<< Wstecz |
Wybrano: R-4638 b, z 1910 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Czego dokonała śmierć Jezusa
Stawiamy tu
pytanie: Czego dokonał Jezus przez ofiarowanie samego siebie, które rozpoczął
przy Jordanie, a dokończył na Kalwarii? Czy On kupił świat? Nie. Czy odkupił
Kościół? Nie. Czego więc On dokonał? Odpowiadamy: On zapewnił cenę, czyli okup
dostateczny na zgładzenie grzechów całego świata, kiedykolwiek zostanie
zastosowany, lecz Jezus nie zastosował naówczas okupu za grzechy świata. Ani
świat, ani Kościół nie zostali w chwili śmierci naszego Pana uwolnieni spod
Boskiego potępienia ani nie zostali przyprowadzeni do zupełnej społeczności z
Bogiem. Chociaż było naonczas pięciuset braci, którzy przyjęli Chrystusa i
stali się Jego naśladowcami, to jednak Ojciec jeszcze ich nie przyjął. Oni
poświęcili się, aby iść śladami Jezusa, wzięli swój krzyż, by iść za Nim i
zostali usprawiedliwieni do społeczności z Bogiem, tak jak Abraham, lecz oni
nie byli usprawiedliwieni do synostwa ani do żywota. Przeto nie mogli mieć
przywróconego ziemskiego życia. Nie mogli również stawić swych ciał ofiarą
żywą, świętą i przyjemną Bogu, ponieważ z Boskiego punktu zapatrywania oni
wciąż jeszcze byli grzeszni. Zasługa Jezusa Chrystusa nie została jeszcze za
nich zastosowana. Gdy czterdziestego dnia po swoim zmartwychwstaniu Jezus
wstępował na wysokość, polecił przedstawicielom klasy wiernych (około 120
osobom), aby pozostawali w Jerozolimie w górnym pokoju, aż zostaną
przyobleczeni mocą z wysokości, aż Ojciec uzna ich i ofiarę, którą już czynili.
Najpierw jednak Jezus jako ich Orędownik miał ukazać się przed oblicznością
Bożą i przypisać im przed Ojcem tyle ze swej zasługi, ile by wystarczyło na
przykrycie ich braków i dozwoliłoby Boskiej sprawiedliwości przyjąć ich jako „ofiarę
żywą, świętą i przyjemną Bogu” (Rzym. 12:1).
Pamiętamy,
że było to w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy duch święty zstąpił na oczekujących.
Było to dla nich pierwszą oznaką, że Odkupiciel okazał się przyjemnym Ojcu, że
przypisał im swoją zasługę, że ofiara, jaką uczynili, była w Onym Umiłowanym
przyjemna Ojcu i że odtąd oni nie byli już tylko usprawiedliwieni do stanu
przyjaźni, ale weszli w stan synostwa, w przymierze pokrewieństwa z Ojcem.
Toteż napisane jest w zastosowaniu do Żydów: „Do swej własności (do
swoich) przyszedł, ale go właśni jego nie przyjęli, lecz którzykolwiek go
przyjęli, dał im tę moc, aby się stali synami Bożymi, to jest tym, którzy
wierzą w imię jego, którzy nie z krwi ani z woli ciała, ani z woli męża, ale z
Boga narodzeni (spłodzeni) są” – Jana 1:11-13, czyli którzy spłodzeni są z
ducha świętego. W taki to sposób stali się oni synami Bożymi, członkami Ciała
Onego Wielkiego Mesjasza, Proroka, Kapłana, Pośrednika, Króla i Sędziego, który
w swoim tysiącletnim panowaniu ma dokonać pojednania pomiędzy Bogiem a
ludzkością.
W
międzyczasie to samo dzieło postępowało naprzód podczas całych dziewiętnastu
stuleci. Wielu innych, tak z pomiędzy Żydów, jak i pogan, zostało powołanych,
aby stali się naśladowcami Jezusa, członkami „królewskiego kapłaństwa”, czyli
„kościołem pierworodnych”, których imiona zapisane są w niebie. Jak tylko
dzieło to zostanie dokonane i On Wielki Pośrednik, pozafigularny Mojżesz (Dz.
Ap. 3:22-23) wzbudzony spomiędzy Jego braci zostanie uzupełniony, wtedy
Królestwo Chrystusowe rozpocznie dzieło błogosławienia, podnoszenia i pojednania
świata. W międzyczasie dziękujemy Bogu za to, że „mamy Orędownika u Ojca,
Jezusa Chrystusa sprawiedliwego”. Jezus jako doskonały człowiek,
jako cielesne nasienie Abrahama mógłby był wiele dokonać w kierunku dopomożenia
ludzkości. Jako bezgrzeszny, mający zapewniony żywot wieczny, mógłby On być
nader chwalebnym ziemskim księciem, choćby nawet dwanaście legionów aniołów
dane Mu było ku pomocy.
Nawet
jednak jako taki wielki władca nad ludźmi Jezus nie mógłby był uskutecznić
Boskiego zamysłu błogosławienia ludzkości zupełnym podźwignięciem jej ze stanu
grzechu i śmierci do wiecznego żywota. Jako człowiek Jezus nie mógłby
urzeczywistnić restytucji dla rodzaju ludzkiego, ponieważ swojego ludzkiego
życia i praw potrzebowałby dla siebie. Przeto człowiek Jezus nie mógł być „nasieniem
Abrahamowym”, wspomnianym w Przymierzu Abrahama, że w nasieniu tym
wszystkie rodzaje ziemi miały być błogosławione. Aby stać się tym nasieniem,
Jezus musiał najpierw dostąpić stanu duchowego, tak jak to Pismo wykazuje, że
dostąpił. Na podstawie ofiarowania swej ziemskiej natury i na mocy Boskiego
wzbudzenia Go od umarłych do niebieskiego stanu, w nagrodę za Jego
posłuszeństwo, Jezus mógł swoje ziemskie prawa złożyć sprawiedliwości jako okup
za to, co Adam utracił. Odkupiciel jest tym, „nasieniem Abrahamowym” na
poziomie duchowym, a w Wieku Ewangelii On szuka swojej Oblubienicy i przywodzi
ją do tego samego poziomu duchowego, na którym sam się znajduje, czyniąc ją
swoją towarzyszką i współdziedziczką całego przyszłego dzieła, to jest
błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi w Tysiącleciu, jako jest napisane: „Jeśliście
wy Chrystusowi, tedyście nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy dziedzicami” – Gal. 3:29.
ŻYCIE
ZŁOŻONE, LECZ NIE STRACONE
Czy
zdajemy sobie jasno sprawę z tego, co Jezus ofiarował, składając swoje życie w
ofierze? On oddał samego siebie, poświęcił się na wszystko, cokolwiek byłoby
wolą Ojca, lecz On nie stracił swoich ziemskich praw przez popełnienie jakiegoś
grzechu, za co te ziemskie prawa mogłyby Mu być legalnie odebrane. Ani też nie
zostawił, ani nie zmienił tych praw za naturę niebieską. On tylko oddał, czyli
złożył swoje ziemskie prawa zgodnie z Jego własnymi słowami: „Mam moc położyć
ją (duszę, życie) i mam moc zasię wziąć ją” – Jan 10:18. Autorytet
do wypowiedzenia tego otrzymałem od Ojca. Żaden nie wziął jej od Niego w tym
znaczeniu, że żaden nie miał tej mocy, ponieważ Bóg zawyrokował, że „kto by
zachował zakon, żyć będzie”. Przeto życie naszego Pana byłoby
ochronione, gdyby On sam dobrowolnie go nie złożył.
On
złożył je, aby zasię wziąć je. Złożył je do rąk Ojca mówiąc: „W ręce twoje
poruczam ducha mego”. Następnie, gdy Jezus zmartwychwstał, jako Nowe
Stworzenie, wszystkie te ziemskie prawa, ziemska ochrona, ziemska chwała,
cześć, panowanie, moc – wszystko to należało do Niego. On nic z tych ziemskich
praw nie utracił. Te ziemskie prawa są podstawą do wszystkich błogosławieństw
Bożych, które przez Chrystusa spłyną na Adama i na cały jego rodzaj w
przyszłości. Jezus nie ma nic więcej, do dania ponieważ w zasłudze Jego ofiary
mieści się równoważna cena za pierwszego Adama, a także jest w tym dostateczna
cena za wszystkich.
Jezus
nie daje jednak Kościołowi swej ziemskiej natury i swoich ziemskich praw, lecz
je zatrzymuje, aby ich udzielić światu w Tysiącleciu. Powołanie nasze jest
powołaniem niebieskim, doznalibyśmy więc pewnego zawodu, gdybyśmy zamiast stanu
niebieskiego otrzymali tylko błogosławieństwo ziemskie, restytucyjne. Zachodzi
jednak pytanie: – Jeśli Jezus nie daje nam tych błogosławieństw restytucyjnych
i jeśli On nie ma żadnej innej zasługi do dania nam lub komukolwiek, to co On
właściwie czyni dla Kościoła? Jaka jest nasza nadzieja w Chrystusie? Jaka jest
filozofia całej tej sprawy? Odpowiedź jest taka, że zasługa Jezusa, która
wkrótce będzie zastosowana jako okup za grzechy całego świata, była już w
rękach Boskiej sprawiedliwości nie zastosowana w czasie, gdy nasz Pan wstąpił
na wysokość, aby się tam okazać przed oblicznością Bożą za nami, za domowników
wiary, aby przedstawić Ojcu naszą sprawę. Jako nasz Orędownik oświadczył On
Ojcu, że jesteśmy gotowi i pragniemy stać się członkami wybranego Kościoła,
członkami Jego Oblubienicy, Jego Ciała. Zgodnie z Boskim zarządzeniem,
zastosował On swoją zasługę za nas, aby przez to nasze ofiary mogły być przyjemne
Bogu.
W
taki więc sposób, zamiast dać nam błogosławieństwa restytucji, które są
przeznaczone dla świata, nasz Odkupiciel i Orędownik przypisuje nam swoją
sprawiedliwość i na mocy tej Jego sprawiedliwości nam przypisanej Ojciec
poczytuje nas za świętych i przyjemnych, i natychmiast przyjmuje nasze ofiary.
Tymi ofiarami są nasze ciała. Odtąd jako ludzkie istoty jesteśmy jakby umarli,
natomiast w oczach Bożych jesteśmy uważani za „nowe stworzenia”. Skarb
ten mamy jednak w naczyniu glinianym, stąd też Nowe Stworzenie nie może czynić
wszystkiego, co by chciało. Należy jednak pamiętać, że Nowe Stworzenie jest
tym, co Bóg próbuje i doświadcza; Nowe Stworzenie, a nie ciało jest na próbie.
Nowe Stworzenie nie ma grzechu pierworodnego ani nie jest ono odpowiedzialne za
pierworodny grzech starego stworzenia, które zostało usprawiedliwione i
przyjęte przez Boga, jako ofiara. Zadaniem Nowego Stworzenia jest utrzymywanie
serca w miłości ku Bogu i w wierności ku Niemu. Odpowiednio do tego będzie się
więc ono starało utrzymywać swoje ciało w harmonii z Boskimi wymogami. Przez
swoją energię i gorliwość w kontrolowaniu ciała i w doprowadzeniu każdej myśli,
słowa i czynu, o ile to możliwe do pełnej zgody z Boskim prawem, Nowe
Stworzenie ujawnia stopień swej miłości i gorliwości.
PRZESZŁE
GRZECHY – CODZIENNE PRZEWINIENIA
Nowe
Stworzenie nie potrzebuje czynić usprawiedliwień za słabości i niedoskonałości
ciała, popełnione przed poświęceniem ani nawet nie potrzebuje o nich pamiętać.
Nowe Stworzenie wiarą powinno rozumieć, że stare rzeczy przeminęły, a wszystkie
nowymi się stały, jak oświadcza o tym apostoł: „Przetoż teraz żadnego
potępienia nie masz tym, którzy będąc w Chrystusie Jezusie nie według ciała
chodzą, ale według ducha” – Rzym. 8:1. Nasz Orędownik dokonał zupełnego zadośćuczynienia
za grzechy ciała. Wszystkie one są zapomniane i przebaczone w cierpliwości
Bożej. Ojciec również poczytał nas za prawdziwie umarłych, co się tyczy naszej
przeszłości i spłodził nas z ducha świętego jako Nowe Stworzenia, co uczyniło
nas synami Bożymi. Jest to teraz dla nas sposobność, aby uchwycić, zrozumieć tę
sprawę i rozkoszować się nią.
Jako
Nowe Stworzenia, jesteśmy jednak niedoskonali w tym, że mamy tylko to stare,
grzeszne ciało, w którym możemy służyć Bogu. Z powodu sprzeciwów ze strony tego
poczytanego za umarłe ciała nie możemy czynić tego, co byśmy chcieli. Cóż tedy
mamy czynić w wypadkach naszych uchybień, uczynionych względem Boskich wymagań,
z powodu naszej cielesnej niedoskonałości? Czy mamy mówić sami do siebie i do
drugich: „Bóg wie, że tych niedoskonałości naszego codziennego życia nie
popełniamy dobrowolnie jako Nowe Stworzenie, przeto nie potrzebujemy ich
wymazywać”?
Odpowiadamy,
że taki sposób postępowania nie byłby właściwy. Przypisanie zasługi
Chrystusowej naszej poświęconej ofierze przykryło tylko te grzechy, które
należały do przeszłości, lecz nie przykryło obecnych i przyszłych upadków.
Przeto codziennie musimy wyznawać przed tronem niebieskiej łaski nasze
niedoskonałości i uchybienia, prosząc Boga o przebaczenie nam ich przez naszego
Wielkiego Odkupiciela. On sam nauczył nas modlić się słowami: „Odpuść nam
nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Słowa
tej modlitwy nie stosują się do grzechu pierworodnego, bo ten nie może być w
taki sposób odpuszczony. One stosują się do późniejszych przewinień, jakie
popełniamy będąc dziećmi Bożymi, spłodzonymi z ducha świętego. Zgodnie z tym
apostoł Jan napisał: „Jeśliby kto zgrzeszył mamy orędownika u Ojca, Jezusa
Chrystusa sprawiedliwego, a on jest ubłaganiem za grzechem (mimowolne) nasze” – Jana 2:1-2.
„ODPUŚĆ
NAM NASZE WINY”
Nasz
Orędownik nie tylko przypisał nam swoją zasługę na oczyszczenie nas z
przeszłych grzechów, ale On wciąż jeszcze jest u Ojca i ma obfitość zasługi. Ma
On dosyć zasługi na przykrycie grzechów całego świata, a zatem dosyć na
przykrycie wszelkich naszych uchybień. Gdy więc udajemy się do Ojca przez
Niego, możemy rozumieć, że zarządzenie zostało już uczynione na przykrycie
naszych win, lecz odpuszczenia możemy dostąpić tylko wtedy, gdy o nie prosimy. Niewątpliwie,
że przez uczynienie takiego zarządzenia Bóg zamierzył pewne wielkie
błogosławieństwo. On zamierzył, że zawsze gdy przystępujemy do tronu łaski mamy
szczerze żałować za nasze grzechy i dać gorące przyrzeczenie, że na przyszłość
będziemy przeciwko nim gorliwie walczyć. W ten sposób Bóg zachęca nas do
gorliwego umacniania słabych miejsc naszego charakteru, abyśmy stawali się
coraz mocniejsi w sile mocy Pańskiej i sposobniejszymi do wszelkiego dobrego
uczynku. Gdy w taki sposób przychodzimy do Boga, aby dostąpić miłosierdzia i
łaski ku pomocy w każdej potrzebie oraz gdy obiecujemy nadal ze zwiększoną
gorliwością bojować dobry bój wiary, to tym samym stajemy się na przyszłość
ostrożniejszymi w naszym postępowaniu. Jeżeli niekiedy upadniemy ponownie w
tych samych rzeczach, to może nieraz czujemy się z tego zawstydzeni. W takich
chwilach przychodzi na nas dość poważna próba. Nasuwa się nam myśl, żeby nie
udawać się z tym do Boga w modlitwie; że powinniśmy się wstydzić udawać do
Niego. Gdybyśmy posłuchali tej myśli, to z tego powodu oddalilibyśmy się od
Boga i ozięblibyśmy. Ziemska chmura zasłoniłaby nas przed obliczem naszego
Niebieskiego Ojca. Choćbyśmy nawet nie powrócili do wielkich grzechów, to
jednak ten sposób postępowania osłabiłby naszą społeczność z Bogiem, która jest
bardzo ważna i konieczna do wzrostu w łasce i w znajomości.
„BEZ
ZMAZY I ZMARSZCZKI”
Każdy
błąd, każde potknięcie się, każda omyłka jest plamą na naszej weselnej szacie,
a każda taka plama powinna być odpokutowana i zmyta. Z wielką pokorą powinniśmy
udawać się do Pana, aby takie plamy były jak najprędzej zmyte, jako napisane: „Krew
Jezusa Chrystusa oczyszcza nas (nowe stworzenia) od wszelkiego grzechu”. To czyniąc możemy trwać w Jego miłości. Ci, co sprawę tę zaniedbują, będą
też coraz więcej niedbałymi względem czystości swoich szat, aż w końcu, o ile
nie popadną we wtórą śmierć, to szaty swe tak zbrukają, że na weselu nie będą
mogli się znaleźć. Oblubienica musi być bez zmazy i zmarszczki pod tym
względem. Przeto ci, co z jakiegokolwiek powodu dozwolą na nagromadzenie się
plam na swoich szatach i nie postarają się o ich zmycie, będą poddani dalszym
doświadczeniom, w których przyjdzie im zadecydować – albo zupełny powrót do
walania się w błocie grzechu, i przez to ściągnięcie na siebie potępienia
wtórej śmierci, albo też – jako członkowie Wielkiego Grona – będą mu sieli omyć
swe szaty i wybielić je we krwi Barankowej w czasie wielkiego ucisku, jakim
zakończy się ten wiek.
Na
Straży 1988/4/01, str. 73 W.T . R-4638 b – 1910 r.