<< Wstecz |
Wybrano: R-4526 b, z 1909 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Ostatnie słowo apostoła Pawła
2 Tym. 4:1-18
Złoty tekst: „Albowiem mnie
życiem jest Chrystus, a umrzeć zysk” – Filip. 1:21.
Z całą pewnością możemy
powiedzieć, że poświęcone było serce, które pisało: Mnie żyć w świecie oznacza
być członkiem Chrystusa, służąc przez samoofiarę sprawiedliwości – Prawdzie.
Również prawdą było to, że dla niego umrzeć, odpocząć od swych prac i oczekiwać
poranku zmartwychwstania oznaczało zysk. Na ile dotyczyło to rozwoju jego
charakteru, wszystko zostało dokonane. Pozostawał on w łasce Bożej i mógł nadal
służyć Pańskiemu stadku – włączając nas, którzy obecnie żyjemy. Pisał on te
słowa do Filipian około 62. roku naszej ery, gdy okoliczności wskazywały, że
jego śmierć była nieunikniona. Cztery lata później, w 66. roku ap. Paweł pisał
swój ostatni list do Tymoteusza, który był wówczas starszym w efeskim zborze.
Cesarz Neron ujawnił większą wrogość niż przedtem wobec chrześcijan, a
okoliczności wskazywały, że ap. Paweł stanie się męczennikiem. W międzyczasie
pisał do Tymoteusza jako „swego syna” w Ewangelii. Widocznie miał do
niego wielkie zaufanie jako do pewnego rodzaju następcy w ogólnym „staraniu
o wszystkie zbory”. Dlatego teraz do niego skierował szczególne
ostrzeżenia, polecenia i proroctwa dotyczące przyszłości Kościoła.
Ewangelia winna być
opowiadana i nic więcej – czy to jest wygodne, czy też niewygodne dla
opowiadającego – kiedykolwiek nadarzy się sposobność. Ważność doktrynalnego
uświadomienia Kościoła była podkreślona przez fakt, że według proroczej wizji
otrzymanej przez ap. Pawła, wkrótce po jego śmierci miało nastąpić „wielkie
odstępstwo”, wspomniane przez niego w Liście do Efezjan i przez Pana. Misją
Ewangelii nie było nawrócenie świata, lecz powołanie z niego Kościoła, który
będzie uwielbiony wraz ze swym Zbawicielem, gdy objawi się Jego Królestwo. Było
to potrzebne Tymoteuszowi dla strofowania, gromienia i napominania, gdy zajdzie
potrzeba, lecz wszystko ma być czynione cierpliwie, pouczająco, z wyjaśnieniem
doktryn. Zachęcał go do pożądanej wierności, mając na uwadze fakt, że zbliża
się czas, gdy „zdrowa nauka” nie będzie przyjęta, a nawet ścierpiana
przez kościół.
WALKA,
BIEG, WIARA I ZWYCIĘSTWO
Przyczyną odchylenia
miało być niezadowolenie serca w kościele, brak wiary w Pańskie kierownictwo, a
także „świerzbiące uszy szukające czegoś nowego”. Będą szukać
nauczycieli, którzy by łaskotali ich uszy. Tacy pożądają nauczycieli, którzy
popisują się stylem mowy i oratorstwem bardziej niż Prawdą. Oni pragną znaleźć
nauczycieli, jakich poszukują, którzy by odwrócili ich uszy od słuchania Prawdy
do słuchania bajek. Czy Tymoteusz mógł ulec takim wpływom? Św. Paweł nie
spodziewał się tego. „Ale ty bądź czułym we wszystkim, cierp złe, wykonywaj
uczynek kaznodziei, usługiwania twego zupełnie dowodź. Albowiem ja (Paweł) już
bywam ofiarowany, a czas rozwiązania mego nadchodzi” (w. 5-6).
Nie w sposób
egoistyczny, lecz dla zachęty Tymoteusza ap. Paweł pisał: „Dobry bój
bojowałem, bieg wykonałem, wiarę zachowałem. Zatem odłożona mi jest korona
sprawiedliwości, którą mi odda w on dzień Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko
mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali sławne przyjście Jego” (w. 7-8).
Co za wspaniałe zeznanie
na zakończenie wielkiego życia, przeżytego szlachetnie albo raczej –
szlachetnie ofiarowanego, według Pańskiego przykładu, składającego swe życie za
braci! Cierpiał on dla sprawy Chrystusa jako sługa Jego Ewangelii. Jaka wielka
pobudka dla nas, którzy usiłujemy postępować tą samą wąską drogą! Oczywiście
nasze sposobności dla ofiarowania i służby są mniejsze, lecz Pan u każdego z
nas bierze pod uwagę intencje naszych serc. Ten, kto wiernym jest w
najmniejszymi, będzie wierny w większych rzeczach. Kto natomiast jest niewierny
w małych rzeczach, nie daje dowodów, że mógłby właściwie wykorzystać większe
sposobności.
Sekretem pracy ap. Pawła
było Boskie uznanie, które zostało objawione przez przyznanie mu udziału w „pierwszym
zmartwychwstaniu” (Filip. 3:10). Ma to być „korona sprawiedliwości” –
chwały, czci i nieśmiertelności, a także społeczność z Chrystusem w Jego Tysiącletnim
Królestwie. Wiedział on o swej całkowitej szczerości w Pańskiej służbie i znał,
że Pan nie jest niesprawiedliwy, aby zapomniał o jego dziele pracowitej
miłości. Jednakże on nie oczekiwał nagrody wczesnej, aż w „onym dniu” –
dopóki nie nadejdzie dzień Tysiąclecia, poranek zmartwychwstania. Wtedy
Zbawiciel, jako Głowa i Jego Kościół, udzieli obfitej nagrody każdemu wiernemu
członkowi – nie tylko ap. Pawłowi, lecz wszystkim tym, którzy w podobny sposób
umiłowali „sławne przyjście Jego” – objawienie Jego chwały w Tysiącletnim
Królestwie.
Liczba, nawet pomiędzy
chrześcijanami, którzy umiłowali Pańskie objawienie w Królestwie chwały, jest
stosunkowo mała. Niektórzy wolą mówić, że Pan odwłacza ze swym przyjściem i że
mogą pomnażać swoje farmy, powiększać liczbę swoich domów lub dodawać milion do
miliona. Tacy instynktownie wyczuwają, że Król chwały nie pochwaliłby wielu
tych metod, będących w modzie, do takiego pomnażania ziemskich dóbr, jakiego
pożądają. Inni mają swe rodzinne plany. Jeszcze inni posiadają niebiblijne
teorie, które prowadzą ich raczej do spoglądania gdzie indziej dla otrzymania
doczesnych błogosławieństw, niż na wtórą obecność Chrystusa i ustanowienie Jego
Królestwa.
Jego walka, jak to na
innym miejscu apostoł wyjaśnia, nie była dokonywana bronią cielesną. Jako Nowe
Stworzenie walczył on i osiągnął zwycięstwo nad swym śmiertelnym ciałem,
skłaniając je coraz bardziej pod kontrolę nowego umysłu. Uznając Szatana jako „księcia
tego świata” (wieku), a upadłych aniołów za jego asystentów, dostrzegał i
uczył, że są oni przyczyną niegodziwości przeważającej w świecie, że oni
zwiedli ludzkość przez fałszywe doktryny i złe praktyki. On nie obciążał tak
bardzo ludzi za tę nieświadomość i zaślepienie, przez które Szatan ich zwiódł. „W których bóg świata tego oślepił zmysły, to jest w niewiernych, aby im
nie świeciła światłość Ewangelii chwały Chrystusowej, który jest wyobrażeniem
Bożym” – 2 Kor. 4:4. Rozpoznając ducha błędu jako ducha tego świata,
usiłował walczyć z samym sobą i pragnął pomóc wszystkim braciom w prowadzeniu
podobnego dobrego boju przeciwko wszelkim szkodliwym wpływom, doktrynom i
praktykom.
On ukończył swój bieg.
Uznawał on jako chrześcijanin, że musiał nauczyć się pewnych lekcji w szkole
Chrystusowej i było to częścią jego przygotowania do współdziedzictwa z
Chrystusem w chwale Tysiącletniego Królestwa. Bieg ten zawierał w sobie nie
tylko teorię, lecz również praktykę. On był wyuczony o Chrystusie nie tylko
teoretycznie, lecz doświadczalnie. On stał się uczestnikiem Jego cierpień
obecnego czasu. Systematycznie dozwolone mu było w poważnym stopniu uzyskać
znajomość „tajemnicy” Boskiego planu, ukrytej przed światem. Jego własne
kształcenie nie służyło jedynie jemu samemu, lecz został on dany jako
specjalista, jako ambasador Pana i Zbawiciela i jako apostoł dla braci, dla
Kościoła. Ponadto rozpoznał on fakt, że wszyscy tacy, którzy się stają
członkami Ciała Chrystusowego, są również bezpośrednio pod Boską opatrznością,
pod Jego przepisami i że ich los jest w Boskich rękach – wszystkie ich sprawy życia
– doczesne i duchowe. Tak jak śmierć Mistrza nie nastąpiła wcześniej, „dopóki
nie przyszła jego godzina”, podobnie dzieje się z Jego poświęconymi
członkami.
On zachował wiarę, a
wiara zachowała jego. Wielu nie zdaje sobie sprawy, jak ważna jest znajomość i
właściwa wiara. „Lud mój wygładzony będzie dla nieumiejętności” jest
oświadczeniem Pana, a ich wiara musi mieć podstawę. Poprawne życie zależne jest
w znacznym stopniu od poprawnej wiary. Dlaczego nasi praojcowie palili jeden
drugiego na stosie w szatański sposób? Ponieważ byli oni opanowani przez błąd.
Fałszywe doktryny, nazwane przez apostoła „naukami diabelskimi”, były im
przedstawiane, a oni w nie wierzyli. Skutkiem błędnych przekonań, błędnej wiary
było złe postępowanie. Wierząc, że Bóg przeznaczył tortury dla swych stworzeń
przez całe stulecia w czyśćcu lub przez miliony lat w wiecznych mękach, oni
kopiowali to fałszywe zrozumienie o Najwyższym w swym życiu, ku naszemu
przerażeniu.
Lecz ap. Paweł zachował
wiarę – prawdziwą wiarę raz świętym podaną – wiarę w ofiarę Zbawiciela, wiarę w
jej zastosowanie na naszą korzyść, wiarę w nasze usprawiedliwienie przez Ojca
dzięki tej ofierze, wiarę w chwalebne obietnice Słowa Bożego, wiarę w Pana i
wiarę w braci. Z pewnością ma to ważne znaczenie – zachowanie wiary –
szczególnie, gdy uświadomimy sobie, że nasz wielki przeciwnik – Szatan
ustawicznie czyha, aby nam ją zabrać albo przekręcić ją ku naszej stracie lub
szkodzie.
Korona wspomniana przez
apostoła była przez niego widziana przez wiele lat oczyma wiary jako część
Pańskiej obietnicy. Miał on absolutne zaufanie do Pana i w obietnice, jakie od
Niego otrzymał. Korona ta była powodem jego radości przez wiele lat, nie z
powodu pychy hub ambicji, lecz na skutek miłości i życzliwości. On pragnął
doceniać otrzymanie tej korony, gdyż było to znakiem Boskiego uznania i miłości
wobec niego, oznaką jego wierności. On ją oceniał, ponieważ to mogło dostarczyć
mu niewysłowionej sposobności błogosławienia swych współbliźnich wraz ze swym
Panem i braćmi na poziomie chwały podczas Tysiąclecia.
On miał nadzieję o tej
koronie, lecz nie spodziewał się otrzymania jej przy swej śmierci. On znał
naukę Biblii na temat zmartwychwstania, że Boskim zamiarem jest udzielenie
błogosławieństw najpierw dla Kościoła, a później dla świata. On wiedział i
uczył, że nastąpi „zmartwychwstanie sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Dzieje
Ap. 24:15). Pragnął on mieć udział ze swym Zbawicielem we wszelkim chwalebnym
dziele Jego Królestwa i wiedział, że nie może się ono rozpocząć przed
zakończeniem się Wieku Ewangelii, gdy cały wybrany Kościół, jako członkowie
Oblubienicy Chrystusowej wezmą udział w „jego zmartwychwstaniu” do
chwały, czci, nieśmiertelności i wspaniałych przywilejów Królestwa (Filip.
3:10-11).
To było przyczyną danego
oświadczenia, że została dla niego odłożona korona – oczekiwała na niego – nie
przy śmierci, lecz w czasie zmartwychwstania. Koronę tę Pan da jemu i wszystkim
innym, których postawa serca znamionuje ocenę Jego objawienia podczas wtórej
obecności – w „onym dniu”. Naprawdę niewielu podczas wtórej obecności
miłuje Jego pojawienie się. Większość – nie tylko ze świata, lecz także spośród
chrześcijan, szuka choć nie znajduje przyjemności, bogactw, zaszczytów ludzkich
w tym zakresie, które najpierw pragną zaspokoić, a potem możliwie mogliby
chcieć ustanowienia Jego Królestwa. Lecz nie! Całe swe życie spędzają w
ziemskim pościgu, są zwykle całkowicie rozczarowani i zaślepieni, ogólnie
oddaleni od szukania Królestwa Bożego.
Nikt oprócz klasy
wiernych nie otrzyma korony. Dzięki Bogu, pozostali nie będą torturowani, lecz
wręcz przeciwnie – będą błogosławieni przez swych ukoronowanych braci, od
których jako Chrystusa Bożego będą płynąć błogosławieństwa restytucji za
pośrednictwem Tysiącletniego Królestwa. Oczywiście wszystkie oczy duchowego
zaślepienia zostaną otworzone – ostatecznie wszyscy zobaczą wielkiego Mesjasza,
choć niewidzialnego dla cielesnych oczu. Wtedy każde kolano się skłoni i każdy
język wyzna chwałę Bożą.
Ap. Paweł kończy swe
napominanie opowiadaniem, że w jego doświadczeniach przed Neronem, osoby, do
których miał on pewne zaufanie, opuściły go, lecz stwierdza, że Pan jednak go
nie opuścił, stał przy nim, umocnił go i miał zupełne zaufanie w jego opiekę do
końca swej drogi.
Na Straży 1983/6/03, str. 86 ,W.T. R-4526 b – 1909 r.