Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: E-14 ,   z 1899 roku.
Zmień język na

Wykład 10 - Duch zdrowego zmysłu

Duch Boży wśród Jego ludu usuwa ducha bojaźni – Ogół ludzkości nie jest zdrowy pod względem umysłowym i fizycznym – W jakim sensie duch święty jest duchem zdrowego zmysłu – Działania prowadzące do tego skutku – Dowody ducha zdrowego zmysłu.

„Albowiem nie dał nam Bóg Ducha bojaźni, ale mocy i miłości i zdrowego zmysłu” – 2 Tym. 1:7.

     Wszelkie reguły języka wskazują, że duch bojaźni jest tutaj przeciwstawiony innemu duchowi. Jeżeli duch miłości, mocy i zdrowego zmysłu jest osobą, to ducha bojaźni musimy uznać za jeszcze jedną osobę. Błędność powyższej argumentacji jest tak uderzająca, że nie trzeba jej wyjaśniać.

     W miarę, jak lud Pana napełniany jest Jego świętym duchem i w nim się rozwija, coraz mniej jest w nim ducha bojaźni. Duch bojaźni w chrześcijaninie jest duchem wątpliwości i oznacza brak wiary, brak ducha świętego. Duch bojaźni jest obfitym źródłem zła w sprawach duchowych, w każdym aspekcie duchowego rozwoju, tak w odniesieniu do jednostek, jak i całości Kościoła; jest również często utożsamiany z fizyczną słabością i niedomaganiami. Napełnione duchem świętym dziecko Boże jest olbrzymem w porównaniu ze swoją cielesną istotą; jego obawy są stłumione, jego serce zostało umocnione, jego wiara jest <str. 250> ukorzeniona i ugruntowana, a jego dusza zakotwiczona mocno i pewnie „poza zasłoną”. W ten sposób ma zapewnioną ochronę przed rzuceniem na skały nieszczęścia, gdy rozszaleją się burzliwe wiatry ucisku. Duch święty jest więc mocą tych, którzy go posiadają, co często powoduje zdumienie ich wrogów.

     Nie twierdzimy, że Ewangelia Chrystusowa pozyskuje ludzi o silnych umysłach i ciałach i dlatego ci, którzy są Jego, są silni; wręcz przeciwnie: utrzymujemy, że zarówno rzeczywistość, jak i Pismo Święte potwierdzają, że Ewangelia Chrystusowa zwykle pozyskuje słabszych, znających swoje słabości i bardziej niż silni świadomych, że potrzebują pomocy. Duch święty wywiera bowiem taki przemieniający wpływ na tych, którzy go otrzymują, że w swoich słabościach stają się silni. Słabych tego świata Bóg (przez ducha, przez swoją moc) czyni mocnymi, aby mogli obalać twierdze błędu i grzechu, aby toczyli dobry bój jako dobrzy żołnierze Pana Jezusa Chrystusa, ku wielkiemu zdziwieniu tych, którzy fizycznie są od nich potężniejsi (1 Kor. 1:27; 2 Kor. 10:4; 2 Tym. 2:3,4).

     Tak właśnie działo się w przeszłości, kiedy słabi tego świata stawali się orędownikami sprawy Chrystusowej i pozostali nieporuszeni aż do samego końca życia jako męczennicy, niezachwianie znoszący próby i cierpienia, przed którymi ugięliby się nawet najmocniejsi. Można to nadal dostrzec wśród członków tej samej klasy; i chociaż rodzaj prześladowań znacznie się zmienił, to jednak nadal trzeba „cierpieć złe jako dobry żołnierz” i „kłaść życie za braci”; słabi i mdli tego świata nadal zawstydzają mądrych i mocnych tego świata (1 Kor. 1:27,28).

     Apostoł mówi, że ten duch Boży jest w nas nie tylko duchem mocy, ale także duchem miłości. Wspomniana tutaj miłość to nie cielesne uczucie – będące w pewnym stopniu udziałem całej ludzkości, a nawet bezrozumnego stworzenia – które wypływa w rzeczywistości głównie z ducha samolubstwa. W tych, którzy otrzymują świętego ducha miłości ta cielesna miłość powinna stać się bardziej intensywna, szersza, <str. 251> głębsza, a także powinna coraz bardziej tracić swój samolubny charakter, zmieniając się w miłość hojną, ofiarniczą, opartą nie na samolubstwie, lecz na zasadach sprawiedliwości, prawdy, dobroci i w ogóle na posiadaniu ducha, usposobienia Bożego. Ten duch miłości powinien trwać, coraz bardziej wzrastając i obfitując, aż przyjdzie to, co jest doskonałego, a to, co jest po części, zniszczeje (1 Kor. 13:10).

     Nie ma bardziej cudownego objawienia ducha Bożego wśród Pańskiego ludu niż to, które apostoł w rozważanym wersecie nazywa „duchem zdrowego zmysłu”. Lud Boży z natury nie odznacza się zdrowszym zmysłem niż ludzie światowi. Wręcz przeciwnie: wykazaliśmy już, że Ewangelia przyciąga raczej ludzi bardziej niedoskonałych, zdających sobie sprawę ze swojej niemocy i potrzeby łaski oraz siły płynącej z wysokości niż tych o umysłach silniejszych i zdrowszych, posiadających – w porównaniu z innymi – ducha samozadowolenia i przekonania o własnej sprawiedliwości.

     Kiedy jednak Prawda jest przyjęta w dobre, szczere serce i gdy wydaje właściwe owoce, zaś członkowie ludu Bożego – bez względu na wrodzoną siłę czy słabość – stają się uczestnikami ducha świętego, przez co otrzymują „ducha zdrowego zmysłu”, wtedy ich osąd staje się jaśniejszy, prawdziwszy, bardziej wiarygodny niż przedtem; mają oni bowiem na uwadze przede wszystkim wyraźne wskazówki Słowa Pańskiego względem tego, co powinni czynić, a czego powinni się wystrzegać; wskazówki te obejmują niemal każdą dziedzinę i cel życia. Ci, którzy uznali Pana za swojego instruktora i nauczyciela, którzy posiadają Jego ducha posłuszeństwa woli Ojca, mają „ducha zdrowego zmysłu”, ponieważ opierają się nie tylko na swoim sądzie, nie tylko na swoim zrozumieniu, lecz poprzez posłuszeństwo Pańskim wskazaniom są zachowani wśród różnych kolei życia od sideł i trudności, w które wpadają ci, którzy nie korzystają z przewodnictwa i wskazówek nadludzkiej mądrości.

     Z powodu upadku naszego rodu w stan grzechu, <str. 252> przekleństwa i śmierci, cały świat jest niezdrowy, tak pod względem cielesnym, jak i umysłowym – w różnym stopniu, zależnie od okoliczności i dziedziczenia. Tak samo jak jedni są mniej zdrowi fizycznie od innych, podobnie istnieją osoby mniej zdrowe umysłowo od pozostałych – ale wszyscy są niezdrowi, jak czytamy w Piśmie Świętym: „Nie masz sprawiedliwego [doskonałego, zdrowego na ciele lub umyśle] ani jednego” – Rzym. 3:10. W przenośni można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy pokryci „raną, sinością i ranami zagniłemi” – umysłowymi i fizycznymi (Izaj. 1:5,6). Przekleństwo grzechu zostawiło głębokie ślady na całym człowieku – tak na jego ciele, jak i umyśle.

     Powszechnie wiadomo, że cierpienie jednego członka ciała powoduje ból całego ciała, łącznie z umysłem. Umysł nie może być całkowicie zdrowy, jeżeli podtrzymuje i żywi go niezdrowe ciało. Rozstrojony żołądek człowieka cierpiącego na niestrawność ma bezpośredni wpływ na jego umysł, a także na całe jego ciało. Osoba o chorych płucach nie jest w stanie uchronić swojego umysłu przed działaniem nań tej choroby; podobnie kiedy inne organy – serce, wątroba, nerki – są chore i nie funkcjonują prawidłowo, bez wątpienia pogarsza się również obieg krwi i system nerwowy, którego najważniejszą częścią jest mózg. Podobnie mózg, cierpiący na skutek bólu lub niewłaściwego odżywiania albo trawiony gorączką z powodu nieprawidłowego funkcjonowania organów wydalniczych, z pewnością nie będzie w stanie dobrze działać: nie może myśleć i rozumować tak poprawnie, tak logicznie, jak w doskonałych warunkach. Zaburzenia umysłowe są tak powszechne, że słowo „zaburzenia” stosuje się jedynie w ekstremalnych przypadkach, kiedy ułomność czy nierównowaga przybiera ostrzejsze formy. Żadna rozsądna i doświadczona osoba nie zakwestionuje jednak takich wniosków.

     Powstaje więc pytanie: w jaki sposób udzielenie ducha świętego chrześcijaninowi służy naprawieniu jego sądów i daje mu ducha zdrowego zmysłu? Odpowiadamy, że Boski umysł jest doskonały, „zdrowy”; zatem na ile chrześcijanie potrafią nie kierować się swoim własnym umysłem, czyli rozumem, we wszystkich lub tylko w niektórych sprawach, <str. 253>, a zamiast tego przyjmują Boski umysł, wolę, rozum, aby to one kierowały ich życiem – na tyle otrzymają ducha, czyli usposobienie zdrowego umysłu – umysłu Bożego. Nie chcemy przez to powiedzieć, że mózg chrześcijanina podlega jakiejś przemianie lub że odwraca się naturalny porządek jego działania; uważamy, że pod kierownictwem świętego ducha, ducha prawdy, ludzie tacy stopniowo uczą się korygować błędy swojego umysłu w odniesieniu do wszystkich stawianych przed nimi spraw, aby pozostawać w zgodzie z nauką ducha świętego przekazaną w Słowie Bożym. Aby to zilustrować, użyjmy przykładu zegara: przypuśćmy, że mamy niedokładny zegar, którego nie da się naprawić; mamy też częsty dostęp do absolutnie punktualnego czasomierza, który wskazuje, że nasz zegar spóźnia się trzydzieści minut na dobę. Dzięki temu dowiemy się, o ile przestawiać nasz zegar co dwadzieścia cztery godziny. Co więcej, nauczymy się także szacować jego błąd o dowolnej porze dnia. Podobnie rzecz się ma z różnymi sprawami naszego życia: kiedy przyrównujemy je do doskonałego wzorca, dowiadujemy się, czy się spóźniamy, czy też spieszymy; czy jesteśmy za słabi, czy za silni, jeżeli chodzi o odczucia naszego umysłu i ciała. Nie jesteśmy w stanie zmienić naszego sposobu myślenia i postępowania, tak aby były one doskonałe i całkowicie zgodne z myśleniem i postępowaniem naszego Pana Jezusa, naszego wzorca. Niemniej jednak możemy regulować nasze myślenie i rozumowanie według tego wzorca wystawionego przed naszymi umysłami w taki sposób i w takim stopniu, że ci, którzy nie starają się jemu podporządkować, nie będą umieli tego zrozumieć ani naśladować.

     Któż nie zauważył u swoich przyjaciół i bliźnich (a także u samego siebie) obfitych dowodów takiego niezdrowego stanu umysłu, że nie są oni w stanie przyzwoicie załatwić swoich spraw, a jednak powodują zamieszanie, starając się załatwiać sprawy innych? W swojej zarozumiałości osądzają inne osoby, plotkują o ich sprawach, choć zupełnie nie umieją sobie poradzić z własnym życiem. Czyż ten jeden dowód <str. 254> niezdrowego zmysłu nie stanowi miary obłąkania? Czyż nie tę samą zasadę, choć w dużo ostrzejszej formie, widzimy w przypadku tych osób, których rozum jest tak chory, że muszą być odizolowane w zakładach dla obłąkanych? Niewątpliwie zarozumiałość, wywyższanie się i strach są przyczyną zaburzeń umysłowych u większości tych, którzy przebywają w zakładach – wśród pozostałych jest zapewne wielu opętanych. Wchodząc do takiej placówki, widzimy, że niektórzy jej mieszkańcy mają złudzenie, że są bogaci, że są królami, królowymi i książętami; są odpowiednio do swoich wyobrażeń dumni i małostkowi, a przy tym bardzo łatwo się obrażają. Inni znoszą nierzeczywiste cierpienia, wyobrażając sobie, że nie są wystarczająco doceniani, a ich przyjaciele starają się ich pozbyć, obawiając się ich wpływu, chcąc ukryć ich zdolności lub uniemożliwić zdobycie fortuny. Inni, objęci strachem, uważają, że wszyscy nastają na ich życie, że cały świat jest szalony, a tylko oni trzeźwo myślą; sądzą, że i Bóg jest przeciwko nim i że czekają ich wieczne męki, ponieważ popełnili niewybaczalne grzechy itd.

     Są to po prostu krańcowe przypadki stanu i cech umysłu, które uważny obserwator może zobaczyć każdego dnia na wszystkich ścieżkach życia. Świat i duch tego świata ze swoją dumą i ambicją, ze swoimi przesądami, błędami i strachem sprzyja nasilaniu się tych wrodzonych skłonności, na skutek czego widzimy, że ekstremalne formy obłąkania szerzą się w całym cywilizowanym świecie.

     Wszyscy ci ludzie – my i cały rodzaj ludzki – potrzebują zdrowego umysłu; czas powszechnego uzdrowienia umysłowego i fizycznego stanu ludzkości, jakiego dokonają ręce Wielkiego Lekarza, nadejdzie wraz z pełnią Tysiąclecia; ulga i błogosławieństwa nie mogą nadejść przed słusznym czasem. Przedtem jednak powołany Kościół Ewangelii otrzymuje – przez swojego Pana i Jego świętego ducha – ducha Jego <str. 255> zdrowego zmysłu, a zarazem umysł, czyli ducha Ojca. W miarę, jak każdy członek korzysta ze związanych z tym przywilejów, przezwycięża on wrodzone umysłowe i fizyczne ułomności, które nas dotykają na równi z całą ludzkością. Słowo Pańskie nakazuje nam przez apostoła: „Powiadam (...) każdemu, co jest między wami, aby więcej o sobie nie rozumiał, niżeli potrzeba rozumieć; ale żeby o sobie rozumiał skromnie [nie według ciała, lecz według nowej natury], tak jako komu Bóg udzielił miarę wiary” – Rzym. 12:3. Niektórzy potrzebują całego swojego życia, aby zwalczyć zbyt wysokie mniemanie o sobie i otrzymać ducha zdrowego zmysłu w odniesieniu do swoich talentów; w tym zmaganiu z pychą otrzymują jednak pomoc, zgodnie ze słowami Mistrza, który powiedział: „Błogosławieni cisi; albowiem oni odziedziczą ziemię”. Towarzyszą im także słowa apostoła: „Bóg się pysznym sprzeciwia, ale pokornym łaskę daje”; „uniżajcież się tedy pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył czasu swego” (Mat. 5:5; Jak. 4:6; 1 Piotra 5:5,6).

     W rzeczywistości jednak niewielu wielkich i niewielu mądrych – według mniemania świata i według ich własnego osądu – zostało wybranych przez Boga; woli On raczej biednych tego świata, bogatych wiarą – którzy nie ufają własnej mądrości ani własnej sprawiedliwości, lecz przyjmują Chrystusa za swoją mądrość, za swoje usprawiedliwienie i za wszystko, co mają.

     Podobnie ci, którzy posiadają „ducha bojaźni”, mogą się mu przeciwstawić, korzystając z „ducha prawdy”, „ducha miłości”, jeżeli takowy otrzymają, ponieważ „miłość doskonała precz wyrzuca bojaźń” (1 Jana 4:18). Poznając Boga przez Jego Słowo i ukazany w nim łaskawy Boski plan pozbywają się ze swoich umysłów wielkiej zmory strachu i przerażenia, które dręczą tak wielu ludzi. Zamiast strachu daje im to nadzieję – „nadzieję, która nie pohańbia, przeto że miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego” – ducha zdrowego zmysłu.

     W ten sposób także ci, którzy są zbyt pokorni (którym brakuje <str. 256> wiary w siebie), by dokonać czegokolwiek w swoim życiu, otrzymują zachętę, są podniesieni na duchu i stają się pożyteczni dla siebie i innych; dzieje się to za sprawą tego samego ducha prawdy, który strofuje i poprawia osoby zbyt pewne siebie, apodyktyczne, egocentryczne, zarozumiałe. Ci pierwsi są zachęcani poprzez obietnice Boskiej pomocy; drudzy zaś są ograniczani, powstrzymywani, podporządkowywani i uczeni tego, co jest przyjemne Bogu, a zarazem pożyteczne dla nich samych, jak mówi apostoł: „A jeśli kto mniema [w swojej pewności siebie], żeby co umiał [posiadał własną mądrość], jeszcze nic nie umie, tak jakoby miał umieć” – 1 Kor. 8:2. Pamiętajmy jednak, że przemiana charakteru nie jest rezultatem mówienia „Panie, Panie”, posiadania Biblii albo wstąpienia do ludzkiej organizacji, nazywanej kościołem; pochodzi ona z przyłączenia się do Chrystusa i otrzymania od Niego ducha Jego Słowa, ducha prawdy, ducha poświęcenia, ducha zdrowego zmysłu – świętego ducha Jego samego i Ojca.

     Człowiek, który przez łaskę Bożą i przez swoje przyjęcie tej łaski wszedł w posiadanie ducha zdrowego zmysłu, ma wszelkiego rodzaju przewagę nad resztą rodzaju ludzkiego; duch zdrowego zmysłu jest bowiem duchem mądrości. Taka osoba jest w stanie lepiej niż inni ocenić dobra obecnego życia – bogactwo, sławę, pozycję społeczną itd. Ze swojego nowego punktu widzenia dostrzega wiążące się z nimi sprawy, których inni nie zauważają. Jego umysł, wyuczony przez Słowo Boże, wie, że zebranych tu na ziemi bogactw nie da się zabrać ze sobą po śmierci. Widzi, że sława jest bardzo pusta i tymczasowa, że w gorączce życia szybko zapomina się o zmar­łych. Widzi, że społeczeństwo jest płytkie, że jego wyrazy czci są często nieszczere, a jego podniecenie kończy się w momencie śmierci – jeżeli nie wcześniej, w chwili klęski finansowej. Widzi, że – używając języka tego świata – „gra [o szansę ziemskiej sławy, bogactwa i przyjemności] nie jest warta świeczki”. Rzeczywiście, z punktu widzenia przeciętnej światowej kobiety czy mężczyzny życie jest jedynie <str. 257> grą w karty – bez zadowalających rezultatów, ponieważ nawet ci, którym powiodło się najlepiej, na końcu pozostają prawie z niczym.

     Z drugiej strony dzieci Boże, spłodzone teraz z ducha świętego do „wysokiego powołania” obecnego Wieku Ewangelii, otrzymały coś, co odwraca ich uwagę od głupstw i ułud tego świata, które zniewalają i często doprowadzają do szaleństwa umysłu resztę rodzaju ludzkiego. Ich udziałem są bowiem wyższe radości, wyższe ambicje osiągnięcia wyższej pozycji w społeczeństwie, większych bogactw i Królestwa – niebiańskich bogactw i niebiańskiego, wiecznego Królestwa. Ambicje te, natchnione niebiańskimi obietnicami, są święte, pełne miłosierdzia i owoców dobrych, działają przy tym według zasad miłości; ambicje ziemskie działają zaś według zasad samolubstwa.

     Mężczyzna lub kobieta, których cele wznoszą się ku niebiosom – ponad te ziemskie zabawy, próżności i ambicje – z pewnością mają większe możliwości zdrowego rozsądzania wszelkich spraw doczesnego życia, ponieważ do pewnego stopnia spoglądają na nie jako osoby nie zainteresowane. Osoba taka znajduje się pośród świata i musi w nim żyć, do samego końca starając się o rzeczy potrzebne, przyzwoite i uczciwe w oczach wszystkich ludzi; będąc jednak wolna od wygórowanych ambicji względem rzeczy ziemskich, jest też wolna od nacisku skąpstwa, chciwości, dumy itp., a co za tym idzie, łatwiej jest jej myśleć i działać sprawiedliwie, okazując wszys­tkim uprzejme współczucie. Ten duch zdrowego zmysłu, lepszy osąd doświadczonego chrześcijanina, nie jest uważany za naprawienie czy ulepszenie jego ziemskiego, cielesnego umysłu, lecz za nowy umysł, czyli usposobienie, spłodzone w nim z góry przez bardzo wielkie i kosztowne obietnice Słowa Pańskiego (2 Piotra 1:4). W ten sposób pomaga mu zmysł jego nowego usposobienia, umysł, czyli usposobienie zdrowego zmysłu, święty duch Pański. Jego własny umysł również będzie zdrowy w miarę otrzymywania i napełniania duchem świętym. Proces ten będzie <str. 258> szybki lub wolny zależnie od tego, czy jego miłość do Pana i jego sprawiedliwości jest gorąca, czy chłodna.

     To właśnie Mistrz zapytał: „Albowiem co za zamianę da człowiek za duszę swoję [swoją istotę – swoje istnienie]?” – Mat. 16:26. Człowiek o zdrowym zmyśle nie zamieniłby najcenniejszej rzeczy, jaką posiada, (swojego istnienia) za nic – za bogactwo, sławę lub urząd. W miarę otrzymywania ducha zdrowego zmysłu rozwija się taki właśnie sposób myślenia. Widzimy dzisiaj jednak, że świat czyni coś zupełnie przeciwnego, przez co daje dowody, że jego umysł nie jest zdrowy. Ludzie, uważani za najmądrzejszych pośród społeczeństwa, „wynakładają pracę swą na to, co nie nasyca” – na gromadzenie majątku, na zdobywanie zaszczytów, pozycji w społeczeństwie, wysokiego urzędu, na próżną zabawę i przyjemności grzechu. Gdyby nawet nie istniało przyszłe życie, to wszyscy, którzy posiadają ducha zdrowego zmysłu, widzieliby, że takie postępowanie jest nierozważne; większość spędza swoje obecne życie na poszukiwaniu radości, po czym umiera, dostrzegając, że nie udało im się zdobyć tego, czego szukali – i że pozostawiana przez nich sława i bogactwo szybko zniszczeją, a jeżeli nie zniszczeją, to staną się pomnikiem ich głupoty, chciwości i chorego umysłu.

     Życie tego świata, pozbawione rozsądnego celu i ambicji, apostoł nazywa „marnym [bezowocnym] obcowaniem [życiem], od ojców podanym” (1 Piotra 1:18). Zwyczaj mozolnego dążenia do bezwartościowych celów jest dziedziczny; ludzie nie zatrzymują się, aby choć przez chwilę pomyśleć, ale podążają tymi samymi koleinami, którymi szli ich ojcowie. Apostoł wskazuje jednak, że my idziemy inną drogą, ponieważ dowiedzieliśmy się, że jesteśmy wykupieni drogocenną krwią Chrystusa. Poprzez Słowo łaski odkryliśmy, że droga, jaką zdąża świat, jest próżna, a wszyscy idą nią na skutek upadku, który spowodował brak zdrowego zmysłu; dowiedziawszy się o tym wielkim wykupieniu, <str. 259> z radością poświęcamy się Temu, który nas odkupił i otrzymujemy Jego ducha – ducha zdrowego zmysłu.

     Kiedy patrzymy na nasze życie z perspektywy przedstawionego w Piśmie Świętym ducha świętego, okazuje się ono jedynie okresem kształcenia, przygotowywania do przyszłego życia dla wszystkich, którzy widzą tę nagrodę i słyszą „powołanie”. Niemniej jednak tylko ci, których oczy zostały otworzone i którzy patrzą od wewnątrz, mogą dostrzec, jak nierozsądna jest droga większości; dalecy od powściągania swoich skłonności i rozwijania szlachetniejszych i prawdziwszych cech swojej upadłej natury, światowi ludzie w wielu przypadkach pogarszają jeszcze swój charakter; w momencie śmierci ich charakter jest słabszy niż w chwili narodzin, a co więcej, często przekazują dziedzictwo słabości swojemu potomstwu.

     Słowo Boże i święty duch tego słowa powstrzymują nasze ziemskie pragnienie bogactwa, zapewniając, iż „korzeń wszystkiego złego jest miłość pieniędzy” (1 Tym. 6:10); jednocześnie Słowo chroni nas przed przeciwną krańcowością, czyli lenistwem i próżniactwem – wskazując, że każdy powinien zapewnić „uczciwe rzeczy przed ludźmi”, szczególnie zaś to, co jest konieczne dla domu. Pismo napomina nas, abyśmy byli „w pracy nie leniwi, duchem pałający, Panu służący” (Rzym. 12:11). W ten sposób ci, którzy posiadają ducha Pańskiego, są chronieni przed głupotą innych, spędzających życie jak Bunyanowska postać z Wędrówki Pielgrzyma, grabiących bezwartościowe skarby. Chronieni są także przed niezdrowym próżniactwem. Słowo napomina ich, aby byli gorliwi we wszelkiej dobrej służbie, pomocnej dla rodzaju ludzkiego, która może spotkać się z Boskim uznaniem i przyjęciem jako „uczyniona Panu”, czego ostatecznym rezultatem będzie obfita nagroda w postaci wiecznego życia.

     Duch zdrowego umysłu dostrzega w obecnym życiu możliwości zdobywania bogactwa charakteru, bogactwa łaski, gromadzenia skarbów, których ani <str. 260> mól, ani rdza nie zniszczy, lecz będą trwały – będą wieczną radością. Ten duch zdrowego zmysłu nie prowadzi nas do życia w przyszłości, pomijając zupełnie teraźniejszość; nakazuje on raczej mądre życie w teraźniejszości poprzez nieustanne pamiętanie o przyszłości.

     Duch zdrowego zmysłu poszerza i pogłębia wszystkie dobre cechy charakteru; nie tylko pomaga patrzeć we właściwy sposób na samego siebie, ale także na współtowarzyszy upadku, rodząc współczucie dla nich. Posiadający go zdaje sobie sprawę z upośledzenia własnego umysłu i ciała, jakie nastąpiło na skutek upadku, a także z tego, że potrzebuje miłosierdzia i naprawy oraz że znajdująca się na manowcach ludzkość wymaga podobnej pomocy i poprawy. Ucząc się naprawiać niedostatki i niestałość własnego umysłu, tym bardziej współ­czuje innym, nie mającym możliwości korzystania z tego wzorca, z ducha zdrowego zmysłu, którzy nie mogą go przyjąć z powodu działalności Przeciwnika, „boga świata tego”, który oślepił zmysły niewiernych, aby chwalebne światło Boskiej dobroci na twarzy Jezusa Chrystusa nie rozjaśniało ich serc i aby nie przyniosło im ducha zdrowego zmysłu (2 Kor. 4:4).

     W miarę rozwijania w sobie tego świętego ducha przysposobienia „Nowe Stworzenie w Chrystusie Jezusie” wypracowuje w sobie poprzez jego działanie coraz większą cierpliwość, większe współczucie, większą hojność, większą miłość – większe podobieństwo do Boga. Te pozytywne cechy charakteru będą miały wpływ nie tylko na widoczne na zewnątrz uczynki, ale także na słowa i myśli danej jednostki. W miarę jak święty duch wypiera złe, nieuczciwe uczynki, wypiera też wszelkie złe i nieuczciwe słowa wobec przyjaciela, sąsiada czy wroga; wypiera także najdrobniejsze nawet niesprawiedliwe lub nieuprzejme myśli o tych osobach.

     Duch zdrowego zmysłu będzie więc stopniowo, lecz skutecznie, przemieniał męża w lepszego męża, ojca w lepszego <str. 261> ojca, syna w lepszego syna, żonę w lepszą żonę, matkę w lepszą matkę, córkę w lepszą córkę. Przemiana ta nastąpi dlatego, że podstawą myśli, słowa i uczynku nie będzie już samolubstwo, lecz miłość. Człowiek posiadający tego ducha zdrowego zmysłu, ducha świętego, ducha miłości, w miarę jego zdobywania będzie coraz mniej wrażliwy w odniesieniu do własnych praw, przywilejów i stanowisk, dbając zarazem coraz więcej o prawa, uczucia i upodobania innych. Wola Pana musi, rzecz jasna, pozostać na pierwszym miejscu, ale zaraz obok przypodobywania się Panu osoba taka będzie znajdowała zadowolenie w sprawianiu przyjemności innym, z którymi się spotka, szczególnie zaś własnej rodzinie. To pragnienie służenia i zadowalania najpierw Pana, potem Pańskiej rodziny, a dalej – wszystkich ludzi według danych możliwości, będzie kierowało myślami, będzie kontrolowało słowa i kształtowało postępowanie.

     Nie wynika z tego, że mężczyzna lub kobieta, którzy otrzymali ducha zdrowego zmysłu, będą z tego powodu w każdym szczególe najlepszymi mężami, najlepszymi żonami, najlepszymi braćmi, najlepszymi siostrami, najlepszymi ojcami, najlepszymi matkami; jak już wspominaliśmy, posłannictwem Chrystusowej Ewangelii wśród tego cywilizowanego świata jest przyciągnięcie słabych i nieznacznych, a następnie podniesienie ich w miarę ich poświęcania się Panu oraz otrzymywania ducha zdrowego zmysłu. Z drugiej strony niektórzy spośród lepiej urodzonych, żyjących na wyższym poziomie, polegają bardziej na własnej sprawiedliwości, uchylając się zarazem od przyjęcia oferowanej przez Pana pomocy. Są to czasem szlachetni mężowie, szlachetne żony, szlachetne dzieci, szlachetni rodzice dzięki temu, że są szlachetniejszego urodzenia, że odziedziczyli po swoich chrześcijańskich rodzicach umysły bardziej zrównoważone, odznaczające się większą mądrością. Jeżeli jednak nie przyjmą Zbawiciela i nowego umysłu, z pewnością pogrążą się w upadku, a ich uprzejmość, delikatność itd. staną się jedynie powierzchownym okryciem wewnętrznego samolubstwa, które <str. 262> prędzej czy później pojawi się wśród ich potomków, powodując ich częściowy upadek na niższy poziom moralności.

     Chcemy tutaj podkreślić myśl, że bez względu na stopień swojego niedołęstwa, niemoralności i braku mądrości każdy mężczyzna i każda kobieta, napotkawszy Prawdę i łaskę Bożą, są przez nie podniesieni, uszlachetnieni, oczyszczeni, stając się bardziej uprzejmi, delikatni, wykazujący większą troskę o drugich – proporcjonalnie do otrzymywania tego nowego umysłu, ducha zdrowego zmysłu.

     Jednym z przykładów choroby ludzkiego umysłu jest nierozumne pomnażanie ludzkiej rasy. Następuje ono z pominięciem praw życia, niemal bez możliwości zapewnienia potomstwu odpowiednich warunków życia, przy całkowitym pogwał­ceniu praw natury, uznawanych w hodowli niższych zwierząt, bydła, owiec, koni czy psów. Nic dziwnego, że apostoł nakazuje wierzącym postępowanie w zgodzie ze zdrowym zmysłem w tej dziedzinie najwyższej danej człowiekowi mocy – prokreacji: „Także i wy, mężowie! mieszkajcie z niemi [ze swoimi żonami] umiejętnie” – 1 Piotra 3:7. Gdyby postępowano zgodnie z tą radą, gdyby kierowano się duchem zdrowego zmysłu, o ileż więcej troski otrzymywałyby delikatne, przemęczone żony od prawdziwie kochających mężów – postępujących z nimi umiejętnie.

     Jedynie sługi i służebnice Pana otrzymali już tego świętego ducha Bożego – tego ducha zdrowego zmysłu. Dzięki Bogu zbliża się już czas, kiedy – za pośrednictwem służby tychże sług i służebnic, uwielbionych i obdarzonych mocą wraz z Królem chwały – na cały świat spłynie błogosławieństwo, a Pan wyleje swojego świętego ducha, ducha zdrowego zmysłu, „na wszelkie ciało”. <str. 263>


  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016