<< Wstecz |
Wybrano: R-4357 a, z 1909 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Pierwsi chrześcijanie w Antiochii
Dz.
Ap. 11:19-30
Złoty
tekst: „Najpierwej w Antiochii uczniowie nazwani są chrześcijanami” –
Dz. Ap. 11.26.
Antiochia znajdująca się
nad brzegiem morza na północ od Jerozolimy była niegdyś bardzo ważnym miastem –
trzecim miastem rzymskiego imperium. Jedynie Rzym i Aleksandria wyprzedzały je
w znaczeniu. Nasz Pan we wstępnym opowiadaniu daje nam obraz prostoty
pierwotnego Kościoła pod kierownictwem ducha świętego i instrukcji dwóch
szlachetnych nauczycieli Ewangelii. Dlatego mamy korzystne myśli i pomocne lekcje,
jaki powinien być Kościół Chrystusowy w wierze, w prostocie, w miłości i
gorliwości.
Na wstępie możemy
zauważyć rękę Opatrzności. Ukamienowanie Szczepana rozwinęło powszechnego
pomiędzy Żydami ducha opozycji względem chrześcijaństwa. Dotychczas uważano to
za przypadek, a jednak okazało się to zgodne z Boskim celem, aby posłannicy
Ewangelii zostali rozproszeni do wszystkich części świata, niosąc poselstwo
„wesołej nowiny” na swych ustach i jej ducha w swych sercach.
Pamiętając na słowa
naszego Pana: „Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do
innego”, Jego prześladowani naśladowcy posłusznie je wypełniali i w ten
sposób błogosławieństwo było niesione poza granice Palestyny.
Znajomość faktu, że
„średnia ściana” oddzielająca pogan od błogosławieństw i przywilejów Żydów
została obalona, nie była wówczas jeszcze powszechna. Stąd najwcześniejsze
głoszenie o krzyżu Chrystusowym było skierowane wyłącznie do Żydów i to było
Boską intencją. Jak wyjaśnia to ap. Paweł, było to potrzebne, aby Ewangelia była
opowiadana pomiędzy Żydami – naturalnym nasieniem Abrahama, któremu była
uczyniona obietnica. Jednakże dzięki Pańskiej opatrzności niektórzy z
wierzących w Antiochii byli Żydami z Cyreny i Cypru, nawróceni na
chrześcijaństwo. Ci będąc bardziej zaznajomieni z językiem greckim, a mniej z
żydowskim, przepełnieni radością w swych sercach, wynikłą z wesołej nowiny
ewangelicznego posłannictwa, dzielili się nią ze swymi pogańskimi bliźnimi,
którzy na tę wielką radość reagowali w szczególny sposób: ,,I była z nimi
ręka Pańska, a wielki poczet uwierzywszy, nawrócił się do Pana” – Dz. Ap.
11:21.
Sekret ich powodzenia
tkwił w stwierdzonym fakcie: Ręka Pańska była z nimi. Słowo „ręka” symbolizuje
tu moc i kierownictwo. Tu mamy prawdziwy sekret wszystkich udanych prac
chrześcijanina, które znajdują Pańskie uznanie. Każdy chrześcijanin, można tak
się wyrazić, jest palcem Bożym, jak to nasz Pan wyraził: „Ja palcem Bożym
wyganiam diabły” – Łuk. 11:20. Jeżeli jesteśmy użyci jako pożyteczni Boży
słudzy czy ambasadorowie, powinniśmy starać się o to, byśmy byli prowadzeni
przez Niego. Powinniśmy słuchać Jego głosu przez Słowo Boże i uświadomić sobie
Jego ożywiającą moc w duchu Prawdy. Jest napisane: „A ja prosić będę Ojca, a
innego pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki. Onego ducha prawdy,
którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi ani go zna, lecz wy go znacie,
gdyż u was mieszka i w was będzie” – Jan 14:16-17.
Ktokolwiek o tym
zapomina, ten podczas czynienia przyjemnej służby popełnia błędy, które
przyniosą odpowiednie skutki. Nie zawsze możemy ocenić powodzenie naszego
starania przez „wielką liczbę”, jak w tym przypadku, który był całkowicie
wyjątkowy. Jednakże powinniśmy spodziewać się owoców naszej pracy i jeżeli
przypadkiem przez nieroztropność w naszych metodach przedstawienia Prawdy
straciliśmy nasz wpływ jako „ambasadorzy Boga”, powinniśmy być wdzięczni za
udzieloną lekcję wielkiej mądrości i natychmiast winniśmy szukać u Pana
otwartych drzwi do służby na innym odcinku i w innym miejscu, gdzie nasze doświadczenia
mogą dać praktyczne efekty.
„USZY
KOŚCIOŁA”
Jedność Ciała
Chrystusowego – Kościoła – jest zilustrowana przez fakt, że postęp Prawdy w
Antiochii szybko dotarł do „uszu zboru, który był w Jerozolimie”. To przypomina
nam ilustrację ap. Pawła w 1 Kor. 12, gdzie przyrównuje on Kościół do ludzkiego
ciała, w którym są żywe członki: ręce, stopy, oczy, usta itp. Apostołowie w
Jerozolimie czuwali nad tym, aby zachęcać i popierać głoszenie Ewangelii w
każdym kraju, jak to my dziś czynimy w „Strażnicy”, zwracając uwagę na postęp
Prawdy w każdym kraju. Chrześcijanin nie jest samolubny, lecz uczynny. Gdy
pojawi się samolubstwo – skąpstwo, egoizm – jest to znak, że wkracza duch
antychrystusowy. „A dobroczynności i udzielania nie zapominajcie” –
pisze ap. Paweł.
Bóg używa środków –
ludzkich środków – tak dalece, jak to jest możliwe. On życzy sobie, abyśmy my,
jako Jego reprezentanci, naśladowali Jego przykłady. Podjęto decyzję, aby
posłać dla tych nowo nawróconych pomoc, której potrzebowali, pocieszyć ich,
ostrzec przed niebezpieczeństwami, pomóc w rozumieniu Boskiego planu, aby w ten
sposób mogli otrzymać siłę ku dobremu, a nie ku złemu pod Boskim sztandarem. W
tym celu został wybrany uczeń imieniem Józef, który okazywał wielką gorliwość
dla Pana i dla kościoła i który oddał znaczną posiadłość dla pożytku innych.
Bracia dali mu nowe imię
– Barnabasz, które oznacza syn pociechy. Jak to pięknie! Świadectwo to pobudza
naszą miłość do Barnabasza, co nie byłoby możliwe, gdyby świadectwo o nim
głosiło, że jako naśladowca Jezusa był kłótliwy, sporny, wzniecający zwady i
walki. Może ktoś powiedzieć, że nikt nie ma takiego niezgodnego charakteru
będąc chrześcijaninem. Zgadzamy się, że żaden dojrzały chrześcijanin nie może
mieć takiego charakteru, jednakże znamy niektórych, którzy z natury są bardzo
swarliwi, którzy przy łasce Bożej poznali Prawdę. Tacy potrzebują być bardziej
czujnymi w uprawianiu uprzejmości i pokory, a bracia powinni być odpowiednio
cierpliwymi wobec nich, szczególnie gdy dostrzegają w nich wierną serdeczność
ku Bogu, Prawdzie i braciom, a szczególnie gdy mogą widzieć dowody, że usiłują
panować nad swoją popędliwością. Jednakże byłoby błędną grzecznością zachęcanie
takich lub nie zwracanie uwagi na ich niemiłe sposoby, które są szkodliwe w ich
służbie. Tacy nigdy nie powinni być wybierani na kierownicze stanowiska lub w
jakimś stopniu popierani, dopóki nie okażą dowodów zwycięstwa nad samym sobą.
Tacy nigdy nie powinni być obierani jako misjonarze lub reprezentanci Kościoła,
gdyż mogą źle reprezentować Pana i Jego ducha, który oznacza pokorę, grzeczność
i cierpliwość, choćby byli mocni i zdecydowani w zakresie Prawdy.
SYN POCIECHY
Wybór Barnabasza był
oczywiście najbardziej rozsądną selekcją, aby reprezentował braci w Jerozolimie
jako pielgrzym do nowo zainteresowanych braci w Antiochii. Opowiadanie pokazuje
nam, że zaniechał odwiedzania innych zborów po drodze, a Antiochia była celem
jego podróży. W jego przybyciu do Antiochii możemy zauważyć niektóre ważne
elementy:
1) On sam otrzymał
błogosławieństwo: „On ujrzał łaskę Bożą i uradował się”.
2) Upominał ich, aby w
przedsięwzięciu serca trwali przy Panu. Oni już odwrócili się od pogaństwa i
judaizmu, a przez wiarę i posłuszeństwo, a także przez przyjęcie ducha św.,
przyłączyli się do Chrystusa.
Byli oni napominani, aby
pozostawali w ścisłej przynależności i związkach z Panem – w przedsięwzięciu
serca – nie tymczasowo czy tylko w umysłowym przekonaniu o logice
chrześcijańskiej religii, lecz że ich serca winny być w pełni oddane i
poświęcone Panu.
To poświęcenie było
tematem kazania Barnabasza przez krótki czas, a efektem tegoż było, że
„przybyło wielkie mnóstwo Panu”.
Znów dostrzegamy inną
piękną cechę charakteru Barnabasza i niech każdy z nas zauważy, w jakim stopniu
możemy dostrzec te cechy w nas samych i w jakiej mierze możemy przy łasce Bożej
posiadać je w większej obfitości. Czytamy: „Albowiem był mąż dobry i pełen
ducha świętego i wiary”. Co więcej możemy powiedzieć jako pochwałę o
jakimkolwiek dziecku Bożym? Świadectwo to jest daleko cenniejsze, niż gdybyśmy
czytali, że: „Albowiem był on wielkim człowiekiem, pewnym siebie i potężnym
inkasentem pieniędzy dla kościoła”. Jego serce pełne było ducha świętości. Był
on pełen wiary względem Boskiej mocy i Prawdy. Dostrzegamy, że zwykle znamiona
pomyślności pomiędzy nominalnymi chrześcijanami nie są takie, jakie znajdowały
się w Barnabaszu, lecz raczej inne: budowanie świątyń, kolekty itp.
Powodzenie pierwotnego
Kościoła tkwiło głównie w fakcie, że problemy pieniędzy były pomijane, podobnie
sprawa budowania wielkich świątyń dla ich ubóstwiania. Głównym dziełem tego
Kościoła było opowiadanie Chrystusa i nawracanie serc ludzkich od grzechu do
sprawiedliwości, od ciemnoty do znajomości, od niewiary do żywej wiary – od
bezbożności do świętości.
SAUL
PRZYPROWADZONY DO ANTIOCHII
Barnabasz zauważył
wielki zasięg sposobności w Antiochii i przypominał sobie Saula z Tarsu,
którego odszukał i sprowadził na nowe pole duchowej pracy. Widocznie Pan
pozwolił Saulowi wypocząć w spokoju przez pewien czas dla zrozumienia pewnych
zarysów Prawdy i dla osiągnięcia większej miary duchowego wzrostu. Bez
wątpienia lekcje te były potrzebne dla rozwoju w nim pokory, wiary i
posłuszeństwa. Jednakże teraz nadeszła chwila dla Saula, aby został skierowany
do ewangelicznej pracy. Znów Bóg posłużył się narzędziem. Barnabasz nie zaufał
pisaniu listu, lecz poszedł zobaczyć go osobiście, nakłonił go do aktywności w
Pańskiej służbie i wskazał mu otwarte drzwi wielkiej pracy w Antiochii, gdzie
wykształcony i utalentowany Saul mógłby stać się dodatkowym filarem Prawdy i
natchnieniem dla braci. Przez cały rok odbywali nabożeństwa w antiocheńskim
zborze i uczyli wiele ludzi publicznie i prywatnie.
UCZNIOWIE
NAZWANI CHRZEŚCIJANAMI
Słowo „chrześcijanin”
zostało najpierw zastosowane względem naśladowców Pana w Antiochii. Takie imię
nie mogło być im dane przez Żydów ani w innym miejscu, gdzie judaizm był
wyznawany, gdyż greckie słowo Chrystus jest odpowiednikiem hebrajskiego słowa
Mesjasz. Żydzi mogli być ostatnimi w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa, aby
uznać, że Jezus był Mesjaszem i że Jego naśladowcy byli chrześcijanami lub
mesjanistami.
Nie sądzimy, że
chrześcijanie pierwsi przyjęli tę nazwę w Antiochii, lecz że oni po raz
pierwszy byli tak nazwani przez innych.
Możliwe, że nazwa ta
weszła w powszechne użycie i że to stało się jedynym imieniem, pod którym
naśladowcy Pana szli przez świat i pod tym imieniem byli znani.
Dr A. McClaren sugeruje:
„Gdyby ludzie w Antiochii nazwali naśladowców Pana „jezuitami”, mogłoby to
oznaczać naśladowanie zwykłego człowieka. Oni nie znali głębokiego sensu tego
wyrażenia, gdy nie powiedzieli „naśladowcy Jezusa”, lecz „naśladowcy
Chrystusa”, ponieważ nie był to człowiek Jezus, lecz Jezus Chrystus, człowiek ze
swym urzędem, który jest centrum i więzią chrześcijańskiego kościoła”. Bardzo
mocną lekcję znajdujemy w wyjaśnieniu Rev. Poloubet D. D.: „Jan Wesley pewnego
razu, powiedział, że podczas snu widział wielki tłum wstępujący do piekła i
zapytał, czy byli pomiędzy nimi metodyści. Tak, usłyszał odpowiedź, i to wielu.
A baptyści? Tak. A prezbiterianie? Tak. Wówczas w swym śnie znalazł się nagle u
drzwi niebios i poważnie zapytał portiera, który stał wewnątrz: Czy są tu
metodyści? Ani jeden. Prezbiterianie, baptyści? – Nie, ani jeden z tych.
Katolicy? Nie.
– To kto jest wewnątrz? – zapytał. Jedynie chrześcijanie – brzmiała odpowiedź.”
Nie potwierdzamy snu
brata Wesley'a dotyczącego tłumów wstępujących do nieba i piekła. Wierzymy, że
wszyscy idą do biblijnego piekła, do grobu i że pierwsze zmartwychwstanie
dotyczy jedynie zwycięskich świętych. Jednakże jesteśmy przekonani, że w tym
zmartwychwstaniu sprawiedliwych i świętych, sektarianizm i przynależność do
sekciarskich instytucji nie będzie uznawana, aby mogło dawać tym członkom
pierwszeństwo, zaszczyt czy chwałę. Imię, które będzie trwać, to chrześcijanie.
Dlaczego Oblubienica Chrystusa po otrzymaniu Jego imienia w jakimkolwiek
stopniu miałaby gmatwać sprawę przez dodawanie imienia jakiejś ludzkiej istoty
czy instytucji? Namawiamy usilnie wszystkich, aby byli wolni od ludzkich
tytułów i związków i trwali w tej wolności, jaką nas Chrystus uczynił wolnymi.
Nasza więź jest z Panem a pod Jego kierownictwem i przez Jego ducha jesteśmy
mocno związani zasadami sprawiedliwości i ze wszystkimi tymi, którzy posiadają
Jego ducha, Jego umysł, Jego usposobienie jako żywi członkowie jednego „ciała”.
Odłączenie się od tych związków miłości i sympatii, społeczności i
posłuszeństwa oznaczałoby głodówkę i śmierć. Gałąź nie może pozostać sama sobą
ani przynosić owoców, jeżeli nie będzie trwać w innym krzewie, w społeczności z
innymi gałęziami tego samego winnego krzewu. Jeżeli trwa w winnym krzewie, jest
uczestniczką soku (łask i błogosławieństw), który zasila wszystkie prawdziwe
gałęzie poprzez korzenie.
OWOCE DUCHA
W ANTIOCHII
Dzięki Pańskiej
opatrzności bracia w Antiochii byli naprzód poinformowani o wielkim głodzie,
który miał dotknąć cały ówczesny cywilizowany świat. Brak żywności mógł dotknąć
wszystkie okolice i wszystkie klasy, lecz szczególnie surowo mógł dać się we
znaki biednym, ze względu na wysokie ceny. Natychmiast bracia w Antiochii
pomyśleli o tym, że w Jerozolimie mieszkają bracia biedni i prześladowani,
którzy mogliby szczególnie ucierpieć od głodu i zapragnęli pomóc im czyniąc na
ten cel zbiórkę pieniężną.
Oni nie wahali się –
choć sami nie byli bogaci – że mogą także surowo odczuć głód. Miłość Boża
rozlana w naszych sercach przezwycięża nasze naturalne samolubstwo i skłania do
szczodrości i czułości względem innych. Jakie to piękne! Jaki to wspaniały duch
Chrystusowy!
Dlatego musimy kochać
tych braci, starać się być naśladowcami ich przykładu i być ochotnego umysłu w
udzielaniu pomocy dla wszystkich współczłonków Ciała Chrystusowego – bliskich i
dalekich. Apostoł prawdziwie stwierdza, że jeżeli jakikolwiek szczery
naśladowca Chrystusa widzi swego brata w potrzebie i zamyka przed nim swoje
serce, nie okazując współczucia i odmawiając swej pomocy, może to dowodzić, że
nie posiada ducha swego Mistrza, ducha miłości, wyraźnej cechy, która – jak
powiedział Pan – ma znamionować Jego uczniów jako odróżniających się od świata.
„Stądci poznają wszyscy ludzie żeście uczniami moimi, jeżeli miłość mieć
będziecie jedni przeciwko drugim” – Jan 13:35. Kiedykolwiek nadarzy się
okazja ku czynieniu dobrze, nie powinna być zaniedbana, lecz rozsądnie śledzona
z myślą, że możliwe, iż Pan zdarzył tę sprawę jako próbę miłości dla Niego czy
też dla braci. Rzeczywiście będzie to dla nas bardzo korzystne, gdy na
wszystkie sprawy naszego życia będziemy spoglądać z takiego punktu
zapatrywania. Jeżeli uciski i trudności, radości i przyjemności są przez nas
starannie badane z myślą o Pańskim nadzorze i kierownictwie w naszych sprawach
i interesach, to taka postawa znacznie rozszerzy naszą wiarę i duchową radość.
Paweł i Barnabasz byli
wybrani jako posłańcy do przetransportowania pomocy materialnej dla
jerozolimskich braci podczas zbliżającego się okresu głodu. W odpowiednim
czasie powrócili, przywodząc ze sobą Jana Marka, jako dalszego pomocnika w
zbawiennej pracy.
Na Straży 1978/4/01, str. 37 , W.T. R-4357 a - 1909
r.