Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: F-6 ,   z 1904 roku.
Zmień język na

Wykład 3 - Powołanie Nowego Stworzenia

Tylko powołani się kwalifikują – Kiedy zaczęło się to „wielkie zbawienie” – Wezwanie do pokuty nie jest powołaniem do boskiej natury – Powołanie żydowskie – Powołanie ewangeliczne – Dlaczego niewielu „wielkich”, „mądrych” czy „możnych” zostaje powołanych – Wywyższenie wyróżnieniem za prawdziwą pokorę – Charakter jest warunkiem powołania – Podczas Tysiąclecia świat nie jest pod powołaniem, lecz pod nakazem – Czas powołania ewangelicznego ograniczony – Nowe Stworzenie jest powoływane, czyli pociągane przez Ojca – Chrystus naszą mądrością – Chrystus naszym usprawiedliwieniem – Odróżnienie usprawiedliwienia rzeczywistego od przypisanego – Czy Nowe Stworzenie potrzebuje usprawiedliwienia – Podstawa usprawiedliwienia – Usprawiedliwienie świętych Starego Testamentu różni się od naszego – Usprawiedliwienie w Wieku Tysiąclecia – Chrystus naszym uświęceniem – Uświęcenie podczas Tysiąclecia – Dwa różne poświęcenia w obrazie lewitów – Żaden z nich nie ma działu w ziemi – Wielkie Grono – Dwie części Uświęcenia – Ze strony człowieka – Ze strony Boga – Doświadczenia zależne są od temperamentu – Uświęcenie to nie doskonałość ani uczucie – „Który uzdrawia wszystkie choroby twoje” – Potrzeba tronu łaski – Jak usprawiedliwienie staje się uświęceniem – Poświęcenie po zakończeniu „wysokiego powołania” – Zbawienie, czyli wyzwolenie Kościoła. 

Sposobność stania się członkami Nowego Stworzenia i udziału w jego możliwościach, przywilejach, błogosławieństwach i chwałach nie była ogólnie otwarta dla ludzkości, lecz skierowana jedynie do „powołanej” klasy. I jest to bardzo wyraźnie przedstawione w Piśmie Świętym. Pan powołał cielesny Izrael, aby stał się Jego szczególnym ludem, odłączonym od innych ludów i narodów ziemi, jak jest o tym napisane: „Tylkom was samych poznał [uznałem] ze wszystkich rodzajów ziemi” – Amos 3:2. Powołanie Izraela nie było jednakże „wysokim powołaniem” czy „powołaniem niebiańskim”, i w konsekwencji nie znajdujemy żadnej wzmianki o rzeczach niebiańskich w obietnicach odnoszących się do tego narodu. Ich powołanie odnosiło się do stanu przygotowawczego, który ostatecznie uczynił ostatek tego narodu gotowym na przyjęcie i skorzystanie z „wysokiego <str. 86> powołania” do „wielkiego zbawienia, które wziąwszy początek opowiadania przez samego Pana od tych, którzy go słyszeli, nam jest potwierdzone” (Hebr. 2:3). Dlatego warunków „wysokiego”, czyli „niebiańskiego powołania” nie należy szukać w Starym, ale w Nowym Testamencie. Choć gdy oczy naszego zrozumienia otwierają się na rozpoznawanie „głębokości Bożych”, możemy zauważyć w Jego postępowaniu z Izraelem cielesnym i w działającej nad nim opatrzności pewne obrazowe lekcje, pożyteczne dla duchowego nasienia, które zostało powołane „niebieskim powołaniem”. Apostoł zwraca nam bowiem na to uwagę, mówiąc, że cielesny Izrael, jego prawa i Boża wobec niego działalność były cieniem, czyli obrazem, lepszych rzeczy, należących do tych, którzy są powołani do członkostwa w Nowym Stworzeniu.

Ponieważ w planie Bożym Chrystus miał mieć prymat we wszystkim, konieczne było, aby był pierwszym, przewodnikiem, Najwyższym Kapłanem, który miał stać się przywódcą tego Nowego Stworzenia Bożych synów, wodzem ich zbawienia, przykładem, na którego postępowaniu mogliby się wzorować i którego śladami mogliby kroczyć; dostrzegamy w tym zupełnie wystarczający powód, dla którego święci Starego Testamentu nie mogli mieć części, czyli udziału w tym Nowym Stworzeniu. Poświadczają to słowa naszego Pana odnośnie Jana Chrzciciela: „Zaprawdę powiadam wam: Nie powstał z tych, którzy się z niewiast rodzą, większy nad Jana Chrzciciela; ale który jest najmniejszym w królestwie niebieskim, większy jest niżeli on” – Mat. 11:11. Podobnie mówi też Apostoł, wyrażając się z najwyższym uznaniem o wierze i szlachetności charakteru owych braci z poprzednich okresów czasu: „Bóg o nas coś lepszego przejrzał, aby oni bez nas nie stali się doskonałymi” – Hebr. 11:40.

Poza tym powinniśmy pamiętać, że nikt, kto nadal znajduje się pod przekleństwem grzechu Adama, nie może być powołany. Aby ktokolwiek mógł zostać powołany do tego „wysokiego powołania”, konieczne jest zapewnienie usprawiedliwienia od wyroku Adamowego. A ono nie mogło być dane nawet cielesnemu Izraelowi przez krew cielców i kozłów, ponieważ nie mogą one nigdy zgładzić grzechu i były jedynie obrazem lepszych ofiar, które rzeczywiście zaspokajają wymagania Sprawiedliwości <str. 87> wobec naszej rasy. Dlatego też niemożliwe było rozpoczęcie powołania przed zapłaceniem ceny okupu przez Pana Jezusa, który „kupił nas swą drogą krwią”. Nawet apostołowie byli tylko wstępnie powołani i przyjęci do Nowego Stworzenia, aż Odkupiciel zapłacił cenę, wstąpił na wysokość i przedłożył ją w ich imieniu. Dopiero wtedy, i nie wcześniej, w Dniu Pięćdziesiątnicy Ojciec bezpośrednio uznał tych wierzących i spłodził ich przez swego ducha świętego, by stali się Nowymi Stworzeniami. To prawda, że w czasie swej misji nasz Pan powiedział do faryzeuszy: „Bom nie przyszedł wzywać sprawiedliwych, ale grzesznych do pokuty” – Mat. 9:13. Musimy jednak zauważyć wielką różnicę pomiędzy wzywaniem ludzi do pokuty a wzywaniem ich do „wysokiego powołania”, do boskiej natury i współdziedzictwa z Chrystusem. Żaden grzesznik nie jest do tego przyjęty; stąd więc my wszyscy, będąc „z natury dziećmi gniewu”, potrzebujemy być najpierw usprawiedliwieni od wszystkiego, darmo, przez drogocenną krew Chrystusa.

Pełne tego potwierdzenie znajdujemy we wstępie Listu do Rzymian (1:7), który mówi, że list ten poświęcony jest „wszystkim, którzyście w Rzymie, umiłowanym Bożym, powołanym świętym”6  – powołanym, by stać się świętymi, uczestnikami boskiej natury. Podobnie brzmi wstęp Listu do Koryntian: „Do Kościoła Bożego w Koryncie, do tych, którzy zostali uświęceni w Jezusie Chrystusie i powołani do świętości wespół ze wszystkimi, którzy na każdym miejscu wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa” – 1 Kor. 1:2 (BT). Wyłączność tego powołania jest dalej podkreślona w wersecie 9, który oznajmia, kto jest autorem naszego powołania: „Wiernyć jest Bóg, przez którego jesteście powołani ku społeczności Syna jego, Jezusa Chrystusa, Pana naszego”. Oznacza to związek, jedność; i stąd myśl, że powołanie ma na celu wyszukanie spomiędzy ludzi tych, którzy staną się jednością z Odkupicielem jako Nowe Stworzenia, Jego współdziedzice w chwale, czci i nieśmiertelności, przyznani Mu w nagrodę za Jego wierność.

6 KJ i Biblia Brzeska: „wezwanym, abyście byli świętymi” – przyp. tłum.

Przychodzą nam tu na myśl słowa Apostoła o tym, że będziemy uczynieni współdziedzicami z Chrystusem dopiero po spełnieniu <str. 88> pewnych warunków, a mianowicie: „Jeśli tylko z nim cierpimy, abyśmy też z nim byli uwielbieni” – Rzym. 8:17. W tym samym rozdziale Listu do Koryntian (w. 24) Apostoł pokazuje, że omawiane przez niego powołanie w żaden sposób nie jest tym samym powołaniem, które przez pewien czas ograniczało się tylko do Żydów, a dalej słowa jego wskazują, że nie wszyscy są powołani. Mówi on bowiem: „Lecz samym powołanym i Żydom, i Grekom każemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą” – choć dla niepowołanych Żydów był On kamieniem obrażenia, a dla niepowołanych Greków głupstwem. W swym Liście do Hebrajczyków 9:14 15 Apostoł wskazuje, że powołanie obecnego Wieku Ewangelii nie mogło zostać ogłoszone, dopóki nasz Pan nie stał się przez swą śmierć „rękojmią” Nowego Przymierza. Słowa jego brzmią: „I dlatego jest nowego testamentu [przymierza] pośrednikiem, aby, gdyby śmierć nastąpiła na odkupienie onych występków, które były pod pierwszym testamentem [Przymierzem Zakonu], ci, którzy są powołani, wzięli obietnicę wiecznego dziedzictwa” – Hebr. 7:22.

Niewielu wielkich, mądrych czy uczonych zostaje powołanych

Można by naturalnie zakładać, że to szczególne powołanie, jeśli miałoby mieć jakieś obwarowania, ograniczałoby się do najświetniejszych przedstawicieli upadłej rasy ludzkiej – do najszlachetniejszych, najcnotliwszych, najbardziej utalentowanych. Lecz Apostoł zaprzecza tej myśli, mówiąc: „Widzicie zaiste powołanie wasze, bracia! iż niewiele mądrych według ciała, niewiele możnych, niewiele zacnego rodu; ale co głupiego jest u świata tego, to wybrał Bóg, aby zawstydził mądrych, a co mdłego u świata, wybrał Bóg, aby zawstydził mocnych. A podłego rodu u świata i wzgardzone wybrał Bóg, owszem te rzeczy, których nie masz, aby te, które są, zniszczył. Aby się nie chlubiło żadne ciało przed obliczem jego” – 1 Kor. 1:26 29. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest, jak tłumaczy Apostoł, Boski zamiar, by żaden człowiek nie mógł się chełpić, że w jakimś sensie lub stopniu zasłużył sobie na wielkie błogosławieństwa, jakie mają zostać wylane. Wszystko to ma na celu pokazanie, tak aniołom, <str. 89> jak i człowiekowi, wielkiej mocy Bożej, przemieniającej charaktery z niegodziwych i godnych pogardy na szlachetne i czyste nie przy użyciu siły, ale przez przeobrażającą moc Prawdy, działającą w powołanych poprzez dane im obietnice i nadzieje, by chcieli i skutecznie wykonywali zamiary, jakie On sobie upodobał. Rezultatem tego Bożego zarządzenia będzie nie tylko chwała Ojca, ale też pokora i wieczne dobro tych, których On ma błogosławić. W całym Nowym Testamencie znajdujemy wielokrotnie powtarzające się stwierdzenia faktu, że to powołanie i zbawienie nie pochodzi od człowieka ani nie jest z jego mocy, ale z łaski Bożej. Nietrudno jest też zrozumieć, dlaczego z zasady to powołanie jest mniej atrakcyjne dla ludzi wysokiego rodu, zaś bardziej atrakcyjne dla ludzi prostych.

Pycha jest istotnym elementem upadłej natury i ciągle należy ją mieć na względzie. Ci, których stan jest mniej upadły niż większości ludzi i którzy przez to są szlachetniejsi z natury niż ludzie przeciętni, dostrzegają ten fakt i są skłonni czuć pewną wyższość i dumę z tego powodu. Tacy, nawet jeśli szukają Pana i dążą do Jego błogosławieństw i łask, mogą oczekiwać, że Pan przyjmie ich na jakiejś innej podstawie niż ich bardziej upadłych, mniej szlachetnych bliźnich. Miernikiem Bożym jest jednak doskonałość; oznajmia On bowiem, że wszystko poniżej tego kryterium zostanie potępione, a każdy z potępionych musi się udać do tego samego Odkupiciela i do tej samej ofiary za grzechy, niezależnie od tego, w jakim stopniu ucierpiał z powodu upadku. Było pewne, że te warunki przyjęcia staną się bardziej atrakcyjne dla godnych pogardy i bardziej upadłych członków ludzkiego rodu niż dla bardziej szlachetnych – ludzie słabi i upadli bardziej sobie zdają sprawę, że potrzebują Zbawiciela, gdyż o wiele dotkliwiej odczuwają swą własną niedoskonałość. Z kolei ludzie mniej upadli, posiadający pewną miarę samozadowolenia, nie są skorzy do niskiego ugięcia kolan przed krzyżem Chrystusowym, do przyjęcia usprawiedliwienia jako daru i do zbliżenia się na tych, i tylko na tych, warunkach do tronu niebiańskiej łaski, by otrzymać miłosierdzie i znaleźć „łaskę ku pomocy czasu przygodnego”. <str. 90> Są oni bardziej skłonni opierać się na swym własnym zrozumieniu i mieć to uczucie pełnej satysfakcji, które będzie dla nich przeszkodą w wejściu przez ciasną bramę na wąską drogę.

Bóg najwyraźniej bardzo ocenia pokorę u wszystkich, których zaprasza, by stali się członkami Nowego Stworzenia. Apostoł mówi o tym: „Uniżajcież się tedy pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył czasu swego” – 1 Piotra 5:6. Paweł wskazuje na wzór wystawiony w Chrystusie Jezusie – na to, jak On sam się poniżył i wyniszczył samego siebie, gdy dobrowolnie przyjął niższą naturę i zgodził się na ucierpienie śmierci, i to śmierci krzyżowej. Wskutek tego posłuszeństwa i pokory Bóg wielce Go wywyższył. Dalej Piotr uczy: „Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” – 1 Piotra 5:5. Widzicie więc swe powołanie, bracia, jak to niewielu wielkich, mądrych czy uczonych jest powołanych, ale głównie biedni tego świata, bogaci w wiarę. Pan Bóg wielce ocenia pokorę, a równocześnie i wiarę. Na członków Nowego Stworzenia przyjmie tych, którzy nauczyli się ufać Mu bezgranicznie, dla których Jego łaska jest wystarczająca i którzy dzięki mocy, którą On im daje, osiągają idące w parze z wywyższeniem zwycięstwo, do którego On ich powołuje.

Charakter jest jednak warunkiem powołania

Choć Pan Bóg nie powołuje mądrych, wielkich czy uczonych, to nie należy jednak wyciągać z tego wniosku, że Jego lud jest prymitywny albo niedouczony w sensie bycia złym, zepsutym czy nikczemnym. Wręcz przeciwnie, Pan stawia tym, których powołuje, jak najwyższe wymagania; są oni powoływani do świętości, czystości, wierności i do zasad sprawiedliwości – do szczególnego cenienia tych wartości w sercu i ukazywania ich w życiu na chwałę Tego, który powołał ich z ciemności do swej cudownej światłości (2 Piotra 1:3; 1 Piotra 2:9). Świat może ich znać tylko według ciała, a według ciała mogą nie być bardziej szlachetni czy subtelni niż inni – często są zresztą mniej zacni – ale Pan przyjmuje ich <str. 91> nie według ciała, lecz według ducha, według ich umysłów, intencji, ich „serc”. Dlatego od chwili, gdy przyjmują łaskę Bożą w Chrystusie i przebaczenie swych grzechów oraz poświęcają się Panu, są uważani za wolnych od tych zmaz, które z natury odziedziczyli jako dzieci Adama; jakby ich ciało zostało okryte szatą zasług Chrystusa, chowającą jego wszystkie braki. To nowy umysł, nowa wola jest „nowym stworzeniem”, przyjętym i powołanym przez Boga, i z którym ma On jedynie do czynienia.

Prawdą jest, że rozwijający się nowy umysł będzie stawał się coraz bardziej szlachetny, prawy, zacny i stopniowo będzie zdobywał więcej władzy i kontroli nad ciałem. Ci natomiast, którzy nie rozpoznają Nowego Stworzenia, tak jak nie poznali Pana, będą się ostatecznie dziwić ich dobrym uczynkom i świętobliwemu życiu oraz duchowi zdrowego zmysłu, choć nawet i to może zostać przez nich czasem przypisane jakimś niegodziwym pobudkom. Pomimo stopniowego dochodzenia nowego umysłu do coraz większej harmonii z umysłem Pańskim, poświęceni Pańscy mogą nigdy nie zdobyć całkowitej kontroli nad swym śmiertelnym ciałem, z którym są związani, choć z pewnością ich celem i dążeniem będzie wielbienie Pana Boga zarówno w swym ciele, jak i w duchu oraz umyśle, które są Jego (1 Kor. 6:20).

Zwróćmy uwagę na niektóre z tych cech i ograniczeń dotyczących charakteru Nowego Stworzenia. Napomnienie Apostoła skierowane do jednego z powołanych – ale stosowne dla nich wszystkich – brzmi: „Bojuj on dobry bój wiary, chwyć się żywota wiecznego, do któregoś też powołany” – 1 Tym. 6:12. Nowe Stworzenia nie powinny spodziewać się zwycięstwa i zdobycia wielkiej nagrody bez walki z Przeciwnikiem i grzechem obfitującym we wszystkim, z czym są związani, oraz ze słabościami ich własnych ciał, choć są one przykryte zasługą sprawiedliwości Chrystusowej na warunkach Przymierza Łaski. Dalej Apostoł napomina członków tej klasy, by „chodzili godnie Bogu, który ich powołał do swego królestwa i do chwały” (1 Tes. 2:12). Nowe Stworzenie ma nie tylko ocenić swe powołanie i jego końcową nagrodę w Królestwie <str. 92> i chwale, ale powinno pamiętać, że w obecnym życiu musi stać się przedstawicielem Boga i Jego sprawiedliwości oraz starać się zgodnie z nią postępować. Czytamy zatem: „Jako ten, który was powołał, święty jest, i wy bądźcie świętymi we wszelkim obcowaniu, dlatego że napisano: Świętymi bądźcie, iżem ja jest święty” – 1 Piotra 1:15 16. I dalej w tym samym liście (2:9) czytamy: „(...) abyście opowiadali cnoty tego, który was powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości”.

Duchowi Izraelici Nowego Stworzenia nie zostali poddani w niewolę ściśle określonych praw, jak miało to miejsce z Izraelem cielesnym. Zostali natomiast poddani pod „zakon wolności”, by ich miłość do Pana mogła się okazać nie tylko w znaczeniu dobrowolnego unikania rzeczy niepodobających się Panu, lecz także w dobrowolnym poświęcaniu ludzkich praw i korzyści w służbie Prawdzie i sprawiedliwości, dla Pana i braci. Zgodnie z tym Apostoł pisze: „Nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości” – 1 Tes. 4:7 (BT). I dalej: „Albowiem wy ku wolności powołani jesteście, bracia! tylko pod zasłoną tej wolności ciału nie pozwalajcie” – Gal. 5:13, by to nie stało się okazją do czynienia zła. Używajcie raczej swej wolności do ofiarowania obecnych praw dla dobra Prawdy i służenia jej, byście przez to mogli być ofiarowującymi kapłanami Królewskiego Kapłaństwa, którzy w przyszłości będą królować w Królestwie Bożym jako współdziedzice z Chrystusem, aby udzielać światu Bożych błogosławieństw.

Wiele jest wersetów mówiących o tym, że powołanie do Nowego Stworzenia jest powołaniem do chwały, czci i nieśmiertelności (Filip. 3:14; 2 Piotra 1:3, itd.), ale wszędzie Pan zaznacza, że ścieżka do tej chwały jest wąską drogą prób, doświadczeń i ofiar. I tylko ci, którzy są spłodzeni z Jego ducha, owszem, napełnieni nim, będą w stanie stać się w końcu zwycięzcami i osiągnąć chwalebne rzeczy, do których zostali powołani, a drogę do tych rzeczy dla powołanych otworzył Ten, który obiecał: „Dosyć masz na łasce mojej; albowiem moc moja wykonywa się w słabości”.

Nie powinniśmy też myśleć o innych powołaniach, ale mamy pamiętać <str. 93> stwierdzenie Apostoła: „Jesteście powołani w jednej nadziei powołania waszego” – Efezj. 4:4. Błąd popełnia każdy, kto myśli, że ma wybór w tej sprawie. Jeśli chodzi o świat, to w przyszłym wieku nie będzie powołania: Pan Bóg nie będzie podczas tego wieku wybierał specjalnej, oddzielnej i wyróżniającej się od innych klasy na specjalne stanowisko. Zamiast powoływać świat podczas Wieku Tysiąclecia, Pan będzie im nakazywał posłuszeństwo prawom i zasadom sprawiedliwości, a od każdego stworzenia będzie wymagane (a nie wypraszane) posłuszeństwo milenijnemu rządowi, w przeciwnym razie otrzyma ono karanie za nieposłuszeństwo, aż w końcu zostanie wygładzone spomiędzy ludu, jak o tym zostało napisane: „Każda dusza, która by nie słuchała tego proroka, będzie wygładzona z ludu” – umrze „wtórą śmiercią”, z której nie będzie żadnej nadziei ponownego powstania.

Nie ma także drugiego powołania w czasie obecnego Wieku Ewangelii, choć, jak to już wcześniej zaznaczyliśmy, jest druga klasa zbawionych, którzy są wybierani podczas tego wieku – Wielkie Grono (Obj. 7:9 14), „którego nie mógł nikt zliczyć, z każdego narodu i pokolenia, i ludzi, i języków”, którzy będą służyć Bogu w Jego świątyni i przed Jego tronem, w odróżnieniu od Oblubienicy, która będzie na tronie i będzie klasą członków albo żywych kamieni świątyni. Ale należący do tego drugiego grona nie mają oddzielnego i odmiennego powołania. Mogli oni równie łatwo i z o wiele większą skutecznością dojść do chwały boskiej natury, gdyby okazali natychmiastowe i szczere posłuszeństwo. Ostatecznie jednak staną się zwycięzcami, co jest pokazane w gałązkach palmowych; jednak brak gorliwości pozbawił ich możliwości przyjęcia do klasy zwycięzców, co stało się przeszkodą w otrzymaniu wiecznego współdziedzictwa i chwały członków Nowego Stworzenia oraz odebrało im w znacznej mierze radość, pokój i satysfakcję, jakie należą do zwycięzców i jakimi cieszą się oni już nawet w obecnym życiu. Stan, który w końcu osiągną, jak to wcześniej zauważyliśmy, będzie najwidoczniej podobny pod wieloma względami do stanu albo poziomu aniołów. <str. 94>

Innym aspektem powołania jest jego ograniczony czas, jak o tym mówi Apostoł: „Oto teraz dzień przyjemny, oto teraz dzień zbawienia”, „Dziś, jeślibyście głos jego usłyszeli, nie zatwardzajcież serc waszych” – 2 Kor. 6:2; Hebr. 3:15. Ten przyjemny dzień czy przyjemny rok, albo przyjemny okres lub epoka, rozpoczął się od naszego Pana, Jezusa, i Jego poświęcenia. On był powołany. On sam sobie nie przywłaszczył tej czci i taka zasada pozostała – „A nikt sobie tej czci nie bierze” (Hebr. 5:4). Zuchwałym zaiste byłby człowiek, który przywłaszczyłby sobie prawo do zmiany natury z ludzkiej na boską, z członkostwa w rodzinie Adamowej i dziedziczenia jego utraconego stanu do stania się współdziedzicem z Chrystusem we wszystkich bogactwach, chwale i czci, których prawym dziedzicem po wieczne czasy stał się On w odpowiedzi na swe powołanie.

Zamknięcie tego powołania albo „dnia zbawienia”, „czasu przyjemnego”, przyjdzie nie mniej pewnie niż jego początek. Bóg naznaczył określoną, konkretną liczbę członków Nowego Stworzenia i gdy tylko ta liczba się dopełni, dzieło Wieku Ewangelii się zakończy. Możemy też zauważyć, że gdy zostanie powołana właściwa liczba, samo powołanie musi ustać; bowiem powołanie choćby jednego człowieka ponad liczbę, jaką Bóg przeznaczył, nie byłoby z Jego strony konsekwentne, nawet gdyby przewidział, ilu z powołanych odpadnie przez nieposłuszeństwo i nie uczyni swego powołania i wybrania pewnym, przez co musieliby być zastąpieni innymi. Konsekwencja zdaje się wymagać, by Wszechmogący nie traktował lekko swych stworzeń, wystosowując nawet o jedno zaproszenie więcej, jeśli będąc przyjęte, nie mogłoby zostać spełnione. Wersety Pisma Świętego utrzymują, że dla każdego członka tej ograniczonej liczby Królewskiego Kapłaństwa została odłożona korona; i że gdy ktoś przyjmuje powołanie Pańskie i poświęca się na jego warunkach, jedna z koron zostaje dla niego odłożona. Nie jest dlatego właściwe zakładać, że Pan powołałby kogoś, kto stawiwszy się na zew powołania i przyjąwszy je, musiałby się dowiedzieć, że korona nie może mu być jeszcze przyznana, ponieważ musi czekać, aż ktoś, kto okaże się niewiernym, <str. 95> utraci swe prawo. Napomnienie naszego Pana: „Trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony twojej” wydaje się oznaczać nie tylko to, że jest ograniczona liczba koron, ale że ostatecznie przy końcu tego wieku nastanie czas, gdy ci, co nie okazali się wiernymi swemu przymierzu, zostaną odrzuceni, i w tym momencie inni już będą czekać na ich korony (Obj. 3:11).

Według naszego zrozumienia ogólne powołanie do tego współdziedzictwa z naszym Odkupicielem jako członkowie Bożego Nowego Stworzenia ustało w roku 1881. Ale sądzimy, że wielka liczba (we wszystkich różnych denominacjach chrześcijaństwa – prawdopodobnie dwadzieścia albo trzydzieści tysięcy) tych, którzy w owym czasie uczynili z siebie pełne poświęcenie, nie okazała się wierna swemu przymierzu ofiary. Tacy, gdy zostaną w pełni doświadczeni i jeśli okażą się niewierni, zostaną jeden po drugim odrzuceni od uczestnictwa w powołanym gronie – aby inni, którzy w międzyczasie uczynili poświęcenie, choć nie w ramach powołania, mogli być przyjęci do pełnej społeczności z Chrystusem i Jego współdziedzicami, i by z kolei oni mogli otrzymać swe próby. Jeśli zaś okażą się niegodni, zostaną odrzuceni, a ich miejsca zostaną zajęte przez jeszcze innych, którzy będą oczekiwać w stanie poświęcenia. Najwidoczniej poprzez takie zarządzenie nie ma potrzeby ogólnego powołania od roku 1881. Ci, którzy obecnie zostają przyjęci, mogą tak samo otrzymać swe prawa i przywileje bez konieczności zaliczenia w ogólne powołanie czy zaproszenie, które ustało w 1881 roku – zostają oni przyjęci, gdy proszą o to, korzystając z nadarzającej się sposobności, by wypełnić miejsca tych, którzy odchodzą. Oczekujemy, że to przychodzenie i odchodzenie będzie trwało, aż ostatni członek tego nowego rodzaju stworzenia okaże się wierny i wszystkie korony zostaną przyznane już na wieczność.

Apostoł stwierdza: „Lecz wy, bracia! nie jesteście w ciemności, aby was on dzień jako złodziej zachwycił” – 1 Tes. 5:4. Zgodnie ze wszystkimi poprzednio przytoczonymi orzeczeniami Pisma Świętego mamy powody, by wierzyć, że w obecnym czasie żniwa Wieku Ewangelii możliwość poznania prawdy o Boskim planie wieków, o obecności Syna Człowieczego i <str. 96> o dziele żniwa dana będzie wszystkim Pańskim poświęconym. Sądzimy, że ta „teraźniejsza prawda” będzie sporą próbą czy też dowodem właściwego stanu serca pomiędzy poświęconymi obecnie, tak jak prawda o obecności naszego Pana i żniwo Wieku Żydowskiego stanowiły próbę dla ziemskiego Izraela przy pierwszym przyjściu. Spodziewamy się też, że ci, którzy w obecnym czasie dochodzą do jasnej znajomości Prawdy i okazują szczerość wiary w drogocenną krew oraz głębię swego poświęcenia w służbie Pańskiej, ci, którym dane jest jasne zrozumienie Boskiego planu wieków, powinni uważać, iż posiadają dowód, że zostali przyjęci przez Pana jako przyszli dziedzice z Chrystusem Jezusem, choć poświęcili się po roku 1881. Jeżeli uczynili swe poświęcenie dużo wcześniej, zanim ustało powołanie, możemy uznać, że po tak długim czasie dochodzą oni do właściwego stanu poświęcenia i dlatego poznanie „teraźniejszej prawdy” zostało im dane jako błogosławieństwo i świadectwo ich duchowej społeczności z Panem. Jeśli natomiast nie byli pomiędzy poświęconymi w roku 1881 albo wcześniej, to nasuwa się wniosek, że zostali teraz przyjęci do społeczności klasy powołanych przez otrzymanie miejsca należącego do kogoś powołanego wcześniej, komu brakowało zapału – kto nie był ani zimny, ani gorący – i dlatego został wyrzucony, aby otrzymać swój właściwy dział w nadchodzącym czasie ucisku i nauczyć się w nim pod karą i chłostą cennych lekcji, których powinien się był nauczyć ze Słowa Bożego; by przeszedłszy przez czas wielkiego ucisku, mógł osiągnąć miejsce w Wielkim Gronie, choć powinien był dobrowolnie i z radością w uciskach dojść do miejsca na tronie z Chrystusem.

W jaki sposób Pan Bóg powołuje

Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością [usprawiedliwieniem], i uświęceniem, i odkupieniem” – 1 Kor. 1:30 (BT).

Chrystus naszą mądrością

Mądrość jest tu wspomniana na pierwszym, i dlatego najważniejszym miejscu pomiędzy stopniami prowadzącymi do zbawienia. Zgadzają się z tym <str. 97> przypowieści mędrca: „Początkiem wszystkiego jest mądrość (...) za wszystką majętność twoją nabywaj roztropności”. Niezależnie od naszych predyspozycji – czy jesteśmy silni, czy słabi – mądrość jest najbardziej zasadniczą rzeczą przy obieraniu przez nas właściwej drogi. Z taką kolejnością ludzie się powszechnie zgadzają. Każdy, niezależnie od poziomu inteligencji, stara się rozwinąć dalszą wiedzę i mądrość; regułą jest, że nawet ci, którzy obierają najmniej rozsądne cele, robią to, udając się drogą, która w danej chwili nie wydaje im się niemądra. Tak było z matką Ewą. Pragnęła znajomości, mądrości, i sam fakt, że zakazane drzewo wydawało się być bramą do mądrości, stał się dla niej pokusą do nieposłuszeństwa swemu Stwórcy. Jakże niezbędny jest więc mądry doradca, by prowadzić nas miłymi ścieżkami mądrości oraz po jej drogach pokoju.

I skoro nawet matka Ewa, będąc doskonałą, potrzebowała mądrego przewodnika, o ileż bardziej potrzebujemy go my, jej upadłe i niedoskonałe dzieci. Nasz niebiański Ojciec, powołując nas do udziału w Nowym Stworzeniu, przewidział wszystkie nasze potrzeby: a mianowicie, że nie wystarczy nam nasza własna mądrość oraz że mądrość Przeciwnika i jego zwiedzionych naśladowców będzie używana na naszą szkodę, sprawiając, że światłość wydawać się będzie ciemnością, a ciemność światłością. Stąd też pomoc płynąca z tego wersetu, który mówi, że Chrystus ma być naszą mądrością. Zanim w ogóle przystąpimy do Boga, zanim w ogóle otrzymamy zasługę płynącą z pojednania, czyli dostąpimy przez nią stanu synostwa, potrzebujemy pomocy, kierownictwa, mądrości, otworzenia oczu naszego zrozumienia, abyśmy mogli dostrzec tę obfitość, jaką Bóg przygotował w swoim Synu.

By mieć uszy otwarte na mądrość pochodzącą z góry, niezbędna jest żarliwość serca. Musimy posiadać miarę pokory, w przeciwnym bowiem razie będziemy mieć o nas samych wyższe, niż powinniśmy, mniemanie i nie uda nam się rozpoznać swych własnych słabości, wad, tego, że z Boskiego punktu zapatrywania jesteśmy niegodni. Potrzeba nam także pewnej uczciwości czy szczerości, by dobrowolnie dostrzec i uznać te wady pokornym umysłem. Z tego punktu widzenia tym, którzy pragną <str. 98> sprawiedliwości i harmonii z Bogiem, opatrzność Pańska wskazuje Jezusa jako Zbawiciela. Bez względu na to, jak niedoskonale ktoś mógłby na początku rozumieć filozofię dokonanego dla nas pojednania, musi on przynajmniej zrozumieć fakt, że „byliśmy z przyrodzenia dziećmi gniewu, jako i drudzy” – grzesznikami; a także, iż ofiara Chrystusa była sprawiedliwa i że Bóg ją przygotował i przyjął za nas, byśmy „sinością jego byli uzdrowieni”, byśmy poprzez Jego posłuszeństwo zostali przyjęci przez Ojca, który uznaje, że nasze grzechy zostały złożone na Niego i niesione przez Niego, zaś Jego sprawiedliwość i zasługa zostały nam przypisane jako szata usprawiedliwienia. Musimy to zrozumieć – Chrystus musi się nam w ten sposób stać mądrością – zanim będziemy mogli podjąć jakiekolwiek działanie na podstawie tej wiedzy i zanim przez szczere przyjęcie Jego zasługi zostaniemy usprawiedliwieni przed Ojcem, przyjęci i uświęceni, a z czasem wyzwoleni i uwielbieni. Ale Chrystus nie przestaje być naszą mądrością, gdy robimy następny krok i staje się On naszym usprawiedliwieniem. Owszem, nadal Go potrzebujemy jako naszej Mądrości, naszego mądrego Doradcy. Pod Jego kierownictwem musimy dostrzec mądrość polegającą na pełnym poświęceniu się, na postępowaniu według tego poświęcenia w uświęconym życiu, skupionym na czynieniu woli Ojca. Mądrość jest najważniejszą rzeczą na każdym kroku. I przez całe ofiarowane, czyli uświęcone życie, na każdym etapie podróży do Niebiańskiego Miasta potrzebujemy mądrości pochodzącej z góry, która według słów Apostoła „jest przede wszystkim czysta, następnie miłująca pokój, łagodna, ustępliwa, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, nie stronnicza, nie obłudna” (Jak. 3:17 NB). Ziemska mądrość kieruje się samolubstwem, samowolą, miłością własną, samozadowoleniem i samowystarczalnością; a jak na to wskazuje Apostoł, rzeczy te prowadzą do gorzkiej zawiści i niesnasek, bo mądrość, zamiast pochodzić z góry, jest „przyziemna, zmysłowa, demoniczna”. W przeciwieństwie do niej, mądrość niebiańska pozostaje w harmonii z Boskim przymiotem miłości, która „nie jest rozpustna, nie nadyma się, nie czyni nic nieprzystojnego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy”.

W działaniu tej mądrości jest także porządek; bo choć <str. 99> zachowuje ona wszystkie cechy wymienione przez apostoła Jakuba, to przypisuje im różną wagę. Choć duch mądrości pochodzącej z góry jest spokojny – pożąda pokoju i stara się do niego pobudzać – to jednak nie pokój stawiany jest na pierwszym miejscu, lecz czystość – „najpierw czysta, potem spokojna”. To ziemska mądrość podsuwa „pokój za wszelką cenę” i wycisza sumienie, by krzewić samolubny spokój. Czysta mądrość jest prosta, szczera, szlachetna, otwarta: miłuje światłość; nie pochodzi z ciemności i grzechu ani też nie sprzyja niczemu, co trzeba ukrywać: skryte uczynki widzi jako przeważnie uczynki ciemności, a skryte rzeczy jako rzeczy złe. Jest spokojna dopóty, dopóki pozostaje to w zgodzie z uczciwością i czystością; pożąda pokoju, zgody, jedności. Ale ponieważ pokój nie znajduje się na pierwszym miejscu, dlatego może mieć moralny pokój i pełną harmonię tylko z tymi rzeczami, które są uczciwe, czyste i dobre.

Mądrość niebiańska jest łagodna – nie grubiańska ani szorstka w swych planach i sposobie działania. Niemniej jednak jej łagodność idzie za czystością i spokojem. Ci, którzy ją posiadają, nie są najpierw łagodni, a potem czyści i spokojni, ale najpierw czyści, uświęceni przez Prawdę. Pragną pokoju i chcą go krzewić, dlatego są łagodni i chętni do pomocy, ale tylko zgodnie z czystością, pokojem i łagodnością. Nie można ich łatwo namówić do pomocy w złych uczynkach, bo duch niebiańskiej mądrości się temu sprzeciwia.

Niebiańska mądrość pełna jest miłosierdzia i dobrych owoców: raduje się z miłosierdzia, które uważa za najważniejszy element Boskiego charakteru i które stara się naśladować. Miłosierdzie i wszystkie dobre owoce świętego ducha Pańskiego z pewnością rozwiną się i w pełni dojrzeją w sercu oświeconym mądrością pochodzącą z góry. Lecz to miłosierdzie, zwrócone ze współczuciem i pomocą ku nieświadomym i nierozmyślnym grzesznikom, nie może współczuć ani mieć do czynienia z dobrowolnymi czynicielami zła, gdyż duch mądrości to w pierwszym rzędzie czystość, a nie miłosierdzie. Stąd miłosierdzie wynikające z tej mądrości może działać w pełni jedynie w odniesieniu do nierozmyślnych i nieświadomych grzeszników. <str. 100>

Ta niebiańska mądrość nie powinna być „stronnicza”. Stronniczość oznaczałaby niesprawiedliwość; natomiast czystość, pokój, łagodność, miłosierdzie i dobre owoce ducha mądrości pochodzącej z góry sprawiają, że już się nie ma względu na osoby, a tylko na ich charakter, objawiający ich prawdziwą wartość. Duch Pański nie zważa na cechy zewnętrzne – kolor skóry itp. Duch mądrości pochodzącej z góry jest bezstronny i pożąda tego, co czyste, spokojne, łagodne, prawdziwe, niezależnie od tego, gdzie to coś się znajduje i w jakich warunkach się objawia.

Dalej, mądrość pochodząca z góry jest „nieobłudna” – jest tak czysta, tak spokojna, tak łagodna, tak miłosierna w stosunku do wszystkich, że nie istnieje potrzeba obłudy tam, gdzie ona panuje. Lecz na pewno nie będzie w zgodzie, nie będzie żywić sympatii ani mieć społeczności ze wszystkim, co grzeszne, ponieważ jest w społeczności i stoi po stronie wszystkiego, co czyste lub co stanowi o czystości, spokoju i łagodności, a w takich warunkach nie ma miejsca na obłudę.

Bóg dał nam niebiańską mądrość co do wszystkich tych spraw poprzez swego Syna – nie tylko za pośrednictwem informacji o Jego dziele odkupienia, ale także przez okazywane przez Niego łaski ducha i posłuszeństwo Ojcu, dzięki czemu uczył On zarówno słowem, jak i przykładem. Co więcej, tę mądrość pochodzącą z góry otrzymujemy poprzez apostołów jako przedstawicieli Chrystusa, dzięki ich naukom, jak i przez wszystkich, którzy otrzymali owego ducha mądrości pochodzącej z góry i którzy każdodziennie starają się, żeby ich światło świeciło tak, by wychwalać Ojca w niebie.

Chrystus naszym usprawiedliwieniem

Do pewnego stopnia omówiliśmy już pojednanie między Bogiem a człowiekiem, w którym nasz Pan, Jezus, stał się usprawiedliwieniem* dla tych wszystkich, którzy Go przyjęli. W tym miejscu jednak chcemy zastanowić się bardziej szczegółowo nad znaczeniem tego powszechnie znanego słowa „usprawiedliwienie”, które zdaje się nie być <str. 101> właściwie rozumiane przez większość ludu Pańskiego. Zasadnicze elementy znaczeniowe słowa „usprawiedliwienie” to (1) sprawiedliwość, czyli zasady prawości, (2) fakt, że coś nie jest w zgodzie z tymi zasadami – z jej wymaganiami, (3) doprowadzenie danej osoby lub rzeczy, która ma te braki, do właściwego, czyli zgodnego z zasadami stanu. Przykładem może tu być równoważnia lub waga: odważnik po jednej stronie reprezentowałby sprawiedliwość; natomiast to coś po drugiej stronie, co przedstawiałoby ludzkie posłuszeństwo, musiałoby mieć tę samą wagę, by zrównoważyć sprawiedliwość. Tego właśnie brakuje wszystkim w mniejszym lub większym stopniu, i brak ten musi zostać uzupełniony, by nastąpiło usprawiedliwienie, czyli zrównoważenie. Używając tej ilustracji bardziej konkretnie, widzimy Adama, stworzonego w pierwotnej doskonałości, w harmonii z Bogiem i Jemu posłusznego. Był to jego właściwy, odpowiedni, sprawiedliwy stan, w którym powinien był trwać. Ale grzesząc, otrzymał Boski wyrok i został natychmiast odrzucony, gdyż znalazł się poniżej Boskich wymagań. Od tego czasu jego rodzaj „w nieprawości poczęty, a w grzechu zrodzony” znajdował się na niższym jeszcze poziomie niż ojciec Adam – jeszcze bardziej oddalony od normy wymaganej przez Boską sprawiedliwość. Uznawszy ten fakt, bezcelowe byłoby ze strony któregokolwiek z potomków Adama prosić Stwórcę o nowe wyrównanie szali, o nową próbę, by sprawdzić, czy spełni on wymogi nieskończonej sprawiedliwości. Uważamy, że taka próba byłaby całkowicie bezużyteczna; bowiem jeśli doskonały człowiek przez nieposłuszeństwo zaprzepaścił swój stan, my, którzy jesteśmy niedoskonali, upadli, zdeprawowani, nie mielibyśmy żadnej nadziei na spełnienie wymagań sprawiedliwości ani na wyrównanie szali i usprawiedliwienie nas samych przed Bogiem – „Wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bożej”, w której nasz rodzaj był pierwotnie stworzony w swym przedstawicielu, ojcu Adamie.

* Tom V, Wykład XV

Jeśli więc rozumiemy, że jako rasa jesteśmy wszyscy niesprawiedliwi, niedoskonali, i jeśli widzimy, że nikt przez żadne uczynki nie może sprostać wymaganiom sprawiedliwości, to z pewnością rozumiemy, że „brata swego nikt żadnym sposobem nie odkupi ani może dać Bogu okupu jego zań” (Psalm 49:8). Nikt nie może wyrównać braku drugiego, bo nie tylko, że nie posiada zapasu zasługi, <str. 102> ważności czy cnót, by je za kogoś zastosować, ale sam wykazuje braki, „bo wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im”. Pytamy zatem: Czy Bóg może przyjąć niesprawiedliwych, upadłych ludzi i mieć z nimi do czynienia, On, który ich już potępił i uznał za niegodnych swej łaski oraz oznajmił, że umrą, będąc niegodnymi życia? Pokazuje nam On, że ma na to sposób, dzięki któremu nadal może pozostać sprawiedliwym, a jednocześnie usprawiedliwiającym tego, który wierzy w Jezusa. Wskazuje, że naznaczył Chrystusa na pośrednika Nowego Przymierza, że Chrystus kupił świat swą drogocenną krwią – ofiarą – oraz że we właściwym czasie, podczas Wieku Tysiąclecia, Chrystus weźmie swą wielką moc i będzie królował jako Król ziemi i błogosławił wszystkie rodziny ziemi znajomością Prawdy i możliwością restytucji – czyli przywrócenia do podobieństwa Bożego, jakie było w ojcu Adamie – wzmocnioną przez doświadczenie upadku i podniesienia się z niego. Dzieło przyprowadzania ludzkości do doskonałości będzie dziełem usprawiedliwienia – rzeczywistego czynienia doskonałym, w odróżnieniu od naszego usprawiedliwienia, „usprawiedliwienia przez wiarę”, przypisanego Kościołowi w Wieku Ewangelii. Rzeczywiste usprawiedliwianie rozpocznie się z początkiem tysiącletnich rządów naszego Pana i będzie postępowało stopniowo, aż „każdy człowiek” otrzyma najpełniejszą możliwość powrotu do wszystkiego, co zostało utracone w ojcu Adamie, wraz z dodatkowymi pomocnymi doświadczeniami. Dzięki niech będą Bogu za ten okres rzeczywistego usprawiedliwienia – rzeczywistego czynienia prawym – rzeczywistego przyprowadzania chętnych i posłusznych ludzi z niedoskonałości do doskonałości – fizycznej, umysłowej i moralnej.

Ale głównym naszym tematem jest teraz Nowe Stworzenie oraz to, jakie kroki powziął Bóg w celu usprawiedliwienia tej małej klasy ludzi, których powołał do boskiej natury, chwały i nieśmiertelności. Potrzebują oni, tak jak i świat, usprawiedliwienia, będąc z natury „dziećmi gniewu, jako i drudzy”; bo tak, jak Bóg nie mógłby mieć do czynienia ze światem znajdującym się jako grzesznicy pod wyrokiem śmierci, tak też z tego samego powodu nie mógłby mieć do czynienia z tymi, których powołuje na Nowe Stworzenia. Skoro świat musi zostać usprawiedliwiony – przyprowadzony do doskonałości – zanim Bóg będzie znowu mógł być z nim w harmonii, <str. 103> to jak mógłby mieć społeczność z Kościołem, przyjąć go do współdziedziczenia ze swym Synem, gdyby Kościół nie został wpierw usprawiedliwiony? Musimy uznać, że usprawiedliwienie jest niezbędnym warunkiem wstępnym, byśmy mogli się stać Nowymi Stworzeniami, ale w jaki sposób ma się dokonać usprawiedliwienie w naszym przypadku? Czy musimy być przyprowadzeni do absolutnej, rzeczywistej doskonałości – fizycznie, umysłowo i moralnie? Odpowiadamy: Nie. Bóg nie postanowił dla nas takiego rzeczywistego usprawiedliwienia, ale zapewnił inne usprawiedliwienie. Pismo Święte nazywa je „usprawiedliwieniem z wiary” – nie jest ono rzeczywiste, niemniej jednak konieczne. Pan Bóg zgadza się, że wszystkich tych, którzy w obecnym czasie trwania rządów grzechu i śmierci usłyszą poselstwo o Jego łasce i miłosierdziu przez Chrystusa i dojdą do takiego stopnia harmonii z mądrością pochodzącą z góry, że wyznają swój upadły stan oraz wierząc poselstwu Pana, poddadzą mu się, odwracając się od grzechu i na ile to możliwe wynagradzając wyrządzone zło – nie będzie przywracał do rzeczywistej ludzkiej doskonałości, lecz uzna ich grzechy za przykryte zasługą Chrystusową. Mając z nimi do czynienia, Pan uzna ich za sprawiedliwych, usprawiedliwiając ich z wiary.

To uznane usprawiedliwienie, czy też usprawiedliwienie przez wiarę, jest tak długo ważne, jak długo trwa wiara, która podparta jest usiłowaniami czynienia woli Pana. (Jeśli wiara i posłuszeństwo ustaną, natychmiast przestaje być przypisywane usprawiedliwienie.) Usprawiedliwienie na podstawie wiary nie ustaje jednak w miarę postępującego dzieła uświęcenia. Towarzyszy nam ono jako Nowym Stworzeniom, nie tylko chroniąc nas od potępienia Adamowego, ale od wszystkich słabości i niedoskonałości słowa, myśli i uczynku, które posiadamy na skutek słabości naszych ciał czy ich dziedzicznego obciążenia (nie dobrowolnie). Tak więc trwa ono, przykrywając lud Pański jako Nowe Stworzenia aż do zakończenia przez nich drogi – przez wszystkie próby i doświadczenia niezbędne dla nich jako dla kandydatów i próbnych członków Nowego Stworzenia. Zgodnie z tym Apostoł oświadcza: „Przetoż teraz żadnego potępienia nie masz tym, którzy będąc w Chrystusie Jezusie nie według ciała chodzą, ale według Ducha” – pomimo faktu, że skarb <str. 104> nowej natury znajduje się w ziemskim naczyniu i z tego powodu stale mamy mimowolne zmazy, z których najmniejsza mogłaby nas potępić jako niegodnych życia wiecznego na każdym z poziomów, gdyby nie były one przykryte zasługami naszej weselnej szaty, szaty sprawiedliwości Chrystusowej, naszej przypisanej sprawiedliwości, czyli usprawiedliwienia z wiary. Będziemy potrzebowali tego usprawiedliwienia i będzie ono naszą szatą tak długo, jak długo będziemy trwali w Chrystusie, pozostając jeszcze w ciele. Ale ustanie całkowicie, gdy nasza próba zakończy się przyjęciem nas jako zwycięzców, gdy otrzymamy udział w pierwszym zmartwychwstaniu. Apostoł tak to tłumaczy: „Bywa wsiane w skazitelności, niesławie, słabości, a będzie wzbudzone w nieskazitelności, sławie i mocy”, w pełni podobieństwa do naszego Pana, Ducha Ożywiającego, który jest wiernym podobieństwem osoby Ojca. Gdy zostanie osiągnięta ta doskonałość, nie będzie więcej potrzebna przypisana sprawiedliwość, ponieważ będziemy wtedy rzeczywiście sprawiedliwi, rzeczywiście doskonali. Nie ma znaczenia, że doskonałość Nowego Stworzenia będzie na wyższym poziomie niż doskonałość świata, tj. nie ma to znaczenia, jeśli chodzi o samo usprawiedliwienie. Ci, którzy przyjmą łaskę Bożą podczas przywracania do stanu ludzkiej doskonałości, będą sprawiedliwi albo doskonali, kiedy zakończy się to dzieło; ale doskonali czy sprawiedliwi w stanie niższym niż duchowy. Obecnie powoływani do boskiej natury i z góry usprawiedliwiani z wiary, co pozwala powoływać ich i doświadczać jako synów Bożych, nie będą rzeczywiście usprawiedliwieni czy uczynieni doskonałymi aż do chwili, gdy w pierwszym zmartwychwstaniu osiągną pełnię życia i doskonałości, w których nie będzie nic z obecnych niedoskonałości; ich doskonałość w obecnym czasie jest im bowiem przyznana, przypisana.

Przyczyna albo podstawa naszego usprawiedliwienia

Z powodu zaniedbań w porównywaniu wypowiedzi Słowa Bożego powstaje w wielu umysłach zamieszanie odnośnie rozważanego przez nas przedmiotu. Niektórzy na przykład, cytując słowa Apostoła, że jesteśmy „usprawiedliwieni przez wiarę” (Rzym. 5:1, 3:28; Gal. 3:24), utrzymują, że wiara jest tak cenna w oczach Bożych, że to ona przykrywa nasze niedoskonałości. Inni, używając stwierdzenia Apostoła, <str. 105> że jesteśmy „usprawiedliwieni łaską Bożą” (Rzym. 3:24; Tyt. 3:7), twierdzą, że Pan Bóg usprawiedliwia albo oczyszcza tych, których chce, niezależnie od ich cech, zasług, wiary czy uczynków. Jeszcze inni zwracają uwagę na orzeczenie Pisma Świętego, że jesteśmy „usprawiedliwieni krwią jego” (Rzym. 5:9; Hebr. 9:14; 1 Jana 1:7) i wnioskują z tego, że śmierć Chrystusa przyniosła usprawiedliwienie wszystkim ludziom, niezależnie od ich wiary i posłuszeństwa. A znów jeszcze inni biorą słowa Pisma, że Chrystus został „wzbudzony z martwych dla usprawiedliwienia naszego” (Rzym. 4:25 NB) i na mocy tego twierdzą, że usprawiedliwienie przychodzi na nas poprzez zmartwychwstanie Chrystusa. Są też tacy, którzy powołując się na zapis Pisma Świętego: „z uczynków usprawiedliwiony bywa człowiek” (Jak. 2:24), stwierdzają, że w końcowym rozliczeniu nasze uczynki decydują o łasce albo niełasce u Boga.

Faktem jest, że wszystkie te określenia są prawdziwe i odzwierciedlają jedynie poszczególne strony jednego wielkiego zagadnienia, podobnie jak można oglądać wielki budynek od frontu, od tyłu, z boku i pod różnymi kątami. Apostołowie, wyrażając powyższe twierdzenia w różnym czasie, omawiali różne aspekty tego tematu. My musimy zebrać je wszystkie i znaleźć w tym zestawieniu całą prawdę na temat usprawiedliwienia.

Po pierwsze więc, jesteśmy usprawiedliwieni z łaski Bożej. Nic nie zobowiązywało naszego Stwórcy do uczynienia czegokolwiek w celu uwolnienia nas od sprawiedliwej kary, jaką na nas nałożył. Przewidując upadek, zanim nas jeszcze stworzył, zlitował się nad nami przez swą łaskę i w swym planie zapewnił dla naszego odkupienia Baranka, zabitego przed założeniem świata. Ustalmy więc kwestię naszego pojednania z Ojcem – dokonuje się ono w całości za sprawą Jego łaski, niezależnie od sposobu, w jaki upodobało Mu się go dokonać.

Po drugie, jesteśmy usprawiedliwieni krwią Chrystusa – przez Jego dzieło odkupienia, Jego śmierć; znaczy to, że Stwórca zamanifestował swą łaskę względem nas sprawiając, że Jezus Chrystus „z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował” i w ten sposób zapłacił karę za Adama. A <str. 106> jako że cały świat uległ potępieniu przez Adama, efektem końcowym będzie zniesienie grzechu całego świata. Upewnijmy się co do tego tak samo jak względem punktu pierwszego, że łaska Boża oddziałuje tylko przez ten jeden przewód, że „kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota”, ale znajduje się pod karą śmierci (1 Jana 5:12).

Po trzecie, prawdą jest również, że Jezus Chrystus został wzbudzony z martwych dla naszego usprawiedliwienia. Częścią planu Bożego było nie tylko to, że Mesjasz miał stać się odkupicielem ludzkości, ale i to, że miał On również błogosławić i odnowić wszystkich pragnących powrotu do harmonii z Ojcem. I dlatego, choć śmierć Jezusa była najważniejsza jako podstawa naszego pojednania, nigdy nie mógłby się On stać „kanałem”, przez który spłynęłyby nasze błogosławieństwa i restytucja, gdyby był pozostał w stanie śmierci. Stąd też nasz Ojciec, który postanowił, że Jego śmierć będzie ceną naszego odkupienia, zapewnił także Jego powstanie z martwych, aby we właściwym czasie stał się On przedstawicielem pośredniczącym w dziele usprawiedliwienia człowieka – powrotu ludzkości do stanu sprawiedliwości i harmonii z Bogiem.

Po czwarte, my (Kościół) jesteśmy usprawiedliwieni przez wiarę w tym sensie, że Pan umożliwia nie rzeczywiste usprawiedliwienie czy restytucję kogokolwiek w obecnym wieku, lecz jedynie przypisaną sprawiedliwość czy też restytucję na podstawie wiary; a te oczywiście mogą być zastosowane tylko wobec tych, którzy tę wiarę będą praktykować. Ani nasza wiara, ani niewiara nie mogą mieć nic wspólnego z Boskim rozrządzeniem, które Bóg sobie zamierzył i które przeprowadza oraz zakończy we właściwym czasie; jednak nasz udział w tych łaskach, zaoferowanych nam, zanim otrzyma je świat, zależy od naszej wiary. W czasie Wieku Tysiąclecia długość i szerokość Boskiego planu zbawienia zostaną zamanifestowane przed wszystkimi – Królestwo Boże będzie ustanowione na świecie, a Ten, który odkupił ludzkość i który otrzymał moc błogosławienia wszystkim znajomością Prawdy, usprawiedliwi faktycznie, czyli przywróci do doskonałości wszystkich, którzy będą tego pragnąć i przyjmą Bożą łaskę na Boskich warunkach.

Można powiedzieć, że nawet wtedy wiara będzie niezbędna do restytucyjnego <str. 107> postępu w kierunku rzeczywistego usprawiedliwienia, ponieważ „bez wiary nie można podobać się Bogu”, a błogosławieństwa i nagrody restytucji będą udzielane na zasadach, które wymagać będą wiary. Ale wówczas wiara konieczna, aby uczynić postęp w procesie restytucji, będzie różniła się bardzo od wiary wymaganej obecnie od „powołanych na świętych”, „współdziedziców z Jezusem”, „nowych stworzeń”. Kiedy Królestwo Boże będzie panowało, Szatan będzie związany, a znajomość Pana napełni ziemię – spełnianie się obietnic Bożych rozpoznają wszyscy, i w ten sposób widzenie czy poznanie rzeczywiście rozciągnie się na wiele spraw, które obecnie postrzegane są jedynie oczami wiary. Niemniej jednak wiara będzie konieczna, aby można było dojść do doskonałości; w ten sposób rzeczywiste usprawiedliwienie, możliwe do uzyskania przy końcu Tysiąclecia, będzie dostępne tylko dla tych, którzy z uporem będą trwać w wierze i uczynkach. I choć o tym okresie zostało napisane: „(...) i sądzeni są umarli według tego, jako napisano było w onych księgach, to jest według UCZYNKÓW ich”, w odróżnieniu od obecnego sądu Kościoła – „według WIARY waszej”, to jednak ich uczynki nie będą bez wiary, tak jak i nasza wiara nie może być bez uczynków, na ile tylko nas na to stać.

Oświadczenie Apostoła, że Bóg usprawiedliwi pogan z wiary (Gal. 3:8), rozważone w kontekście oznacza, że pojednanie przez restytucję nie nastąpi jako rezultat Przymierza Zakonu, ale z łaski, na warunkach Nowego Przymierza, w które wszyscy chcący z niego skorzystać muszą uwierzyć, które muszą przyjąć i do którego muszą się zastosować. Różnica między obecnym a przyszłym usprawiedliwieniem polega na tym, że poświęceni w obecnym czasie mają na podstawie posiadanej właściwej wiary natychmiastową społeczność z Ojcem poprzez przypisane usprawiedliwienie z wiary, podczas gdy praktykowanie posłusznej wiary w bardziej sprzyjających warunkach następnego wieku nie przyniesie wcale przypisanego, lecz rzeczywiste usprawiedliwienie i społeczność z Bogiem dopiero przy końcu Wieku Tysiąclecia. W międzyczasie świat będzie się znajdował w rękach wielkiego Pośrednika, którego dzieło będzie polegało na przedstawianiu mu woli Bożej, wskazywaniu właściwej drogi i odnawianiu tych, co są posłuszni, aż do momentu, <str. 108> gdy ich rzeczywiście usprawiedliwi – a wtedy stawi ich jako nieskazitelnych przed Ojcem tuż przed oddaniem Królestwa Bogu i Ojcu (1 Kor. 15:24).

Obecnie Pan szuka specjalnej klasy, która ma stanowić Nowe Stworzenie. I nikt nie został powołany do tego niebiańskiego powołania z wyjątkiem tych, którzy zostali przyprowadzeni do znajomości łaski Bożej w Chrystusie i byli w stanie przyjąć przez wiarę to, co Bóg urządził – oraz ufać tak zupełnie we wspaniały cel Boskiego planu, by ich wiara w ten plan wpływała na bieg ich życia i kształtowała go w obecnym czasie oraz spowodowała, iż tak wysoko będą sobie cenić przyszłe życie, że ich życie obecne i jego korzyści będą w porównaniu z przyszłymi wydawać się marnością. W tych ciemnych czasach, gdy panowanie zła zdaje się kwestionować mądrość, miłość i moc Stwórcy, kierujący się wiarą Kościół jest widziany przez Boga, jakby żył w Wieku Tysiąclecia i przechodził restytucję do ludzkiej doskonałości. Ów przypisany stan jest dany, aby członkowie Kościoła mogli złożyć w ofierze tę ludzką doskonałość, do której zgodnie z Bożym planem doszliby w przyszłości – aby w ten sposób mogli stawić swe ciała (uznane za doskonałe) i swe wszystkie przywileje restytucji, ziemskie nadzieje, cele i dążenia, ofiarą żywą – zamieniając je na niebiańskie obietnice oraz nadzieje boskiej natury i współdziedzictwa z Chrystusem, z którymi związany jest, jako dowód naszej szczerości, warunek cierpienia i utraty ziemskich korzyści oraz ludzkich zaszczytów.

Po piąte, ta klasa, teraz usprawiedliwiona przez swą wiarę, nie powinna sądzić, że może się jej zapierać przez dobrowolne, sprzeczne z nią uczynki. Musi zdawać sobie sprawę, że choć Bóg łaskawie zajmuje się nimi dzięki ich wierze, nie przypisując im ich występków, lecz uważając je za zgładzone przez Odkupiciela na Kalwarii – nie przypisując im ich grzechów, ale postępując z nimi według ich ducha, woli i intencji, a nie według ciała czy rzeczywistego działania – to jednak oczekuje, że ciało zostanie poddane nowemu umysłowi, na ile to tylko możliwe, „o ile to od nas zależy”, i że będzie współdziałać we wszystkich dobrych <str. 109> uczynkach na miarę nadarzających się okazji i możliwości. W tym znaczeniu i w takim stopniu nasze uczynki mają związek z naszym usprawiedliwieniem – jako świadectwo potwierdzające, udowadniające szczerość naszego oddania. Niemniej jednak, Pan nie sądzi nas według uczynków, ale według wiary: gdybyśmy byli sądzeni według naszych uczynków, okazałoby się, że nam wszystkim „nie dostaje chwały Bożej”. Lecz jeśli jesteśmy sądzeni według naszych serc, naszych intencji, to możemy jako Nowe Stworzenia zostać przyjęci przez Boskie wymagania na warunkach Przymierza Łaski, w którym zasługa ofiary Chrystusowej przykrywa nasze mimowolne skazy. I z pewnością nikt nie może się sprzeciwić temu, że Pan oczekuje od nas przynoszenia owoców sprawiedliwości, na jakie nas tylko stać w obecnych niedoskonałych warunkach. Nie prosi o nic więcej, ale też nie powinniśmy się spodziewać, że przyjmie lub nagrodzi mniej.

Popatrzmy na działanie kolejki elektrycznej jako na przykład tego szerokiego oddziaływania usprawiedliwienia z łaski przez krew i przez naszą wiarę oraz tego, jak mają się do usprawiedliwienia uczynki. Główna elektrownia może w pewnym stopniu przedstawiać źródło naszego usprawiedliwienia – łaskę Bożą. Przewody przesyłające prąd elektryczny mogą, jakkolwiek w niedoskonały sposób, obrazować naszego Pana, Jezusa, Ojcowski przewód w naszym usprawiedliwieniu; wagony ilustrują wierzących, a ramię łączące wagony z przewodem elektrycznym – przejawianą wiarę, która musi mocno opierać się o przewód elektryczny. (1) Wszystko jest zależne od prądu elektrycznego. (2) Następny w hierarchii ważności jest przewód doprowadzający do nas ten prąd. (3) Bez ramienia wiary dotykającego i przyciskającego się do Pana Jezusa, przewodu naszego usprawiedliwienia, nie otrzymalibyśmy żadnych błogosławieństw. (4) Błogosławieństwa, które otrzymujemy poprzez kontakt z Panem Jezusem, odpowiadałyby działającemu w wagonie oświetleniu, które oznacza, że dopływa tam prąd elektryczny i można go używać; zaś (5) motorniczy i urządzenie kierujące reprezentują wolę człowieka, podczas gdy (6) sam silnik przedstawia naszą działalność i energię pod wpływem mocy pochodzącej z wiary. Tak połączone, te różne siły są niezbędne do naszego postępu – byśmy mogli zamknąć obwód elektryczny i na końcu dojechać do zajezdni, <str. 110> która w tym przypadku odnosiłaby się do naszego miejsca jako Nowych Stworzeń w domu naszego Ojca, gdzie wiele jest mieszkań, czyli stanów, dla wielu synów o różnych naturach.

Usprawiedliwienie a święci Starego Testamentu

Spoglądając wstecz na zapis apostołów, widzimy w dalekiej przeszłości, zanim jeszcze drogocenna krew została przelana dla naszego usprawiedliwienia, że istnieli święci Starego Testamentu – Enoch, Noe, Abraham, Izaak, Jakub, Dawid i wielu innych świętych proroków, którzy zostali usprawiedliwieni z wiary. Skoro nie mogli posiadać wiary w drogocenną krew, to jaka wiara ich usprawiedliwiała? Odpowiadamy tak, jak jest napisane: „Uwierzyli Bogu i przyczytano im to ku sprawiedliwości” [usprawiedliwieniu]. To prawda, że Bóg nie wyjawił im, tak jak nam, filozofii swego planu, abyśmy zobaczyli, w jaki sposób Bóg może być sprawiedliwym i jednocześnie usprawiedliwiającym każdego, kto wierzy w Jezusa. Stąd też nie byli oni odpowiedzialni za brak wiary w coś, co nie zostało objawione. Ale wierzyli w to, co Bóg objawił, a objawienie to zawierało wszystko, co obecnie mamy, tyle że w bardzo skondensowanej formie, podobnie jak żołądź zawiera w sobie cały dąb. Enoch prorokował o przyjściu Mesjasza i związanych z tym błogosławieństwach; Abraham uwierzył Bogu, że jego nasienie znajdzie u Niego tak wielką łaskę, iż poprzez to nasienie będą błogosławione wszystkie narody. To oznaczało powstanie z umarłych, ponieważ wielu ludzi spośród narodów ziemi zstąpiło już w stan śmierci. Abraham wierzył, że Bóg jest w stanie wzbudzić umarłych – tak dalece, że kiedy był doświadczany, zgodził się rozstać z Izaakiem, przez którego miała wypełnić się obietnica, bo wierzył, że Bóg będzie w stanie wzbudzić go z martwych. Nie wiemy na pewno, na ile Abraham i inni rozumieli dokładnie sposób, w jaki Bóg miał ustanowić swe Królestwo na świecie i zaprowadzić wieczną sprawiedliwość poprzez usprawiedliwienie wszystkich posłusznych Mesjaszowi. Ale mamy słowa naszego Pana, sugerujące, że przynajmniej Abraham w znacznym zakresie pojmował myśl o nadchodzącym dniu Tysiąclecia i możliwe, <str. 111> że do pewnego stopnia rozumiał też pojęcie ofiary za grzechy, bowiem dokonując jej nasz Pan powiedział: „Abraham, ojciec wasz, z radością żądał, aby oglądał dzień mój, i oglądał, i radował się” – Jan 8:56.

Nie wszyscy wyraźnie rozumieją różnicę, jaka była między usprawiedliwieniem do społeczności z Bogiem – które otrzymał Abraham i inni żyjący w przeszłości, zanim Bóg w pełni ustanowił podstawę tej społeczności w ofierze Chrystusa – a usprawiedliwieniem do życia w czasie obecnego Wieku Ewangelii. Jest jednak spora różnica między tymi błogosławieństwami, choć wiara jest konieczna w obu wypadkach. Wszyscy znajdowali się sprawiedliwie pod wyrokiem śmierci i dlatego nikt nie mógł być uznany za wolnego od tego wyroku, za „usprawiedliwionego ku żywotowi” (Rzym. 5:18 NB), aż do czasu, gdy wielka ofiara za grzechy została złożona przez naszego Odkupiciela. Apostoł stwierdza, że ofiara była niezbędna najpierw, aby „Bóg był sprawiedliwym” w tej sprawie (Rzym. 3:26). Lecz Sprawiedliwość, przewidując wykonanie planu odkupienia, nie widziała przeszkód do oznajmienia go wcześniej – jako dowodu Boskiej łaski – tym, którzy posiadali wymaganą wiarę, usprawiedliwiając ich w takim stopniu, by mogli mieć społeczność z Bogiem.

Apostoł mówi o „usprawiedliwieniu ku żywotowi” (Rzym. 5:18) jako o Boskim rozrządzeniu przez Chrystusa, które ostatecznie stanie się dostępne dla wszystkich ludzi. Właśnie to usprawiedliwienie do życia przyznawane jest powołanym do Nowego Stworzenia teraz, zanim dostąpi go świat, przez praktykowanie wiary. Otrzymują oni usprawiedliwienie nie tylko do stanu społeczności z Bogiem jako Jego przyjaciele (a nie jako obcy, cudzoziemcy czy wrogowie), ale dodatkowo mogą dzięki tej samej wierze posiąść restytucyjne prawo do życia, zapewnione im przez ofiarę Odkupiciela, a następnie poświęcić to prawo do ziemskiego życia jako współofiarnicy i podkapłani związani z Najwyższym Kapłanem wyznania naszego, Chrystusem Jezusem.

Choć święci Starego Testamentu mogli osiągnąć harmonię z Bogiem przez wiarę w działanie planu nie do końca im objawionego i nawet jeszcze nierozpoczętego, to zdawałoby się <str. 112> niemożliwe, by Boska sprawiedliwość mogła posunąć się dalej wobec kogokolwiek przed pojednaniem za grzech, które tak naprawdę zostało dokonane przez ofiarę Chrystusa. Pozostaje to w zupełnej zgodzie ze słowami Apostoła, że „Bóg o nas coś lepszego przejrzał [o Kościele Wieku Ewangelii, Nowym Stworzeniu], aby oni [pokorni i wierni święci Starego Testamentu] bez nas nie stali się doskonałymi” – Hebr. 11:40. Pozostaje to także w zgodzie z wypowiedzią naszego Pana odnośnie Jana Chrzciciela, że choć nie powstał większy prorok nad niego, to jednak fakt, iż umarł on, zanim ofiara pojednania została ukończona, spowodował, że najmniejszy w klasie Królestwa Niebieskiego, Nowego Stworzenia, usprawiedliwionego do życia (po złożeniu rzeczywistej ofiary za grzech) oraz powołanego do cierpienia i królowania z Chrystusem, większy będzie niżeli on (Mat. 11:11).

Zaznaczyliśmy już fakt, że Chrystus i Kościół w chwale będą wykonywać nad światem dzieło usprawiedliwiania (odnowy) w czasie Wieku Tysiąclecia i że nie będzie to usprawiedliwienie z wiary (przypisane), jak ma to miejsce obecnie z nami, lecz rzeczywiste usprawiedliwienie – usprawiedliwienie z uczynków w tym sensie, że choć będzie też potrzebna wiara, to końcowa próba będzie „według uczynków ich” (Obj. 20:12). W obecnym czasie Nowe Stworzenie musi chodzić według wiary, a nie według widzenia. Wiara każdego członka jest doświadczana i wymagana, by mógł „mężnie sobie poczynać, jakoby widział niewidzialnego”, by wierzył w rzeczy, które na pozór wydają się nieprawdopodobne i nielogiczne dla naturalnego umysłu. I wiara ta, wsparta naszymi niedoskonałymi uczynkami, wspomagana jest także doskonałymi uczynkami naszego Pana za nas. Bóg przyjmuje naszą wiarę według zasady, że jeśli w tak niedoskonałych warunkach usiłujemy, na ile nas tylko stać, zadowolić Pana i mieć tyle ducha Chrystusowego, by radować się cierpiąc dla sprawiedliwości, oznacza to, iż w warunkach sprzyjających z pewnością nie bylibyśmy mniej wierni tym zasadom. Kiedy znajomość Pana napełni całą ziemię, gdy zniknie ciemność i mgła otaczająca obecnie wiernych Pańskich, a wielkie Słońce Sprawiedliwości zaleje świat prawdą i absolutną wiedzą o Bogu, Jego charakterze i <str. 113> planie, gdy ludzkość ujrzy dowody Boskiej łaski, miłości i pojednania przez Chrystusa w stopniowym dźwiganiu się pragnących harmonii z Nim, gdy umysłowa, fizyczna i moralna odnowa zostanie zamanifestowana – wówczas wiara będzie się w dużym stopniu różnić od pozornie bezpodstawnej wiary koniecznej w obecnym czasie. Wtedy nie będą widzieć „jakby w zwierciadle, niejasno” [niewyraźnie]; nie trzeba będzie wytężać oczu wiary, by zobaczyć dowody chwalebnych rzeczy zarezerwowanych teraz dla tych, którzy miłują Boga, ponieważ owe chwalebne rzeczy będą mniej lub bardziej wyraźnie ukazane ludzkości. Chociaż ludzie będą wtedy wierzyć Bogu i mieć wiarę w Niego, to jednak będzie wielka różnica między wiarą w dowody ich zmysłów a wiarą, jaką Nowe Stworzenie musi się teraz wykazać względem rzeczy, których nie widzi. Wiara, jakiej teraz Bóg szuka u swego ludu, jest bardzo cenna w Jego oczach i dotyczy tylko małej, szczególnej klasy. Dlatego też Bóg wyznaczył za tę wiarę taką nagrodę o wielkiej wartości. Kiedy Wiek Tysiąclecia zostanie w pełni wprowadzony, nie będzie możliwe wątpienie w powszechne fakty, i w związku z tym niecelowe byłoby nadal oferowanie specjalnej nagrody tym, którzy nie wątpią.

Ale choć znajomość Pańska napełni całą ziemię i nikt nie będzie potrzebował mówić bliźniemu swemu: „Poznaj Pana!”, to jednak ludzkość zostanie poddana innej próbie – nie wiary, lecz uczynków – próbie posłuszeństwa, ponieważ „stanie się, że każda dusza, która by nie słuchała [była posłuszna] tego proroka, będzie wygładzona z ludu” – Dzieje Ap. 3:23. Obecnie, gdy obfituje grzech i Szatan jest księciem tego świata, a ciemności przesłaniają postrzeganie wypełniania się Boskiego planu, nasz Pan nagradza wiarę, mówiąc: „Według wiary waszej niechaj się wam stanie” – Mat. 9:29 i znowu: „A to jest zwycięstwo, które zwyciężyło świat, wiara nasza” – 1 Jana 5:4. Odnośnie próby, czyli sądu świata w Wieku Tysiąclecia, w Dniu Sądu, czytamy, że wszyscy będą sądzeni według swych uczynków – popartych wiarą; według uczynków ich im się stanie i na ich podstawie zostaną przyjęci lub odrzuceni przy końcu Wieku Tysiąclecia (Obj. 20:12). <str. 114>

Usprawiedliwienie, jak to uprzednio zauważyliśmy, oznacza doprowadzenie grzesznika do pełnej zgody z jego Stwórcą. Nigdzie nie czytamy o tym, że grzesznik musi być usprawiedliwiony przed Chrystusem, ale że przez zasługę Chrystusa ma on być usprawiedliwiony przed Ojcem; jasne pojęcie co do tego zagadnienia może nam pomóc w zrozumieniu całego przedmiotu. Jest tak dlatego, że Stwórca zajmuje stanowisko przedstawiciela swego własnego prawa i dlatego, że na początku umieścił ojca Adama oraz jego potomstwo pod tym prawem, oznajmiając, iż otrzymanie Jego łask, błogosławieństw i życia wiecznego zależy od posłuszeństwa, zaś nieposłuszeństwo zaprzepaści wszystkie te łaski. Tego stanowiska nie da się pominąć. Dlatego, zanim ludzkość będzie mogła mieć społeczność z Bogiem i cieszyć się pochodzącym od Niego błogosławieństwem życia wiecznego, musi w jakiś sposób wrócić do pełnej harmonii ze swym Stwórcą, i co za tym idzie, do takiej doskonałości, która ostałaby się w pełnym świetle Boskiego sprawdzianu i podczas zupełnej próby posłuszeństwa. A więc świat znajdował się jak gdyby poza sferą działania Wszechmogącego – który celowo tak ułożył swe prawa, by świat był poza zasięgiem Sprawiedliwości i by zaszła konieczność zrealizowania obecnego planu odkupienia i restytucji, czyli usprawiedliwienia, przywrócenia do doskonałości wszystkich tego pragnących i posłusznych, przez Odkupiciela, który w międzyczasie byłby ich pośrednikiem.

Pośrednik, choć był doskonały, nie był powstrzymywany przez żadne prawo ani przez żaden wyrok, który wydałby przeciwko Adamowi i jego potomkom, od uznania ich i okazania miłosierdzia względem ich niedoskonałości. Przeciwnie, kupił świat znajdujący się w grzechu i niedoskonałości, w pełni zdając sobie sprawę z jego niedokończonego stanu. Przyjmuje ludzkość taką, jaką zastał, zaś w Wieku Tysiąclecia będzie postępował z każdą jednostką stosownie do jej stanu, okazując miłosierdzie względem słabych i wymagając więcej od mocnych, a więc dopasowując samego siebie i prawa swego Królestwa do ludzkich indywidualnych cech, słabości i wad. „Bo Ojciec (...) wszystek sąd dał Synowi” – Jan 5:22. Syn ukaże ludziom doskonałe wymogi Boskiego prawa, które będą musieli zachować, zanim będą mogli nazwać się sprawiedliwymi <str. 115> i zostać przyjęci przed oblicze Boga przy końcu Wieku Tysiąclecia. Lecz nie będzie On żądał spełnienia tych wymogów ani uznawał, że ci, którzy ich nie spełniają, są przestępcami potrzebującymi zastosowania łaski, by zakryć każdy ich występek, choćby nierozmyślny i mimowolny. Wręcz przeciwnie, zupełne pojednanie z powodu wykroczeń wobec doskonałego i niezmiennego prawa Boga zostanie dokonane, zanim w ogóle ujmie On władzę.

Chrystus zapłacił już wymaganą cenę poprzez swoją ofiarę. Przypisał już łaskawie tę zasługę domownikom wiary, a przy końcu Wieku Ewangelii jednoznacznie zastosuje całą ofiarę za grzech na korzyść „wszystkiego ludu” – całego rodzaju ludzkiego. W obrazie Dnia Pojednania Bóg pokazał, że zostanie ona przyjęta i że to na skutek jej przyjęcia Chrystus i Jego Kościół przejmą wtedy rządy nad światem w warunkach – można by rzec – „stanu wojennego”, czyli na warunkach władzy absolutnej, która odsuwa na bok zwykłe prawa i normy ze względu na krytyczną sytuację i stosuje prawo odpowiednie do tej sytuacji – nie wobec tych, którzy są w stanie doskonałym i sprawiedliwym (takie są prawa w imperium Jahwe) – ale odpowiednio do stanu rebelii i anarchii, jaki zaistniał na świecie na skutek grzechu. To królestwo w stanie wyjątkowym, w którym król będzie panował nie tylko jako król, ale też jako sędzia i najwyższy kapłan, jest tak zaprojektowane, by – jak się już przekonaliśmy – rzeczywiście, a nie z przypisania usprawiedliwić świat – gdzie uczynki poparte wiarą stanowić będą wymóg, czyli ostateczną próbę. To rzeczywiste usprawiedliwienie dokona się nie na początku rządów Tysiąclecia, ale w efekcie tych rządów – przy jego końcu.

Obecnie usprawiedliwienie z wiary ma na celu dopuszczenie tych niewielu, których Bóg zamierzył powołać do swej szczególnej służby, do udziału w Przymierzu Abrahamowym jako „nasienie obietnicy”, jako współofiarników, a przez to – współdziedziców z Jezusem. Ale nawet z nimi Bóg nie może zawrzeć bezpośredniej umowy, trzeba bowiem powiedzieć, że nawet jako usprawiedliwieni z wiary przez zasługę swego Odkupiciela uważani są za nienadających się. Powiedziano im, że przyjęci zostają jedynie w Umiłowanym – w Chrystusie – a żadna z ich <str. 116> umów dotyczących ofiary nie jest ważna, jeśli nie została przez Niego potwierdzona.

Jest więc oczywiste, że jedynym celem tego Wieku Ewangelii jest powołanie spośród ludzkości „małego stadka”, aby jego członkowie stali się uczestnikami Nowego Stworzenia, i że celem usprawiedliwienia wierzących do życia, przez wiarę, jest postawienie ich w takiej relacji względem Boga, by umożliwić im wejście pod zobowiązania przymierza wymagane od kandydatów na Nowe Stworzenie. Jak już to zostało wcześniej zaznaczone, warunkiem ich przyjęcia do Nowego Stworzenia jest złożenie ofiary z samego siebie. A skoro Bóg nie chce przyjąć w ofierze niczego, co miałoby wadę, my, jako członkowie grzesznej i potępionej rasy, nie moglibyśmy zostać przyjęci bez wcześniejszego rzeczywistego usprawiedliwienia od wszelkiego grzechu, abyśmy przez to, jak to określa Apostoł, „stawili ciała (...) ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę...” – Rzym. 12:1.

Tymczasowo usprawiedliwieni

Mając powyższe na uwadze, co powiemy o tych, którzy dochodzą do stanu wiary w Boga i do pewnej miary usprawiedliwienia, i choć widzą, że dalszy postęp na drodze Pańskiej oznacza samoofiarowanie, zaparcie się samego siebie itd., zatrzymują się jednak i odmawiają wejścia przez ciasną bramę na wąską drogę zupełnego poświęcenia – aż do śmierci? Czy powiemy, że Pan Bóg się na nich gniewa? Nie; musimy przyjąć, że do pewnego momentu, gdy czynili postęp w kierunku sprawiedliwości, byli Bogu przyjemni. To, że otrzymują błogosławieństwo, zdają się oznajmiać słowa Apostoła*: „Będąc tedy usprawiedliwieni z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Posiadanie takiego pokoju wskazuje na zrozumienie Boskiego zamiaru przyszłego zmazania grzechów osoby wierzącej (Dzieje Ap. 3:19); wskazuje także na znaczną zgodność z zasadami sprawiedliwości, bo wiara w Chrystusa zawsze dokonuje zmian na lepsze. Radujemy się z wszystkimi, którzy doszli aż do takiego punktu; cieszymy się, że mają tę przewagę nad masami ludzkości, które zostały całkowicie zaślepione przez boga tego świata <str. 117> i przez to nie mogą widzieć ani doceniać łaski Boga w Chrystusie. Gorąco takich zachęcamy, by trwali w łasce Bożej poprzez dalszy postęp w kierunku zupełnego posłuszeństwa.

* Późniejszą myślą autora jest, że tekst ten można rozważyć jako dotyczący usprawiedliwionych do życia.

Abyście nadaremno łaski Bożej nie przyjmowali”

Chociaż bardzo radujemy się z takimi osobami i chociaż wiele pokoju i radości zstępuje na tych wierzących, którzy starają się kroczyć ścieżkami sprawiedliwości, ale unikają wąskiej drogi ofiarowania – to musimy otwarcie wyznać, że tacy „nadaremno łaskę Bożą przyjmują” (2 Kor. 6:1) – bo łaska Boża w otrzymanym przez nich usprawiedliwieniu miała być stopniem umożliwiającym odbicie się do jeszcze większych przywilejów i błogosławieństw „wysokiego powołania” Nowego Stworzenia. Przyjmują oni łaskę Bożą nadaremno, ponieważ nie korzystają z tej wielkiej sposobności, jaka nigdy przedtem nie była dana, a według tego, co ukazuje Pismo Święte, nie będzie też dana i w przyszłości. Przyjmują łaskę Bożą nadaremno, ponieważ możliwości restytucji, które będą przyznane im w wieku przyszłym, zostaną także przyznane wszystkim członkom odkupionej rasy. Łaska Boża w obecnym wieku polega jedynie na tym, że dane im było poznać dobroć Boga, zanim poznał ją świat, a to w tym celu, by przez usprawiedliwienie mogli oni dostąpić powołania i ubiegać się o udział w chwalebnej nagrodzie, jaka ma być dana wybranemu Ciału Chrystusa, Królewskiemu Kapłaństwu.

Gdy patrzy się na nominalny „świat chrześcijaństwa”, wydaje się oczywiste, że wielkie masy nawet szczerych wierzących nigdy nie przekroczyły tego pierwszego progu usprawiedliwienia: „Skosztowali, że dobrotliwy jest Pan”, i to ich zadowoliło. Natomiast smak ten powinien był w nich obudzić większy głód i pragnienie sprawiedliwości, prawdy, dalszego poznania Boskiego charakteru i planu, dalszego wzrostu w łasce, znajomości i miłości oraz osiągnięcia większego zrozumienia woli Bożej wobec nich, nad czym zastanowimy się poniżej w rozdziale: „Uświęcenie”.

Na ile możemy to zrozumieć, korzyść usprawiedliwionych tymczasowo <str. 118> odnosi się jedynie do obecnego życia i ulgi, jakiej teraz doznają przez poznanie łaskawego Boskiego charakteru i Jego przyszłego z nimi postępowania. A jednak ich wiedza na ten temat jest tak znikoma, że śpiewają czasami:

Często rodzi się pytanie:
Jestem Twój, czy nie? O, Panie!”

I choć Chrystus był ich mądrością aż do momentu wskazania im, że potrzebują Zbawiciela oraz do ukazania im cząstki zbawienia, jakie w Nim jest, to jednak nie jest częścią planu Bożego, by stanowił dalej ich mądrość i wprowadzał ich w „głębokości Boże”, jeśli nie uczynią poświęcenia i z oddaniem nie staną się naśladowcami Jego stóp. Niepoświęcony wierzący w żadnym sensie nie jest Nowym Stworzeniem, mimo iż częściowo, widząc drogi Boże i Jego wymagania, stara się żyć na świecie moralnie, rozumnie i uczciwie. Jednak jest on z ziemi, ziemski: nie uczynił wcale kroku, by zamienić swe ludzkie, ziemskie prawa (zagwarantowane poprzez Jezusa) na rzeczy niebiańskie, do których nasz Pan otworzył drzwi przez swą ofiarę. Tak jak w obrazie Lewici nie mogli wejść do miejsc świętych w Przybytku ani nawet patrzeć na znajdujące się tam rzeczy, tak też w pozaobrazie niepoświęconym wierzącym nie jest dozwolone wnikać w głębokości Boże, widzieć czy doceniać ich wspaniałość, jeśli najpierw nie staną się członkami Królewskiego Kapłaństwa przez zupełne ofiarowanie się.

Wydaje się, że oczekiwanie szczególnych względów i łaski z ręki Pańskiej w Wieku Tysiąclecia dlatego, że ktoś wziął Jego łaskę nadaremno w obecnym życiu, podobne jest oczekiwaniu szczególnych błogosławieństw, ponieważ poprzednie błogosławieństwa zostały niewłaściwie zużyte albo niedocenione. Czyż nie byłoby zgodne z Bożym sposobem działania w przeszłości oczekiwać, iż ci, którzy nie otrzymali łask w tym Wieku Ewangelii, otrzymają główne łaski w nadchodzącym wieku? Czyż nie zgadzałoby się to ze słowami naszego Pana: „Oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, a są pierwsi, którzy będą ostatnimi”? Apostoł przecież wyraźnie wskazuje, że kiedy Nowe Stworzenie będzie <str. 119> skompletowane i rozpocznie się Wiek Tysiąclecia, specjalne łaski Boga znów przejdą na cielesny Izrael, od którego zostały one odjęte na początku Wieku Ewangelii (Rzym. 11:25 32).

Ci, którzy zostali usprawiedliwieni do społeczności z Bogiem, zanim nastał obecny wiek, którzy utrzymali stan swego usprawiedliwienia i którzy w nagrodę będą uczynieni „książętami po wszystkiej ziemi” pod zarządem Królestwa Niebieskiego, utrzymali je kosztem ziemskich wyrzeczeń i zaparcia samych siebie (Hebr. 11:35). W obecnym wieku ci, którzy właściwie skorzystają z usprawiedliwienia i utrzymają je, muszą uczynić to kosztem ciała. Maluczkie Stadko, wierne w stopniu wyjątkowym, będzie kładło swe życie w służbie Prawdzie i braciom, będąc w ten sposób odbiciem Wodza naszego zbawienia. Druga klasa, rozważana w innym miejscu jako Wielkie Grono, także musi dojść do swej nagrody kosztem ciała, chociaż z powodu mniejszej gorliwości w ofiarowaniu traci ona wielką nagrodę Nowego Stworzenia i jego przywileje w Królestwie. Te trzy klasy wydają się być jedynymi otrzymującymi korzyści wybiegające poza obecne życie poprzez szczególne sposobności tego wieku – usprawiedliwienia przez wiarę.

Działalność Królestwa w świetle pełnej znajomości i w oparciu o uczynki będzie, jak można się spodziewać, z wielu względów najmocniej przemawiała na początku do cielesnego Izraela, który, gdy jego ślepota zostanie usunięta, okaże wielką gorliwość względem Pomazańca Pańskiego, mówiąc, jak jest to przedstawione w proroctwie: „Oto nasz Bóg, któremu zaufaliśmy, że nas wybawi” – Izaj. 25:9 (NB). Podczas gdy Izrael naturalnie jako pierwszy podporządkuje się nowemu porządkowi rzeczy, to błogosławieństwa i sposobności Królestwa będą – dzięki Bogu! – rozprzestrzeniać się gwałtownie na cały świat, do takiego stopnia, że wszystkie narody będą mogły się stać dziećmi Abrahama, w tym znaczeniu, że będą brać udział w błogosławieństwach jemu obiecanych, jak jest o tym napisane: „Będziesz ojcem wielu narodów. (...) I błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie narody ziemi”.

Chrystus stał się nam uświęceniem

Tak jak otrzymaliśmy mądrość, czyli znajomość Boga, w rezultacie złożonej za nas ofiary naszego Pana, Jezusa, i tak jak otrzymaliśmy usprawiedliwienie <str. 120> przez Jego zasługę, gdy przyjęliśmy Jego pojednanie i całkowicie poświęciliśmy wszystko, co mamy, Bogu, podobnie jest z uświęceniem nas przez Niego. Żaden człowiek nie może sam się uświęcić, czyli sprawić, że zostanie zaakceptowany i przyjęty do Bożej rodziny Nowego Stworzenia spłodzonej przez Jego ducha (Jan 1:13; Hebr. 5:4). Tak jak zasługa Chrystusa była konieczna do naszego usprawiedliwienia, tak też Jego przyjęcie nas na członków swego Ciała, podkapłanów Królewskiego Kapłaństwa, i Jego bezustanna pomoc są niezbędne do uczynienia naszego powołania i wybrania pewnymi. Apostoł Paweł potępia niektórych, że „nie trzymają się głowy” (Kol. 2:19) i zauważamy, że takie uznanie Chrystusa Jezusa nie tylko jako Odkupiciela z grzechu, ale jako głowy, przedstawiciela, przewodnika, nauczyciela i zachowawcy Ciała (Kościoła) jest niezbędne dla każdego jego członka. Nasz Pan wskazuje na tę konieczność przebywania pod Jego opieką, powtarzając często: „Trwajcie we mnie. (...) Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie” – Jan 15:4 (NB). „Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam” – Jan 15:7 (NB). Tę samą konieczność trwania w Chrystusie Apostoł wyraża mówiąc: „Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego” – Hebr. 10:31 (NB). Wyjaśnia to dalej cytując słowa proroctwa: „Albowiem Bóg nasz jest ogniem trawiącym”. Miłość Boża, nie mniej niż Jego sprawiedliwość, pała przeciw wszelkiemu grzechowi, a „wszelka niesprawiedliwość jest grzech”; On „nie może spoglądać na bezprawie”, czyli uznawać go [wg Abak. 1:13 NB]; dlatego to, co przygotował, nie miało na celu zachowania grzeszników, ale uratowanie ich od tej choroby i jej kary – zniszczenia.

Mamy więc tu, zgodnie z innymi stwierdzeniami Pisma Świętego, zapewnienie, że nadchodzi czas, kiedy przeminie grzech i grzesznicy oraz wszystko, co towarzyszy grzechowi – ból, smutek i umieranie. Dzięki niech będą Bogu! Możemy się cieszyć także z tej cechy Boskiego charakteru, że jest On ogniem trawiącym, bo wiemy, że w Chrystusie Jezusie zgotował nam ucieczkę na czas naszych nieumyślnych niedoskonałości, że w Nim zapewnił nam <str. 121> ostateczne wyzwolenie z grzechu i śmierci oraz każdej słabości do stanu na Jego doskonały wzór i podobieństwo; dla Nowego Stworzenia oznacza to doskonałość boskiej natury i jej pełnię; dla Wielkiego Grona – doskonałość na poziomie odpowiadającym w pewien sposób naturze aniołów i przeznaczenie do służby oraz towarzyszenia uwielbionemu Kościołowi – „panny za nią, towarzyszki jej” (Psalm 45:15). Następnie święci Starego Testamentu zostaną doprowadzeni do doskonałej ludzkiej natury na obraz Boży w ciele i jako uwielbieni przedstawiciele Królestwa Niebieskiego będą przekaźnikami błogosławieństw Bożych dla wszystkich narodów ziemi. Gdy ostatecznie doświadczenia, możliwości i próby Tysiąclecia przyprowadzą wszystkich chętnych i posłusznych do doskonałości, oni również, przez okazanie swej wierności Bogu, osiągną ludzką doskonałość, podobieństwo Boże w ciele. Będą oni tak doskonale i szczerze rozumieć wolę Bożą i będą jej posłuszni, że Bóg nie będzie dla nich już dłużej ogniem trawiącym, ponieważ cały ich brud będzie oczyszczony pod nadzorem ich wielkiego Pośrednika, którego opiece wszyscy zostali oddani przez Ojcowską miłość i mądrość. Wtedy Chrystus „z pracy duszy swej ujrzy owoc [efekt, rezultat], którym nasycon będzie”.

Uświęcenie oznacza odłączenie do świętej służby. Grzesznicy nie są wzywani do uświęcenia, ale do pokuty; a pokutującym grzesznikom nie jest nakazane ofiarowanie się, lecz to, by wierzyli w Pana Jezusa Chrystusa ku usprawiedliwieniu. Jedynie ludzie usprawiedliwieni – wierzący w obietnice Boże, skupione w Chrystusie i zapewnione przez Jego ofiarę okupową – są nakłaniani do uświęcenia. Nie oznacza to, że uświęcenie, czyli świętość, nie jest właściwą rzeczą dla całej ludzkości: znaczy to jedynie, iż Bóg przewidział, że dopóki człowiek pozostanie niepoprawnym grzesznikiem, bez pożytku będzie zapraszanie go do odłączenia się do świętobliwego życia; musi najpierw zdać on sobie sprawę ze swego grzesznego stanu i okazać skruchę. Nie znaczy to, że skruszeni nie powinni się uświęcić i odłączyć do świętości życia, lecz że uświęcenie nieuwzględniające usprawiedliwienia byłoby całkowicie daremne. <str. 122> Według porządku Bożego musimy najpierw poznać Bożą dobroć w tym, co zrobił dla zmazania naszych grzechów, musimy też przyjąć Jego zarządzenie jako dar dany darmo poprzez Chrystusa, zanim znajdziemy się w stanie właściwym do poświęcenia, czyli uświęcenia samych siebie dla Jego służby. Poza tym, celem tego całego porządku w Wieku Ewangelii: wezwania do pokuty, oznajmienia dobrej nowiny ku usprawiedliwieniu i zaproszenia wszystkich wierzących do uświęcenia, czyli poświęcenia siebie Bogu – są to części składowe jednego wielkiego planu, który teraz Bóg przeprowadza – jest rozwój Nowego Stworzenia. Bóg postanowił uprzednio, że wszyscy, którzy należeć będą do Nowego Stworzenia, muszą być ofiarnikami spośród Królewskiego Kapłaństwa i każdy z nich musi mieć coś do zaofiarowania Bogu, tak jak nasz Najwyższy Kapłan, który „samego siebie ofiarował Bogu” (Hebr. 7:27, 9:14). Podkapłani także muszą wszyscy ofiarować samych siebie Bogu, jak napomina Apostoł: „Proszę was tedy, bracia! [bracia, ponieważ zostali usprawiedliwieni i w ten sposób przyprowadzeni do społeczności z Bogiem] przez litości Boże [przebaczenie grzechów już doświadczone], abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest, rozumną służbę waszą” – Rzym. 12:1. Zauważmy teraz, że skoro nasze ciała nie są rzeczywiście „święte”, muszą być uczynione świętymi poprzez przypisanie, zanim będą mogły być „przyjemne Bogu”, policzone jako „święte”. To znaczy, że musimy zostać usprawiedliwieni z wiary w Chrystusa, zanim będziemy mogli posiadać cokolwiek świętego i przyjemnego do złożenia na ołtarzu Bożym. Musi to być złożone na ołtarzu Bożym, ofiarowane oraz przyjęte przez Niego z rąk naszego wielkiego Arcykapłana, zanim możemy być zaliczeni do Królewskiego Kapłaństwa.

W Tysiącleciu wielki Król będzie wymagał uświęcenia. Cały świat będzie wezwany do uświęcenia, odłączenia się od rzeczy nieczystych, od wszelkiego grzechu i do okazania posłuszeństwa woli Bożej, wyrażonej w Królestwie i poprzez jego książąt. Możliwe, że niektórzy zastosują się do uświęcenia albo świętości zewnętrznego życia, nie będąc poświęceni w sercach. Tacy mogą uczynić postęp umysłowy, moralny i fizyczny – do pełni restytucji – do pełni doskonałości, i czyniąc to, <str. 123> będą się w międzyczasie cieszyli błogosławieństwami i nagrodami tego wspaniałego okresu czasu aż do jego zakończenia. Lecz jeżeli ich uświęcenie do tego czasu nie osiągnie poziomu ich myśli i zamiarów ich serc, nie będą odpowiadać warunkom wieczności, jakie będą istnieć po Wieku Tysiąclecia, do których nie zostanie dopuszczony nikt, kto w myślach, słowach i czynach nie będzie w absolutnej zgodzie z wolą Bożą.

Nadając w ten sposób uświęceniu rangę zasady stosującej się do całego świata w przyszłości, nie traćmy jednak z oczu faktu, że Pismo Święte zostało szczególnie „napisane dla napomnienia naszego” – dla napomnienia Nowego Stworzenia. Gdy dla świata nadejdzie czas otrzymania instrukcji co do uświęcenia, będzie on miał wielkiego Nauczyciela: Słońce Sprawiedliwości zaleje bowiem ziemię znajomością Boga. Nie będzie tam już więcej wieży Babel – pomieszanych teorii i doktryn, bo Pan dał obietnicę dotyczącą tego dnia, mówiąc: „Bo na ten czas przywrócę narodom wargi czyste [przesłanie], którymi by wzywali wszyscy imienia Pańskiego, a służyli mu jednomyślnie” – Sof. 3:9. Apostoł zwraca się tylko do Nowego Stworzenia, gdy oznajmia, że Chrystus „się nam stał mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem”. Dlatego starajmy się tym mocniej zwracać uwagę na rzeczy napisane ku naszej nauce i najwidoczniej niezbędne dla uczynienia pewnym naszego powołania i wybrania do udziału w Nowym Stworzeniu.

Tak jak Pan powiedział do obrazowego narodu izraelskiego „uświęcajcie się” i „Jam Pan, który was uświęcam” (3 Mojż. 20:7 8 NB; 2 Mojż. 31:13), podobnie naprowadza duchowego Izraelitę, by poświęcał się, by stawiał swe ciało ofiarą żywą, ofiarował się Bogu w zasłudze, jak też i przez zasługę Chrystusowego pojednania. Jedynie tych, którzy tak czynią w tym „czasie przyjemnym”, Pan przyjmuje i odłącza jako świętych, zapisując ich imiona w księdze żywota Baranka (Obj. 3:5), przeznacza dla nich korony chwały, czci i nieśmiertelności, które staną się ich własnością, jeśli okażą się wierni we wszystkim, czego się podjęli, a co, jak mamy zapewnienie, jest po prostu „rozumną służbą” (Obj. 3:11). <str. 124>

Tak jak obrazowe poświęcenie Lewitów było w znacznej mierze poświęceniem do postępowania według sprawiedliwości, a nie poświęceniem ku ofiarowaniu, tak też i następny stopień uświęcenia, należący do tych, którzy przyjęli powołanie Boże do Królewskiego Kapłaństwa, był przedstawiony w obrazie poświęcenia Aarona i jego synów na urząd kapłański – poświęcenia ku ofiarowaniu. Było to zobrazowane przez białe, lniane szaty, przedstawiające sprawiedliwość, usprawiedliwienie, przez olejek pomazania oraz przez składanie ofiar, w którym brali udział wszyscy kapłani (Hebr. 8:3).

W symbolice związanej z Lewitami pokazane są wyraźnie dwa poświęcenia: (1) ogólne poświęcenie wszystkich Lewitów; (2) szczególne poświęcenie kilku Lewitów, którzy byli ofiarnikami lub kapłanami. Pierwsze wyobraża ogólne poświęcenie do świętobliwego życia i posłuszeństwa Bogu, które czynią wszyscy wierzący i które dzięki łasce Bożej przez Chrystusa pozwala im na osiągnięcie, tymczasowo, „usprawiedliwienia żywota” i pokoju z Bogiem. Tak rozumieją i tego doświadczają wszyscy prawdziwie wierzący w obecnym wieku. Ale jak to tłumaczy Apostoł: „Koniec przykazania jest miłość z czystego serca” – 1 Tym. 1:5. Słowa te znaczą, że Bóg przewiduje, iż nasze zastosowanie się do pierwszego poświęcenia, nasze zastosowanie się do warunków usprawiedliwienia w obecnym wieku doprowadzi nas ostatecznie do drugiego poświęcenia na kapłanów do ofiarowania.

W jaki sposób? Ponieważ świętobliwe życie i posłuszeństwo Bogu zawiera w sobie „miłość z czystego serca” do Boga i naszych bliźnich. Miłość do Boga znaczy miłość „ze wszystkiego serca, myśli, duszy i siły”; taka miłość nie będzie czekała na rozkazy, lecz domagać się będzie służby mówiąc: „Panie! co chcesz, abym czynił?” Podczas pierwszego przyjścia każdy wierny „prawdziwy Izraelita” był już pierwotnie poświęcony – co pokazane jest w Lewitach – i do nich wystosował nasz Pan specjalne ewangeliczne powołanie do poświęcenia się na śmierć, do ofiarowania swych ziemskich spraw na korzyść niebiańskich, do postępowania śladami Jezusa, Wodza naszego zbawienia, po wąskiej drodze do chwały, czci i nieśmiertelności. Ci, którzy byli posłuszni zaproszeniu, zostali przyjęci jako kapłani, członkowie Ciała Najwyższego Kapłana wyznania naszego, „synowie Boży” (Jan 1:12). <str. 125>

Ten sam plan działania ma miejsce przez cały Wiek Ewangelii: (1) poświęcenie do posłuszeństwa i sprawiedliwości – jako pozaobrazowi Lewici; następnie odkrycie, że sprawiedliwość oznacza najwyższą miłość do Boga i pragnienie poznania i czynienia Jego woli; później następuje zdanie sobie sprawy z tego, że obecnie całe stworzenie jest tak wypaczone i pozostaje w takiej niezgodzie z Bogiem, że harmonia z Nim oznacza dysharmonię ze wszystkim co niesprawiedliwe w naszym własnym ciele, podobnie jak i w innych; następnie szukanie i wołanie do Pana, by dowiedzieć się, dlaczego nas powołał i przyjął nasze poświęcenie, uczyniwszy je pozornie nieosiągalnym, chyba że ofiarujemy samych siebie. W odpowiedzi na to wołanie Pan poucza: „Jesteście powołani w jednej nadziei powołania waszego” – Efezj. 4:4, a powołanie to jest do współdziedzictwa z naszym Panem w chwale, czci i nieśmiertelności w Królestwie (Łuk. 12:32; Rzym. 2:7); dalej uczy, że droga jest wąska i trudna, ponieważ zwycięskie wytrwanie w tych próbach konieczne jest w przypadku tych, których w ten sposób nagrodzi (Mat. 7:14; Rzym. 8:17). To wtedy, gdy usłyszeliśmy powołanie Boże słowami Apostoła: „Proszę was tedy, bracia! (...) abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszą” i przyjęliśmy je oraz poświęciliśmy się aż do śmierci – zostaliśmy uznani za kapłanów Królewskiego Kapłaństwa, członków wielkiego Arcykapłana wyznania (porządku) naszego, Chrystusa Jezusa – za Nowe Stworzenia.

Tacy wierzący, którzy zrozumiawszy, że „koniec przykazania jest miłość z czystego serca”, odmawiają postępowania w kierunku tego końca, odmawiają przyjęcia wezwania do ofiarowania i przez to odmawiają spełnienia zamierzonego celu Bożego odnośnie przypisanego im usprawiedliwienia – nie dopełniają warunków przymierza posłuszeństwa wobec sprawiedliwości ze względu na wąskość tej ścieżki, i w ten sposób nie chcą korzystać z „jednej nadziei powołania naszego”. Czyż tacy nie przyjmują „nadaremno łaski Bożej [przypisanego usprawiedliwienia żywota]”? Patrząc wstecz na świętych Starego Testamentu i zauważając, jak wiele kosztowało ich zdobycie „chlubnego świadectwa poprzez wiarę” i „podobanie się Bogu”, by w ten sposób mogli utrzymać swe usprawiedliwienie do społeczności (Hebr. 11:5,32 39) – czy możemy się spodziewać, że usprawiedliwienie do życia, udzielane w czasie Wieku Ewangelii <str. 126> tym, którzy stają się pozaobrazowymi Lewitami, może być zachowane przez serca mniej wierne Panu i sprawiedliwości? Z pewnością musimy się zgodzić, że tymczasowo usprawiedliwieni wierzący (pozaobrazowi Lewici), którzy „obliczywszy koszty” (Łuk. 14:27 28 NB) uczniostwa, do którego prowadzi uczynione już przez nich poświęcenie, nie korzystają z wiary w obiecaną pomoc Pańską i odmawiają lub zaniedbują postępowania dalej w celu wykonania „rozumnej służby” zupełnie się poświęcając – aż do śmierci – tacy zostali obdarzeni łaską Pana na próżno. Z pewnością nie mogą być oni uznani za posiadających usprawiedliwienie do życia ani nawet usprawiedliwienie do szczególnej społeczności z Bogiem. Dlatego tracą swą uprzywilejowaną pozycję pozaobrazowych Lewitów i więcej za takich nie są uważani.

Ale pomiędzy tymi, którzy doceniają łaskę Bożą, których serca z wiernością odpowiadają na zaoferowane przywileje i przyjmują „rozumną służbę” zupełnego poświęcenia, i którzy podejmują przymierze posłuszeństwa Bogu oraz sprawiedliwości aż do śmierci, istnieją dwie klasy:

(1) Ci z pozaobrazowych Lewitów, którzy chętnie i dobrowolnie „kładą swe życie”, szukając sposobności służenia Panu, braciom i Prawdzie i poczytując sobie za radość i zaszczyt ofiarowanie w taki sposób ziemskich wygód, udogodnień, czasu, wpływów, środków i wszystkiego, co składa się na obecne życie. Są to ci radośni, chętni ofiarnicy, pozaobrazowi kapłani, którzy niebawem będą wywyższeni i razem ze swym Panem stanowić będą Królewskie Kapłaństwo. Ich ofiary będą wtedy zakończone i już więcej nie będą wyobrażani przez Aarona i jego synów, składających ofiary na rzecz ludu, ale przez Melchisedeka – kapłana na swym tronie – udzielającego światu w czasie Tysiąclecia błogosławieństw zabezpieczonych „lepszymi ofiarami” podczas pozaobrazowego Dnia Pojednania – obecnego Wieku Ewangelii.

(2) Inna klasa wierzących odpowiada szczerą wiernością i z radością poświęca wszystko, co ma, Panu i Jego „rozumnej służbie”, okazując w ten sposób, że są oni godni bycia pozaobrazowymi Lewitami, ponieważ nie otrzymują łaski Bożej nadaremno. Ale niestety, choć odpowiadają na <str. 127> powołanie i w ten sposób wchodzą do „jednej nadziei powołania naszego” i dostępują wszystkich przywilejów przysługujących wybranym, to jednak ich miłość i zapał nie są wystarczające, by pobudzić ich do złożenia ofiar, do których zobowiązali się przymierzem. Ponieważ ich miłość i wiara nie są wystarczająco silne, nie udaje im się złożyć czy też utrzymać ofiar na ołtarzu; dlatego też nie mogą być uważani za zupełne „podobieństwo” naszego Najwyższego Kapłana, który z radością wypełniał wolę Ojca. Nie „zwyciężają” więc oni i dlatego nie mogą być uznani za „zwycięzców” dzielących niebiańskie Królestwo ze swym Panem jako członkowie Królewskiego Kapłaństwa; nie czynią swego powołania i wybrania pewnym poprzez zupełne spełnienie uczynionego przymierza.

Ale co się z nimi stanie? Czy wszystko stracili dlatego, że ubiegając się o nagrodę, nie zdołali jednak osiągnąć wymaganego do jej zdobycia standardu gorliwości i miłości? Nie, dzięki Bogu; nawet jeśli ich wiara i zapał w decydujących próbach nie okazały się wystarczające, by zaliczyć ich w poczet kapłanów, niemniej jednak wystarczająca wiara i gorliwość do poświęcenia się na śmierć pokazała szczerość ich serc jako Lewitów. Jednak nie wystarczy fakt, że poświęcili się zupełnie; muszą pokazać, że w sercu swym miłują Pana i że nie zaparliby się Go za żadną cenę, choć nie są wystarczająco wierni, by służąc Mu szukali okazji do ofiary. Na czym polega ten sprawdzian, mający potwierdzić, że są godni działu Lewitów w Królestwie? I w jaki sposób zostanie on przeprowadzony?

Wcześniej już wspomnieliśmy o „wielkim gronie” prawdziwie poświęconego ludu Pana, przedstawionym w zarysie w Objawieniu 7:13 15 „Cić są, którzy przyszli z ucisku wielkiego i omyli szaty swoje, i wybielili je we krwi Barankowej. Dlatego są przed [a nie na] stolicą Bożą i służą mu we dnie i w nocy [bezustannie] w kościele [Chrystusowym] jego, a ten, który siedzi na stolicy, jako namiotem zasłoni ich” [przybliży ich do siebie i swej uwielbionej Oblubienicy na poziomie duchowego bytu i we właściwych mu usługach]. „Głupie panny!” Straciły możliwość stania się członkami Oblubienicy; niemniej jednak są one dziewicami, czystymi w intencjach swych serc. Nie udaje im się otrzymać nagrody, ale później, <str. 128> przeszedłszy przez ciężkie próby, otrzymują część w uczcie weselnej z Oblubieńcem i Oblubienicą jako „panny za nią, towarzyszki jej”; one także zostaną przyprowadzone przed Króla, blisko Niego. „Przywiodą je z weselem i z radością, a wnijdą na pałac królewski” – Psalm 45:15 16. Jak Lewici, nie osiągnęli oni nagrody Królewskiego Kapłaństwa, ale nadal są Lewitami i mogą służyć Panu Bogu w Jego chwalebnej świątyni, Kościele, choć nie mogą być ani „filarami”, ani „żywymi kamieniami” tej świątyni (Obj. 3:12, 19:6 7; Psalm 45:15 16). Werset następujący zaraz po wyżej wymienionym fragmencie z Psalmu zwraca naszą uwagę na pozaobrazowych Lewitów minionego czasu, znanych cielesnemu Izraelowi jako „ojcowie”, i zapewnia nas, że będą oni nagrodzeni – będą uczynieni „książętami po wszystkiej ziemi”.

Podobnie też trzej synowie Lewiego (Kaat, Gerson i Merary) wydają się reprezentować cztery klasy. Są to: (1) Mojżesz, Aaron i cała kapłańska rodzina Amrama (syna Kaata), których namioty znajdowały się na przedniej (wschodniej) stronie Przybytku. Powierzony im był nadzór nad wszystkimi sprawami religijnymi, a ich bracia – to znaczy wszyscy Lewici – byli ich zaszczyconymi pomocnikami lub sługami. (2) Na południowej stronie miała obóz rodzina Kaata, ich najbliżsi krewni, i do nich należała piecza nad najświętszymi przedmiotami – ołtarzami, świecznikiem, stołem i arką przymierza. (3) Po północnej stronie Przybytku mieli swój obóz Lewici z rodziny Merarego, następni w kolejności co do rangi zaszczytu służby, i opiekowali się powleczonymi złotem deskami, słupami, podstawkami itp. (4) Z tyłu znajdował się obóz Lewitów z rodziny Gersona, zajmujących się najmniej ważną służbą – przenoszeniem i innymi zadaniami dotyczącymi sznurów, zewnętrznych zasłon, bramy itd.

Wymienione tu rodziny Lewitów mogą odpowiednio reprezentować cztery różne klasy usprawiedliwionej ludzkości po zakończonym pojednaniu: świętych, czyli Królewskie Kapłaństwo, świętych Starego Testamentu, Wielkie Grono oraz uratowanych spośród świata. I jak to często bywa w przypadku obrazów, imiona wydają się być znaczące: (1) Rodzina Amrama została wybrana na kapłanów: imię AMRAM oznacza lud wyniesiony albo lud wywyższony. Jakże odpowiednie jest to imię dla obrazu na „maluczkie stadko”, którego głową jest Chrystus Jezus! „Nader wywyższony”, „podniesiony i bardzo uwielbiony” – to biblijne określenia tych kapłanów. (2) KAAT <str. 129> znaczy sprzymierzeniec lub towarzysz. To z rodziny Kaata zostali wybrani synowie Amrama na nowy dom kapłanów. Słusznie więc rodzina Kaata z Lewiego może przedstawiać świętych Starego Testamentu, których wiara, posłuszeństwo, wierność Bogu i gotowość cierpienia dla sprawiedliwości zostały w pełni dowiedzione i z którymi czujemy tak bliskie pokrewieństwo. Rzeczywiście byli oni sprzymierzeńcami Pana i naszymi; i pod pewnymi względami są bliżej Chrystusa niż ktokolwiek inny. (3) MERARY oznacza gorzkość; stąd rodzina Merarego z pokolenia Lewiego zdaje się przedstawiać „wielkie grono” spłodzonych z ducha, którzy nie zdobyli nagrody Królewskiego Kapłaństwa i są „zachowani, wszakże tak jako przez ogień”, przychodząc z „ucisku wielkiego” i gorzkich doświadczeń do stanu czci i służby, jaki będą zajmować. (4) GERSON znaczy uchodźcy lub ocalony; a więc rodzina Gersona z pokolenia Lewitów mogłaby dobrze reprezentować zbawiony świat ludzkości, gdzie wszyscy będą uchodźcami wspomożonymi, wyswobodzonymi i uratowanymi od ślepoty i niewoli Szatana.

Tak więc pierwsze w rzędzie, jak i w randze pomiędzy tymi pozaobrazowymi Lewitami albo usprawiedliwionymi będzie Królewskie Kapłaństwo, pod którego opiekę zostaną oddane wszystkie sprawy i Królestwo Tysiąclecia. Po ich prawej ręce będą najbliżej spokrewnieni – święci Starego Testamentu – których postanowią oni „książętami po wszystkiej ziemi”. Dalej, po ich lewej stronie znajdą się ich wierni bracia z Wielkiego Grona*. Ostatnimi zaś będą ocaleni z grzechu i śmierci w czasie Wieku Tysiąclecia, których wierność zostanie w pełni sprawdzona w wielkiej próbie, jaką się Tysiąclecie zakończy (Obj. 20:7 9).

* Późniejszą myślą autora jest, że niektóre wersety zdają się uczyć, iż święci Starego Testamentu nie będą mieć pierwszeństwa, lecz w ciągu Tysiąclecia zajmą w hierarchii miejsce poniżej Wielkiego Grona, będą natomiast przyjęci do duchowej natury i większych zaszczytów przy jego końcu.

Wszystkie te klasy Lewitów będą wypróbowane i zwycięsko przejdą swe próby wierności serca. Nie oznacza to jednak, że ci obecnie usprawiedliwieni z wiary, w znaczeniu tymczasowym, którzy zaniedbują czy odmawiają czynienia postępu w kierunku osiągnięcia końca przykazania – miłości z <str. 130> czystego serca – i w ten sposób przyjmują łaskę Bożą nadaremno, nie będą mieli kolejnej szansy. Jeśli po „obliczeniu kosztów” udziału w ofiarniczej służbie kapłańskiej nie skorzystają z zaproszenia, ich oszacowanie „rozumnej służby” Bogu z pewnością nie zostanie pochwalone ani nagrodzone, ale też ich nieroztropność nie zasłuży na karę. W przeciwnym bowiem razie, powołanie do chwały, czci i nieśmiertelności byłoby nie z łaski, ale z przymusu – nie byłoby zaproszeniem, ale rozkazem – nie ofiarą, lecz zobowiązaniem. Niezależnie od zaniechania czy unieważnienia swego usprawiedliwienia są oni nadal częścią odkupionego świata, tak samo jak wtedy, gdy jeszcze nie przyjęli Chrystusa przez wiarę, z tą różnicą, że wzrost poziomu ich znajomości zwiększa ich odpowiedzialność względem czynienia dobrze. Innymi słowy, obecna próba na wieczne życie albo śmierć dotyczy tylko tych, którzy dobrowolnie poświęcają się w pełni Panu „aż do śmierci”. Pozostała część ludzkości nie jest jeszcze i nie będzie na sądzie wiecznego życia lub wiecznej śmierci, dopóki tysiącletnie Królestwo nie zostanie ustanowione. W międzyczasie jednak każdy obywatel świata, w zależności od posiadanego światła albo buduje, albo niszczy swój charakter, poprawiając lub pogarszając w ten sposób swą sytuację w Tysiącleciu i perspektywę osiągnięcia życia wiecznego stosownie do tego, czy jest posłuszny, czy też ignoruje swą znajomość i sumienie.

Sprawa ma się inaczej z zupełnie poświęconymi. Dzięki pełniejszemu poświęceniu, aż do śmierci, wyrzekają się całkowicie ziemskiego życia, zamieniając je na duchowe, które będzie do nich należeć, jeśli okażą się wierni aż do śmierci – ale nie inaczej. Dlatego dla nich niewierność będzie znaczyła śmierć – na wieczność; tak pewnie jak dla niewiernych ze świata przy końcu Tysiąclecia.

Żaden z Lewitów nie posiadał na własność ziemi w Kanaanie. Jest to znamiennym faktem, ponieważ poświęciwszy wszystko Panu i mając serca w pełnej harmonii z Jego sprawiedliwością, nie posiadają dziedzictwa w niedoskonałych warunkach obecnego czasu grzechu. Kanaan przedstawiał stan próby charakteryzujący się konfliktem, pokonywaniem nieprzyjaciół, przezwyciężaniem zła itd., szczególnie w czasie Tysiąclecia; ale Bóg zapewnił lepsze, bezgrzeszne i doskonałe dziedzictwo dla wszystkich, których zupełnie usprawiedliwia <str. 131> jako pozaobrazowych Lewitów. Pierwszymi, którzy wejdą w posiadanie tego lepszego dziedzictwa, będą kapłani, którzy dostąpią „pierwszego zmartwychwstania” i udoskonaleni zostaną do boskiej natury. Następnie święci Starego Testamentu osiągną doskonałe dziedzictwo przez zmartwychwstanie jako doskonałe istoty ludzkie*; „Wielkie Grono” będzie następne w kolejności i zostanie udoskonalone na poziomie duchowym; a na końcu klasa Gersona, pouczona, podniesiona i wypróbowana w Tysiącleciu, odziedziczy swój dział poprzez to stopniowe zmartwychwstanie czy podnoszenie ze stanu śmierci do życia, które będzie w pełni osiągnięte przy końcu Tysiąclecia.

* zob. przypis na str. 129

Tak jak jedynie ci wierzący, którzy poświęcają się aż do końca – „aż do śmierci” – są spłodzeni z ducha świętego i zaliczeni do członków wielkiego Arcykapłana, podobnie w przytoczonych obrazach: nie wszyscy Lewici mieli udział w świętym olejku namaszczenia, symbolizującym ducha świętego, a jedynie ci, którzy składali ofiary, kapłani. Byli oni kropieni olejkiem zmieszanym z krwią w celu pokazania, że duch święty, dany członkom Chrystusa, należy do nich wyłącznie dzięki zasłudze przelanej krwi: (1) ofiara Jezusa Chrystusa za nich, dająca im usprawiedliwienie; i (2) ich ślubowanie współofiarowania się z Chrystusem – kładzenie życia w Jego służbie. 2 Mojż. 29:21

Namaszczenie Najwyższego Kapłana było rzeczą jeszcze inną i symbolizowało jedność, solidarność Kościoła wybranych; ponieważ to namaszczenie było tylko dla tego jednego, który miał pełnić obowiązki głównego kapłana – na początku pomazywano tylko Aarona, który obejmował urząd głównego kapłana, potem każdego z jego synów, „aby mi urząd kapłański sprawowali” (2 Mojż. 28:41, 40:13,15). Nasz Pan, Jezus Chrystus, jako Głowa Kościoła, który jest Jego Ciałem, „był pomazany olejkiem wesela [duchem świętym] nad [tak jak głowa jest powyżej] uczestników swoich”, czyli współdziedziców, niższych członków „królewskiego kapłaństwa”. Olejek został nań wylany w całości, „a z pełności [obfitości] jego myśmy wszyscy wzięli i łaskę za łaską”. „Niewypowiedzianym darem” było to, że dostąpiliśmy przebaczenia i usprawiedliwienia przez zasługę Jego ofiary; tak, jest to wręcz niewiarygodne, że zostaliśmy wezwani, <str. 132> by stać się Jego współdziedzicami w Królestwie, i że nasze poświęcenie zostało „zapieczętowane” pokropieniem krwią i olejkiem, jak też że znaleźliśmy się pod tym pomazaniem naszej Głowy.

Pan kierował prorokiem Dawidem, by przedstawić nam dokładny opis namaszczenia oraz to, w jaki sposób cały olejek był wylany na naszą Głowę i jak z Niego ma na nas spłynąć (Psalm 133:1 3, 45:8; Łuk. 4:18). Członkowie Kościoła są „braćmi”, których duch pobudza, by „zgodnie mieszkali”. Wszyscy, którzy są w jedności z Głową, muszą utożsamiać się ze współczłonkami Jego Ciała, którym jest Kościół – i proporcjonalnie do tego otrzymują cząstkę świętego ducha pomazania*. Ten święty olejek pomazania przedstawia ducha świętego i oświecenie, jakie udzielane jest tym wszystkim, których Bóg akceptuje jako próbnych członków Królewskiego Kapłaństwa, Nowego Stworzenia, z których każdy jest „zapieczętowany” albo naznaczony danym mu duchem świętym, jak to już wcześniej wykazano†.

* V Tom, Wykład IX
† tamże

Wszystkich naznaczonych w ten sposób duchem świętym jako przyszłych członków Nowego Stworzenia Pan zapewnia: „Nie są ze świata, jako i ja nie jestem ze świata”; „Jam was obrał; i postanowiłem, abyście wyszli i przynieśli owoc, a owoc wasz aby trwał”; „Byście byli ze świata, świat, co jest jego, miłowałby; lecz iż nie jesteście ze świata, alem ja was wybrał ze świata, przetoż was świat nienawidzi” – Jan 15:16,19, 17:16. Chociaż te znaki uświęcenia mogą być do pewnego stopnia rozpoznane przez świat, to nie możemy się jednak spodziewać, że wzbudzą podziw i aprobatę; ale raczej, że świat będzie postrzegał te oznaki ducha świętego w Nowych Stworzeniach jako objaw słabości i zniewieściałości. Świat ceni i aprobuje styl życia silnego i intensywnego – nie nazbyt sprawiedliwego. Nasz Pan tłumaczy, dlaczego świat nie miał uznawać Jego naśladowców – otóż dlatego, że ciemność nienawidzi światłości – ponieważ <str. 133> normy w zakresie myśli, słowa i uczynku Jego Królewskiego Kapłaństwa znajdują się na poziomie wyższym niż ogółu ludzkości i dlatego w mniejszym lub większym stopniu zdają się one potępiać ludzkie postępowanie. Świat pragnie raczej uznania i pochwał; i cokolwiek w jakim bądź stopniu rzucałoby nań cień, jest unikane, a nawet zwalczane. Ta dezaprobata ze strony mądrych światową mądrością członków chrześcijaństwa stanowi część próby dla Królewskiego Kapłaństwa; i jeśli ich poświęcenie nie będzie prawdziwie z serca, to tak będą tęsknić za towarzystwem świata, tak pragnąć jego aprobaty, że nie uda im się przeprowadzić we właściwym duchu ofiarowania ziemskich spraw, którego się podjęli – nie wypełnią podjętej funkcji kapłanów i wskutek tego nie staną się częścią Nowego Stworzenia. Jednakże zważywszy ich dobre intencje, Pan może przeprowadzić ich przez ogniste próby w celu zniszczenia ciała, do którego ofiarowania zabrakło im gorliwości. W ten sposób będą mogli być uznani za godnych udziału w błogosławieństwach i nagrodach Wielkiego Grona, które wyjdzie z wielkiego ucisku, by służyć przed tronem, na którym wraz z Panem zasiadać będzie Maluczkie Stadko.

Uświęcenie składa się nie tylko z dwóch części, tzn. z całkowitego poświęcenia ze strony człowieka i zupełnego przyjęcia ze strony Boga, ale ma ono także element postępu. Nasze poświęcenie się Panu, choć musi być szczere i całkowite, by w ogóle mogło być przez Niego przyjęte, to jednak cechuje się stosunkowo małym stopniem wiedzy i doświadczenia. Dlatego każdodziennie mamy wzrastać w uświęceniu, odpowiednio do tego, jak pomnaża się nasza znajomość. Nasze serca były napełnione od samego początku, odrzucały własną wolę, ale ich pojemność była mała. Ich dalszemu wzrostowi musi dotrzymywać kroku i uświęcenie, wypełniając każdy ich zakamarek, jak napomina Apostoł: „Bądźcie napełnieni duchem” i znowu: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych”, „abyście tym bardziej obfitowali”. A zapewnienie tego rozrastania się naszych serc jest wyrażone w słowach modlitwy naszego Odkupiciela za nas: „Poświęć je w prawdzie twojej; słowo twoje jest prawdą” – Jan 17:17.

To właśnie Słowo lub przesłanie Boże, „mądrość” Boża w Chrystusie, na początku ukazało nam łaskę Bożą <str. 134> i prowadziło nas krok po kroku aż do poświęcenia; teraz to samo Słowo, czyli przesłanie Boże przez Chrystusa, ma powiększyć nasze serca i zarazem wypełnić je. I choć to Bóg dostarcza nam Prawdy, która ma nas wypełnić i uświęcić, to do nas należy okazanie tego poświęconego stanu serca, w którym będziemy pragnąć i łaknąć tej uświęcającej Prawdy – codziennie musimy się nią karmić i w ten sposób umacniać się w Panu i w sile mocy Jego. Nie wystarczy, że poświęcimy się Panu; On nie pragnie wyłącznie kandydatów na Nowe Stworzenie. Muszą być oni ćwiczeni, utrzymywani w karności i próbowani, by mogli wykształcić i rozwinąć różne cechy charakteru, z których każda musi być poddana szczegółowej próbie wierności Bogu. Ma to na celu zyskanie pewności, że te Nowe Stworzenia, będąc wyćwiczone i doświadczone pod każdym względem, okażą się wierne Temu, który je „powołał”, i zostaną uznane za godne wejścia do chwalebnej radości ich Pana, mając udział w pierwszym zmartwychwstaniu.

Tak jak usprawiedliwienie do społeczności przyniosło pokój z Bogiem, tak następny krok pełnego poświęcenia Panu wszystkich korzyści i spraw życia, każdej nadziei i ambicji, zamiany ziemskich nadziei, ambicji i błogosławieństw na niebiańskie, zaoferowane Nowemu Stworzeniu, przynosi ogromną ulgę, wielkie ukojenie dla serca, w miarę jak poznajemy i przywłaszczamy sobie te bardzo wielkie i kosztowne obietnice, które Bóg dał Nowemu Stworzeniu. Treść tych obietnic sumuje się w jednej z nich: „A wiemy, iż tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest tym, którzy według postanowienia Bożego powołani są” – Rzym. 8:28. Oto Drugie Błogosławieństwo w całym tego słowa znaczeniu. Nie dlatego jednak, że towarzyszą mu zewnętrzne manifestacje cielesne, ale dlatego, iż wprowadza ono nasze serca w stan zupełnego odpocznienia, daje nam zupełne zaufanie do Boga i pozwala na serdeczne przyswojenie sobie tych bardzo wielkich i kosztownych obietnic Pisma Świętego.

Ze względu na różnice temperamentów będą też oczywiście różnice w rodzaju doznań związanych z <str. 135> tym zupełnym poświęceniem. Dla jednych pełne poddanie się Panu i zdanie sobie sprawy z Jego szczególnej opieki nad nimi jako członkami przyszłego wybranego Kościoła przyniesie po prostu zadowalający spokój i wytchnienie serca, podczas gdy innym, o bardziej spontanicznej naturze, przyniesie tętniącą życiem radość, wysławianie i wesele. Musimy pamiętać o tych naturalnych różnicach temperamentów i mieć zrozumienie dla tych, których doświadczenia różnią się od naszych, pamiętając, że podobne zróżnicowanie istniało między dwunastoma apostołami; niektórzy z nich – szczególnie Piotr, Jakub i Jan – reagowali w sposób bardziej widoczny niż inni na wszystkie spotykające ich doświadczenia – włącznie z tymi z Dnia Pięćdziesiątnicy. Niech bracia o energicznym i impulsywnym usposobieniu uczą się umiarkowania, które nakazywał Apostoł; a bracia, którzy z natury są raczej chłodni i surowi, niech modlą się i starają, by lepiej docenić i rozgłaszać z większą swobodą chwalebne dzieła Tego, który nas powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości. Pamiętajmy, że Jakub i Jan, dwaj szczególnie umiłowani przez Pana uczniowie, nazwani „synami gromu” z powodu swej gorliwości i impulsywności, potrzebowali w jednym przynajmniej przypadku napomnienia i zwrócenia uwagi, by pamiętali, jakiego są ducha (Łuk. 9:54 55). Apostoł Piotr, także jeden z umiłowanych i gorliwych, z jednej strony był pobłogosławiony za szybkie uznanie Mesjasza, innym razem został zganiony jako przeciwnik, ponieważ źle ukierunkował swą gorliwość. Niemniej jednak Pan wyraźnie okazał swe uznanie dla ciepłych i żarliwych temperamentów owych trzech uczniów poprzez to, że byli oni Jego bliskimi towarzyszami, jedynymi, których zabrał z sobą na Górę Przemienienia i do pokoju, gdzie leżała dzieweczka, córka Jaira, którą nasz Pan obudził ze snu śmierci; byli także Jego wyróżnionymi towarzyszami, nieco bliższymi niż pozostali, w ogrodzie Getsemane. Wypływa z tego lekcja dla nas, że gorliwość jest miła Panu i oznacza bliskość względem Niego; ale też, że zawsze musi czcić Głowę i kierować się Jego Słowem i duchem. <str. 136>

Uświęcenie nie oznacza ludzkiej doskonałości, jak to niektórzy źle zrozumieli: nie zmienia jakości ani porządku naszego mózgu ani też nie usuwa w cudowny sposób niedoskonałości naszych ciał. Jest to poświęcenie albo oddanie woli, którą Pan przyjmuje przez Chrystusa jako doskonałą; jest to poświęcenie ciała na ofiarę – „aż do śmierci” – a ciało to, jak już zauważyliśmy, nie jest uczynione rzeczywiście doskonałym przez usprawiedliwienie z wiary, lecz jedynie uważane za doskonałe pod względem naszej woli, serca, intencji. Nowa wola, jak napomina nas Apostoł, powinna starać się o przyprowadzenie wszystkich sił, talentów i możliwości należącego do niej ciała do zupełnej harmonii z Panem, powinna starać się wpływać w ten sam sposób na wszystkich ludzi, z którymi ma kontakt. Nie będzie to znaczyło, że w ciągu krótkich paru lat obecnego życia – pięciu, dziesięciu, dwudziestu, pięćdziesięciu – będzie w stanie przyprowadzić swe własne biedne, niedoskonałe ciało (czy niedoskonałe ciała innych, których to ostatnie jest próbką) do doskonałości. Wręcz przeciwnie, Apostoł zapewnia nas odnośnie Kościoła, że w śmierci ciało bywa „wsiane w skazitelności, wsiane w słabości, wsiane w niesławie, wsiane (...) cielesne [niedoskonałe]”; i nie wcześniej niż przy zmartwychwstaniu dane nam będą nowe ciała, silne, doskonałe, chwalebne, nieśmiertelne, pełne godności, a wtedy dostąpimy doskonałości, o którą się staramy i którą ostatecznie posiądziemy zgodnie z Pańską obietnicą, jeśli w teraźniejszym czasie słabości i niedoskonałości okażemy Mu wierność naszych serc.

Wierność serc względem Pana będzie jednak oznaczała stały wysiłek w tym celu, by poddać woli Bożej wszelkie poczynania w naszym życiu, a nawet każdą myśl i intencję serca (Hebr. 4:12). To jest naszym pierwszym obowiązkiem, naszym ustawicznym obowiązkiem i będzie ostatecznie naszym obowiązkiem, ponieważ „ta jest wola Boża, to jest poświęcenie wasze”; „Świętymi bądźcie, iżem ja [Pan] jest święty” – 1 Tes. 4:3; 1 Piotra 1:16. Absolutna świętość ma stanowić standard, który nasze umysły z chęcią i w pełni muszą zaaprobować i do którego mają dążyć, ale do którego nigdy nie dojdziemy w sposób rzeczywisty i fizyczny tak długo, jak długo jesteśmy poddani kruchości naszej upadłej natury i zasadzkom <str. 137> świata i Przeciwnika. Ale dzień po dniu, w miarę postępowania procesu „wyuczenia od Boga” i przychodzenia do pełniejszej znajomości Jego chwalebnego charakteru, w miarę jak docenianie tego coraz bardziej wypełniać będzie nasze serca – Nowy Umysł stopniowo będzie zdobywał coraz większy wpływ, siłę i moc nad słabościami ciała, jakie by one nie były – a słabości te różne są u poszczególnych członków Ciała.

Prawdziwe poświęcenie serca Panu będzie znaczyło gorliwość w Jego służbie; będzie oznaczało oznajmianie dobrej nowiny innym; będzie znaczyło wzajemne budowanie się w najświętszej wierze; będzie oznaczało, że powinniśmy czynić dobrze wszystkim ludziom, gdy tylko mamy do tego okazję, a szczególnie domownikom wiary; będzie znaczyło, że na różne sposoby będziemy kłaść za braci nasze poświęcone Panu życie (1 Jana 3:16), dzień po dniu, wykorzystując każdą nastręczającą się możliwość; będzie oznaczało, że nasza miłość do Pana, braci, naszych rodzin, jak i współczująca miłość do świata ludzkości stopniowo wypełni nasze serca, stosownie do tego, jak będziemy wzrastać w łasce, znajomości i posłuszeństwie względem Bożego Słowa i wzoru. Niemniej jednak, te różne sposoby używania naszej energii dla innych stanowią dzięki Pańskiemu zrządzeniu jednocześnie metody, poprzez które może być osiągnięte nasze własne uświęcenie. Tak jak żelazo ostrzy żelazo, tak nasze wysiłki na rzecz innych przynoszą błogosławieństwo nam samym. Poza tym, pomimo że powinniśmy coraz bardziej osiągać ten wspaniały stan umiłowania naszych bliźnich jak samych siebie – a szczególnie domowników wiary – to jednak główną sprężyną tego wszystkiego powinna być nasza najwyższa miłość do Stwórcy i Odkupiciela oraz nasze pragnienie, by być takimi i postępować tak, żeby się to Jemu podobało. Dlatego nasze uświęcenie musi być przede wszystkim dla Boga i musi ono najpierw wpłynąć na nasze własne serce i wolę, a w efekcie takiego pełnego oddania się Bogu – znaleźć swój wyraz w trosce o dobro braci i wszystkich ludzi.

Uświęceni przez Prawdę

Z powyższego rozumowania wynika, że uświęcenie, którego wymaga Bóg – uświęcenie niezbędne do uzyskania <str. 138> miejsca w Nowym Stworzeniu – będzie dostępne jedynie dla tych, którzy są w szkole Chrystusa i którzy od Niego się uczą – są „uświęceni przez prawdę”. Błąd ani niewiedza nie uświęcają. Co więcej, nie możemy błędnie zakładać, że wszelka prawda prowadzi do uświęcenia: wręcz przeciwnie, chociaż prawda generalnie jest ceniona przez wszystkich tych, którzy kochają prawdę i nienawidzą błędu, to słowa naszego Pana wyjaśniają, że tylko „prawda twoja” uświęca. Widzimy, jak cały cywilizowany świat zdaje się ubiegać, nawzajem prześcigać i zmagać o prawdę. Geologowie zajmują się jedną częścią tych usiłowań, astronomowie inną, chemicy kolejną, fizycy następną, mężowie stanu jeszcze inną itp.; ale nie zauważamy, by te różne gałęzie poszukiwania prawdy prowadziły do uświęcenia. Przeciwnie, zauważamy, że z reguły prowadzą one w odwrotnym kierunku; potwierdza to wypowiedź Apostoła, że „świat nie poznał Boga przez mądrość” (1 Kor. 1:21). Faktem jest, że w przeciągu krótkich kilku lat obecnego życia i w obecnym upadłym, niedoskonałym i zdeprawowanym stanie nasze możliwości są zdecydowanie za małe, by warto było próbować wchłonąć cały zakres prawdy na każdy temat; dlatego widzimy, że światowi ludzie sukcesu są specjalistami w swojej dziedzinie. Człowiek, który poświęca swą uwagę astronomii, będzie miał aż nadto zajęć związanych ze swym zawodem – i niewiele czasu na geologię czy chemię, botanikę, medycynę czy najwyższą ze wszystkich nauk: „prawdę twoją” – Boski plan wieków. Właśnie w świetle tego Apostoł, który sam był odpowiednio wykształconym człowiekiem swych czasów, radzi Tymoteuszowi, by „unikał ludzkich filozofii”, rzekomych teorii i nauk. Słowo „nauka” sugeruje prawdę i możemy być pewni, że Apostoł nie miał na celu kwestionowania wiarygodności naukowców swych czasów ani też sugerowania, że są umyślnymi fałszerzami; ale jego słowa przekazują nam myśl, którą potwierdza w pełni historia nauki, że choć istnieje część prawdy we wszystkich tych naukach, to jednak ludzkie teorie, nazwane naukami, nie są prawdą – nie są absolutnie poprawne. Są tylko najlepszymi przypuszczeniami, jakie byli w stanie przedstawić najpilniejsi badacze <str. 139> danej gałęzi wiedzy; a te – jak historia jasno dowodzi – od czasu do czasu zaprzeczają sobie nawzajem. Tak jak naukowcy sprzed pięćdziesięciu lat odrzucali teorie lat poprzednich, podobnie teraz ich dedukcje i metody są odrzucane przez współczesnych naukowców.

Apostoł Paweł był nie tylko mądrym i w pełni poświęconym człowiekiem, członkiem Królewskiego Kapłaństwa, posiadającym lepsze niż wielu spośród jego towarzyszy naturalne kwalifikacje, by dobrze postępować śladami wielkiego Arcykapłana, ale dodatkowo, jako jeden z wybranych „dwunastu apostołów Barankowych”, który zajął miejsce Judasza, był podmiotem Boskiego kierownictwa – szczególnie w odniesieniu do jego nauczania – przygotowanym przez Pana na nauczyciela dla domowników wiary przez cały przeciąg Wieku Ewangelii. Słowa tak szlachetnego wzoru wiary, podobnie jak i przykład jego poświęcenia, powinny mieć na nas wielki wpływ, gdy zastanawiamy się nad drogą, na którą wstąpiliśmy jako poświęceni i przyjęci członkowie Królewskiego Kapłaństwa. Napomina on nas, byśmy odłożyli na bok wszelki ciężar i grzech, który nas łatwo usidla, i biegli z cierpliwością w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę naszej wiary, aż stanie się On jej „dokończycielem” (Hebr. 12:2). I jako napomnienie daje nam przykład swych własnych doświadczeń, mówiąc: „Ale jedno czynię”. Przekonałem się, że me pełne poświęcenie Panu nie pozwoli na rozproszenie moich talentów we wszystkich kierunkach ani nawet na zgłębienie każdej prawdy. Prawda Bożego objawienia, jaka zstąpiła na me serce i stopniowo kieruje jego już uświęconymi i poświęconymi talentami, ukazała mi jasno, że jeśli chcę dostąpić wielkiej nagrody, muszę poświęcić jej całą swoją uwagę, tak jak ci, którzy chcąc zdobyć ziemskie nagrody, poświęcają im swą całą uwagę. „Ale jedno czynię, że tego, co za mną jest, zapamiętywając [zapominając me przeszłe ambicje jako ucznia, me przeszłe nadzieje obywatela rzymskiego i człowieka o więcej niż przeciętnym wykształceniu; zapominając o powabach różnych nauk i laurach, jakimi darzą tych, którzy postępują ich ścieżkami], a do tego się, co przede mną jest, spiesząc [mając oczy mej wiary, nadziei, miłości i oddania <str. 140> zwrócone na wspaniałą ofertę współdziedzictwa z mym Panem w boskiej naturze i wielkim dziele błogosławienia świata w Królestwie], bieżę do kresu ku zakładowi powołania onego Bożego, które jest z góry” – Filip. 3:13 14.

Odczucia nie stanowią uświęcenia

Sporo zamieszania istnieje wśród chrześcijan co do oznak czy dowodów akceptacji Pańskiej, danej przez Niego wiernym ofiarnikom obecnego wieku. Niektórzy błędnie oczekują zewnętrznej manifestacji, jaka była dana Kościołowi na początku w błogosławieństwach Pięćdziesiątnicy*. Inni oczekują pewnych wewnętrznych, radosnych odczuć, a jeśli to oczekiwanie się nie spełnia, następuje rozczarowanie i ciągłe powątpiewanie co do tego, czy jest się przyjętym przez Pana. Ich oczekiwania są w większości budowane na świadectwach braci, którzy doświadczyli takich uniesień. Dlatego ważne jest, by wszyscy dowiedzieli się, że Pismo Święte nigdzie nie daje nam podstawy do takich oczekiwań: że wszyscy jesteśmy „powołani w jednej nadziei powołania” oraz że te same obietnice przebaczenia przeszłych grzechów, „uśmiechu” oblicza Ojcowskiego, Jego łaski wspomagającej nas w biegu i w osiągnięciu zaoferowanej nam nagrody – innymi słowy dostateczna łaska czasu przygodnego – należą w takim samym stopniu do wszystkich, którzy wchodzą pod warunki stanu powołania. Lud Pański różni się jednak bardzo w sposobie przyjmowania wszelkich obietnic, tak doczesnych, jak i duchowych, tak od ludzi, jak i od Boga. Niektórzy są bardziej pobudliwi i emocjonalni niż inni i stąd ich sposoby i słowa opisujące te same przeżycia są bardziej obrazowe. Poza tym Pan najwyraźniej obchodzi się ze swymi dziećmi w sposób do pewnego stopnia zróżnicowany. Zacna Głowa Kościoła, nasz Pan, Jezus, gdy w wieku trzydziestu lat uczynił pełne poświęcenie wszystkiego, co miał, aż do śmierci, by czynić wolę Ojca, i gdy został pomazany duchem świętym „nie pod miarą”, nie miał, na ile nam wiadomo, wybujałych emocjonalnie doznań. Bez wątpienia jednak miał pełną świadomość tego, że Jego droga <str. 141> była słuszna i właściwa, że Ojciec ją zaaprobował i że będzie miała Boskie błogosławieństwo bez względu na to, jakie doświadczenia miałoby to oznaczać. Niemniej jednak, zamiast zostać zabranym na szczyt góry radości, nasz Pan został zaprowadzony duchem na puszczę, i Jego pierwsze doświadczenia jako Nowego Stworzenia, spłodzonego z ducha, były srogimi pokusami. Przeciwnik otrzymał pozwolenie, by Pana atakować. Starał się odwrócić Go od Jego oddania się woli Ojca, sugerując Mu inne plany i doświadczenia do przeprowadzenia pracy, którą przyszedł wykonać – plany, które nie obejmowały Jego ofiarniczej śmierci. I wierzymy, że podobnie ma się rzecz z niektórymi z naśladowców Pańskich w momencie ich poświęcenia i przez jakiś czas potem. Są oni atakowani przez wątpliwości i obawy podsuwane przez Przeciwnika, kwestionujące mądrość Bożą czy też Bożą miłość, nakazujące nam ofiarowanie ziemskich rzeczy. Nie sądźmy jedni drugich w tych sprawach, ale jeśli ktoś umie radować się w uniesieniu uczuć, to niech wszyscy inni, podobnie poświęceni, cieszą się wraz z nim z jego przeżyć. Jeśli ktoś inny, poświęciwszy się, znajdzie się na próbie srodze osaczony, niech inni jednoczą się z nim i także radują się, pamiętając, jak wielce jego doświadczenie podobne jest do doświadczeń naszego Wodza.

* zob. Tom V, Wykład IX

John i Charles Wesley, drodzy mężowie Boży, bez wątpienia sami byli poświęceni; a jednak ich wyobrażenie o efektach poświęcenia, choć wyrządziło dobro jednym, to w pewnym stopniu zaszkodziło innym poprzez stworzenie niebiblijnego oczekiwania, które nie mogło być spełnione przez wszystkich i stąd poprzez zniechęcenie wyrządziło im zło. Dużą omyłką z ich strony było przypuszczanie i nauczanie, że poświęcenie się Panu oznacza w każdym przypadku ten sam stopień przeżyć emocjonalnych. Ci z wierzących, których rodzice byli chrześcijanami i wychowali ich pod świętym wpływem chrześcijańskiego domu, którzy byli pouczani co do wszystkich spraw życia zgodnie z wiarą swych rodziców i naukami Słowa Bożego – jeśli w tych warunkach kiedykolwiek starali się poznać i czynić wolę Bożą, nie powinni oczekiwać, że osiągając wiek odpowiedzialności i poświęcając się osobiście Panu, <str. 142> mają czuć tę samą przepełniającą radość, której doświadczałby ktoś, kto aż do tego momentu był synem marnotrawnym, cudzoziemcem, obcym i niezapoznanym z rzeczami świętymi.

Nawrócenie się tych ostatnich stanowiłoby radykalną zmianę i skierowanie ku Bogu wszystkich nurtów i sił życia, które uprzednio zdążały w przeciwną stronę grzechu i samolubstwa. Ale ci pierwsi, których zapatrywania, cześć i oddanie były od najmłodszych lat właściwie nakierowywane przez pobożnych rodziców w stronę Pana i Jego sprawiedliwości, mogą nie poczuć takiej gwałtownej zmiany czy rewolucji uczuć i nie powinni się oni spodziewać niczego w tym rodzaju. Powinni zdać sobie sprawę, że jako dzieci wierzących rodziców znajdowali się pod łaską Bożą aż do czasu osiągnięcia osobistej odpowiedzialności i że ich obecne przyjęcie oznaczało pełne uznanie ich dotychczasowej przynależności do Boga, jak też ich pełnego poświęcenia swych talentów, sił i wpływów dla Pana, Jego Prawdy i Jego ludu. Powinni oni zdawać sobie sprawę, że ich poświęcenie było tylko po prostu „rozumną służbą”; powinni być pouczeni przez Słowo, że oddając w pełni swe już usprawiedliwione człowieczeństwo Bogu, mogą teraz przyswoić sobie w pełniejszym niż wcześniej stopniu wielkie i kosztowne obietnice Pisma Świętego, które przynależą tylko do poświęconych i ich dzieci. Jeżeli dodatkowo otrzymają wówczas jaśniejszy wgląd w Boski plan, czy choćby w jego podstawy, to powinni uważać to za dowód Bożej łaski dla uczestników „wysokiego powołania” Wieku Ewangelii i powinni się z tego radować.

Słowa Apostoła: „Bo przez wiarę chodzimy, a nie przez widzenie” stosują się do całego Kościoła obecnego Wieku Ewangelii. Nasz Pan pragnie rozwinąć naszą wiarę tak, byśmy nauczyli się Mu ufać tam, gdzie Go dokładnie nie rozumiemy. Mając to na celu, pozostawia wiele rzeczy częściowo niejasnych dla ludzkiego wzroku i osądu w tym celu, aby mogła się rozwinąć wiara – na sposób i do takiego stopnia, jakie byłyby niemożliwe, gdyby naszym ziemskim zmysłom darowane były cuda i znaki. Oczy naszego zrozumienia mają być otwarte na Boga przez obietnice Jego Słowa, <str. 143> przez dostrzeżenie i zrozumienie prawdy, tak by przyniosło nam to radość wiary w rzeczy jeszcze niewidoczne i nierozeznawalne przez nas w sposób naturalny.

Nawet to otwieranie oczu naszego zrozumienia jest procesem stopniowym, jak tłumaczy Apostoł. Modli się on za tymi, którzy znajdują się już w Kościele Bożym, tytułując ich „świętymi”, czyli poświęconymi, by oczy ich zrozumienia mogły zostać otwarte i by mogli coraz lepiej pojmować ze wszystkimi świętymi (czego nikt inny nie może zrozumieć) długość, szerokość, wysokość i głębokość znajomości i miłości Bożej. Myśl, że duchowe błogosławieństwa Nowego Stworzenia, które następują po poświęceniu, nie są namacalne dla ziemskich zmysłów, lecz są jedynie wiarą, jest zilustrowana w obrazach Przybytku, gdzie zewnętrzna zasłona pierwszego Miejsca Świętego zakrywa zawarte w nim święte przedmioty, symbolizujące głębsze prawdy, nawet przed Lewitami (przedstawiającymi usprawiedliwionych). Mogą one zostać poznane i ocenione tylko przez tych, którzy weszli do Miejsca Świętego jako członkowie Królewskiego Kapłaństwa*.

* zob. Cienie Przybytku lepszych ofiar, str. 117

Wylewność uczuć, jaka objawia się u niektórych z powodu ich temperamentu, nierzadko zanika z tego samego powodu. Ale te uczucia, błogosławieństwo i radość, które mogą być ich stałym udziałem, jeśli stale będą mieszkać w Panu, starając się postępować Jego śladami, są radościami wiary, których nie mogą przyćmić ziemskie chmury i troski, a wolą Bożą jest, by nigdy nie były przysłonięte w sprawach duchowych, chyba że tylko na chwilę, jak to miało miejsce w przypadku naszego Pana, gdy zawołał na krzyżu: „Boże mój! Boże mój! czemuś mię opuścił?” Konieczne było, by nasz Mistrz, zajmując miejsce potępionego Adama, skosztował wszystkich doświadczeń Adama jako grzesznika i dlatego musiał przejść przez te doświadczenia, choćby przez moment. I kto może powiedzieć, że taka czarna chwila nie będzie dozwolona nawet w przypadku najbardziej godnych spośród naśladowców Baranka? Takie doświadczenia jednak z pewnością nie byłyby dopuszczone na długo, a dusza, która pokłada ufność w Panu w ciemnej chwili, <str. 144> zostanie obficie nagrodzona za doświadczenie wiary i nadzieję, gdy chmury przeminą i znów zaświeci słońce Pańskiej obecności.

Inna przyczyna znacznej czasem ciemności jest zawarta w strofach poety:

Ach, nie daj chmurze ziemskich spraw,
Skryć oczom sługi Twoją twarz!”

Chmury, jakie pojawiają się pomiędzy zupełnie poświęconymi dziećmi Bożymi a ich niebiańskim Ojcem oraz ich Starszym Bratem, są ziemskiego pochodzenia – są rezultatem zezwalania uczuciom na grawitowanie w stronę rzeczy ziemskich, zamiast kierowania ich na rzeczy w górze; są skutkiem zaniedbywania ślubu poświęcenia polegającego na tym, by zużywać wszystko i dać się zużyć w służbie Pańskiej, kładąc nasze życie za braci albo czyniąc dobrze wszystkim, kiedy tylko mamy taką okazję. W takich okolicznościach, gdy nasze oczy są odwrócone od Pana i Jego kierownictwa, szybko zaczynają zbierać się ciemne chmury i wkrótce światło społeczności, wiary, ufności i nadziei zostaje w dużym stopniu przyćmione. Jest to czas choroby duszy, niepokoju. Pan łaskawie dozwala na takie utrapienie, ale nie odcina nas od swej łaski. Chowa swą twarz przed nami, abyśmy zdali sobie sprawę, jak bardzo samotny i niezadowalający byłby nasz stan, gdyby nie słońce Jego obecności, które rozjaśnia naszą drogę i sprawia, że wszystkie brzemiona życia zdają się lekkie, jak to znów wyraził poeta:

Szczęśliwym, gdy widzę Go wciąż

       I wszystko dla Niego chcę dać,

A wiary tej, która tak trwa,

       Nie zmieni ni miejsce, ni czas.

Gdy wiem, że tę miłość On dał,

       Bogactwo dziecinnym się zda,

A lochy bogactwem są mi,

       Jeżeli mój Jezus jest tam.

Który uzdrawia wszystkie choroby twoje”

Błogosławże, duszo moja Panu, a nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw jego, który odpuszcza wszystkie nieprawości twoje; który uzdrawia wszystkie choroby twoje; który wybawia od śmierci żywot twój; który cię koronuje miłosierdziem i wielką litością; który nasyca dobrem usta twoje, a odnawia jako orła młodość twoją” – Psalm 103:2 5. <str. 145>

Choć nasz Pan dozwala, by choroby, o jakich właśnie wspomnieliśmy, przychodziły na Nowe Stworzenia, to jednak jest cały czas gotowy, by je uzdrowić, gdy zobaczy właściwy stan serca chorujących. Gdy ktoś doświadcza takiej choroby duszy – takiego osłabienia Nowego Stworzenia – powinien przystępować do tronu niebiańskiej łaski, by duchowe życie, żywotność i zdrowie znowu się pojawiły dzięki promieniom Bożej łaski. Apostoł napomina: „Przystąpmyż tedy z ufnością [z ufną odwagą] do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i łaskę znaleźli ku pomocy czasu przygodnego” – Hebr. 4:16. Wszystkie Nowe Stworzenia mają w tej dziedzinie doświadczenia; i ci, którzy są przez nie właściwie wyćwiczeni, wzmacniają się coraz bardziej w Panu i w sile mocy Jego, tak że nawet ich upadki i słabości – w których muszą wołać o pomoc i chwytać się wiarą Pańskiej ręki – są środkami otrzymania duchowych błogosławieństw, przez które wzrastają w sposób, jaki nie byłby możliwy, gdyby zostali wyzwoleni z prób i trudności oraz gdyby Pan nie odwracał swego jaśniejącego oblicza od ich serc, gdy stają się one zimne, obciążone czy niedbałe względem swych duchowych przywilejów. Za każdym razem, gdy Nowe Stworzenie czuje konieczność szukania miłosierdzia i pomocy, otrzymuje świeże przypomnienie o konieczności pojednawczego dzieła Odkupiciela. Zdaje sobie ono wówczas sprawę, że ofiara Chrystusa była wystarczająca nie tylko dla przykrycia przeszłych grzechów – grzechu Adama i naszych osobistych przewinień, zanim przyszliśmy do Ojca przez zasługę Syna – ale dodatkowo Jego sprawiedliwość przez Jego jedną ofiarę za wszystkich zakrywa wszystkie nasze przewinienia, umysłowe, moralne i fizyczne, których nie popełniamy celowo, rozmyślnie. W ten sposób Nowe Stworzenie, znajdując się na wąskiej ścieżce, ma stałe przypomnienie, że zostało kupione za cenę kosztownej krwi Chrystusa, a jego doświadczenia, nawet w upadkach, stale przybliżają go do Pana, gdyż rozpoznaje wartość zarówno Jego przeszłego dzieła jako Odkupiciela, jak też obecnego dzieła Pomocnika i Wybawiciela.

Jednakże wielu spośród Nowych Stworzeń nie nauczyło się, jak radzić sobie z tymi chorobami czy dolegliwościami duszy, i są oni raczej skłonni powiedzieć sobie: „Znowu upadłem. Nie mogę się zbliżyć do tronu łaski niebieskiej, zanim nie okażę <str. 146> Panu moich dobrych intencji poprzez odniesienie zwycięstwa”. W ten sposób odwlekają to, co powinno być pierwszym krokiem z ich strony. Starają się o własnych siłach odnieść zwycięstwo, a ponieważ nękani są przez swe wcześniejsze słabości, ich stan nie jest odpowiedni do bojowania „dobrego boju wiary” z ich własnym ciałem lub też z Przeciwnikiem, i klęska jest prawie nieunikniona. A wraz z nią nastąpi stopniowe zaprzestanie uciekania się do Pana i rosnące poddawanie się otaczającym chmurom, które zakrywają przed nimi słońce Bożej łaski. Stopniowo zaczynają uznawać te chmury za nieuniknione w ich przypadku.

Należy jednak robić coś zupełnie przeciwnego: Gdy tylko zauważymy błąd w słowie lub uczynku i na ile to tylko możliwe – wynagrodzimy wyrządzoną szkodę, szybko powinniśmy udać się do tronu łaski – pełni wiary, bez wahania. Nie wolno nam myśleć, że nasz Pan szuka sposobności przeciwko nam i pragnie nas surowo sądzić. Wręcz przeciwnie, mamy pamiętać, że Jego dobroć i miłosierdzie sprawiły, iż zapewnił odkupienie, kiedy jeszcze byliśmy grzesznikami. Możemy być pewni, że od czasu gdy staliśmy się Jego dziećmi, zostaliśmy spłodzeni z ducha i staramy się postępować Jego drogami – według ducha, nie według ciała – choć nasze najlepsze starania mogą być pełne upadków, to jednak w takich warunkach Jego miłość do nas musi obfitować jeszcze bardziej, niż gdy byliśmy „dziećmi gniewu jako i drudzy”. Mamy pamiętać, że tak jak dobry ziemski ojciec ma litość nad swymi dziećmi, tak Pan lituje się nad tymi, którzy Go czczą. Powinniśmy popatrzeć na naszych najlepszych ziemskich przyjaciół i na ich współczucie, zrozumienie oraz miłość i przez analogię rozsądzić, że Bóg jest o wiele bardziej dobrotliwy i wierny niż nawet najlepsze z Jego stworzeń. Zachęca On do takiej wiary, takiej ufności – i nagradza ją. Wszyscy, którzy mieli dość wiary, by na początku przyjść do Pana, mają jej wystarczająco, aby przychodzić do Niego każdodziennie ze swymi doświadczeniami, trudnościami i słabościami, jeśli tak postanowią. Jeśli jednak pozwolą na to, by zasłoniły ich chmury i nie skorzystają z zachęty Słowa Bożego, aby przystąpić do tronu łaski, by otrzymać pokój i powrócić do harmonii, ostatecznie zostaną uznani za niegodnych otrzymania miejsca w <str. 147> tej szczególnej klasie, którą wybiera nasz Pan: „Ojciec takowych szuka, którzy by go chwalili” – którzy by zarówno Mu ufali, jak i miłowali Go; „Bez wiary nie można podobać się Bogu”; „A to jest zwycięstwo, które zwyciężyło świat, wiara nasza” – Jan 4:23; Hebr. 11:6; 1 Jana 5:4.

Istnieją, rzecz jasna, trudności na naszej drodze, ale Pan daje konieczną pomoc i radę przez swe Słowo i poprzez braci, których „umieszcza” w ciele w tym właśnie celu (1 Kor. 12:18). Pomocą jest, na przykład, zrozumienie, na czym dokładnie polega wspomniany błąd, zrozumienie, że odkładanie naszego przybliżenia się do tronu łaski w celu otrzymania miłosierdzia aż do czasu, gdy będziemy mogli własnoręcznie przynieść coś, co nas usprawiedliwi, wskazuje, że nie doceniamy w pełni tej wielkiej rzeczy, której Pan Bóg uczył przez stulecia. A mianowicie, że wszyscy jesteśmy niedoskonali i nie umiemy czynić tego, co pragniemy, i dlatego musiał przyjść Odkupiciel, aby nas podźwignąć. Ktoś, kto chce usprawiedliwić samego siebie, usiłuje dokonać rzeczy niemożliwej, i im prędzej zda sobie z tego sprawę, tym lepiej. Nasze rozliczanie się u Pana powinno odbywać się codziennie. I bez względu na to, czy dana trudność jest znaczna czy niewielka, jeśli serce osoby poświęconej jest wrażliwe i przyzwyczajone do stałej łączności i społeczności z Panem, znajdzie ona błogosławieństwo w udaniu się do tronu łaski natychmiast gdy tylko trudności się pojawią, nie czekając nawet na schyłek dnia. Ale z pewnością niczego nie powinno się zostawiać przez noc, skoro tron łaski jest dla nas otwarty w każdej chwili. Zaniedbanie w tej kwestii wskazywałoby na usposobienie przeciwne temu, którego uczy Słowo Pańskie.

Trudność, jakiej niektórzy doświadczają, polega na tym, że po tym, jak już przystąpią do tronu łaski, nie doznają błogosławieństwa, którego szukają – przebaczenia grzechów i pojednania z Ojcem. Przyczyna może być trojaka: (1) Może brakować im wiary; skoro Pan w obecnym czasie postępuje z nami według naszej wiary, bez niej niczego nie można osiągnąć. „Według wiary waszej niechaj się wam stanie.” (2) Ich trudność może polegać na tym, że nie naprawili wyrządzonego zła, które wyznają; nie <str. 148> wynagrodzili krzywdy uczynionej innym albo – jeśli występek był przeciwko Panu, poszukują pokoju bez uczynienia przed Nim wyznania i prośby o przebaczenie; (3) W więcej niż kilku przypadkach tego rodzaju, na jakie zwróciliśmy uwagę, trudność polega na tym, że zwracający się do Pana nie uczynili właściwego poświęcenia się Jemu. Poszukiwali Bożego pokoju, radości i słońca łaski – szukali błogosławieństw przedstawionych w świetle złotego świecznika i w chlebach pokładnych Przybytku, w rzeczywistości będąc ciągle jeszcze poza tymi rzeczami, poza poświęceniem – i stąd poza Królewskim Kapłaństwem – będąc jedynie Lewitami, którzy ciągle otrzymywali szczególną łaskę albo przywilej obecnego czasu nadaremnie.

Odpowiednim lekarstwem na brak wiary byłoby jej pielęgnowanie poprzez badanie Bożego Słowa, rozmyślanie nad dobrocią Boga w przeszłości i obecnie oraz staranie się, by zrozumieć, że jest On miłosierny, „nader obfitujący”, bardziej, niż moglibyśmy o to prosić czy nawet pomyśleć. Lekarstwem na drugi rodzaj trudności byłoby szybkie, zupełne przeproszenie i o ile to jest możliwe, naprawienie zła albo rekompensata za wyrządzone szkody, a następnie zwrócenie się do tronu łaski w zupełności wiary. Lekarstwem na trzeci problem byłoby uczynienie pełnego poświęcenia, którego wymaga Pan ze strony wszystkich, którzy cieszyć się pragną szczególnymi przywilejami i zarządzeniami tego Wieku Ewangelii.

Kolejna klasa poświęconych, ale chorych duchowo, wymaga, by się nad nią zastanowić. Należący do tej grupy są najwyraźniej usprawiedliwieni z wiary i szczerzy w swym poświęceniu, ale nie czynią prawie wcale postępu w podporządkowywaniu ciała. Czasem zdaje się nawet, że ich wiara w Bożą dobroć i miłosierdzie, usunąwszy hamulce strachu, stawia ich w pozycji bardziej wystawionej na pokusy ze strony słabości ciała niż pierwotnie – gdy mieli mniejszą znajomość Pana. Ich doświadczenia są bardzo ciężkie, nie tylko dla nich, ale dla wszystkich domowników wiary, z którymi mają kontakt. Ich życie zdaje się być ciągiem upadków i skruchy, dla jednych <str. 149> w aspekcie niekonsekwencji finansowych, dla innych – w związku z przewinieniami w sprawach moralnych albo międzyludzkich.

Jakie jest lekarstwo na ten stan rzeczy? Odpowiadamy, że osoby takie powinny zostać wyraźnie poinformowane, że Nowe Stworzenie nie będzie się składało z tych, którzy jedynie wchodzą w przymierze – ślubując samozaparcie, ofiarowanie swych ziemskich rzeczy i chodzenie nie według ciała, ale według ducha – ale z tych, którzy przez wierność w ochoczym usiłowaniu zachowywania tego przymierza zostaną policzeni za zwycięzców przez Tego, który czyta serca. Powinni zostać pouczeni, że właściwą metodą dla wszystkich poświęconych jest poczucie, że jako uwolnieni przez Syna tak bardzo pragną osiągnąć wszystkie błogosławieństwa wynikające z łaski Bożej, że dobrowolnie staną się niewolnikami – poddając się pod pewne ograniczenia, limity, niewolę, co się tyczy ich słów, zachowania i myślenia – szczerze prosząc w modlitwach o obiecaną pomoc Pańską, o której zapewniają słowa skierowane do Apostoła: „Dosyć masz na łasce mojej; albowiem moc moja wykonywa się w słabości”. Za każdym razem, gdy zorientują się, że zgrzeszyli, powinni oni nie tylko naprawić wyrządzoną krzywdę, ale także uczynić wyznanie przed Panem i przez wiarę uzyskać Jego przebaczenie – powinni obiecać większą pilność na przyszłość oraz zwiększyć ograniczenia swej własnej wolności względem słabości, jaką wykazali w swym ostatnim upadku.

Tak czuwając i modląc się, „ustawiając straże” dla swych uczynków i słów w życiu i „podbijając wszelaką myśl” pod wolę Bożą w Chrystusie (2 Kor. 10:5), z pewnością wkrótce będą mogli wykazać się szczerością serca wobec samych siebie i braci, i postępować w życiu tak ostrożnie, że wszyscy będą mogli nie tylko rozpoznać, że ci właśnie byli z Jezusem, lecz także, że uczyli się od Niego oraz że szukali i korzystali z Jego pomocy w osiąganiu zwycięstw nad swymi słabościami. Przypadki takowych braci i sióstr można by określić terminem, którym posłużył się Apostoł mówiąc o „nieporządnie chodzących” – nie żyjących według przykładu naszego Pana i apostołów. W innym rozdziale <str. 150> przypatrzymy się wskazówkom Pana co do sposobu, w jaki powinni być przez braci traktowani ci, którzy są słabi w ciele i którzy przynoszą niesławę i złą opinię sprawie Pańskiej.

Tu jednak zauważamy, że o ile okazują oni dowody pokuty za swe złe postępowanie i pragnienie serca, by podążać właściwą drogą, mieć stateczną wiarę i ufność w Panu, muszą być uważani za braci – niezależnie od tego, czy i na ile konieczne byłoby ograniczenie społeczności z nimi aż do czasu, gdy okażą zewnętrznie, faktycznie, dowód działania łaski w swych sercach poprzez hamowanie swych cielesnych słabości. Niemniej jednak mają oni być nadal zachęcani do wiary, że Pan jest bardzo miłosierny wobec tych, którzy Mu ufają i którzy w sercu pragną Jego dróg, aczkolwiek nie mogą być zachęcani do spodziewania się, iż kiedykolwiek staną się godnymi klasy zwycięzców, chyba że zaczną tak szczerze i gorliwie dążyć do sprawiedliwości, że ich ciała wykażą jakieś znaczące dowody poddania się Nowemu Umysłowi.

Widzieliśmy niektórych z poświęconego ludu Pana wychudłych i zagłodzonych – szczerze pragnących pełni społeczności z Nim, lecz nie mających niezbędnej wiedzy, jak ją osiągnąć i utrzymać. To prawda, że posiadali Biblię; lecz ich uwaga była odwrócona w inną stronę i nauczyli się bardziej polegać na nauczycielach i katechizmach itp., idąc za tradycjami ludzkimi, a nie za umysłem, czyli duchem Bożym, i dlatego zabrakło im właściwego duchowego pokarmu. Efektem tego był ich brak zadowolenia z formalizmu, jednocześnie nie wiedzieli też, jak z całego serca zbliżyć się do Pana, bo nie byli powiadomieni o Jego dobroci i o bogactwach Jego łaski w Chrystusie Jezusie, o wielkim planie zbawienia dla całego świata w przyszłości ani o powołaniu Kościoła do nowej natury. Ten stan wygłodzenia wymaga najpierw czystego „szczerego mleka Słowa”, a potem „twardego pokarmu” objawienia Bożego. Tymi drogimi osobami nie powinno się pogardzać ani ich zaniedbywać, mimo że poznawszy się na <str. 151> pustce ogólnego kościelnictwa, są one skłonne szukać czegoś innego, np. świeckich rozrywek itp., by zaspokoić głód swych serc. Znamy pewne osoby z tej klasy, które po bezowocnych poszukiwaniach w różnych kierunkach zadowolenia dla duszy przybrały postawę pozornej obojętności na sprawy duchowe. Ale po otrzymaniu „teraźniejszej prawdy” ich duchowe łaski i znajomość rozkwitły w najbardziej niezwykły sposób. Wierzymy, że jest dużo więcej takich osób w różnych wyznaniach i że przywilejem tych, którzy otrzymali światło „teraźniejszej prawdy”, jest wyciągnięcie do nich pomocnej dłoni, wspierającej ich wydostanie się z ciemności do cudownej światłości, z duchowego głodu do przeobfitej łaski i prawdy. Ale aby zostać użytym przez Pana do ubłogosławienia takich osób, trzeba w Słowie szukać zarówno mądrości, jak i łaski z góry pochodzącej i posługiwać się nią w sposób życzliwy, wierny i stały.

Tymczasowe usprawiedliwienie ma miejsce przed uświęceniem

Zauważyliśmy, że tymczasowe usprawiedliwienie nie jest jedynie umysłowym uznaniem faktu, że Chrystus umarł jako Odkupiciel człowieka i że pewne błogosławieństwa pojednania z Bogiem zostały w ten sposób zagwarantowane ludzkości, lecz że dodatkowo potrzeba pewnej miary poświęcenia, by stać się usprawiedliwionym wierzącym. To usprawiedliwienie oznacza uznanie ogromnej grzeszności grzechu (Rzym. 7:13) oraz pragnienie zaprzestania go, stania się wolnym od jego mocy, jak też wolnym od kary zań; jest to zatem pragnienie, by stać się sprawiedliwym i znaleźć się w harmonii ze sprawiedliwym Stwórcą oraz w zgodzie ze wszystkimi prawami sprawiedliwości. Co więcej, oznacza to, że wierzący nakierował swój umysł i wolę na postępowanie za sprawiedliwością we wszystkich sprawach życia. Wiara w Jezusa, której towarzyszy takie poświęcenie, daje tymczasowe usprawiedliwienie, ale nie oznacza ofiary. Bóg ma prawo żądać, by wszystkie Jego stworzenia albo pochwalały sprawiedliwość, a nienawidziły nieprawości, albo uznane zostały za obcych Mu, za Jego nieprzyjaciół. Ale Bóg nie zmusza, byśmy ofiarowali swe życie celem służenia Mu <str. 152> ani dla żadnego innego celu. Dlatego ofiara jest przedstawiona w Piśmie Świętym jako akt dobrowolny – niewymagany przez prawo, choć jest, jak to określa Apostoł, „rozumną służbą”, stąd też usilnie nakłania nas on: „Proszę was tedy, bracia! przez litości Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszą” – Rzym. 12:1.

U niektórych poświęcenie do ofiary może nastąpić wkrótce po osiągnięciu wiary w Pana i pragnieniu postępowania Jego ścieżkami sprawiedliwości; ale musi nastąpić po, a nie przed tym, ponieważ jak już to zauważyliśmy, musimy być przynajmniej tymczasowo usprawiedliwieni przez wiarę, zanim w ogóle będziemy mogli mieć do czynienia z Bogiem czy mieć jakąkolwiek z Nim społeczność. Inni osiągają ten stan usprawiedliwienia i trwają w nim przez jakiś czas, zanim w ogóle jakakolwiek myśl o zupełnym poświęceniu czy ofiarowaniu ziemskich spraw Panu i Jego sprawie powstanie w ich umysłach. Jednak ci, którzy w obecnych warunkach zaczną iść ścieżką usprawiedliwienia, ścieżką sprawiedliwości, ścieżką harmonii z Bogiem, nie zajdą zbyt daleko, zanim nie natrafią na opór, czy to z wewnątrz, czy od świata lub też od Przeciwnika.

Widzą oni, że ścieżka sprawiedliwości wznosi się coraz bardziej i że staje się bardziej stroma i trudna. W pewnym momencie pozostanie na tej ścieżce sprawiedliwości w obecnych grzesznych warunkach stanie się możliwe jedynie kosztem ofiarowania ziemskich spraw, ziemskich ambicji, ziemskich przyjaźni itd. I tu rozwidlają się drogi: na jedną z nich, wznoszącą się w górę i prowadzącą do chwały, czci i nieśmiertelności, można wejść tylko przez ciasną bramę pokory, samozaparcia i samoofiary. Okaże się ona drogą wyboistą, po której jednak pomagają iść pielgrzymom duchy usługujące; przyświecają na niej gdzieniegdzie pełne łaski obietnice Chrystusa, Wodza, zachęcające i zapewniające o wystarczającej łasce i pomocy do końca podróży. Wytrwałość sprawi, że wszystkie rzeczy będą przyczyniały się do ich najwyższego dobra – ostatecznego członkostwa w Nowym Stworzeniu i udziału w chwalebnym dziele tysiącletniego Królestwa. <str. 153> Przy bramie na tę drogę, przedstawiającej pełne poświęcenie aż do ofiary, wielu z tymczasowo usprawiedliwionych zatrzymuje się przez dłuższą chwilę, obliczając koszty, zanim przez nią wejdą, słuchając zaproszenia znajdującego się w Słowie i wzmacniając swe serca do podjęcia tej drogi w oparciu o związane z nią pokrzepiające obietnice.

Przed tą bramą są liczne boczne ścieżki, na których wielu, którzy zaszli aż dotąd, próbowało łatwiejszej drogi do chwały, czci i nieśmiertelności – ale nadaremnie. Są setki tych skrótów; niektóre wspinają się nieco i zdają się wymagać pewnej dozy samozaparcia; inne łatwo biegną w dół w kierunku błogosławieństw i korzyści tego świata. Jednak na żadnej z tych bocznych ścieżek nie ma pełnych natchnienia obietnic, które należą się tylko tym, co wchodzą przez ciasną bramę ofiary na „wąską drogę” społeczności ze swym Panem, wyrzeczenia się ziemskich ambicji w zamian za osiągnięcie serdecznego związku z Chrystusem Jezusem w chwale, jaka ma nastąpić.

Radość i pokój pojawiają się od momentu uwierzenia w Pana, przyjęcia Jego pojednania oraz postanowienia o udaniu się drogami sprawiedliwości i o uciekaniu od grzechu. Radość ta i pokój są zupełne aż do momentu dotarcia do ciasnej bramy, wiodącej na wąską drogę; ale gdy dążenie do sprawiedliwości wymaga samozaparcia i samoofiary, a ta ofiara nie została uczyniona i nie następuje przejście przez ciasną bramę – radość i pokój Bożej łaski zostają przyćmione. Przez jakiś czas nie zostają one całkowicie odjęte, gdy szczerze wierzący poszukuje innych sposobów służenia sprawiedliwości, nadal ją miłując i nadal ceniąc łaskę Bożą, lecz wstrzymując się od wejścia na tę drogę i jednocześnie odmawiając wejścia przez jej niedocenienie. Pełnia radości i pokoju nie może być udziałem takich osób, ponieważ przez cały ten czas zdają sobie one sprawę, że pełne poświęcenie ich wszystkich sił Panu nie byłoby niczym innym jak tylko „rozumną służbą”, logicznym uznaniem i odwzajemnieniem za łaski Boże już otrzymane w przebaczeniu grzechów.

Wielu trwa w tym stanie przez długie lata, podczas gdy inni zbaczają na drogi świata. Nikt nie staje się <str. 154> nawet kandydatem na Nowe Stworzenie, jeśli nie wejdzie przez ciasną bramę ofiarowania się. Pan przez długi czas nie odcina ich od tych szczególnych przywilejów, które im dał jedynie po to, by przywiodły ich do ciasnej bramy; niemniej jednak, gdy zaniedbują przejścia przez nią, w rzeczywistości wyznają, że „nadaremno łaskę Bożą [przebaczenie grzechów i doprowadzenie do tej bramy] przyjmowali”; gdyż po dojściu do tego stanu odmawiają lub zaniedbują skorzystania z „jednej nadziei powołania naszego”. Pan mógłby zupełnie słusznie im powiedzieć: Natychmiast zabieram wam wszystkie szczególne przywileje każdego rodzaju. Nie byliście bardziej godni mojej łaski niż reszta świata i będziecie mieć te same przywileje i szanse, jakie zamierzam dać całej ludzkości w Wieku Tysiąclecia; ale w obecnym życiu nie macie już więcej moich szczególnych przywilejów, miłosierdzia, opieki, troski itd. ani też szczególnych preferencji w przyszłym życiu. Lecz Pan nie czyni tego od razu i do wielu ma wielką cierpliwość.

Bardzo wielkie i kosztowne obietnice Słowa Pańskiego – jak na przykład te, które zapewniają nas, że „tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu” – będą odnosiły się tylko do tych, którzy znaleźli łaskę u Boga i zostali doprowadzeni do ciasnej bramy samoofiarowania oraz weszli przez nią z radością, bo tylko tacy miłują Boga w najwyższym stopniu – bardziej niż samych siebie. „Wszystkie rzeczy są ich, a oni są Chrystusowi, a Chrystus Boży.” Weszli oni do szkoły Chrystusowej, i wszystkie nauki, zachęty i ćwiczenia ich życia zostaną tak ułożone, by ostatecznie przygotowały ich do Królestwa. Ale te lekcje, pouczenia i błogosławieństwa nie są dla tych, którzy odmawiają wejścia do szkoły – którzy odmawiają poddania swej woli pod wolę wielkiego Nauczyciela.

Ściśle mówiąc, ci, którzy otrzymują łaskę Bożą nadaremnie, nie mają odpowiedniej podstawy, dzięki której mogliby nawet w modlitwie przystąpić do Pana; bo dlaczego ktoś miałby spodziewać się szczególnej opieki i szczególnych przywilejów od Pana, gdy zaniedbuje odpowiedniego odwdzięczenia się za otrzymane już błogosławieństwa? Czy może uważać, że skoro już otrzymał błogosławieństwo <str. 155> Pańskie w postaci mądrości i tymczasowego usprawiedliwienia, to Pan będzie zobowiązany okazywać mu więcej łask? Czyż nie powinien on raczej uważać, że otrzymawszy te błogosławieństwa Pańskie, daleko ponad powszechną łaskę, darowaną dotąd odkupionej ludzkości, dostał więcej, niż mu się należało? Że w zamian za to, iż nie postąpił zgodnie z wolą Pańską, powinien raczej oczekiwać, że dalsze Boskie miłosierdzie i łaska ominą go i spłyną na tych, którzy nie mieli dotąd tych wielkich przywilejów i dlatego nie pogardzili do takiego stopnia łaskawą ofertą Pana? Ale Pan jest wielce litościwy i miłosierny, i stąd możemy się spodziewać, że dopóki ktoś taki będzie pozostawał w stanie wiary, Pan nie odrzuci go zupełnie.

Jakie jest lekarstwo dla znajdujących się w tym stanie, a pragnących należeć całkowicie do Pana i w pełni mieć prawo do Jego łask? Odpowiadamy, że powinni w pełni poświęcić się Panu, poddając Mu swą wolę we wszystkim – w swych dążeniach, nadziejach, planach i środkach; powinni nawet poddać swe ziemskie miłości Panu, a w zamian za to powinni uznać jako zasadę swego istnienia i przyszłego postępowania kierownictwo Jego Słowa, ducha i opatrzności; mając zapewnienie, że przyniosą im one nie tylko chwalebniejsze rezultaty co do przyszłego życia, ale też większe błogosławieństwa serca w życiu obecnym.

Jak mają to zrobić? Odpowiadamy, że musi to być uczynione z serca, z czcią, w modlitwie; powinno się zawrzeć z Panem zdecydowaną umowę, jeśli to możliwe – wypowiedzianą głośno; należy prosić o łaskę Bożą, miłosierdzie i błogosławieństwo jako konieczną pomoc w przeprowadzeniu tej ofiary.

A co należy uczynić, gdy ktoś ma pragnienie znalezienia się blisko Boga, lecz nie czuje się w pełni gotowy do zupełnego poddania się Jego woli? Odpowiadamy, że taki ktoś powinien przyjść do Pana w modlitwie w tej sprawie i prosić o Jego błogosławieństwo na badanie Prawdy, by mógł coraz lepiej pojmować, po pierwsze – rozumność tej służby, po drugie – <str. 156> pewność mającego nastąpić w efekcie błogosławieństwa i po trzecie – Jego wierność w dotrzymywaniu wszystkich łaskawych obietnic odnośnie pomocy i pokrzepienia dla klasy samoofiarowanych. Tacy powinni także prosić, by Pan uzdolnił ich do właściwego oceniania i szacowania ziemskich rzeczy – by mogli zdać sobie sprawę, a jeśli to konieczne – także doświadczyć, jak przemijające i niesatysfakcjonujące są wszystkie rzeczy mające związek z samolubstwem obecnego czasu oraz rzeczy, których łaknie ziemski umysł. W ten sposób będą w stanie uczynić poświęcenie i docenić przywilej zwrócenia wszystkich swych uczuć ku rzeczom w górze, a nie na dole, i ofiarowania tych ostatnich na rzecz tych pierwszych.

Powstaje inna kwestia: w świetle faktu, iż „wysokie powołanie” jest zamknięte i dlatego poświęcający się nie mogą mieć zupełnej pewności co do możliwości osiągnięcia nagrody nowej natury z jej chwałą, czcią i nieśmiertelnością – rodzi się pytanie, jaki to ma wpływ na poświęcenie? Odpowiadamy, że nie powinno to mieć żadnego znaczenia: poświęcenie i tak jest jedyną rozumną, właściwą drogą dla ludu Pańskiego. Od tych, którzy będą chcieli żyć i radować się błogosławieństwami Wieku Tysiąclecia, nie będzie wymagane nic innego jak pełne poświęcenie. A co do możliwości i zasłużonej nagrody, to wskazaliśmy już, że w naszym zrozumieniu wielu jeszcze zostanie przyjętych do przywilejów „wysokiego powołania”, by zająć miejsca tych, którzy się już poświęcili, ale nie będą tak „biec, aby otrzymali” nagrodę i dlatego zostaną usunięci z tego biegu. Możemy być jednak pewni, że nikt nie zostanie objęty tym przywilejem, jeśli najpierw nie przejdzie przez ciasną bramę poświęcenia i ofiary.

Prawdopodobnie w odniesieniu do wszystkich, którzy weszli przez ciasną bramę, prawdziwe jest stwierdzenie, że nie widzieli oni jasno i nie rozumieli w pełni wielkich i bogatych błogosławieństw, jakie Bóg ma zachowane dla swego wiernego Nowego Stworzenia. Widzieli na początku jedynie rozumną służbę, a potem dowiedzieli się więcej o długości, szerokości, wysokości i głębokości Bożej dobroci i swych przywilejach „wysokiego powołania”. Podobnie ci, <str. 157> którzy wstępują obecnie na tę drogę, nie mogą w pełni docenić rzeczy niebiańskich i duchowych, dopóki nie zaczną pełnić swej rozumnej służby w stanie całkowitego poświęcenia. Możemy być też pewni, że dla poświęcających się i czyniących z siebie pełną ofiarę dla sprawy Pańskiej już po skompletowaniu klasy niebiańskiej Pan będzie miał wiele błogosławieństw innego rodzaju; i że wszystkie Jego błogosławieństwa są dla takich, którzy są Mu poświęceni, ofiarowani. Możliwe, że zostaną policzeni wraz ze świętymi Starego Testamentu, którzy posiadali przyjemne Bogu ofiarnicze usposobienie, zanim zaczęło się „wysokie powołanie”.

Błędne rozumienie uświęcenia

Zastanawiając się nad ogólnym zamieszaniem pojęć panującym pomiędzy chrześcijanami co do Boskiego planu – usprawiedliwienia i uświęcenia, których konieczność jest wyrażona w Piśmie Świętym, nie należy się dziwić, że to zamieszanie jest znaczne. Jeden z błędnych poglądów – utrzymywany jednak przez stosunkowo mały procent ludu Pańskiego, ale ze szkodą dla niego – to twierdzenie o rzeczywistej świętości i doskonałości, przejawiające się czasami w wypowiedziach zwolenników tego poglądu, że „nie zgrzeszyli przez całe lata” itp. Porównać ich można do faryzeuszy za dni naszego Pana, którzy „ufali sami w sobie, że byli sprawiedliwymi, a innych za nic mieli”, i którzy uważając się za sprawiedliwych w samych sobie, zignorowali przywileje i łaski przygotowane dla nich przez Pana w Jego dziele odkupienia.

Członkowie tego tak zwanego „ludu świętości” lub „ludu bezgrzesznego” na skutek tego błędu ulegają w znacznym stopniu odwróceniu swych umysłów od wiary w Pana – wiary w Jego dzieło odkupienia – od ufności w zasłudze Jego ofiary itd. Bo dlaczego mieliby polegać na Jego zasłudze czy łasce, jeśli mogą i zachowują doskonale prawo Boże? Jedną z trudności prowadzących do ich stanu jest brak czci dla Pana, inną jest zbyt wysokie poczucie własnej wartości. Właściwa cześć dla Pana pozwoliłaby dostrzec Jego wielkość, Jego majestat, <str. 158> a jako Jego miarę świętości – doskonałość Jego własnego charakteru; zaś właściwa samoocena szybko przekonałaby ich (tak jak przekonuje innych), że daleko im do Bożego poziomu w słowie, uczynku i myśli.

Inna grupa tak zwanego „ludu świętości” nie posuwa się w sprawie własnej bezgrzeszności aż tak daleko, ale uznając niedoskonałość, oznajmia swą świętość, całkowite uświęcenie itp. na tej podstawie, że starają się unikać grzechu – żyć bez grzechu itd. Jak już wcześniej wykazaliśmy, całkowicie podzielamy pogląd, że wszyscy prawdziwie poświęceni muszą starać się unikać grzechu na ile tylko są w stanie. Błąd tych, których tu krytykujemy, polega na tym, że uznają to unikanie grzechu za jedyny cel swego poświęcenia. Całkowicie minęli się oni z istotą tej sprawy: żadne stworzenie Boże nie miało nigdy prawa grzeszyć; i dlatego unikanie grzechu – do czego się nie ma prawa – nie może być w żadnym sensie nazwane czy uważane za „ofiarę”. Słowo Boże nigdzie nie wzywa nas do ofiarowania grzechów. Ci drodzy przyjaciele, którzy nie postępują dalej niż poświęcanie się do unikania grzechu, doszli tylko tak daleko, jak daleko powinni dojść wszyscy usprawiedliwieni; ale nie przeszli jeszcze przez ciasną bramę ofiarowania się, która oznacza zrezygnowanie z tych rzeczy, które są słuszne, zgodne z prawem i właściwe – oznacza dobrowolne zaniechanie ich, by lepiej móc służyć Panu i Jego sprawie.

Chrystus stał się nam odkupieniem

Słowo „odkupienie” użyte jest tu w znaczeniu wyzwolenia, zbawienia, jako wyniku dzieła odkupienia – rezultatu okupu albo zapłaconej równoważnej ceny. Myśl zawarta w tym słowie prowadzi nas do zupełnego celu zwycięstwa Kościoła – zupełnego narodzenia się Nowego Stworzenia – choć w naszym tekście może to być także słusznie zastosowane do ubocznego, w międzyczasie, oswobodzenia wiernych na wąskiej ścieżce, które to oswobodzenie skończy się „doskonałym” zbawieniem w chwale, czci i nieśmiertelności „pierwszego zmartwychwstania”. <str. 159>

Apostoł zapewnia nas, że ofiara naszego Pana dała nam „wieczne odkupienie”, zapewniła wieczne wyzwolenie z niewoli grzechu i kary zań – śmierci (Hebr. 7:25, 9:12). To prawda, że odkupienie to jest dla całego świata i ostatecznie Pan zapewni wszystkim, którzy przyjdą do harmonii z Boskimi wymaganiami, wieczne odkupienie zarówno z grzechu, jak i kary zań, czyli śmierci; ale jak już to zauważyliśmy*, to wieczne wyzwolenie, które w przyszłym wieku będzie się odnosiło do całego świata przez przyprowadzenie wszystkich do znajomości Prawdy i pod panowanie Królestwa Bożego, w obecnym czasie odnosi się jedynie do domowników wiary – a spośród nich całkowicie tylko do tych, którzy teraz idą drogą ofiarowania, śladami Najwyższego Kapłana jako członkowie Królewskiego Kapłaństwa. Ich „wieczne odkupienie” z grzechu i śmierci nastanie, gdy będą już Nowym Stworzeniem ukoronowanym chwałą, czcią i nieśmiertelnością.

* Cienie Przybytku lepszych ofiar, str. 90

Zbadajmy inne wersety, w których to samo słowo greckie apolytrosis (wyzwolenie, zbawienie) przetłumaczone zostało jako odkupienie. Nasz Pan, kierując naszą uwagę ku przyszłości, na zbawienie mające wówczas nastąpić poprzez „pierwsze zmartwychwstanie”, mówi do żyjących przy końcu wieku, którzy rozeznają pewne znaki czasów: „Podnoście głowy wasze, przeto iż się przybliża odkupienie wasze” – Łuk. 21:28. Apostoł, zwracając się do tej samej klasy – Nowych Stworzeń, napomina ich, mówiąc: „A nie zasmucajcie Ducha Świętego Bożego, którym zapieczętowani jesteście na dzień odkupienia” – Efezj. 4:30. Również w tych tekstach nie jest mowa o dziele odkupienia dokonanym w ofierze naszego Pana, lecz o rezultatach tego dzieła, jakie zostaną osiągnięte w postaci doskonałości Kościoła, który jest Jego Ciałem, przy „pierwszym zmartwychwstaniu”. W tym samym liście (Efezj. 1:7) Apostoł oznajmia: „Mamy odkupienie przez krew jego”. Odnosi się on tu najwyraźniej do błogosławieństw, którymi cieszymy się w obecnym czasie poprzez zasługę ofiary naszego Pana zakrywającej nasze niedostatki i sprawującej dla <str. 160> nas nader zacnej chwały wieczną wagę, sprawiając w nas chcenie i skuteczne wykonanie upodobania Bożego. Chcielibyśmy położyć nacisk na myśl, że w obecnym czasie Chrystus jest dla nas wybawieniem – dając nam zwycięstwa w teraźniejszych trudnościach, a w przyszłości da nam całkowite zwycięstwo, czyniąc nas doskonałymi na swe podobieństwo.

Myśl ta jest ponownie wspomniana przez tego samego autora, który zapewnia nas (Rzym. 3:24), że jesteśmy darmo usprawiedliwieni łaską Bożą (która utrzymuje nasze usprawiedliwienie, jeśli trwamy w Chrystusie) „przez odkupienie, które się stało w Chrystusie Jezusie” i które w odniesieniu do nas zostanie ukończone, gdy staniemy się takimi jak On i ujrzymy Go, jako jest, oraz będziemy dzielić Jego chwałę w dniu odkupienia (wyzwolenia). W tym samym liście (Rzym. 8:23) Apostoł mówi ponownie o zakończeniu naszego odkupienia, czyli wyzwolenia, a także o tym, w jaki sposób mamy na nie czekać aż do naznaczonego przez Boga czasu. Po zwróceniu naszej uwagi na fakt, że „wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje (...) oczekując objawienia synów Bożych” [uwielbionego Nowego Stworzenia], dodaje: „A nie tylko ono stworzenie, ale i my [powołani i spłodzeni do Nowego Stworzenia], którzy mamy pierwiastki ducha, sami w sobie wzdychamy, oczekując przysposobienia synowskiego, odkupienia [wyzwolenia] ciała naszego” – Ciała Chrystusowego, Kościoła, którego Jezus jest Głową, a my przyszłymi członkami. Będzie to koniec dzieła odkupienia dla nas; bo choć w międzyczasie otrzymujemy wiele błogosławieństw i korzyści z odkupienia, w pełni dostąpimy naszego odkupienia dopiero wtedy (Rzym. 8:20 23).

Co do naszego obecnego stanu – udziału w odkupieniu, które już jest nasze – nasz Pan stwierdza: „Kto w mię wierzy, ma żywot wieczny” – Jan 6:47, zaś Apostoł oświadcza: „Kto ma Syna, ma żywot” – 1 Jana 5:12. Nie powinniśmy pojmować tej wiary jako jedynie umysłowego pogodzenia się z pewnymi faktami Boskiego planu zbawienia, ale jako wierzenie w ofiarę pojednania i postępowanie sprzeciwiające się grzechowi – żywą wiarę, która objawia się w posłuszeństwie serca. Podobnie <str. 161> nie mamy rozumieć, że wierzący mają życie wieczne w pełnym znaczeniu tego słowa – w tym sensie, że ostatecznie będzie ono do nich należało poprzez udział w „pierwszym zmartwychwstaniu”. Mamy raczej rozumieć, że poświęceni wierzący są spłodzeni do nowości żywota, mają zapoczątkowane w sobie nowe życie w tym znaczeniu, że Pan Bóg przyjmuje ich wolę jako zaczątki Nowych Stworzeń, którymi będą przy „pierwszym zmartwychwstaniu”.

Powinniśmy postrzegać te stwierdzenia jako pozostające w pełnej harmonii z oświadczeniem Apostoła, który napisał: „Nadziejąśmy zbawieni” – przez wiarę – jesteśmy uważani za zbawionych, a nie zupełnie zbawieni. Dlatego musimy cierpliwie czekać na zakończenie dobrego dzieła, które Pan Bóg w nas zapoczątkował – czekać na „łaskę [zbawienie], która (...) dana będzie w objawienie Jezusa Chrystusa” – „gdy przyjdzie, aby był uwielbiony w świętych swoich” – 2 Tes. 1:10; 1 Piotra 1:13.

Odkupienie (wybawienie), które jest w Chrystusie Jezusie – to, którym cieszymy się teraz, jak też to, które ostatecznie będzie w nas dokonane – wszędzie w Piśmie Świętym jest utożsamiane z ofiarą, którą nasz Pan złożył za nas. Podczas gdy Jego śmierć stanowiła cenę za naszą karę, niezwykle ważne znaczenie miało również Jego zmartwychwstanie; ponieważ martwy Zbawiciel nie mógłby pomóc odkupionym w dojściu do tego, co zostało utracone. I mamy zapewnienie, że doświadczenia naszego Pana, wynikające z Jego ofiarowania się, tym bardziej czynią Go zdatnym do wielkiego dzieła wyzwalania wzdychającego stworzenia, które nabył swoją krwią. Apostoł stwierdza: „Albowiem że sam cierpiał będąc kuszony, może tych, którzy są w pokusach, ratować” – może wyzwolić ich z pokus, które inaczej mogłyby nad nimi zapanować. „Nie dopuści, abyście byli kuszeni nad możność waszą, ale uczyni z pokuszeniem i wyjście.” Może dopuścić, byśmy się potknęli, ale dokąd w Nim ufamy, nie dopuści, abyśmy byli całkowicie odrzuceni – popadli we „wtórą śmierć” (Hebr. 2:18; 1 Kor. 10:13).

Dozwolenie, byśmy się potykali, może być sposobem, przez który Pan uczy nas czasami cennych lekcji o naszych słabościach i naszej potrzebie patrzenia na Niego jako na naszego Pasterza i <str. 162> Odkupiciela, o konieczności zobaczenia naszych słabości po to, byśmy mogli „wzmacniać się w Panu i w sile mocy jego”. Jest On przed nami wystawiony jako nasz Najwyższy Kapłan, zdolny odczuwać nasze słabości, mając jednocześnie absolutną moc ratować nas w godzinę pokuszenia. Jest wyraźnie o Nim napisane, że „użala się nieumiejętnych błądzących”, że może zbawić „doskonale” tych, którzy przystępują do Ojca przez Jego orędownictwo i którzy trwają w Nim w żywej wierze, oznaczającej posłuszeństwo ze wszystkich sił. Tak więc mamy radować się w naszym Odkupicielu jako obecnym Zbawcy, Wyzwolicielu i już wkrótce – poprzez zmartwychwstanie – Wybawicielu z grobu oraz Dokończycielu naszej wiary (Hebr. 2:17 18, 4:15 16, 5:2, 7:25 26).

 

Ty nam dałeś powołanie,

A więc stajem na Twój zew.

W krzyż Twój wierzym, dobry Panie.

Wierzym w Twoją świętą krew.

Chwała Panu!

Wznieśmy Panu wdzięczny śpiew.

 

Jak kazałeś, tak dążymy

Za Twym śladem, Panie nasz,

A gdy nieba dostąpimy,

Ujrzym Twą chwalebną twarz,

Kiedy chwałę

Sługom Twoim w niebie dasz.

 

Dziś w cierpieniu wiernie trwamy,

Boś Ty cierpieć kazał nam.

I z tęsknotą wyglądamy,

Kiedy nas wyzwolisz sam,

Boś obiecał

Przyjąć nas do nieba bram.

[PBT 225] <str. 163>

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016