<< Wstecz |
Wybrano: R-4290 a, z 1908 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Pragnąć i wybrać, potem dążyć i osiągnąć
Złoty tekst: „Początkiem mądrości jest bojaźń (cześć) Pańska” – Przyp. 9:10.
Król
Salomon rozpoczął swe panowanie z pełnym szacunku sercem, co było dowiedzione
przez złożenie ofiar w Gabaon. W ten sposób dowiódł wierności treści naszego
złotego wersetu, co przygotowało jego serce do błogosławieństw, jakie potem
otrzymał od Pana. Dostrzegamy wielką różnicę pomiędzy postawą jego serca a jego
dwóch braci, którzy usiłowali osiągnąć tron izraelski w ambitnym duchu i w
zdradziecki sposób, jak to zostało opisane w jednej z poprzednich lekcji. Tak
daleko, jak to ukazują zapiski, Salomon objawił w tej sprawie właściwy szacunek
dla Pana i Jego Boskich zarządzeń. Możemy w tym zauważyć ilustrację naszego
Pana Jezusa i Jego Kościoła, który jest Jego Ciałem, tak jak kariera Absaloma
odpowiada działaniu Szatana i wszystkich tych, którzy naśladują jego ambitne
buntownicze postępowanie.
Posiadając szacunek dla
Pana i okazanie uczczenia Go przed całym narodem jako rzeczywistego Króla nad
Izraelem i przez ofiary, wyznając Go jako Panującego w Izraelu, młody król
okazał właściwą postawę serca dla otrzymania błogosławieństwa. On spał – on
marzył. Czy sen był wynikiem jego własnego ofiarowania serca i odpowiedzią Pana
na nie, czy też Pan obserwując jego pojętną postawę umysłu, dał mu sen jako
lekcję dotyczącą właściwego postępowania Salomona, nikt nie wie, ponieważ rzecz
ta nie została objawiona, lecz we wszystkich przypadkach młody król miał
najpiękniejszy sen, który biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia, może być
rozpatrywany jedynie jako prawdziwe odbicie postawy serca Salomona.
Śniło mu się, ze znalazł
się przed obliczem Wszechmocnego, który łaskawie zapytał go, jakie są jego
życzenia. Odpowiedź Salomona była bardzo pokorna. To pokazuje, iż uświadomił
sobie, że łaska, jaką Bóg mu okazał, nie była wynikiem jego osobistej wartości,
lecz że było to jedynie dalszym ciągiem Boskiego miłosierdzia, jakie przez lata
towarzyszyło jego ojcu – królowi Dawidowi, „który
chodził przed tobą w prawdzie, sprawiedliwości i prostocie serca stał przy
tobie i zachowałeś mu to miłosierdzie wielkie, iżeś mu dał syna, który by
siedział na stolicy jego, jako się to dziś okazuje” – 1 Król. 3:6.
Jak miłą ozdobą jest pokora! Fakt, że niewielu ją posiada powinno to pobudzić
nas wszystkich do większej jej oceny. Jest to jak sól dla pokarmu. Ona dodaje
błogosławieństwa do każdej innej łaski i talentu jakie posiadamy.
„JESTEM
MAŁĄ DZIECINĄ”
Nie możemy zauważyć, aby
Salomon kiedyś stał się bardzo zarozumiały, pyszny, chociaż z pewnością ten
cudowny człowiek mógł stać się takim, posiadając wielką mądrość, cześć i
bogactwo, co nie wpłynęło na niego do tego stopnia, aby pozbył się swej
dziecięcej prostoty, jaką wyraził przed Panem podczas swego snu, mówiąc: ,,A teraz, o Panie Boże mój, tyś postanowił królem
sługę twego w miejsce Dawida ojca mego, a jam jest dzieciną małą i nie umie
wychodzić ani wchodzić (jak postępować publicznie i prywatnie przed
ludem). A sługa twój jest w pośrodku ludu
twego, któryś obrał, ludu wielkiego, który nie może być zliczony ani porachowany
być dla mnóstwa. Przetoż daj słudze twemu serce rozumne, aby sądził lud twój i
aby rozeznawał między dobrem a złem, albowiem któż może sądzić ten lud twój tak
wielki?” – 1 Król. 3:7-9.
Prostota tej modlitwy
jest piękna. Salomon uznał swą małość i potrzebę poparcia, a także Boską
wielkość i zdolność do udzielenia mu pomocy. On uznał również, że lud nie był
jego własnością, lecz Boga i że nie był on rzeczywistym królem, lecz sługą
Bożym, pomazanym, aby sądzić, czyli kierować ludem stosownie do Boskich wymagań.
Uznawał, że dobre może wydawać się złem, a złe dobrem w jego niedoskonałym
sądzie. Dlatego jego modlitwa była o mądrość: nie aby mógł być słynny jako
najmądrzejszy człowiek świata ani dla jakichkolwiek innych samolubnych pobudek
czy też ambicji, lecz aby jako sługa Boży mógł wiernie i mądrze sprawować
obowiązki swego urzędu, czcić Boga i być błogosławieństwem dla swych
współ-Izraelitów.
Chcielibyśmy, aby
wszyscy panujący i sędziowie naszych czasów mogli posiadać podobną pokorną
opinię o sobie, taką samą szeroką ocenę obowiązków i odpowiedzialności swego
urzędu i podobnie dziecięcą wiarę w Boską zdolność kierowania nimi, aby używać
ich do dzieła, do jakiego zostali naznaczeni! Chciałoby się, aby mogli oni
rozpoznać, że wszyscy ludzie są ludźmi Boga że oni sami muszą zdać rachunek
przed Bogiem, który będzie ich rozliczał według stopnia ich znajomości i
zdolności.
„PODOBAŁA
SIĘ MOWA BOGU”
Nie dziwimy się, gdy
znajdujemy zapiski, które wskazują, że podobał się Panu jego wybór, gdyż
Salomon nie prosił ani o długie życie, ani o bogactwa, ani o pokonanie swych
nieprzyjaciół, lecz o coś daleko lepszego – o mądrość. Wtedy – jak możemy
oczekiwać według naszej obecnej znajomości Pańskiej hojności, miłosierdzia i
szczodrości – Bóg oświadczył Salomonowi, że jego prośba o mądrość została
spełniona, lecz wraz z mądrością Bóg dodał mu bogactwo, cześć ponad wszelkie
inne ludzkie istoty za jego dni. Ponadto Bóg obiecał, że jeżeli Salomon będzie
trwał nadal w swej stateczności, będzie miał przedłużone życie poza granice jego
cielesnych sił.
Gdy Salomon ocknął się i
spostrzegł, że był to tylko sen, bez wątpienia spowodowało to pewną miarę
rozczarowania, lecz jednocześnie przywiodło go do zrozumienia jasno i wyraźnie
właściwej postawy serca i umysłu, jaka najbardziej podoba się Panu. Należy
zapamiętać że w znacznej ilości lat Salomon zachował swą pokorną postawę serca,
a także wierność dla Boga. Powrócił do Jeruzalem i tam przy pomocy kapłana
sprawował różne dodatkowe ofiary i dary Panu, mięso ofiar spokojnych
przeznaczając na ucztę dla swych sług, włącznie z wieloma królewskimi
obywatelami. W ten sposób jego panowanie zostało czcigodnie i mądrze rozpoczęte
a jego fundament położony dla osobistej pomyślności, jak też dla narodu,
któremu jako Boski przedstawiciel panował i służył.
LEKCJA DLA
NAS Z TEGO OPOWIADANIA
Słowo sposobność oznacza
„stanie przy drzwiach”. Dostrzegamy,
jak wielkie sposobności stały przed drzwiami Salomona i jak on je przyjmował.
Sposobności stały podobnie u drzwi jego dwóch braci, lecz oni używali ich dla
grzechu i zdrady. Zauważmy, że sposobności do dobrego lub złego przychodzą do
nas wszystkich w tym samym czasie i do nas należy decyzja, których się
uchwycimy. Lecz przed sposobnością przychodzi pragnienie. Jeśli pragnienia są
nieczyste, złe, sposobność zjawi się natychmiast. Jeżeli pragnienia są dobre,
szlachetne, prawdziwe i lojalne, odpowiednie sposobności zgodne z pragnieniami
nadarzą się. Dlatego myśl ta powinna być mocno utwierdzona w naszych umysłach,
że pragnienia naszych serc winny być szlachetne pod każdym względem, a
wszystkie podłe pragnienia winny być pilnie i szybko usuwane do tego stopnia,
aby docierały do nas tylko dobre sposobności. Lecz dobre pragnienia i
sposobności nie wystarczą. Wielu z ludzi posiadało je i nic nie otrzymali. Gdy
dobre pragnienia są uprawiane i rozwijane, a stopniowo szlachetne sposobności
stają przed nami, wtedy przychodzi odpowiedzialność, aby je uchwycić i jest to
decyzja. Prawdopodobnie większość ludzi popełnia błąd życiowy w takich
okolicznościach, bardziej niż w innych.
Naszą radą dotyczącą
doczesnych spraw w tym zakresie jest, że najpierw trzeba mieć szlachetne
ambicje i że one powinny przeciwstawiać się wszystkim innym, że powinny one
zwracać uwagę na sposobności w harmonii z ich najszlachetniejszymi uczuciami,
aby uchwycić się ich z całą energią naszej istoty, gdy znajdą się w naszym
zasięgu i nie pozwolić im odejść. Jest również godne zanotowania, że bardzo
mało jest tak ubogo urodzonych lub w tak niepomyślnym otoczeniu, aby byli
całkowicie pozbawieni szlachetnych zasad lub niezdolni do rozróżnienia pomiędzy
dobrymi a podłymi. Prawda, że urodzony w grzechu, poczęty w nieprawości i
otoczony przez innych w podobnych warunkach, nikt nie może dać sobie rady, gdy
podłe sugestie przychodzą do jego umysłu. Lecz to leży w jego mocy ćwiczyć swą
wolę, aby opierać się złym sugestiom i nakazać im, aby odeszły, a podtrzymywać
jedynie szlachetne, czyste i prawdziwe uczucia. Jest to zilustrowane przez
stare przysłowie, które głosi: „Nie możemy nic na to poradzić, że wrony latają
nad naszymi głowami, lecz możemy zapobiec, aby nie budowały gniazd na naszych
głowach”.
Trudność powstaje gdy
istnieje pokrewieństwo pomiędzy złymi sugestiami a upadłą naturą i wówczas wola
może niezbyt szybko uwolnić się od intruza. Dlatego walka woli nie jest jedynie
z wronimi myślami, które pragną uczynić sobie gniazdo na naszej głowie, lecz
dodatkowo ze złymi skłonnościami, które pragną wroniego towarzystwa. Dziecięca
ręka jest wetknięta w wąski otwór gardzieli wazy. Dziecko woła pomocy a ojciec
proponuje: „Otwórz swą dłoń i rozluźnij
ją”. „Ja wiem” odpowiada dziecko, że gdy to zrobię, wówczas z ręki
wypadnie mi pieniądz. Myślą tego jest, że aby uwolnić się od mocy grzechu,
wymaga to takiego ćwiczenia woli, aby dać możność wypuścić z rąk koszt naszego
uwolnienia „przyjemności grzechu przez
jakiś czas”.
WEWNĘTRZNA
POTRZEBA CHRYSTUSA
Nasz Pan dał przypowieść
o człowieku, który posiadał złego ducha, któremu udało się od niego uwolnić i
jego serce stało się wymiecione i przyozdobione – ale puste. Wkrótce zły duch
dobrał sobie siedem innych duchów, jeszcze bardziej złych niż sam, które opanowały
człowieka i jego ostatnie rzeczy były gorsze niż pierwsze. Z tego można
wyciągnąć wartościową lekcję. To wyjaśnia, że w obecnych niesprzyjających
warunkach jesteśmy niezdolni zachować się i że nawet jeżeli zostaliśmy
uwolnieni spod mocy grzechu, nawet jeśli zostaliśmy darmo usprawiedliwieni od
wszystkich grzechów przeszłości, bylibyśmy niezdolni zachować samych siebie od
świata, ciała i przeciwnika w różnorodnych formach, które z pewnością
pokonałyby nasze dobre postanowienia i pragnienia w zakresie czystości i
uczciwości.
To, czego potrzebujemy
dla naszych serc, to Lokatora, Onego Świętego. Jeśli Chrystus zamieszka w
naszych sercach, jeżeli nasza wola będzie skierowana ku Niemu w zupełnym
poddaniu, On zdolny jest zachować i strzec naszych serc. Odnośnie takich Pan
mówi, że sam Ojciec przyjdzie do nich i u nich zamieszka. Och, jaką to zawiera
gwarancję! Nie zapominajmy, że wola jest odźwiernym serca i że Pan z nami nie
pozostanie, jeżeli tego nie chcemy, bo jeśli dopuszczamy do naszych serc złe
myśli, złe podejrzenia, Pan nie wysłucha nas i z nami nie pozostanie, lecz
dozwoli, aby opuszczone miejsce stopniowo zajęły złe wpływy i opanowały nas.
Stąd jest dane napomnienie: „Zachowajcie
swe serca w miłości Bożej”. Zło i zakorzenione grzechy będą
usiłować w nas pozostać i walczyć przeciwko naszej woli. Lecz nie tak jest ze
sprawiedliwością i prawami Bożymi. One łatwo się zrażają i łatwo nas
opuszczają. Dlatego powinniśmy modlić się wraz z psalmistą: „Och, Panie! nie odbieraj twego ducha świętego ode
mnie”. Pamiętajmy również na napomnienie apostoła: „Nie zasmucajcie
Ducha świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia”.
Jeżeli wiemy o tych
rzeczach, jesteśmy szczęśliwi, gdy je czynimy. Jesteśmy szczęśliwi, gdy
uświadamiamy sobie zasadniczą potrzebę dobrych pragnień, a usuwania złych.
Jesteśmy szczęśliwi, gdy posłannictwo Boskiego miłosierdzia przyszło do nas
jako sposobność powrotu do Jego łaski, a my prędko uchwyciliśmy i przyjęliśmy z
Jego rąk usprawiedliwienie z wiary przez zasługę kosztownej krwi. Szczęśliwi
jesteśmy, gdy będąc tak oczyszczeni, przyozdobieni i uwolnieni od mocy
przeciwnika, szybko rozpoznaliśmy nasze zobowiązania wobec Dawcy wszelkich
błogosławieństw i staramy się o pokrewieństwo z Nim. Jesteśmy szczęśliwi, gdy
dowiedzieliśmy się o Jego gotowości zaakceptowania kluczy do naszych serc,
uznania naszej woli i wtedy winniśmy oddać ją Panu zupełnie i całkowicie, na
zawsze! Jesteśmy szczęśliwi, jeżeli zachowamy tę samą postawę czystości serca i
pragnienia czynienia Pańskiej woli zamiast swojej i jeżeli coraz bardziej
pozwalamy, aby Duch Pański napełniał każdy kąt i wnękę naszych serc i usuwał
nie tylko grzech, lecz wszelką światową ambicję, abyśmy mogli być całkowicie i
zupełnie opanowani przez ducha Pańskiego, przez ducha świętego! Jesteśmy
szczęśliwi, jeżeli staramy się okazywać łagodność, delikatność, cierpliwość,
wytrzymałość, dobroć, braterską uprzejmość, pokój, miłość, tak iż wszystko,
cokolwiek mogłoby zniszczyć tę niebiańską radość, zgasić ten święty płomień,
obrazić naszego Pana lub pozbawić nas Jego uśmiechu, powinno być uważane jako
nie nadająca się do opisania klęska! Jesteśmy szczęśliwi, gdy radości Pańskie
trwają w naszych sercach, rządzą naszym życiem i czynią nas radosnymi w naszej
pielgrzymce do niebiańskiego miasta i jego chwały! Jesteśmy szczęśliwi, gdy
zauważymy, że duch Pański działa w nas przez nasze ręce, nogi i język, a także
nasze siły ku chwale imienia naszego Zbawiciela i dla błogosławienia Jego
dzieci, a jeśli możliwe wielu innych z wzdychającego stworzenia!
WSPÓŁDZIEDZICE
Z CHRYSTUSEM
Jako drodzy członkowie
Królewskiego Kapłaństwa w pewnym sensie otrzymaliśmy pomazanie od Wielkiego
Króla, co uczyniło nas w znaczeniu zarodkowym królami i kapłanami przyszłości.
Jesteśmy u progu wielkiego dzieła. Zostaliśmy zjednoczeni z Panem w królestwie
tak, iż możemy być pomocnikami w udzielaniu Boskich błogosławieństw dla
wszystkich narodów ziemi. Dlatego nasze stanowisko nie różni się tak bardzo od
pozycji Salomona. My, podobnie jak on, do pewnego czasu jesteśmy odwróceni od
służby, aby złożyć ofiary Panu. Każdy przynosi ofiarę: usprawiedliwione ciało,
swą wolę, wpływy i talenty. Jest to czas naszego sennego marzenia. Obecnie jest
czas, gdy Pan zbliżył się do nas, objawił samego siebie przed oczyma naszego
wyrozumienia przez swe Słowo. On zaprasza nas, abyśmy wybrali. On pragnie
widzieć, jakiego jesteśmy ducha. Codziennie czynimy wybór mądry lub nierozsądny
i każdego dnia On obserwuje tych, którzy dokonują mądrego wyboru, jak to uczynił
Salomon.
Czy prosimy o długie
życie, szukając głównie zachowania go? Czy prosimy o bogactwa przez oddanie
naszego najlepszego czasu i talentu dla jego gromadzenia? A może szukamy
triumfów i zwycięstw ziemskiego rodzaju nad innymi? Jeżeli prosimy o jakąkolwiek
z tych rzeczy lub o wszystkie, jak to wydaje się niektórzy czynią, nie obieramy
lepszej cząstki i Pan wcześniej czy później powie nam, że nasz wybór nie jest
dla Niego przyjemny. Czy każdego dnia staramy się szukać Pańskiej ręki i przez
Jego Słowo rozumnego serca, abyśmy mogli znać Jego wolę i posłusznie badać Jego
instrukcje?
Jeżeli tak, obieramy
mądrze i czcigodnie: „Tajemnica Pańska
objawiona jest tym, którzy się go boją, a przymierze swoje oznajmuje im”. Nasze
pragnienia poznania tajemnicy Pańskiej winny być podwójne: (1) Abyśmy mogli
wypełnić urząd i służbę, do której On łaskawie nas powołał i (2) abyśmy mogli
przez Jego opatrzność być przygotowani do tego błogosławienia wszystkich, z
którymi On zechce nas skontaktować, nie tylko w obecnym, ale i w przyszłym
życiu. Nasze pragnienie winno być takie, jakie było w Salomonie, aby zdawać
sobie sprawę z naszej własnej małości i niegodności tak wielkiego zaszczytu i
uświadomić sobie, że posiadamy Boską łaskę z powodu naszego pokrewieństwa z
pozafiguralnym Dawidem, Umiłowanym, z naszym Zbawicielem. Przypomnijmy sobie
słowa naszego Zbawiciela: „Jeżeli nie
staniecie się jako dzieci, żadnym sposobem nie wejdziecie do królestwa Bożego”. Tu znów jest nauka dotycząca prostoty, pokory i pojętności, a nie
myśl o małości osoby czy też niedorozwiniętym rozsądku. Myśl, którą omawiamy
dzięki Pańskiej opatrzności w związku z Jego królestwem, winna prowadzić nas w
obecnym czasie do pokory, abyśmy przyjmowali wszystkie lekcje, jakie nasz
Ojciec Niebieski pragnie dać tym, którzy są zjednoczeni z Nim w Jego
Królestwie, „którzy według postanowienia
Bożego zostali powołani”.
Cały Pański lud stanowi
Jego owce. Wszyscy są pod „Dobrym
Pasterzem”. Lecz pomiędzy owcami mianował On niektórych w pewnej
mierze, aby Go reprezentowali, pomagali i kierowali owce na proste ścieżki.
Tacy mogą otrzymać szczególne błogosławieństwo z tej lekcji przez zastosowanie
do pewnego stopnia sugestii w zakresie ich obecnego stosunku do Pańskiego ludu.
Żaden ze starszych Kościoła Chrystusowego nigdy nie powinien mówić: „mój lud”, „moje stadko”, „mój kościół”, „moje
zgromadzenie”. Raczej w pokorze powinien czuć się jako małe dziecię
potrzebujące Boskiej mądrości do kierowania, zarządzania i karmienia Pańskiego
ludu, którego interesy są tak wielkie, tak ważne i zachodzi odpowiednia
potrzeba pomocy dla niego na drodze do Królestwa.
Wszystkim, którzy w taki
sposób obierają, których serca niezachwianie ustalone są w tych zasadach i
pragnieniach, Pan wyraża swe uznanie i zapewnia ich, że podczas gdy spełnia obecne
życzenia ich serc w zakresie mądrości i znajomości, w przyszłości da im jeszcze
więcej mądrości, a w dodatku bogactwa, część i przedłużenie ich dni, czyli
wieczne życie. W tej sprawie, jak dotąd, poświęcenie jest jedynie snem. Obudźmy
się do rzeczywistości i pozwólmy ożywić się w nas dobrym obietnicom Pańskim,
nie tylko do chcenia i słusznego czynienia ku upodobaniu Ojca, lecz również do
uprawiania w słowie i uczynku, a także w myśli i intencji naszych serc dobrych
zamiarów Jego woli. Tak czyniąc, w niedługim czasie wejdziemy do „radości naszego Pana”.
Na Straży
1982/4/03, str. 56 , W.T. R-4290 a -
1908 r.