<< Wstecz |
Wybrano: R-4306 a, z 1909 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Błogosławieństwo pięćdziesiątnicy
LEKCJA Z DZIEJÓW
APOSTOLSKICH (Dz. Ap. 2:1-11)
Złoty tekst: - „A ja prosić będą Ojca, a innego
pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki, onego Ducha prawdy” - Jana 14:16.
Zalecenie, jakie nasz Pan
pozostawił swoim uczniom, gdy ich opuszczał, było takie, aby z góry Oliwnej
powrócili do Jeruzalemu i pozostali tam, aż zostaną przyobleczeni mocą z
wysokości. Dla wielu owe dziesięć dni czekania wydawałoby się stratą czasu.
Pomyśleć tylko! Stu dwudziestu poświęconych ludzi próżnujących przez dziesięć
dni – nie głosili Ewangelii, nie leczyli ani nie wykonywali jakiejkolwiek pracy
religijnej – zaniedbując także inne sprawy, jak zdobywanie pieniędzy i
wykonywanie wszelkich innych ziemskich czynności. Co uczniowie robili w tym
czasie? Zapiski wskazują, że ich jedynym zajęciem w tych dziesięciu dniach były
modlitwy i chwalenie Boga. O co prosili w swych modlitwach? Uczniowie byli już
w społeczności z Bogiem przez wiarę i mogli modlić się do Niego jako do Ojca.
Poznali też Jezusa i byli przez Niego ubłogosławieni pod wieloma względami, a
niektórzy z nich byli Jego mówczymi narzędziami. Po co wobec tego to czekanie?
Po co te modlitwy? Czemu nie weszli od razu do winnicy, aby pracować? Gdyby
kierowali się swym własnym rozumem, z pewnością zajęliby się pracą, lecz oni
stosowali się do słów Mistrza, pamiętając o oświadczeniu: „Posłuszeństwo
jest lepsze aniżeli ofiara”. Nie wiedzieli oni, jakich kwalifikacji
potrzebowali do przyszłej służby. Ufali jednak swemu Panu i posłusznie czekali
na obiecane błogosławieństwo i przygotowanie.
Ta potrzeba oczekiwania
wynikała z trzech powodów:
1. Uczniowie nie byli
kompetentni do wykonania przeznaczonego im dzieła. Mieli dopiero być do tego
uzdolnieni mocą z wysokości.
2. Owego pomazania nie
mogli otrzymać wcześniej, aż Odkupiciel wstąpił do nieba, „aby się tam
okazać przed oblicznością Bożą za nami”, za wierzącymi. Chociaż byli oni
członkami upadłego rodu, to jednak, podobnie jak ich ojciec Abraham, zostali
uprzywilejowani łaską Bożą, jako Jego przyjaciele, będąc „uspra wiedliwionymi
z wiary”. Jako usprawiedliwieni mogli oni się udawać w modlitwach do Boga
jako do Ojca -”Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. W sercu nie byli oni
nieprzyjaciółmi Bożymi, lecz wiernymi, chociaż, według słów apostoła, byli „nieprzyjaciółmi
przez złe uczynki”, nie będąc w stanie doskonale zachować Zakonu. Nie byli
oni buntownikami potrzebującymi pośrednika, lecz jako niedoskonali, wierni
przyjaciele potrzebowali odkupiciela i orędownika. Ich Odkupiciel oświadczył: „Sam
Ojciec miłuje was”. W swej modlitwie do Ojca Pan Jezus mówił o nich: „ Twoić
byli i dałeś mi je” (Jan. 17:6). Mimo to, by Boska sprawiedliwość mogła
przyjąć ich jako żywą ofiarę na Pańskim ołtarzu, potrzeba było, aby
sprawiedliwości był przekazany okup przez Odkupiciela. Zostało to uczynione w
czasie dziesięciu dni oczekiwania uczniów na „moc z wysokości”. Wylanie
ducha świętego było dowodem, że zasługa ofiary Chrystusowej została za nich
zastosowana i że Bóg ją przyjął. To sprawiło, że mogli być uznani jako Nowe
Stworzenia, mogli być spłodzeni do nowej, duchowej natury, jako synowie Boży;
mogli też być pomazani duchem jako członkowie Królewskiego Kapłaństwa.
3. Owe dziesięć dni
spędzonych na modlitwie było potrzebne także po to, aby przygotować uczniów na
przyjęcie ducha świętego. Umysł ludzki jest jak pokój, którego drzwi muszą być
otwarte, zanim skarb może być do niego włożony. Drzwi w tym obrazie
przedstawiałyby wolę, która musi przyzwolić na to, by cokolwiek mogło wejść do
umysłu i serca danej osoby. Co więcej, gdy pokój jest zajęty i nie ma w nim
miejsca na nowe, wartościowe rzeczy – stare muszą być najpierw usunięte, by
zrobić miejsce na nowe. Nasze serca muszą być najpierw opróżnione z ziemskich
nadziei, celów i ambicji, aby przygotować miejsce na nowe bogactwa Boskiej
łaski. Owe dziesięć dni na pewno nie były zbyt długim czasem na doświadczenie
wiary uczniów, ich posłuszeństwa i gorliwości dla Pana oraz Jego sprawy, której
podjęli się służyć. Poprzez modlitwę, post i wyczekiwanie obiecanego
błogosławieństwa z wysokości, światowe ambicje uczniów, ich nadzieje i cele,
niewątpliwie ustępowały z ich serc, przygotowując je do przyjęcia
błogosławieństw, które Pan zamierzył wkrótce wylać.
SZUM GWAŁTOWNEGO WIATRU
Nie mamy rozumieć, że w
dniu Pięćdziesiątnicy gwałtowny wicher zawiał nagle nad gronem modlących się i
wyczekujących wiernych, lecz raczej, że był to szum, podobny do szumu
gwałtownego wiatru. Było to tym bardziej cudowne, gdyż w tym czasie nie było
wiatru. Z tekstu greckiego wynika, że ogniste języki, czyli płomyki światła,
jakie ukazały się nad głowami każdego z uczniów, nie były od razu „rozdzielonymi
językami na kształt ognia”. Wyrażenie „rozdzielone języki ognia” rozumiemy,
że najpierw ukazał się większy płomień, który rozdzielił się na mniejsze
płomyki i osiadł nad głową każdego z uczniów. Bez względu jednak na formę, cel
tego zdarzenia został szybko rozpoznany. Było to obiecane błogosławieństwo z
wysokości, od tronu Ojca, przez Syna; jak to później wyjaśnił święty Piotr: „Każdy
jako wziął dar, tak nim jeden drugiemu usługujcie” (1 Piotra 4:10). Nie
mamy rozumieć, że zebrana rzesza uczniów, będących jednej myśli, wytworzyła tę
manifestację, ale raczej to Bóg Swoją opatrznością przywiódł ich do stanu
jedności, przygotowując ich do udzielenia im obiecanego błogosławieństwa.
Podobnie Pan oświadczył,
że można się spodziewać szczególnego błogosławieństwa, gdy dwóch lub trzech
łączy się w modlitwie – nie w tym znaczeniu, by ich łączność mogła coś
wytworzyć, ale dlatego, że Panu podoba się nagradzać złączone wysiłki Jego ludu
i przez to zachęcać do niezaniedbywania społecznego zgromadzania się.
Cały dom został
napełniony cudowną mocą, każdy wierzący został jakby zelektryzowany, ożywiony.
Wszyscy zostali napełnieni duchem świętym, uświęcającym wpływem, dzięki któremu
zaczęli mówić obcymi językami. Myślimy, że ta szczególna manifestacja była
tylko dla jedenastu apostołów, gdyż następny opis mówi o tym, że Piotr i inni
apostołowie przemówili do ludu obcymi językami. Nie mamy dowodu, by inni z
owych stu dwudziestu osób kazali wówczas lub kiedykolwiek obcymi językami.
Przez całe stulecia
istniały pomiędzy ludem Bożym spory na temat istoty ducha świętego. Nie
będziemy tu objaśniać tego przedmiotu, ale odsyłamy czytelników do V tomu
wykładów Pisma Świętego, rozdziały 8 – 11 (V Tom, rozdz. 8-11), gdzie przedmiot
ten omawiany jest szczegółowo. Zwracamy tylko uwagę, że duch święty nie jest
osobą, ale wpływem, mocą lub usposobieniem osoby. Jest to duch Ojca, a także
duch Syna oraz tych wszystkich, którzy są w harmonii z Ojcem i z Synem. Zaimek
rodzaju męskiego stosowany jest do ducha świętego, ponieważ tak Bóg, jak i Pan
nasz Jezus, określani są rzeczownikami rodzaju męskiego. Nic nie mogło bardziej
zamącić umysłów chrześcijan, jak ta niebiblijna teoria, że duch święty jest
jedną z trzech osób bóstwa, równych w mocy i w chwale. Jest to błędne pojęcie.
Należy przyjąć, że duch święty jest jedną z manifestacji jedynego, żywego i
prawdziwego Boga. Bóg objawił samego siebie w Jezusie, który był „Bogiem
objawionym w ciele” (1 Tym. 3:16). On objawił samego siebie w świętym
wpływie, czyli mocy, w dniu Pięćdziesiątnicy i odtąd objawia się w ten sposób
tym, którzy zostali spłodzeni i pomazani duchem świętym, duchem Prawdy.
Pośrednio objawia się także tym ze świata, którzy dostrzegają działanie tego
ducha w synach światłości i bywają przez niego ćwiczeni i strofowani, ponieważ
są w dysharmonii z Boską wolą.
Tak jak niektórzy błądzą,
określając ducha świętego jako trzecią osobę w „trójcy”, podobnie inni błądzą w
przeciwnym kierunku, gdy mówią, że duch święty nie jest niczym więcej jak tylko
duchem Prawdy. Utrzymujemy, że właściwą myślą jest, iż określenie „duch święty”
oznacza Boską wolę, Boską moc i Boską prawdę, które są używane i stosowane w
sposób, w czasie i okolicznościach zgodnych z Bożą wolą. Moc, jaka zstąpiła na
oczekujących uczniów, nie była tylko samą Prawdą ani jej znajomością, nie była
także osobą zstępującą na nich, gdyż osoba nie mogłaby rozdzielić się i
zamieszkać w jedenastu apostołach lub w stu dwudziestu braciach, czy tysiącach
i dziesiątkach tysięcy wiernych Pańskich w różnych częściach świata.
DA WAM INNEGO
POCIESZYCIELA
Złoty tekst przedstawia
tę sprawę wyraźnie i zgodnie z innymi pismami, traktującymi o tym przedmiocie.
Oświadcza on, że duch święty pochodzi od Ojca, a nie od Syna, informuje, że Syn
miał prosić Ojca, by duch był zesłany, wykazuje również, że szczególna moc,
czyli duch Ojca, będzie innym Pocieszycielem, zamiast Pana Jezusa, którego
odejście było potrzebne i konieczne Gdyby nasz Pan pozostał cielesną osobą,
byłby ograniczony tak jak i my cielesnymi, ziemskimi warunkami, nie mógłby
wszędzie być obecny. Toteż korzystniej było, aby Pan opuścił uczniów i okazał
się przed Ojcem jako ich Orędownik, by w ten sposób zapewnić dla nich ducha
świętego, który nie tylko przedstawiałby Ojca i Jego Syna, ale również wszelką
Prawdę i sprawiedliwość oraz byłby błogosławieństwem dla każdego naśladowcy
Pana.
Po owym zadziwiającym
szumie i elektryzującym wpływie, jaki napełnił pokój oraz po ukazaniu się
płomyków nad głowami zebranych, z pewnością wielka radość i wzruszenie
opanowało wiernych, co uzewnętrzniło się, zaciekawiając wielkie rzesze ludu,
albowiem jest powiedziane, że uczniowie „byli zawsze w kościele” (Luk.
24: 53, Dz. Ap. 2: 46).
Niektórzy wnoszą, że
większy, górny pokój, zajmowany wtedy przez uczniów, był jednym z licznych
pomieszczeń przyległych do świątyni i w ten sposób można łatwo zrozumieć tak
prędkie zgromadzenie się około trzech tysięcy ludzi. Działo się to podczas
jednego z dorocznych świąt, które ściągało do Jerozolimy pobożnych Żydów, nie
tylko z terenu Palestyny, ale i z okolicznych krajów. Większość z nich była
Żydami z urodzenia, a niektórzy byli prozelitami, czyli nawróconymi na judaizm
z innych religii. Gdy zebrana rzesza ludzi usłyszała przemówienia w różnych
językach, wielu początkowo sądziło, że mówcy byli pijani, lecz później
rozpoznali, ze są to języki krajów, z których pochodzili. Tak więc każdy w swym
ojczystym języku mógł usłyszeć poselstwo o Jezusie, o Jego śmierci,
zmartwychstaniu, wniebowstąpieniu i o cudownym wylaniu Ojcowskiego
błogosławieństwa, które uzdolniło wiernych do Jego służby i ogłaszania Jego
poselstwa
ZNACZENIE
PIĘĆDZIESIĄTNICY
Dzień ten jest bardzo
ważny. Według żydowskiej tradycji była to rocznica dania Zakonu na górze Synaj.
Zesłanie ducha świętego było dowodem uwolnienia przez Chrystusa od Zakonu i
włączenie do pierwotnego przymierza tych wszystkich, którzy przystępują przez
Niego do Ojca Był to dzień dobrowolnego dawania potrzebującym: „Z dostatku
ręki twej dobrowolnie dasz według tego, jako cię ubłogoslawił Pan, Bog twój” (5
Moj. 16:10). Podobnie i naśladowcy Pana udzielili danego im błogosławieństwa
tym, którzy byli gotowi je przyjąć.
Płomyki ognia pięknie
przedstawiały światło Prawdy, rozjaśnienie umysłu, które przychodzi dzięki
spłodzeniu z ducha świętego. Ta Boska moc została znamiennie zamanifestowana w
apostołach. Choć zgromadzone rzesze wciąż uznawały ich za „ludzi prostych i
nieuczonych” , to jednak poznały również, że byli oni z Jezusem, uczyli się
od Niego i posiadali pewną światłość umysłu, której nie można otrzymać skąd
inąd Czyż nie jest to prawdą także w przypadku wszystkich spłodzonych z ducha
świętego7 Kilka dni temu pewien brat, cieśla, rozmawiając ze mną o tym, jak
Prawda rozjaśniła jego umysł i orzeźwia jego serce, dodał „Tak, bracie Russell,
i to jeszcze nie wszystko”. Nie tylko, że moja głowa i serce zostały orzeźwione
w rzeczach duchowych, ale bez żadnej chełpliwości powiedzieć mogę, że Prawda
uczyniła mnie światlejszym pod każdym względem. Ona daje mi lepszą rownowagę
umysłu i więcej zdrowego rozsądku nawet w moim zawodzie cieśli”. Wierzymy, że
jest to ogólną prawdą. Ci, którym Prawda imponuje, z natury nie są bardziej
światli od innych. Z niektórych pism można nawet wnosić, że będą oni poniżej
przeciętnie światłych, bowiem apostoł powiedział, że niewielu mądrych,
bogatych, wielkich lub uczonych wybrał Bóg, ale przeważnie tych, wzgardzonych u
świata. Mimo to daje się zauważyć, że ci, którzy głęboko interesują się obecną
Prawdą, którzy ją miłują i badają pod kierownictwem i instrukcją ducha
Pańskiego i różnych pomocy, jakie Bóg przygotował na obecny czas, przewyższają
przeciętny stopień inteligencji swoich współbliźnich Zaprawdę, ktokolwiek ma
znajomość Prawdy, ten posiada wykształcenie, bez względu na to, czy ukończył
uniwersytet, czy też nie. W ostatnim czasie dało się zauważyć, że wielu spośród
tych, którzy mieli możliwość uzyskania ziemskiej edukacji, nie skorzystali z
tego przywileju.
Nie ulega wątpliwości, że
edukacja duchowa stanowi daleko większą wartość, albowiem „mądrość z góry
pochodząca jest najprzód czysta, potem spokojna, mie na, powolna, pełna
miłosierdzia i owoców dobrych” , co jest – jak oświadczył apostoł – ”duchem
zdrowego umysłu” (Jak. 3:17, 2 Tym. 1:7).
LEKCJA DLA NAS
Chociaż nie możemy
zgodzić się z tymi, co uczą, że należy się spodziewać i modlić się o
powtórzenie chrztu duchem świętym, to jednak wierzymy, ze lud Boży ma dochodzić
do stanu serca podobnego do tego, jaki mieli bracia w dniu Pięćdziesiątnicy, aby
dostąpić łask i przywilejów, jakie są nam obiecane przez Chrystusa. Miała być
tylko jedna Pięćdziesiątnica. Nie będzie drugiego podobnego wylania ducha
świętego, na ile dotyczy to Kościoła. Duch święty, jaki był wylany na Kościół,
mieszka z nami dotąd i jego błogosławieństwo jest przywilejem wszystkich
poświęconych, których Bóg przyjmuje do Swej rodziny. Jednak nim ktoś będzie
gotowy do otrzymania błogosławieństwa od ducha Pańskiego, musi najpierw być
usprawiedliwionym z wiary, musi mieć serce wolne od umiłowania grzechu i musi
uczynić solenne postanowienie, czyli ślub, że będzie służył Panu, Prawdzie i
braciom. Dopiero wtedy będzie on w odpowiednim stanie do otrzymania
błogosławieństwa, oświecenia, pociechy i społeczności ducha świętego. Chociaż
będzie rozpalony pragnieniem służenia Panu, Prawdzie i braciom, postąpi mądrze,
gdy będzie naśladował pierwotny Kościół i będzie czekał, badał i modlił się,
aby mógł być napełniony duchem, zanim podejmie rolę przedstawiciela Bożego dla
innych. Z biblijnego punktu widzenia nikt nie jest upoważniony do głoszenia
Ewangelii, jeśli wpierw nie otrzyma pomazania i upoważnienia przez ducha z
wysokości: „Pomazał mnie Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym” ( Iz.
61:1).
Sprzeciwiając się
niebiblijnemu pojęciu modlenia się o nową Pięćdziesiątnicę, nie przeoczmy
ważnego faktu, że dopóki nie otrzymamy cząstki błogosławieństwa z owej
pierwszej Pięćdziesiątnicy, nie możemy posiadać doskonałego pokoju Bożego ani
nie możemy być Jego właściwymi i skutecznymi sługami i przedstawicielami. Oby
to pobudziło wszystkich wiernych Pańskich do gorliwego starania się o jak
największą miarę ducha świętego – aby czuwali i modlili się o to, czuwali nad
słowami, myślami i czynami, nad kierownictwem Boskiej opatrzności i nad
sposobnościami do Jego służby, modląc się: „Nie opuszczaj nas w
pokuszeniach, ale nas zbaw od onego złego „. Prośmy Boga również o to,
byśmy przy jego pomocy mogli wyzbyć się światowych ambicji i pożądliwości, a
napełnić się umysłem, czyli usposobieniem Chrystusowym. Wielu stwierdza, że
„ślub” jest bardzo pomocny pod tym względem, więc wciąż zalecamy go wszystkim
naśladowcom Jezusa Chrystusa, jako dobry środek do trzymania nas w czujności i
blisko Pana – pod cieniem Wszechmocnego.
Na Straży 1994/3/01, str. 49; W.T. R-4306 a - 1909 r.