a w drugim – <str. 189> inną i zbyt często kusi nas niestety, by powiedzieć bratu: „Dopuść, iż wyjmę źdźbło z oka twego”, zapominając, że tego typu małostkowość, nagabywanie i wyszukiwanie słabości u braci dowodzą, iż to my nadal mamy wielką belkę niecierpliwości i braku miłości, z którą musimy się uporać. Zbliżając się do celu tego trzeciego etapu, stopniowo wyjmujemy belkę z naszego oka – zauważamy nasze własne braki i coraz bardziej doceniamy bogactwa łaski Pańskiej względem nas. Wynikiem tego wpływu na nasze serca jest większa doza ducha cichości, cierpliwości i łagodności wobec wszystkich, a to z kolei uzdalnia nas do pomijania czy przykrywania mnogości grzechów, mnogości niedostatków u braci, o ile tylko mamy pewność, że są oni rzeczywiście braćmi i o ile pokładają ufność w drogocennej krwi oraz starają się biec w tych samych zawodach o tę samą nagrodę.

Czwartym i ostatnim etapem naszego biegu jest Doskonała Miłość – do Boga, do naszych braci, do wszystkich ludzi – i jest to uczucie, którego osiągnięcia, i to jak najszybszego, wszyscy musimy szczerze pragnąć. Nie mamy marnować czasu u celu każdego z etapów, ale biec naprzód cierpliwie, wytrwale, energicznie. Z jednego punktu widzenia mamy: „nie miłować świata ani tych rzeczy, które są na świecie”, ale z innego mamy miłować i „dobrze czynić wszystkim, a najwięcej domownikom wiary” (Gal. 6:10) – posiadać miłość, która obejmuje nawet naszych nieprzyjaciół. Miłość ta nie unieważnia ani nie pomniejsza naszej miłości do Ojca i do zasad Jego charakteru ani też naszej miłości do braci, ale je bardziej pogłębia. Dzięki temu wzmocnieniu możemy naszą życzliwą i współczującą miłością obdarzyć biedne bolejące stworzenie, które wespół wzdycha oczekując objawienia synów Bożych. „Miłujcie nieprzyjaciół waszych, czyńcie dobrze tym, którzy was prześladują i nienawidzą was” – brzmi przykazanie Mistrza. I aż do chwili, gdy nie osiągniemy tego stopnia miłości – miłości nawet wobec nieprzyjaciół – nie możemy ani przez moment pomyśleć, że doszliśmy do celu, który Pan wystawił przed nami jako swymi naśladowcami. <str. 190> Dopiero gdy dojdziemy do tego stanu, będziemy odzwierciedleniem umiłowanego Syna Bożego.

Musimy dojść do tego szczytu miłości, zanim będziemy mogli zostać uznani za godnych miejsca w Nowym Stworzeniu. Nie mamy też spodziewać się, że każdy z naśladowców Pana osiągnie ten cel dokładnie w chwili śmierci. Wręcz przeciwnie – powinniśmy się spodziewać osiągnięcia go możliwie najwcześniej w naszym chrześcijańskim życiu i wtedy pamiętać na słowa Apostoła: „A wszystko wykonawszy... – Stójcież!” (Efezj. 6:13). Po osiągnięciu tego celu nasza miłość musi zostać wypróbowana, a ćwiczenia czekające nas u mety – usiłowania, by utrzymać w naszym życiu ten stopień czy poziom – będą wielce wzmacniały nasz charakter. Szczególnie tu nasze doświadczenia będą podobne do tych, przez jakie przechodził nasz Pan, bo choć On nie musiał ubiegać się o osiągnięcie tego celu, to musiał jednak bojować dobry bój wiary, będąc już u celu – by z niego nie zawrócić, by nie zostać pokonanym przez różne przeszkody ze strony świata i Przeciwnika. „Bieżę do kresu”, mówi Apostoł; w podobny sposób każdy z nas musi trzymać się mocno tego kresu, gdy go wreszcie osiągniemy i dbać o to, byśmy we wszystkich próbach, które Pan dozwoli, zostali uznani przez Niego za zwycięzców – nie o własnej sile, lecz przy pomocy naszego Odkupiciela.

Napotkamy na przeszkody, które będą się starały odwrócić nas od doskonałej miłości ku Ojcu i nakłonić, byśmy zgodzili się oddawać Mu mniej niż zupełny hołd i posłuszeństwo, jakie Mu się należą. Przyjdą na nas pokusy także w odniesieniu do braci, sugerujące, by nie pozwolić na przykrywanie miłością do braci wielu ich słabości oraz podburzające nas wobec tych, których nauczyliśmy się kochać i cenić i których słabości nauczyliśmy się traktować ze współczuciem. Gdy już nauczymy się miłować naszych nieprzyjaciół, wówczas też napotkamy na przeszkody mówiące nam, że są wyjątki i że nasza wspaniałomyślność wobec nich powinna mieć swoje granice. Błogosławieni jesteśmy, jeśli pomimo tych pokus wytrwamy, uparcie dążąc do celu, usiłując utrzymać osiągnięte już miejsce – bojując on dobry bój wiary i <str. 191> trzymając się usilnie żywota wiecznego, zapewnionego nam w Jezusie.

Wiedząc od Boga wybranie wasze”

Wiedząc, bracia umiłowani od Boga, wybranie wasze, gdyż Ewangelia nasza nie była u was tylko w mowie, ale też w mocy i w Duchu Świętym, i we wszelkim upewnieniu” – 1 Tes. 1:4 5.

Wskazaliśmy już na innym miejscu, jakie są znaki i dowody na to, że jesteśmy dziećmi Bożymi: mianowicie nasze spłodzenie z ducha świętego, nasze zapieczętowanie, nasze ożywienie*. Nie będziemy tu tego powtarzać, lecz jedynie ogólnie zwrócimy uwagę na fakt, że ktokolwiek uczestniczy w tym wybraniu, ten ma różne dowody, poprzez które może się to stać widoczne nie tylko dla niego, ale niebawem też dla „braci”, z którymi ma styczność. W tym wybraniu obok przesłania jest moc. Przesłanie tego wybrania, wezwanie, „słowo”, stanowi nie tylko Ewangelię, czyli dobrą nowinę dla klasy wybranych, lecz jest ono dla nich czymś więcej: jest mocą Bożą sprawującą w nich chcenie i skuteczne wykonanie według upodobania Jego. Daje wybranym ducha świętego i wielkie upewnienie, a oni są z kolei gotowi za wszelką cenę głosić Słowo Pańskie.

* Tom V, Wykład IX

Apostoł pisze do Kolosan (Kol. 3:12 14) o tej wybranej klasie Nowego Stworzenia, że powinni oni złożyć stary sposób patrzenia na sprawy i przyoblec się w nowy, który umożliwi rozpoznanie członków klasy wybranej nie według ich narodowości czy nazwy, ale uzna wszystkich w Chrystusie, i tylko ich, jako wybrane Nowe Stworzenie. Mówi: „Przetoż przyobleczcie jako wybrani Boży, święci i umiłowani, wnętrzności miłosierdzia, dobrotliwość, pokorę, cichość, cierpliwość, znaszając jedni drugich i odpuszczając sobie wzajemnie, jeśli ma kto przeciw komu skargę: jako i Chrystus odpuścił wam, tak i wy. A nad to wszystko [osiągnięcie] (przyobleczcie) miłość, która jest związką doskonałości”.

Nasz Pan, mówiąc o wybranym Kościele jako całości, oznajmia, że muszą nań przyjść różne próby i doświadczenia <str. 192> i zdaje się dawać do zrozumienia, że wzmogą się one u schyłku obecnego Wieku Ewangelii i że dozwolone będą do takiego stopnia, iż zwiodą wszystkich, z wyjątkiem „prawdziwie wybranych” (Mat. 24:24)*.

* zob. Tom IV, Wykład XII

Znajdujemy tutaj pokrzepienie: słowa te nie znaczą, że „prawdziwie wybrani” będą mieć większą umysłową zdolność, która umożliwi im odróżnienie rozmaitych podstępów Przeciwnika w tym złym dniu; nie znaczą one też, iż osiągną oni doskonałość w panowaniu nad swymi glinianymi naczyniami do tego stopnia, że nie będą mogli błądzić. Znaczą one natomiast, że ci, którzy będą trwali w Chrystusie, otrzymają dostateczną łaskę, dostateczną mądrość i dostateczną pomoc w czasie potrzeby. Jakaż jest to pociecha dla tych, którzy znaleźli ucieczkę i schronienie w nadziei wystawionej w Ewangelii! Jak wielką ufność daje nam poczucie, że nasza kotwica osadzona jest za zasłoną – w Chrystusie! Takie przeznaczenie wzmacnia i pociesza, zgodnie z oświadczeniem Apostoła: „Jako nas wybrał w nim przed założeniem świata, abyśmy [ostatecznie] byli świętymi i nienaganionymi przed oblicznością jego w miłości. Który nas przeznaczył ku przysposobieniu za synów przez Jezusa Chrystusa dla siebie samego według upodobania woli swojej (...) aby w rozrządzeniu zupełności czasów w jedno zgromadził wszystkie rzeczy w Chrystusie, i te, które są na niebiesiech, i te, które są na ziemi. W nim, mówię, w którymeśmy i do działu przypuszczeni, przeznaczeni będąc według postanowienia tego, który wszystko sprawuje według rady woli swojej; abyśmy [my, Nowe Stworzenie] byli ku chwale sławy jego, którzyśmy pierwej nadzieję mieli w Chrystusie” – Efezj. 1:4 12.

Przez wiele ucisków musimy wnijść do królestwa”

Konieczność wysiłku i pokonywania trudności przy budowaniu charakteru, jakie Bóg dołączył do powołania „prawdziwie wybranych”, Nowego Stworzenia, znajduje wielorakie odzwierciedlenie w naturze. Poniżej podajemy tego przykład:

Pewien człowiek zapragnął dodać do swojej kolekcji owadów okaz ćmy cesarskiej <str. 193> i szczęśliwym trafem udało mu się zdobyć kokon tego owada. Powiesił go w swojej bibliotece i trzymał go tam przez całą zimę. Wiosną zauważył, że ćma próbuje się wydostać. Otworek był tak mały, a ćma zdawała się walczyć tak beznadziejnie z wytrzymałym włóknem kokonu, że człowiek ów powiększył ten otwór nożyczkami. Cóż, pojawiła się piękna i duża ćma, ale nie mogła latać. Ktoś potem mu powiedział, że te wysiłki były niezbędne, aby przepchnąć płyny odżywcze do wielkich skrzydeł owada. Uratowanie go od wysiłku było chybioną dobrocią. Wysiłek miał być zbawienny dla ćmy. Morał jest oczywisty. Wysiłki, jakie człowiek musi włożyć w sprawy doczesne, wyrabiają charakter, który bez nich nie mógłby się ukształtować. Należy też walczyć o ubogacenie duchowe.”

Wykazaliśmy już*, że Pismo Święte uczy bardzo wyraźnie doktryny o „wolnej łasce”, która będzie hojnie wprowadzona, gdy tylko wybrani zostaną skompletowani – uwielbieni. W ciągu Tysiąclecia będą oni („nasienie Abrahamowe”) błogosławić wszystkie narody ziemi, dając najzupełniejszą sposobność osiągnięcia doskonałego charakteru, zupełnej restytucji i żywota wiecznego.

* Tom I, str. 96

BEZ NAGANY
– Judy 24 –

Bez nagany w Jego chwalebnej obecności!
      Całą duszą do głębi poruszony,
Całym sercem, co w niebo mnie wznosi,
      I cudnym tym Słowem zdumiony.

Czy zdołam bez nagany stanąć?
      Że nie dowierzam, przebacz, Panie;
Kochając wątpiącego, już raz to zrobiłeś
      Przez stóp, dłoni i boku przebitego ukazanie.

Proszę, złotą mi opuść drabinę,
      Lśniącą niczym jasny szlak,
By nadzieja, że silny wiarą – nie zginę,
      Jak kompas wskazywała mi Twój ślad.

Modląc się, drabinę swą ujrzałem,
      Aż do doskonałego sięgającą dnia.
 Z prostej historii wyrastała,
      Wskazując, którędy wiedzie droga ma.

Raz królowa – oto ta opowieść –
      Gdy czegoś ‘nowego’ w oddali szukała,
We młynie znalazła coś przedziwnego –
      Strzępy łachmanów w kącie dojrzała. <str. 194>

Łachmany niczym wprost z rynsztoka,
      Różnych rozmiarów i obskurnych barw;
Dzieci to była nędznych gromadka
      W strzępach od stóp do głów.

Cóż teraz? Rozbrzmiało w jej głowie pytanie.
      Co zrobić z czeredą tak odrażającą?
Mistrz odrzekł z uśmiechem: „O, pani,
      Biel uczyń z nich olśniewającą”.

Biel? Wzdycha z powątpiewaniem;
      Przecież purpury tej ani czerwieni
Nikt nigdy wyczyścić nie zdoła
      Ni w biel doskonałą przemienić.

Zaprawdę, mistrz powie, choć są to kolory,
      Które najtrudniej ze wszystkich wybielić,
Jam jednak mocen te łachmany brudne
      W białe jak płatki śniegu zmienić.

Słowa te proste brzmią jak echo
      W sercu moim całe dnie.
Czerwień, szkarłat jak śnieg białe?
      On potrafi, czyż Bóg nie?

Wkrótce potem – by do końca
      przywieść dziwną tę opowieść –
Ktoś ze młyna posłał gońca,
      By dar zaniósł swej królowej.

Pośród fałd najczystszych tkanin
      Bielutkie znalazła kartki papieru.
Na każdej blaskiem błyszczały złotym
      Jej inicjału lśniące litery.

Cenną lekcję otrzymałem –
      Mistrz napisał – w młynie swym.
Wiem, że Chrystus zebrać może
      Zewsząd serca ludzi złych.

I niebiańskim swym sposobem
      Szkarłat w śnieżną biel zamienia.
Pisząc w sercach swoje imię,
      W pałacowych wita sieniach.

                        * * *

Jakże wspaniałe przede mną widoki!
      Bramy niebieskie otwierają się szeroko.
Więc nawet ja – bez skazy i czysty
      Stanę u drogiego Zbawcy boku.

Bez nagany w chwale Jego obecności!
      Bez nagany w olśniewającej jasności!
Miłość Chrystusa moją grzechu czerwień
      Do śnieżnej przywiodła czystości. <str. 195>


 

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016